Skocz do zawartości

[bikepacking] Podróże na rowerze


Rekomendowane odpowiedzi

Dobra, to ja może bardziej opiniotwórczo a mniej merytorycznie zadam pytanie: po kiego wała ktoś w dzisiejszych czasach robi rower na napędzie łańcuchowym za 10.000 złotych (2500 USD)? Czy nie można w tym budżecie upchnąć jakiegoś Piniona czy innego zamkniętego szczelnie układu napędowego?

W 2016 na targach jakichś zapowiadali że Pinion P1 ma kosztować tyle żeby dało się złożyć rower w całości za 3000 USD. Tak głośno myślę, że to się musi wydarzyć jak najszybciej, zwłaszcza w bikepackingu ma to sens: niezawodność, odporność na warunki atmosferyczne... Bierzesz dwa paski zapasowe zamiast masy narzędzi i jazda. Skoro i tak zmierza to w kierunku zamkniętych systemów dedykowanych pod misje specjalne jak ten Trek... 

Teraz czekam na baty :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będzie batów, bo zdaje się, że wszyscy tutaj się ślinią na widok piniona. Niestety, koszt samej skrzyni to nie koniec. Dolicz do tego koszt customowej ramy z mocowaniem pod wyżej wymienioną i już masz swoje 3000 USD, a gdzie tam reszta osprzętu. Także jeszcze trochę wody w Missisipi musi upłynąć..

 

Wysłane z mojego LG-M200 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może nie tak dużo, ale klienci musza dojrzeć.

 

Koszt samej ramy pewno staje sie problemem gdy trzeba przekonać masy (w tej niszy) ze nie-sram i nie-Shimano a jednak sie kręci! Bo żeby zejść z kosztow trzeba mieć skale... ciekawe ciekawe.

 

"Bicycles with the P1.18 transmission currently sell from approximately €2500. Our new range of products means that bicycles with Pinion transmission will soon be available at lower prices."

 

 

Sent from my iPhone using Tapatalk

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brawo kolego. Krótko i treściwie. 

 

Do kolegi poniżej. 

 

Niczego nie sugeruję. Stwierdzam fakty. Wszyscy zawodowi sportowcy w wieku ok.40 lat mają praktycznie zrujnowane układy kostno-szkieletowe. Adekwatnie do tego co uprawiali. Np. Małysz teoretycznie długo powinien się cieszyć swoimi nadgarstkami. Ale już całą resztą nie. Co do kierownicy to w moim przypadku wyrosły jej dawno rogi. Ale zmiana położenie dłoni to jedno, a

drgania, które pochłania amor to drugie. Ok. 1/3 swojego ciężaru ciała naciskasz na kierownicę i nadgarstki w tym pośredniczą. Są najsłabszym elementem ręki - to w większości słabe, drobne kosteczki - stąd te szybkie zwyrodnienia. Nasuwa mi się takie małe skojarzenie działanie  młota pneumatycznego na nadgarstki w  przypadku sztywniaka. A nie oczywiście amortyzatora (a jakże także) pneumatycznego.    My nie zawodowcy w pierwszej kolejności dbamy o zdrowie i relaks. Rowerowa zabawa ma nam wydłużyć życie w komforcie zdrowotnym.  Zawodowcy walczą o wynik i o czas. Do tego jest odpowiedni sprzęt - np. wspomniani przełajowcy. I to tyle.  

 

 

Sport uprawiany wyczynowo a nie rekreacyjnie (zarówno wśród zawodowców jak i amatorów), wyniszcza- to fakt. Nie można jednak zapominać, że wraz z rozwojem techniki postępuje rozwój medycyny. Kolarze zawodowi przykładowo już nie muszą martwić się zniszczonymi stawami, wystarczy że zafundują sobie "chrząstkę w sprayu". Koszt bagatela 15 tysięcy złotych za nowe kolano, ale co to jest dla kogoś, kto żyje ze sportu. Być może za dekady takie zabiegi będą już pewnie refundowane i dostępne dla każdego. To jednak aktualnie raczej dla zawodowców. 

Osobiście ze startów w zawodach kolarskich jako osoba nie zarobkująca sportem już "wydoroślałem", szkoda zdrowia. Satysfakcję ze zwycięstwa, postępu można czerpać na wiele innych, zdrowszych sposobów. 

 

Odnośnie "plecakowania" moja pierwsza kilkudniowa wycieczka w góry (Bieszczady) to minimum sprzętu i środków, a maksimum komfortu.

Spanie po chatkach turystycznych i schroniskach (rower lżejszy o namiot i śpiwór), a zaopatrzenie w żywność w lokalnych sklepach.

 

Potrzeba matką wynalazków, toteż z braku floty na kierownicy zamiast torby Ortlieb wylądował zwykły pokrowiec na śpiwór (wypełniony odzieżą) zabezpieczony paskami gumowymi, jakimi oplata się karimaty. Paski świetnie amortyzowały pokrowiec na zjazdach w terenie, nie było też żadnego problemu z pancerzami. Ponadto jeśli powrót przypada w chłodniejszy dzień, po prostu ubieram odzież z pokrowca, a reszta ląduje w plecaku i po torbie na kierownicy nie ma już śladu ;) 

 

Do tego torebka podsiodłowa z dętką, imbusami i spinką, oraz plecak 15 l z aparatem, żywnością i innymi drobiazgami jak mapa czy gotówka. Na kilka dni w góry mi to wystarcza. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak w praktyce nawiguje się na facie, w nieznanym terenie?

 

Ja niezmiennie od lat używam papierowe mapy w wodoszczelnym mapniku (Ortlieb) + zwykły kompas.

 

W Polsce świetnie się sprawdzają "setki" WZKartu.

 

Jak się ma wprawę to podczas jazdy terenowej taki rodzaj nawigacji jest moim zdaniem nie do pobicia. Po pewnym czasie umie się wycisnąć z takiej mapy bardzo wiele informacji.

 

Na szosie, jak się chce lecieć szybko, to trochę upierdliwe jest przewijanie lub zmiana arkusza mapy oraz nawigacja w większych miastach.

 

Nie wyobrażam sobie jazdy na nawigacji elektronicznej. Odbieram to jak poruszanie się z klapkami na oczach albo szlakiem, zwracając uwagę tylko na znaczki szlaku.

 

PABLO

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwestia umiejętności i celu. Jeśli mamy konkretną trasę zaplanowaną z niewielkimi odchyłkami od tracku to mapa wektorowa na urządzeniu elektronicznym jest dużo wygodniejsza (tymbardziej w warunkach gorszego oświetlenia) i dużo szybsza w użytkowaniu. Oczywiście to też zależy od wprawy w używaniu klasycznej mapy, jednak przy takim samym poziomie umiejętności IMHO gps będzie szybszy.

 

Jeśli chodzi o wyjazd w nieznane i szukanie ciekawych miejsc i szlaków to papierowa ma swoje ogromne zalety które elektroniczna może nieźle uzupełnić.

W przypadku kiedy szlaki są (dobrze) oznaczone to mapa ani jedna ani druga w zasadzie nie jest potrzebna ;) Wtedy gps da nam co najżywszej dane komputera pokładowego (dystans,predkosc,czas itp), czego nie da nam papierowa mapa ;)

 

ale to tak moim skromnym zdaniem :)

Edytowane przez MikeDozer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wyobrażam sobie jazdy na nawigacji elektronicznej. Odbieram to jak poruszanie się z klapkami na oczach albo szlakiem, zwracając uwagę tylko na znaczki szlaku.

 

"Nawigacja elektroniczna" to nie tylko prowadzenie po tracku.

 

Wyświetlanie pozycji na normalnej mapie turystycznej jest dobrym kompromisem.

 

aplikacje-rowerowe-android-10-800x532.jp

 

Oczywiście możliwość błyskawicznego określenia swojej lokalizacji, niektórym popsuje zabawę z obserwacji charakterystycznych punktów terenu, obsługi kompasu itp.

Ale innym odblokuje nowe możliwości eksploracji, bo łatwiej jest opuścić oznakowany szlak, znając przybliżony przebieg "dzikiej" dróżki. Oszczędza to sporo czasu, który można przeznaczyć, bo ja wiem, na jazdę? ;)

Edytowane przez Wooyek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja preferuje rozwiązanie kombinowanie, przy czym papierowej mapy używam zamiennie z elektronicznymi (mapy+zdjęcia satelitarne) do planowania trasy.

 

Potem jazda po wyznaczonej trasie, ale z odstępstwami od niej. Traktuję ją jako wskaźnik gdzie mniej więcej mam jechać, z odskokami w prawo i lewo, po zobaczeniu na mapie/w terenie czegoś ciekawego. 

 

Na pewno spokój duszy podczas posiadania nawigacji sprawia że jazda jest dużo przyjemniejsza, i szybsza. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W terenie tak w sumie nigdy nie potrzebowałem map papierowych. Trochę z Z3C pojeździłem (a więcej pobiegałem ;) ) i jednak wole garmina z powodu ekranu i generalnej wytrzymałości. Mimo ze mniejsza rozdzielczość i dużo słabszy procek, to ciągle widoczna mapa czy komputer pokładowy bardzo mi pasuje (na skrzyżowaniach można lecieć  zazwyczaj bez zatrzymywania). Jeszcze lubię symbiozę garmina z basecampem. Jak znajduje piękne miejsca to szybkim klikiem zapisuje w gps a potem w Basecampie tworząc nowe trasy, czasami odwiedzam te najpiękniejsze, żeby zobaczyć jak wyglądają w innych warunkach :)

Tylko, że w zasadzie nigdy nie jeżdżę na pałkę. Lube mieć jakieś cele po drodze, robię wywiad i nanoszę na trasę interesujące miejsca. Lubie jeździć pętlami do tego ew od PKP do PKP :) Trasy które planuję mają miedzy 60 a 140km z dużą częścią w terenie (jak mogę to unikam asfaltów, chyba ze są bardzo widowiskowe lub przelotowe). Do tej pory się nie zgubiłem, także każdemu według potrzeb :) 

Jak wkońcu uzbieram do jakiegoś gravela to pewnie dystanse się zwiększą i będą bardziej zróżnicowane, choć trafiam na miejsca gdzie cięzko by było jechać na FATcie ze wspomaganiem elektrycznym ;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Ale innym odblokuje nowe możliwości eksploracji, bo łatwiej jest opuścić oznakowany szlak, znając przybliżony przebieg "dzikiej" dróżki.

 

 

 

Pisząc 'nawigacja', nie miałem na myśli poruszania się po oznakowanym szlaku, ale po prostu, w terenie - gdzie dusza zapragnie.

 

PABLO

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mapa + kompas są dla mnie też spoko ale pieszo bo wtedy masz czas na spokojną nawigację. Na rowerze wole elektroniczną wersję bo dzięki temu mam więcej czasu na podziwianie widoków, rozpoznanie i walkę z terenem. No i fajnie mieć potem jakiś ślad do analiz i przyszłych poprawek.

 

0987hbvgjsf9k34esdc.JPG

 

Nawet jak rzeczywistość okaże się mniej różowa od mapy to dzięki GPS wiesz dokładnie gdzie jesteś i widzisz np. że 400m dalej na zachód jest szlak. Wtedy można się pokusić i te 400m przebić przez gęsty. Z tradycyjną mapą jak źle coś ocenisz (o co nie trudno w lasach) to może się okazać że po tych 400m dojdziesz do ściany i zmarnujesz czas na odwrót. Pieszo z plecakiem jeszcze spoko ale z 30kg rowerem? Słabo.

Edytowane przez ishi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W przypadku mojego etrexa 30 czym mocniejsze swiatło zewnętrzne tym lepiej widać :) przy małej ilości światła podświetlenie dużo daje, ale w przypadku używania mapy z małą ilością danych i kolorów jest lepiej. 

 

Aktualny setup to biegowo wyprawowy epix z alternatywną mapą i jako komputer pokładowy + live track + powiadomienia z telefonu ktory sobie leży w plecaku. Etrex30 do nawigacji

 

post-201194-0-78671000-1504632792_thumb.jpg

 

Na wycieczkę jeszcze starszy etrex 20

 

post-201194-0-21165100-1504632846_thumb.jpg

 

widocznosc w pomieszczeniu bez podswietlenia:

 

post-201194-0-99123500-1504632908_thumb.jpg

 

Edytowane przez MikeDozer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na misiaczki?

 

... 2,5 litra browara na packmanie i 3-4 puszki 0,5l we framebagu. Tak na czarną godzinę. Największy niepokój czułem jak już zaczynałem jechać na oparach. A szybko to szło bo było gorąco, stromo, no i z racji tego, że byłem z dziećmi i z kobietą, to większość co stromszych górek robiłem po 3-4 razy. Dobre na budowanie formy, ale strasznie zwiększa zużycie złocistego płynu.

 

A tak bardziej na poważnie nic nie brałem. Jeżdżę do Rumunii od 1994 roku, po kilka razy do roku i tylko raz niedźwiedź odwiedził nasz biwak. Było to w miejscu podobnym do naszych Tatr - gdzie zwierzyna jest przyzwyczajona, że człowiek == żarcie i warto się upomnieć. Poza tym spokój, pomimo tego, że świeże tropy widywałem bardzo często. Niby to nie reguła i czuje się zagrożenie. Ale  co robić ...

 

PABLO

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:D

 

Jak wygląda teraz z mapami? Można na miejscu zakupić lokalne mapy nadające się do nawigacji w terenie? Pomijając to, co można odnaleźć w internetach (wiem, że są dostępne mapy ważniejszych / bardziej uczęszczanych pasm - na przykład Rodniańskich)... 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@P_A_B_L_O! Jak możesz!? Ja cierpię! Ja gratuluję! Ja chcę do Rumunii!

 

Pytanie praktyczne (choć obok tematu) - braliście coś na misiaczki? Bo zdaje się, że tam jest to realne zagrożenie (zresztą jak ostatnio w Bieszczadach również).

Rumunia to tez mój ulubiony kraj. Większym zagrożeniem poruszając się z dala od ludzi są dzikie psy. Do tej pory raz tylko miałem sytuację w której

zrobiło mi się naprawdę gorąco, na szczęście nie doszło do konfrontacji bo prawdopodobnie to ja bym przegrał.

 

Poruszam się poza wyznaczonymi szlakami i do tego właśnie świetnie nadaje się papierowa mapa.Jakoś nie wyobrażam sobie targania

kilku power banków, by zasilać telefon, kamerę i do tego GPS przez tydzień czy dłużej. PB 5200 mA plus niewielki rozkładany panel, załatwia mi sprawę

zasilania przez całą wyprawę. Z drugiej strony, jeśli ktoś korzysta z noclegów w cywilizacji i ma codziennie możliwość ładowania to GPS może być lepszym

rozwiązaniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...