Skocz do zawartości

[prawo] Tunel pod martwą wisłą - zakaz wjazdu dla rowerów


Rekomendowane odpowiedzi

 

 

Stracone 15-20 minut powiadasz... Coś jest nie tak, skoro takie czasy zaczynają ważyć...

@@mklos1, jedyne co jest nie tak to twoje patrzenie na transport

W transporcie wydaje się ciężkie miliony żeby skrócić czas podróży o 3min.

15 minut to jest kolosalny skrót warty olbrzymich pieniędzy.

 

Tak naprawdę w projektach komunikacyjnych liczy się każdą minutę.

15 min to nieraz kwestia wyboru auto rower.

15 minut to 10 GODZIN miesięcznie oszczędności czasu jednego użytkownika. to 120 GODZIN rocznie...  A to 5 dni....

Nadal uważasz że mało?  

 

Zakładając że zarabiasz marne 20zł za godzinę to 2400...  Czyli tych 100 rowerzystów w roku to 240000 zakładając że inwestycja jest na 30 lat...

To te 15min  kosztuje 7,2mln...  ;)

 

A tak zupełnie hipotetycznie jaby zamiast 100 osób pojechało dzięki skrótowi 300 osób rowerem...

I jakby dzięki emu wszyscy jadący (powiedzmy 4000 aut) stali w korku krócej codziennie tylko o 2 min krócej....

To tak na oko było by jakieś 40 mln oszczędności ;) 

 

Oczywiście ja to bardzo uprościłem ale o takich kwotach w kwestii opłacalności bądź nie inwestycji takich mówimy i mniej więcej tak się to liczy.

Zasadniczo inwestycja drogowa ma ograniczać koszty pośrednie i bezpośrednie transportu. Przez to przyspiesza rozwój gospodarczy.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@KrisK, Wszystkie oszczędności mają sens, ale jedynie gdy mówimy o transporcie samochodowym (a szczególnie transportu ciężkiego)... Dodatkowo:

1) Czasu oszczędzonego na skrócie nie da się połączyć w jedność, więc jest to jedynie argument "logiczny" a nie praktyczny.

2) Fakt posiadania skrótu w drodze do pracy, nie oznacza z automatu, że X-set osób przesiądzie się z samochodu na rower. Zatem nie można poczynić tak prostego przełożenia, którym się posłużyłeś. Warszawa posiada według mnie niezłą infrastrukturę, mimo to udział transportu rowerowego jest wciąż marginalny. Odnoszę, że większe znaczenie w wahaniu się liczby rowerzystów ma moda niż jakość dojazdu. Dodatkowo wiele osób dojeżdża sezonowo i tylko przy dobrej pogodzie.

3) Jeżeli zarabiasz marne 20 PLN/h, to zawsze można wstać 30 minut wcześniej i być 15 minut przed czasem i być do przodu, niż wstawać normalnie i być 15 minut po czasie i być stratnym... Słaby argument.

 

Nie uważam, żebym patrzył na transport inaczej niż przeciętny rowerzysta. Nie wiem, może to specyfika Warszawy, ale nie znam nikogo, kto byłby zmuszony do dojazdu do pracy rowerem. 99,9% osób wybiera transport w następującej kolejności:

0) Samochód służbowy.

2) Komunikacja miejska.

3) Samochód własny.

4) Rower.

Rower jest zwykle wybierany nie z powodów ekonomicznych, tylko ze względów sportowo/zdrowotnych/popkulturowych. Dla większości "korpo" jednak dużo większym problemem jest brak szatni i pryszniców, bo paniczny strach przed smrodem potu powoduje odrzucenie rowerowej opcji.

A i nie bez powodu oznaczyłem samochód służbowy jako opcję "zerową", gdy w takim przypadku nie ma mowy o pozostałych. Ja nie znam osoby, która posiadając pojazd służbowy i darmową benzynę dojeżdża do pracy rowerem (no! Jedna osoba, sporadycznie...).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stracone 15-20 minut powiadasz... Coś jest nie tak, skoro takie czasy zaczynają ważyć...

Chciałbyś tyle dodatkowo moknąć? ;)

Dla niektórych tyle czasu to nic dla innych to kawał czasu, który można spożytkować lepiej niż na transporcie. Jeżdżąc komunikacyjnie raczej minimalizuje się energię i czas. Jedno i drugie jest skończone i jak jest

Mimo całego zamiłowania do rowerów, w mieście jest dla mnie narzędziem do przemieszczania się jeżeli mam do wyboru skrót, to z niego korzystam. Na szczęście jest to na tyle fajny sprzęt, że mogę minimalizować czas lub dystans lub energię, a jak mam ochotę to pojechać naokoło.

 

 

 

Czy uzasadnione jest finansowo tworzenie drogiego udogodnienia dla powiedzmy tych 100 stałych użytkowników?

To jest stan dzisiejszy, do tego licznik na Sucharskiego działa od grudnia, więc nie ma jeszcze pełnych danych. Tereny Portu Północnego rozwijają się, przez ostatnie lata powstał nowy port masowy, terminal gazowy lub paliwowy, terminal kontenerowy się rozbudowuje, powstało centrum logistyczne. Miejsca jeszcze jest sporo na dalsze inwestycje okołoportowe, więc i potencjalny ruch rowerowy może rosnąć.

Z turystyki to wiadomo Westerplatte, Twierdza Wisłoujście, dalej na wschód stare umocnienia (okolice I WŚ i późniejsze).

 

Najruchliwsze miejsce to molo, tam w sezonie potrafi być ponad 8000 zliczeń. Kierunek przez Martwą Wisłę ma potencjał na okolice 2000, gdyby był swobodny przejazd. Autobus na pewno nie da rady, fajny byłby miniprom (jak jeszcze dodaliby taki między Górkami Zachodnimi,  a Sobieszewem, to w ogóle wypas trasa w stronę Mierzei).

 

 

Wszystkie oszczędności mają sens, ale jedynie gdy mówimy o transporcie samochodowym

Dlaczego? Czy jak idziesz pieszo to nie skorzystasz z wydeptanej ścieżki tylko drałujesz naokoło łąki?

Na rowerze nie skorzysta się z możliwości przejazdu między osiedlami zamiast pchać się zatłoczonymi drogami?

 

 

 

0) Samochód służbowy.

2) Komunikacja miejska.

3) Samochód własny.

4) Rower.

Większość raczej wybierze własny samochód niż komunikację zbiorową, bo tak jest wygodniej.

Zapomniałeś jeszcze o pieszych, nie każdy ma na tyle daleko, żeby musieć korzystać z innych środków transportu.

 

Osobiście z powodu braku prawka (jak na razie nie czuję potrzeby jego posiadania) przedkładam rower nad komunikacją zbiorową. Po prostu nie jestem zależny od innych. Jeżeli ma się rozsądnie daleko do pracy, to chyba większość stałych rowerzystów docenia to.

W praktyce porównując się do autobusów jestem mniej więcej tak samo szybki na rowerze. Sama jazda (jak nie ma korków) zajmuje i pewnie więcej czasu, ale nie muszę czekać na przystankach i do nich dochodzić.

 

 

3) Jeżeli zarabiasz marne 20 PLN/h, to zawsze można wstać 30 minut wcześniej i być 15 minut przed czasem i być do przodu, niż wstawać normalnie i być 15 minut po czasie i być stratnym... Słaby argument.

Kontrargument też. Jeżeli masz stałe godziny pracy, to nie zawsze jesteś w stanie się wcześniej wyrwać lub później dojechać. Czasem trzeba coś załatwić na mieście i nawet te marne 15 minut robi (sklepy, banki, urzędy też mają określone godziny pracy i nieraz pokrywające się z twoją).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Większość raczej wybierze własny samochód niż komunikację zbiorową, bo tak jest wygodniej. Zapomniałeś jeszcze o pieszych, nie każdy ma na tyle daleko, żeby musieć korzystać z innych środków transportu.

 

Generalnie rower plasuje się na niechlubnym ostatnim miejscu w statystykach podziale transportu. W Warszawie jest to 3% (dane z 2015 roku, wzrost o 2% przez 10 lat...). Po ruchu na ścieżkach można by powiedzieć, że sporo osób dojeżdża do pracy rowerem, ale procentowo można by powiedzieć - "błąd statystyczny".

I powtórze się. Może to specyfika Warszawy, ale wszystkie osoby, które znam, wybierają rower z przyjemności, a nie chłodnej kalkulacji zysków i strat finansowo-czasowych. W moim przypadku kalkulacja przyszła później, jak się okazało, ze nagle miesięcznie jestem 500 PLN do przodu na benzynie, ale to nie był wyznacznik, podobnie jak wyznacznikiem nie była długość trasy.

 

 

 

Kontrargument też. Jeżeli masz stałe godziny pracy, to nie zawsze jesteś w stanie się wcześniej wyrwać lub później dojechać. Czasem trzeba coś załatwić na mieście i nawet te marne 15 minut robi (sklepy, banki, urzędy też mają określone godziny pracy i nieraz pokrywające się z twoją).

 

Korporacja światowa nie lubi wstawać wcześnie... Zaczynam o 9 kończę o 17. Albo rano się spóźnię, albo po południu muszę wyjść wcześniej, żeby zdążyć do urzędu - jaką trasą bym nie jechał...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

3) Jeżeli zarabiasz marne 20 PLN/h, to zawsze można wstać 30 minut wcześniej i być 15 minut przed czasem i być do przodu, niż wstawać normalnie i być 15 minut po czasie i być stratnym... Słaby argument.

 

Bardzo mi się podoba ta logika :D

Ale nie wiem czy zauważyłeś że czas stracony nadal pozostaje straconym i straty dla gospodarki pozostaną stałe :D

 

 

 

Wszystkie oszczędności mają sens, ale jedynie gdy mówimy o transporcie samochodowym

 

A dlaczego tylko?

Czym ten transport się różni?

Ja używam auta albo roweru sporadycznie KZ bo jest niewydolna.

I używam ich w różnych zastosowaniach od prywatnych po firmowe.

Czemu uważasz że moja oszczędność jak jadę autem ma sens a jak jadę rowerem nie?

Czym one się różnią?

 

Oczywiście tu już bijemy sie o inne stawki. 110 netto za godzinę. dzienna oszczędność godziny bo wybrałem rower... Nie warto?

A jak oszczędzę dodatkowo jeszcze 30min bo będzie dobra infr.?

Czym rower jest gorszy? Dopóki nie muszę wozić za dużo rower wygrywa na całej linii w zastosowaniu komercyjnym.

Więc nie należy go lekceważyć i oszczędności czasu da niego. .

To jest też transport nie koniecznie indywidualny i ma potencjał.

 

Rower jest zwykle wybierany nie z powodów ekonomicznych, tylko ze względów sportowo/zdrowotnych/popkulturowych

 

Ja wybieram głównie ze względów czasowych.

Ale te przekładają się na finansowe. I benzyna to jest najmniejszy z kosztów.

 

 

To ze ty nie znasz nie znaczy że tacy nie istnieją !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Ale nie wiem czy zauważyłeś że czas stracony nadal pozostaje straconym i straty dla gospodarki pozostaną stałe

 

No właśnie miałem nadzieję, że zauważysz, ale coś innego, że idąc Twoim tropem myślenia zapętlisz się i dojdziesz pewnego dnia do absurdalnego wniosku, że musisz przebywać w pracy 24/7, bo inaczej tracisz, cokolwiek byś nie zrobił.

 

 

 

To ze ty nie znasz nie znaczy że tacy nie istnieją !

 

Jak najbardziej istnieją i w Warszawie można te osoby policzyć "na palcu jednej ręki". Takie kalkulacje jak Twoje przeprowadza znikoma liczba osób. Wystarczy popatrzeć na rowerową aortę jaką jest Prymasa Tysiąclecia w Warszawie. Pierwsze powiewy chłodu lub opady deszczu wycinają 3/4 rowerzystów regularnie dojeżdżających do pracy. Ba! Mało tego wystarczy małe załamanie pogody w sezonie i też daje się zauważyć zmniejszoną liczbę rowerzystów. Tuż przed zimą na DDR pozostaje parę osób, można by rzec: starych wyjadaczy. I koniec pieśni... Gdyby ludzie myśleli tak jak Ty, to ruch na DDR'ach byłby wciąż intensywny nawet późną jesienią. A tak nie jest. No, chyba że jest to specyfika Warszawy, a Karków i Gdańsk podchodzą do tematu zupełnie inaczej. Gdyby to ekonomiczny rachunek grał rolę, to udział w transporcie roweru byłby znacznie wyższy niż marne 3%.

Toteż nie uważam, że niezasadnym jest inwestowanie w duże projekty, które realnie mają małe szanse bycia wykorzystanymi. W momencie, gdy w Warszawie wiele głównych (ważnych) ulic jest nieościeżkowana, a ktoś zacząłby lobbować za drążeniem tunelu dla rowerów i pieszych pod Wisłą, to zakrawałoby to na bardzo dużą niegospodarność (co najmniej)...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warszawa na długości kilkunastu kilometrów ma 8 mostów z czego chyba większość jest dopuszczona do ruchu pieszego i rowerowego.

Kraków na nieco krótszym odcinku 9 mostów.

Gdańsk na podobnej długości Martwej Wisły ma 2 mosty i tunel. Jak na razie jedynie Siennicki dopuszcza ruch rowerowy i pieszy, są plany żeby wantowy (ul. Sucharskiego) też udostępnić. Owszem rzeka nie tnie miasta na pół i potrzeby komunikacyjne nie są tak duże w tym kierunku, ale obecny tunel praktycznie blokuje rozwój ruchu rowerowego w tym miejscu. Zwłaszcza turystyka obrywa:

www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Wiecej-autobusow-w-tunelu-pod-Wisla-n101450.html

Sezon jeszcze nie w pełni, a już są problemy. Czy tamowanie turystyki, to nie jest niegospodarność?

Jeden z ciekawszych komentarzy:


 

Przypomnę tylko, że był wariant budowy tunelu ze ścieżką rowerową,
tańszy, tyle że do jego wykonania nie był potrzebny "kret", w dyspozycji wybranej firmy. Wadą technologii były okresowe problemy z pełną dostępnością toru wodnego dla stoczni. Różnicę w cenie można było przeznaczyć na odszkodowania dla stoczni za dostosowanie grafiku budowy statków do grafiku budowy tunelu. Pieniądze zostałyby w Polsce, miasto miałoby w pełni funkcjonalny tunel. Ale po co? Niech się tym zajmuje tradycyjnie CBA, jednak tunel gniot już pozostanie. Nikt przecież nie wybuduje tunelu dla rowerów.

Musiałbym się dokopać na ile jest to prawdą, bo pamięć niestety zawodzi.

Koszty budowy pewnie byłyby większe (przy takiej inwestycji kilkadziesiąt milionów w tą czy tamtą już nie robi), koszty utrzymania pewnie podobne. Turystyka i komunikacja nie blokowana.

 

Generalnie Gdańsk ma sporo barier komunikacyjnych:

-Martwa Wisła

-port i stocznia

-linia kolejowa

I tu pewnie nieco racji jest, że zamiast w tunel pod MW można by wydać te pieniądze np. na przebicie się pod torami między Abrahama a Hynka, poszerzenie wiaduktu na Kołobrzeskiej. Tylko znowu, przy inwestycji za blisko 1,5 miliarda brak kompleksowego rozwiązania, to nieporozumienie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

No właśnie miałem nadzieję, że zauważysz, ale coś innego, że idąc Twoim tropem myślenia zapętlisz się i dojdziesz pewnego dnia do absurdalnego wniosku, że musisz przebywać w pracy 24/7, bo inaczej tracisz, cokolwiek byś nie zrobił.

 

Doszedłeś do granic absurdu.

Nie rozumiesz różnicy miedzy czasem traconym na dojazdy a czasem wykorzystanym na pracę czy czas spędzony z dzieckiem?

Ja rozumiem że trzeba bronić swoich tez ale kwestia ekonomiczna kładzie twoje tezy an plecy. Po prostu traktujesz rower jak hobby i nie dopuszczasz że w tej kwestii mogą zajść znaczące zmiany ale na to trzeba czasu i dobrych niekoniecznie dziś popularnych rozwiązań.

 

Rozmawiamy o dwóch kwestiach.

jedną jest pokazany tu pas rowerowy który uważasz za niepotrzebny... A wielu skorzysta i przynosi zysk

I o tunelu pod Wisłą który mógł być lepszy i znów wielu by skorzystało a jest jaki jest.

 

Kwestia ekonomiki jest do policzenia ale moje obliczenia delikatnie mówiąc pokazują ze potencjał jest.

Szczególnie że jeśli rowerzysta by miał powiedzmy 5km do pracy w stoczni w tym 1,5 w suchym tunelu niezależnym od warunków....

 

Pierwsze powiewy chłodu lub opady deszczu wycinają 3/4 rowerzystów regularnie dojeżdżających do pracy. Ba! Mało tego wystarczy małe załamanie pogody w sezonie i też daje się zauważyć zmniejszoną liczbę rowerzystów. Tuż przed zimą na DDR pozostaje parę osób, można by rzec: starych wyjadaczy. I koniec pieśni... Gdyby ludzie myśleli tak jak Ty, to ruch na DDR'ach byłby wciąż intensywny nawet późną jesienią. A tak nie jest.

 

Widać warszawiacy wygodni są.

W KRK późną jesienią jest duży ruch rowerowy Gorsza pogoda? Owszem maleje ale nadal jest to ruch większy niż dwa  lata temu w piękną.

Zima? TO SAMO.

Problemem jest właśnie brak spójnej infr. i  przejazdów przez trudne odcinki. Jak w ładną pogodę to nie jest duży problem ta w brzydką każde 100m robi różnicę. Im logiczniejsza szybsz i łatwiejsza drogo tym więcej ludzi skorzysta z roweru.

 

Weź Kraków   Bronowice nowe i Ruczaj. Bronowice to sypialnia Ruczaj centrum uniwersytecko biurowe.

Ma być tunel poniżej 3km.

Można rowerem przejechać 1,5km w niesprzyjających warunkach atmos. +tunel albo kilka km....

Jak myślisz czy tunel by wspomógł jazdę np zimą?

Oczywiście bo jest różnica 1.5 km w śniegu a 10...  albo mniej ale przez pierońską górę.

 

Liczenie opłacalności dla obecnego ruchu jest absurdem.

W KRK potoki pasażerskie się liczy na liniach których nie ma i stwierdzają ze nie am potoków...

To jest taka sama metoda. :D

 

Zbudowaliśmy śmieszkę na Mogilskiej i już są pierwsze objawy jej za niskiej przepustowości...

Już trochę osób stwierdza ze jeździli rowerem po km śmierci z autami a teraz rozważają przesiadkę na auto z roweru bo jest WOLNIEJ.

Nawet na forach infr. takie stwierdzenia znajdziesz.

Zła infr. zatrzymuje poważne rozważanie roweru jako środka transportu.

 

Albo chcemy odciążyć system transportowy równoważeniem środków komunikacji albo chcemy utknąć w matni.

Rowery muszą odciążyć KZ  jak nie chcemy jeździć na dachach i zderzakach autobusów.

 

Na dłuższą metę to się opłaca.

Jk byś popatrzył na Amsterdam lat 60-70 to byś stwierdził że wariat chce rozwijać infr rowerową bo wszędzie były tylko auta.... Dużo aut więcej niż u nas :D .

A jednak tylko dzięki temu jakoś funkcjonują i się to sprawdza.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też uważam że rutynowa budowa śmieszek "na odpieprz" przy każdej modernizacji drogi do niczego nie prowadzi. Piesi łażą po tym jak krowy po pastwisku, i tylko solidne trąbnięcie głośnym klaksonem jest w stanie ich przepędzić. Niech budują PASY ROWEROWE, będące integralną częścią JEZDNI, a nie ŚMIESZKI ROWEROWE, będące częścią CHODNIKA.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tradycyjnie każdy z Was ma trochę racji .

ale co poniektórym wydaje się że żyją w na Atlantydzie.

 

trzeba zejsć do realiów ,a realia są takie że Polska jest krajem biednym, zgwałconym przez 2 wojny komunizm etc..

przywoływanie dla przykładu byłych potęg kolonialnych-Holandia, jest trochę nie na miejscu

dodatkowo hajs w kraju  marnotrawiony na bzdurne inwestycje i każdy wie juz o słynnym km autostrady w cenie szwajcarskiego wiercenia skały.

 

 

 

 

     posłużę się własnym przykładem

 

jeżdziłem przez 6 lat rowerem w celach wszelakich- od tripów skoków wozenia wałówy,narzędzi etc..również w zimie. do 20 km było znośnie. problem zaczynał się jak trzeba było wozić duzo wieksze ladunki i odległosci rosły do 56 nawet 70 km.wtedy byłem zdany na łaskę innych -kierowców bądz na dziadowskie autobusy pks. dopiero od lutego mam samochód co na wiek 27 lat i tak jest wyczynem. jednak jak  zaczełem jezdzic gablotą to nie potrzebowałem juz 2 godz wczesniej wstawać aby dotrzeć na miejsce.wystarczyła 1h.   

mając samochód jestem  niezalezny od innych kierowców pogody odległosci i ładunku,biorę  ludzi  i gitara=koszty redukują się do zera.

teraz roweru używam wyłącznie do lasu i tripów- nie muszę się zastanawiać nad oporami opon itp.

 

przeciętny ludzik bedzie woził rowerem np 20 l wody papier toaletowy i inne pierdoły dla rodziny czy weżmie samochód? a wy wałówę wozicie mtb bez bagażnika?

jeśli ktos ma prostą drogę do pracy głównie biurowej to mozna sobie jedzić rowerem . a co ma zrobić pracownik firmy remontowej ,lekarz wet, czy inni którzy wożą ze sobą sprzęt?

dlatego zgadzam się w 80 % z mklos1- inwestycje dostosowuje się do ekonomii i realiów transportu- mowie tu o tunelu pod martwą Wisłą.

 

smieszy mnie przytoczona przez kogos z was argumentacja z innego forum  jakiegoś oderwańca od realu dot. budowy ww tunelu i odszkodowan dla stoczni...brak słów. blokować rozwój przemysłu  brawo!-z pewnoscią fajny pomysł jak z rurociągiem Nord STREAM 2

 

bardziej ważna jest ciągłość tras rowerowych niż budowanie absurdalnych tuneli które po skonczeniu nie mają potem dalszego ciągu tras

 

a teraz mnie zlinczujcie.

 

pozdrawiam

 


 

 

 bez bagażnika?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakładając że zarabiasz marne 20zł za godzinę to 2400...  Czyli tych 100 rowerzystów w roku to 240000 zakładając że inwestycja jest na 30 lat...

To te 15min  kosztuje 7,2mln...  ;)

 

A tak zupełnie hipotetycznie jaby zamiast 100 osób pojechało dzięki skrótowi 300 osób rowerem...

I jakby dzięki emu wszyscy jadący (powiedzmy 4000 aut) stali w korku krócej codziennie tylko o 2 min krócej....

To tak na oko było by jakieś 40 mln oszczędności ;)

 

Tego typu wyliczenia mają sens tylko wtedy jeśli zakładasz, że zaoszczędzony czas zostanie przeznaczony na pracę zarobkową, lub pracujesz w transporcie (zaoszczędzone paliwo itd). To czy Kowalski dojedzie do pracy o 10 minut szybciej nie generuje samo z siebie zysku.

 

A dlaczego tylko?

Czym ten transport się różni?

 

Samochody zużywają paliwo.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Warszawa na długości kilkunastu kilometrów ma 8 mostów z czego chyba większość jest dopuszczona do ruchu pieszego i rowerowego.

 

Gwoli ścisłości 9. 7 mostów dopuszczony ruch pojazdów, bo dwa są stricte kolejowe, a trzy nie mają ruchu rowerowego (trzeba jezdnią). Zatem pozostaje 4 z DDR'ami.

 

 

 

Ja rozumiem że trzeba bronić swoich tez ale kwestia ekonomiczna kładzie twoje tezy an plecy. Po prostu traktujesz rower jak hobby i nie dopuszczasz że w tej kwestii mogą zajść znaczące zmiany ale na to trzeba czasu i dobrych niekoniecznie dziś popularnych rozwiązań.

 

Niestety rzeczywistość jest inna niż chciałbyś żeby była. I powinieneś dopuścić taką możliwość, że jest inaczej niż chciałbyś żeby było. Nie mówimy o potencjale, bo potencjał jest zawsze, gdyż papier wszystko przyjmie, ale ulica nie. Na przestrzeni 10 lat transport rowerowy wzrósł z 1% do 3%, pomimo dobrej sieci dróg. Perspektyw na przyszłość nie ma, gdyż ludzie kierują się zupełnie innymi czynnikami, niż sobie wykalkulowałeś. Jeżeli one się nie zmienią, to nawet najwspanialsza sieć dróg i skrótów nic nie wniesie do tematu.

Przypomnę. Dla ludzi ważniejsze jest:

  • Prognoza pogody.
  • Szatnia, żeby nie musieć chować się po kątach, zamykać w toaletach, żeby się przebrać.
  • Prysznic, żeby móc się umyć po jeździe i bez obaw móc spotykać się z klientami (jeżeli taki jest charakter pracy).
  • Mieć gdzie zaparkować rower (bezpiecznie) na 8-10 godzin.
  • Prestiż, nie być narażonym na "podśmiechójki" ze strony współpracowników i przełożonych (wiem, bo sam to przechodziłem, bo byłem prekursorem dojazdu rowerem w firmie)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W żadnym mieście nie znam mostu/tunelu przez rzekę, przed którym stałby ordynarnie znak zakazujący wjazd rowerem, oczywiście wyłączam mosty w ciągu autostrad czy dróg ekspresowych. A zgadza się, osobnej ścieżki/pasa już się nie wybuduje, ale można wprowadzić ograniczenie do 50 albo i 40 km/h i zdjąć znak zakazu.

 

Osobiście jeżeli nie trzeba (a zwykle da się wyznaczyć drogę, na której nie trzeba) jechać DDRem to nim nie jadę, jezdnią szybciej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prestiż, nie być narażonym na "podśmiechójki" ze strony współpracowników i przełożonych (wiem, bo sam to przechodziłem, bo byłem prekursorem dojazdu rowerem w firmie)

 

Że co?

Wiesz bawisz mnie takimi bzdurami..

 

Byłem na spotkaniu z klientem. Gość jest delikatnie mówiąc bogaty.

Wiesz czym przyjechał na spotkanie?  Zwykłym miejskim i to nie wydziwianym rowerem...

A i nawet w czwartek się z nim spotykałem kolejny raz :D Też przyjechał swoją damką... za garnitur by kupił auto pewnie :D

Drugi to właściciel firmy w zasadzie monopolisty w Polsce ... jechał coś do miasta załatwić po spotkaniu ze mną. Wiesz na co wsiadł? 

Jeżdżę  do klientów rowerem a nie są to bidaki a poważne firmy. Myślisz że mają z tym problem?

Wprost przeciwnie.

 

Wiesz jaką ma minę "menager" jak na  rozmowę trójstronną przyjeżdża spóźniony i na opowieści dziwnej treści o szukaniu miejsca słyszy od prezesa poważnej firmy że trzeba było rowerem przyjechać albo wyjechać godzinę wcześniej.... 

Po spotkaniu rozmawiał ze mną i w szoku był że gość rowerem jeździ "robiąc miliony"....

A szczenę zbierał z ziemi jak wyszliśmy a ja się zabrałem za odpinanie swojego :D:D:D

Cóż gdyby przyjechał rowerem ale się nie spóźnił miał by kontrakt ale zadał szyku furą i się wygłupił spóźniając i jeszcze o samochodzie marudząc i nie zarobił... Ale prestiż mu nie zmalał  tyle że wyszedł na niepoważnego kmiotka:D

 

Poobracaj się w świecie ludzi którzy coś osiągnęli własnymi rękami. Jeździ ich rowerami więcej niż biedoty a prestiż mają.

Tylko pozoranci i cienkie bolki mają z tym problem.

 

To co łączy "rowerowych" prezesów i właścicieli firm to to że płacą...

Za to ci "prestiżowi " zazwyczaj mają problem. 

Tyle tego z prestiżu.

 

 

 

Na przestrzeni 10 lat transport rowerowy wzrósł z 1% do 3%, pomimo dobrej sieci dróg

 

Dobra sieć? :D  gdzie ? niby śmieszek?

W KRK masz naprawdę dużo rowerzystów.  Ale badamy ruch w najbrzydszy dzień listopada :D

 

 

Tego typu wyliczenia mają sens tylko wtedy jeśli zakładasz, że zaoszczędzony czas zostanie przeznaczony na pracę zarobkową, lub pracujesz w transporcie (zaoszczędzone paliwo itd). To czy Kowalski dojedzie do pracy o 10 minut szybciej nie generuje samo z siebie zysku.

?

 

Czas prywatny /wolny przelicza sie jak najbardziej na pieniądze. Z prostej przyczyny. Czas dojazdu do pracy to czas pracy.

Czyli ten czas pomniejsza twój zysk na godzinę.

 

 

 

jednak jak zaczełem jezdzic gablotą to nie potrzebowałem juz 2 godz wczesniej wstawać aby dotrzeć na miejsce.wystarczyła 1h.

 

Proponuję żebyś w piątkowe popołudnie "gablotą" przemknął z Prądnika Czerwonego na ruczaj i z powrotem   :D  Podpowiem. Będziesz potrzebował 2h zamiast 1h rowerem :D

Albo do Wieliczki w godzinach szczytu :D   Jak klient wyjeżdżając usłyszał ze ja też jadę stwierdził że będę sporo po nim bo 2km mam dalej...

Jak mnie na rowerze zobaczył to zdębiał bo zdążył wysiąść z auta i papierosa zapalić.

no ale jakie miałem wyjście jak potem musiałem skoczyć po dziecko w "strefę korków" czyli Krowodrzę?

 

 

Ja nie nie neguję potrzeby używania auta.  Sam sporo nieraz wiozę i jeżdżę autem. komunikacja gospodarcza jest niezbędna

Ale często jak nie mogę jechać rowerem to mnie krew zalewa :D  niestety KG kwiczy i stoi bo za duzo KI sie pcha w newralgiczne punkty miast.

 

Krótko masz auto. Jeszcze go poprzeklinasz . Poczekaj na większe korki na to jak przez korki zawalisz jakiś termin...

Pomijam już wyliczenia jak padnie coś naprawdę kosztownego :D  Wtedy koszty nie biedą równe 0

 

Ja wiem jedno. jak jadę autem błogosławię każdego rowerzystę. Jak jest ich naprawdę dużo to nawet autem jestem w stanie dojechać w rozsądnym czasie  do celu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

W KRK masz naprawdę dużo rowerzystów. Ale badamy ruch w najbrzydszy dzień listopada

 

Jaki jest udział rowerów w transporcie w Krakowie? W Warszawie na 2015 rok było to 3%.

 

@@KrisK, Proponuję, żebyś porozmawiał ze specjalistą od wizerunku (o ile takiego w firmie posiadasz), na temat jak odbiera Cię gremium, jeżeli wpadasz na spotkanie zdyszany lub z wyraźnymi oznakami potu na twarzy (lub na ubraniu, a nie daj Boże zapachu)...

W dyskusji z Tobą najcięższe jest to, że uważasz swoje poglądy za poglądy większości. To, że Ty (lub kilka i coś robisz lub potrafisz robić, nie oznacza że robią to wszyscy. A Ty po prostu innej opcji do świadomości nie dopuszczasz. Dla mnie koniec tematu, bo opowiedziałem Ci z czym się spotykam i co ludzie, których znam sądzą. Zejdź na ziemię, do przeciętnych ludzi, a nie opowiadasz wzniosłe historie o milionerach na rowerach. Jeżeli chcesz żyć w swoim świecie, to żyj nadal. Ale powtarzam Ci, żyjesz iluzją, którą sobie wykreowałeś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas dojazdu do pracy to czas pracy.

 

Nie wiem skąd masz takie informacje, ale polecam zerknąć do kodeksu pracy.

 

Ja mam samochodem do pracy 10 minut a rowerem około 20, a mimo zaoszczędzenia czasu to przejazd autem kosztuje więcej (paliwo), więc nadal nie wiem gdzie są te Twoje finansowe oszczędności. Idąc dalej tym tokiem myślenia to najlepiej było by latać helikopterem bo im szybciej tym taniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

trzeba zejsć do realiów ,a realia są takie że Polska jest krajem biednym, zgwałconym przez 2 wojny komunizm etc.. przywoływanie dla przykładu byłych potęg kolonialnych-Holandia, jest trochę nie na miejscu dodatkowo hajs w kraju marnotrawiony na bzdurne inwestycje i każdy wie juz o słynnym km autostrady w cenie szwajcarskiego wiercenia skały.

 

Tak Polska dostała po tyłku nie raz, ale na pewno nie jest krajem biednym. To że nie jesteśmy tak bogaci jak zachód nie znaczy, że jesteśmy biedni.

Proponuję nie zbaczać na politykę, bo wyliczenia kosztów budowy tych autostrad są różne, między innymi mieszczące się w średniej Unii.

 

Ale na chwilę przyjmijmy, że jesteśmy biedni. Wtedy tym bardziej nie można marnować pieniędzy na niedorobione projekty. Koszt wybudowania tunelu dostosowanego do potrzeb pieszych i rowerzystów, to byłoby dodatkowo 10-20%? Koszt dostosowania tego co jest wiąże się z dużymi ograniczeniami dla samochodów lub kosztami na poziomie 50% tego tunelu lub więcej.

 

 

smieszy mnie przytoczona przez kogos z was argumentacja z innego forum jakiegoś oderwańca od realu dot. budowy ww tunelu i odszkodowan dla stoczni...brak słów. blokować rozwój przemysłu brawo!-z pewnoscią fajny pomysł jak z rurociągiem Nord STREAM 2

 

Śmieszy, bo najwyraźniej nie rozumiesz. Ograniczenia byłyby na czas budowy tunelu, Nord Stream wiąże się z ograniczeniami (maksymalne zanurzenie statków) cały czas, to w praktyce blokada portu.

Ograniczenia podczas budowy da się uzgodnić z zainteresowanymi stronami, dostosować harmonogramy, żeby uciążliwość zminimalizować.

 

 

przeciętny ludzik bedzie woził rowerem np 20 l wody papier toaletowy i inne pierdoły dla rodziny czy weżmie samochód? a wy wałówę wozicie mtb bez bagażnika?

 

Przeciętny ludzik idzie do sklepu na osiedlu, a nie robi zakupy raz na tydzień ;)

Nikt tutaj nie przeczy potrzeby używania samochodów, nie o tym jest ten temat.

 

 

Gwoli ścisłości 9. 7 mostów dopuszczony ruch pojazdów, bo dwa są stricte kolejowe, a trzy nie mają ruchu rowerowego (trzeba jezdnią). Zatem pozostaje 4 z DDR'ami.

 

Czyli 7 mostów jest do dyspozycji (brak ddr nie jest argumentem, chyba że ruch jest jakiś ogromny).

 

 

Na przestrzeni 10 lat transport rowerowy wzrósł z 1% do 3%

 

Na statystykę trzeba uważać. Podajesz stosunek podróży rowerem do innych form transportu. Nie odzwierciedla to bezwzględnych liczb i ogólnego wzrostu ruchu.

W Gdańsku udział rowerów to jakieś 4-5%, ale bezwzględny wzrost podróży rowerem z 2013 na 2014 to około 10%.

Regularnie komunikacyjnie jeżdżę od około 9 lat, od ponad 6 codziennie. Ten wzrost widać i wcale nie brakuje nam dużo, żeby zaczęły się robić korki rowerowe. Wzrost jest też w złą pogodę i zimą, gdzie kiedyś tylko ja zostawiałem ślady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Czyli 7 mostów jest do dyspozycji (brak ddr nie jest argumentem, chyba że ruch jest jakiś ogromny).

 

Na jednym dozwolona jest prędkość 80 km/h. Nikt nie przestrzega tego ograniczenia. Realna prędkość ruchu jest około 90-100 km/h. Realnie - trzeba być bardzo odważnym, żeby się tam zapuszczać jezdnią.

 

 


 

 

Na statystykę trzeba uważać. Podajesz stosunek podróży rowerem do innych form transportu. Nie odzwierciedla to bezwzględnych liczb i ogólnego wzrostu ruchu.

 

Wydaje mi się, że trzeba przede wszystkim brać transport pod uwagę, gdyż tylko ten jest w miarę stały. Ruch turystyczny się zmienia. Dzisiaj jest moda na rower, jutro jej nie będzie, a ludzie zaczną biegać...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zimą ruchu turystycznego praktycznie nie ma. Wystarczy też popatrzeć jak wyglądają ludzie jeżdżący rano. Zapchane parkingi przy sklepach też o czymś świadczą.

Dane z liczników też pokazują pewne trendy na trasach. Na jednych w dni wolne jest skok w górę, na innych w dół. Da się z tego szacować skalę ruchu komunikacyjnego i rekreacyjnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jaki jest udział rowerów w transporcie w Krakowie? W Warszawie na 2015 rok było to 3%.

 

U nas jest znany problem z brakiem badania.

Jak napisałem dane z listopadowego zimnego dnia są nie warte brania pod uwagę.

Kompleksowe badania obejmują 3dni :D 

dało to 17tyś podróży dziennie rowerem  ~3%  ale to 2103 !!! rok.  

Późniejszych sensownych badań nie odnotowałem a wzrost ruchu od 13 roku jest kolosalny bo w 13 to rowerzyści jesienią i zimą sie pojawiali a teraz to norma.

 

 

 

, Proponuję, żebyś porozmawiał ze specjalistą od wizerunku (o ile takiego w firmie posiadasz), na temat jak odbiera Cię gremium, 

 

Chyba nie bardzo wiesz o czym piszesz....

Specjaliści od wizerunku nie podchodzą pod ten poziom...

Ja w swoich rozmowach  najczęściej komunikuję się z właścicielami.

I oni przyjeżdżają na spotkania rowerami :)

 

Kilku z nich znam na tyle długo ze jesteśmy dano na "ty" i ogólne zdanie na temat spotkań z kmiotami którzy patrzą na to kto jakim autem przyjechał albo jak ubrany na spotkanie mamy taki sam. Śmiech na sali.

Owszem to się toleruje ale nikt poważny do tego nie przywiązuje wielkiej wagi.

Podpisywałem już umowy na kosiarce w ogródku :D kadra managerska z firmy była wkurzona że ominąłem ich "oficjalne" dogi...  Jak również ze ja z ich szefami jestem na "ty"...

 

Wiesz są trzy pułapy biznesu.. Na najniższym na "strój" parzy sie przez palce   na średnim można położyć kontrakt przez za słabe auto albo niewyprasowany garnitur... Ale przychodzi taki etap że przestaje się patrzeć na taniec pozorów.

 

Ja już jestem na etapie na którym z ludźmi którzy patrzą na pozory nie chce mieć nic wspólnego.

 

 

jeżeli wpadasz na spotkanie zdyszany lub z wyraźnymi oznakami potu na twarzy (lub na ubraniu, a nie daj Boże zapachu)...

 

Ależ czemu mam "wpadać na spotkanie"  Od tego mam zegarek i kalendarz żeby nie wpadać na spotkania tylko przyjechać przed czasem.

Nieważne jak elegancki i pachnący wpadniesz na spotkanie już  twoja wiarygodność leci na pysk.

 

Zdyszany?

Czemu? Po pierwsze jak wyżej staram się być wcześniej po drugie jak nie chce być zdyszany to jadę spokojnieje..

I tu czy mam 4km nadłożyć czy nie to zaczyna robić kolosalną różnicę. Bo skoro jadąc bardzo spokojnie z km/3min robi się 3:30-4min to znowu wydłużenie zaczyna być coraz bardziej nie na rękę.

 

 

 

W dyskusji z Tobą najcięższe jest to, że uważasz swoje poglądy za poglądy większości. To, że Ty (lub kilka i coś robisz lub potrafisz robić, nie oznacza że robią to wszyscy. A Ty po prostu innej opcji do świadomości nie dopuszczasz

 

:D 

 

 

Zejdź na ziemię, do przeciętnych ludzi, a nie opowiadasz wzniosłe historie o milionerach na rowerach.

 

Jakie wzniosłe?

:D

 

Wiesz to jest problem... To zwykli ludzie.  Ciężko pracują i mają. Ale są normalnymi osobami ceniącymi dobrze wykonaną pracę punktualności solidność a nie stan garnituru i markę samochodu...

Niektórych z nich znałem jak jeszcze jeździli starymi maluchami... Teraz maja po kilka luksusowych aut domy i mieszkania...  i rower miejski jak jadą na spotkanie do miasta ;)  

 

 

 

bo opowiedziałem Ci z czym się spotykam i co ludzie, których znam sądzą.

 

 

No właśnie...

Co ludzie powiedzą...

Tak a ja Ci opowiedziałem o innym spojrzeniu o tym że wizerunek w postaci auta jest iluzją którą trochę osób sobie próbuje wmawiać. I nie ma nic wspólnego z prawdziwym wizerunkiem a nawet z poważnymi ludźmi. 

 

Ale...

 

 

 

Jeżeli chcesz żyć w swoim świecie, to żyj nadal. Ale powtarzam Ci, żyjesz iluzją, którą sobie wykreowałeś.

 

 

 

Nie wiem skąd masz takie informacje, ale polecam zerknąć do kodeksu pracy.

 

:D  dobry żart... 

 

Zwrot kosztów dojazdu do pracy jest przychodem ze stosunku pracy i opodatkowaniu.  :D

Poczytaj dokładniej. 

A swoją droga jak traktujesz dojazd do pracy jak czas wolny to twój pracodawca musi być wniebowzięty z twojego optymizmu.

 

 

 

Ja mam samochodem do pracy 10 minut a rowerem około 20, a mimo zaoszczędzenia czasu to przejazd autem kosztuje więcej (paliwo), więc nadal nie wiem gdzie są te Twoje finansowe oszczędności. Idąc dalej tym tokiem myślenia to najlepiej było by latać helikopterem bo im szybciej tym taniej.

 

i co mam Ci teraz przytaczać opracowania na ten temat?

A co do helikoptera to były takie przypadki.

Niektórzy uważali za fanaberię ale prawda była taka że był to gość którego zyski z pracy za godzinę biły na głowę koszty lotu więc mu się to najmoralniej bardziej opłacało niż stać w korkach.

 

Jeżeli masz 10 min dłużej autem to koszt dojazdu to max ~4,5zł   i pozostaje  kwestia ile zarabiasz za godzinę... 

W KG np. liczysz cały czas bo czas przemieszczania to strata. (nie zarabiasz) 

Dla mnie jako właściciela firmy głównym kosztem jest czas paliwo jest pomijalne bo w godzinę nie wyjeżdżę paliwa za równowartość mojego zysku z godziny pracy. Dla pracownika mającego płacę uzależniona od wyniku również czas jest decydujący.

 

Trochę inaczej pracownik etatowy mający płacone za 8h w pracy i koniec. On tego tak nie czuję choć czas oszczędzony jest o wiele cenniejszy niż paliwo oczywiście jeśli się go umie spożytkować. Niektórzy go tracą i nie czują.

Dla mnie 15min dziennie to dwie techniczne książki w miesiącu podniesienie kwalifikacji krótszy czas wykonywania zleceń i więcej możliwości wiec większe zyski a dla kogoś może to byc dodatkowe 15 minut dłubania w nosie...  Inny z kolei poświeci ten czas na naukę dziecka i dziecka temu uno będzie lepiej zarabiać. 

Każdy z nas kilka tyś zł rocznie traci przez korki...

kolejne kilka z powodu wydłużenia czasu dojazdu do pracy.

 

Idąc Waszym tokiem rozumowania to że w korku stoimy godzinę to żaden problem... Przecież to nie czas pracy nie  przelicza się na pieniądze...

Oczywiście jak dojdziemy do KG to dochodzimy do kolosalnych pieniędzy.

 

Mamy proste zadanie.

Przetransportować skończoną ilość ludzi i towarów w najkrótszym możliwym czasie

Ponieważ rower w wielu tych transportach jest optymalny należy to wykorzystać.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

:D  dobry żart...

No chyba nie:

 

Art. 128. § 1. Czasem pracy jest czas, w którym pracownik pozostaje

w dyspozycji pracodawcy w zakładzie pracy lub w innym miejscu wyznaczonym do

wykonywania pracy.

 

 

A swoją droga jak traktujesz dojazd do pracy jak czas wolny to twój pracodawca musi być wniebowzięty z twojego optymizmu.

Mam być w pracy na czas, a to czy będę szedł do niej 5 minut czy jechał godzinę mojego pracodawce nie bardzo obchodzi. Swoją drogą dojeżdżając do pracy np. autobusem można w tym czasie poczytać książkę, posłuchać muzyki, poprzeglądać internet itp.

 

 

Dla mnie jako właściciela firmy głównym kosztem jest czas

Na właśnie: dla Ciebie. A dla osoby, która cały czas pracy spędza w jednym miejscu i pracuje określoną ilość godzin już niekoniecznie.

 

 

Dla mnie 15min dziennie to dwie techniczne książki w miesiącu podniesienie kwalifikacji krótszy czas wykonywania zleceń i więcej możliwości wiec większe zyski a dla kogoś może to byc dodatkowe 15 minut dłubania w nosie..

 

No i sam doszedłeś do tego co próbuję Ci wytłumaczyć: to czy ten zaoszczędzony czas wygeneruje jakieś zyski jest sprawą indywidualną, można go wykorzystać na powiększenie zysku, ale można też na "dłubanie w nosie". Więc przeliczanie np. każdego rowerzysty przejeżdżającego przez tunel na konkretny zysk jest trochę nad wyrost.

 

 

Idąc Waszym tokiem rozumowania to że w korku stoimy godzinę to żaden problem...

 

To jest problem, nikt nie lubi stać w korkach. Zauważ jednak, że jest to największy problem nie wtedy gdy mówimy o dojeździe do pracy, a w przypadku gdy w tym korku stoimy w pracy już będąc (firmy transportowe, dojazdy do klienta itp.)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem przed każdym tunelem powinien być znak zakazu wjazdu dla rowerów a także innych pojazdów które nie są w stanie utrzymywać co najmniej 50km/godz na całej jego długości. Samochody ciężarowe popularnie zwane "tirami" również nie powinny mieć prawa wjazdu - są ciężkie, duże, mało zwrotne, kierowca nie widzi pleców a nawet tego co ma pięć metrów przed maską. Nie ma usprawiedliwiania się "bo się spieszę", "bo gospodarka świata upadnie", "bo się zesram" - nie jesteś sam na drodze.

 

Czasami da się zauważyć zabawną rzecz.. ludzie często sami produkują sobie znaki nakazu/zakazu, tj. postępują przeciwnie do znaku który wg. nich mógłby stać a go nie ma :)

 

Na koniec tylko własne zdanie dot. "po co mi znak przecież powinienem wszystko wiedzieć". Podobne znaki ograniczające czy informujące mamy w końcu na prawie wszystkich produktach. Tam są informacje, sposób użycia, ostrzeżenia, itd. Jeśli stawianie znaków przed np. tunelem jest głupie "bo kto normalny rowerem tam wjedzie" to i drukowanie informacji na wszelkich produktach też jest głupie "bo kto normalny to wciśnie", "bo kto normalny to zje", "bo kto normalny to przekręci w drugą stronę". Świat się składa przede wszystkim z podatników.. podatników którzy powinni żyć - przynajmniej dopóki mogą płacić podatki.

 

Teraz się pochwalcie ilu z Was jeździ rowerem po drogach krajowych poza terenem zabudowanym.

 

// Osobiście nie wjadę do tunelu i nie pojadę DK poza teren zabudowanym.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie mklos1 i KrisK. Obydwoje macie sporo racji a odnośnie dyskutowanego tunelu to brakuje nam najważniejszej informacji. Ile taka ścieżka dla rowerów miałaby kosztować. Jeśli nie są to kosmiczne pieniądze to uważam, że wypadałoby taką zrobić. Jeśli jednak te pieniądze są kosmiczne to faktycznie lepiej jest za to zrobić kilkanaście/dziesiąt km w innych miejscach. W Krakowie rzeczywiście jest problem z dojazdami w niektóre miejsca i nie dziwię się Krisowi, że tak za tym rowerem postuluje. Gdyby mi mieli wybudować planowany w Krk tunel pod kopcem to chciałbym tam mieć rowery, bo alternatywą jest albo spory objazd albo spora górka. I nie zgadzam się, że 20 min w lewo czy w prawo to żadna różnica bo dla mnie to np różnica kilku stów miesięcznie.

Odnośnie tematu rower a wizerunek to nie jest z tym tak kolorowo. Może KrisK jest już na etapie gdzie można jeździć czym się chce, ale nie każdy ma ten luksus. Dodatkowo jeśli ktoś jest potliwy to nawet jadąc w tempie spacerowym będzie lekko nieświeży. Ja do takich należę i nawet jeżdżąc do pracy poza szczytem temperatur, mając możliwość przebierania, używając specjalistycznej odzieży, bardzo pilnując tempa itp dojeżdżałem do roboty lekko zlany.

Na koniec odnośnie kosztów dojazdu do pracy to dotyczą one wszystkich. Mając firmę z lipnym dojazdem musisz płacić pracownikom więcej, bo lepiej robić w warzywniaku koło domu za 2000 niż mieć fuchę za 2500 ale za to dymać do roboty 3 godziny dziennie. Dodatkowo pracownik który nie traci życia w czasie dojazdów jest bardziej wypoczęty, uśmiechnięty a przez to produktywny, chętny do pracy, mniej bije żone w domu itp itd dzięki czemu mniej wydajemy na szpitale, policje i malowanie trawy na zielono. Dlatego tego typu koszty przelicza się uwzględniając wszystkich a nie tylko firmy/osoby zarabiające na transporcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...