Skocz do zawartości

[zlot] Stallovy Paprykarz 2014 czyli miniZlot Miłośników Wszelakiego Żelastwa


anarchy

Rekomendowane odpowiedzi

  • Mod Team

Będzie ogniskowo zatem bezprądowiec jak by bardziej pasuje do imprezy ;)
Czekamy czekamy...
Przy okazji - wielki szacunek za konsekwencję, że przypomnę zeszłoroczny wpis Kolegi ;)

 



I jeszcze z ostatniej chwili - poprzez www zeszłoroczna Mocna Ekipa z Poznania się odezwała. Będą!
Rośniemy w siłę ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

jakieś zakusy na tytuł "Najszybszej Bulwarówki"? ;)

 

 

 

Oooooo wypraszam sobie... Tytuł ściganata to sobie może taki zawodnik z osiagnięciami jak Koval wywalczać. Ja to conajwyżej moge się pościgać w jedzeniu paprykarza na czas lub wolumen :icon_mrgreen:

 

 

BTW, jak mi się zdawa to powinna być jedna z konkurencji Spędowych. Kto wtrząchnie puszkę papryka najszybciej. Najlepiej prosto z zamrażałki i bez dostepności otwieracza do puszek :P

 

Szacunek...

I.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
rzucaliśmy stalową rama

stal ,stal (dlatego tak niedaleko latała)

...ja tak z rozpędu ;) w tym roku zgodnie z ideą miotami kawałkiem GLINU!

 

Ivan, pomysł niezły (szczególnie to zamrożenie puszki he he) ale nie bądźmy ekstremistami. Wystarczyło by by znalazł się śmiałek który zje puchę paprykarza ciągiem, bez popitki i na czczo. Ewentualnie popił kawką ;)

 

Przy okazji, ponieważ na prywatnym dostaję pytania "czy na singlu da się", "czy będzie ciężko czy tylko cholernie ciężko", jako że nie jestem obiektywny, czy Zeszłoroczni mogą napisać dla Tegorocznych Nowicjuszy słowo do siebie? gracias

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ja Was proszę bardzo - zostawić komputer na dobę i proszę bardzo jaka impreza się urodziła ;)

 

Melduję obecność swoją oraz Gienka, 29, singiel, jednooki, grubonogi. Oraz kolesia formalnie nieforumowego z Koniem Unitem. 

 

 

Co do miniwanny transportującej dobra wszelakie zwodników - zostanie ona podjechana pod schron-isko ok. dwóch kwadransów przed puzonem do startu, następnie zwiezione fanty zostaną na miejsce docelowe mniej więcej w tym samym czasie w którym dotrą tamże pierwsi zawodowcy zawodnicy. Chciałbym nadmienić iż każdy zobowiązany jest do zabrania, oraz używania, swego najszczerszego uśmiechu wraz z wisielczym poczuciem humoru. Dodatkowe punkty za przebranie, zarost i nietypowy rower. Punkty ujemne za ściganctwo, marudzenie i psioczenie a dyskwalifikacja natychmiastowa za alu, karbon...i bambus też! Wieść niesie iż zapowiada się mega przeprawa po perełce Ziem Zachodniopomorskich, moc atrakcji, ciekawe krajobrazy, super towarzystwo, oraz smakowita uczta sobotnim wieczorem przy ognisku(specjalnie dla ITR'a) oraz salwy śmiechu przy różnorodnych konkurencjach obarczonych ryzykiem wygrania ciekawych nagród! Ekipa zamierzająca liczyć drzewa na nocnej przejażdżce będzie proszona o przygotowanie odpowiednich świateł, mniej więcej tydzień przed imprezą zamieszczę listę świateł jakie będę mieć do wypożyczenia(około czterech - pięciu sztuk).

 

No cóż, dżentelmens and dżentelmens...zaczynamy smarować łańcuszki i oliwić kolana, szykuje się zabawa od rana do rana :D

 

 

POZDRo-:ver 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
i nie zostałem mistrzem?

Wg zeszłorocznego wpisu na FR (czyli bezpośrednio po SP2013) mistrzem w miocie ramą został Maniak (Ty Pawle zająłeś zaszczytne drugie miejsce), w rżnięciu stali na czas - Przemek aka Głowa.

Jeżeli ława sędziowska się pomylił (wszak było ciemno) uniżnie przepraszamy -zamieńcie się chłopaki koszulkami :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy okazji, ponieważ na prywatnym dostaję pytania "czy na singlu da się", "czy będzie ciężko czy tylko cholernie ciężko", jako że nie jestem obiektywny, czy Zeszłoroczni mogą napisać dla Tegorocznych Nowicjuszy słowo do siebie? gracias

 

Da się. Drugi dzień rok temu machnąłem na singlu i nie zemdlałem. Za ITR'a się nie wypowiadam bo mi brakuje kilku ścięgien, Filip też śmiało podawał na swym Koniaku i nie pękał przed żadną górką a Mehow to nawet sobie spojler zamontował na przedzie, tak mu dobrze szło singlowanie.

 

W razie bojaźni o tempo pojedynczych vs. biegatych, imprezę współ-sponsoruje(mentalnie) BACK OF THE PACK RACING  :devil:

 

 

POZDRo-:ver

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Tytuł ściganata to sobie może taki zawodnik z osiagnięciami jak Koval wywalczać. Ja to conajwyżej moge się pościgać w jedzeniu paprykarza na czas lub wolumen :icon_mrgreen:

 

BTW, jak mi się zdawa to powinna być jedna z konkurencji Spędowych. Kto wtrząchnie puszkę papryka najszybciej. Najlepiej prosto z zamrażałki i bez dostepności otwieracza do puszek :P

 

 

hehehe, dobre Ivan, dobre :) Czlowieku, jakie tam osiagniecia? - domu nie wybudowalem, drzewa nie zasadzilem... :)

Propozycja na konkurencje z puszka 'szczecinskiego' podoba sie bardzo. Moze uda sie to gdziec wcisnac w napiety grafik prezesa? Hmmm??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 

 

Dodatkowe punkty za przebranie, zarost i nietypowy rower. Punkty ujemne za ściganctwo, marudzenie i psioczenie a dyskwalifikacja natychmiastowa za alu, karbon...i bambus też!

co się tyczy pierwszego zapuszczam i odkładam wąsy tak wiejskie, że chyba tylko nocą będe przepraiwałsie powałsnym mieście, tudziez w kominiarce (ale i tak wychodza kły przez tkaninę).
Oficjalnie: oddam swój kawałek ciasta dla tego kto zapuści i przywiezie bardziej klimatyczny lub wieśniacki zarost ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Hehe, to widzę, że będzie całkiem spora grupa SS-manów.  :thumbsup: 
____________________________________________________________

A tak a'propos czasowej konsumpcji ryby z puszki, to tę krótką, aczkolwiek ciekawą historię każdy powinien znać. :D

 

 

W Polsce był słynny niczym zupy Campbella w Stanach. W popularności mogła mu dorównać tylko konserwa turystyczna z zieloną naklejką i eksportowa puszka polish ham dostępna w Peweksach. Miał znak towarowy tak rozpoznawalny, jak buty Relaksy, papierosy Sport, "maluch" i zabawkowy pistolet Precyzja. Zawojował rynek w latach 70., później jego skład był odbiciem kryzysu gospodarczego. W latach 80. szczególnie popularny wśród studentów, artystów i alkoholików. "Paprykarz szczeciński" - kultowa puszka czasów PRL-u.

Rozesłałem znajomym sms-a "Jeśli nigdy nie jadłeś paprykarza szczecińskiego - oddzwoń". Cisza. W końcu zadzwonili pierwsi, pytając, czy nie zwariowałem. Takich, co nie jedli paprykarza, nie ma. Paprykarz we wspomnieniach konsumentów:

"Egzotyczny taki był w smaku". "Bywał mniej lub bardziej pikantny, cholera wie, od czego to zależało". "Czasami jak rzucili gorszą partię, to kręgosłupy się trafiały, kawałki płetw, łusek. Ale w akademiku wszystko się jadło". "Kiedyś próbowałem go podgrzać, bo na puszce było napisane, że można też jeść na gorąco. Wyszło coś strasznego". "Mój znajomy Belg, będąc w Polsce, spróbował paprykarza. Później pisał, żeby mu przysłać". "W Żeglarskiej do piwka trzeba było wziąć zakąskę, państwo propagowało kulturalne picie, a z zakąską wiadomo - kulturalniej. Do wyboru był koreczek żółtego sera lub paprykarz. Sęk w tym, że jeden paprykarz był na cztery piwa, a jednorazowo można było kupić dwa kufle. No więc, jak byłeś bez kolegi, to trzeba się było dogadać z kimś z kolejki i wziąć paprykarz na spółę".

Też mam swoje wspomnienia. Lipiec 1985 r. nad morzem. Mamy po kilkanaście lat, pierwszy biwak bez rodziców. Przysiadamy się do ogniska jakichś Ślązaków.
- Skąd jesteście?

- Ze Szczecina.

- No to cześć, paprykarze.

Wszyscy rechoczą. Chwilę później okazuje się, że przed wyjazdem nad morze w paprykarz uzbroili się prawie wszyscy.


GOWIK W SOSIE PICADYLLI, CZYLI ZŁOTE LATA RYBOŁÓWSTWA 

Paprykarz urodził się w Szczecinie w połowie lat 60. 

To były złote lata polskiego rybołówstwa dalekomorskiego, które 30 lat później odeszło do historii. Trawlery Dalmoru, Transoceanu i Gryfa łowiły ryby na całym świecie. Szczecińskie Przedsiębiorstwo Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich "Gryf" było prekursorem połowów na wodach afrykańskich, przede wszystkim u wybrzeży zachodniej Afryki. Pierwsze polskie konserwy z ryb afrykańskich schodzą z taśmy w Szczecinie w 1963 r. - są to m.in. gowik w sosie picadylli oraz pagrus w sosie pomidorowym i musztardowym. Autorem receptury był Henryk Smykowski.

Wymyślenie paprykarza, który szybko stał się hitem, byli pracownicy Gryfa przypisują Wojciechowi Jakackiemu, szefowi produkcji w przedsiębiorstwie. Jakacki już nie żyje.

Bogusław Borysowicz, założyciel i wieloletni pracownik Gryfa, dobrze pamięta narodziny paprykarza. Rozmawiamy w jego mieszkaniu w mrówkowcu przy al. Wyzwolenia. Przeglądam prywatne archiwum Borusowicza, który próbuje uchronić przed zapomnieniem niegdysiejszą potęgę polskiego rybołówstwa.

- Kiedyś nasi technolodzy ze statków-chłodni spróbowali w którymś z portów lokalnego przysmaku czop-czop - wspomina Borysowicz. - Była w tym ryba, ryż i bardzo ostra przyprawa - pima. W Polsce Jakacki zapytał dziewczyny z laboratorium, czy nie podjęłyby się wyprodukowania czegoś podobnego do puszki. No i po wielu próbach udało się. Tak powstał nasz paprykarz.

Nie wiadomo już, kto wpadł na pomysł, aby do produkcji nowej, "egzotycznej" konserwy wykorzystać ścinki powstałe przy krojeniu zamrożonych bloków rybnych (powstawały z nich kwadratowe, panierowane kostki). Zapewne był to jeden z wielu pomysłów racjonalizatorskich - w archiwalnych dokumentach z Gryfa znalazłem wzmiankę o specjalnym zespole racjonalizatorskim działającym wtedy w przedsiębiorstwie. Poza mięsem z różnych gatunków afrykańskich ryb w paprykarzu szczecińskim - tym pierwszym, oryginalnym - była pulpa pomidorowa sprowadzana z Bułgarii i Węgier, ostra afrykańska papryczka pima, warzywa i przyprawy. Pierwsze puszki paprykarza zeszły z taśmy w 1967 r. 

1 grudnia 1968 r. szczecińska puszka dostała prestiżowy znak jakości Q. Paprykarz rozchodził się jak ciepłe bułeczki.

PODRABIALI NAS W KOLUMBIIi 

- Krajanka gryfowska, koreczki gryfowskie! - Borusowicz cmoka na to wspomnienie. - To były puszki! Nie to, co teraz.

W 1962 r. zarządzeniem ministra żeglugi Zakłady Rybne w Szczecinie połączono z Zakładem Produkcji Konserw rybackiego Gryfa. W ten sposób powstał czołowy polski producent konserw rybnych.

Cała historia szczecińskiego przetwórstwa ryb zawarta jest w rejestrach projektów wynalazczych. Wynika z nich np., że w 1961 r. inżynier Zbigniew Stankiewicz wprowadził technologię wędzenia makreli na zimno. A Józef Witkowski i Bolesław Burchard opracowali "Filety z makreli z jarzynami". W 1970 r. pojawiają się puszki "Filarek", "Harengo", "Pima", i "Sardines". I cała seria sardynek z tzw. akwenów saharyjskich (czyli wybrzeża północnej Afryki): "Sardynka po węgiersku", "...delikatesowa", "...po bułgarsku".

Na przełomie lat 60. i 70. znak jakości uzyskało osiem puszek z Gryfa, poza "Paprykarzem szczecińskim" m.in. "Sałatka pikantna z makreli" i "Brisling w oleju aromatycznym".

Liczby. W 1976 r. Gryf wyprodukował 4,9 mln kg konserw. Kilka lat później - 22 mln kg. Połowę produkcji przez wiele lat stanowił paprykarz. Puszki z Gryfa z handlowym hitem na czele były eksportowane do 32 krajów. m.in. do ZSRR, Danii, USA, Japonii, Jordanii, Liberii, Węgier, Wybrzeża Kości Słoniowej i Togo.

Ciekawostka. Odpowiednik naszego paprykarza, wzorowany na szczecińskim, był produkowany w Kolumbii - jak to ujęto w archiwum szczecińskiego przedsiębiorstwa - "ciesząc się dużym wzięciem i stanowiąc przedmiot eksportu do krajów sąsiednich".

BŁĘKITEK Z ROBAKAMI I EKSTRAPARTIA DLA KONTROLERÓW 

Tylko przez kilka lat do paprykarza trafiało mięso z ryb afrykańskich.

Pod koniec lat 60. polskie rybołówstwo zaczęło tracić łowiska przy Afryce zachodniej. Wojna domowa w Nigerii spowodowała przemieszczenie naszej floty na południe - na ówczesne wolne wody namibijskie. Poza tym w latach 70. zakończył się proces powszechnego zawłaszczania wód przybrzeżnych i wprowadzania narodowych stref ekonomicznych. - Stawiało to nasze rybołówstwo w niezwykle trudnej sytuacji - mówi Borysowicz. - Musieliśmy się ratować uzyskiwaniem limitów połowowych, wykupem licencji połowowych, kooperacją z miejscowymi rybakami. 

Po zakończeniu eksploatacji wód afrykańskich do paprykarza trafiał atlantycki mintaj i miruna.

W miarę narastającego kryzysu gospodarczego (oficjalnie pisano: "złożona sytuacja na rynku wewnętrznym"), zmieniał się skład paprykarza. Egzotyczną pimę zastąpiła węgierska ostra papryka w proszku, coraz częściej szczecińska puszka "nie trzymała" pierwotnej normy 50 proc. rybiego mięsa, które zastępowano większą ilością ryżu.Najgorsze czasy dla paprykarza przyszły w latach 80. W połowie lat 80. wybuchła afera, kiedy okazało się, że błękitek, którym zarzucono wtedy polski rynek, jest zarobaczywiony. Ryba zniknęła z rynku, ale mówiło się, że przemielono ją i wrzucono do paprykarza. 

- Eee tam, był błękitek w puszce, ale jaka to afera - komentuje Borysowicz. 

Prof. Wojciech Piasecki, kierownik Zakładu Chorób Ryb Akademii Rolniczej w Szczecinie, pamięta "sprawę błękitka".

- Po wyparciu z łowisk afrykańskich nasza flota przeniosła się wtedy na Falklandy - wspomina prof. Piasecki. - Stamtąd pochodził właśnie ten błękitek, który należy do szczególnie zapasożyconych ryb. Owe pasożyty - Kudoa alliaria - występują w mięśniach. Ich skupiska to malutkie torebeczki o średnicy 2-4 mm, wypełnione białą mazią. Po zmieleniu mięsa w paprykarzu mogły przypominać ziarna ryżu, który był składnikiem potrawy.

- Masa ludzi to przecież zjadła.

- Błękitki trafiały do Polski z Falklandów zamrożone. Zawarte w nich pasożyty nie miały więc już szans na przeżycie takiej podroży. Zresztą Kudoa alliaria należą do pasożytów, które nie rozwijają się w organizmie człowieka.

W latach 80. były momenty, w których niegdyś rozchwytywany paprykarz był na sklepowych półkach jedynym produktem obok octu. Poza rybim mięsem trafiały do niego odpady - łuski, fragmenty płetw i ości nie były rzadkością.

Była wieloletnia pracownica Gryfa: - Zawsze dyrekcja wiedziała wcześniej, że będzie kontrola handlowa czy sanepidowska. Wtedy przygotowywaliśmy ekstrapartię paprykarza specjalnie pod tę kontrolę. Więcej mięsa, lepiej doprawione. Sporo tego robiliśmy, a że specjalny paprykarz był naprawdę smaczny, brało się go do domów i rodziny jeszcze długo jadły. Kontrolerzy też jedli ze smakiem.

Ostatnia puszka "Paprykarza szczecińskiego" z Gryfa zeszła z taśmy przed dziesięcioma laty. Firma już nie istnieje, bo rybołówstwo dalekomorskie stało się w latach 90. nierentowne.

SZCZECIŃSKI Z PSZCZYNY 

Dzisiaj "Paprykarz szczeciński" z taką samą etykietą jak przed laty produkowany jest wszędzie, tylko nie w Szczecinie.

Przeglądam oferty handlowe w internecie. "Paprykarz szczeciński" produkuje m.in. firma Łosoś sp. z o.o. z Ustki, Wilbo SA (pod marką Neptun) z Władysławowa i Rekin z Pszczyny.

Marzena Chrostowska z zarządu władysławowskiej spółki Wilbo: - Produkujemy tę puszkę od lat. Przecież nie tylko my. Według naszej wiedzy nikt nie zastrzegł tej nazwy. Z paprykarzem szczecińskim jest podobnie jak z konserwą turystyczną z zielono-czerwoną-białą etykietą. Pewna firma, która robiła ją pierwsza, wytoczyła innej proces. Sąd uznał jednak, że jest to zbyt popularna nazwa. 

Paprykarz szczeciński wszedł do języka obiegowego. Dzisiaj to m.in. nazwa audycji radiowej (w Radiostacji) i zespołu muzycznego. Istnieje też przyśpiewka kibiców Odry Opole adresowana do "paprykarzy" - fanów szczecińskiej Pogoni. Jej jednak nie da się tu przytoczyć.

Znajomy, do którego dotarł mój sms, powiedział, że szkoda naszego paprykarza. Jego zdaniem należałoby mu się jakieś małe muzeum, w którym puszki stanęłyby obok szczecińskiego motocykla Junak, który podbił całą Polskę, i naszych wspaniałych dżinsów Odra.

żródło: Gazeta Wyborcza, autor Adam Zadworny

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

To Niesprawiedliwe!!!

 

Proszę o konkurencję dla kogoś kto mimo ponad 14-to miesiecznych starań dorobił sie tylko garści rybich ości wystajacych z podbródka :P

 

Psiakrewka... Dlaczemu jeden zarasta w 3 tygodnie a mi to nawet 5 roków by nie wystarczyło aby coś tam dorzeczy na międzymordziu wyhodować????

 

Szacunek...

I.

 

 

PS

 

Koval ja też drzewa nie zasadziłem ale właśnie dziś wkopałem w ogródku krzaczka nomen-omen papryczki chilli. Żeby było na ostro :D

 

PPS

 

A ja uważam, że KAŻDY powinien na wejsciu, jako dodatkowy warunek weryfikujacy uczestnictwo zaintonować popularną pieśń masową Wielka Jest Siła Zemsty Ze Szczecina (na melodię oczywistą...)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięknie dziękuję Szanownej Nadpapryczności Kierowniczej

!!!

 

Jadę, PKP, mamy dość dobre połączenie. Możliwe, że nie na ostro, bo ma być kontrola sanepidu, i na wąsko. Widelec Rychtara chce znów obejrzeć Szczecin. Wbity w Jaguara, ale nie jest to gotowe.  Raczejpojawi się zmieniarka. Niestety 39/16 ciut za twarde.

Zobaczymy, czy zdążę zmajstrować, bo ten weekend do Istebnej, niedobór czasu...

 

2013 r

Historycznie 32/16 z 29 calami momentami kazało mocno dusić a i podprowadzałem na pewno raz, tzn raz pamiętam że chciałem, a nie mogłem, prowadzać mogłem częściej

 

Po parykarzu sadzi się mega afrykańskie "muchy" i jeżeli akurat otwór nie jest zatkany jakimś brooksem to wspólny nocleg może zamienić się we francuskie pola pod Ipree. 

 

Proponuję nie jeść puszki na czas, albo jak już to w niedzielę, w pociągu dobrze mieć pusty przedział.

:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takiego mi żeście mi smaka narobili, że dziś nabyłem drogą kupna puszkę prawilnego paprykarzu. Dodatkowo wyrażam chęć naklejenia logotypu paprykarzu szczecińskiego na Honky Tonka.

Tak mi namąciliście we łbie... :whistling:

Szkoda, że akurat tydzień wcześniej wracam z 2-tygodniowego urlopu i będę finansowym wrakiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...