Skocz do zawartości

[pogadajmy] czyli co dziś robiłeś rowerowego - reaktywacja cz. 18


Rekomendowane odpowiedzi

Teotym, a masz wystarczający zakres przełożeń na te podjazdy? Albo czy dobierasz bieg tak, by kręcić minimum te 70 obr/min? Mnie bardziej męczą podjazdy lekką szosówką z najlżejszym przełożeniem 39/23 niż o kilka kilogramów cięższą damką, crossem czy góralem. Chodzi mi o te najbardziej strome w okolicy, gdzie kadencja w szosie spada mi poniżej 60 obr/min.

Edytowane przez marvelo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@skom25Tempa nie umiem podać. Teraz robiłem po prostu do oporu, do silnej zadyszki. 

@marvelo Staram się utrzymać taką kadencję, żeby uniknąć powolnego kręcenia, więc nie w tym tkwi problem. Przy powolnej kadencji łatwo odczuwam kolana.

Genetycznie mam słabe nogi - zawsze brałem więcej na klatę, niż w przysiadzie 😅 Dlatego nie boję się tak bardzo o serducho, bo nogi wysiadają znacznie wcześniej, niż serce i płuca.

Na środę planuję trasę w kierunku na Nowy Dwór Mazowiecki, która ma dużo odcinków dobrej drogi dla rowerów bez spowalniaczy i mało ruchliwej - tam będę dokręcał fragmenty do zadyszki, a potem odpuszczał i od nowa 😉 Łącznie 70 kilometrów, ale interwałowo oczywiście zrobię mniej, bo wiadomo, że tyle nie podołam 😅 Trasa już dobrze mi znana, można bezstresowo potrenować. Trzeba wychodzić poza strefę komfortu, jak mawiają coache 😂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coache to w większości hopsztaplery są co frazesami walą.  Na podjazdy jest jeden sposób... jeździć ich dużo.  Ale zdecydowanie jeśli one są słabym punktem to nie lądował bym się w interwały na nich.  Pozatym interwały mają większy sens jak je robisz w warunkach kontrolowanych.  Pozatym jak nogi są słabe i zaczniesz na podjazdach interwały robić to przywitasz się z ortopedą.  Już radzę zacząć robić po 100 przysiadów dziennie byle poprawnych 😉

Z tego co piszesz jesteś słaby a chcesz szybkiego progresu do mocnych. To się kończy urazem albo przetrenowaniem. 

Podjazdy to owszem wydolność itd itp ale w dużej części technika i oddech. Ale pedałowanie gra tu olbrzymią rolę. Tu kadencja jest kluczem do długich podjazdów. A to się osiąga z kolejnymi km. Boję się że ważniejsze niż interwały będą jazdy dla bazy.  One niepozorne a po kilku tys nie wiesz kiedy jedziesz z prędkościami pod 30 i masz tętno jak na spacerze.  Mocny sezon z szarpaniem dal mi mniej niż ten w którym mam to w 4 literach a jedziemy sobie gadając... na koniec wychodzą lepsze średnie 🤣  w tym roku nawet nie szarpałem żadnej z moich tras testowych... może na jesieni 🤣

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam się nie znam ale właśnie zimą, przed rozpoczęciem jazd robisz siłę na siłowni (albo chociaż przysiady). Na podjazdy i sprinty (no to raczej dla zawodników). A jak wróciłeś niedawno do aktywności, to rób bazę ;) Ja na początku po latach, zaczynałem od ciężkiego crossa z biegami w piaście. Podjazdy często wypychałem. Potem zacząłem jeździć bardziej technicznie - najwolnijej jak się dało - zacząłem podjeżdżać bez przystanków. Z kolejnymi miesiącami było lepiej, choć to tylko z rozjeżdżenia wynikało - mam sporo podjazdów w okolicy. Ale nie robiłem wtedy jeszcze żadnych treningów.

Zanim wsiadłem na rower, w kryzysie wieku średniego wziąłem się za bieganie - tak na pałę, kupiłem sobie zegarek, poczytałem o strefach, zacząłem biegać. Tylko byłem najwolniejszy na bieżni :) Zacząłem więc szarżować z interwałami. Efekt - wizyta u ortopedy, stan zapalny :D

Ciesz się jazdą na razie, efekty przyjdą. Poczytaj i od stycznia zaczniesz swój plan treningowy 👍

Edytowane przez spidelli
  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@KrisK @spidelli OK, na pewno wezmę na poważnie to, co mi radzicie. Po prostu wyjdę w środę pojeździć 70 km i będę się starał jechać szybko, jak na swoje możliwości, ale bez ekstremów. I tak mam podjazdy znacznie lepsze, niż 2 miesiące temu. Wtedy zdarzało mi się wskakiwać na największą zębatkę z tyłu przy wjeździe na wiadukt 🥴 Teraz udają mi się podjazdy na coraz mniejszych zębatkach z szybką kadencją. Więc RELATYWNIE jest duża poprawa. RELATYWNIE! 😁

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze tak jest. Ja gdybym pojechał teraz w góry, nawet Świętokrzyskie, to bym umarł po pierwszym wzniesieniu. Jestem tego pewny.

Natomiast wiem także, że jeździ tam więcej takich @skom25, być może nawet z gorszymi wynikami, a jakoś po tych górkach dają radę.

Także wszystko jest kwestią ćwiczeń. Jak jeździłem regularnie i miałem dużo czasu, to wszelkie lokalne "górki" robiłem na MTB na twardo, tak jakby ich nie było. Potem jeździłem mniej, zmieniłem rower i trochę się rozleniwiłem. Okazało się, że to wystarczyło żeby zamiast wjeżdżać w te same miejsca, po prostu zacząłem się wtaczać i dyszeć.

No i tak jak Ci pisałem, nie wszystko na raz i nie zrób sobie z roweru jakiejś obsesji, bo wypalisz się dość szybko. Ta granica pomiędzy "jeżdżę regularnie żeby mieć formę" a "idę bo muszę" jest bardzo cienka. W zasadzie każdy kogo znam i jeździ rowerem, miał taki epizod właśnie z tego powodu. Na Forum także pojawiały się podobne wpisy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Różnie bywa z tą chęcią/zapałem/uzależnieniem od jazdy... Nie wspominając o powrotach do formy czy nawet zwykłego ruchu...

U mnie troszkę uzależnienie od jazdy (nie żadne pro czy nawet advance), po prostu uwielbiam jeździć... Nie mogę w domu wysiedzieć, spotykać z koleżeństwem siedzącym popołudniami w TV czy smartphonach, nic nie robiąc czy łażąc po kanjpach (studenckie czasy dawno minęły)... Jak tylko jest czas i pogoda to na rower, to biegnę, to spaceruję i przy okazji staram się wkręcać Córce, żeby się troszkę uzależniła czy nauczyła ode mnie...  a brak pogody to do pokoju z bieżnią i wioślarzem...

A historia nieciekawa ostatnimi czasy...

Na początku sierpnia 2020 wracając po miłej rowerowej wyprawie, bylo już wieczornie, jechałem starą trasą, ale nie wziąłem pod uwagę wymiany nawierzchni asfaltowej i okazało się , że jeden pas wylany, drugi jeszcze nie, a różnica 20cm, więc gleba i jak scyzoryk się zamknąłem ... No to 112 i zapraszam karetkę, bo obojczyk złamany... Nie mówiąc, że i krawężniki (w CK nazywane teraz GRUPA SPEED - hahahaha) wpadły badać alkomatem, bo po DK się poruszałem... Więc operacja, po 6 dniach chodzenia ze złamanym (ból jak jasnaciasna), bo brak przez Covid miejsc w szpitalu... Dopiero "Grodzkim" sposobem załatwiłem miejsce na stole operacyjnym.. Udało się, płytka tytan i 2tyg czekania na zrost rany i 1,5msc kości... Po 3 msc powrót dopiero do biegania (wcześniej tylko spacery)... Waga w górę o 2kg... Zima się zaczyna więc większość ulubionych sportów odpada, a na snowboard nie wskoczę wcześniej niż luty... Wszystko wg kalendarza zaplanowane, więc ferie to do Szczyrku i Wisły z Córką w lutym 2021... Super było , ostrożnie, delikatnie i zachowawczo... Ale ostatni dzień pobytu i pogoda nieciekawa, więc na Szrenicę, ale już pierwszy zjazd i musiałem Córkę przed Panem ochronić własnym ciałem, więc gleba... Płytka i obojczyk cały, ale kość łokciowa przy samym nadgarstku złamana, więc GOPR (własnie pojechał zawieść pierwszą turę do szpitala BB) próbuję bezskutecznie, potem sam autem jednoręcznie do BB na szpital... Gips i na drugi dzień powrót do domu z ferii... Tak to się toczyło.... Więc do maja znów brak sportu... Waga +4kg... Dostałem msg ze szpitala, że wrzesień operacja OUT TITAN... No to jeżdżę na biku przez kilka msc spokojnie i wracam do formy... No ale znów początek sierpnia i lekki offroad przy zalewie z kumplem i nagle coś pod kolanem tak ugryzło (jakby szpila na wylot we wrażliwym miejscu), że ze strachu machnąłem ręką żeby się pozbyć jakiegoś owada.. ale oponka już zjechana, więc się śliznęła, a żeby ratować i nadgarstek i obojczyk skoczyłem przez kierę i mały fikołek... Badam na miejscu... Ni wuja dotknąć czy podnieść... Noga pod kolanem przez 3 tygodnie sina i opuchnięta jak po kleszczu z boleriozą, a okazało się że to szerszeń...

Więc po kolejnym transporcie do szpitala i badaniach wychodzi, że złamanie zaraz przy płytce titan i na dodatek 3 stopień zwichnięcia barku... .... REWELA>>> 

Tym razem łatwiej znaleźć miejsce w szpitalu, bo już się kolegów lekarzy z oddziału zna... No i operacja... Stara out, zamiana na nową z zawiasem na bark.. Tyle, że ta już nic ręką nie pozwala ruszać w barku... sh*t jeszcze gorszy.. I tak jesień tylko wolne spacery, zima i wiosna to samo... Waga +4kg.. Razem już przybyło 10kg od optymalnej i ulubionej... Kwiecień operacja OUT i po prawie 3 msc (początek czerwca) wróciłem do jazdy na rowerze... Kumple już po 4 msc jazdy, a ja zaczynam od trasek po 15km... Mija 2 msc jazdy, forma wróciła i da się jeździć w normal tempie (z kumplami).. Latwo nie jest, a nie wspominając ile już i jeszcze przede mną rehabilitacji tego barku... A uzależnienie nadal istnieje i zielonego pojęcia nie mam jak będzie wyglądać starość (choć już nie młody jestem), kiedy ruszać się nie będzie dało, albo emeryckim tempem będę chodził szlakami górskimi o długościach powyżej 15km... ?? I co tu Państwo robić... takie życie, ale nie ma co narzekać... Ważne, że jeszcze się da... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Różnie to bywa. Dopóki Ci się chce, to nie ma problemu. Gorzej jak nadchodzi moment że się nie chce, a Ty mimo wszystko wychodzisz, bo się straci formę.

Pewnie jak się uprawia jeszcze jakiś sport, to jest trochę inaczej. Mi pomogło kupienie drugiego roweru. Raz szosa, raz MTB i jakoś to szło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę inaczej to sobie w głowie układam... 

Chcę wyjść, chcę poćwiczyć, chcę coś zrobić - nie chcę się kłócić , nie chcę się nudzić, nie chcę oglądać TV czy ekranu kompa (bo robota 8-12h przed ekranem), nie chcę nawet dyskutować  z tymi co mnie próbują przekonać, że za chwilę się wybierzemy... Idę!! Biorę się za siebie!! Daleko gdzieś inne myślenie, bo jak sobie człowiek pozwoli, to jak z tym podjeżdżaniem pod sklep... Nie ważne czy droga czy parking czy chodnik, podjadę najbliżej jak się da drzwi... bo mi się nie chce przez 100m siatki nieść...  Jak się tak raz zrobi, to potem do Obajtkowego sklepu tylko będę chodził... znaczy DRIVE-FRU... Trzeba kontrolować własną (silną??) wolę... Nie poddawać się!

3mam kciuki za tych co się im chce! ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TV, smartfon, fora... Najwięksi złodzieje czasu 🤣 Ja odstawiłem TV i radio, czasami obejrzę Columbo ale broń boże jakichś wiadomości czy dyskusji o... niczym. Wiadomości nie oglądam już z 15 lat, radio wyłączyłem 2 lata temu, nie podnieca mnie bicie piany.

Generalnie jak się odsyfi swoje życie, to jest czas na... proste przyjemności jak jazda na rowerze, zbieranie grzybów czy chodzenie po górach ;)

  • +1 pomógł 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SieKreci1  jak to co na starość... wyscigi na wozkavh elektrycznych...   a powazniej to rowery elektryczne moga tu nam duzo dać.  Moj ojciec jezdzil majac ponad 80 lat na wigry 3...  dodam ze mial rozwaliny jregoslup i ledwo chodzil ale na rower wsiadał od czasu do czasu. A jak byl mlody to codzinnie na szybko sobie do myslenic latal ;) czasem do chrzanowa albo Poznania 🤣 tak ze ta choroba nie przechodzi.   A Ty sie zastanow czy te zlamania nie  mają innego dodatkowego podłoża. Sporo tego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może faktycznie jakiś wózek (tyle że ręcami trza kręcić)... A ebike jakoś mnie nie interesował, po próbie wcale nie zainteresował i nadal nie mam w tym kierunku myślenia.. Fajnie to zapiernicza, ale od ponad 20 lat nie siadłem na motocykl, to i na to raczej nie mam ochoty... Jak się da przycisnąć, to zawsze cisnę, więc NIGDY na moto i rzadziej do auta... ;)

A kości w porządku, takie typical wypadki miałem... Badania nic złego nie wskazują jak do tej pory. Ja człowiek starej daty, na mleku od krowy i serze białym z warzywami wychowany.. :) Fastfoody, ergetyki, batoniki z dodatkową energią czy diety pudełkowe to nie mój temat ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SieKreci1 mnie elektryk też nie bawi nawet mam jednego w domu do sprzedania 🤣 ja przejechałem na nim z 50km żona mniej i stoi.  Ale już wiem że jak zacznie brakować siły to zawita jakiś fajny w moim rowerowym garażu. Za bardzo lubię być w górach na rowerze żeby nie skorzystać z tego jak będzie brakowało sił. Na razie kręcę sam ale nie mówię nie wspomaganiu kiedys... No chyba że nie będzie potrzebne.... 🤣

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Ja mam mieszane odczucia - z jednej strony lubię jazdę, i nawet jak mi się średnio chce, to wychodzę, także w niepogodę, we wszystkie pory roku (co może się zmienić, bo jest szansa przetestować rower spiningowy, podobno taki :

Spoiler

Rower spiningowy XS900 Gymtek

- podobno, bo od 4 czerwca jeszcze nierozpakowany, oficjalnie nie mój, ale coś mi mówi, że to ja będę pierwszym testerem ;)).
Nigdy nie byłem rowerowym turystą z prawdziwego zdarzenia, i raczej już nie będę, nigdy nie startowałem w zawodach, i raczej nie zacznę.
Moje jazdy były połączeniem przyjemności związanej ze zmieniającym się krajobrazem (trochę na wyrost, ale niech będzie), z wysiłkiem spowodowanym w miarę żwawą jazdą, czasem okupionym jednak bombami...
Potem przyszła faza na jazdę "ile fabryka dała", "żeby średnia nie spadła" itp., co ewoluowało w "chrzanić średnią" (samą w sobie, ale jeszcze bez przesady i całkowitego odpuszczenia), i powrót do być może niewielkiej, ale jednak przyjemności z jazdy (wcześniej chyba była bardziej z cyferek).
Na pewno podświadomie boję się tego co będzie, czyli momentu kiedy z jakiegoś powodu nie będę mógł jeździć, ale mam nadzieję, że zostało mi jeszcze dużo czasu.
Jednak z wiekiem zmienia się podejście, choć reguły nie ma (dużo zależy od głowy, mniej od ogólnej sprawności), bo widzę, że niektórzy albo wracają po latach do lubianej aktywności, albo ją wręcz odkrywają niemal od zera, mimo np. wieku 50 +, a może i więcej.
Ja niestety mam odwrotnie, i aktualnie z dwoma krzesełkami na karku, chyba mój zapał nieco stygnie, ale mam nadzieję, że na tyle wolno, żeby jeszcze się nacieszyć aktywnością i ruchem dopóki można.
Już kilka lat temu, na urlopie w Tatrach, mówiłem sam do siebie "co ty robisz, jesteś na urlopie i właśnie się zarzynasz" - wynikało to być może ze zbyt żwawych marszów (średnie tempo przeciętnego pieszego na nizinie, więc nienajgorsze), i tak naprawdę po tygodniu, kiedy już się rozchodziłem, to wyjechałem, ale i tak drugiego tygodnia bym już raczej nie chciał (odpoczynek czynny, ale bez przesady).
Także tego, Panie kolego, a tymczasem przesunięty o dzień rowerowy łikend może skromny, ale jakaś kolejna mała cegiełka dołożona do całości : 55 + 47 km po lasach :icon_cool:

PS
Miał ktoś doświadczenia z takim stacjonarnym ustrojstwem (pytam ogólnie, a model to Gymtek XS900) ?
Koło zamachowe 10kg, czyli podobno już coś tam można pokręcić, ale jakby to sobie urozmaicić, żeby nie gapić się w ścianę, albo za okno (telewizję oglądam tylko przez cudze ramię) ?
Co można do tego podpiąć (tu cudów się niespodziewam, bo to niskobudżetowy model), wykorzystać ?
Smartfon/tablet z jakimś Rouvy, czy czymś podobnym, żeby obrazki się zmieniały (Zwift mnie raczej nie zainteresuje) ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Miał ktoś doświadczenia z takim stacjonarnym ustrojstwem (pytam ogólnie, a model to Gymtek XS900)

@KrissDeValnor mam jakiś niższy model tego producenta z kołem 8 kg. Przejechałem na nim w dwie zimy 988 km i moim zdaniem daje radę.

W trakcie jazdy oglądam filmy z wypraw rowerowych na YouTube😉

Edytowane przez Cross90
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, KrissDeValnor napisał:

Nigdy nie byłem rowerowym turystą z prawdziwego zdarzenia, i raczej już nie będę

Zachęcam. Z moich skromnych doświadczeń Polska jest taka dziko - romantyczna, powoli jakieś ścieżki powstają ale jak chce się przejechać kraj np. z południa na północ, to niekoniecznie po dedykowanych DDR. Za to niedawno odkryłem niemieckie trasy, coś wcześniej widziałem w Austrii i chcę kupić teraz duży namiot - na kampera mnie nie stać, nawet na wynajem - i zrobić sobie bazę do rowerowych wypadów.

Można sobie spokojnie przemierzać kilometry czy to wzdłuż Odry, czy naszą GreenVelo, spać możesz na dziko albo w hotelach, jak wolisz. Ja raczej wybieram cywilizowane formy, sporadycznie namiot. W ogóle nie odkryłem jeszcze turystyki górskiej.

Terapeutyczna wartość takiej jazdy na świeżym powietrzu jest nam wszystkim znana; natomiast połączenie tego z biwakowaniem czy też przewalaniem setek kilometrów.... Coś pięknego. Spotyka się też super ludzi, krótka rozmowa w czasie pauzy a gadasz jak ze starymi znajomymi. Z ciekawszych krótkich znajomości to dwóch Chińczyków zagubionych pod Brnem, para z Nowej Zelandii, czterech Australijczyków jadących przez całą Europę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, KrissDeValnor napisał:

Nigdy nie byłem rowerowym turystą z prawdziwego zdarzenia, i raczej już nie będę, nigdy nie startowałem w zawodach, i raczej nie zacznę.

Też zachęcam do takiej turystyki, nawet w okolicach miejsca zamieszkania, wcale nie trzeba daleko podróżować. A jeśli się da, to jeszcze lepsze wrażenia.

Cytat

W ogóle nie odkryłem jeszcze turystyki górskiej.

Tu też warto, nie jak kolega wspomniał na czas i byle więcej km nabić, ale dla samej przyjemności. Nigdzie nie miałem okazji tylu ludzi poznać co w górach (na szlakach, w schorniskach, na stokach czy nawet w sytuacjach krytycznych). Szkoda, że schroniska już przybierają formę Hoteli 4 Rich... Dawniej było rewelacją, dotrzeć po całym dniu i mieć możliwość z 20 osobami na podłodze śpiewać, bawić się i spać w schronisku.. Ulubione schronisko na Hali Miziowej... Ale rozebrali deskowaną chatę, a postawili betonowy budynek, w którym kompletnie teraz brak atmosfery.

Jest jeszcze nadal istniejące od lat wspaniałe schronisko Stożek, Chatka pod Niemcową (mimo, że budynek bez zmian ,to tu już całkiem inaczej niż w czasach licealnych czy studenckich), Zygmuntówka czy super schronisko na Hali Łabowskiej... Ehhh.. ile wspomnień i miłych chwil... Mróz, zima, burze czy upały w takich miejscach warto przeczekać.. Polecam!

A od kilku lat (dziecko już w odpowiednim wieku), szwędamy się po polsko-słowacko-czeskich szlakach pieszych. Troszkę na szlakach też się zmieniło, nie jak w dawnych czsach, młodzież już nawet Dzień Dobry nie powie, śmieci sporo, nikt sam się nie schyli żeby po kimś zabrać, a nawet po swoje się nie chce komuś schylić, a podcierających sobie w krzakach i nie zbierajacych po sobie chusteczek od groma (FUJ!!), dużo rowerów i głównie ebików czasem nawet dwusuwów czy qadów (co wg mnie źle wpływa na atmosferę pieszych podczas wspinaczek czy spacerów), mnóstwo piesków (głównie tych na rączkach noszonych)... W zeszłym roku zaliczyliśmy większość w okolicach Wisły, Wisły-Malinki i -Szczyrku... Czekam i doczekać się nie mogę 6 sierpnia na wyjazd do Lipna (koło Żywca) i znów zaczniemy łazić i podziwiać naszą przyrodę z widokami na góry.. Domek zarezerwowany z banią i panoramą na jezioro i całe pasmo górskie, więc aby tylko pogoda wystarczająca była i zdrowie nie zawiodło.

Warto nawet dla umocnienia więzi międzyludzkich się wybierać, z rodziną czy przyjaciółmi, super sprawa!

 

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołożyłem jeszcze mrugające lampki z Dekla oraz zapasowy łańcuch. Co mi po pancernych oponach i zapasowej dętce, gdy zerwę łańcuch 😁 Teraz tylko decyzja przełożonych, czy będzie urlop od przyszłego tygodnia.

Jedna trasa już zaplanowana - około 130 kilo 🤩

plan.jpg

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

gdy zerwę łańcuch

Zerwany łańcuch da się naprawić. Po to się wozi skuwacz i spinkę. O ile nie jest z plasteliny to on tak łatwo się nie rwie. Mnie zdarzyło się raz, ze spinka puściła. Zamieniłem wtedy Shimano na KMC. 

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Południowa część trasy wygląda znajomo ;)
A nie lepiej było brać Riverside'a zamiast Rockrider'a ?
Pytam, bo terenu z założenia chyba znikoma ilość, co ?
Pierwsze pytanie może nietrafione, bo przecież mogłeś jeszcze nie wiedzieć gdzie i jak będziesz jeździł...

W ogóle, to plus, że ludzie zaczynają - np. wczoraj trafiłem na kanał "bikebajka" (szukałem info o apkach treningowych), i gość z wyglądu starszy ode mnie, powiedział o rozpoczęciu rowerowej przygody dopiero 3 lata temu, a potem trener, długie trasy itd., więc grunt to nie zalec w kapciach przed telewizorem, i się nie zapuścić :icon_wink:
Właśnie sobie przypomniałem jak 20 lat temu byłem w Tarczynie (mieszkam w południowej części Warszawy) - ależ ten czas leci...
Wtedy też poznałem większość szlaku zielonego z Konstancina do Złotokłosu - praktycznie spotkałem po drodze tylko kilka osób, i to raczej miejscowych, grzybiarzy :icon_cool:
Zresztą teraz w niektórych miejscach też prawie żywego ducha nie ma (dla mnie to plus), a cywilizacja blisko...

Spoiler

image.thumb.jpeg.7922baa8911d4bd41802914db26f96d5.jpeg

PS
W sumie jestem turystą, ale przez małe "t" :icon_wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...