Skocz do zawartości

[shimano steps] doping technologiczny dla amatorów


krism4a1

Rekomendowane odpowiedzi

Ciekawe czy będzie się dało zrobić taki combos z Di2. Wtedy świat e-rowerów wszedłby na zupełnie nowy poziom :D Silniczek, półautomatyczna sekwencyjna skrzynia biegów - jeszcze dodatkowo sterowanie światłami i wszelkimi opcjami podróży takimi jak GPS czy GeoTracking i rower przestaje być rowerem :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze nie jest takie złe, bo przynajmniej widać że rower jest w to wyposażony - na amatorskich zawodach wykorzystanie tego odpada. Za to realia maratonów MTB trochę się zmienią z chwilą, gdy silniki zintegrowane z suportem (te z rury podsiodłowej) staną się tanie i łatwo dostępne  :teehee:

Edytowane przez bts
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • Mod Team

Jedno co wiem o dopingu shimano z ebików, ze shimano steps sie nie psuje, póki co. Żaden z tym osprzętem nie wrócił na gwarancje z racji zdechniętej elektroniki lub silnika, co w boschu jest nagminne.

 

A czy taki doping ... każdy kto próbował się pełnym zawiasem o skoku pow 140mm wdrapać na pagórek, by sobie zeń zjechać, doceni doładowanie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie. Bateria ma ograniczoną pojemność. Im cięższy woźnica, tym szybciej e-konie padną ;) 

 

Rok temu spotkałem dwie kobietki na 160mm e-bikeach w Górach Sowich. Zdziwiło mnie, że tak sprawnie jadą do góry na fullach o dużym skoku. W dół już tak sprawnie im nie szło :P

Na majówce byłem na Łysej Horze na kilkanaście rowerów kręcących się po szczycie 3 miały wspomaganie...

 

Zatem:

- zupełny leszcz i tak utknie na trudnym szlaku w górę lub - tym bardziej - w dół, więc zupełny leszcz zostanie na szutrówkach i łatwych szlakach,

- na całodzienną wyrypę dla ciężkiego mężczyzny taki rower nie wystarczy,

- obawiam się, że przyjemność jazdy w dół cięższym sprzętem jest wyraźnie mniejsza,

- fajna opcja dla mniej zaciętej sportowo kobiety - siła wspomagania potrzebna dla lekkiej osoby nie jest tak duża; chciałbym żeby moja kobieta kiedyś potowarzyszyła mi na mocnym tripie na czymś takim (owszem, w dół wciąż musiałbym na nią czekać),

- fajna opcja na dojazdy do pracy.

 

Osobiście jestem za rozwojem tego sprzętu. Byle za dużo osobników o mentalności quado-prostaka na to nie wsiadło. To się raczej nie stanie. Sam się przesiądę, jak zdrowie nie pozwoli jeździć o własnych siłach ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W temacie elektryki jest jednak obawa raczej o sytuacje, że ktoś na finiszu naciska ukryty przycisk, urywa 1-2 sekundy, dzięki czemu ja spadam z podium, a on na nie wchodzi. Ale to zupełnie inna technologia...

W amatorce? Po co to komu? Dla mnie frajdą jest to, że to ja w pełni kontroluję i napędzam maszynę i nie mam za plecami skrytopopychaczowspomagacza.

Zastosowanie transportowe można wybaczyć.

 

Podstawowy problem w rowerze elektrycznym to wciąż mała gęstość mocy w ogniwach, co będzie skutecznie blokować możliwość lansu na szlaku.

Edytowane przez mklos1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie bardzo mocno się mylicie w ocenie przyszłości sprzętu typu e-bike. I to w kontekście amatorskim. Postęp jest na tyle ogromny i takie same są oczekiwania, że w perspektywie kilku lat klasyczny rower na ten przykład enduro może być w mniejszości. Mowa oczywiście o segmencie nowo kupowanych. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że na motorze enduro jesteś na nie legalu w lesie. Już pomijam, że trzeba dysponować sporą siłą i kondycją by na poważnie uprawiać ten sport. A tak na serio głównym powodem jest oszczędność czasu na podjazdach ergo wydłużenie w km wypadu w teren. O kondycję rozchodzi się mniej bo dłuższy wypad na czymś takim również męczy. Tak sobie ostatnio dyskutowałem na ten temat i jest zadziwiająco sporo na te wynalazki chętnych. To co ich wstrzymuje od zakupu to wciąż jeszcze słaba oferta a głownie wyczekują na rozwój technologii. Czyli zejście z wagi, wydłużenie pracy tego wynalazku a na końcu moc. Nikt przecież nie chce bez sensu wtopić kasę w coś co jeszcze do końca nie jest dopracowane. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak informacyjnie zamieszczam link do filmu, na którym jest porównanie czasów pokonania trasy na rowerze e-bike i na topowym lekkim hardtail'u

Jak komuś się nie chce oglądać to tylko dodam, że 4 kg różnicy w masie spowodowały, że e-bike dwukrotnie uzyskał gorsze czasy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@beskid, Jeżeli komuś zaczyna brakować mocy i emocji, wydaje mi się, że się pomylił i powinien zająć się sportem motorowym. Nie ma wątpliwości, że technologia e-bike'ów w sporcie amatorskim, będzie się rozwijać, bo ludzie właśnie chcą boosta... Dla mnie jest to niepojęte, podobnie jak doping chemiczny w sporcie amatorskim. Rozumiem, że ludzie "koksują" dla wielkiej kasy, ale koksować dla marchewki...
Według mnie nie należy się spodziewać szału, jeżeli chodzi o elektrykę, bo tak jak napisałem wcześniej problemem jest ogniwo. To dotyczy wszystkich dziedzin pojazdów napędzanych elektrycznie. Rozwijane są baterie, które ładują się szybko, ale rewolucji jeżeli chodzi o gęstość mocy na razie nie ma.... Stacje ładujące na szlaku w parku narodowym? Wiaderko jest wciąż małe i stosunkowo ciężkie, nie jest istotne jak szybko można je napełnić i opróżnić.


@@EricDraven, Nie wydaje mi się, żeby to był miarodajny test, po którym można by stwierdzić że doping elektryczny uzyskuje gorsze czy lepsze wyniki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie @mklos1 nie musisz przekonywać. Dla mnie tego typu wynalazki to parszywa zaraza, której niestety nie ma i nie będzie się dało pozbyć. Ludzi też nie zmienisz. Co czytasz w zaletach?? A no, że obrócisz Twistera nie 5x tylko 10x a wypad nie zamknie się liczbą 50km i Tobą zdychającym tylko zrobi się 100km. Stacji ładujących w parkach nie będzie bo nas z nich wypieprzą i na tym się skończy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Nie ma wątpliwości, że technologia e-bike'ów w sporcie amatorskim, będzie się rozwijać, bo ludzie właśnie chcą boosta...
 

 

Coś Ci się chyba pomyliło. To nie jest zabawka dla sportowca. Sportowiec musi i chce jechać o własnych siłach (nie mówię o ukrytych silniczkach zawodników-oszustów, bo nie o tym temat).

 

To jest wynalazek dla turystów-amatorów, którzy o własnych siłach nie dają rady porządnie pojeździć. Druga grupa potencjalnie zainteresowanych to bikerzy nastawieni na zjazd, którzy męczą się na podjazdach i chętnie skrócą sobie męki, uniezależnią się od wyciągów itd. Pytanie czy Ci bardziej ambitni zaakceptują dodatkową masę sprzętu na zjeździe. Trudno mi nawet zgadywać, bo to nie moja bajka.

 

Dla mnie tego typu wynalazki to parszywa zaraza, której niestety nie ma i nie będzie się dało pozbyć. 

 

Parszywa zaraza, bo? Pojawienie się na rynku motorowerów elektrycznych coś Ci odbiera?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem tej nagonki na ebajki, Przecież Wy nie musicie ich używać, a jeśli ktoś chce, to niech używa. Skoro ebajk nie wchodzi do rywalizacji bezpośrednio ze zwykłym rowerem, to nie widzę problemu. 

Edytowane przez no1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@marcinusz, Ja wychodzę z założenia, że rower to pojazd napędzany w 100% siłą ludzkich mięśni (zawsze). Mam tylko nadzieję, że użytkownicy tychże systemów nie będą się chwalić o sprawnym zdobywaniu szczytów rowerem, bez dodania, że był to "rower" elektryczny.

Zastosowań można znaleźć dużo. Tylko jak już po raz trzeci powtórzę. Daleko jeszcze do tego by trąbić sukces elektryków czy bić w dzwony na zarazę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeśli się będą chwalić, to co? Pogorszy Ci się w życiu przez to? Bo mi ani trochę.

 

Kto wjedzie na elektryku i zmęczy się mimo wspomagania, tym bardziej będzie z uznaniem patrzył na tych, którzy łupią bez wspomagania. Ci co będą się chwalić, zostaną królami obciachu. Przynajmniej w oczach nas - kolarzy ery przedelektrycznej.

 

Moim zdaniem nie każdy musi mieć zacięcie sportowe i robić formę, aby móc jeździć po górach. Mimo, że otwiera się możliwość łatwiejszego zdobywania gór na kołach w moim świecie nic się nie zmienia. Ja wciąż chcę to robić o własnych siłach i opcja skorzystania z wspomagania w ogóle mnie nie kręci. Sądzę, że takich jak ja jest bardzo wielu i to są ci, którzy najbardziej w kolarstwo wsiąkli i najwięcej w tych górach siedzą i to nie dla poklasku gawiedzi czy twarzoksiążkowych lajków.

 

Jest jakieś ryzyko, że pojawi się na szlakach iluś pacanów, którzy zaczną robić głupoty w górach, ale nie oszukujmy się: pacany i tak są wśród nas (wszyscy chcemy wierzyć, że bardzo mało). Zamykanie szlaków dla kolarzy grozi nam i tak. Szybko ktoś wpadnie na pomysł, że skoro powstają dla kolarzy bikeparki, Enduro Trails czy inne Suliwoods to miejsce rowerów MTB jest właśnie tam a nie na szlakach pieszych. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo mnie bikeparki czy inne ścieżki bawią tylko raz czy dwa razy do roku jako odmiana od swobodnej jazdy po szlakach pieszych.

 

Nie demonizujmy motorowerów elektrycznych (celowo nie piszę o nich e-rowery itp).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od kiedy a było to baardzo dawno weszło MTB do Polski jednak trzeba było robić formę i zdobywać umiejętności by jeżdzić po górach. Co się nagle zmieniło, że ma być inaczej?? Na dzisiaj góry są względnie sterylne od tych co ani kondycji ani umiejętności. Z czasem to się zmieni co logiczne. Nie są i nie będą problemem Ci co mają staż jazdy bo umieją się zachować. To samo jest w endurokrosie gdzie nie są problemem doświadczeni motocykliści tylko miejscowa hołota łebków co nijak nie potrafi się zachować. 

 

A teraz istotna techniczna sprawa. Tego typu wynalazki są ciche więc co logiczne będzie problem na podjazdach. Na dziś albo się część trasy robi z buta albo wlecze na tyle wolno, że łatwo puścić tego z góry. Czym jest prędkość na podjazdach przekonałem się swego czasu jak mijałem się z motocyklami trialowymi w Gorcach. Raz śmierć w oczach bo wiatr skutecznie zagłuszył dzwięk motoru. Tu będzie cisza i dojdzie problem z omijaniem pieszych. I znowu doświadczeni znajdą patent by się zachować a reszta będzie się popisywać. 

 

A ze szlaków od tak nikt nas nie wyrzuci. Musi być powód i nie są niem żadne bike parki, zresztą funkcjonujące głównie w weekendy czy jakieś inne specjalnie przygotowane trasy. Problemem staną się Parki i rezerwaty mające swoje wew regulaminy. Trochę tego jest. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@marcinusz, Z pewnością nie będę miał problemu z czymś takim. Jednak będę uważał to za brak kultury i obciach, podobnie jak uważam korzystanie z telefonu komórkowego w towarzystwie.

Taki system niesie ze sobą ryzyko otwarcia gór dla szerszej ilości "pacanów" niż obecnie. Na dziś koszt systemu jest barierą dla sporej części januszków, nie mniej jednak to będzie się zmieniać i podzielam obawy @beskid.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Beskid, moim zdaniem póki co, to wiele taka grupa sprzętowa dla nas nie zmieni. Ludzie z zerowym doświadczeniem w górach odważą się tylko na jazdę po w miarę gładkiej, ale stromej górskiej drodze np. na Szyndzielnię. W ogóle wjechanie tam dla takich rowerzystów będzie graniczyło ze zdobyciem Everestu (ich prywatnego ma się rozumieć), po czym zasiądą na ławie przed schroniskiem, zamówią kawę i ciacho, i będą zadowoleni z osiągnięcia celu wyprawy - i bardzo dobrze! Ani Ciebie, ani mnie już tam dawno nie będzie, bo dla nas to dopiero początek zabawy, a być może wcale tam nie pojedziemy, żeby uniknąć tłumów. Na "elektryku" żaden początkujący nie pojedzie w trudniejszy teren bo i tak będzie prowadził rower, nie odważy się zjechać po kamieniach, więc problem szybko zjeżdżających niedoświadczonych rowerzystów istnieje TYLKO na łatwych trasach, jak ten przykładowy zjazd z Szyndzielni czerwonym. Gorzej, jak się już trochę nauczą jeździć, ale będzie ich niewielki odsetek.

Bardziej bym się obawiał rozpowszechnienia zaawansowanego, na razie horrendalnie drogiego sprzętu do wspomagania, którego absolutnie nie widać na zewnątrz, nie masz wtedy 100% pewności, czy kolega/rywal na wyścigu nie ma w rurze ukrytego silnika. Skoro w tej chwili niektórych z moich rywali-amatorów stać na elektrycznego XTR-a w cenie chyba wyższej, niż ta, za którą ja kupiłem cały rower, to kto wie co zrobią za dwa-trzy lata? Najwyżej przestanę wtedy bawić się w ściganie, kupię sobie fulla-ścieżkowca 130/130 i będę sobie kręcił po górach tylko dla frajdy. A silnik założę do roweru żony :)

Edytowane przez Kolmark
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś w pradawnych czasach można było sobie legalnie jeździć po polskich Tatrach rowerem. Wystarczyło parę dzwonów z pieszymi jak mtb się upowszechniło i skutkowało to prawie totalnym banem na polskie szlaki tatrzańskie. Również poza sezonem jak ludzi nie ma. Identycznie będzie z meleksami, których dosiądą mocarni janusze. Do pierwszego spektakularnego dzwona będzie istniała wolność jeżdżenia po ścieżkach w parkach i lasach. A jak jeszcze np. dziecko janusz potrąci melexem to zrobią z tego przestępstwo jak na Słowacji wjazd do lasu autem.

 

@kolmark

A ktoś w ogóle bada amatorów na obecność dopingu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...