Skocz do zawartości

[Wojna] między Decathlon a youtuberem Unitedcyclists


Rekomendowane odpowiedzi

 

 

Gość wyrażnie wytłumaczył czego potrzebuje i jaką pracę sprzęt będzie musiał wykonać.

 

Zatem pytanie, po co wdaje sie w dyskusje ze sprzedawcą, skoro bardzo dobrze wie, czego potrzebuje...

Ludzie, którzy wiedzą, czego potrzebują zwykle nie stołują się w hipermarketach (raczej), ani nie zagladają na najniższą półkę cenową, bo przecież wiedzą, że nie znajdą tam produktów spełniających ich wymagania. Chyba tylko w PL wciąż oczekujemy mercedesa w cenie malucha...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytając ten wątek zwróciłem uwagę , że niektórzy nie zdają sobie sprawy przynależności do grupy amatorów kolarstwa dla których wystarczającym sprzętem są najtańsze rowery. Jeżeli ktoś startuje w amatorskich zawodach , jeżdzi po szlakach rowerowych po górach nie potrzebuje nic lepszego.

Macie prtensję do sprzedawców ,że nie rozpoznają w was profesjonalistów ? Może sprzedawca chce was uratować przed niepotrrzebnym wydawaniem pieniędzy na sprzęt , który wam nie jest potrzebny ? Może zawodowcem jest właśnie sprzedawca , który rozpoznał w was ofiarę marketingu , która myśli że jest profesjonalnym kolarzem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Macie prtensję do sprzedawców ,że nie rozpoznają w was profesjonalistów ? Może sprzedawca chce was uratować przed niepotrrzebnym wydawaniem pieniędzy na sprzęt , który wam nie jest potrzebny ?

 

Stary żadna osoba która udzielała się w tym wątku (no może oprócz Ciebie) nie pojedzie do decathlonu po rower górski mtb za 800 zł a już na pewno nie będzie korzystała z pomocy "profesjonalnej" obsługi tego sklepu.

Jak dla mnie możesz sobie jeździć na rowerach nawet z biedronki i cieszyć się że zaoszczędziłeś trochę grosza wali mnie to osobiście. Tylko powiedz jaka przyjemność jest z takiej jazdy? Ile nerwów i czasu się traci na ciągłe naprawy i regulacje gównianych podzespołów z gównolitu. Nie wspominając już o bezpieczeństwie na jakiejś trudniejszej trasie ( tak nawet my amatorzy możemy wjechać na hardcorowy szlak i z niego z jechać)

Tutaj nie chodzi o to czy jest się amatorem czy zawodowcem tylko o to w jakich warunkach użytkuje się rower.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mike Skywalker. Mi też wydawało się to niemożliwe. Jednak po rozmowach z menagerami i przedstawicielami różnych producentów obraz się trochę rozjaśnia.

 

1.Odnośnie butów. Przychodziły w foliowych workach bez pudełek sznurówek czy wkładek. To wszystko wkładano do nich już w sklepie. Nie wiem czy sprzęt elektroniczny również przychodził nie kompletny.

 

2. Wielkość zamówienia. Sieć w której pracowałem miała na świece w tamtym czasie ponad 1500 hipermarketów. Do tego markety i małe sklepy osiedlowe których liczby nie pamiętam. Gdy zapytałem o cenę dolara to dowiedziałem się że nie ma sprawy. Mogę w takiej cenie zamówić. Pod warunkiem że wezmę odrazu milion sztuk. Taka sieć mogła sobie pozwolić na zamawianie takich ilości.

 

3. Popularna była podobno w tamtym czasie praktyka kupowania towarów za grosze i płacenia oogromnych cen za dostawę (podobno umożliwiło to omijanie przepisów jednak nie wiem jakich. O obniżanie ceny chyba miało chodzić.). Dlaczego podobno? Ponieważ nie widziałem jakie są koszty dostawy. Nie spotkałem się osobiście z takim przypadkiem.

 

Ja mówię o czasach dość odległych. Około ośmiu lat już tam nie pracuje. Wtedy odtwarzacz mp4 Creative z 2 GB pamięci i ekranem 2x2 cm kosztował 149 zł. Pamiętam bo sam kupiłem.

Aliexpress jeszcze chyba wtedy nie istniał a na pewno ja o nim nie słyszałem.

 

Nie będę bronił tego co napisałem jak Westerplatte bo trochę lat już minęło.

We wspomnieniach nawet zwykła płotka to Taaakaaa ryba. Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie rower MTB powinien prezentować pewien poziom żeby ta nazwa rzeczywiście określała jego przydatność do tego do czego ma nominalnie służyć. I tu co by nie zrobił to do pewnego momentu kupuje się tylko iluzję takiego roweru.

Umiejętności, technika, forma mogą skompensować pewne niedostatki takiego sprzętu, ale chyba przede wszystkim o to chodzi by mieć pewność że rower jest bezpieczny i zachowuje się przewidywalnie w tym do czego ma służyć, nie musi to być od razu topowy sprzęt ale chociaż rozsądne minimum. ROZSĄDNE, nie części z nalepkami "for leisure riding only", atrapy amortyzacji, itp.

I ostatnia sprawa, typowy target takich rowerów chyba najwyczajniej chce być "oszukiwany" i po pristu kupuje ową iluzję roweru MTB, bo chodzi głównie o ten wygląd, otoczkę, itp. a później i tak służy to do przysłowiowe jazdy po bułki. Ale za to ma "agresywną" ramę, "amortyzację" bo przecież jazda po ulicy to "prawie frirajd", te dziury, skoki z krawężników, itp.

Tak naprawdę można mieć spore zarzuty do katalogu praktycznie każdego z renomowanych producentów o segment takich "bubli" szumnie sklasyfikowanych jako MTB.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że jeżdziłeś Mtb za 800zł i masz doświadczenie. Czytając forum to właśnie regulacje , upgrady , zmiany osprzętu są najważniejsze !

Czyli najtańsze rowery nadają się do tego najlepiej !

A wracając do Decathlonu , to popełniają błąd zatrudniając do sprzedaży rowerów ludzi , którzy znają się na rowerach. Powinni zatrudniać takich , którzy znają się na ludziach. Bo jeżeli zna się na rowerach i sprzeda "zawodowcowi " odpowiedni sprzęt , to Ten będzie niezadowolony , a jeżeli zna się na ludziach i wyczuje " zawodowca " sprzeda mu zupełnie nieodpowiedni sprzęt , ale klient będzie zadowolony!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaruski, nic nie zdziałasz sprowadzając wszystko do absurdu. Uczepiłeś się tej myśli, że to nie sprzęt czyni dobrego zawodnika i brniesz w jakieś farmazony. Owszem, dobry rajder to i na drzwiach stodoły pociśnie tak że większości z nas gały wyjdą z zachwytu, ale zrobi to zdecydowanie lepiej na dobrym i bezpiecznym sprzęcie. Naprawdę uwierz, że część forumowiczów rzeczywiście jeździ w górach, lasach i innych maratonach i nie widzi powodu używania nieprzystosowanego do tego sprzętu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że jeżdziłeś Mtb za 800zł i masz doświadczenie.

tak jeździłem na czymś podobnym jak miałem jakieś 15 -17 lat. Po dwóch przejazdach okolicznego mini toru z kilkoma hopkami koła były krzywe, po paru miesiącach widelec latał na wszystkie strony. Tylne widełki też odbiegły nieco od swojego pierwotnego kształtu.

 

 

Czytając forum to właśnie regulacje , upgrady , zmiany osprzętu są najważniejsze !

Nie wiem jak ty ale ja lubię coś wyregulować np. przerzutki i mieć spokój na dłuższy czas a nie poprawiać co chwilę. Wiadomo każdy sprzęt się z czasem rozreguluje ale na pewno nie tak szybko. 

Co do modernizacji to przecież żaden rozsądny człowiek nie będzie ładował kasy w taki rower i nie w sadzi tam reby czy osprzętu xt

 

A wracając do Decathlonu , to popełniają błąd zatrudniając do sprzedaży rowerów ludzi , którzy znają się na rowerach

właśnie o to chodzi że tam nie ma takich ludzi a powinni być

 

 

a może Ty po prostu zazdrościsz ludziom którzy mają fajne droższe rowery i dla tego piszesz takie głupoty??  mogę cię zapewnić że nikt nie sprzeda swojego Scotta, Speca czy Gianta i nie pobiegnie po to gówno do decathlonu żeby Ci ulżyć w cierpieniach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Michał , profesjonalny osprzęt rowerowy  i ramy są mniej wytrzymałe od podstawowych !

One nie muszą być długowieczne , ale lekkie i są regulowane i obsługiwane przez zawodowych mechaników codziennie i wymieniane przy zauważeniu najmniejszego luzu czy zużycia. Konstrukcje podstawowe są bardziej niezawodne i nie wymagają takiej obsługi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mówisz o sprzęcie za 15 - 30 tyś złotych i o profesjonalnych zawodach sportowych gdzie każdy szczegół się liczy. W amatorskim (tak jak my) wykonaniu na pewno nie będziesz musiał wymieniać i regulować takiego roweru codziennie w przeciwieństwie do tego z deca o ile zostanie w nim coś jeszcze do regulacji.

Konstrukcja podstawowa kosztuje od 3 - 8 tyś złotych a nie 800

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale czy modele podstawowe są niebezpieczne ? A to , że się jeżdzi po górach , lasach i maratonach właśnie spełnia kryterium amatorstwa masowego !

Widzisz, tu powstaje taka lekka paranoja, bo jest to sprzedawane jako rower górski/MTB, dopiero w instrukcji czy na nalepkach na podzespołach można się doczytać do czego to się nadaje. Jakby to sprzedawano jako rower np. miejski czy ATB to nikt by się nie czepiał. Tylko to najzwyczajniej pewnie źle brzmi dla docelowego klienta takiego ustrojstwa, bo on chce "górala" i najlepiej za pół darmo. Nawet jak nigdy nie wjedzie w teren, bo już tak się utarło że góral i już.

Także patrząc pod kątem jazdy miejskiej jest to rower bezpieczny. Patrząc pod kątem kategorii gdzie się go szufladkuje to już nie bardzo, stąd te wszystkie dupochrony w instrukcji, itp. której pewnie i tak nikt nie czyta.

 

Druga sprawa, żeby jeździć ambitnej czy uczestniczyć w maratonach nie trzeba być zawodowcem z licencją pzkol. Jest mnóstwo zawodów dla amatorów, jest mnóstwo tras w górach i lasach i abstrahując od umiejętności oczywiście nie wymaga to od razu sprzętu z górnej półki ale choć minimum przyzwoitości tak.

Też się zgodę z tym, że rowery MTB to się zaczynają w okolicy 3000zł, bo za to można mieć niezłą ramę, pojawia się już tu widelec nie będący tylko atrapą amortyzatora, a reszta szpejów jest przynajmniej że średniej półki i wytrzyma intensywniejszą eksploatację. Oczywiście mowa o HT bez zbędnych fanaberii wagowych.

A jakimi parametrami różnią się rowery za 800 , 3000, 8000zł . Mógłbyś napisać w celu analizy tutaj na forum.

Sorry, ale na takim poziomie jednak nie ma co rozmawiać. Zafiksowałeś się i nic nie dociera.

Niczym się nie różnią, wszystkie mają dwa koła i ramę, reszta to fanaberie dla snobów śpiących na górze forsy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczego , ale tutaj na forum góry są demonizowane , jakby wymagały jakiegoś czarodziejskiego super sprzętu. Większość jazdy w górach to ekstremalny wysiłek dla organizmu a nie sprzętu. Kilkunastokilometrowe podjazdy z prędkością kilku , kilkunastu kilometrów na godzinę, zjazd wymagają raczej rozwagi, a nie jakiś  specjalnych amortyzatorów  czy hamulców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Normalnie szkoda słów...

Zrozum, że piszą tu ludzie z doświadczeniem z takimi rowerami i jazda na nich nie należy do przyjemności. To się zaraz przerzutki rozregulują, to tylna zmieniarka wywinie przez to do góry, koła pocentrują, niedajboże klamki hamulcowe połamią lub ramiona hamulca wygną to może do tragedii doprowadzić. No jaśniej się nie da...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie muszą być specjalne, wystarczą działające w tych właśnie warunkach, czego w rowerach o których mowa nie uświadczysz. Na podjazdach napęd dostaje w dupę więc powinien być odpowiednio sztywny i wytrzymały. Coś co pozwoli jako tako zahamować w na prostej płaskiej drodze niekoniecznie sprawdzi się na stromym krętym singlu czy w warunkach typu błoto. Tak samo "amortyzator" z taniego pseudo-górala nada się do "zamortyzowania" zjazdu z krawężnika, ale przy długim zjeździe po kamlotach może być wręcz niebezpieczny oferując atrakcje niczym skoki na rurze pogo. Ale to trzeba samemu spróbować żeby wiedzieć o czym mowa.

 

Ja pasuję, śmierdzi trollem na kilometr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie , dlatego tak dociekliwie Was wypytuje o tematy dotyczące gór , bo wogóle nie czujecie jazdy po górach. Pewnie w TV oglądaliście DH i myślicie, że to jest kolarstwo górskie. Jazda DH , sprzęt , trasy  to takie porównanie jak skoków narciarskich do narciarstwa alpejskiego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczego , ale tutaj na forum góry są demonizowane , jakby wymagały jakiegoś czarodziejskiego super sprzętu. Większość jazdy w górach to ekstremalny wysiłek dla organizmu a nie sprzętu. Kilkunastokilometrowe podjazdy z prędkością kilku , kilkunastu kilometrów na godzinę, zjazd wymagają raczej rozwagi, a nie jakiś  specjalnych amortyzatorów  czy hamulców.

 

Skoro wszedłeś na forum rowerowe to sorki ale wymaga się elementarnej wiedzy w temacie bo tak to robisz gościu z siebie ......

Większej herezji jaką tu strzeliłeś to naprawdę dawno tutaj nie było. Jeśli nie widzisz różnicy w budowie samej ramy, materiale, geometrii, różnicy między uginaczem typu XCM a dobrej klasy powietrzniakiem, pracą napędu typu TZ a już Alivio bo o wyższej grupie nawet nie wspominam, hamulcami, budową koła i jego materiale, ..... to może z łaski swojej przestań się udzielać. Jeszcze coś tam mamrotasz o górach. Po prostu opadają ręce. Rower czy to omawiany czy taki do powiedzmy 1,5K nie będzie w stanie wytrzymać "szlakowej" jazdy dłużej niż kilka kilkanaście wypadów. Większość jest na wolnobiegu a już samo to w górach to proszenie się o kalectwo. Sam to przeżyłem jak akurat na zjeżdzie pękła mi ośka. Koła nie podołają i zaczną się powoli sypać, przy chęci większych prędkości na zjazdach rozleci się tylna zmieniarka. I tak można by mnożyć przykłady. Skąd to wiem?? Bo śmigam po górach od kiedy weszło do naszego kraju MTB. Więc gościu daj sobie siana z tekstami jakobym ja czy inni tutaj koledzy "nie czuli jazdy po górach".

 

Ktoś tutaj wspominał coś o rowerach z lat 90-ych. Problem w tym, że te rowery miały wtedy jakość nawet na to co oferowały. Dostałem taki rower od rodziców za okolice dzisiejszego 1K. To był Author na stalowej pancernej ramie a nie alu. Hamulce to Canti ale porządnie wykonane, dość pancerne ciężkie koła z przyzwoitymi piastami a mocnymi obręczami. Napęd to ogólnie rzecz ujmując potocznie SIS. Korba i zmieniarki miały wygląd lepszy od dzisiejszej "podstawy" Shimano. Obecnie żaden rower nawet Treka, Scotta czy innego Authora w tej klasie cenowej nie jest w stanie dojść do poziomu jaki wtedy był w nim oferowany.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość reklam nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością, więc domaganie się, aby były ‘prawdziwe’, ‘rzetelne’ etc., nie ma sensu. Co prawda zdarzały się procesy w USA wytaczane firmom, które w reklamach swoich produktów kłamały wprost, ale tutaj ten przypadek nie zachodzi (nie obiecuje się jak w tamtych, że po zjedzeniu jogurtu będzie miało automatycznie zdrowe jelita). Bo najpierw trzeba by ściśle zdefiniować ‘rower MTB’, a tego nie sposób zrobić. To, co było w latach 90-tych ‘rowerem górskim’, dla większości kolarzy z forum, którzy żyją w świecie specjalizacji rowerów (MTB, ATB, full, hardtail, downhill, uphill etc.), nadawałoby się co najwyżej do jazdy po asfalcie, więc wedle dzisiejszych standardów MTB nie jest. A że jeździli na tym po grach (niewiernym polecam książkę A. Bulla, Nauka jazdy na rowerze górskim, wyd. polskie z 2000 roku). Cóż, pewnie trup ścielił się gęsto. Albo dzisiejsi kolarze bardzo delikatni się zrobili. Z wyjątkiem tych, których często widzę na mieście na zardzewiałych, starych rowerach, ale to z pewnością zombie.

 

http://www.decathlon.pl/rockrider-340-id_8321328.html

 

Reklama kreuje pragnienia i podpowiada, jak je zaspokoić. Jest obietnicą spełnienia. Spójrzmy na spot Rockridera 340. To czysta iluzja, pozór, który apeluje do utajonych fantazji konsumenta. Kupno tego roweru przemieni cię w beztroskiego połykacza bezbrzeżnych przestrzeni i dzikich pustkowi w amatorskim cross country (co ciekawe, nie górskich szczytów!), tak daleko od smutnej, korporacyjnej rzeczywistości. Rower z reklamy to nie ten rower, który stoi w sklepie. Nie widać, jaki ma osprzęt czy amortyzator. Rozbawieni kolarze to nie ci biurowi charłacy, którzy na pierwszym podjeździe dostaliby zadyszki. Rower z reklamy to rower z fantazji owego charłaka, który marzy o dobrej zabawie i namiastce sportu, jaka ma uczynić go choć trochę zdrowszym, by w wieku lat 40 nie dostał zawału serca z przepracowania i od zajadania toksycznych lunchów w sieciowych pseudorestauracjach.

Za 800zł Rockrider 340 spełni więc twoje marzenia. Podświadome pragnienie przygody, swobody i beztroski uwięzionego w biurowym boxie korpola. A jeśli będziesz czuł się zawiedziony po jego kupnie? Bo ci się coś rozleci na pustkowiu i będziesz musiał go pchać do domu? Wymienimy ci to na gwarancji (2 lata na osprzęt). Dożywotnia gwarancja na ramę? To nie ma żadnego znaczenia, bo za rok zapragniesz nowego modelu, za podobną cenę, który jeszcze bardziej przybliży cię do uciekającego horyzontu spełnienia. Bo jedyne co ma trwać wiecznie, to rytm produkcji i konsumpcji.

Swoją drogą, nie sądzę, aby rower ten nabył ktoś, kto chce zdobywać górskie szczyty, albo startować z maratonach. To nie ten target. Czy zatem jest on na tyle kiepski, że nie nadaje się nawet do jazdy po mieście, podjechania na zamiejską działkę czy wolnej przejażdżki po leśnej ścieżce (to chyba 70% amatorskiego zastosowania MTB)? Czy kupowanie w tym celu roweru za 3 tys. nie jest przerostem formy na treścią? Te pytania trzeba sobie zadać, oceniając ten rower – choć osobiście doceniam starania rowerowych fanatyków, by propagować sprzęt dobrej jakości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...