Skocz do zawartości

[trening dla amatora]Czyli jak wykręcać coraz więcej kilometrów


tomeeek07

Rekomendowane odpowiedzi

 

 

Chcesz testu przeprowadzonego w rzeczywistych warunkach, udowodniającego istnienie zależności pomiędzy powierzchnią styku, a oporem, oraz tym, że przy większej stracie, wynikającej z oporów, potrzeba włożyć więcej wysiłku dla uzyskania tego samego efektu?

 

Nie, chcialbym doswiadczenie, w ktorym prawdziwy rowerzysta jadac po prawdziwym asfalcie powtarzalnie uzyskal wyzsza predkosc przelotowa na oponach nabitych na kamien niz na napompowanych do sredniego cisnienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak mam dwa komplety opon 2.1 kenda nevegal i 2.2 conti RK. Na asfalcie przepaść. W terenie zero różnicy. Sprawa jest prosta ponad 20W różnicy w oporach ma znaczenie na płaskim równym asfalcie. Ale w terenie pod górę gdy trzeba wygenerowac ponad 250W ile to jest? Nawet nie 10%.

 

Zapomniałem dopisać czy to ma znaczenie ;) Po asfalcie jeżdżę codziennie do pracy 25km w jedną stronę. Różnica na tej trasie to 5minut czyli całkiem mierzalna wielkość i jest to dokładnie 10% 50minut vs 55 ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

jak najlepiej ćwiczyć mięśnie nóg, aby można było jechać coraz dłużej, częściej itd.

 

Cześć,

nie jestem specjalistą, więc to, co napiszę, to raczej efekt moich doświadczeń - bardziej z bieganiem, niż jeżdżeniem na rowerze, ale pewne ogólne reguły mają zastosowanie do większości aktywności fizycznych.

 

Nie napisałeś ile masz lat, ale jeśli za wszelką cenę chcesz robić dłuższe dystanse, to nie jest głupim pomysłem przebadanie się przez lekarza. Zwłaszcza +30 latek schodzący z kanapy i chcący ruszać się więcej niż 1h. Ja o ten błąd się otarłem, nic wielkiego się nie stało, ale ostrzegam innych na przyszłość. W tym roku podczas Triathlonu w Pile zmarł wytrenowany 27-latek.

 

Wydolność ogólną już raczej masz (42 km to raczej ok. 2h), teraz będziesz chciał ją poprawić. Oczywiście jeżdżenie "coraz więcej" przyniesie rezulaty. Ja polecam włączenie do Twojego planu treningów interwałowych. Polegają one na przeplataniu w ramach treningu faz wysokiej i niskiej intensywności, z odpowiednią rozgrzewką i wyciszenienim na końcu. Przykładowe plany treningów interwałowych powinieneś znaleźć w Internecie. Przykładowy trening interwałowy to Tabata (w moim planie: 5 minut spokojnie, 10x po 20s na maksa + 10 sekund spokojnie, 5 minut spokojnie - 2 sumie 15 minut). Inne rodzaj to tzw. High Intensity Interval Training - rozgrzewka + pulsacyjnie 1 minuta intensywnie/ 1 minuta spoczynkowo + wyciszenie. Więcej planów na pewno znajdziesz w Internecie, zwłaszcza biegowych, ale spróbuj je przeliczyć z dystansów na czasy.

Rodzajem treningu interwałowego będzie też jazda w terenie pagórkowatym, gdzie na zmianę będziesz miał podjazdy (wysoka intensywność) i zjazdy (niska intensywność). Może to też być jedna górka+zjazd powtarzana kilka razy.

Podczas treningu interwałowego ważne są zarówno fazy intensywne, jak i spokojne - mają polegać na utrzymaniu organizmu w stanie treningu, a nie "siadaniu". Zagęszczenie faz intensywnych daje efekt bardzo ciężkiego treningu w krótkim czasie, w fazie spokojnej  organizm uczy się odzyskiwać moc po zmęczeniu. Przy bieganiu nie da się przestać kręcić padałami i przejechać kawałek odpoczywając, więc można się zapomnieć. Ja po jakimś czasie czułem, że najważniejszą fazą treningu jest ta ostatnia, kiedy "zajechany" organizm się odbudowuje.

Ponieważ podczas interwałów wysokiej intensywności można stosunkowo łatwo osiągnąć bardzo wysokie tętno i w ogóle obciążyć serce i układ krwionośny, badania lekarskie mogą się przydać, chyba, że dobrze znasz swój organizm. Zostałeś ostrzeżony ;-)

 

Trening w odpowiedniej strefie tętna: to trochę inaczej, niż interwały, a efekty też będą. Trening za mało lub za bardzo intensywny będzie nieefektywny, przynajmniej jeśli chodzi o Twoje cele. Najprościej można powiedzieć, że mamy 5-6 faz tętna: spoczynkowe, aktywne, spalanie tkanki tłuszczowej, trening aerobowy/tlenowy (kardio), trening anareobowy / beztlenowy i Vmax - wydolność maksymalna. Ciebie interesuje najbardziej trening aerobowy, a ten odbywa się w zakresie 70-80% tętna maksymalnego. Tętno maksymalne to sprawa indywidualna i najlepiej byłoby się przebadać, ale wzory na wikipedii są wystarczające dla większości z nas: http://en.wikipedia.org/wiki/Max_heart_rate#Maximum_heart_rate.

Warto zauważyć, że trening interwałowy przeplata też fazy tętna.

 

Pamiętaj, że organizm, to nie tylko nogi - prawie każdy ruch dotyczy jakieś zginania kończyny względem tułowia, który musi się usztywnić. Cristiano Ronaldo ma armatę w nodze również dzięki mięśniom brzucha. Poszukaj ćwiczeń na wzmocnienie mięśni brzucha a zwłaszcza pleców. Nie chodzi o kaloryfer, ale o to, żeby ruch nogi miał mocniejsze przełożenie na rower. Ćwiczenia dla biegaczy na "core" będą przydatne.

 

 

 

Nie zapomnij o rozciąganiu. Po wizytach u fizjoterapeutów po kontuzjach wiem już, że dla przykurczonych mięśni dwa tygodnie ćwiczeń rozciągających wpłyną na poprawę siły mięśni lepiej, niż ćwiczenia wzmacniające.

 

Odpoczynej po treningu - służy regeneracji mięśni i reszty organizmu. Nie raz można było słyszeć o piłkarzach "zajechanych" ciężkim treningiem przez trenera starej szkoły. Dlatego trening do maratonu zwykle nie odbywa się codziennie, jak pisał @rolkarz1 - żeby organizm zdołał się zregenerować. Regeneracja daje efekt superkompensacji: http://pl.wikipedia.org/wiki/Superkompensacja czyli zwiększonej wydolności. Zdarzało mi się rezygnować z treningu po zawalonych nockach w pracy, żeby nie złapać kontuzjii.

 

W którymś momencie możesz zauważyć, że na wydolność ma też wpływ dieta i nawadnianie, ale temat na osobną dyskusję. Zdrowa zbilansowana dieta, może trochę więcej zdrowych węglowodanów i białek (regeneracja mięśni) i powinieneś dać radę.

 

W jakimś momencie mogą się pojawić kontuzje, których się po sobie nie spodziewasz - będą wynikały z wysiłku trwającego dłużej, niż do tej pory doświadczyłeś. Nie lekceważ ich jeśli wystąpią, pogadaj z fizjoterapeutą lub trenerem. Żeby je usunąć może być potrzebna zmiana techniki, dodatkowe ćwiczenia wzmacniające lub jakaś forma leczenia.

 

Myślę, że jeśli poszukasz dokładniej, to znajdziesz jakieś plany treningowe, które pozwolą ci się wyćwiczyć. Jeśli ich nie ma to możesz sięgnąć po plany treningu do triathlonu i zastąpić pływanie i bieganie czymś innym, np. wzmacnianiem tułowia lub rozciąganiem. Może też triathlon ci się spodoba :-)

 

Nie będzie też głupim pomysłem sięgnięcie po pomoc zawodowca - trenera lub (ktoś tu ma 17 lat...) nauczyciela WF. Nawet jeśli będą to konsultacje raz na miesiąc, ogólne wskazówki - mogą się przydać. Również w ćwiczeniach, których na codzień nie robimy.

 

To co napisałem, to efekt własnych doświadczeń i błędów. Z "dokonań" - ukończyłem maraton (pieszo, kontuzja więzdła w trasie), 2x półmaraton i kilka innych biegów. Teraz dokładam rower - póki co z dzieckiem. Miałem też parę kontuzji i już się nauczyłem, że przyczyna bólu kolana może być parę pięter wyżej. Przerwy w treningach zwykle były efektem kontuzji pleców. Wszelką krytykę za powyższą wypowiedź przyjmę z pokorą, ale może komuś na coś się przyda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś chce eksperymentu udowadniającego zależności ciśnienia i prędkości to chyba nigdy nie jechał na niedopompowanych oponach. Ja jak na trasie zejdę w okolice 1 bara to wyraźnie czuję że muszę cały czas dokręcać mimo zjazdu. Ale za to przyczepność jaka :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki TMKasprzak za wyczerpującą odpowiedź i cenne wskazówki, oraz reszcie użytkowników za wszelkie porady.

Chciałem w ten weekend wykręcić 50km, ale niestety pogoda mi popsuła plany i skończyło się tylko na 27. :(

 

 

 

Nie napisałeś ile masz lat

 

Lat mam 23. ;-)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem pewny, że bez jakiegokolwiek fizycznego treningu (o ile można komfortowo jechać na twoim rowerze) jesteś w stanie zrobić co najmniej 60 :) Chyba wszystko już zostało dokładnie wyjaśnione, przypomnę tylko jeszcze raz, żebyś oprócz treningu fizycznego zwrócił uwagę na psychikę pod koniec dystansu. Pozdro ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba nie ma innej opcji jak po prostu regularnie jeździć ;)

Sam na rower wsiadłem po dłuższej przerwie prawie 2 lata temu.i zaczynałem od wieczornych przejażdżek do 20-25 km w mieście. Dodałem 2 razy w tygodniu dojazd do pracy (10 km w jedną stronę) i było coraz lepiej. Po jakimś czasie nogi się wyrabiają i masz w nich więcej pary.

 

Druga sprawa: rower. Jeśli to stary góral, trzeba się upewnić, że jest sprawny - można zrobić serwis regulacyjny (o ile nie pojawi się nic poważnego).

 

W swoim góralu wymieniłem tylko tylną oponę na semi-slicka parę miesięcy temu i odczułem sporą różnicę w tym, jak rower "sunie" po jezdni. Nie mam na to żadnych statystyk ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja polecam stopniowe zwiększanie dystansu. 

Jak byłeś w stanie przejechać 42 km to spróbuj kolejny raz 42km a większy dystans zrób w tedy kiedy po tych 42km nie będziesz bardzo zmęczony.

 

Ja w tym roku rozpocząłem jazdę i zaczynałem od własne około 40 km po dwóch tygodniach 50km po miesiącu 60km później 75km a ostatnio zaczynam 100km ale dwa razy tyle zrobiłem i dwa razy przyjechałem zmęczony wiec wróciłem do 75km. Myślę ze na upartego bym przejechał 200km ale bym odchorował pewnie później to ,Celem na ten rok było 100km bez problemów, i jak pogoda pozwoli to myślę ze 100km nie będzie juz dla mnie problemem. Za rok juz chcę jeździć większe dystanse i przez sezon przejechać 10000km w tym nie wiem czy do 4000km dobije ;)

 

Taka jest prawda ze jazda na rowerze na poziomie bardzo amatorskim to 90% głowa  5% nogi 5% płuca.  Najlepiej jest brać jakiegoś znajomego do jazdy w tedy km znikają dużo szybciej a jak na górze jest słabszy od Ciebie to już całkowity odlot czujesz...Ja tez mam tak ze na pierwszych 20km muszę kilka km po górce przejechać( zazwyczaj podjazd Połomia od Babicy lub Niebylec od Zarnowej) bo w tedy mi nogi odpuszczają i się jedzie dużo łatwiej. Ale nie wiem czy każdy tak ma ... ale na pewno nie tylko ja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, przeglądałem forum i chyba nie ma takiego tematu. Otóż mam pytanie, jak najlepiej ćwiczyć mięśnie nóg, aby można było jechać coraz dłużej, częściej itd.

Wzmocnić trzeba serce i płuca. Jak, długodystansową spokojną jazdą.

 

Na ten moment jestem typowym amatorem jeśli chodzi o szosę, nie mam nawet jeszcze takiego roweru, ale na następny letni sezon planuję zakup. Teraz jeżdżę na starym góralu, który waży chyba z 18kg i ma typowe górskie opony. Jeżdżę głównie po szosie, bo to mnie najbardziej kręci. Dzisiaj pobiłem swój rekord jeśli chodzi o przejechane kilometry (42km - nie śmiać się! ;-)) (Max prędkość 36,5km-h). Aczkolwiek powiem, że przy końcówce nogi były bardzo zmęczone.

 

 

Odpuść przynajmniej tymczasowo zakup szosy. Szosa lubi dobry asfalt, a jak robisz póki co takie dystanse to będziesz jeździł jedna czy dwioma trasami i się znudzi.

 

Praktycznie nigdy nie robiłem tak długich (jak na mnie) tras, zwykle było to rekreacyjne kręcenie po max 20km, do tej pory maksimum to miałem 30km. Dochodzimy teraz do meritum sprawy, otóż jak się przygotować (fizycznie) do następnych podróży? Chciałbym za jakiś czas przejechać z 50 km i tak dalej... Niestety widząc po sobie, że ciężko mi dzisiaj to poszło, to raczej wątpię, żeby dało radę przejeżdżać coraz dłuższe trasy.

 

Jeździć, jeździc, jeździć. Bez narzucania tempa, coraz dłuższe dystanse.

 

Trzeba dodać, że miałem dzisiaj kilka podjazdów, gdzie jechałem max 9km/h, aż w pewnym momencie miałem zamiar zsiąść z roweru i prowadzić.

 

Jeźdź na niskich przełożeniach kręcąc szybciej pedałami. Nogi wtedy nie wysiadą, bo główną pracę odwala wtedy serce.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, chciałem się pochwalić, że udało mi się dzisiaj wykręcić 50.6km. Po przejażdżce czułem się tak samo jak ostatnio po 42km. Aczkolwiek odpocząłem jakieś 1,5h i myślę, że mógłbym teraz jeszcze trochę pojeździć. Mam akurat dobrze jeśli chodzi o trasy, bo zaraz koło mnie jest droga wojewódzka, która ma 70 km, więc jak na razie jest gdzie jeździć. W połowie dystansu średnią prędkość jaką miałem to 23 km/h jak na mnie myślę, że to dobry wynik. Niestety pod koniec spadło do 19km/h, ale to pewnie dlatego, że zjechałem z głównej drogi. Czuję też, że gdybym miał rower szosowy to spokojnie w tym momencie udało by mi się osiągnąć przynajmniej z 70 km. Dodam jeszcze, że nie mam typowego kolarskiego stroju. Jeżdżę ubrany normalnie, mam jedynie rękawiczki i buty takie jakby do jazdy i opon jak na razie też nie zmieniałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie osobiście każde spodenki kolarskie, które nie idą w parze z rowerem szosowym, kaskiem i resztą profesjonalnego kolarskiego ubioru wyglądają komicznie. Ale co najważniejsze DZIAŁAJĄ! Sam jeżdżę na MTB w normalnych ciuchach + spodenki. Kiedy jadę rowerem do miasta spotkać się z kumplami zakładam normalne gacie, kiedy wiem że jadę w trasę, albo zrobię więcej niż 50km - biorę spodenki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Czuję też, że gdybym miał rower szosowy to spokojnie w tym momencie udało by mi się osiągnąć przynajmniej z 70 km.

Myślenie życzeniowe, że szosa jedzie sama, a później na forum są tematy "dlaczego szosówką nie jadę szybciej niż starym rowerem"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, chciałem się pochwalić, że udało mi się dzisiaj wykręcić 50.6km. Po przejażdżce czułem się tak samo jak ostatnio po 42km. Aczkolwiek odpocząłem jakieś 1,5h i myślę, że mógłbym teraz jeszcze trochę pojeździć. Mam akurat dobrze jeśli chodzi o trasy, bo zaraz koło mnie jest droga wojewódzka, która ma 70 km, więc jak na razie jest gdzie jeździć. W połowie dystansu średnią prędkość jaką miałem to 23 km/h jak na mnie myślę, że to dobry wynik. Niestety pod koniec spadło do 19km/h, ale to pewnie dlatego, że zjechałem z głównej drogi. Czuję też, że gdybym miał rower szosowy to spokojnie w tym momencie udało by mi się osiągnąć przynajmniej z 70 km. Dodam jeszcze, że nie mam typowego kolarskiego stroju. Jeżdżę ubrany normalnie, mam jedynie rękawiczki i buty takie jakby do jazdy i opon jak na razie też nie zmieniałem.

 

No i świetnie, robisz postępy a to najważniejsze. Średnią się na razie nie przejmuj a najlepiej nie zwracaj na nią uwagi w trakcie jazdy żebyś się nie potrzebnie zajechał walcząc o jak najlepszą średnią. Najważniejsze na początku to sukcesywne budowanie kondycji na coraz dłuższe dystanse i przyzwyczajenie ciała (no i ducha). Zainwestuj w jakieś gładkie opony do tego górala, wybór takich opon jest duży na pewno znajdziesz coś na swoją kieszeń. Ja przez dwa miechy jeździłem do pracy na miejskich oponach SCHWALBE w rozmiarze 26x1.5 założonych na standardową obręcz "górską", różnica w jeździe była ogromna, opony nabite do ok. 80psi  i czułem każdą nie równość drogi włącznie ze znakami poziomymi malowanymi na asfalcie ale jechało się lżej, szybciej i pomogło mi to zobrazować trochę jak będzie wyglądała jazda na rasowej kolarce. Tydzień temu przesiadłem się na szosówke, cały szczęśliwy jakie to dystanse i prędkości będę teraz robił... a tu zonk... obolały kark i plecy nie przyzwyczajony do nowej pozycji, a średnia 20-21km/h nie powala dystanse 40-60km a więc szału nie ma a podjazdy pod wzniesienia trudne a nawet bolesne mimo kompaktowej korby i górskiej kasety.

Tak więc do kolarki się nie spiesz, zbuduj sobie na tym góraly jakąś solidną kondycje najpierw bez ciśnienia, na spokojnie, małymi krokami do przodu. Powodzenia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Tydzień temu przesiadłem się na szosówke, cały szczęśliwy jakie to dystanse i prędkości będę teraz robił... a tu zonk... obolały kark i plecy nie przyzwyczajony do nowej pozycji, a średnia 20-21km/h nie powala dystanse 40-60km a więc szału nie ma a podjazdy pod wzniesienia trudne a nawet bolesne mimo kompaktowej korby i górskiej kasety.

 

Właśnie, kolega poruszył ważną dla mnie kwestię dotyczącą między innymi właśnie zmiany pozycji przy jeździe rowerem szosowym. Rozumiem, że przyzwyczajenie się do niej to jest tylko kwestia czasu? Niestety nikt z moich znajomych nie posiada takiego roweru, więc prawdopodobnie zobaczę jak mi się na nim jeździ dopiero po zakupie. Więc nie chciałbym aby po paru testowych jazdach okazało się, że nie dam rady na nim jeździć. Przed zakupem można zrobić jakieś próbne przejażdżki? To pewnie zależy od sklepu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie, kolega poruszył ważną dla mnie kwestię dotyczącą między innymi właśnie zmiany pozycji przy jeździe rowerem szosowym. Rozumiem, że przyzwyczajenie się do niej to jest tylko kwestia czasu? Niestety nikt z moich znajomych nie posiada takiego roweru, więc prawdopodobnie zobaczę jak mi się na nim jeździ dopiero po zakupie. Więc nie chciałbym aby po paru testowych jazdach okazało się, że nie dam rady na nim jeździć. Przed zakupem można zrobić jakieś próbne przejażdżki? To pewnie zależy od sklepu?

 

Czy przyzwyczajenie się do pozycji to kwestia czasu? No raczej tak, mi jeździ sie znacznie lepiej po tygodniu i ok. 200km zrobionych ale to może być sprawa indywidualna. Na pewno po jeździe góralem pierwszą duża róznicą jest kierownica a właściwie to operowanie biegami i hamulcami. Biegi załapałem szybko bo już pierwszego dnia a po następnych dwóch wrzucałem bez zbytniego zastanawiania się gdzie mam jaki bieg. Natomiast trochę trudniej jest z hamulcami, mianowicie w górnym uchwycie można normalnie zmieniać biegi ale hamulce zaciskać w ograniczonym stopniu, dolny uchwyt daje pełną kontrolę nad hamulcami a górny uchwyt poprzeczny czyli taki jak w góralu nie daje żadnej kontroli no bo nie ma w tym miejscu ani klamek ani manetek. Miałem raz nie bezpieczną sytuację kiedy jechałem pusta ulicą wcześnie rano trzymając kierę właśnie w górnym uchwycie poprzecznym bo taki mi było wygodnie, zreszta prędkość nie za duża, a tu nagle z bramy wyjeżdża mi auto, no to ja odruchowo chcę zacisnąć klamki na kierownicy a tu... ups... klamki hamlców to nie tu, nie było już czasu na zmianę pozycji i gdyby nie to, że kierowca szybko zareagował, wyhamował i zostawił mi miejsce to bym w niego w jechał.

A jeśli chodzi o próbną jazdę w sklepie to trzeba by juz zapytać, mi sprzedawca sam zaproponował ale ja mieszkam w Anglii i tu kupowałem rower, czy tak jest także w polskich sklepach, tego nie wiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie, kolega poruszył ważną dla mnie kwestię dotyczącą między innymi właśnie zmiany pozycji przy jeździe rowerem szosowym. Rozumiem, że przyzwyczajenie się do niej to jest tylko kwestia czasu? Niestety nikt z moich znajomych nie posiada takiego roweru, więc prawdopodobnie zobaczę jak mi się na nim jeździ dopiero po zakupie. Więc nie chciałbym aby po paru testowych jazdach okazało się, że nie dam rady na nim jeździć. Przed zakupem można zrobić jakieś próbne przejażdżki? To pewnie zależy od sklepu?

Kark faktycznie może boleć jeśli ktoś próbuje jeździć szosą tak jak każdym innym rowerem i przez kilka godzin wpatrywać się non-stop przed siebie. Ja na długich trasach tylko zerkam co jakiś czas w dalszą drogę przed sobą i jest OK. Plecy mnie nie bolą od pozycji na szosówce, a przyzwyczajenie się do niej nie powinno zająć dużo czasu.

Tak czy siak, jazda testowa wg mnie nic ci nie da, chyba, że sprzedawca pozwoli przejechać się kilka razy po 100km. :teehee:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...