Skocz do zawartości

[wyposażenie]co zabierasz w trase


Rekomendowane odpowiedzi

Mnie za to dziwi ze miektorzy biora jakies imbusy, a prostych rzeczy jak latki i klej do detek nie biora :). Nie wiem na czym wy jezdzicie, ale mi imbus jest potrzebny jak wyjezdzam z zamiarem regulacji czegos, poza tym nie. Za to guma 30km od domu nie dosc ze sprawi klopot temu do kogo sie zadzwoni, to jeszcze trzeba stac jak d... pod drzewem i czekac na samochod godzine :). A pudelko z latkami i dwie lyzki zajmuja tyle samo miejsca i waza mniej niz telefon.

 

Może to jest poza obszarem twojej percepcji :whistling:, ale takie imbusy mogą się przydać w trakcie jazdy, jak ktoś ma zaciski kół na imbusy, a nie szybkozamykacze, co z tego że masz łatki jak koła zdjąć nie możesz, jasne bez zdejmowania też można ale po co się męczyć. Poza tym awaria sprzętu ma to do siebie, że jest nieprzewidziana, dlatego warto wozić ze sobą chociaż jakieś podstawowe klucze, żeby jak to napisałeś NIE "stac jak d... pod drzewem i czekac na samochod godzine"

 

Każdy zabiera to co uważa za przydatne, nie ma się co dziwić, trzeba to zrozumieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam cały serwis w rowerze:

-skuwacz/rozkuwacz

-2 spinki

-klucz do nypli

-scyzoryk (imbusy, torx, śrubokręty)

-łatki

-łyżki do opon

-mały śrubokręcik rzyżakowy (do regulacji przerzutek)

-plastik pomiędzy klocki w Juicy

-2 adaptery z presty do schardera

-szmatkę

-chusteczki

 

Do tego pompka oraz dętka przyklejona do sztycy.

A zawsze mam przy sobie telefon i bidon z wodą/izotonikiem i na dłuższe wyprawy zabieram batony i/lub kasę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie zabieram zbyt dużo rzeczy:

-kilka kluczy rowerowych,

-dętka,

-łyżki do opon,

-jakieś wkrętaki,

-rękawice,

-jakaś szmatka,

-łatki,

-pompka,

-bidon,

-chusteczki,

 

Czasami biorę jeszcze coś słodkiego lub jakiś dodatkowy napój. Wszystko zależy od trasy i warunków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to jest poza obszarem twojej percepcji :), ale takie imbusy mogą się przydać w trakcie jazdy, jak ktoś ma zaciski kół na imbusy, a nie szybkozamykacze, co z tego że masz łatki jak koła zdjąć nie możesz, jasne bez zdejmowania też można ale po co się męczyć. Poza tym awaria sprzętu ma to do siebie, że jest nieprzewidziana, dlatego warto wozić ze sobą chociaż jakieś podstawowe klucze, żeby jak to napisałeś NIE "stac jak d... pod drzewem i czekac na samochod godzine"

 

Każdy zabiera to co uważa za przydatne, nie ma się co dziwić, trzeba to zrozumieć.

 

Alez ja to rozumiem, ale i tak mnie dziwi :D. Moze nie samo zabieranie imbusow, ale zabieranie imbusow, a nie zabieranie latek do detek. Bo guma jest bez porownania bardziej prawdopodobna niz awaria w czasie ktorej trzeba cos podzialac imbusem. Przez trzy lata gum zlapalem bez liku, a imbusem niespodziewanie operowalem w trasie moze raz :).

Wiadomo, ze awarie sa niespodziewane, ale trzeba jakos ocenic prawdopodobienstwo danej awarii i na tej podstawie dzialac, bo inaczej trzeba bedzie brac np opone (moze sie mocno przeciac - zdarzylo sie) albo z 5 szprych (tez raz kij mi skasowal wlasnie piec szprych w kole). Ale nie o to chodzi zeby rzecz do absurdu sprowadzac i na 30km brac poltora kilo czesci i narzedzi :huh:.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba wszystko zależy od długości trasy. Wydaje mi się że najważniejszy jest telefon z którego można wezwać pomoc i w razie poważniejszej awarii przywieźć tyłek do domu. Na każdy trening zabieram:

-telefon

-dętka

-pompka

-łyżka do opon

-spinki do łańcucha

Wątpię czy coś więcej by mi się przydało w razie awarii. Musiałbym chyba plecak narzędzi ze sobą wieźć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-telefon -imbusy -śrubokręt dwustronny taki zmieniany :) -łatki -łyżkę do opon -pompkę -czasem kasę -spinkę do łańcucha -Mp3 A picia żadnego nie biorę bo nie mam w co (rama bez możliwości montażu koszyczka na bidon a po za tym taka rama że komicznie by wyglądała dc pitbull, ale planuję zakupić plecaczek z bukłakiem ;) )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zestaw standardowy:

 

Torebka podsiodłowa:

- dętka

- imbus 4/5 <- obowiązkowo!

- paczka husteczek

- sciereczka

- łyżki

Plecak:

- klucze

- telefon

- portfel

- sok/woda

- górę od dresu

- batoniki typu musli

Rama:

- bidon

- pompka

a z gadzetów to...

- muzyczkę :huh:

- pulsometr

- licznik

 

Zazwyczaj wystarcza, szczególnie przydają mi się imbusy. Niestety mam wypracowane śruby (?) w jarzemku i strasznie strzelają non stop na byle czym. Oprócz wrażeń akustycznych zapewniają mi nie lada adrenalinę na zjazdach, bo czasem zdarzy im się popuścić i siodełko leci z impetem do tyłu. Jakiejś grubej dupy nie mam a jednak [75kg]... Ewentualne dodatki w zależności od tego gdzie się jedzie :) Temat już chyba obklepany z każdej strony.

 

PS: nie chcę śmiecić na forum zakładając nowy temat więc spytam tutaj: czy ktoś miał taki sam problem jak ja? Przy zakręcaniu śruby piszczą i trzaskają. Trzask, a właściwie późniejsze pstrykanie są identyczne jak ten, który pojawia się przy mocnym pedałowaniu lub podczas jazdy po nierównościach. Obecna sztyca to Ritchey WCS 09".

PS2: co zrobić ze ślizgającą się sztycą? smar montażowy załatwiłby sprawę? (1cm/50km)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Może to jest poza obszarem twojej percepcji :huh:, ale takie imbusy mogą się przydać w trakcie jazdy, jak ktoś ma zaciski kół na imbusy, a nie szybkozamykacze, co z tego że masz łatki jak koła zdjąć nie możesz, jasne bez zdejmowania też można ale po co się męczyć. Poza tym awaria sprzętu ma to do siebie, że jest nieprzewidziana, dlatego warto wozić ze sobą chociaż jakieś podstawowe klucze, żeby jak to napisałeś NIE "stac jak d... pod drzewem i czekac na samochod godzine"

 

Każdy zabiera to co uważa za przydatne, nie ma się co dziwić, trzeba to zrozumieć.

Ciekawa dyskusja się wywiązała na temat sensu targania tych wszystkich gratów. I jak sobie zrobiłem małe podsumowanie swojej jeździeckiej kariery to doszedłem do wniosku, że właściwie nic nie musiałbym wozić. W ciągu 11 lat jazdy i 47 tys. km dwa razy miałem pecha, że złapałem gumę daleko od domu. Raz (30km od domu) miałem dętkę i pompkę, drugi raz (15km od domu) musiałem wezwać wóz serwisowy :) A gdybym nawet miał dymać do domu piechotą to też pewnie bym jakoś przeżył. Niezbędnika, który zwykle jeździ w podsiodłówce nigdy nie byłem zmuszony używać, chyba że chciało mi się kombinować z ustawieniami roweru. A jak zaczynałem jeździć 11 lat temu dłuższe trasy to telefonu nie miałem, a narzędzi nawet nie potrafiłbym użyć ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się z Tobą Odi w zupełności zgadzam, biorąc pod uwagę, że przez ostatnie 2 lata moją jedyną awarią było złapanie gumy 2 tygodnie temu, to też wożę ze sobą te parę kluczy całkiem na darmo, jednak jest jeszcze coś takiego jak komfort psychiczny podróży, fajnie jest jechać i nie przejmować się tym, że jak coś mi się stanie z rowerem to oznaczać to będzie definitywnie koniec jazdy i targanie złomu na garbie do domu ;), ewentualnie mieć nadzieję, że spotkany po drodze rowerzysta będzie miał to czego potrzebuje i mi tego pożyczy, bo jak mówi przysłowie "Kto ze sobą nosi ten się nie prosi."

Ale tak jak mówię, dla mnie najważniejszy jest komfort psychiczny podróży.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odi --> uu to fuksiarz z Ciebie :). Ja juz mialem super mocno rozcieta opone, skasowane kolo, dwa razy urwana przerzutke, rozwalony amor, dwa razy tak posiekana detke ze nie dalo sie zakleic, urwany wentyl detki (nie ten cycek przy prescie, tylko caly wentyl sciety przez galaz :P), rozwalone jarzmo siodelka, pogiete prety siodelka, odkrecona jedna srube od bloku (i do windy musialem wlazic w skarpetce, bo z luznym blokiem nie dalo sie wypiac buta :D) i niezliczona ilosc zwyklych laczkow. Ale i tak najczesciej uzywanym "narzedziem" jest u mnie latka, klej i lyzki do opon. Z awarii nie udalo mi sie tylko zerwac lancucha, chyba dosc dobre wyczucie mam przy zmianie biegow :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę że planując jednodniową wycieczkę, trening nie ma sensu targać tyle gratów ze sobą. Ja tak samo jak Odi nie potrafiłbym pewnie części ich użyć. A jeśli już trafiłaby się jakaś poważna awaria to pewnie i tak trzeba by było kupić nową cześć lub oddać rower do serwisu. Co innego wyjazd kilkudniowy gdzie nie jesteśmy na tyle blisko domu lub po prostu nie ma sensu wracać i przerywać wyprawy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ moje trasy to średnio ok. 60÷80 km na szosie, więc ekwipunek zabieram niewielki:

- dętka

- łyżki do opon

- 2 bidony z płynami

- fonik

- 20 zł

- pelerynka na deszcz (sporadycznie)

Dosyć długo woziłem pompkę, ale doszedłem do wniosku, że w razie konieczności skorzystam z uprzejmości kierowców lub okolicznych mieszkańców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...