Skocz do zawartości

[szosa] pierwsze wrażenia


paweł żurek

Rekomendowane odpowiedzi

Kupiłem niedawno szosówkę (przejechałem jakieś 100km) i muszę przyznać, że to zupełnie coś innego niż mój full. Przede wszystkim trzeba uważać na dziury w nawierzchni, kontakt z nimi jest bardzo nieprzyjemny. Hamulce są znacznie gorsze niż tarcze. Przełożenia zmuszają do max wysiłku. Pierwsze przejażdżki w górach uświadomiły mi jaki jestem słaby a przecież przełożenie w mojej szosie jest turystycznie (30/25). Tam gdzie po asfalcie wjeżdżałem mieląc powoli na swoim full;u teraz nie mogę wiecheć na mojej lekkiej kolarce.

Napiszcie jakie są wasze wrażenie po przesiadce z MTB na szosę lub odwrotnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem w podobnej sytuacji co Ty Pawle. Na swojej śmigałce przejechałem kole 100km i na początku tez jakoś było dziwnie. Geometria ramy zupełnie inna opory toczenia nieporównywalne tak samo jak prędkości osiągane. Po paru dniach jeżdżenia tylko na szosówce gdy usiadłem na mtb to było jakoś tak dziwnie- wysoko, miękko i opony takie szerokie :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość BikerFG

dla mnie pierwsze jazdy na kolarce to byl szok, przede wszystkim sztywnosc, male opory toczenia, bardziej pochylona sylwetka niz na goralu.

przed zakupem mialem obawy, czy "doroslem" do roweru szosowego.

zastanawialem sie jak to bedzie z podjazdami przy tarczach z przodu 50 i 39 (52 nie wzialem, bo mysle, ze 50 w zupenosci wystarczy).

na poczatku rzeczywiscie bylo "ciezej" (39 z przodu byla czesto uzywana), ale po krotkim czasie jak juz troche obylem sie z kolarka zaczalem jezdzic na twardszych przelozeniach, jak juz udalo zaliczyc jeden z trudniejszych podjazdow w moim miescie na 52 z przodu to nabralem pewnosci i obecnie bardzo sporadycznie uzywam 39.

jazda na kolarce spodobala mi sie do tego stopnia, ze goral prawie odszedl na emeryture...

po dluzszej przerwie wsiadlem na Garego i zaczalem sie zastanawiac co jest.... rower wydawal sie jakby byl z gumy i troche dziwnie sie czulem.

jak spojrzalem na opony to normalnie czolg.

co dziwne to na goralu zaczalem tez jezdzic szybciej, po tym jak pojezdzilem na szosowce, tyle, ze jakos szybsza jazda na nim po asfalcie nie przynosi mi tyle frajdy co szosowka.

z drugiej strony jak wsiadam obecnie na gorala zaliczam wszystkie "dziury", nierownosc, skroty, ktorymi kolarka bym na pewno nie przejechal i to mi daje mase zabawy B)

jedna rzecz w goralu jaka mnie "meczy" jadac po asfalcie, to brak mozliwosci kombinowania z trzymaniem kiery (jest troche nudno i rece jakby sie meczyly szybciej) :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja przeszedłem tę drogę w drugą stronę. Odkąd na komunię dostałem złożoną przez ojca szosówkę, przez wiele lat (wychodzi mi, że gdzieś 12...) śmigałem na różnych rowerach szosowych. Na MTB wsiadłem dopiero na studiach. I wrażenia były takie, że: ciężki, powolny i że strasznie dużo koła widzę przed kierownicą (łagodniejszy kąt główki). Ale też pancerny i wjeżdża tam gdzie na kolarce nie ma nawet szans pomarzyć.

Teraz, gdy zasmakowałem w roweruch MTB i to do tego w bardziej pancernym sorcie, wystarczy, że wsiądę na rowerek do XC, a już czuję się nieswojo - wąskie kółka (1.95" - 2"), wąska kierownica, pozycja na dzięcioła, wszystko takie delikatne... Wskoczenie na kolarkę teraz byłoby dla mnie szokiem, którego chyba bym nie przeżył :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem rower do XC ,w promocji była okazyjnie Merida road 850-super piękna i tania. Sprzedałem LF'a ,aby zakupić wymarzoną szosę ,mmmm.

 

1. wrażenia: 2,5kg lżejsza od mojego roweru do XC

 

2. łatwo się przyspiesza i utrzymuje prędkość

 

3. czuję pod tyłkiem każy kamyczek.

 

 

Radość z posiadania szosówki nie trwała długo ,2 razy wpadłem w tory tramwajowe przy znacznej predkośći-na szczęście bez gleby ,po jeździe bolały mnie ręce. W sumie zrobiłem 400km na niej i sprzedałem ,posiadalem ją dokładnie 2 tygodnie. :) Nie żałuję ,złożyłem ponownie rower MTB...brakuje mi w nim tylko małej wagi i przez to super przyspieszenia ,ale za to las i górki stoja przede mna otworem...a nie tylko asfalt i asfalt. Jeśli już kiedyś kupię szosówkę ,to tylko jako drugi rower (do treningów). ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje wrazenia.: Gdy tylko wsiadlem poczulem wage roweru- oczywiscie na dobre. Ktos moze powiedziec 2kg w ta czy w ta a jednak roznica OGROMNA. Niesamowita łatwosc przyspieszania i utrzymywania predkosci. Jedynie co moze denerwowac to rowery szosowe sa podatne na wiatr- opory powietrza potrafia wychamowac nagle - a to wskutek lekkiego roweru. Opony sa bardzo waskie wiec przyspiesza sie bardzo szybko. Ale sa tez twarde- po pierwszej jezdze bolaly mnie rece . Pochylona pozycja- no coz myslalem ze bedzie gorzej wplywac na plecy a okazala sie bardzo wygodna. Nie wiem jak z przenoszeniem drgan w ramach karbonowych ale w aluminiowych troche trzesie. Ale ogolnie ok.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W 2000 roku kupiłem szosówkę wcześniej śmigałem na MTB. Nie ma takiej siły która zrzuciła by mnie z z szosy na jazdę po terenie. Rocznie wykręcam srednio 9 - 10 tyś km. Przyspieszenie, prędkość pokonowynie dużych dystansów to mnie kręci. Góral mi tego nie zapewni. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej miałem tylko MTB i tak to był mój pierwszy porządny rower od długiego czasu. Kupiłem go raczej z przymusu gdyż chciałem jeździć wszędzie...teraz w rok po kupnie MTB kupiłem szosówkę...

 

...pierwsze wrażenie, to oczywiście waga, później miałem wrażenie że roweru nie ma a ja lecę twarzą nad samym asfaltem... to wrażenie cały czas jest. No i te nieszczęsne dziury trzeba na każdą uważać żeby nie walnąć i nie pogiąć koła. Od czasu zakupu szosówki MTB stoi tylko do momentów wyjazdów rekreacyjnych albo różnych imprez MTB. Wolę szosę a to z tej racji że jak się na niej jedzie to metry na liczniku lecą jak sekundy...szosówka to pożeracz kiloemtrów i to jest piękne. Sunie się po ulicy bezszelestnie i patrzy się na zmieniający kilometr a przy dobrej nawierzchni jest uczucie jakby się leciało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja odkad wsiadlem na szose to praktycznie zarzucilem MTB. Gorala uzywam sporadycznie na kilkudniowe wypady z kolesiami . Szosa pochlanela mnie bez reszty. 3 lata CIEZKIEJ pracy no i w koncu zmiana sprzetu i juz od grupy nie odstaje . Postepy sa niesamowite. Treningi dlugosci 80 -120 km ze srednia 34- 37 km/h nie robia juz wrazenia.Teraz pracuje nad jazda na czas. To jest masochizm w czystej formie , ale cieszy... No i wrocilem troszeczke do MTB. To tez cieszy....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

W 2000 roku kupiłem szosówkę wcześniej śmigałem na MTB. Nie ma takiej siły która zrzuciła by mnie z z szosy na jazdę po terenie. Rocznie wykręcam srednio 9 - 10 tyś km. Przyspieszenie, prędkość pokonowynie dużych dystansów to mnie kręci. Góral mi tego nie zapewni. Pozdrawiam

 

Napisałeś że masz Authora Stratosa a to jest rower crossowy :rolleyes: Dziwi mnie więc że piszesz że kupiłeś szosówkę. Jeśli chodzi o Authora to rowery kolarskie tej firmy zaczynają się na literkę A**** a najwyższe modele CA**** :P

 

Ale żeby nie było offtopicu to moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne. Przyśpieszenie waga i przyjemność z jazdy. To jest to ! :blink: Nigdy nie kupię MTB, no może jakiegoś taniego :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

urzekła mnie lekkość roweru, przyjemność z jazdy po szosie bez zbędnych balastów, prędkości - nie da się ukryć

 

u mnie zaczeło się gdy moj ojciec na wąskich 28" kołach na rowerku z crossowym charakterem i dużym kolarzem :002: ok 110kg wagi bez treningów utrzymywał się ze mną jadącym na MTB 26" wąskie jak na MTB opony

przejście na coraz węższe opony i inne przełożenia było tylko kwestią czasu,

 

rower MTB jest fajny gdy droga jest odpowiednia, ale jeśli da się przejechać cross-em to nie ma sensu brać armaty na wróbla :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Jestem szosowcem. Jeżdzę na kolarkach od...1998 roku. Miesiąc temu kupiłem Kelly'sa Magnus'a.

W góralu brakuje mi przełożeń. Zbyt duża jest różnica między obciążeniami na poszczególnych biegach. W szosowej Orbei mam kasetę 9s 12 - 21, więc od 12 do 19 mam co jeden ząbek i przełożenia są bardzo płynne, a w Magnus'ie 11 - 34 :|

Góral jest znacznie bardziej miękkie,żeby nie napisać, że rozlazły. Amor chociaż na asfalcie zablokowany, buja się przód - tył. Ale nie do gonienia po asfaltach go kupiłem. Bardzo dużo radości daje mi jazda po lasach, których w mojej okolicy jest sporo, a do najbliższego mam 500 metrów.

Góral jest nie do pobicia jeśli chodzi o jazdę po mieście - parki, krawężniki, chodniki, torowiska, kostki brukowe....samochody, ludzie :033:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Góral jest nie do pobicia jeśli chodzi o jazdę po mieście - parki, krawężniki, chodniki, torowiska, kostki brukowe....samochody, ludzie ;)

 

hmmm ja właśnie mam rower crossowy Gary Fisher Utopia i jeżdżę po Warszawie na oponach 1 1/8 cala napompowanych na 5 barów. A chciałbym coś szybszego i lżejszego - jednym słowem szosówka.

Karbon - czy Twoim zdaniem jazda szosówką po mieście ma sens? Codziennie jeździłbym po mieście choć mam też w planach dłuższe wycieczki. Czy dziury rzeczywiście zabijają obręcze? Może szosówkę z amortyzowaną sztycą siodełka i widelcem-amorkiem kolarskim ( słyszałem , że są takie - dające b. mały skok ale na nierówności już pomagają)?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Za górami , za lasami... :)

Kiedyś jeździłem na mtb później długa przerwa i pierwszy "bardziej świadomy" zakup - Unibike Viper. Kupiłem crossa bo chciałem rower do wszystkiego a wiadomo , że jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Oczywiście przesadzam w tym momencie. To była dobra maszyna.

Pokochałem wręcz jazdę po asfalcie. Zmieniłem opony na 700x23 i kasetę na bardziej ciaśniejszą ale nadal czułem , że to nie to... brakowało mi czegoś...

Od bardzo niedawna jestem szczęśliwym posiadaczem pierwszej szosówki. Wrażenia... ta prędkość i przyśpieszenia. Pomino miesięcznej przerwy bez problemu jeździłem z "dawną" średnią.

Niestety hamulce nie są już tak skuteczne jak V-brakei. Trzeba bardziej uważać. Do tego większa nerwowość roweru ale tu zasługa pewnie geometrii ramy. Na razie cieżko mi stanąć na pedały bo mnie troche nosi po drodze ale z czasem będzie lepiej.

Jestem praktycznie pewien , że znalazłem to czego szukałem.

 

Szerokich i równych dróg życze !

Na szosy !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja najpierw (nie liczac rowerow dzieciecych;-) zaczalem jezdzic na krossie, i uzywam go nadal jako rower uzytkowy. Wlasciwie prawie nigdy nie jezdzilem na typowym mtb z amortyzacja itp. Ale tez bardzo mi sie podoba jazda w terenie. Jednak nie ma to jak szosa, dlatego pozniej zaczalem jezdzic na otrzymanej w uzywanie od brata staaarej kolarki Peugota. Jest strasznie ciezka, i ma bardzo waska kierownice. Ale i tak od tamtej pory zakochalem sie w kolarzowkach:-) Teraz mam Dawes'a Giro200 tez w spoadku po bracie:-) Jak przejechalem na niej pierwsze kilometry (w Angli, wiec drogi boskie, choc lewostronne) to czułem sie jak w niebie. Czułem że ten rower sam mnie ciągnie do przodu :)

pozdrowionka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w sumie to może ja też powiem jak zaczęła sie moja przygoda z szosą :D

jako dziecko zawsze chciałem mieć "kolarke" niestety rodzice stwierdzili inaczej :blush: później weszła moda na rowery górskie no to dostałem XC i w sumie jeździłem na nim jakieś 8 lat :P i kilka wiosenek temu mój kuzyn który wcześniej jeździł na mtb zaproponował mi wycieczke n roweruch wiec sie zgodziłem załatwił mi rowerek od swojego kumpla (XC na szosowych oponkach) a on jechał na swojej szosie i kiedy dał mi sie przejechać po prostu sie zakochałem w tym rowerze kilka miesiecy później kupiłem na allegro "kolarke" w średnim stanie z bardzo słabym osprzętem ale powoli ją modernizowałem i z orginału została jedynie rama i kierownica a ja uwielbiam połykać kilometry na mojej niebieskiej perełce :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

ja zaczolem jezdzic na rowerze dopiero w sumie w tym roku kiedy to zaczolem jezdzic wiecej niz 10 km ktore robilem dotychczas. jezdzilem na zwyklym mtb kellys za 999 zl (: do tego byl to rower mojej siostry wiec rama byla troszku za mala ale pomimo tego jezdzilem coraz wiecej i wiecej przekraczalem wlasne bariery i bylem dumny z tego ze robie to tylko i wylacznie swoja wlasna praca pod koniec wakacji osiagnolem magiczne 100 km zrobionych w jeden dzien i gdy przyszedlem do domu i usiadlem bylem tak zadowolony ze chcialo mi sie plakac ze zrobilem cos co wydawalo sie niemozliwe. I po tym otworzylem sie na szose spodobala mi sie jazda w korku i mozliwosc zwiedzania miasta ktorego do tej pory nie znalem po za moje podworko zapragnolem jechac jechac dokad mnie tylko nogi zaprowadza. Na moje szczescie w tym roku mialem akurat 18'tke i pomyslalem sobie ze super bedzie wreszcie miec wlasny rower ale nie mtb ale szosowke. tak jak postanowilem tak zrobilem kupilem Lemonda Etape w bardzo dobrej cenie ( 2200 z kaskiem ) i gdy tydzien temu wsiadlem na niego wszystko sie zmienilo poznalem szybkosc jaka zawsze chcialem miec i w sumie nieograniczona wolnosc, to ze moge dojechac gdzie tylko chce. Zaczolem zbierac adresy moich znajomych spod warszawy i jezdzic do nich, gdy zjawialem sie przed ich domami to co dodawalo mi sily bylo to zdziwnie ze rowerem mozna tak daleko dojechac. Musze przyznac ze nie zaluje przejscia na szosowke i jest to naprawde cos co pozwala mi nie tylko trenowac ale poczuc sie wolny, nie ograniczony niczym...

 

bump (:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szosówkę mam niespełna 2 miesiące Przejechałem 2 tys km i absolutnie nie żałuję, że wreszcie skusiłem się na jej kupno. Na rowerze tak "poważnie" pomykam z 8 lat, ale do tej pory na trekkingu raczej turystycznie. Nabrałem przez ten czas kondycji, zrzuciłem zbędne kilogramy i okazało się, że nie mam z kim jeździć. Moi znajomi zatrzymali się na etapie niedzielnych, albo popołudniowych wycieczek w tempie spacerowym, a dla mnie to stanowczo za mało. Zmieniłem opony w moim trekkingu i zacząłem jeździć maratony szosowe, organizowane przez okoliczne stowarzyszenia rowerowe. Niestety ciężki trekking przypominał mi ciagle, że jest rowerem wykonanym do innych celów (szczególnie na podjazdach). I właściwie tak się zaczęło. Teraz mam "szosę" i mam nadzieję, że po przepracowanej odpowiednio zimie od przyszłego roku pojeżdżę z kolegami szosowcami,a przynajmniej wystartuję... jak równy z równym :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...