Skocz do zawartości

[Gdzie bezpieczniej] na ddr lub ddrip czy na asfalcie?


BikoBiko

Rekomendowane odpowiedzi

Jeździsz czasem samochodem? Nawet zatrzymując się przed przejazdem i rozglądając w lewo/prawo nie zawsze jesteś w stanie zobaczyć rozpędzonego, nieoświetlonego rowerzystę. Do tego większość kierowców jest przyzwyczajona do wypatrywania pieszych, których średnia prędkość poruszania się jest kilkukrotnie niższa. Proponuję zachować zdrowy rozsądek i nie naparzać przejazdem 30km/h tylko dlatego, że można. Nie wiem, czy jak któryś z takich napalonych połamie kręgosłup, to będzie dalej śpiewał "że przecież miał pierwszeństwo".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomijając nieoświetlonego rowerzystę reszta jest widoczna pod warunkiem że ścieżka nie jest wprowadzona na przejazd zza bariery.

Tak jeżdżę i wszystkie niebezpieczne zdarzenia z pieszymi i rowerami mialem tylko i wyłącznie z mojej winy. Zagapienie lub zbyt dużą prędkość.

 

Edit: Są rzeczy święte na drodze jak znak stop, jak zatrzymanie przed zielona strzałką, jak przejście dla pieszych i przejazd dla rowerów. Niestety nie w Polsce. To musi przeskoczyć klapka u kierowców, dopiero wtedy na drogach będzie bezpiecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To musi przeskoczyć klapka u kierowców, dopiero wtedy na drogach będzie bezpiecznie.

 

Klapka musi przeskoczyć u wszystkich. Przykładem jest zielona strzałka. W wielu miejscach widoczność ścieżki jest utrudniona. Dostrzeżenie szybko nadjeżdżającego rowerzysty jest wtedy praktycznie niemożliwe. Zatem bez współpracy obu stron nie będzie bezpieczniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się, jeśli rowerzysta wjeżdża w drzwi samochodu to jest z nim coś nie tak mimo, że ma pierwszeństwo. W drugą stronę to już jednak nie wina rowerzysty, że jest rozjechany. Niestety to kierowca może zrobić krzywdę nie odwrotnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"nie wina rowerzysty, że jest rozjechany"  :sweat: Jakie to słodkie. Zarówno pacan za kierownicą, jak i na 2 kółkach mogą wyrządzić szkody. Wjedzie mi w drzwi taki, wgniecie blachę, a potem ciągaj się po sądach przez pół roku, bo nie miał OC.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, skoro wjechał w drzwi to i tak wina twoja. Mi chodziło o co innego, że głupotą jest egzekwować swoje prawa na siłę tym bardziej na rowerze.

Co do szkód to jednak jest drobna różnica w szkodzie na ciele a szkodzie na majątku. Jeśli tego nie pojmujesz i zdrowie zrównujesz do pogiętych drzwi to warto kilka spraw w życiu przemyśleć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach, skoro wjechał w drzwi to moja wina. Samochody być takie złe, kierowcy tacy okrutni, prześladują biednych rowerzystów, prowokując ich swymi blaszanymi drzwiami do wjeżdżania w nie. No i oczywiście musiało się pojawić przypisywanie słów niewypowiedzianych. Gdzie niby zrównałem szkody na ciele ze szkodami na majątku? Nigdzie. Choć z drugiej strony nie identyfikuję się z tym współczesnym pitoleniem, że zdrowie i życie ludzkie jest najważniejsze. Ty pewnie tak uważasz :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że to pitolenie to nie nowość, mnie tak wychowano w czasach głębokiej komuny.

 

A do meritum. Czyli przejazd, na którym rower ma pierwszeństwo. Samochód wymusza, wskutek czego rower wjeżdża mu w drzwi. To wina rowerzysty?

Czyli na skrzyżowaniu jadąc z drogi podporządkowanej jeśli dostaniesz od innego samochodu w bok to wina tego na drodze z pierwszeństwem? Ciekawe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ad meritum

Czy ja napisałem, że "pacan mi wjedzie w drzwi na przejeździe?" Co do Twojego porównania, bardziej adekwatna do zobrazowania co mam na myśli byłaby następująca sytuacja:

Skręcasz na strzałce w prawo, patrzysz w lewo - pusto, patrzysz na przejście po prawej - pusto, ruszasz. A tu nagle "dzwon". Motocyklista jadący 120km/h w zabudowanym przywalił Ci w drzwi. Kto jest "winny"?

 

Ad pitolenia

Może właśnie dlatego tak uważasz, bo wychowano Cię w czasach głębokiej komuny. Po prostu nie uważam, żeby ludzkie życie było zawsze i bezwzględnie najwyższą wartością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężko oczekiwać, aby kierowca skręcający w prawo zauważył gościa (do tego często nieoświetlonego) tnącego >25km/h rowerem po przejeździe. Często jest to po prostu fizycznie niemożliwe.

Od tego się zaczęło ;)

Spoko, mi już przeskoczyło... Zarówno jako kierowcy samochodu jaki i roweru tak samo jako pieszemu.

Nie będę głowy wkładał pod topór jako pieszy i rowerzysta by świat naprawiać ale będę jako kierowca szanował prawa tych pierwszych. Nic mnie to nie kosztuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Zgadza się, jeśli rowerzysta wjeżdża w drzwi samochodu to jest z nim coś nie tak mimo, że ma pierwszeństwo.

 

Przywołałem tutaj przykład zielonej strzałki dlatego, gdyż w mojej ocenie jestem zbyt częstym świadkiem sytuacji, gdzie widać jak na dłoni, że kierowca nie ustąpi pierwszeństwa, mimo to rowerzysta wjeżdża bez wahania na przejazd. Raz taka sytuacja na moich oczach zakończyła się niemalże kolizją (i wtórną agresją rowerzysty wyładowaną na samochodzie). Z prawnego punktu widzenia byłoby to nie ustąpienie pierwszeństwa przez kierowcę. Z punktu widzenia rozsądku zaś rowerzysta wjechał kierowcy pod koła na własne życzenie. Wystarczyło notować co się wokół przejazdu dzieje, zamiast mieć klapki na oczach i nie widzieć nic poza zielonym światłem.

 

 

 

Motocyklista jadący 120km/h w zabudowanym przywalił Ci w drzwi. Kto jest "winny"?

 

Fascynująca jest sprawa wypadku Jarosława Wałęsy. Biegli orzekli, że winny jest kierowca samochodu, mimo jednocześnie przyznali, że gdyby Wałęsa jechał zgodnie z przepisami, to prawdopodobnie uniknąłby wypadku. Na szczęście w Polsce prawo nie opiera się na precedensach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby było dobrze i bezpiecznie na drodze ludzie muszą zacząć rozumieć ruch.

Pierwszeństwo to zło.

Pierwszeństwo rozumiane po naszemu to niebezpieczny potworek.

 

Mam pierwszeństwo to pruję.

Potem sa tragedie.

 

CO do tematu przejazdów to przede wszystkim wjeżdżanie szybko na przejazd rowerem to w pewnym sensie zbrodnia.

Czemu?

Bo jest to miejsce kolizyjne z ludźmi i samochodami.

Samochody mają nam ustąpić ale ludzie są blisko.

Efekty kolizji mogą być opłakane w skutkach.

 

Druga sprawa to brak kontaktu wzrokowego. Wielu rowerzystów nie patrzy na kierowców. Zawsze mnie zastanawiają nerwowe manewry rowerzystów jak dojeżdżam do przejazdu. Widzę go z daleka zwalniam (on nie tego nie widzi bo nie patrzy na mnie) zatrzymuję się tak żeby nie blokować ruchu na głównej ulicy ale też nie zastawić przejazdu a pędzący rowerzysta jest wyraźnie przestraszony.

Po prostu brak dojrzałości komunikacyjnej i brak oceniania sytuacji. Wieczne zaskoczenie i nie pewność.

Ogólnie niezmiernie rzadko się zdarzają rowerzyści których można wpuścić przepuścić i żeby się zorientowali bez pisemnego zaproszenia.

 

Do najzabawniejszych sytuacji zaliczam momenty kiedy robię miejsce pojazdowi uprzywilejowanemu do czego muszę "wymusić pierwszeństwo" na rowerzyście a ten się ryje  nieraz skutecznie blokując przejazd karetki bo ma pierwszeństwo.

Do moich idoli należy delikwent który się zatrzymał i odgrażał kierowcy jak za tym autem stała karetka. Dopiero jak mu zasugerowałem że mu wklepię jak nie zejdzie z drogi załapał (wtedy akurat jechałem rowerem )

Ale na tą chorobę cierpi większość społeczeństwa.  W końcu mają pierwszeństwo to nie puszczą. To nic że ktoś robi miejsce karetce przecież nie jest karetką a puścić trzeba TYLKO karetkę ale absolutnie nie inne auta. 

 

Ciekawym aspektem pierwszeństwa na przejazdach jest jeszcze to że jak auta jednak już w większości ustępują to trzeba cholernie uważać na rowerzystów jadących w potokach aut :)  Tak zdarza się że rowerzysta w prawie albo i nie skręca przecina przejazd. M święty psi obowiązek ustąpić pierwszeństwa.... Ale... No właśnie.

 

Ustępowanie na przecięciach się ddrów to już totalny przeżytek.... U nas nie ma na ddr znaków i jakoś traktuje się je jak teren bez regulacji.

 

Zdecydowanie na drogach jest bardziej przewidywalnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

zatrzymuję się tak żeby nie blokować ruchu na głównej ulicy ale też nie zastawić przejazdu a pędzący rowerzysta jest wyraźnie przestraszony. Po prostu brak dojrzałości komunikacyjnej i brak oceniania sytuacji.

A skąd rowerzysta ma wiedzieć że się zatrzymasz? Podejrzewam że skoro "nie chcesz blokować ruchu" to zatrzymujesz się na tyle blisko przejazdu bądź nawet częściowo na nim że rowerzysta nie wie czy zatrzymasz się czy po prostu pojedziesz dalej.

 

 

 

Ciekawym aspektem pierwszeństwa na przejazdach jest jeszcze to że jak auta jednak już w większości ustępują to trzeba cholernie uważać na rowerzystów jadących w potokach aut
 

Kwestia przyzwyczajenia. Kierowcy w NY nie mają z tym problemów. Tak samo jak kierowcy w wielu krajach bardziej europejskich niż Polska są przyzwyczajeni do motocyklistów którzy jeżdżą między pasami - bo mogą a u nas jest zawiść że nie muszą tkwić w korkach ;) 

 

 

 

Mam pierwszeństwo to pruję. Potem sa tragedie.   CO do tematu przejazdów to przede wszystkim wjeżdżanie szybko na przejazd rowerem to w pewnym sensie zbrodnia. Czemu?

Przeginasz na stronę puszkarzy. Który kierowca samochodu zwalnia poniżej dopuszczalnej prędkości widząc drogę podporządkowaną z boku? Żaden.
A który rowerzysta przekracza dopuszczalną na DDR prędkość? Powiedziałbym żaden ale na pewno jakieś pojedyncze przypadki się trafiają. Więc ciężko jazdę poniżej dopuszczalnej prędkości nazywać "pruciem". 

Rowerzysta ma prawo przejechać przez przejazd rowerowy z prędkością 50 km/h bo DDR-y są zwykle w terenie zabudowanym.

To tylko potwierdza to że pasy rowerowe są lepszym rozwiązaniem od separowanych części dla rowerów bo tam jakoś łatwiej wszystkim użytkownikom dróg zrozumieć te zasady. 

Ciągle pokutuje też wizerunek roweru jako pojazdu który służy do poruszania się 20 km/h, przeprowadzanego przez przejścia dla pieszych łączących DDRy i zwalniającego przed każdym przejazdem rowerowym nawet jeśli ma zielone światło (vide akcja policji i Lidla). Bo przecież rowerzysta nie musi się spieszyć i ma czas. 
A tak nie jest. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

KrisK, dnia 02 Kwie 2015 - 5:41 PM, napisał: Ciekawym aspektem pierwszeństwa na przejazdach jest jeszcze to że jak auta jednak już w większości ustępują to trzeba cholernie uważać na rowerzystów jadących w potokach aut Kwestia przyzwyczajenia. Kierowcy w NY nie mają z tym problemów. Tak samo jak kierowcy w wielu krajach bardziej europejskich niż Polska są przyzwyczajeni do motocyklistów którzy jeżdżą między pasami - bo mogą a u nas jest zawiść że nie muszą tkwić w korkach ;)

 

Kompletnie nie zrozumiałeś do czego piłem ;)

 

Chodzi o rowerzystę jadącego ulicą i przecinającego ddr na którym inny rowerzysta ma pierwszeństwo.

"Prawie nigdy" taki rowerzysta nie ustępuje rowerzyście na ddr. 

 

 

Co do przeginania na stronę puszkarzy to błagam daj spokój.

Pokaż mi przejazdy rowerowe które przejedziesz z prędkość 50/h i będzie można powiedzieć ze dostosowałeś prędkość do warunków jazdy :D

Ba takie na których się wyrobisz i nie zjedziesz z swojego kawałka podłogi :)

 

Poza tym przejazdy mają tą parszywą cechę ze są bezpośrednio przy przejściu z pieszymi i dziećmi..... Dojazdy przecinają sie z potokami pieszych

 

Niestety realnie na mało których ddrach a w zasadzie CPR ach  da sie jechać więcej niż te 20/h

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale że jak, że rowerzysta niezgodnie z przepisami jedzie wśród samochodów wzdłuż DDR i nie ustępuje pierwszeństwa rowerzystom na DDR? Skoro jeden przepis łamie to reszta jakoś mnie nie dziwi. 

 

Moim mieszczuchem niestety 50 km/h nie osiągam ale na pewno nie zwalniam przed przejazdami jeśli nie widzę zagrożeń ze strony innych uczestników ruchu. Inną sprawą jest to że zbyt wysokie krawężniki czy zawijasy DDRów przed przejazdami czasem to wymuszają ale to już kulawa infrastruktura a nie względy bezpieczeństwa. 

 

 

 

Poza tym przejazdy mają tą parszywą cechę ze są bezpośrednio przy przejściu z pieszymi i dziećmi..... Dojazdy przecinają sie z potokami pieszych   Niestety realnie na mało których ddrach a w zasadzie CPR ach  da sie jechać więcej niż te 20/h

O ile piesi idą po swojej części nie widzę problemu. Ale to temat na inną dyskusję.  

 

Na pewno wybiorę się w tym roku pojeździć po Krakowie to się przekonam jak to jest :) Ale na tych niepociętych kawałkach nie jest problem utrzymywać taką prędkość żeby nawet biorąc pod uwagę zwalnianie przed przejazdami średnia wyszła powyżej wspomnianych 20 km.h :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 

 

Zawsze mnie zastanawiają nerwowe manewry rowerzystów jak dojeżdżam do przejazdu (...) Po prostu brak dojrzałości komunikacyjnej i brak oceniania sytuacji. Wieczne zaskoczenie i nie pewność.

 

Co w tym dziwnego? Skoro wymuszanie pierwszeństwa przez samochody jest nagminne to normalna sytuacja.

W sumie to nie wiem o co Ci chodzi? Jak rowerzysta pogina szybko i pewnie przez przejazd to "Mam pierwszeństwo to pruję.Potem sa tragedie." A jak zwalnia przed przejazdem widząc zbliżający się samochód aby w razie wymuszenia móc wyhamować to "brak dojrzałości komunikacyjnej i brak oceniania sytuacji. Wieczne zaskoczenie i nie pewność".

 

PS. "Niepewność" piszemy razem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@sznib,  Jest zasadnicza różnica między pewną jazdą gdzie widać że rowerzysta jest "w kontakcie"

A jazdą w której rowerzysta wjeżdża szybko na przejazd i wykonuje manewr świadczący o zaskoczeniu samochodem.

Tak jakby samochód wyrósł spod ziemi a przecie jedzie widać go. Jeśli by się bał nie wjeżdża by pod koła chyba....

 

Musisz wyczuć różnicę miedzy sprawną  jazdą a jazdą szybką. Dwie różne rzeczy często mylone.

Jest jeszcze opcja że takie zachowania wynikają z niepewności kto tak naprawdę ma pierwszeństwo.

Wcale nierzadkim przypadkiem jest że jak sie jedzie przez przejazd rowerzysta przed nami robi "dziwny" manewr pod wpływem auta które dojeżdża do skrzyżowania z wyraźnym zamiarem puszczenia. 

Parę dni temu widziałem jak gość położył się w takiej sytuacji. Jechał za innym rowerzystą światło było zielone i osoba przed nim zię zatrzymała pomimo że auto które jechało wyraźnie stawało. Chłopak się położył (SPD :D )

 

 

 

Ale że jak, że rowerzysta niezgodnie z przepisami jedzie wśród samochodów wzdłuż DDR i nie ustępuje pierwszeństwa rowerzystom na DDR? Skoro jeden przepis łamie to reszta jakoś mnie nie dziwi.

 

Błędnie zakładasz że łamie przepisy. Są sytuacje kiedy tai manewr wykonujesz w prawie i wcale nie są takie rzadkie jak by się mogło wydawać.

Nie zawsze ddr koresponduje z kierunkiem naszej podróży nie zawsze masz możliwość się w niego włączyć czy wykonać skręt w kierunku celu podróży i wtedy jedziesz z potokiem aut nieraz przecinając jakiś ddr.

 

 

 

O ile piesi idą po swojej części nie widzę problemu. Ale to temat na inną dyskusję. Na pewno wybiorę się w tym roku pojeździć po Krakowie to się przekonam jak to jest :) Ale na tych niepociętych kawałkach nie jest problem utrzymywać taką prędkość żeby nawet biorąc pod uwagę zwalnianie przed przejazdami średnia wyszła powyżej wspomnianych 20 km.h

 

Ciężko jest wyjść ponad 18/h bo masz co chwila światła i jest irracjonalnym lecieć na zbity pysk żeby potem dłużej postać na czerwonym.

Średnia z jazdy i tak pozostaje na poziomie 15-16 najczęściej więc po jasną cholerę się katować?

Jak się jedzie ulicami sprawa ma się znacznie lepiej bo jednak rzadziej trzeba zwalniać żeby nie ryzykować zdrowia ludzi.

 

 

Nie wiem jak u Ciebie ale w Krakowie jednak sporo ludzi chodzi i często "zahaczają o przejazd " a druga sprawa że sporo rowerzystów jest i coraz częściej na przejeździe robi się ciasnawo. Wiec jedziesz bezpośrednio przy pieszych.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@sznib, To, co napisał KrisK w pierwszym akapicie dotyczy również motocyklistów. Są motocykliści i motocykliści, którzy mają ciągły problem z puszkami zajeżdżającymi drogę. Ci pierwsi nie chełpią się na youtube filmikami ze swoich szybkościomierzy i jazdy. Za część drugiej grupy już odmawiamy "wieczny odpoczynek". Zatem nie jest waży środek transportu, tylko człowiek, który nim się porusza i jego wyobraźnia. Czy to rower, samochód czy motocykl, gdy się nie reaguje na to otaczające sytuacje, tylko pędzi z klapkami na oczach, to praktycznie każda sytuacja stanowi niebezpieczeństwo, potencjalnie śmiertelne - jeżeli mówimy o rowerzystach i przejazdach.

 

 

A który rowerzysta przekracza dopuszczalną na DDR prędkość? Powiedziałbym żaden ale na pewno jakieś pojedyncze przypadki się trafiają. Więc ciężko jazdę poniżej dopuszczalnej prędkości nazywać "pruciem".

 

Jadąc z dopuszczalną prędkością nie oznacza, że jedzie się bezpiecznie. "Prucie" oznacza niedostosowanie prędkości do aktualnych warunków. Mogę od ręki wymienić kilka miejsc w Warszawie, gdzie jazda z prędkością powyżej 25 km/h można spokojnie uznać za ryzykowną, wręcz niebezpieczną. I nie chodzi tu o jakość nawierzchni, tylko o widoczność i typowe natężenie ruchu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

wymuszanie pierwszeństwa na rowerzyście przejeżdżającym przez wydzielony pas DDR wzdłuż przejścia dla pieszych, podczas 'zielonej strzałki w prawo dla kierowcy auta'.  

Ja doświadczam tego dość często jako rowerzysta - dochodzę do wniosku że to nie złośliwość czy chamstwo kierowców.

 

Czasem może i złośliwość, ale główna przyczyna to idiotyzm samej koncepcji przejazdu rowerowego.

W praktyce pojazd (samochód) skręcający w prawo musi uważać na inny pojazd (rower) jadący prosto pasem na prawo od skręcającego.

Sytuacja analogiczna do tej, w której na 3-pasmowej drodze skręcalibyśmy w prawo ze środkowego pasa. To musi być niebezpieczne i nawet ostrożny kierowca może czasem wjechać w rowerzystę - w szczególności takiego, który na przejazd wpada z prędkością >~20km/h.

Jedyny sensowny pomysł na przejazd polegałby chyba na tym, że DR wpada w jezdnię tuż przed skrzyżowaniem (czyli przejeżdżamy skrzyżowanie razem z samochodami), a za skrzyżowaniem znowu ucieka z jezdni będąc niezależną/odseparowaną DR. Ewentualnie dojście DR do skrzyżowanie i przelot na zasadzie nie jazdy prosto, ale skrętu o 90st w bok oraz kontynuowana jazdy za skrzyżowaniem po drugiej stronie jezdni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

W praktyce pojazd (samochód) skręcający w prawo musi uważać na inny pojazd (rower) jadący prosto pasem na prawo od skręcającego.
 

 

tak, tak samo jak i na pieszych -  pisałem o zielonej strzałce...ona działa jak znak stop przed skrzyżowaniem (tylko nikt o tym nie pamięta)   , tak więc czy tam ktoś idzie/jedzie  kierowca ma obowiązek się zatrzymać i przepuścić wszystkich którzy mają aktualnie zielone   -  tak czy siak wymaga to wzmożonej uwagi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na zielonej strzałce piesi i rowerzyści "na prawoskręcie" mają czerwone światło więc tematu nie ma. Reszta to ordynarne wymuszenia, bo kierowca zwykle ma bardzo dobrą widoczność dla tych, co maja zielone.

Inna sprawa, że bardzo wiele skrzyżowań jest źle skonstruowana. Wykonując prawoskręt kierowca ma praktycznie zerowe możliwości upewnienia się czy nie "nadlata" jakiś młody gniewny... Gdy pojawia się jakaś widoczność bardzo często maska samochodu już jest albo na granicy albo tuż przed pasem. Jakiekolwiek hamowanie kończy się już na pasie dla rowerów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak, tak samo jak i na pieszych

 

Z pieszymi jest inaczej - średnia prędkość pieszego na pasach to 3~4km/h. Rowerzyści potrafią wjechać na przejazd na pełnym gazie. Teoretycznie mają prawo - w praktyce na większości przejazdów samochód ma olbrzymią szansę w porę ich nie zauważyć. Nawet, jeśli za sterem siedzi uważny kierowca.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z pieszymi jest inaczej - średnia prędkość pieszego na pasach to 3~4km/h. Rowerzyści potrafią wjechać na przejazd na pełnym gazie. Teoretycznie mają prawo - w praktyce na większości przejazdów samochód ma olbrzymią szansę w porę ich nie zauważyć. Nawet, jeśli za sterem siedzi uważny kierowca.

 

To siedzi tylko w głowie. Tak samo ile masz skrzyżowań na których widoczność jest praktycznie zerowa i bez luster praktycznie nie ma szansy wjazdu na główną? A jednak wtedy da się w samochodzie rozglądać. Ale już na przyjdzie nie :(

Na takim skrzyżowaniu kierowca ryzykuje życiem dlatego jest ostrożny, na przejdzie niczym nie ryzykuje poza rysami nas lakierze...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...