Skocz do zawartości

[odchudzanie] 30kg do zrzucenia na rowerze...proszę o pomoc !


iniesta

Rekomendowane odpowiedzi

 

 

Widzisz BTS, młody jeszcze jesteś a skoro młody  to .... .

Wolałbym być młodszy. Zresztą uznaję raczej kult wiedzy niż kult wieku, także preferuję bardziej merytoryczne argumenty. 

 

 

 

Guzik prawda. Co da niedzielna wycieczka w spacerowym tempie? Kompletnie nic!... no może poza bólem tyłka bo siedzenie przez wiele godzin na siodełku rowerowym wymaga naprawdę dobrego siodła a takie mało kto posiada.
 

Niedzielna wycieczka w spacerowym tempie nie da nic. Pulsometr nie jest niezbędny. W tych dwóch stwierdzeniach nie ma żadnej sprzeczności. Jest to wręcz kompletny banał, że aby zrzucić kilogramy, musi się zmęczyć :)

 

Dodam jeszcze, że jazda przy stałym pulsie 130 (czy tak jak proponuje podlinkowany blog, nie przekraczać 80% max) wcale nie jest najlepszym rozwiązaniem - mało tego, można rozszerzyć to stwierdzenie na całą strefę aerobową. Długo pokutował mit mówiący o tym, że "wysiłek powyżej progu tlenowego nie wpływa na tłuszcz" - oczywiście jest to prawdziwe tylko uwzględniając sam czas treningu. Poza tym bzdura - trening interwałowy wpływa na spalanie tłuszczu na całe 24h po wysiłku. Pewne badania wskazują nawet, że trening o zróżnicowanej intensywności jest skuteczniejszy (link1, link2).

 

Także równie dobrze może wskoczyć na rower, zmęczyć się pod górkę przy pulsie 170, zjeżdżając mieć 110, jadąc po płaskim 130 i wciąż będzie to dla niego bodźcem treningowym. Poza tym, skoro ma 30 kg do zrzucenia już byle przejażdżka może go wprowadzić w strefę powyżej 120. Ważne, żeby "słuchać" swojego organizmu - sama częstość oddechów jest ważnym wskaźnikiem, każdy instynktownie czuje po sobie, ile może z siebie dać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym bardziej że jak ktoś dopiero zaczyna jeździć, to tętno ma w kosmosie i 130bpm będzie dla niego oznaczało kulanie się poniżej 20km/h. I tak będzie dopóki nie nabierze odrobiny kondycji. Też jestem przeciw pulsometrom przy tak prostych celach jak odchudzanie, tym bardziej że na początku puls nie ma żadnego związku z intensywnością jazdy. Trzeba jeździć tak, żeby oddech był już lekko ciężki, ale bez wypluwania płuc. I tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok. Przyznaję rację bts. Na początek trening areobowy jest jak najbardziej wskazany. Póżniej jednak 3x30x130 będzie przynosić większe korzyści. Tę tezę odnoszę do siebie. Jako człowiek pracy nigdy nie miałem czasu na rekreacyjną jazdę weekendową czy codzienną. Za to bez najmniejszego problemu użytkowałem  rower dojeżdżając nim do pracy. I tak miałem póżniej porównanie do osób tylko trenujących. Dlatego stoję na stanowisku, że lepiej jest trenować krócej a częściej niż rzadko a długo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te wszystkie teorie o tętnie są bez sensu i ludzie je jak widać powielają, a przecież nie ma to znaczenia przy samym zrzucaniu wagi. Tym bardziej przy zrzucaniu dosyć dużej wagi - byle zainteresowany chciał uprawiać jakąś aktywność i najlepiej, żeby sprawiało mu to przyjemność. Tak czy inaczej najważniejsza jest dieta, bo co z tego, że spali dużo podczas treningu, jak potem nadrobi jeszcze wiecej jedzeniem. 

 

Aktywność to zawsze tylko dodatek - można jeździć całkowicie dowolnym tempem, bo najważniejszy i tak będzie ogólny bilans kaloryczny. Im więcej spali tym więcej będzie mógł zjeść, dlatego warto uprawiać sport i zmienić styl życia na aktywniejszy. A to czy będzie jeździł mocnym tempem godzinę, czy wolnym dwie, to bez znaczenia, bo ważne jest ile potem zje i jaki będzie ogólny bilans kcal. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no tu się mylisz u mnie przy 140kg na początku tętno nie przekraczało 130 przy 25km/h średniej na odcinku 20km :P

Wybacz, ale za diabła nie uwierze.

 

Wczoraj średnia 18.7km/h, dystans trochę ponad 48km, stedni puls 161, maksymalny 187. Wiek 43, waga 78kg przy 180cm wzrostu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój puls to był przykład dla jaja. Swoją drogą to nie lasek wolski ale dolina prądnika jezdzona z jednej krawędzi na drugą wyszło raptem niecałe 1000m sumy pojazdów.

 

Ale nawet ja skromnie pisząc jadąc ponad 30 (żeby średnia wyszła ponad 25) nie schodze z pulsem poniżej 130. A gość ponad 140kg to zrobił? Nie ma szans...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratuluję decyzji.

Sam ważyłem podobnie, jakoś udało mi się zbić wagę do 98kg i w pażdzierniku zapisałem się do klubu fitness. Łaziłem tylko na zajęcia rowerowe, jakoś na razie czuję awersję do podnoszenia ciężarów.

Jednocześnie od dietetyczki dostałem zalecenia żywieniowe, zmieniłem jadłospis i harmonogram jedzenia. Jestem ciągle najedzony i pełen energii, więc uważam że to działa :)

Podobnie jak ty, stwierdziłem, że bieganie przy tak dużej wadze może tylko porozwalać mi stawy, które i tak są w kiepskim stanie, więc zdecydowałem, że na razie będę jeździł. Jeżdżę sporo, tzn poruszam się po mieście rowerem i wtedy staram się jechać tak, żeby się nie spocić.

Natomiast treningowo - czyli w ramach spalania tłuszczu i poprawy kondycji, jeżdżę z pulsometrem i trzymam puls w granicach 55-60% HRmax. Bardziej staram się, żeby puls nie był niższy, niż wyższy. Zajęcia na siłowni na razie skończyłem, ale tam królowały interwały, czyli 50 minut bardzo intensywnego wysiłku z chwilami odpoczynku.

Obecnie ważę 85kg i wiem, że nie powiedziałem ostatniego słowa :)


 

 

No i wywal z diety śmieci (jedz pieczywo pełnoziarniste zamiast białego, więcej warzyw, z mięsem ostrożnie, zero słodyczy i rzeczy wybitnie tłustych), ale nie katuj się liczeniem kalorii.

 

Z tymi radami to ja bym uważał, bo kolega założyciel tematu może mieć jakieś choroby, które, podobnie jak mi, uniemożliwią mu jedzenie pieczywa pełnoziarnistego, a przymuszą do białego. Zero słodyczy też jest głupią zasadą, bo człowiek może w ten sposób wytrzymać miesiąc, dwa, a potem zeżre cały tort bezowy. No i nie liczenie kalorii.... Trzeba je policzyć, żeby wiedzieć jak się odżywiać, bo jedzenie za dużo jest tak samo złe, jak jedzenie za mało. Jak jesz za mało, to organizm pierwsze co zabije to mięśnie, a nie tłuszcz :) Moja rada, idź do dietetyczki, to będzie taka sama rewolucja, jak kupno roweru :D

 

Ale rozumiem ogólną intencję, sam jak policzyłem kalorie, to już wiem jak duże posiłki mam jeść, żeby zjeść swoje 2200 kcal dziennie i już teraz nie liczę, bo nie zależy mi na aptekarskiej dokładności.

 

Co do pulsometru, ja uważam to za niezbędnik, są tacy co uważają to za bezsensowne. Ale ja chcę, żeby mój wysiłek był efektywny, a zauważyłem, że wraz z poprawą kondycji muszę ten sam odcinek przejeżdżać szybciej, żeby zakładany plan wykonać. Bo jazda na rowerze w tempie pieszego, ledwie obracając pedałami nic kompletnie nie daje, jest tylko marnowaniem czasu. A nie każdy może siedzieć 8h dziennie na rowerze

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Organizm pierwsze co robi, gdy dostaje mało kalorii, to zabija te komórki, które zużywają dużo energii - czyli mięśnie, a nie przechodzi na wyciąganie energii z tłuszczu. Dietetyczka/dietetyk dokładniej ten mechanizm może wyjaśnić.

Ja miałem tak, że pomimo dużego wysiłku, sporo ćwiczeń straciłem 5kg wagi, z czego 2kg było utratą tkanki tłuszczowej, a 3kg utratą tkanki mięśni.

Po rozmowie z dietetyczka zacząłem... więcej jeść!!! Oczywiście nie pizzę i chipsy. Wcinam sporo jogurtu z musli, sporo warzyw i owoców, choć ilość tych z powodów zdrowotnych (!) musiałem ograniczyć.

 

 

Codzienne liczenie jest chyba dobre dla robota, choć ludzie maja rozne manie :) Ale policzenie przez 2 lub 3 dni dokładnie wszystkiego co je (a więc nawet ile łyżek cukru wrzuca do herbaty) jest ważne, żeby się zorientował gdzie robi błędy w żywieniu.

Bo wracając do mnie. Ją zjadłem od 1100 do 1500 kcal dziennie, z dniami gdy było tego czasem 3000 (ale to sporadycznie) przy zapotrzebowaniu ok 2000 kcal. Teoretycznie więc powinienem być chudy, a nie ważyć 100+.

Dlatego strasznie się cieszę, że na mojej drodze pojawiła się dietetyczka, bo po raz pierwszy w życiu chudne i nie boję się jojo. Czuję się świetnie, dobrze wyglądam, mam kupę energii, w nogach power, mojego dwudziestoletni siostrzenca objeżdżam robiąc kółka

 

I w zeszłym roku przyjechałem 4000km i schudlem może 5kg. Więc samo ćwiczenie wiosny nie czyni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

faktycznie u ciebie mogło palić "mięśnie" bo nie miałaś tego tłuszczyku za dużo ale przy zwiększonej nadwadze organizm będzie spalał tłuszcz bo będzie wiedział że mięśnie są mu bardziej potrzebne. 
A co do diet to ktoś napisał żeby jeść soję zdecydowanie odradzam nie sprzyja ona płci męskiej wręcz szkodzi bo podbija estrogeny. Ja bym proponował "najzwyklejszą" zdrową dietę w każdym posiłku w miarę równe ilości białka,tłuszczy i węglowodanów. i białka też nie ograniczałbym tak bardzo można.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

faktycznie u ciebie mogło palić "mięśnie" bo nie miałaś tego tłuszczyku za dużo ale przy zwiększonej nadwadze organizm będzie spalał tłuszcz bo będzie wiedział że mięśnie są mu bardziej potrzebne.

.

gdyby to była prawda to nie było by otyłych ludzi. Nie po to organizm odkłada tłuszcz, żeby go potem tak łatwo oddać [emoji12]

 

 

 

Wysłane z mojego C5303 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Z tymi radami to ja bym uważał, bo kolega założyciel tematu może mieć jakieś choroby, które, podobnie jak mi, uniemożliwią mu jedzenie pieczywa pełnoziarnistego, a przymuszą do białego. Zero słodyczy też jest głupią zasadą, bo człowiek może w ten sposób wytrzymać miesiąc, dwa, a potem zeżre cały tort bezowy. No i nie liczenie kalorii.... Trzeba je policzyć, żeby wiedzieć jak się odżywiać, bo jedzenie za dużo jest tak samo złe, jak jedzenie za mało.

Co to za choroby, które przymuszają do białego? Serio pytam, bo nie wiem po prostu, nie słyszałem żeby ktoś umarł od razowca  :mellow: . Jakaś nietolerancja błonnika? To chyba nie jest zbyt częste, a białe pieczywo warto wyrzucić, bo ma bardzo wysoki indeks glikemiczny. 

Co do tego zeżarcia całego tortu bezowego to przyznam że nie wiem, co odchudzający się człowiek robi po 2 miesiącach :P Ale skoro tak mówisz...

A kalorie? Masz rację że trzeba "wiedzieć jak się odżywiać", bardziej miałem na myśli codzienne komponowanie jadłospisu z tabelką, do tego można by się zniechęcić podejrzewam już po tygodniu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Organizm pierwsze co robi, gdy dostaje mało kalorii, to zabija te komórki, które zużywają dużo energii - czyli mięśnie, a nie przechodzi na wyciąganie energii z tłuszczu. Dietetyczka/dietetyk dokładniej ten mechanizm może wyjaśnić.

Ja miałem tak, że pomimo dużego wysiłku, sporo ćwiczeń straciłem 5kg wagi, z czego 2kg było utratą tkanki tłuszczowej, a 3kg utratą tkanki mięśni.

Po rozmowie z dietetyczka zacząłem... więcej jeść!!! Oczywiście nie pizzę i chipsy. Wcinam sporo jogurtu z musli, sporo warzyw i owoców, choć ilość tych z powodów zdrowotnych (!) musiałem ograniczyć.

 

 

Prosze podaj mi zrodlo tej informacji.

 

Z tego co mi wiadomo, to zalezy od tego co dostarczasz, nie jest to tez zadne "zabijanie". Jezeli po treningu silowym w okreslonym czasie nie dostarczysz bialka, to organizm "wezmie je" sobie z miesni ktorych najmniej uzywasz. Z tluszczu zaczynasz korzystac po odpowiednim przygotowaniu jezdzac na odpowiedniej intensywnosci. Jezeli robiles intensywne treningi i nie dostarczales odpowiednich kalorii, to po prostu robiles glupote. Nie bez powodu wage na sezon robi sie w okresie zimowym, bo w startowym juz nie dasz rady schudnac robiac intensywne treningi, caly czas musisz sie regenerowac.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@bts ja tego nie cierpię od początku (liczenia kalorii) teraz już nie muszę, czytam tylko na nowinkach w mojej diecie. Co do choroby, wybacz... jest. I nie jest przyjemna. I obyś nie doświadczył.

 

@mess widzę, że z ciebie naukowiec, ją tu se luźno na forum gadam z gościem w sytuacji jak ja rok temu, a ty mi sypiesz, żebym cytował źródła, że terminologia niewłaściwa. Ją amator jestem, od rozumienia procesów biochemicznych jest dietetyk lub lekarz.

Ja wiem, że robiłem głupotę. Dziś np nie zjadłem kolacji, bo nie miałem czasu. Też głupota.

Twoje na wierzchu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...