Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano (edytowane)

Witam,

Nie wiem, może akurat ktoś coś przypadkiem zobaczy... 2 dni temu wracałem z parku ze znajomym (newsham park) ok. 21 i grupa młodych osób (ok. 10) napadła nas, kumpla zepchnęli z roweru złamał nadgarstek ja się wtedy zatrzymałem i czymś mnie uderzyli po czym spadłem oszołomiony. Jemu się udało utrzymać rower mi niestety ukradli. Rower kupiony 02.02.2016, nr ramy PG/0298531

 

Jest naszych rodaków sporo na wyspach, może ktoś gdzieś przypadkiem zobaczy taki rower bądź ofertę sprzedaży. Romet nie jest tutaj popularną marką.

Dzięki i ostrzegam przed tymi patologicznymi małolatami... spodziewałem się, że zniknie gdzieś z pod sklepu czy coś takiego, ale nie, że mi ktoś wywali lepe na twarz podczas jazdy.

 

Taki właściwie rower 

http://www.andexmoto.eu/pol_pl_Rower-ROMET-CROSS-ORKAN-5-0-M--4101_4.jpg

Edytowane przez FrancisBegbie
  • 1 miesiąc temu...
Napisano

Sam w to nie wierzę, ale właśnie przyprowadziłem swój rower... Sytuacja jest warta opisania, bo albo mi się wydaje dosyć dziwna, albo to standard i u nas (nigdy nie miałem do czynienia z poszukiwaniami czegoś mojego przez policję...)

 

Otóż, sprawa wyglądała tak, że 20.04 zostałem napadnięty przez grupę małolatów wracając z jednego z parku w Liverpoolu - sprawę od razu zgłosiłem na policję, przyjechali na rowerach, spisali i "poszli.." do domu - nie dali mi numeru sprawy, nie wzięli na komisariat by uzyskać dokładne dane o tym jaki to rower, kolor, jakieś dokumenty do roweru/nr seryjnego itd.

 

Nazajutrz poszedłem na policję - powiedziałem o co chodzi, policjant zdziwił się, że nie mam numeru sprawy ale okazało się, że jednak jest założona sprawa i powiadomił "inspektora", który miał się ze mną skontaktować - policjant podpowiedział żebyśmy poszli na pogotowie zbadać się i żeby zatrzymać ślad o tym zdarzeniu u w kartotece medycznej (jedyny człowiek pomocny w tej sprawie) i od tego czasu zaczął się cyrk...

 

Policjant przyszedł do znajomego, który był ze mną (jemu nie skradli roweru) jednak w tym momencie byliśmy w szpitalu (kumpel siedział 4 tygodnie na zwolnieniu lekarskim, gdy go zepchnęli spadł na rękę i złamał coś w nadgarstu - czego notabene nie poskładali... a 3 tygodnie wyjaśniali co w ogóle mu się stało - ale to inna historia - na marginesie zaznaczę, że służba zdrowia w PL nie jest taka najgorsza..)

 

I cisza.. miał się kontaktować telefonicznie, ale nie. Zacząłem wydzwaniać z trudem dostałem numer sprawy - i cisza... minął tydzień czy dwa - policja dalej nie wie nic poza tym, że zginął Romet orkan 5.0. W końcu dostałem jakimś cudem kontakt do inspektora(jedynie e-mail) i próbowałem się umówić na jakieś spotkanie, żeby coś z tym zrobić. Sam zadzwonił za 2-3 dni i powiedział, żebym się nie łudził, że to malo prawdopodobne, że rower się znajdzie - no oczywiście.. jak ma się znaleźć jak nie wiedzą nawet co szukać(mówiłem typowi, że jak znajdzie drugiego rometa w liverpoolu to postawię mu flaszke - żartuję, ale mówiłem o tym, że to specyficzny rower)

 

Sprawę niejako odpuściłem, aż za 2-3 dni kumpel się odezwał, że znalazł mój rower na sprzedaż - najpierw na grupie lokalnej na FB, gdzie notabene umieściłem ogłoszenie, że taki rower mi buchnęli... później odezwał się jakiś angol, że widział ofertę sprzedaży mojego roweru.. to cyk - na policje.

 

A oni co? wysyłają mi smsa, że przykro im ale nie mogą uzyskać dostępu do grupy... żebym na wszelki wypadek zabezpieczył screen shoty (nie k... nie zrobiłem tego od razu - angielskie podejście). Oczywiście nie poradzili sobie z dostępem - to wysłałem inspektorowi screeny wraz z imieniem i nazwiskiem osoby, która to sprzedawała, profilem dokładnymi fotkami itd.

 

Później po ok 2 dniach znalazłem ogłoszenie na gumtree - ok 2 mile od tego parku (taka lokalizacja podana była na mapce w ofercie) przez kobietę o tym samym imieniu. Podana konkretna lokalizacja (konkretny dom), numer tel i konto aktywne było już 5 miesięcy na gumtree - więc dane są zarchiwizowane.

 

Wysyłam to policji - a oni mi rzygają, że nie ma na zdjęciu podanego numeru seryjnego to nie mogą wiele zrobić - przyznają, że rower jest łudząco podobny, prawdopodobnie to ten - ale nie ma pewności - myślę, o kur...

 

Ok, proponuję im ustawić się z nią na kupno - a oni do mnie, że nie.. tak nie mogą - jak zadzwonią to on ma obowiązek przedstawić się, że jest z policji i kontaktuje się w sprawie prawdopodobnie kradzionego roweru... myślę, nie mieszam sam nic, poczekam jeszcze bo sprawdzili kamery - nie ma nic, w praku ich nie ma, ale szukają po logowaniu się telefonu(numeru) lokalizacji - myślę, tak.. do grupy zamkniętej na fb nie mogli się dostać to będą szukać logowania karty... 

 

Co jeszcze? dowiedziałem się, że tak.. znają tą dziewczynę, ostatni raz była karana za kradzież rok temu - ale od tego czasu nie ma z nią kontaktu. Nie wiedzą gdzie może być. Pytam czy byli pod adresem, który był ostatnio podany przez nią? nie.. mówię - to 17 letnia dziewczyna, która nie ma prawa zmieniać adresu od tak.. poza tym chodzi chyba do szkoły? ma rodzinę, rodziców? staramy się ustalić jej adres pobytu - i tyle...

 

Myślę, to ch.. działam sam, chociaż wiem, ze może z tego wyjść awantura a tutaj małolaci są nietykalni.

 

Wracając następnego dnia z pracy - jadać autobusem ok 2 przystanki od mojego bloku - widzę jak ktoś jedzie na rowerze w deszczowy dzień.. widzę błotnik podobny do mojego, przejeżdżam obok tej osoby i... nie wierzę - to ta dziewczyna zap.. na moim rowerze.  Pobiegłem do kierowcy żeby zatrzymał, że tam jest mój skradziony rower - a ten jedzie ze słuchawkami i muzyki słucha - zanim mi się zatrzymał, wyszedłem ale już jej nie widziałem. 

 

Wróciłem do domu, wieczorem przyjechał znajomy, opowiadam mu co i jak... gdy wracał powiedziałem mu, weź skocz trasą przez ten park. Za 20 minut dzwoni do mnie - no k... widzę twój rower i małolatów naprzeciwko komisariatu 200 metrów od parku. Podałem mu namiar na sprawę, zatrzymał radiowóz - ewidentnie nie chcieli nic z tym zrobić, nie wierzyli za bardzo w taki obrót sytuacji, ale ostatecznie podjechali sprawdzić - wszyscy uciekli tylko nie ziomek na moim rowerze.

 

Rower zatrzymany, ziomek zwolniony i po 4 tygodniach od tego momentu dopiero odebrałem rower - bo policjant czekał, aż zrezygnuje z wniesienia sprawy karnej o znalezienie sprawcy. Wmawiał mi, że nie ma dowodów w postaci rozpoznania kogokolwiek (bo powiedziałem szczerze - była szarówka, nie zwracałem na nich uwagi, nie rozpoznam nikogo zapewne), nie ma dowodów na kamerach - nie było kamer - ten ziomek ma alibi (okazało się dzisiaj takie, że powiedział, że to rower, którym dała mu się przejechać znajoma jego znajomego i on nie zna jej...) Co się okazało - wiedzą o grupie małolatów, którzy napadają w tym parku na ludzi i kradną rowery - to już nie pierwszy rower w podobnej sytuacji i... powiedział mi policjant, że podejrzewa, że on zna (ten zatrzymany) kogoś z tej grupy. A ja się pytam - i co z tym zrobicie? no nie przyznaje się...

 

Pytam - rozmawialiście z tą osobą, która chciała sprzedać rower? no nie.. usiłują cały czas ją namierzyć.. Pytam sprawdzaliście w końcu ten adres, który podała na ostatnim zatrzymaniu? nie - bo zdjęcia z ogłoszenia nie potwierdzają w 100%, że to ten rower i nie mogą tak sobie przyjść..  mówię, czyli adresu z ogloszenia też nie - no też nie... Ale policja zrobiła wszystko co w jej mocy i odzyskała mój rower. 

 

Kłapa mi opadła - poszedłem do domu i podjąłem decyzję, że wracam ostatniego czerwca do Polski.

 

 

Napisano

Ale cyrk...Ta policja to chyba jakieś jaja sobie robi :D Cieszę się, że odzyskałeś rower. Takim złodziejom to powinno się ucinać łapy przy samej dupie :D

Pozdro

  • 3 tygodnie później...
Napisano

W Polsce już by umorzyli sprawę bo brak świadków i dowodów. Prawie pól miliona mieszkańców i rower znaleziony to jak szukanie igły w stogu siana. Złodziejami to byli imigranci czy tamtejsi angole ?

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...