Skocz do zawartości

[marka Giant] Mniejsza popularność marki Giant w Polsce


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć!

 

W latach 90 nie było w Polsce tak wiele markowych rowerów jak obecnie. Ja pamiętam z tamtego okresu głównie takie marki jak Giant, Wheeler, Scott, oczywiście także Raleigh, Diamondback. Romet też wtedy był ale nie był wtedy uważany za dobrą firmę.

 

Obecnie najczęściej widuję na ścieżkach rowerowych rowery Kross, Merida, Kellis, Kona, a z tych starych tylko Scott. Co się stało z popularnością Giant i Wheeler? Czemu Scott nadal jest w miarę popularny a Wheeler i przede wszystkim Giant prawie wcale? W latach 90 spośród markowych rowerów najwięcej było właśnie rowerów Giant.

 

Czy wy też to zauważyliście?

 

Jak sądzicie, co jest przyczyną tych zmian?

 

Myślałem, że to kwestia niższych cen nowych marek. Ale w takim razie czemu Scott nadal jest popularny, mimo, że drogi a Giant już nie? Giant i Scott są porównywalne cenowo.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Giant bardzo często widywany i popularny . Kona prawie wcale - jakby kumpel nie miał to wcale ;) Whellery fakt poznikały trochę. Merida, Kross, Kellys dość popularne. Romet - rzadko. Authorów trochę ale raczej starsze roczniki chociaż co jakiś czas przewinie się nowy Traction albo Egoist :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no nie wiem .

 u mnie w garażu statystycznie wygrywa trek,

ale jest i gary, koga, giant, dahon, romet, goricke, peugeot, centurion, cube...

Zapewnie ilość rowerów danej marki w rejonie zależy od przężności miejscowego sklepu rowerowego i zasobności porfela.

Ja mam dwa ulubione sklepy i jeden handluje głównie authorem a drugi meridą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Giant i Merida są tajwańskie.

 

Z Niemców wpychają się jeszcze Canyony, Haibike. Rose i Kreidler rozpycha się w internecie, ale w rzeczywistym świecie trudno spotkać.

 

Generalnie różne rowery widzi się w różnych miejscach. Inne marki dominują na trasach maratonów a inne w niedzielę nad jeziorem pod miastem, w którym stoi Decathlon ;)

 

Z amerykańskich Trek jest dość powszechny. Na maratonach lub w górach nietrudno natknąć się Speca czy Cannondale'a.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma takiego państwa jak Tajwan. Więc rowery i firmy nie mogą być tajwańskie w sensie kraju pochodzenia. Są chińskie, bo na Tajwanie żyją normalni Chińczycy - Han.

 

Żeby było ciekawiej to Chińczycy z Meridy mają chyba 49% akcjonariatu Specializeda.

 

De facto słynne amerykańskie marki, którymi się emocjonowaliśmy w latach np. 90-tych to obecnie w dużej mierze prehistoria. GT jest najlepszym przykładem. Od legendy do Walmartu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marka Gt się posypała ponieważ w 1996r. w wypadku zginął jeden z jej założycieli i nikt tego po nim nie potrafił ogarnąć. Na szczęście powoli odradza się na nowo.

Ja tam zawsze byłem jej zapalonym fanem i wierzę że ponownie odniosą ogromny sukces.

 

Trochę histori

W 1991 r. wprowadzono nową ramę o nazwie „Zaskar” – jedna z pierwszych ram wytwarzanych z aluminium, która wytrzymywała rygorystyczne warunki użytkowania w terenie. W 1994 r. firma GT jest oficjalnym sponsorem amerykańskich zespołów rowerowych podczas igrzysk olimpijskich w Atlancie. W ’95 r. biznes rozwijał się jak nigdy wcześniej. Marka GT znajdowała się na szczycie, a w październiku 1995 r. z pomocą banku w Bostonie firma zaistniała na giełdzie papierów wartościowych.

Long i Turner z dnia na dzień zostali milionerami. Życie wydawało się piękne, a Long wykorzystywał je do maksimum. Motocykle zawsze były jego pasją, a jako że posiadał wystarczające środki finansowe, był właścicielem sześciu topowych samochodów i czterech motocykli marki Harley Davidson. Zwłaszcza jeden model zwrócił na siebie uwagę Turnera, była to Honda Valkyrie. Po odebraniu motoru i kilku przejażdżkach, Long postanowił wziąć udział w wyścigach „Norba Big Bear” (1996), jednak ich nigdy nie ukończył. Podczas wjazdu pod górę, na zakręcie nazwanym „Tylna droga,” zderzył się z ciężarówką i zginął na miejscu. Tysiące widzów z zaskoczeniem wysłuchiwało wiadomości odczytywanych przez spikera. Człowiek potęga, który niemalże w pojedynkę stworzył firmę przynoszącą 250-cio milionowe zyski zginął w wieku 46 lat, zostawiając żonę i dwoje synów. Od tego momentu firma GT już nigdy nie była taka sama.

Już następnego dnia rada nadzorcza zwołała spotkanie, na którym poinformowano Turnera o planach sprzedaży firmy w możliwie jak najkrótszym czasie i za jak największe pieniądze.

Zanim nadeszła jesień ’97 r. w firmie nawarstwiły się poważne kłopoty. Pojawiali się ludzie chcący przejąć spółkę, sprzedaż stała w miejscu, dostawy produktów realizowano z opóźnieniem, nastąpiło wiele zwrotów sprzedaży, więc prognozy nie były zbyt optymistyczne. Jednak jeśli chodzi o finanse, firma nadal była w dobrej kondycji. W roku 1998 wypuściła nowy typ zawieszeń do rowerów o nazwie „i-Drive.” Podczas imprezy, na której zaprezentowano nowy model doszło do zamieszania. Ktoś puścił plotkę, że firma Schwinn wykupiła GT za kwotę 175 milionów dolarów. Jak okazało się później, Schwinn nie wykupił GT, gdyż rok wcześniej sami zostali przejęci przez firmę Scott, ta zaś przez firmę inwestycyjną Questor.

Questor nie docenił siły marki GT, dumy pracowników oraz złożoności operacji, a w tym czasie rynek rowerów w Ameryce i Europie rozwijał się bardzo dynamicznie. Mimo desperackich prób zahamowania deficytu, firma dużo straciła. W 2001 r. wiadomo już było, że należy wycofać się z pewnych posunięć, jako że wydatki były zablokowane, a zapłaty podwykonawcom i handlowcom wstrzymane. 27-ego czerwca 2001 roku Questor za pośrednictwem holdingu Schwinn-GT ogłosił bankructwo. Dokładnie pięć lat po śmierci Richarda Longa.

W 2001 r. po zawirowanich, które były następstwem ataków na Word Trade Center, firma GT/Schwinn przestała istnieć. Wszystkim pracownikom wręczono wymówienie, opróżniono wszystkie budynki, a sprzęt sprzedano do Madison (stolica stanu Wisconsin). Historia firmy i ludzi w niej pracujących się posypała…Przez praktycznie cały 2002 rok usiłowano odbudować markę, jednak bezskutecznie. Dopiero pod koniec roku, w połowie listopada, jeden ze starszych członków firmy Pacific Cycles – Bob Ippolito – wcześniej prawa ręka Longa, zauważył potencjał firmy GT i poprosił Hornunga, aby wskazał i zatrzymał trzech kluczowych członków grupy GT, a byli nimi: Mark Peterman, Robert Kahler i Pete Garski. Wykupiono małą działkę w Lake Forest (Kalifornia) i GT powróciło do biznesu. Powiedzmy, gdyż z firmy, która zatrudniała ponad 2500 pracowników na całym świecie, zatrudnienie trzech i rozpoczynanie na nowo trudno nazwać wielkim powrotem do biznesu. Do tej trójki dołączyła kolejna i w 2003 r. przygotowali linię rowerów; mimo iż żaden nie sprzedał się w Ameryce, zauważono w nich potencjał. Postanowiono ulepszyć zawieszenie i zmodernizować linię rowerów „i-Drive,” jednak proces ten okazał się powolny i żmudny. Aż do 2005 roku produkowana nowe, ulepszone modele rowerów zjazdowych. Po roku 2005 nastąpiło odrodzenie marki. Zaczęto pisać w gazetach o współpracy GT z firmą Hyundai, a także o tym, że Brian Lopes i Hans Ray reprezentowali markę podczas zawodów. Firma przygotowała nowy model na pokazy Eurobike 2005. Z bardziej zaawansowanymi rozwiązaniami inżynieryjnymi i nowym wzornictwem odżył koncept roweru „G-Box.” Zaczęła się nowa era. Rynki międzynarodowe zwróciły uwagę na nowości techniczne i designerskie, a sprzedaż zaczęła powoli wzrastać.

W 2006 r. wszystkie modele mające pełną amortyzację zaadoptowały nowy system „i-Drive.” Model DHi poddano całkowitym przeróbkom, komercjalizacji poddano oryginalne wzornictwo GBox-ów. Mimo, że daleko mu było jeszcze do doskonałości, ukazywało to zaangażowanie i determinację małej grupy pasjonatów, którzy bardzo ciężko pracowali, aby niemożliwe stało się możliwym.

Model IT-1 był całkowicie funkcjonalny z centralnie zamontowaną na ramie piastą firmy Shimano Nexus. Rower zdobył uznanie i rozgłos w prasie. Dla laika było to coś zupełnie nowego, natomiast dla firmy GT stanowiło to początek wprowadzania na szerszą skalę wzornictw przerzutek.

 

Rok 2007 można by w GT nazwać rokiem carbonu. Po wielu badaniach i inwestycjach, firma jest w stanie zaoferować produkty z użyciem węgla na szerszym polu, niż do tej pory. Nowe modele rowerów świetnie sprzedają się na rynkach Południowej Afryki, Nowej Zelandii i Norwegii. Po prawie dwóch latach testów zaprezentowano i wprowadzono na rynki nowy model DHi – jak do tej pory najlżejszy rower zjazdowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie zniknięcia Wheelera, to wystarczy popatrzeć na ich ofertę. Te rowery nie porywają ani ceną, ani rozwiązaniami technicznymi, ani designem  :whistling:

Pewnie są też jakieś kwestie dystrybucyjne, ponieważ ciężko znaleźć te rowery w sklepach, nawet internetowych.

 

Kto wyda prawie 5 kafli na to? http://wheeler.com.pl/product-pol-551-ROWER-WHEELER-PROTRON-200-27-5-Kolekcja-2016-.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak sądzicie, co jest przyczyną tych zmian?

 

Giant praktycznie z racji swojej polityki nie sprzedaje 29er. To nie mały rynek. 

 

Nie ma też w swojej ofercie nic na topie do kwoty 8K jak idzie o HT. Celuje w bogatszego klienta a my jesteśmy nadal biedni. 

 

Skupili się na tym co robią najlepiej czyli rowery z pełnym zawieszeniem a te z reguły tanie nie są. Znowu jesteśmy za biedni. 

 

Dzisiaj rynek jest dużo bardziej zdywersyfikowany niż w latach 90-ych. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak ktoś wcześniej zauważył, to wszystko zależy gdzie się mieszka i jaki dystrybutor jest w pobliżu. 

 

W Poznaniu są praktycznie wszystkie marki dostępne, więc jeździ cała masa różnorakich rowerów, ale i tak najwięcej jest rowerów b`twin i kross.

 

Z resztą wystarczy popatrzeć na forum w sezonie, o jakie rowery ludzie najczęściej pytają. Jest to przedział w okolicach 1000 - 2000 zł, często nawet poniżej tysiąca. Za taką cenę nie ma co liczyć na Gianta czy innego Treka czy Scotta.

Zostaje właśnie b`twin, Kross czy Romet, ewentualnie jakieś inne Lazaro z Allegro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że profil rowerowy danego miejsca, zależy od sklepów w okolicy. Fakt jest taki, że 90% ludków woli kupić rower w sklepie stacjonarnym, bo można przymierzyć, popatrzeć i pomacać. Za to ogólnie mała popularność takich marek jak Trek, Specialized czy Wheeler, wynika moim zdaniem głównie z wysokich cen tych marek. Nie każdy chce wydać 4 najniższe krajowe na rower, większości ludzi wystarczy cokolwiek co jeździ i kosztuje do tysiącpińcet.

W Słupsku mamy Decathlon i kilka sklepów oferujących rowery przede wszystkim marek Kross, Romet, Merida i Giant. I tak dokładnie wygląda profil rowerów jeżdżących w okolicach Słupska - królują B'Twiny i Krossy, trochę mniej jest Rometów i Merid, najmniej Giantów ze względu na ich wyższe ceny od pozostałych 4 marek. Znajdą się też rowery Trek, Specialized, Kona, Cube ale i takie perełki jak Jamis czy Raileigh. Jest też paru użytkowników którzy mają rowery poukładane pod siebie i nie znajdziesz czegoś takiego w sklepie. Mam nawet kolegę, który zrobił sobie (dosłownie - zrobił) szosową hybrydę karbonowo - aluminiową :) Jedyny taki rower na świecie, o tym jestem przekonany.

 

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako posiadacz kilku Giantów (w tym mojego pierwszego "prawdziwego" górala, GSR 200 - nie widzę, żeby tracił popularności ;) Ale fakt, w porównaniu do lat 90 to rynek się bardzo zmienił.

Schwinna mi szkoda - miałem ich dwa rowery, mese gsx i fulla i lubiłem tę markę. Zawsze mieli fajną ofertę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś w pradawnych czasach tzw. amerykański rower był wyznacznikiem statusu. :) O dziwo chiński Giant był postrzegany przez nasz naród właśnie jako coś amerykańskiego.

 

Obecnie to się odmieniło i lud marzy o rowerze za tysioncpińcset, a Giant pozycjonował się marketingowo wyżej. Podobną strategię przyjęli za Chińczykami - Słowacy i Czesi, którzy upychali tutaj swoje rowery wagonami - używając angielskobrzmiących marek. A potem przyszedł decathlon i ogarnął rynek w dużych miastach.

 

Które polskie dziecko teraz myśli o Marinie, GT, Treku czy Scocie, o Konie nie wspomnę? :)

 

Marzą o CUBAch... ewentualnie o Big $

 

ed.

 

Giant zaczął też masowo upychać na rynek damskie chabety o nazwie Liv i to też zaburzyło ilość marki na rynku. IMO marketingowo był to strzał w stopę.

 

 

@marcinusz

 

Ale to nieuznawane państwo nie nazywa się Tajwan, tylko Republika Chińska. Oczywiście nieformalnie, bo jakby tak zaczęli pisać na GIANTach, to po pierwsze sprzedaż by spadła, a po drugie ze strony drugiej republiki chińskiej, bardziej ludowej - groziłby im desant. Jestem sinofilem i dla mnie określenie "chiński" nie oznacza czegoś gorszego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W latach 90 inaczej wyglądało kupowanie roweru oraz świadomość przeciętnego konsumenta. Teraz jak ktoś chce rower to wchodzi na allegro, forum, ceneo i szuka tego co dobre, ładne i tanie. Kiedyś jechało się do najbliższego rowerowego, ewentualnie do jednego dalej i kupowało to co akurat mieli na stanie w odpowiedniej kwocie. Po komunii, na początku lat 90, wszystkie dzieci w okolicy miały te same rowery tylko w innym kolorze, ewentualnie z lepszym/gorszym osprzętem. Niedawno serwisowałem kilku znajomym zapomniane rowerki z młodości - też wszyscy ta sama marka, ten sam model, ta sama naklejka lokalnego sklepu rowerowego :D
Autor pewnie mieszkał w okolicy sklepu z Giantem, to mu się Gianty rzucały w oczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja spadku popularności nie widzę. Owszem takie marki jak Wheeler wymarły ale Giant ma się dobrze. Tyle że okupuje półkę dla klienta który chce wydać nieco więcej nawet za tanie HT. Także to półka raczej Scotta Treka czy Speca. Króluje Romet, Kross, Unibike, Kands, BTwin i marketoey szajs. Ale to biedne Podkarpacie więc w większych miastach pewnie jest inaczej. U nas droższe marki mają albo Ci którzy faktycznie potrzebują lepszego roweru albo Ci którzy kupują go bo ich stać i taki Spec za 2 tysiaki i więcej to rower do jazdy po bułki do której kto inny szuka roweru za tysiaka o czym była mowa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marka Gt się posypała ponieważ w 1996r. w wypadku zginął jeden z jej założycieli i nikt tego po nim nie potrafił ogarnąć. Na szczęście powoli odradza się na nowo.

Ja tam zawsze byłem jej zapalonym fanem i wierzę że ponownie odniosą ogromny sukces.

 

Trochę histori

W 1991 r. wprowadzono nową ramę o nazwie „Zaskar” – jedna z pierwszych ram wytwarzanych z aluminium, która wytrzymywała rygorystyczne warunki użytkowania w terenie. W 1994 r. firma GT jest oficjalnym sponsorem amerykańskich zespołów rowerowych podczas igrzysk olimpijskich w Atlancie. W ’95 r. biznes rozwijał się jak nigdy wcześniej. Marka GT znajdowała się na szczycie, a w październiku 1995 r. z pomocą banku w Bostonie firma zaistniała na giełdzie papierów wartościowych.

Long i Turner z dnia na dzień zostali milionerami. Życie wydawało się piękne, a Long wykorzystywał je do maksimum. Motocykle zawsze były jego pasją, a jako że posiadał wystarczające środki finansowe, był właścicielem sześciu topowych samochodów i czterech motocykli marki Harley Davidson. Zwłaszcza jeden model zwrócił na siebie uwagę Turnera, była to Honda Valkyrie. Po odebraniu motoru i kilku przejażdżkach, Long postanowił wziąć udział w wyścigach „Norba Big Bear” (1996), jednak ich nigdy nie ukończył. Podczas wjazdu pod górę, na zakręcie nazwanym „Tylna droga,” zderzył się z ciężarówką i zginął na miejscu. Tysiące widzów z zaskoczeniem wysłuchiwało wiadomości odczytywanych przez spikera. Człowiek potęga, który niemalże w pojedynkę stworzył firmę przynoszącą 250-cio milionowe zyski zginął w wieku 46 lat, zostawiając żonę i dwoje synów. Od tego momentu firma GT już nigdy nie była taka sama.

Już następnego dnia rada nadzorcza zwołała spotkanie, na którym poinformowano Turnera o planach sprzedaży firmy w możliwie jak najkrótszym czasie i za jak największe pieniądze.

Zanim nadeszła jesień ’97 r. w firmie nawarstwiły się poważne kłopoty. Pojawiali się ludzie chcący przejąć spółkę, sprzedaż stała w miejscu, dostawy produktów realizowano z opóźnieniem, nastąpiło wiele zwrotów sprzedaży, więc prognozy nie były zbyt optymistyczne. Jednak jeśli chodzi o finanse, firma nadal była w dobrej kondycji. W roku 1998 wypuściła nowy typ zawieszeń do rowerów o nazwie „i-Drive.” Podczas imprezy, na której zaprezentowano nowy model doszło do zamieszania. Ktoś puścił plotkę, że firma Schwinn wykupiła GT za kwotę 175 milionów dolarów. Jak okazało się później, Schwinn nie wykupił GT, gdyż rok wcześniej sami zostali przejęci przez firmę Scott, ta zaś przez firmę inwestycyjną Questor.

Questor nie docenił siły marki GT, dumy pracowników oraz złożoności operacji, a w tym czasie rynek rowerów w Ameryce i Europie rozwijał się bardzo dynamicznie. Mimo desperackich prób zahamowania deficytu, firma dużo straciła. W 2001 r. wiadomo już było, że należy wycofać się z pewnych posunięć, jako że wydatki były zablokowane, a zapłaty podwykonawcom i handlowcom wstrzymane. 27-ego czerwca 2001 roku Questor za pośrednictwem holdingu Schwinn-GT ogłosił bankructwo. Dokładnie pięć lat po śmierci Richarda Longa.

W 2001 r. po zawirowanich, które były następstwem ataków na Word Trade Center, firma GT/Schwinn przestała istnieć. Wszystkim pracownikom wręczono wymówienie, opróżniono wszystkie budynki, a sprzęt sprzedano do Madison (stolica stanu Wisconsin). Historia firmy i ludzi w niej pracujących się posypała…Przez praktycznie cały 2002 rok usiłowano odbudować markę, jednak bezskutecznie. Dopiero pod koniec roku, w połowie listopada, jeden ze starszych członków firmy Pacific Cycles – Bob Ippolito – wcześniej prawa ręka Longa, zauważył potencjał firmy GT i poprosił Hornunga, aby wskazał i zatrzymał trzech kluczowych członków grupy GT, a byli nimi: Mark Peterman, Robert Kahler i Pete Garski. Wykupiono małą działkę w Lake Forest (Kalifornia) i GT powróciło do biznesu. Powiedzmy, gdyż z firmy, która zatrudniała ponad 2500 pracowników na całym świecie, zatrudnienie trzech i rozpoczynanie na nowo trudno nazwać wielkim powrotem do biznesu. Do tej trójki dołączyła kolejna i w 2003 r. przygotowali linię rowerów; mimo iż żaden nie sprzedał się w Ameryce, zauważono w nich potencjał. Postanowiono ulepszyć zawieszenie i zmodernizować linię rowerów „i-Drive,” jednak proces ten okazał się powolny i żmudny. Aż do 2005 roku produkowana nowe, ulepszone modele rowerów zjazdowych. Po roku 2005 nastąpiło odrodzenie marki. Zaczęto pisać w gazetach o współpracy GT z firmą Hyundai, a także o tym, że Brian Lopes i Hans Ray reprezentowali markę podczas zawodów. Firma przygotowała nowy model na pokazy Eurobike 2005. Z bardziej zaawansowanymi rozwiązaniami inżynieryjnymi i nowym wzornictwem odżył koncept roweru „G-Box.” Zaczęła się nowa era. Rynki międzynarodowe zwróciły uwagę na nowości techniczne i designerskie, a sprzedaż zaczęła powoli wzrastać.

W 2006 r. wszystkie modele mające pełną amortyzację zaadoptowały nowy system „i-Drive.” Model DHi poddano całkowitym przeróbkom, komercjalizacji poddano oryginalne wzornictwo GBox-ów. Mimo, że daleko mu było jeszcze do doskonałości, ukazywało to zaangażowanie i determinację małej grupy pasjonatów, którzy bardzo ciężko pracowali, aby niemożliwe stało się możliwym.

Model IT-1 był całkowicie funkcjonalny z centralnie zamontowaną na ramie piastą firmy Shimano Nexus. Rower zdobył uznanie i rozgłos w prasie. Dla laika było to coś zupełnie nowego, natomiast dla firmy GT stanowiło to początek wprowadzania na szerszą skalę wzornictw przerzutek.

 

Rok 2007 można by w GT nazwać rokiem carbonu. Po wielu badaniach i inwestycjach, firma jest w stanie zaoferować produkty z użyciem węgla na szerszym polu, niż do tej pory. Nowe modele rowerów świetnie sprzedają się na rynkach Południowej Afryki, Nowej Zelandii i Norwegii. Po prawie dwóch latach testów zaprezentowano i wprowadzono na rynki nowy model DHi – jak do tej pory najlżejszy rower zjazdowy.

Ja również wierzę w odrodzenie GT, zrobili jeden krok do przodu dając wieczystą gwarancję na ramy ale też jakby jeden do tyłu bo zrezygnowali z 29" na rzecz 27,5.Jeśli chodzi o ramy górskich GT to uważam ,że są fantastyczne a już GT Carbon Marathon Team za najbardziej kultową ramę jaką widziałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako ciekawostkę mogę wspomnieć, że np. Kona w Kanadzie (rodzima marka) prawie nie występuje jako rower górski. Jest mnóstwo szosówek i miejskich "commuterów" (teraz już wiem dlaczego mają tyle modeli w ofercie, nawet "kombi" się znajdzie). Jedyne górskie jakie widziałem były w wypożyczalni. U nas z kolei jest na odwrót, Konę kojarzymy raczej z jazdą w terenie ;) To doskonale pokazuje, jak różne są rynki.

 

Na szlakach terenowych królują marki Norco, Rocky Mountain (obydwie rodzime) oraz Specialized.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ot ciekawostka. Kanada raczej dzika i górzysta na większości obszaru i mieszczuchy idą jak ciepłe bułeczki. Polska płaska z pasemkiem gór na południu i wszelkiej maści górale i pseudo-górale idą jak ciepłe bułeczki. :)

Najwięcej rowerów Kona, oczywiście górskich, zdarza mi się widzieć na warszawskich ulicach podczas dojazdu do pracy, w podwarszawskich lasach czy Beskidach, w które uwielbiam jeździć - ani jednego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...