Skocz do zawartości

[tragedia na maratonie] jeździmy z głową, szkoda zdrowia


Rekomendowane odpowiedzi

Tragedia.

 

Ja z bólem serca odpuściłem sobie maraton w tą niedzielę, bo nie chciałem ryzykować zdrowia. Każdy z nas jest wolnym człowiekiem i zakazać mu niczego nie można, ale wyczynowa jazda w upale grubo ponad 30C to już nie przelewki. Bez porządnych badań zdrowia i dobrego przygotowania nawet bym się nie podejmował.

 

Ścigamy się amatorsko i nie jesteśmy pod stałą kontrolą lekarzy i trenerów - wyścig w takim upale dla amatora może być zabójczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to juz drugi przypadek bardzo podobny. O ile pamietam 2 lata temu, przy 33C w cieniu na maratonie w Urszulinie czlowiek zmarl w podobnych okolicznosciach. Co ciekawe tez zjechal z trasy i gdzies padl. Przy udarze slonecznym w oczach sie troche miesza i czlowiek traci kontakt z otoczeniem, pewnie dlatego w obu przypadkach zjechali troche poza trase gdzie ich pozniej znaleziono.

 

Az sie zastanawiam, bo tego dnia bardzo mocno trase na szosie robilem, i 3x przekroczylem swojego dotychczasowego maxa (178) o przynajmniej 20ud, a raz przy zagięciu się dobiłem do 202. Ciekaw jestem czy to moglo byc spowodowane temperatura, czy tez pierwszy raz osiagnalem prawdziwego maxa :| moze czas serducho przebadac :F

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te przypadki będą coraz częstsze, bo nie wszystkie wady serca można od tak stwierdzić, nie raz można być nieświadomym, a uczestnictwo w zawodach, to zawsze przekraczanie swoich możliwości ponad próg którego w czasie "treningu" by się prawdopodobnie nie przekroczyło i potem jest problem, a najgorsze jest to, że amatorzy/półamatorzy walczą w tym przypadku o "marchewkę" pozostaje satysfakcja z osiągnięcia, ewentualnie kawałek blachy na szyję i to wszystko. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

A co powiecie o ludziach , którzy 6 lipca zmarli we własnych łużkach ?

 

że różnica pomiędzy ludźmi startującymi w zawodach, a tymi pozostającymi w łóżkach powinna być taka, że startujący, to ludzie potencjalnie w pełni zdrowi o prawidłowo funkcjonujących funkcjach kompensacyjnych organizmu, w związku z tym, porównywane grupy pozostają bez korelacji. Grupa osób pozostających w łóżkach nie zmuszała swojego organizmu do ekstremalnego wysiłku, w związku z czym bez względu na swoją aktywność poniosłaby śmierć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

własnych łużkach ?
 

 

Alberto Contador w avatarze jest zdegustowany Twoją ortografią.

 

W niedzielę miałem zamiar zrobić traskę ok. 90 km. Licznik pokazywał średnio 37*c, oczywiście w słońcu bo i ja w nim byłem. W 1/3 dystansu stwierdziłem, że to kompletnie bez sensu. Tętno zauważalnie (ok. 10 uderzeń/min) wyższe niż normalnie, napoje w bidonach dość szybko by się skończyły. Zrobiłem tylko 55 km, a w domu nura do wanny z wodą 23*c, zimniejsza nie chciała lecieć. Okazało się jeszcze że w moich okolicach stężenie ozonu troposferycznego było skrajnie wysokie, co też zdrowia nie dodaje. Całe szczęście, że wybiłem sobie z głowy zbiórkę wyścigową tego dnia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba być pozytywnego nastawienia do tego, czyli, że tak miało być, gdyby nie takim sposobem, to może w innych okolicznościcach stracił życie.
Ale wiem też z doświadczenia biegowego, że często na startach biegów okazuje się, że ktoś kto bierze udział jest kompletnie nieprzygotowany, a biegnie, bo jest teraz na to "moda" i widział jak ludzie 60 letni dają radę to on też da... Jeszcze jest spoko, jak wie kiedy się poddać, ale są ludzie harakterni, którzy widać, że już prawie mają zejście i brak kontaktu ze swiatem, ale walczą dalej. I takie podejście jest mega fajne, ale dla profesjonalistów, bo amator po tym jak coś się stanie zostanie sam , bo nfz będzie miał go w czterech literach - chociaż to nie zmienia faktu, że szacun dla takich ludzi którzy idą do odcięcia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda gościa ale zlekceważył sygnały jakie dawał mu organizm. Jak zeznali świadkowie już na stracie coś było z nim nie tak. Miał lekkie zaburzenia świadomości i kilka razy się przewrócił. "Ostrzegawcza lampka" się wiec zapaliła. Trzeba wiedzieć kiedy dać za wygraną i odpuścić. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W niedzielę warunki były jak na ultramratonie, a impreza amatorka. Lampka ostrzegawcza powinna się zapalić nie tylko uczestnikowi, ale i organizatorom. Temat śmierci na trasie znów powraca. Nikt nie wyciągnął wniosków z poprzednich przypadków. Podobnie będzie też i teraz. Jest moda na sport "za wszelką cenę". Ludzie wstają zza biurek i jadą/biegną aż do "odcięcia" - oto skutki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@mklos1: powtórzę, że to nie był kompletny amator. Tzn. staż miał krótki, ale wyniki takie półprofesjonalne raczej.

 

Co miałby twoim zdaniem zrobić organizator? Do organizatora raczej można by mieć jakiekolwiek teoretyczne pretensje, gdyby to zdarzyło się w dalszych sektorach, od zawodników jadących w czołówce należy jednak oczekiwać większej odpowiedzialności za swój organizm. To raczej nie był człowiek, który, jak mówisz, "wstał od biurka", tylko dość ambitnie trenujący półprofesjonalista.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W niedzielę warunki były jak na ultramratonie, a impreza amatorka. Lampka ostrzegawcza powinna się zapalić nie tylko uczestnikowi, ale i organizatorom. Temat śmierci na trasie znów powraca. Nikt nie wyciągnął wniosków z poprzednich przypadków. Podobnie będzie też i teraz. Jest moda na sport "za wszelką cenę". Ludzie wstają zza biurek i jadą/biegną aż do "odcięcia" - oto skutki.

 

 

Lampka moze tak, ale obarczac organizatorow za wypadek jest moim zdaniem niepowazne. Zaczyna sie robic powoli "rynek" amerykanski, gdzie na goracym kubku jest napis - uwaga gorace, spozycie moze doprowadzic...., a potem wchodza adwokaci.

Do czego zmierzam, ginie kibic na rajdzie poniewaz wszedl w miejsce niedozwolone - odpowiedzialnosc organizator, ginie kierowca - organizator, wyscig kolarski, rolnik wjezdza na trase kombajnem, tak ..., bylo tak kiedys, bo ma blisko, kolarz ginie najezdzajac zza zakretu - organizator, ginie kursant na kursie lawinowym - w czasie wolnym dla jasnosci - organizator, ginie kolonista - bo spierdzielil z kwatery z dziewczyna w nocy i poszedl sie kapac w morzu -opiekun/organizator. Przeciez do cholery kazdy ma umysl, ktory droga ewolucji wyksztalcil mechanizm samoobrony, ucieczki, oceny, itd, ze nikt normalny do autodestrukcji nie zmierza, a przypadek, czy w koncu glupota ludzka nie powinna obciazac organizatorow. Nie da sie i nie ma fizycznej mozliwosci zabezpieczenia wzystkiego, bo czlowiek i tak obejdzie.

Oczywiscie nie oceniam omawianego przypadku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda gościa ale zlekceważył sygnały jakie dawał mu organizm. Jak zeznali świadkowie już na stracie coś było z nim nie tak. Miał lekkie zaburzenia świadomości i kilka razy się przewrócił. "Ostrzegawcza lampka" się wiec zapaliła. Trzeba wiedzieć kiedy dać za wygraną i odpuścić. 

 

W pewnym momencie możesz już nie mieć świadomości, że coś jest nie tak. W momencie jak miał już te zaburzenia było za późno, żeby sam zrozumiał co się dzieje. Trzeba uważać nie tylko na siebie ale i na innych.

Na zawodach łatwo przegiąć, bo mimo słabego samopoczucia jest duża motywacja. Rywalizacja i atmosfera sprawiają, że chce się jechać. Normalnie człowiek sobie odpuści i zmieni trasę na łatwiejszą lub nie będzie cisnął na maksa pod górę. Przy ściganiu dajesz z siebie wszystko, wtedy bardo łatwo o błąd.

 

Sam raz na Skandii miałem niemiły przypadek. Druga pętla, zmęczenie czuć ale jakoś jadę. Kolejna górka, krótki postój na uzupełnienie bidonu i nagle zebrało mi się niedobrze. Wtedy wiedziałem, że przegiąłem ale w zasadzie po fakcie. Na szczęście jakoś to opanowałem, pilnowałem częstszego popijania, na zupełnym luzie pojechałem dalej. Na końcówkę siły wróciły i mogłem trochę jeszcze powalczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

To raczej nie był człowiek, który, jak mówisz, "wstał od biurka", tylko dość ambitnie trenujący półprofesjonalista.

 

 

Tzn. staż miał krótki, ale wyniki takie półprofesjonalne raczej.

 

Podejrzewam, że gdyby skorelować śmiertelne wypadki czy zasłabnięcia na trasach ze stażem to wynik wyszedłby niepokojący. Czy wynik o czymś świadczy? Nie. Osobiście w życiu dałem dwa razy "do pieca" tak, że pewnie wyniku bym się nie powstydził, jednak potem sercowo "odchorowywałem" przez tydzień.

 

@@Amadej, @@shotgun, Impreza była amatorska. Organizator powinien mieć na względzie kto w niej startuje. Powinno się brać pod uwagę potencjalne niebezpieczeństwo wynikające nie tylko z trudności wytyczonej trasy, ale i  warunków pogodowych. Przy takiej temperaturze impreza powinna zostać odwołana. Nie ma to nic wspólnego z obciążaniem organizatora ludzką głupotą. Na imprezę amatorską może przyjść ktoś "z ulicy" i nikt go o nic nie pyta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uno - dawalem  rozne przypadki i generalizowalem...

Duo- dalej nie zmienia to faktu - dla mnie- ze jak startujesz to z glowa. A jak w prognozie mialy by byc burze i fakt nawet  by przyszla, tylko raz piorun poszedl, tylko raz i trafilby zawodnika, pech jeden na miliard, to tez organizator bo to mial przewidziec? A jak bloto, tak jak czasami bylo na maratonach w Zawoi i ktos by nieopanowal roweru na zjazdach, rombnal twarza w drzewo i ciezki stan, czy zgon na miejscu to organizator? No mogl owalic mata drzewo..., a jak walne w skale/ kamien - no, mogl owalic mata...., a jak wypadnie w z trasy i trafi w dzieciaka?

Wiesz stary, nieraz w tej temp byly robione zawody i nikt nie odwolywal, masz maratony rowerowe, biegowe w Afryce, Australii, itd, za kazda smierc ma odpowiadac organizator?

Dla jasnosci, nie bede go usprawiedliwial, jak bedzie jego ewidentna wina, ale w tym konkretnym przypadku moim zdaniem nie jest.

W taki upal robilem trase gorami z Koszarawy od Medralowej, przez Turbacz do Chocholowskie /220km/j, wypilem cos kolo 14l plynow, pod wieczor mialem odwodnienie i przegrzanie, w nocy delirke w 19'C po udarze, a po powrocie 2 tyg leczylem dupe z odparzen, jedyne pretensje moglem miec do siebie, ze wypalilem z takim glupim terminem. Startujesz - kalkukujesz - decydujesz - ryzykujesz - ponosisz konsekwencje.

To tyle z mojego punktu widzenia, nie bede wchodzil w polemike, bo zacznie sie udowadnianie kto ma racje, przekrzykiwanie, etc. Tak to widze- pozdrrrrr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raczej każdy zna swoje ciało i umiejętności i powinien wiedzieć na co go stać. Jeśli było 35*C to powinien pomyśleć o rodzinie oraz znajomych, no ale przed startem każdy wie na co się pisze.

 

Problem w tym, że nie każdy zna odpowiednio dobrze swój organizm i wie na co się pisze, zwłaszcza jeżeli ktoś startuje pierwszy raz. Nie każdy robi (profesjonalny) trening i spróbował jak to jest dawać z siebie wszystko w różnych warunkach. Profesjonalistom też zdarzają się błędy i zasłabnięcia na trasie, tyle że na takich imprezach jest lepsze zabezpieczenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...