szymer Napisano 2 Października 2016 Udostępnij Napisano 2 Października 2016 Zapraszamy w czwartek, 6 października o godz. 19.00 na pokaz slajdów: “Jukon – rowerem przez północnokanadyjską zimę“ autorstwa Kamili Kielar. Pokaz odbędzie się w ramach cyklicznych spotkań “Slajdy In Mundo w Lunie”, Kino Luna, ul. Marszałkowska 28, Warszawa, bilet wstępu na pokaz: 16 zł. przedsprzedaż biletów: http://www.kinoluna.pl/filmy/jukon-rowerem-przez-polnocnokanadyjska-zime Niedźwiedzie, które zdaje się, że przylgnęły do mnie już na stałe, podczas tego wyjazdu poszły spać. A przynajmniej tak wyglądało największe kłamstwo, które sobie wmawiałam wjeżdżając coraz w wyżej w góry i oddalając się coraz bardziej od miejsc, które udawały cywilizację. Od września do grudnia rowerem udało mi się przejechać praktycznie wszystkie drogi na Jukonie (nie, żeby znowu było ich tak dużo…), po drodze bawiąc się w to, co zwykle w podróży na północ: odbijanie się od zamkniętych granic, mordercze podjazdy nagradzane tabliczką czekolady każdy; udowadnianie, że niedźwiedzie jednak nie śpią; stołowanie się w dzikiej kuchni; traperstwo na poziomie profesjonalnym; płukanie złota nocą w szemranej kopalni oraz podejrzane kontakty z szalenie zarośniętymi mężczyznami. A potem przyszła zima na Jukonie i czas, żeby zmierzyć się z Dempster Highway, jedyną drogą w Kanadzie prowadzącą w Arktykę i czynną cały rok, choć dokładnie pokrytą śniegiem i lodem. I zaczęły się inne zabawy: spotkania z wilkami, zamiast niedźwiedziami; zakopywanie namiotu w śniegu, żeby było cieplej; jeszcze podlejsze, bo oblodzone i dłuższe podjazdy – takie, za które już trzeba było się nagradzać już dwoma tabliczkami czekolady; tygodniowe więzienie na kole podbiegunowym w oczekiwaniu na wyciszenie burzy śnieżnej; naprawianie cholernych przerzutek, które przestawały współpracować w temperaturach, których nikt nie miał odwagi sprawdzić oraz wściekle rozświetlone zorzą niebo. Znaczy się, dzień jak co dzień na północy. A w wolnych chwilach, żeby nie było monotonnie, lubiłam skoczyć na zimowy trekking przez Chilkoot Trail czy ceremonię uwalniania orłów, jedno i drugie na Alasce. Bo było blisko. Kamila Kielar: miała być arabistą, bo wydawało jej się, że lubi ciepło. Na szczęście zdarza się i tak, że studia jednak czegoś uczą i gdy przypadkiem wylądowała na fińskim uniwersytecie odkryła, że jednak tereny subpolarne są bezdyskusyjnie najfajniejsze na świecie. Z podróży zawsze przywozi coś więcej, niż tylko przeżycia i zupełnie nie chodzi tu o figurki na kominek, bo sama podróż jest dla niej jedynie pretekstem. Najważniejsze projekty podróżnicze, w jakich brała udział to Afryka Nowaka (dwa etapy) oraz samotne podróże rowerowe w poprzek całej Alaski i Kamczatki. Ma na koncie 6 kontynentów (choć wstyd przyznać, brakuje Antarktydy) oraz 60 krajów. Na razie.Z dziada krakowianka, z pradziada kresowianka. Zjadaczka w każdych ilościach zupy pho, wędzonych kamczackich pstrągów oraz pierogów ruskich. Entuzjastka entuzjazmu. Tancerka orientalna, zakochana całkiem po polsku w kilku rodzimych reportażystach. Autorka paru wystaw, które – nie wiadomo dlaczego – zazwyczaj dotyczą Afryki. Jeśli nie pisze, a po swoich podróżach potrzebuje zarobić na kolejne – wtedy podróżuje z innymi. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.