Skocz do zawartości

[kultura] Uliczna edukacja czy walka z wiatrakami? Czy i w jaki sposób zwracać innym uwagę na drodze


Rekomendowane odpowiedzi

A co wam szkodzi ominąć pieszego, fitneski czy laski na rolkach?

Mnie to nie denerwuje.

Mi tam nie przeszkadza, jak sobie pieszy czy nawet rolkarz skorzysta ze ścieżki. ALE jeśli robi to z głową. Niestety niejednokrotnie zdarzają się sytuacje, kiedy tacy ludzie zachowują się w sposób nieprzewidywalny, co wymusza gwałtowną reakcję - a to już trochę podnosi ciśnienie.

Kultury nie wymagam - jak ktoś che być burakiem, to niech sobie będzie. Różnych mamy ludzi i raczej niezależnie od tego, jakie kryterium podziału sobie przyjmiemy, w każdej grupie znajdziemy buraka.

Ale jakieś minimum odpowiedzialności i bezpiecznego zachowania to powinien być obowiązek u każdego.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

A co wam szkodzi ominąć pieszego, fitneski czy laski na rolkach? Mnie to nie denerwuje.

 

Wiesz jak jedziesz sobie na luźno spokojnie to nie problem.

Jak jedziesz na spacer też spoko.

Ale jak masz coś do załatwienia i się spieszysz to zaczyna się robić męczące.

Jak jedziesz jeszcze z jakimś bagażem albo tylko dzieckiem i musisz te  dodatkowe 25kg przy każdym przyspieszaniu po hamowaniu rozpędzić to przestaje być obojętne.

A niestety jesteśmy zmuszeni jechać z taką wesołą ferajną.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

A co wam szkodzi ominąć pieszego, fitneski czy laski na rolkach?

 

Gdyż w pewnym momencie jest to po prostu niebezpieczne. Bardzo wiele osób pakuje do uszu słuchawki i jest oderwana od dźwiękowej rzeczywistości. Dzisiaj byłem świadkiem takiej scenki. Jadę za innym rowerzystą, na DDR pieszy. Rowerzysta zaczyna dzwonić dość intensywnie. Pieszy nie słyszy. Rowerzysta mija pieszego, a pieszy przerażony i zdezorientowany robi "hyc" w bok. Dobrze, że zrobił to we właściwą stronę... W podobnych sytuacjach piesi jednak potrafią się zachować zupełnie nieobliczalnie. Oddajesz się muzyce, nagle słyszysz dzwonek. Mózg wie, że musi uciec, ale nie jest w stanie zdecydować racjonalne, w którym kierunku i często gęsto jest to kierunek przypadkowy. Zwykle w takich sytuacjach to rowerzysta ratuje sprawę, bo w miarę panuje nad sytuacją.

 

Nie mniej jednak nie zmienia to faktu, że edukowanie "na miejscu" jest bez sensu, bo zwykle z takiej rozmowy (nie rzadko pyskówki) nic konstruktywnego nie wynika.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Ale co z imprezami rowerowymi? Tam na spokojnie w przerwie między jedną a drugą atrakcją organizator mógłby ze sceny przypomnieć, że na pasach pieszy ma pierwszeństwo, że skręt sygnalizujemy ręką, że poruszamy się prawą stroną, itd.

Problematyczna sprawa, bo to nie jest nośny temat na imprezie. Zainteresowanie będzie małe, efekt też niewielki. Musiałby być to temat przewodni, a przynajmniej mocno wpleciony w przebieg imprezy.

Taka edukacja musi mieć charakter ciągły, żeby coś w głowie utknęło. Dobrym przykładem jest forum, dzisiaj jest więcej głosów rozsądku i spokoju, trochę lat wstecz było więcej amatorów pisku hamulców i opon oraz mijania na milimetr. Została przekroczona pewna masa krytyczna i agresywne jednostki są tłumione.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Została przekroczona pewna masa krytyczna i agresywne jednostki są tłumione.

Dokładnie.

To samo dzieje się na drogach.

kozactwo i cwaniactwo przestaje być w modzie a łamanie przepisowy też nie jest już w powodem do dumy .

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Tak odnośnie tematu:

 

http://www.portalprzemyski.pl/wypadek-na-przemyskiej-sciezce-rowerowej/

 

ścieżki nad Sanem pobudowali u nas na jesieni, oczywiście pełno na nich rolkarzy, biegaczy itp. zwłaszcza w weekend przy dobrej pogodzie. skutki jak w linku.

Kiedyś jak tamtędy jechałem dwie mamuśki z wózkami stały na środku ścieżki i ploteczki, a dzieciaki małe biegały dookoła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie.

To samo dzieje się na drogach.

kozactwo i cwaniactwo przestaje być w modzie a łamanie przepisowy też nie jest już w powodem do dumy .

 

Może powodem do dumy nie ale panoszy się wszędzie. Wystarczyło by z newralgicznych miejsc zniknęły patrole policji i mamy ciągłe blokowanie przejazdu na skrzyżowaniach i poruszanie się buspasami w Podgórzu. To nie są pojedyncze przypadki tylko tysiące w ciągu dnia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Może powodem do dumy nie ale panoszy się wszędzie.

A owszem choć coraz mniej i coraz mniej niebezpieczne sa to sytuacje.

 

Wystarczyło by z newralgicznych miejsc zniknęły patrole policji i mamy ciągłe blokowanie przejazdu na skrzyżowaniach

To jest bolączka dość poważna choć i tu widzę kolosalną poprawę

Coraz częściej nawet na ATW jest normalnie. Coraz rzadziej jak mając zielone i korek za nim  zatrzymasz się to ktoś wryje się w to miejsce.

 

 

 

 

i poruszanie się buspasami w Podgórzu. To nie są pojedyncze przypadki tylko tysiące w ciągu dnia.

 

Ale wiesz że tam teraz jest sytuacja dość mocno wyjątkowa

Poziom wkurzenia wygrywa. Pomijam ze przecież tam wolno jak się ma odpowiednią ilość ludzi.

Podejrzewam ze to mocno wpływa na rozluźnienie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbierając wasze odpowiedzi mógłbym już w tym momencie podsumować, że edukacja ad hoc na drodze nie ma sensu. Wydaje się, że nawet spokój i empatia nie pomogą w przypadku działań doraźnych. Jedna strona podświadomie będzie chciała wykazać, że wie lepiej (nawet jeśli obiektywnie tak jest), co implikuje zwykle mniej lub bardziej jawne złośliwości, z kolei dla drugiej strony perspektywa publicznego pouczania nigdy nie będzie komfortowa i zakończy się pójściem w zaparte, w najbzdurniejsze argumenty, nawet mimo świadomości błędu - byle nie pozwolić na publiczne strofowanie. Najlepiej robić swoje i jechać dalej, mimo że w wielu opisywanych sytuacjach trudno stłumić chęć choćby krótkiej docinki lub pogadanki na temat moralności na drodze. :)

 

Kilka osób zareagowało natychmiast, że tak się nie da. Dlaczego? Sytuacja podobna do pójścia w odwiedziny do znajomych. Ktoś będzie wdzięczny za gościnę, uszanuje czyjąś pracę i będzie starał się nie sprawiać kłopotu, a ktoś inny wejdzie z brudnymi butami i roszczeniową postawą, oczekując że należy mu się obsługa jak w ekskluzywnej restauracji. Myślę, że mało kogo już dziś rusza, że pieszy lub rolkarz wejdzie na drogę rowerową i skorzysta z niej na jakimś odcinku, o ile robi to w dobrym stylu, z zachowaniem manier i rozumu. Ciekawe czy dałoby się zaobserwować korelację zachowań takich osób w gościnie u znajomych i w gościnie na drodze rowerowej...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Ciekawe czy dałoby się zaobserwować korelację zachowań takich osób w gościnie u znajomych i w gościnie na drodze rowerowej...

 

Pewnie że by się dało i mogły by wyjść ciekawe badania.

Tak samo jak zaobserwujesz korelację  w np byciu petentem w firmie urzędzie. Takie osoby będą roszczeniowe i aroganckie.

Jak weźmiesz takie osoby i wsadzisz do auta samolotu czy KZ to też będzie się robiło małe bydło.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale wiesz że tam teraz jest sytuacja dość mocno wyjątkowa

Poziom wkurzenia wygrywa. Pomijam ze przecież tam wolno jak się ma odpowiednią ilość ludzi.

Podejrzewam ze to mocno wpływa na rozluźnienie.

 

Wjazd na skrzyżowanie bez możliwości jego opuszczenia to nie jest kwestia "mocno wyjątkowej" sytuacji czy wkurzenia. Sorki albo umiesz się zachować jako kierujący, masz wiedzę co i jak albo jesteś zwyczajnym durniem. Przez takich właśnie jest przynajmniej połowa problemów i rośnie frustracja. Tym bardziej, że sporo przypadków dotyczy wjazdu za sygnalizator z nadawanym już sygnałem czerwonym. I co ciekawe o czym wspomniałem jak przypatrywała się jakiś czas drogówka to było w porządku więc jak się chce i jest bat to się da. 

 

Co do busbasu to min 3 os mogą tylko na Kamieńskiego a ja pisałem o ciągu Powstańców - Nowohucka.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Wjazd na skrzyżowanie bez możliwości jego opuszczenia to nie jest kwestia "mocno wyjątkowej" sytuacji czy wkurzenia.

 

Oczywiście ze to co piszesz jest racją.

Problem się pojawia w miejscu w którym "zwyczajne durnie" blokują skrzyżowanie i jak nie wjedziesz na chama to nie wjedziesz wcale.

Oczywiście nie popieram i uważam ze tam policja powinna mieć rozstawione w każdym newralgicznym miejscu kamerki i równiutko wysyłać laurki.

To by bardzo zmniejszyło korki b cwaniactwo niestety jest kapitalnym generatorem.

 

Co do bus pasa to jakoś nie założyłem że piszesz o tamtym :D

Cóż w innych rejonach bus pasy jednak nie są masowo wykorzystywane przez cwaniaków.

A tam jw. Kamera i laurki. Jest to tania i skuteczna metoda edukacyjna dla opornych.

Zanim dojdzie pierwszy list większość cwaniaków straci uprawnienia i zrobi się na drogach przyjemniej.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...stracą uprawnienia, a będą jeździć dalej, bo skoro i tak pogardę dla przepisów mają we krwi, to co miałoby się zmienić w ich podejściu? Normalny człowiek, który mógłby się zreflektować po takiej sytuacji po prostu do niej nie dopuszcza lub robi to sporadycznie (z niewiedzy?). Panowie zacznijmy od siebie, rowerzystów. Przez lata towarzyszyła nam atmosfera zwalania winy na brak infrastruktury, na kierowców, na pieszych i w ogóle na cały świat. Tymczasem dzisiaj, gdy coraz więcej osób świadomie przesiada się na rower, a kolejne inwestycje zaczynają tworzyć coraz sensowniejszą sieć infrastruktury rowerowej, to okazuje się, że po prostu nie umiemy z niej korzystać ani zachować się w rowerowym tłoku. Może czas prawnie zdefiniować pewne nieformalne, a jednak logiczne zasady poruszania się na drogach rowerowych? A może im więcej formalizmów tym gorzej?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

...stracą uprawnienia, a będą jeździć dalej, bo skoro i tak pogardę dla przepisów mają we krwi, t

 

Dla tego uważam że  jak ktoś straci i będzie dalej jeździł powinno mu się zabierać auto.

Jak nie pomorze do pierdla.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jak nie pomorze do pierdla.

Co masz do pomorza, że chcesz wsadzać? :pirate:

 

 

 

Może czas prawnie zdefiniować pewne nieformalne, a jednak logiczne zasady poruszania się na drogach rowerowych?

Formalnie mamy prawo o ruchu drogowym, to jest solidna podstawa do nauki poruszania się po drogach. Problem w tym, że ludzie nie kwapią się do przestrzegania tych przepisów lub do nauczenia się ich. Pozostaje jeszcze kwestia ogólnej sprawności poruszania się po drogach i kultury, tego nie da się rozwiązać prawem.

Pytanie jakie zachowania chcesz zapisać w formie przepisów? Co mi przychodzi na szybko do głowy, to skręt w lewo na dwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jowejku, tak odkopię i odniosę się bezpośrednio do Twojego pierwszego posta i Twojej sytuacji. Na to jest bardzo proste rozwiązanie: trąbka dla kibiców zamiast dzwonka, taka z puszką pod ciśnieniem. Nie tylko by usłyszała ale i zapamiętała. I tak samo zapamiętują babcie człapiące ścieżkami rowerowymi i mamusie z wózeczkami. Nie musisz się wdawać w pyskówki, jedziesz dalej a druga strona niech sama powoli sobie dojdzie do właściwych wniosków.

 

To jest ogólnie bezpieczniejsze rozwiązanie, przede wszystkim na drodze. A że zgodnie z kodeksem ma być "nieprzeraźliwy"? Kierowcy ciężarówek się nie boją i tego się trzymaj, gdyby ktoś chciał ciągnąć dalej prawnie. Dzwonka nawet w osobówce nie słychać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W lesie nie musisz używać :) .

 

Jak chcesz profeskę, to spray w kawałek pianki z peszla i wsadzasz w dodatkowy koszyczek na bidon na kierownicy. Jednak ja też wolę wszystko na stałe. Wydatek jest bardzo budżetowy bo wychodzi ze 20zł z przesyłką z allegro, a jak już zużyjesz to dowolny duży gaz do zapalniczek (tak, tam nie ma ani "sprężonego powietrza" ani "dwutlenku węgla" tylko propan-butan, wszędzie jest, w odmuchiwaczach do komputerów, w dezodorach, i tu też).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę że zrobiła się intensywna dyskusja, fajnie że każdy ma swoje poglądy i opinie, wiadomo ja też mam, ale niestety mimo przytaczania różnych bardziej lub mniej mądrych historyjek i podawania pomysłów co tu zrobić przeciwko spacerowiczom ze ścieżek rowerowych musicie przyjąć do wiadomości że ludzie niejeżdżący NIGDY nie nauczą się tego że ścieżka rowerowa jest tylko dla rowerów. Gdyby nagle te wszystkie mamy-plotkary z wózkami, stare baby i elo ziomki w ortalionach razem ze swoimi wycieraczkami w prześwitujących leginsach nagle wpadli pod pendolino to stawiam wielką flachę że zaraz znajdą się ich godni następcy. Tak po prostu jest i już i my jako użytkownicy tych ścieżek nie mamy innego wyjścia jak się z tym pogodzić. Mój dzwonek ma jakieś 4 miesiące (z czego realnie sezon spacerowy zaczął się gdzieś ze 2 miesiące temu) a sprężyna jest tak wygięta od dzwonienia na tych baranów że najwyższy czas go już wymienić, niestety nie zawsze sam dzwonek to wystarczający sygnał ostrzegawczy... Jeśli widzę jakąś pokrakę na drodze a wokół jest w miarę pusto to po prostu omijam bo mam miejsce, jeżeli jest tłoczno używam dzwonka, jeżeli nadal brak reakcji używam słów "powszechnie uznawanych za wulgarne" i z reguły to działa. A jak nie podziała to trudno, nie ma się co na drodze denerwować i spinać a tu na forum nakręcać nawzajem bo to jest właśnie 100% walka z wiatrakami. Sorry ale nie po to gnijąc w robocie 6-7 dni w tygodniu jestem myślami na rowerze żeby tak łatwo dać sobie zepsuć dobry humor kiedy już wreszcie wyjdę pojeździć. W ciepłe weekendy czy bardziej "tłoczne" dni po prostu omijam ścieżki rowerowe, tak jak omijam w tygodniu dla własnej wygody ruchliwe ulice chociaż przecież mam takie samo prawo poruszać się po nich jak kierowcy samochodów. 

 

Pchać się w zaludnione ścieżki w weekendy czy święta wiedząc że będziemy musieli się nagimnastykować między spacerowiczami to trochę jak nalać benzyny do diesla i dziwić się że nie jedzie. Niestety. 

 

pzdr.

 

edit:

Aha, jeszcze jedna sprawa, jak widzę jakiegoś dziada co stoi na środku ścieżki i kontempluje nad losem ludzkości to jest to tak jakby trochę martwa natura, w 99% przypadków jak przejadę obok on po 3 minutach się zorientuje że ktoś go minął i "ło matko bosko co się stanęło?!". Jest bo jest, wyrósł tak jak korzeń w lesie, zaleca się ominąć. Ale jak widzę rodzinkę na rowerach z dzieciakiem który jest tak naprawdę nieobliczalny to automatycznie zwalniam. Małe dzieci nie myślą i mogą nagle mieć ochotę wyjechać na środek lub drugą stronę ścieżki nie patrząc czy są akurat wyprzedzane przez rozpędzony rower. To jest chyba bardziej niebezpieczna sytuacja mimo tego że teoretycznie wszystko jest cacy bo dzieciak jedzie po ścieżce rowerowej rowerem a nie trzyma za rękę mamę która zagadała się z koleżanką. 

 

Post napisany może dość bezpośrednim słowem ale mam wrażenie że wielu rowerzystów ocenia te sytuacje podobnie jak ja. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jowejku, tak odkopię i odniosę się bezpośrednio do Twojego pierwszego posta i Twojej sytuacji. Na to jest bardzo proste rozwiązanie: trąbka dla kibiców zamiast dzwonka, taka z puszką pod ciśnieniem. Nie tylko by usłyszała ale i zapamiętała. I tak samo zapamiętują babcie człapiące ścieżkami rowerowymi i mamusie z wózeczkami. Nie musisz się wdawać w pyskówki, jedziesz dalej a druga strona niech sama powoli sobie dojdzie do właściwych wniosków.

 

Z moich doświadczeń wynika, że trąbka się nie sprawdza. Tak jest głośna, ale większość nie ma pojęcia co to za dźwięk i jak zareagować. Część ignoruje ten dźwięk (pewnie myśląc, że z jezdni), inni zaczynają panikować lub stają jak wryci i rozglądają się co się dzieje.

Dzwonek jednak jest dużo lepiej rozpoznawalny i reakcje są bardziej przewidywalne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Z moich doświadczeń wynika, że trąbka się nie sprawdza.

 

Bo trąbka się sprawdza jak jedziesz ulicą.

Najlepsza by była trąbka o dźwięku klaksonu

 

Choć to nie gwarantuje powodzenia.

Wczoraj jadąc autem miałem ciekawą sytuację.

 

Gość daleko przede mną wchodzi na przejście z przeciwka wchodzi kobieta.

Ja jechałem dość szybko ale byłem daleko.

 

Gość dochodzi do połowy pasa i staje jak wryty.

I stoi stoi  mrugam nic pokazuje ręką żeby szedł nic...  no jak kot w nocy normalnie.

 

Kobieta przeszła spokojnie nie zwracając na mnie uwagi

Zastanawiałem się czy go klaksonem z letargu nie obudzić ale na przejściu był wiec dochamowałem. 

Pytanie czy jakbym nie zatrąbił nie wywołałbym reakcji paranoicznej...  Wpadłby pod walec albo co....

 

Młody wysportowany nie wyglądał ani pijanego ani naćpanego.

Wszystko trwało z 15s...

 

Najwyraźniej widząc kobietę wchodzącą na przejście wlazł bez patrzenia potem rzucił okiem czy go coś nie zabije i się zawiesił...

nie umiał ocenić sytuacji i nie wiedział czy i gdzie się ewakuować a szybko jadące auto wywołało popłoch objawiający sie skamienieniem.

Już jak stanąłem dobre 2-3s zajęło mu ruszenie tyłka sprzed maski.

 

To niech będzie przestroga dla nauczycieli ;)

Człowiek jest zwierzęciem nieprzewidywalnym i w sytuacji zaskoczenia robi kompletnie irracjonalne rzeczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na początku byłem nerwowy i agresywny na pieszych na DDR-ach. Po pewnym czasie się uspokoiłem, po prostu nie zwracałem uwagi, zwalniałem i bezpiecznie omijałem trawą.

 

Niestety ostatnio znowu mam powoli dosyć, ale za każdym razem zwalniam, omijam pielgrzymkę trawą i spokojnie informuje gdzie znajduje się chodnik dla pieszych.

 

Niestety  kilka kilometrów DDR-u są dla mnie nie nieuniknione, bo jakoś do Puszczy muszę dojechać. Wczoraj na odcinku jedynie 1,5 km DDR oddzielonego trawnikiem od szerokiego chodnika spotkałem:

 

  • Małżeństwo z dzieckiem idące całą szerokością;
  • Dwóch Panów idących obok siebie;
  • i najlepsze - dwie Panie z wózkiem z dzieckiem - poruszały się akurat lewą stroną DDR-a (pod prąd), ale w momencie, gdy się do nich zbliżyłem od tyłu postanowiły skręcić w prawo wprost pod moje koła przy prędkości ok 30km/h. Sam jestem z siebie dumny, że nie rzuciłem mięsem tylko po ostrym hamowaniu i ucieczce na trawnik grzecznie powiedziałem, gdzie jest chodnik dla pieszych.

P.S. Najlepszym przeganiaczem pieszych jest głośna tylna piasta (DT Swiss - ratchet). Jak zbliżam się do zawalidrogi to przestaję pedałować i najczęściej delikwenci odwracają się i ustępują.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...