Skocz do zawartości

[jazda na rowerze] z narzędziami czy bez?


Rekomendowane odpowiedzi

 

 

I tak możecie wymieniać bez końca, jeden zabierze to, drugi tamto, trzeci w plecak, czwarty w kieszeń

 

Otóż to, no ale padło pytanie była odpowiedź. W pewnym momencie wyszło na to, że trzeba robić nieomal rozpiskę poszczególnych elementów :P

 

 

 

Druga to „na ściganta”, czyli jak najlżej, żelik do kieszeni, mały bidon bo przecież są bufety i ogień aż do celu.

 

Praktycznie każdy z rowerzystów ma kilka -hmm- opcji "ładunkowych" co zresztą widac w tym wątku. Kolega który pół życia spedził na maniakalnym odchudzaniu rowerów urządził mi sceny gdy mu sugerowałem, aby zabrał imbusy. "300 GRAMÓW? TY WIESZ CO TO JEST 300 GRAMÓW???? CHŁOPIE!!!!" :D

Pasjonat, nie ma co. a tak na serio: jak robi krótkie a szybkie znane trasy to nawet jak mu koło odpadnie do domu dotrze...a majac lekki rower także się nie zmęczy...kurcze, on jednak wie co robi!!! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biorąc pod uwagę, że ów maniak startuje w maratonach, jego przykład tez jest z nich wzięty. Tym bardziej, że ma minivana więc w ostateczności przejdzie te kilka-kilkanaście kilometrów, wrzuci na pakę i pojedzie. 

Ja nie dostąpiłem zaszczytu jazdy w maratonie, niestety. Za to dostapiłem zaszczytu dwóch przebitych dętek i wygietego blatu na Kaukazie. Robiąc i 2000-2500 miesięcznie w sezonie, nie koło domu, nie pozwalam sobie na niedobór narzędzi. Tym bardziej że jeszcze silny ze mnie chłop, paruset gramom podołam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam w mikro pudełku pod siodełkiem klej, łatki i to wszystko jedną łyżką dociśnięte do siodełka. Jak śmigam po mieście i okolicach to nawet pompki nie biorę. Pompkę biorę dopiero jak się wypuszczam za miasto, bo tam nie ma stacji co 2km.

 

 

Żadnych kluczy, spinek, dętek, to wszystko jest mi niepotrzebne. Stan techniczny roweru znam doskonale, nie jeżdżę aż się urwie. Kapci łapałem zawsze 10 w sezonie, w zeszłym roku zmieniłem opony na balony i od lipca odpukać zero kapcia, stąd rozleniwienie z pompką.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt jest taki, że lepiej nosić, niż się prosić (bo i często nie ma kogo prosić).

A dymanie na piechotę nawet pół godziny (a tam, blisko jadę...) nijak mi się nie widzi.

 

Poza tym znieczulica powszechna panuje - złapałem kiedyś gumę w lesie.

Zabieram się za naprawę, widzę, że jedzie jeden, drugi, trzeci koleś.

Przejechali, zero reakcji. Osobiście, jak widzę "towarzysza w opresji", zawsze

zatrzymuję się, aby zapytać, czy potrzebna pomoc.

To tak na marginesie.

 

A w podsiodłówce mam

imbusy 4,5,6

wkrętak krzyżak

łatki samoprzylepne

skuwacz + pin

łyżki

chusteczki + szmatkę

żel antybakteryjny w malutkiej butelce - przydaje się częściej, niżby się wydawało

10zł ;-)

 

Plus mini-pompkę przy ramie.

 

Nie wożę dętki, polegam na łatkach.

A scyzoryk Victorinoxa i latarkę mam zawsze przy kluczach

od domu, więc są ze mną w każdej sytuacji.

 

Rob

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Multitool nie musi mieć imbusow ani nasadek w komplecie, bo jak rozumiem o to ci chodzi a propos duplikacji- oddzielne imbusy i oddzielnie drugie w multitoolu. BTW. W multitoolu w komplecie tez masz przeciez nóż, kombinerki, końcówki płaskie i philipsa, itp.

Victorinox, Gerber, Texton, Leatherman czy Powertech robią calkiem zacne multitoole. Nie wiem o jakim narzedziu mówisz, ale mi mój multi-ciul przydał się nie raz. Full size multitool ma długośc ramienia dająca mu możliwości pracy porównywalne ze standardowymi szczypcami/kombinerkami i śrubowkrętami. Czasami robiłem nim duperelki na które nie chce się otwierac torby a wystarczy siegnąć po niego do kieszeni.

Miałem w myślach takie typowe rowerowe, te to faktycznie solidne konstrukcje.


 

 

Zabieram się za naprawę, widzę, że jedzie jeden, drugi, trzeci koleś. Przejechali, zero reakcji.

Jak widać, że sobie radzisz, to po co zawracać głowę? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@felt100,

 

A masz jakiś magiczny patent na powrót do bazy bez powietrza w kole z powiedzmy 20km.

 

Raz się zdarzyło i skończyło telefonem po transport. Za drugim razem wracałem 2 km bez powietrza. Mój magiczny patent to nie używać nigdy więcej dętek Schwalbe light. (mowa o jeździe po asfaltach).   W dłuższe trasy jak i pozaasfaltowe zabieram ze sobą to o czym już pisałem albo w plecak albo w torbę na ramę (Sport Arsenal o pojemności ok 2,3 litra).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Za drugim razem wracałem 2 km bez powietrza.

 

Dlatego odchudzaj rower!!! (to oczywiście taki żart)

Mój kolega o którym pisałem może sobie nosić swojego zacnego xc na szyi, tak mu zbił wagę.

 

A tak na poważnie: Kicha to kicha. Jak jeszcze wydarzy się przy dobrej pogodzie to pół biedy - można pomajstrować. Gorzej, jak pójdzie ci powietrze gdy jest ciemno, pada deszcz a ty zorientujesz się ze jedziesz na flaku czasami gdy pocałujesz już matkę ziemię :D

 

Jak widać, że sobie radzisz, to po co zawracać głowę? 

 

 

Sądzę, że oprócz narzedzi zawsze warto zabrać ze sobą w drogę Podręcznik Gestykulacji ;)

Serio, myślę, że masz tutaj kompletną rację. Ciężko jest wywnioskować czy dany rowerzysta potrzebuje pomocy czy nie jeżeli ten tego nie sygnalizuje. Podjedziesz, zapytasz a tu się okaże, że on już kończy. Albo że cię nie lubi. 

Wszystkie sytuacje jakie ja miałem w sensie udzielania pomocy innym rowerzystom wynikły z ich inicjatywy - machanie rękoma, okrzyki, informowanie o problemie. Natomiast jak ktoś sobie grzebie przy rowerze i nic nie mówi lub nie sygnalizuje do mnie, to przecież nie zatrzymam się przy nim i nie będę go napastować. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie sytuacje jakie ja miałem w sensie udzielania pomocy innym rowerzystom wynikły z ich inicjatywy - machanie rękoma, okrzyki, informowanie o problemie. Natomiast jak ktoś sobie grzebie przy rowerze i nic nie mówi lub nie sygnalizuje do mnie, to przecież nie zatrzymam się przy nim i nie będę go napastować.

 

Ja w ubiegłym roku raz złapałem kapcia dosyć daleko od domu, więc postanowiłem załatać dętkę.

Było to daleko od jakiegokolwiek miasta, na drodze serwisowej obok autostrady A4.

Ale, że było to lato, niedziela i pogoda wyśmienita na rower, to i rowerzystów sporo tamtędy jeździło. Mimo, że spokojnie sobie kleiłem, wszystkie narzędzia miałem i nikogo nie prosiłem o pomoc to zatrzymało się w pewnych odstępach czasu trzech rowerzystów. Wszyscy z tego co pamiętam normalnie ubrani, chyba nawet bez kasków. (Wszyscy od razu z pytaniem "czy może nie jest potrzebna pompka") Bardzo to miłe.

Każdy bardziej "pro" przejechał obok mnie i nawet pewnie nie zwrócił uwagi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie zauwazyłem zasady.

Sam jeżdżę w normalnych spodniach i bejsbolówce/boonie na głowie, a mimo to dogadywałem się i z takimi co wygladali jakby zboczyli z trasy peletonu TdP jak i z takimi, co wyglądali na absolutnych rowerowych renegatów :D

To zależy przecież od człowieka. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powitoł

Ciągnąć offtopa, i nie chcąc urazić oczywiście szosowców, po kilkunastu ostatnich jazdach asfaltowych stwierdzić muszę, że chyba większość w lajkrze na cienkich oponach bije segmenty na strawie :) Zauważalnie mniejszy odsetek kolarzy szosowych odmachuje, odkiwuje głową, odpowiada na cześć. Co ciekawe, spora część wydaje się zaskoczonych moimi zaczepkami :D

Wszystkiego najlepszego i w jeździe, i biciu rekordów ;) niemniej proszę patrzeć też na boki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Filmik powyżej niestety jest jak najbardziej prawdziwy...a szczególnie przy początkowej fascynacji możliwościami programu. U siebie też zauważyłem na początku efekty "segmentoholizmu" choć nie w tak ekstremalnej formie jak na filmie, ale po zastanowieniu się nad tym jadąc segment który lubię i jadę z myślą poprawienia choćby własnego czasu nie jest problemem się zatrzymać np odebrać telefon albo zwolnić jak ludzie łażą (jak święte krowy swoją drogą). Zawsze jak mi zależy to mogę wrócić i spróbować przejechać jeszcze raz, a zresztą jutro też jest dzień i szansa na lepszy czas.

 

@porcelanowy

Co do odcinków asfaltowych, jak patrzę na niektóre KOMy na segmentach ze sporym przewyższeniem to mam wrażenie ze niektórzy jechali samochodem a nie rowerem, a takie czasy to niestety tylko szosa.

Co do odmachiwania itp to też racja. Widocznie szosowcy rządzą się swoimi prawami.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To samo pytanie na prawo jazdy: Psuje ci się samochód, co robisz?

Prawidłowa odpowiedź w Polsce: Otwierasz maskę, sprawdzasz poziom oleju, ... itd.

Prawidłowa odpowiedź w Niemczech: Wzywasz pomoc techniczną.

Jak zapewne zauważyliście obydwie odpowiedzi są prawidłowe, wynikają tylko z innego podejścia do sprawy. To tak jak naprawa kapcia, albo łatka albo wymieniasz dętkę, ale i jedno i drugie daje ten sam efekt. Bardziej zaradni użyją tego co mają pod ręką, np trawy, lub zapasowego koła (jak mają wóz techniczny).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam pod ramą torbę z... Decathlonu, którą sprawiono mi w ramach prezentu urodzinowego. Sprawdza się naprawdę dobrze, wewnątrz multitool, dętka i łyżki. Pompka przypięta do ramy. Multitool chyba nigdy się nie przydał, za to dętka i łyżki już kilkukrotnie. Jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza, czasem się przydaje.

P.S. Jeśli ktoś twierdzi, że lepsza jest torba podsiodłowa, plecak, torba na szyję, rękę, ramię, czy cokolwiek innego, to ja nie mam z tym problemu. Dodatkowo jeśli ktoś woli bez to też nie mam z tym problemu. Każdy ma prawo do własnych poglądów w różnych kwestiach :). Napinka w tym względzie jest absolutnie nieuzasadniona 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie że zima i mróz pozbawiający na kilka miesięcy ruchu wielu rowerzystów sprawia że dyskusja między innymi w tym temacie gubi się w śnieżnej zamieci :P

 

Na forach motocyklowych przy wielu okazjach (bardzo często w zimie jak nikt nie jeździ) ożywa dyskusja o tzw. prawdziwych motocyklistach. Tych którzy zatrzymają się w trasie i pożyczą klucze widząc "brata" w potrzebie.

 

Zainteresowanych odsyłam do Wujka Google ale jest to z grubsza podobne podejście jak dzielenie rowerzystów na tych golących nogi i zaślepionych wynikami osiąganymi na Stravie oraz pozostałych, jeżdżących dla relaksu i chętnych pomóc każdemu kogo spotkają. A szufladek do którzy można nas powrzucać jest dużo, dużo więcej. 

 

Bo można używać Stravy do zbierania śladów z wycieczek mając równocześnie w nosie wszystkie komy i inne zaburzenia świadomości. 

 

Pozostając jednak w temacie to zabieranie narzędzi zależy od kilku czynników z których chyba najważniejszym jest długość trasy. 

 

O ile w codziennej jeździe po mieście czasem mam ze sobą imbusa 5mm, łatki i pompkę to zwykle tego nie robię. W razie awarii rower można przewieźć autobusem albo wrócić obok niego. Na codzienne przejażdżki w promieniu kilkunastu km też zwykle nie zabieram niczego, w końcu można wrócić hulajnogą. 

 

Ale na dłuższych trasach wspomniany podstawowy zestaw zawsze gości w sakwie czy plecaku. Przypadki jego terenowego użycia mógłbym pewnie policzyć na palcach jednej ręki cofając się dobrych kilka lat wstecz ale spokój duszy jest najważniejszy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie no bez jaj ....a autem też jeździcie bez rezerwy?

U mnie rowerowy niezbędnik to podstawa. W każdym rowerze jest jego integralną częścią.

Rezerwy czego? Koła zapasowego np. nie targam w aucie. Po tym jak chciałem zmienić kola na zimowki i połamalem trzy klucze, a i tak musialem jechać na warsztat bo poleglem na czwartym. Nie widzę sensu targania koła, którego raczej i tak na drodze nie zmienię.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dętka, łatki, klej, pompka i kilka kluczy to synonim rezerwy w aucie. Nikt nikomu nie każe wozić takiego arsenału. Ja wożę, a w aucie rezerwa też jest. Fakte faktem, korzystał w ciągu 20 lat chyba dwa razy. Raz nie było problemu.....ale drugim razem naprawdę się przydała. 

A z tym Twoim autem to chyba coś "nieteges" 

Na argument - "nie wożę rezerwy bo i tak nie dam rady koła zmienić"  nie jestem w stanie zripostować :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Rezerwy czego? Koła zapasowego np. nie targam w aucie. Po tym jak chciałem zmienić kola na zimowki i połamalem trzy klucze, a i tak musialem jechać na warsztat bo poleglem na czwartym. Nie widzę sensu targania koła, którego raczej i tak na drodze nie zmienię.

 

Co? Zawsze wymieniam sam koła lato/zima u siebie i u żony w aucie i nigdy nie miałem problemu z odkręceniem kół. Problem jest właśnie jak wymienią ci koła w warsztacie, bo tymi kluczami udarowymi tak je dowalą, że nie idzie tego potem ruszyć.

A co do kluczy, to nie ma sensu kupować tych typowo samochodowych do kół, bo większość to zwykła tandeta. Proponuję coś takiego: pokrętło typu L + nasadka. Jak kupisz DOBREJ firmy np. King Tony to masz klucz do kół prawdopodobnie do końca życia, a do tego możesz wymieniać dowolnie rozmiary nasadek. Fakt, że koszt takiego zestawu to 100 zł +, ale ja tym zestawem odkręciłem już pewnie kilkadziesiąt kół i nasadka nadal jak nowa. 

Sorry za OT.

 

king-tony-pokretlo-3-4-typ-l-478mm.jpg

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...