Skocz do zawartości

[podjazdy] Miejscówka do treningu W-wa okolice


kinder85

Rekomendowane odpowiedzi

Sol ja się zdecydowanie bardziej upadlam na Agrykoli jednak ale może to wynika z faktu, że staram się ją jechać na dość twardo :)

Bobiik "dłuższego podjazdu w linii prostej" :) Ten po prawej jest chyba najdłuższy po trawie, można go przedłużyć robiąc zakosy ;) Najdłuższy w ogóle jest chyba po chodniku, startując od uliczki po lewej stronie ale nie jest w linii prostej.

Ale OK, jeśli chodziło o podjazd dłuższy od innych górek to się nie wypowiem na temat Szczęśliwickiej czy Moczydła bo tam nie jeździłam. Natomiast na Kazurce chyba jest dłuższy podjazd niż ten na Kopie po prawej, z tym, że nie w linii prostej - jest to podjazd zaczynający się od strony parkingu, przecinający tor z hopkami, który biegnie z samej góry (nie wiem jak się fachowo ten tor nazywa). Długi jest też podjazd po przeciwnej stronie górki biegnący po torze zjazdowym (z bandami) ale jest dla mnie osobiście bardzo trudny.

 

Kazurka jest o tyle fajniejsza od Kopy, że oferuje o wiele bardziej terenowy teren. Kamienie, muldy, wyżłobione wodą rowki, podjazdy o bardzo zróżnicowanym nastromieniu i długości. Fakt, jest dużo szkieł ale ja na Kazurce nigdy jeszcze nie złapałam gumy.

 

Ale chyba odeszliśmy nieco od tematu. Autor tematu napisał, że jeździ około 200 km tygodniowo, to całkiem przyzwoicie moim zdaniem i daje bazę do zrobienia czegoś. Ja bym doradziła tak:

1) zwiększ jednorazowy dystans; np. wracając z pracy machnij 50-60km

2) dodaj jeszcze jeden albo dwa dni w tygodniu z rowerem

2) jeździj z różną intensywnością;

a) bardzo lekko, regeneracyjnie (tempo na tzw. babę z mlekiem to znaczy baba z pełnymi kańkami by Cię przegoniła), gdy czujesz że jesteś zmęczony i masz dość; jeśli jesteś w dobrej dyspozycji to przy 6 dniach z rowerem jeden dzień poświęć właśnie na taką jazdę, przy 5 dniach z rowerem możesz żadnego dnia;

b ) większość jazd poświęć na nieco szybsze treningi ale w tzw. "tlenie", tj. takie tempo, że możesz jeszcze rozmawiać albo nucić pod nosem bez zadyszki ale czujesz, że jak ciut przyspieszysz to już się bez zadyszki nie da) - cały trening możesz zrobić w tym tempie np. 2-3h

c) jeszcze ciężej (już się nie da bez zadyszki, czujesz że zapier... ale mimo wszystko czujesz się komfortowo i że nie "spalisz się" po kilkunastu min.) - zacznij od 20 minut (reszta jazdy jak w pkt b; jeśli po 20 minutach czujesz, że możesz dalej tak jechać to przedłuż ale nie przesadzaj, na początek wystarczy 30 minut a jeśli będziesz dobrze czuł się w tym to możesz przedłużać w każdym tygodniu o kilka minut; taki trening 1-2 razy w tygodniu (ale max 3 tygodnie z rzędu a w 4tym tygodniu odpuść tego typu trening) ale przy dwóch takich treningach oddziel je od siebie co najmniej dwoma dniami lżejszych jazd lub 1 dzień lżej + 1 dzień wolne.

 

Taki plan oczywiście nie zrobi z Ciebie od razu mistrza Śnieżki. Jest on pod kątem zwiększenia wytrzymałości, powinien Ci pozwolić na pokonanie Śnieżki w siodle. Dodałabym do tego poćwiczenie nieco techniki pokonywania podjazdów - znajdź takie nieco bardziej strome (nie muszą być długie), które trzeba umieć podjechać (tzn. balansować ciałem tak, żeby przednie koło się nie odrywało od ziemi a jednocześnie żeby tylne nie straciło przyczepności, to wcale nie jest takie proste) - może to być Kazurka, są tam takie podjazdy.

 

Oczywiście możesz w to wpleść czasem podjazdy na Agrykoli czy gdzieś, na pewno się to przyda, taki podjazd trzeba pokonać wielokrotnie żeby to miało sens (ile dasz radę). Podjazdy mają na celu trenowanie siły, trzeba je pokonywać w siodle (bez wstawania) z dość niską kadencją (tj. niezbyt szybko kręcić pedałami). Polecam Ci też wyjazd od czasu do czasu w Góry Świętokrzyskie. Nie jest to daleko od Warszawy (2-2,5h jazdy autem) a dłuższe podjazdy już można tam znaleźć

 

Ten plan powyżej jest ujętą w pewien szablon częścią mojego własnego planu, który się sprawdza :) Ja mam nieco bardziej urozmaicone treningi ale są one pod innym kątem zaplanowane, np. chyba treningi szybkościowe nie są Ci do wjechania Śnieżki potrzebne.

A tak nawiasem mówiąc to polecam Ci śledzić stronę http://www.oxygencycling.pl/ oni w zeszłych latach na jesieni otwierali konkurs na darmowy plan treningowy (ja w zeszłym roku wygrałam taki plan). Może akurat Ci się uda?

 

Pozdr. Marta

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imo jak dojdziesz do poziomu, że będziesz z blatu walił Szczebel w obie strony, to Śnieżka nie będzie jakimś szczególnym wyzwaniem :)

 

@kantele - zgadza się, jeżeli robić Agrykolę to na twardo, bo na miękko to się trochę mija z celem.  No chyba, że ktoś chce ćwiczyć kadencję :) Imo Agry jest dobra na trenowanie wytrzymałości siłowej, podjazdów już niekoniecznie, chociaż jedno z drugim jakoś się tam łączy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżdżąc po Warszawie - od pd. do centrum staram się zaliczyć kilka podjazdów - ten Wilanowską do Ddworca Pd, Idzikowskiego, Chełmska, Spacerowa, Belwederska, Agrykola, Książęca - w różnych konfiguracjach. Robię sobie różne pętle. Szału nie ma, ale jak się zakręci kilka razy to trochę sponiewierać się można. Swoją drogą na Agrykolii to mam takie szczęście, że jak podjeżdżam ostatni raz zziajana, mija mnie na rowerze - rzęchu jakiś staruszek pędząc swobodnie i bez wysiłku z rozwianą siwą grzywą. Brakuje tylko szabli w dłoni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Izka, tacy starsi panowie potrafią zaskoczyć ;) Kiedyś jeden taki jechał przede mną śmieszką rowerową niezbyt szybko na rzęchowatej kolarce. Nie wyprzedzałam go bo wiedziałam, że zaraz skręcam w lewo w ulicę. Jednak on również skręcił w tę ulicę. I jak nagle WYPRUŁ, to nie byłam w stanie go dogonić!

 

Ale tak, jak podjeżdżasz Agry -nasty albo -dziesty raz i już ledwo mielesz to zawsze się znajdzie jakiś rekreacyjny rowerzysta np. na Veturilo, który mija Cię ze spojrzeniem pełnym dumy i samozadowolenia wyraźnie mówiacym: "taki niby pro-kolarz, a tak ledwo jedzie pod tą górkę" ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie Agrykola ma tę wielką wadę, że jest w środku miasta i „terenowości” w niej za grosz, także z dwojga złego wolałbym kopę Cwila ;) Co prawda dookoła blokowisko ale sama górka jest ok, podobnie Kazura. W jednym i drugim miejscu odbywają się nawet zawody XC.

Tak czy siak żeby zdobywać góry to IMHO trzeba trenować w górach, w okolicach Warszawy można za to zrobić bazę i bawić się w okolicznych lasach :)

 

Kopa Cwila - różnica wysokości 16m, długość podjazdu/zjazdu - około 50-60m

Agrykola - różnica wysokości 25m, długość podjazdu/zjazdu - 1000m.

Nie wiem o jakiej "terenowości" górki urysnowskiej mówisz - chyba, że chcesz po trawie wjeżdżać na kopę cwila, zamiast chodnikami :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ciekawi mnie że ktoś podjeżdża na śniezkę w czasie 1:42h i uważa że to jest wynik upoważniający na dawanie komuś mądrych rad. ja przykładowo po 2 latach jeżdżenia na rowerze, ze spora nadwagą, wjechałem w 1:15h i to żaden wynik żeby dawac komus rad treningowych. Nawet dla kobiety te 1:42 to czas na pokonanie tych 12km wręcz spacerowy... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wojtas7, jak już się załatwiłeś to najpierw ogarnij a w wolnej chwili podrzuć jakieś sensowne miejscówki w Warszawie do pokręcenia pod górę,

 

Izka, Kantele, nie lekceważcie emeryta na wiekowym rowerze, często taka koza jest doskonalona przez lata a sam zawodnik potrafi zaskoczyć ( zwłaszcza siebie jak jest damska widownia.. ;) )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IMO Wojtas ma trochę racji, autor tematu powinien wyraźnie sprecyzować jakie ma nastawienie do startu np. czy chce tylko rekreacyjnie wjechać, czy chce celować w czas 1:30h czy 1:05h. Jak silną ma motywację i ile czasu chce poświęcić na treningi. W przeciwnym razie ciężko odnieść się do postów innych osób... Rady koleżanki kantele są dobre dla początkujących zawodników, jakby to przeczytał jakiś "zaawansowany" amator z czołówki (który patrzy przez pryzmat swoich treningów) to by się roześmiał, bo do uphillu nie da się dobrze przygotować w Warszawie ;)


Najlepszym treningiem do wyścigu (oczywiści przy zachowaniu cykli treningowych) jest symulowanie obciążeń występujących w trakcie wyścigu, więc odpowiedź odnośnie treningu w Wawie nasuwa się sama... ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crust, nie lekceważę, przeciwnie, podziwiam i doceniam. Chciałabym mieć taką parę mając siwą grzywę. :D Ale jakoś tak się składa, że nigdy nie widziałam starszej pani, która na takim luziku, /a nawet niechby była zziajana, nawet niechby rower prowadziła ;) / wjeżdżałaby choć Belwederską pod górę.

Kamfan, autor tematu określił się wystarczająco, żeby można było wnioskować, że nie jest jak to ująłeś - "zaawansowanym" amatorem z czołówki /który by pewnie takiego tematu nie założył, nawiasem mówiąc :P / - i w tym sensie rady Kantele mogą się okazać pomocne, ale to już autor niech oceni. 

A oprócz tego to i forma się liczy podczas wymiany zdań, a nie tylko meritum. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kopa Cwila - różnica wysokości 16m, długość podjazdu/zjazdu - około 50-60m

Agrykola - różnica wysokości 25m, długość podjazdu/zjazdu - 1000m.

Nie wiem o jakiej "terenowości" górki urysnowskiej mówisz - chyba, że chcesz po trawie wjeżdżać na kopę cwila, zamiast chodnikami :)

A po jaką cholerę autor tematu ma tam wjeżdżać chodnikiem czy innym asfaltem? ;) Jak już ćwiczyć pod jazdę w terenie, to niech chociaż namiastka tego terenu będzie. W sumie Kazura pod tym względem lepsza.

Osobiście nie mam takich dylematów bo nie jeżdżę po mieście, a pod bokiem mam MPK.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę wielkie oburzenie, nie spodobała się forma wyrażenia mojego zdania, zatem czytam jeszcze raz i nie widzę nic niestosownego.

 

Nadmieniam po raz kolejny - wynik ten to totalna rekreacja i jeśli ktoś tu nie wcelował się z formą wypowiedzi, sprowadzając swoje "ego" do groteski, to jest koleżanka jadąca średnio 7 kmh (średnio szybki szybki piechur) dająca porady jak jeździć w polskich wysokich górach:

 

1) zwiększ jednorazowy dystans; np. wracając z pracy machnij 50-60km

2) dodaj jeszcze jeden albo dwa dni w tygodniu z rowerem

2) jeździj z różną intensywnością;

 

Taki plan oczywiście nie zrobi z Ciebie od razu mistrza Śnieżki.

 

dewaluuje całkowicie to forum i ośmiesza autorkę, która stanęła na pudle tylko z powodu braku konkurencji (nie czarujmy się). I kto tu podnosi swoje ego?

 

ps. zwróciłbym honor gdyby koleżanka była trenerką po AWF - ale raczej nie jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, pewne rzeczy są jednak chyba wrodzone.

 

Ale pomijając kwestie kulturalno-formalne, chętnie poczytam co doradziłby ekspert początkującemu - bo nie zakładam, że niepocząktujący szukałby porad treningowych na zwykłym (zaznaczę "zwykłym") forum rowerowym.

 

Chodzi oczywiście o poradę w granicach wytyczonych przez autora, czyli Warszawa->chcę robić podjazdy->kiedyś tam Śnieżka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie motywuję swojej rady jako kogoś kto coś osiągnął, więc mogę się mylić, ale na poziomie amatorskim w takiej płaskiej Warszawie można jak najbardziej przygotować się do uphillu Śnieżka. Tak jak pisali koledzy wyżej wszystko zależy od celów, które sobie stawiasz.

 

To jest jednodniowa impreza, krótka - najlepsi wjeżdżają w ok 50 minut więc przygotowania nakierowane wyłącznie pod Uphill są raczej bez sensu, skończy się tak że spędzisz pół roku podjeżdżając na jakąś krótką Agrykolę, zniechęcisz się bo to nudne i tyle z tego będzie.

 

Moim zdaniem trening powinien być taki sam jak do każdej innej aktywności rowerowej, ewentualnie bardziej nakierunkować na czas trwania wysiłku w późniejszej fazie przygotowań. A więc standardowo - oszacować ilość h tygodniowo na trening, spróbować trochę to wrzucić w periodyzację 3 tygodniową, kupić pulsometr, zrobić test terenowy i jeździć treningi na tętnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam doświadczenia w jeździe mtb w górach, ale kilkanaście razy w roku wyjeżdżam do swojego domu w Targanicach (Beskid Mały) i tam jeżdżę na szosie trasy górskie. To zawsze jest zupełnie inne jeżdżenie. Oczywiście każdy, kto sporo jeździ po płaskim Mazowszu, będzie w stanie wjechać niemal każdy podjazd szosowy w Polsce. Na Mazowszu borykamy się z ciągłym wiatrem (mała ilość lasów) i nasze jazdy są szybsze i bardziej jednostajne. Wytrzymałość i siłę da się zbudować znakomicie podczas takich kilku co najmniej 2-3 godzinnych jazd w tygodniu. Ale potem przychodzi wyjazd w góry i okazuje się, że wysiłek jest zupełnie inny i wypracowana kadencja na nic się zdaje, tętno skacze szybciej. Jeśli jesteśmy dobrze rozjeżdżeni, to oczywiście na zjazdach szybko się regenerujemy i następna górka idzie łatwiej. Ale kadencja w górach jest mniejsza przeważnie o osób, które dużo ćwiczą na płaskich terenach. 

 

Dlatego dla mnie, mieszkańca płaskiego Mazowsza, dobrym ćwiczeniem, przygotowującym do wyjazdów w góry, jest trenażer. Oczywiście szkoda mi czasu na trenażer w sezonie, ale już teraz następuje ten czas, kiedy można zacząć spokojnie mieszać jazdy w terenie z tymi na trenażerze. 

Podczas jazdy na trenażerze można symulować długie podjazdy, których u nas brakuje. Bo czym innym jest szybkie pokonanie hopki w Słomczynie, a czym innym wjazd na Biały Krzyż, na Przełęcz Kocierską czy górę Żar. Można szybko podjechać hopkę w okolicy Wawy, ale nie mieć wytrzymałości, by przez godzinę zrobić ciągły podjazd gdzieś w górach. Dlatego trenażer daje takie możliwości ćwiczenia. Nawet najtańszy trenażer. Tym bardziej, że pogoda robi się coraz gorsza i jest więcej czasu na ćwiczenie na trenażerze godzinnych lub 1,5 godzinnych jazd z dużym obciążeniem i pracowanie nad kadencją przy takim symulowanym nachyleniu. 

Słowem: trenażer obciążenie na maksa, zrzucamy z blatu i kręcimy przez godzinę  :thumbsup: . Oczywiście na trenażerze można kręcić bardziej finezyjnie. 

 

pozdr

adam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę że dyskusja robi sie gorąca :)

, autor tematu powinien wyraźnie sprecyzować jakie ma nastawienie do startu np. czy chce tylko rekreacyjnie wjechać, czy chce celować w czas 1:30h czy 1:05h. Jak silną ma motywację i ile czasu chce poświęcić na treningi. 

Żeby uściślić, nie prosiłem o plan treningowy więc nie określałem się aż tak mocno jak kolega uważa że powinienem :P Prosiłem o podpowiedzi miejscówek nadających się do treningu i ewentualnych sposobów przygotowania się. Nie celuje w żaden konkretny czas bo nie mam najmniejszego pojęcia czego się spodziewać po sobie w takich "okolicznościach". Nie miałem okazji przez ponad godzinę non stop podjeżdżać :P Jak podjadę raz to na następny rok juz będę mógł konretniej cele określić, będę wiedział z czym to sie je. Jak na razie chce poprostu to zrobić i zobaczyć jak będzie. Nie chce jechac kompletnie nie przygotowany ale też nie napinam się i nie jest to mój największy cel na przyszłość więc...

Ogólnie jestem bardzo wdzięczny za wszystkie rady i podpowiedzi i dziękuję ;) 

Jak radziła Kantele, zaczynam robić dłuższe powroty z pracy. Pulsometru używam od dawna a trenażer niestety sprzedałem ale rozważę ponowny zakup bo jest to w sumie dobry pomysł:) Agrykolę też zapewne odwiedzę kilka razy i zobaczymy jak będzie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...