Skocz do zawartości

[socjologia] Jazda z numerem z maratonu


Rekomendowane odpowiedzi

Chciałem Koleżanki i Kolegów zapytać, czy Waszym zdaniem jazda na co dzień z numerem startowym nie zdjętym z roweru po maratonie to obciach czy może raczej promowanie zdrowego stylu życia, kultury rowerowej przez duże K itd, itp.

 

pzdr

Fawlty

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żadna tam ankieta. Liczę jednak na pogłębione wypowiedzi, pozwalające sformułować w przyszłości pogłębiony rys rowerzysty drugiej dekady XXI wieku w kontekście szeroko pojętych uwarunkowań społecznych, wyzwań cywilizacyjnych i kulturowych, wzorców konsumpcyjnych i wymagań Komisji Europejskiej w zakresie emisji CO2. Uprzedzając pytania, niestety nie jestem od rana na wesołej bańce :)

 

pzdr

Fawlty

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lenistwo.

 

To zapytam tych od obciachu. Co myślicie widząc kogoś z numerem jadącego przez miasto?

Czy jest to automatycznie obciach, czy jednak jest chwila refleksji "może jedzie na zawody/z zawodów"?

 

Bywają imprezy kilkudniowe, które są mało znane. Nie ma sensu zdejmować numeru, żeby zaraz znowu zakładać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lenistwo.

 

To zapytam tych od obciachu. Co myślicie widząc kogoś z numerem jadącego przez miasto?

Czy jest to automatycznie obciach, czy jednak jest chwila refleksji "może jedzie na zawody/z zawodów"?

 

Bywają imprezy kilkudniowe, które są mało znane. Nie ma sensu zdejmować numeru, żeby zaraz znowu zakładać.

Ale tu nie chodzi o tego typu dywagacje.

Pytanie zakładającego temat jest jasne w swoim przekazie: 

 

jazda na co dzień z numerem startowym nie zdjętym z roweru po maratonie

Dlatego ja stwierdziłem, że to siara i obciach.

Poza tym, każdy chyba może mieć swoje zdanie, prawda? Nie chodzi tu chyba o przeforsowaniu swojego, a raczej o podzielenie się nim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi się podobało jak kilkuletni bajtel jeździł z takim numerem w okolicy. Pewnie miał numerek z jakiś rodzinnych zawodów :)

Także zależy u kogo ten numer zobaczymy. Jeśli ktoś dorosły jeździ z takim numerem pół roku, to trochę głupio wygląda.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam porównanie z "zawodów biegających". Ci, którzy mieli niezłe wyniki i nie mieli do siebie pretensji za osiągnięty czas, raczej skrzętnie ściągali numery startowe po zakończeniu biegu, ci, którym nie bardzo wyszło, poprawiali swoje ego nosząc plakietki czy numery przez dłuższy czas. Ale jak ktoś lubi się afiszować.......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Dlatego ja stwierdziłem, że to siara i obciach. Poza tym, każdy chyba może mieć swoje zdanie, prawda? Nie chodzi tu chyba o przeforsowaniu swojego, a raczej o podzielenie się nim.

Jak dla mnie dziwne jest, że ktokolwiek się przejmuje i ocenia kto co ma na rowerze i kiedy.

 

Czemu dywaguję? Bo dla kogo to jest siara? Dla tego z numerem, czy dla oceniających?

Jeżeli dla oceniających, to nie mają pojęcia skąd numer, czy faktycznie ktoś się próbuje lansować, czy po prostu za chwilę ma kolejny start z serii. Przy mniejszych imprezach nierozpoznawalnych przez większość, tym bardziej nie wiesz czy ten numer wisi kolejny miesiąc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 jazda na co dzień z numerem startowym nie zdjętym z roweru po maratonie

 

 

Wiem że po prostu pytasz co ludzie o tym myślą, ale naprawdę, nawet nie przyszło mi do głowy że ktokolwiek mógłby coś takiego zrobić.... Ja wiem że rower z numerem na kierownicy wygląda 10x lepiej ale jazda z nim poza startami to po prostu obciach. *

 

*oczywiście poza sytuacją kiedy masz maraton blisko miejsca zamieszkania i jedziesz sobie na start rowerem a nie autem, wtedy wiadomo że założysz i zdejmiesz numer w domu a sam widok roweru z numerem nikogo w danym dniu nie dziwi. 

 

pzdr!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzę i nie wierzę... Moim zdaniem żaden obciach, tylko czepianie się na siłę. Co to zmienia że ktoś ma numer startowy przypięty? Niektórzy są szczęśliwi że w ogóle znaleźli czas na taki start, a o usunięciu numeru startowego już nie myślą, czemu wcale się nie dziwię. Jazda z imieniem i nazwiskiem przyklejonym na ramie to też obciach? Widzę że zatraca się sens kolarstwa, całej pasji, ważniejsze jest jak się wygląda i za ile ma się sprzęt. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żadne czepianie się, po prostu podajemy swoje opinie. Oczywiście można być szczęśliwym ze startu, ale czy jazda z przypiętym numerem to szczęście przedłuża?

Wiele, wiele lat wstecz, gdy byłem jeszcze piękny i młody, po zakończeniu wyścigu numery (i kaski) były zdejmowane niemal natychmiast. I zakładane TYLKO do startów.

Niech każdy jeździ jak chce, ale moim zdaniem to OBCIACH.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę że zatraca się sens kolarstwa, całej pasji, ważniejsze jest jak się wygląda i za ile ma się sprzęt. 

Niestety, chyba jest w tym trochę racji. A w temacie: osobiście nigdy nie startowałem, nie startuję i startować nie będę, ale czasem widuję rowerzystów z numerami z dala od jakichkolwiek zawodów i dotychczas nawet nie oceniałem, czy to dobre, czy złe. Czasem tylko zastanowiłem się, czy ten ktoś rzeczywiście gdzieś startował, czy też ten numer tak sobie dla jaj przyczepił? Dla mnie to ani chwała, ani siara, tylko wątpliwej jakości ozdóbka jak np. napis "turbo" na starym maluchu. Co innego np. niebieska koszulka z napisem "1008".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...