impa Napisano 25 Maja 2015 Udostępnij Napisano 25 Maja 2015 Dziś: 93,11 km ze średnią 31,32 km/h Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Nikolaos Napisano 25 Maja 2015 Udostępnij Napisano 25 Maja 2015 Dziś 36 km Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
siemalysy Napisano 26 Maja 2015 Udostępnij Napisano 26 Maja 2015 Wczoraj ok. 32 km po lesie przed pracą. Dziś wolne, plany były ambitne, ale deszcz nie pozwolił ich zrealizować. Cóż, może jutro się uda pokręcić [emoji605] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mod Team KrissDeValnor Napisano 26 Maja 2015 Mod Team Udostępnij Napisano 26 Maja 2015 Wczoraj niecałe 30 km po lesie - po pracy,po deszczu i w trakcie ( średnia > 23 - koło 26 " ). Tak to jest,jak się wstaje wcześnie rano,a kręci się wieczorem na dobranoc,bo nie chciało się ruszyć d... podczas pogodnego weekendu. Jak na warunki pogodowe / własne i tak było fajnie . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Romero Napisano 26 Maja 2015 Udostępnij Napisano 26 Maja 2015 Dziś na wesoło, 40 km w tym 16 km w deszcz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
parmenides Napisano 27 Maja 2015 Udostępnij Napisano 27 Maja 2015 Wczoraj na tanim stalowym złomku z Decathlonu, wolnobiegu 7rz, kołach 26" 2,1, bez SPd, w ciuchach cywilnych, zrobiłem w wietrze i na mokrej drodze swoją starą trasę przez las Kabacki 31-32 km z prędkością średnią 26,5 km/h. Naginałem się trochę. Muszę to powtórzyć przy bezwietrznej pogodzie i będąc dobrze ubranym. Kilometr do urwania, bo w nogach i płucach zapas był. Nie zabrałem nawet opaski hr, bo miała być przejażdżka w deszczu... A było jak zwykle. Jutro planuje 150km na szosie. W weekend natomiast jazda rodzinna z synem. Może uda nam sie wybrać 2 razy po jakieś 20-25 km. Pozdr Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
impa Napisano 27 Maja 2015 Udostępnij Napisano 27 Maja 2015 Dziś: 70,65 km że średnią 31 km/h Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sansei6 Napisano 27 Maja 2015 Udostępnij Napisano 27 Maja 2015 Piękne moknięcie rano do pracy, aż kolezanki pożałowały (miło jak ktoś się tak zatroszczy i choć dobrym słowem powita), jak zobaczyły w jakim stanie dojechałem, ale co tam banan na twarzy, bo dobrze sie jechało i nikt mnie nie ochlapał, tylko od deszczu mokry... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
saint66 Napisano 27 Maja 2015 Udostępnij Napisano 27 Maja 2015 Też miałem mokrą jazdę dziś ale nie żałuję [emoji4] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
pawel2208 Napisano 27 Maja 2015 Udostępnij Napisano 27 Maja 2015 Pogoda wieczorem fajna, więc 30km przejechane Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Nikolaos Napisano 27 Maja 2015 Udostępnij Napisano 27 Maja 2015 36 km. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
siemalysy Napisano 28 Maja 2015 Udostępnij Napisano 28 Maja 2015 Wczoraj po południu wspólnie z narzeczoną ok. 22 km po lesie oczywiście tempem spokojnym :-) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
FigoiFago Napisano 28 Maja 2015 Udostępnij Napisano 28 Maja 2015 Dzisiaj pierwszy raz w życiu ponad 100 km. Wyszło 117 km Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
parmenides Napisano 28 Maja 2015 Udostępnij Napisano 28 Maja 2015 96 km, avs 30 km/h. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
siemalysy Napisano 28 Maja 2015 Udostępnij Napisano 28 Maja 2015 Dziś wieczorem ~41 km i 450 m przewyższenia po lesie :-) [emoji605] Pogoda nawet dobra. Jak wychodziłem z domu było 18,5°C natomiast jak wróciłem 12,8°C [emoji296] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Yumka Napisano 28 Maja 2015 Udostępnij Napisano 28 Maja 2015 Miała być godzina przejażdżki, ze względu na duuuużo obowiązków. Na rozjeździe silniejsze pole magnetyczne (takie magiczne, co to na aluminium działa) ściągnęło mnie w stronę wylotu z miasta. Wyszło 3 godziny jeżdżenia i 51 km. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
tomek040982 Napisano 29 Maja 2015 Udostępnij Napisano 29 Maja 2015 Nocne 44 kilometry z przyjaciółmi. Tempo nie za duże ale nie ono było najważniejsze. 3 godziny snu i zaraz do roboty ale fajnie było. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mod Team Odi Napisano 29 Maja 2015 Autor Mod Team Udostępnij Napisano 29 Maja 2015 W najbliższą niedzielę miałem zamiar wystartować w maratonie w Wyrzysku, jednak wczoraj sam się z tej imprezy wykluczyłem. Wybrałem się na ostatni przed zawodami ostry trening w terenie. Nikomu nie pasowało żeby ze mną jechać więc ruszyłem sam. Po dojeździe w miejsce docelowego rycia zrobiłem kilka ciekawych pętelek na pełnym ogniu. Chciałem zjechać z bardzo stromego, trudnego technicznie zjazdu. Podjechać da się go z wielkim trudem i maksymalnym tętnem, zjechać z dużą pomocą hamulców. Stromizna jest ogromna, prędkości nabiera się błyskawicznie. W połowie wystaje z ziemi wielki okrągły kamień, taki zakopany globus wielkości koła samochodowego. Momentalnie zacząłem się rozpędzać i nie wiem co mnie podkusiło, żeby spojrzeć na licznik. Jak mój wzrok wrócił na ścieżkę ogromny kamień zbliżał się do mnie z prędkością sugerującą wielkie nieszczęście. Na ratunek nie było szans. Odbiłem w bok na tyle na ile się dało i kamlota pokonałem w niższym punkcie z ogromną prędkością. Wylądowałem próbując ostro hamować. Niestety byłem już poza ścieżką bez szans na powrót. Gruba warstwa suchych liści z gałęziami, nierówności, prędkość... fik jakoś z ukosa przez kierę. Całym impetem barkiem w ziemię, poprawiając jeszcze potylicą po podłożu i sunąc dobre kilka metrów. Leżę. Leżę. Leżę. Żebym tylko mógł ruszać kończynami myślę. Podnoszę się obolały. Spoglądam na rower. To był zdecydowanie dzwon życia, pierwszy raz pomyślałem "kij z rowerem, byle mi się nic nie stało". Bark boli potwornie, ręki do góry nie podniosę. Trzeba się pozbierać i doczłapać 20 km do domu. Oglądam sprzęt. Tylne koło od uderzenia w kamień dostało lekkiego bicia, tragedii nie ma, bez problemu do wycentrowania. Róg stracił korek, po chwili znajduję gdzieś w liściach. O! Brakuje jeszcze tylnej lampki. Po kilku minutach udaje mi się ją zlokalizować, niestety uchwyt połamany. Siodło i kierownica lekko wykręcone w bok, poprawiam. Cierpiący ostrożnie wsiadam na rower. Po kilometrze stwierdzam niemałą ilość krwi na nodze pochodzącą z rozcięcia koło kolana. Przemywam wodą z bidonu, zaciskam zęby i liczę, że uda mi się wrócić. Po dotarciu do domu stwierdzam jeszcze rozprute spodenki. Brat pomaga mi wnieść rower i zawozi mnie na pogotowie. 2 godziny, seria zdjęć (bark, szyjny odcinek kręgosłupa, głowa), oględziny lekarza i oddycham z ulgą. Nie ma złamania. Boli potwornie. Prawą ręką nie jestem w stanie podnieść telefonu do ucha. Boleć może długo, ale najważniejsze, że obyło się bez gipsu i historia i tak dobrze się skończyła. Nauczka bardzo bolesna, ale wyciągam wnioski. Jazda w terenie samemu to nienajlepszy pomysł, a jeśli już to należy zachować daleko idącą ostrożność i nie dać ponieść się emocjom. Kolejna sprawa, która mnie przeraziła, a uświadomiłem sobie to znacznie później - w miejscu zdarzenia w promieniu 1-2 km nie ma zasięgu, więc jeśli stałoby się coś poważniejszego to leżałbym w tym lesie, aż by mnie robaki zjadły. Z niedzielnego maratonu nic nie będzie, byle tylko ból szybko minął, bo chcę wrócić na rower Uważajcie na siebie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rocky98 Napisano 29 Maja 2015 Udostępnij Napisano 29 Maja 2015 Dziś 28km. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Ychu Napisano 29 Maja 2015 Udostępnij Napisano 29 Maja 2015 OdiAle się rozpisałeś. Dobrze że chociaż dojechałeś do domu i nie zemdlałeś tam bo było by źle. Czasem ciężko zapanować nad emocjami to prawda i sam nie raz się o tym przekonałem a ciągle popełniam te same błędy Przy okazji chyba dziś złamałem ząb na korbie lub wolnobiegu , nie oglądałem tego jeszcze bo mi się już nie chciało. Ruszam z podwórka normalnie , powoli i nagle coś strzeliło , myślę sobie "co jest" ale już pojechałem do tego marketu. Start odbywał się na 2x6 więc raczej ciężko nie miał. Jutro zobaczę co to było to się pochwale Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Nikolaos Napisano 29 Maja 2015 Udostępnij Napisano 29 Maja 2015 Dziś rekreacja tylko 8 km. z synkami, choć dla nich to była mega wyprawa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
impa Napisano 29 Maja 2015 Udostępnij Napisano 29 Maja 2015 Dziś: 69,5 km ze średnią 29,8 km/h Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
PanRowerek Napisano 29 Maja 2015 Udostępnij Napisano 29 Maja 2015 Siemka. Dziś: około 30 km, w około 3 godziny i 30 minut. Średnia około 13km/h. Dla jednych mało, dla mnie pierwszy poważniejszy dystans, w mojej rowerowej przygodzie. Pozdrawiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Izka Napisano 30 Maja 2015 Udostępnij Napisano 30 Maja 2015 (edytowane) W najbliższą niedzielę miałem zamiar wystartować w maratonie w Wyrzysku, jednak wczoraj sam się z tej imprezy wykluczyłem. Wybrałem się na ostatni przed zawodami ostry trening w terenie. Nikomu nie pasowało żeby ze mną jechać więc ruszyłem sam. Po dojeździe w miejsce docelowego rycia zrobiłem kilka ciekawych pętelek na pełnym ogniu. Chciałem zjechać z bardzo stromego, trudnego technicznie zjazdu. Podjechać da się go z wielkim trudem i maksymalnym tętnem, zjechać z dużą pomocą hamulców. Stromizna jest ogromna, prędkości nabiera się błyskawicznie. W połowie wystaje z ziemi wielki okrągły kamień, taki zakopany globus wielkości koła samochodowego. Momentalnie zacząłem się rozpędzać i nie wiem co mnie podkusiło, żeby spojrzeć na licznik. Jak mój wzrok wrócił na ścieżkę ogromny kamień zbliżał się do mnie z prędkością sugerującą wielkie nieszczęście. Na ratunek nie było szans. Odbiłem w bok na tyle na ile się dało i kamlota pokonałem w niższym punkcie z ogromną prędkością. Wylądowałem próbując ostro hamować. Niestety byłem już poza ścieżką bez szans na powrót. Gruba warstwa suchych liści z gałęziami, nierówności, prędkość... fik jakoś z ukosa przez kierę. Całym impetem barkiem w ziemię, poprawiając jeszcze potylicą po podłożu i sunąc dobre kilka metrów. Leżę. Leżę. Leżę. Żebym tylko mógł ruszać kończynami myślę. Podnoszę się obolały. Spoglądam na rower. To był zdecydowanie dzwon życia, pierwszy raz pomyślałem "kij z rowerem, byle mi się nic nie stało". Bark boli potwornie, ręki do góry nie podniosę. Trzeba się pozbierać i doczłapać 20 km do domu. Oglądam sprzęt. Tylne koło od uderzenia w kamień dostało lekkiego bicia, tragedii nie ma, bez problemu do wycentrowania. Róg stracił korek, po chwili znajduję gdzieś w liściach. O! Brakuje jeszcze tylnej lampki. Po kilku minutach udaje mi się ją zlokalizować, niestety uchwyt połamany. Siodło i kierownica lekko wykręcone w bok, poprawiam. Cierpiący ostrożnie wsiadam na rower. Po kilometrze stwierdzam niemałą ilość krwi na nodze pochodzącą z rozcięcia koło kolana. Przemywam wodą z bidonu, zaciskam zęby i liczę, że uda mi się wrócić. Po dotarciu do domu stwierdzam jeszcze rozprute spodenki. Brat pomaga mi wnieść rower i zawozi mnie na pogotowie. 2 godziny, seria zdjęć (bark, szyjny odcinek kręgosłupa, głowa), oględziny lekarza i oddycham z ulgą. Nie ma złamania. Boli potwornie. Prawą ręką nie jestem w stanie podnieść telefonu do ucha. Boleć może długo, ale najważniejsze, że obyło się bez gipsu i historia i tak dobrze się skończyła. Nauczka bardzo bolesna, ale wyciągam wnioski. Jazda w terenie samemu to nienajlepszy pomysł, a jeśli już to należy zachować daleko idącą ostrożność i nie dać ponieść się emocjom. Kolejna sprawa, która mnie przeraziła, a uświadomiłem sobie to znacznie później - w miejscu zdarzenia w promieniu 1-2 km nie ma zasięgu, więc jeśli stałoby się coś poważniejszego to leżałbym w tym lesie, aż by mnie robaki zjadły. Z niedzielnego maratonu nic nie będzie, byle tylko ból szybko minął, bo chcę wrócić na rower Uważajcie na siebie.Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobrze opisana historia, z pisarskim nerwem. Wyobraziłam sobie jak pędzisz na ten kamień. Prócz tego wyciągnięte wnioski na przyszłość. No i że nic poważniejszego się nie stało, to najważniejsze.Robaki to by cię nie zjadły, ale co innego mogłoby podgryźć. Przypomniała mi się reklama, nazwijmy to, czujnika, który przyczepia się do kasku i który informuje kogoś w domu jak po wypadku leżysz nieprzytomny w środku lasu. Tylko, że ten czujnik i tak powiązany jest z komórką, więc w Twojej sytuacji i tak nie pomógłby, gdybyś zaległ w lesie na dłużej. Edytowane 30 Maja 2015 przez Izka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
parmenides Napisano 30 Maja 2015 Udostępnij Napisano 30 Maja 2015 Wczoraj z żoną 48 km pięknymi drogami przy wale nad Wisłą. Avs ok 21km/h. Fajne tętno średnie mi wyszło: 94 bpm;) normalnie na takie przejażdżki nie biorę opaski hr, a często i w ogóle żadnego licznika. Także nie wiedziałem nawet jak wali serce podczas takich jazd. Dzisiaj nic, zabrałem chłopców na boisko i graliśmy w piłkę 2 h. Potem obejrzałem najładniejszy etap tegorocznego Giro. Jutro z synem planujemy małe rowery - jakieś 20-30 km. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.