Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie, jako, że dla większości z nas sezon się skończył i zaczynamy trenować na kolejny, to pomyślałem, że ciekawie byłoby podzielić się swoimi postępami, spełnionymi celami a może nawet pochwalić się miejscem na podium. 2016 r był dla mnie pierwszym rokiem startów, rok wcześniej wystartowałem tylko w jednym wyścigu uczelnianym dla zobaczenia jak to jest. Wystartowałem łącznie w czterech wyścigach na dystansie Mega (Skandia, 2x Cyklokarpaty i Bike Maraton), zawsze lądowałem w połowie tabeli, raz bliżej, gdy miałem lepszy dzień a raz dalej od połowy, gdy byłem gorzej przygotowany lub miałem defekt. Jednak tak czy tak była to w zasadzie połowa tabeli. Jestem w miarę zadowolony z miejsc, ponieważ za każdym razem miałem w głowie, że jadę daną trasę pierwszy raz, nie do końca wiem jak rozłożyć siły na trasie i co najważniejsze, to mój pierwszy rok ścigania i nie ma co liczyć na zawrotne wyniki. Ale myślenie to służyło jedynie do analizy wyników, bo w czasie samego wyścigu było pełne skupienie i jazda na czas. Jestem bardzo zadowolony ze startów, bo mogę zauważyć, co mi wychodzi a co nie, bo w grupce znajomych lub samotnych wypadów ciężko porównać swoją jazdę do innych a na maratonach widać to jak na dłoni. 

Z rzeczy, które mi idą dobrze to na pewno podjazdy; bardzo lubię długie podjazdy, bo na nich wyprzedzam sporo osób a sam praktycznie nie jestem wyprzedzany, co bardzo buduje :) 

Na płaskim jest trochę gorzej, w zasadzie dopóki trasa technicznie jest banalna to jadę bardzo sprawnie.

Schody zaczynają się, gdy mam do czynienia z trudnymi technicznie zjazdami, jest to dla mnie mordęga, kompletnie nie radzę sobie ze spadkiem terenu, trudnym podłożem i najczęściej wtedy doganiają mnie wszyscy Ci, których wyprzedziłem na podjeździe. 

Kolejną bolączką jest zwolnienie tempa w drugiej połowie wyścigu. Wiem, że to pewnie kwestia zmęczenia, ale pewnie i kwestia psychologii bo mam zwyczaj wpięcia się w grupkę i jechać równo z nią. Dopiero po pewnym czasie ogarniam, że jestem w stanie jechać szybciej niż oni a jechałem równo w nimi, tak jak gdybym nagle przyjął, że oni jadą bardzo szybko i wystarczy trzymać się ich i nie ma czegoś takiego jak wyprzedzanie. Myślę, że gdybym popracował nad zjazdami a poważnie, kaleczę je niesamowicie i tracę na nich masę czasu i bym ogólnie podniósł swoje pozostałe umiejętności, to mógłbym uzyskiwać dużo lepsze czasy. Moim planem na 2017 r jest zajmowanie miejsc w okolicach pierwszej ćwiartki tabeli. Czy jest to wykonalne? Myślę, że tak o ile pokonam swój strach przed zjeżdżaniem, bo czuję, że strasznie mnie to paraliżuje. Myślę, że pojadę na więcej zawodów, jednak odległość od domu jest dla mnie największą barierą a co za tym idzie to zbyt wysokie koszty.

Jestem bardzo ciekawy Waszych podsumowań i wrażeń z minionego sezonu maratonowego :) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ubiegły sezon, a zasadniczo jego końcówkę, kiedy zacząłem starty, traktowałem zapoznawczo.

Ten sezon miał być pierwszym pełnym, co prawda nie miałem zamiar walczyć o wyniki, ale dobrze się bawić. Narodziny syna i choroba żony zastopowały mnie w startach i treningach do początku lipca. Kiedy już zacząłem jeździć, to czułem się jak wcześniej, czyli słaby, z kiepską techniką. Jednak dojazd w połowie stawki na metę przeczył temu, bo nigdy wcześniej nie kręciłem takich dobrych czasów. Co prawda ostatni wyścig jeszcze przede mną, ale jestem z tego niepełnego sezonu zadowolony. Mam nadzieję, że w następnym objadę wszystkie zaplanowane wyścigi. Ponadto planuję start w dwóch innych, większych seriach, które będą odbywać się w moich okolicach.

 

 

 

 

Z rzeczy, które mi idą dobrze to na pewno podjazdy; bardzo lubię długie podjazdy, bo na nich wyprzedzam sporo osób a sam praktycznie nie jestem wyprzedzany, co bardzo buduje :) Na płaskim jest trochę gorzej, w zasadzie dopóki trasa technicznie jest banalna to jadę bardzo sprawnie.(...) Kolejną bolączką jest zwolnienie tempa w drugiej połowie wyścigu. Wiem, że to pewnie kwestia zmęczenia, ale pewnie i kwestia psychologii bo mam zwyczaj wpięcia się w grupkę i jechać równo z nią. Dopiero po pewnym czasie ogarniam, że jestem w stanie jechać szybciej niż oni a jechałem równo w nimi, tak jak gdybym nagle przyjął, że oni jadą bardzo szybko i wystarczy trzymać się ich i nie ma czegoś takiego jak wyprzedzanie

 

Zupełnie jakbym czytał o swojej jeździe na maratonie :) To jakaś kwestia psychologii, zmęczenia i percepcji. Startowałem w tym roku na jednym maratonie w czasie największych upałów. Ludzie byli tak padnięci, że proste zjazdy i podjazdy podprowadzali, bo nie dało się tego ogarnąć. Sam się wkurzałem, jak to możliwe, że takie proste podjazdy normalnie wciągam na połowie kasety a tutaj nie daję wcale rady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie wyszło biedniej niż miało być. Wystartowałem w 3 bikemaratonach - Miękinia, Polanica, Szklarska Poręba. Plan był taki, żeby awansować z 5 sektora do 4. Nie udało się.

 

W Miękini na błotnistej trasie to jeszcze nie był ten moment. W Polanicy już "witałem się z gąską", ale złapałem gumę i jedynie obroniłem 5 sektor. W Szklarskiej wszystko poszło dobrze. Dojechałem w grupie osób z 4 sektora, jednak Szklarska jest najtrudniejsza z tych 3 w ktorych wystartowałem, i wynik był za słaby na 4 sektor.

Ostatecznie osiągnięte wyniki nie wpływają na to, jak się na tych maratonach bawiłem a bawiłem się świetnie. W Polanicy przez gumę objechał mnie kolega i nie wywalczyłem 4 sektora. Ale w Szklarskiej zrewanżowałem się koledze za Polanicę i Szklarską 2015 r. Później nie udało się już wystartować, ale forma zrobiona na początku sezonu pozwoliła komfortowo jeździć długie wycieczki szosowe i mtb w pełni sezonu. Chyba to jest optymalny dla mnie przepis na sezon. Kilka startów na początku motywuje do tego, aby nie zapuścić się w zimie a potem, gdy dzień dłuższy i pogoda lepsza "jest noga" na długie wycieczki.

 

W 2017 r. na pewno pojadę do Szklarskiej, bo uwielbiam ten maraton i to miejsce. Kusi mnie, aby przetestować inny cykl, zwłaszcza Cyklokarpaty, gdzie mógłbym posmakować ścigania bez tłumów. Jako że zdrowie ostatnio dopisuje, to myślę że w 2017 r. osiągnę wreszcie ten 4 upragniony sektor :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jak zaczynałem przygodę z maratonami to miałem cel tylko ukończyć, potem żeby nie być ostatni, następny cel żeby być w pierwszej połowie - i to mniej więcej się udało.

W tym roku miałem cel żeby żadna laska nie była przede mną ....i co? Kicha, zawsze się znajdzie lepsza ( ostatnio nawet o 15 min na dystansie Mega). :icon_confused:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwię się Twojej opinii, bo uważam, że szowinizmu doszukujesz się w tamtej wypowiedzi a teraz świętoszkowato oburzasz, że kto inny jej nie widzi. Mnie się tam tylko słowo "laska" nie podoba.

To że kobiety mają słabsze wyniki jest faktem. Nic w tym złego, żeby stawiać sobie cele typu: dojadę, objadę 10 osób, objadę pół stawki, objadę wszystkie kobiety, objadę wszystkich w mojej kategorii, objadę wszystkich.

Sam porównuję się do kobiet, bo jest ich niewiele, więc łatwiej zapamiętać, łatwiej dostrzec na trasie i w tabeli wyników oraz ocenić swój progres lub jego brak. Wiadomo, że średnio wytrenowany mężczyzna rywalizuje na trasie z dobrze wytrenowaną kobietą a najlepiej wytrenowane kobiety nie mają szans z najlepiej wytrenowanymi mężczyznami.

Gdzie tu szowinizm?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w tym roku cało lub kilkudniowe wyjazdy rowerowe postawiłem ponad maratony. Jestem zadowolony z decyzji choć klimatu wyścigu i adrenalinki z tym związanej trochę mi brakowało.

Tylko jednego maratonu nie mogłem odpuścić. Celem był lepszy wynik niż w roku poprzednim. Udało się mimo nowej i o wiele trudniejszej trasy. 316 km w 24h, co dało mi 5-te miejsce w kategorii. Plan na 2017 to stanąć na pudle. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zalozeniem bylo dojechanie do 5 sektora w cyklu PB. Udalo sie, a nawet bylem bliski dojechania do 4. Niestety techniki jeszcze malo i jeden gorszy start musialem sporo odpracowac w kolejnych. Mam nadzieje, iz uda mi sie dobrze przepracowac zime i przesiade sie na dluzsze dystanse...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 

 

Dziwię się Twojej opinii, bo uważam, że szowinizmu doszukujesz się w tamtej wypowiedzi a teraz świętoszkowato oburzasz, że kto inny jej nie widzi. Mnie się tam tylko słowo "laska" nie podoba.

Z pokorą przyznaję, że nie rozumiem.

Jeżeli chcesz rozwijać to określenie "laska" ma również znamiona szowinizmu więc gdzie konsekwencja.

Mimo wszystko cieszę się, że nie tylko ja zauważam takie określenia.

No ale nie o tym temat. Dla mnie to na tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z pokorą przyznaję, że nie rozumiem. Jeżeli chcesz rozwijać to określenie "laska" ma również znamiona szowinizmu więc gdzie konsekwencja.

 

No to cierpliwie wyjaśnię. Uważam, że gdyby słowo "laska" zastąpić tam słowem "kobieta", to wypowiedzi w żaden sposób nie można by uznać za szowinistyczną. Ty (zdaje się) uważasz, że ta wypowiedz taka jest "również" z powodu użycia słowa "laska" i tego ja nie potrafię zrozumieć. To jest doszukiwanie się szowinizmu tam, gdzie go nie ma.

Czy słowo "laska" jest szowinistyczne czy tylko nieeleganckie, lekko gburowate itp. to już dyskusja akademicka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...