Skocz do zawartości

[Wirtualny trener] Jaki?


Matzel

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Poszukuję "wirtualnego trenera", ponieważ mam trochę za daleko do najbliższego klubu i za mało czasu, by móc sobie pozwolić na 2h dojazdu na same treningi. Czy ktoś może korzysta z jakiegoś trenera za pomocą sieci :)?

Chciałem spróbować z Ludora, ale nie odpisali mi już na drugiego maila, co jest dla mnie nie dopuszczalne (kontakt z trenerem jaki preferuje to mail, ponieważ często siedzę w pomieszczeniach bez zasięgu).

Finanse: Klasa ekonomiczna :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bez sensu trener na odległość. kup kilka książek i sam sobie plan układaj. trenowanie z trenerem może mieć sens na wyższym poziomie, jak trenujesz z pomiarem mocy i trener widzi na wykresach z dnia na dzień co robisz i jak odpowiada Twój organizm (a więc klasa ekonomiczna odpada bo takie pakiety to po 1000zł miesięcznie kosztują), do tego obowiązkowo regularnie badania wydolnościowe. A kupić trenera za 200-300zł miesięcznie (najtaniej na rynku) i dostawać ksera z książek to sam stwierdzisz że to kasa w błoto. Chyba że koniecznie potrzebujesz jakiegoś motywatora, ale jeśli motywatorem ma być email raz w tygodniu od "trenera" to słaba motywacja i tak czy siak szybko się zniechęcisz.

 

ps. tak, mam w tej materii doświadczenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To prawda. Co prawda nie korzystałem z takich e-trenerów, raz wziąłem tylko ten plan testowy na Ludora, żeby zobaczyć co podają i faktycznie można różnie trafić. Jak dobrze nie znasz trenera, to współpraca może być słaba - będą Ci tylko wysyłać gotowe plany, które sam mógłbyś łatwo ułożyć.

 

Kup sobie np. "Biblię treningu kolarza górskiego" albo "Trening z pulsometrem" i poznasz podstawy treningu wg Friela i będziesz mógł sobie spokojnie samemu trenować, dostosowując wszystko pod siebie i to powinno śmiało wystarczyć. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie rację macie ale...

 

jakich niby treningów spodziewacie się otrzymywać od trenera ? jakiś cudów i magicznych sztuczek aby na skróty złapać formę ? Wszystko opiera się na tych samych podstawach, które między innymi opisuje Friel. Problem w tym, że w biblii Friela nie ma gotowego planu dla każdego z nas, są tylko wytyczne jak ten plan ułożyć. Do tego trzeba tą książkę kilkakrotnie przewertować plus wiedza uzupełniająca z wielu innych ksiązek oraz też wiedza o diecie. Może wtedy stworzymy dla siebie jako taki plan. Jednak i tak bez doświadczenia (a taki przypadek tutaj rozpatrujemy) nie będziemy czuli czy idziemy w dobrą stronę. Po jakimś czasie albo zauważymy brak lub powolny wzrost formy albo co gorsza przetrenowanie i spadek formy. Jeśli ktoś jest ambitny to trenując na własną rękę z biblią o przetrenowanie nie trudno. Skończy się na tym, ze naszym celem będzie realizacja planu treningowego (własnego=być moze błędnego) a nie wzrost formy. Zrealizujemy 100% naszego planu a formy nie widać.

Kiedy mamy trenera i wymieniamy info między sobą bez ograniczeń o tym jak poszedł trening, jak samopoczucie, jak nastawienie mentalne itp itd. informacja zwrotna o np. konieczności korekty kolejnego dnia czy kilku następnych jest kluczowa dla naszego rozwoju. Samemu możemy zrobić coś zupełnie na odwrót w momentach słabości niż doświadczony trener by zalecił. Czesto jest tak, że jak coś idzie nie tak ludzie myślą, ze za słabo trenują a tu okazuje się, że właśnie brną w kierunku przetrenowania. Oczywiście na wyższym poziomie zaawansowania i posiadając droższe narzedzia treningu jak np. garmin i pomiar mocy taka współpraca z trenerem procentuje jeszcze bardziej, jest wtedy monitoring wszystkiego a nie tylko opis jak nam się jeździło. Do tego konto na Training Peaks i mamy pełne analizy treningu.

 

Ja mogę poradzić tyle, że jak już brać trenera to takiego aby była możliwość nieograniczonego kontaktu, codziennie, nawet kilka razy dziennie w razie potrzeby, mail, telelfon, fb, cokolwiek innego. Nie możemy dostawać planu na tydzień, robić go a po tygodniu trener podsumuje, coś tam doradzi i wrzuci kolejny tydzień. Tak można zrobić pare treningów niewłaściwych czy wręcz szkodliwych a dowiemy się tego za późno. Tu trzeba reagować na bieżąco.

Inna kwestia to aby trener wiedział na początku o naszym trybie zycia, stylu pracy i ogólnej dostepnosci czasowej aby trening był odpowiednio dobrze dobrany objętościowo a nie jakieś ambitne 12-14h na tydzień gdzie my ledwo na 7-8 mozemy sobie pozwolić. To trening musi być wpleciony w styl zycia, w życie słuzbowe i rodzinne a nie odwrotnie. Na naszym poziomie amatorskim to ważne bo inaczej zajedziemy się i pozawalmy sprawy prywatne. Psycha siądzie i nici ze wzrostu formy.

Wiele osób korzystajacych z trenerów przyznaje otwarcie, że trenując wcześniej samemu przetrenowywało się często a po przejściu pod "opiekę" trenera okazało się że trenują mniej godzin tygodniowo a efekt jest lepszy.

 

To się rozpisałem.

Wyzej napisałem kogo polecam. Zanim zdecyduje się na współpracę wiele rzeczy można sobie wyjaśnić mailowo aby mieć pewnosć w co wchodzimy.

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko racja to co piszesz w 100% i właśnie dlatego trener wirtualny odpada przy założeniach kolegi, który założył ten wątek z pytaniem.

 

Wszystko rozbija się o to "wirtualny", taki trener nas w ogóle nie widzi i wszystko jest oparte na komunikacji obustronnej. O ile może się zdarzyć, że trener będzie kontaktowy, to trenujący już nie do końca i będzie wysyłał informacje do trenera typowo subiektywne. Bez obiektywnych sprawdzianów w którą stronę trening idzie (pliki z treningów z pomiarem mocy na trainingspeak, wykresy tętna, czasy na znanych podjazdach itp) to po prostu jest wyrzucanie kasy w błoto.

 

 

Trenerzy w podstawowych cenach 250-300zł oferują często plan nawet raz w miesiącu.

 

Nie chcę się powtarzać to co napisałem w pierwszym poście. W kwocie 300zł miesięcznie, planu raz na tydzien/miesiąc, ograniczony kontakt często tylko mail, dziury w komunikacji, subiektywne oceny treningów na maila - tak samo równie dobrze można się przetrenować mając trenera.

 

A za 300zł miesięcznie można sporo rzeczy kupić do roweru :-) książek a książek. 

 

Moim zdaniem trener spoko - ale - minimum 1-2x w tygodniu trening z jego osobistym udziałem. Kontaktu osobistego nic nie zastąpi. Skąd trener wirtualny ma wiedzieć że jeździsz na kadencji 50? On przysyła rozpiski, stara się, a komuś się wydaje że 50 to OK i tak ma być, męczarnie itp a to tylko przykład ile takich rzeczy nie wyłapie się przez maila.

 

We Wrocławiu jest GVT, wygląda to tak że trener trenuje z ludźmi i to może mieć ręce i nogi, chociaż moim zdaniem wziął sobie za dużo ludzi i trening w 30 osobowej grupie cały czas nie jest dobrym rozwiązaniem.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co do kadencji to jest to jedna z wytycznych treningu jakie ustala trener. Zakładam, że pomiar kadencji to nie problem dla trenujacego, w każdym bądź razie rzecz dużo łatwiej (tańsza) dostępna niż garmin czy pomiar mocy. Jeżeli dostaję od trenera rozpiskę na dzisiaj, ze po 15min rozgrzewki mam przykładowo jechać 1h w strefie 3 (wg Coogana) z kadencją 60-70 to tyle jadę. Nie będę przecież świadomie robił źle treningu. Strefy mamy wyznaczone w testach, pomiar kadencji jest więc w czym problem. Jezeli jadę te 10,20 czy 30min i czuje że jest problem bo np. nie mogę utrzymać nawet strefy 3 to kończe trening, robię rozjazd i piszę o wszystkim trenerowi. Jest natychmiastowa reakcja i ewentualna korekta planu na kolejny dzień czy dni. Tak ja to widzę i tak działa Adam z podanego przez mnie linku. Żadnej lipy. Wiadomo, ze wykresy z garmina a już wogole pomiar mocy to jest dopiero narzędzie i dla nas i dla trenera do analiz. Ale i bez tego wg mnie warto jak kogoś stać na te 200-300pln tak jak piszesz. Ludzie czasami dużo wiecej kasy własnie wydają na szpeje do roweru ale totalnie źle trenują. Autorowi polecam korespondować i pytać Adama o zasady współpracy, może się spodoba metodyka. Mnie się podoba. Mam kolegów triatlonistów, ktorzy za większa kasę mają słabszy kontakt z trenerem i info zwrotne i wogole monitoring postepów.

 

Zacytuję Adama: "Planowanie samemu sobie treningów to jak np. leczenie samemu sobie zębów .... łatwo zrobić coś nie tak. Po co ryzykować ..."  Jest w tym sporo prawdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie twierdzę że się nie da. Ale skoro ten Adam za 200-300zł miesięcznie jest w stanie tak prowadzić trening, błyskawicznie codziennie odpisywać na maile, no to szacun. Ja trenowałem 3 miesiące swego czasu z polecanym/renomowanym trenerem i po stwierdzeniu sprzeczności w rozpiskach, słabym poziomie komunikacji z jego strony (zwykle sportowcy nie są komunikatywni..) stwierdziłem że za tą kasę kupię książki.

 

A porównywanie rozpisywania treningów do leczenia zębów, to proszę nie wpadaj w marketing :-) Mój trening wyczytany z książki dokładnie niczym się nie różni od treningu przysłanego przez trenera na maila. I uważam że kontakt mailowy znikomo zmniejsza prawdopodobieństwo przetrenowania.

 

(piszesz jeszcze o regularnych badaniach wydolnościowych, czy w wariancie ekonomicznym bierzesz pod uwagę koszt takowego 250-300zł? i jak często? jeśli ktoś trenuje na poważnie i liczy na trenera internetowego to moim zdaniem powinien takie badanie robić co każdy cykl więc raz w miesiącu/ raz na dwa miesiące kolejne wydatki).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...