Skocz do zawartości

[Problem] Szosówka na szosie gorsza od Górala


Rekomendowane odpowiedzi

Z mojego subjektywnego odczucia, sam nie jeżdżę za szybko, do 32km/h, zwykle 28 na góralu, opony 2,1 ,ale inni na góralu zamiatają po 38 - cały czas, a sam takich widziałem - próbowałem takiego gonić, ale odpuściłem po 1km :D

Szosówka pomaga pozycją, wagą, węższymi oponami i przełożeniami. Kiedyś, 8km od Wrocławia, wracając, minął mnie chyba jakiś zawodowiec na szosówce, brykał 43 jak mnie wyprzedzał (przyspieszyłem i było 44), miałem go gonić, ale prędkość jakoś spadła do 35 a on pognał dalej, ale zwolnił. Jechałem tak dalej i co? I dogoniłem go na światłach :P Jechałem potem za nim przez 5km jeszcze, a potem się rozdzieliliśmy :)

O wiele lepiej jeździ się jak ma się za kim gonić na drodze - możesz więcej ;)

Zwykle jeżdżę sam, bo nie ma kogo w znajomych, by tak jeździł i było to jego pasją :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam, nie całkiem taki żart, byłem na maratonie szosowym niedawno w Świdwinie, jechałem pod wiatr na szosie z bólem 30 na godzinę, bo miałem kryzys po zbyt szybkiej jeździe od startu, widziałem gości z STC Stargard, jak na góralach w grupie kroili szosę, inny gościu jechał samotnie i mnie wyprzedził, też z STC Stargard, chciał mi użyczyć koła ale i tak nie dałem rady się podczepić, za szybko jechał na tym MTB a ja zakwasiłem nogi i musiałem wolniej przez jakiś czas... A nie chciałem go spowalniać, gościu stwierdził że "dzisiejszy maraton to trening przed jutrzejszymi zawodami"... :) i mi odjechał hi hi, zanim mi kryzys minął, to nie było szans jego czy też ich dojść, stwierdzam, że mają ludzie petardę w nogach, jak ktoś jest mocny, to na MTB łyknie słabego szosowca, inna sprawa że ten jego MTB na slickach to nie był czołg za kilka stów, mógł być lżejszy niż moja stara kochana stalowa szosa którą jeżdżę, więc oprócz innej geometrii to specjalnie znacząco ciężej niż na szosie się nim na pewno nie jechało... Gościu który mnie wyprzedził na MTB spokojnie jechał z 35 na godzinę, i to nie chwilowo, tylko pojechał pod wiatr w siną dal za swoimi towarzyszami... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiam czytając Wasze wypowiedzi - a po co to, czemu tak gna, po szynach ospale....

Ludzie przecież rower to nie rakieta. Podczas jazdy mamy nieokiełznaną przyjemność podziwiać np. przyrodę, przystanąć na chwilkę, a nie tylko ładować ile licznik dał.

Czy ten co jedzie 30 km/h będzie jechał z taką prędkością przez 100 km? Wątpię. 

Widziałem już niejednego kozaka, który zasuwał przez pół godzinki z taką prędkością, a potem co? Ano kicha. Zipiał ile wlezie.

 

Liczy się wytrzymałość na dłuższą trasę, a nie chojrakowanie.

 

Rower to nie torpeda, to styl życia, to możliwość obcowania z przyrodą, to subtelna jazda, a nie rajd na 2 kółkach.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Liczy się wytrzymałość na dłuższą trasę, a nie chojrakowanie.

 

Gwarantuje Ci, że na długim dystansie wybierając MTB (czy jakikolwiek inny rower) przegrasz z szosą, bo po prostu będziesz cięższy, większe opory ruchu (gumy), przez co paliwo ci się szybciej skończy. Różnicę czuć już po 30-40 km. Poza tym dla szosy prędkość 25-30 km/h, to prędkość normalna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ten co jedzie 30 km/h będzie jechał z taką prędkością przez 100 km? Wątpię. 

 

Na odległość widać, żeś z szosą nie zaprzyjaźniony. 100 km to pryszcz.

Wszystko zależy od warunków, przy niewielkim wietrze jadąc solo, utrzymanie tych 30 po płaskim wymaga tylko odrobinę zaangażowania, ciut większego niż przy jeździe spacerowej. Wrzucasz blat i samo jedzie.

Przy ostrym wmordewindzie zdarza się wlec 25 km/h bądź niżej, poniżej tego rzadko spada. Na MTB zawsze byś tutaj tracił dwa razy.

 

Jadąc z wiatrem...dowiadujesz się po co Ci była szosa :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdaje sobie sprawę, że większość ludzi tutaj (na tym forum) nie miała styczności z szosą może stąd takie dylematy. Utrzymać średnią 33-35 km/h po płaskim (bez wiatru) na odcinku 100km to nie jest jakiś wielki wyczyn. Z wiatrem jazda 40-50 km naprawdę nie wymaga wysiłku. Oczywiście mowa o solowej jeździe troszkę bardziej zaawansowanego amatora. W grupie trzeba dodać 5km/h

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy prawdziwej kolarki nie miałem, ale mojego starego górala mocno zmodyfikowałem pod kątem szosy. Sztywny wideł, zmienione przełożenia, napompowane "na twardo" 1,5 calowe sliki, inna kiera. Różnica była zauważalna, na krótką metę i przy sprzyjających warunkach byłem w stanie utrzymać się za kolarką, czasem udawało się nawet "objechać" samotnego szosowca, zawsze atakowałem na podjeździe :) satysfakcja była niesamowita, natomiast u "pobitego" kolegi psycha działała chyba w drugą stronę, bo jak już zyskiwałem jakąś przewagę to często delikwent odpuszczał. 

 

Wszystko to jednak na krótką metę. Nie oszukujmy się, góral na dystansie powiedzmy 100 km nigdy nie będzie szybszy.

   

 

tylko nasze straszne drogi nie nadają się do opon szosowych i jeżdżę na czymś grubszym. Nie wiem jak to się stało, ale wczoraj dwa razy wpadłem na kamień i przy oponie szosowej na drugim nie byłoby, co zbierać.

Szosowcy zazwyczaj poruszają się po swoich, sprawdzonych drogach, gdzie znają każdy metr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Widziałem już niejednego kozaka, który zasuwał przez pół godzinki z taką prędkością, a potem co? Ano kicha. Zipiał ile wlezie.

 

Liczy się wytrzymałość na dłuższą trasę, a nie chojrakowanie.

 

Rower to nie torpeda, to styl życia, to możliwość obcowania z przyrodą, to subtelna jazda, a nie rajd na 2 kółkach.

Witam, ehh, kolego, masz rację i nie masz zarazem co do kozaków, to owszem, nie ma bazy to zipie, bo utrzyma prędkość a potem pad, wytrzymałość na dłuższą trasę to baza, a bazę akurat się robi podczas kilkugodzinnych jazd w tlenie, i tu znowu sprawdzi się szosa, goście ścigający się na MTB często wytrzymałość trenują na szosie :) niby rower to nie torpeda, spoko, ale jak posmakujesz  tą łatwość uzyskania prędkości na szosówce to może zmienisz zdanie :) szosa jest stworzona do ścigania się na asfalcie, pokonywania dużych dystansów z A do B szybko, co na innych rowerach jest utrudnione, z przyrodą obcować to góralem pojadę do lasu, na asfalcie natomiast jest wiatr we włosach, khem, w kasku :) moja szosa ma awarię, złapałem gumę, i czekam na cienkie oponki z netu aż kurier przywiezie, no i akurat jeżdżę drugim, cięższym, rowerem ni to trekking damski, ni to miejski, mam porównanie do szosy, zjeżdżałem dziś z górki bez pedałowania, mimo że rower ciężki, to znacznie szybciej wytracał prędkość niż z tej samej górki wcześniej zjeżdżając szosówką w ten sam sposób... Szosa po zjechaniu na luzie z górki dobre 300 metrów dalej zajechała, zanim trzeba było pedałować :) Pod górki to pikuś, na każdym rowerze mi dobrze idzie ale na prostym, czy nawet z górki szału nie ma na innych typach rowerów :) co do jazdy 30 km na godzinę, średnio wytrenowany amator po płaskim bez wiatru będzie trzymał w zasadzie bez wysiłku, ma się wrażenie trochę szybszego kręcenia nogami :) dopiero po przyspieszeniu do 38 km na godzinę, to już czuje się nieco większy wysiłek, bo przede wszystkim drastycznie wzrastają opory powietrza, no ale wystarczy dolny chwyt i już kilkadziesiąt watów ma się lżej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

zjeżdżałem dziś z górki bez pedałowania, mimo że rower ciężki, to znacznie szybciej wytracał prędkość niż z tej samej górki wcześniej zjeżdżając szosówką w ten sam sposób

 

Albo masz coś z rowerem, albo to tylko subiektywne odczucie. Przy zjazdach bez pedałowania ciężki ma wyraźną przewagę. Obserwuję to codziennie jeżdżąc do pracy na spadkach terenu. Gdy jadę za ludźmi na DDR oni pedałują, a ja muszę czasami na heblu jechać, żeby w nie "zagarażować" w kogoś. Zdziwienie ludzkie jest nie małe, gdy lekkiej szosie nagle na ogon wsiada ponad 20kg treking z sakwami, przy prędkości 35 km/h i nie odpuszcza (*).

 

 

(*) - Wystrzegam się jazdy tego typu, bo nie popieram jazdy na ogonie, ale hipokrytą nie jestem i czasami mi się zdarza - nawet na najpiękniejszym diamencie znajdzie się rysa...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam, tutaj jest problem szerokich opon, a raczej bieżnika i styku opon z podłożem, które szybciej wyhamowują rower po zjechaniu z górki, bo chodzi o odcinek prostej już po zjechaniu, na kolarce bez pedałowania dużo dalej się toczyłem na cienkich kołach, poza tym szeroka prosta kierownica i ogólnie ten rower jest wysoki i ja mam wyprostowaną pozycję na nim, jedzie się komfortowo jak na motorze :) no ale prędkość traci szybko i trzeba kręcić co rusz, w porównaniu do szosówki, samo pedałowanie i opory korby czy też piast są minimalne tak jak w szosie, jeśli chodzi o opór na pedałach, to jest przy podobnym przełożeniu jak na szosówce w zasadzie identyczny, podobnie łatwo jak na kolarce mogę się rozpędzić na nim na przykład do 40 km/h, ale szosówka dużo dłużej się toczy bez pomagania kręceniem korbą z racji geometrii i oporów opon. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdziwienie ludzkie jest nie małe, gdy lekkiej szosie nagle na ogon wsiada ponad 20kg treking z sakwami, przy prędkości 35 km/h i nie odpuszcza

Masa ma znaczenie tylko jak się jedzie bez osłony. Jak już siądziesz na koło, to z tych 20kg nie masz przewagi.

Myk polega na stałym przyśpieszeniu niezależnym od masy. Z tego wynika zależność siły przyciągania od masy. Tą siłę równoważy siła oporu (głównie powietrza), która rośnie z prędkością. Mamy więc:

-większa masa -> większa siła "napędowa", ale takie samo przyśpieszenie

-większa siła -> potrzeba większej siły oporów -> potrzebna większa prędkość do zrównoważenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie ale Wy macie problemy. Przecież to śmiech na sali. Robicie z siebie i swoich rumaków jakieś robocopy. A gdzie przyjemność jeżdżenia? Gdzie doznanie wolności i radości z jazdy, podziwiania pięknych zakątków naszego rejonu?

Czy to tak naprawdę jest ważne jak, kto, ile, po co, dlaczego jechał, zjechał, dojechał.. Przecież to wszystko to tak naprawdę tylko nic nie znaczące szczegóły techniczne.

Ważne że chce nam się jeździć, zwiedzać, poznawać i odkrywać a nie ładować w te 2 pedały ile wlezie, niczym roboty czy tez automaty. Robimy to dal siebie i dla zdrowia a nie dla piedestałów i laurów.

Rower nie jest celem samym w sobie - rower to styl życia a nie technokratyczne wywody.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Rower nie jest celem samym w sobie - rower to styl życia a nie technokratyczne wywody.

 

czy tylko ja widzę w powyższym  "koło nie jest okrągłe" ?;)

 

 

widzisz...ja na ten przykład jeżdżę sam dla siebie, ale liczenie cyferek i zapisywanie tras pomaga mi obserwować  wzloty i upadki......no i z nieutulonym wstydem przyznaję się że jara mnie to jak widzę postępy z tygodnia na tydzień, jak widzę że codziennie robiona trasa kiedyś sprawiała problem ze średnią 25, a teraz 30 pojawia się coraz częściej...

 

 

 

 A gdzie przyjemność jeżdżenia? Gdzie doznanie wolności i radości z jazdy, podziwiania pięknych zakątków naszego rejonu?

 

jakby mi jeżdżenie nie sprawiało przyjemności to bym nie jeździł.....hmm a ile można podziwiać codzienną trasę ?;)  zacząłem nawet z nudów zmieniać, ale po 2 latach znam wszystkie 4-5 wariantów na pamięć....pociesza mnie to że być może łatwiej mi przewidzieć jakieś zagrożenia, niż na trasie zupełnie nieznanej ;)

 

jednym słowem każdemu może sprawiać przyjemność co innego , jeden podziwia obrazki  jadąc 15km/h , drugi podziwia cyferki na liczniku przy 35km/h up na DDR

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Rower nie jest celem samym w sobie - rower to styl życia a nie technokratyczne wywody.

 

Zatem według Ciebie co jest stylem? City Cruiser ze skrzynką na jabłka przed sobą i spacer 10-15 km/h?

Szosa to rower stworzony po to, by być rakietą i jako rakiety trzeba go używać. Kolarstwo szosowe też jest styl bycia i życia. Rowerowe spacerki, na szosówce to profanacja i lans - chociaż to też jest jakiś styl dla pewnej części rowerowej braci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie ale Wy macie problemy. Przecież to śmiech na sali. Robicie z siebie i swoich rumaków jakieś robocopy. ...

Witam, niestety, jakbym nie miał przyjemności to bym nie jeździł, kolarstwo szosowe ma to do siebie że jest szybkie, a i tak fajnie można pozwiedzać, bo szosówka dzięki rozwijanym prędkościom pozwala w krótszym czasie niż na innych rowerach objechać w ciągu dnia dość sporą okolicę, można sporo miejscowości zwiedzić, jeśli o zwiedzaniu mowa, a jest jeszcze taka fajny aspekt jeżdżenia, czy też skutek uboczny, że człowiek jest coraz bardziej wysportowany,  no i wleczenie się 15 km/h po prostu z czasem przestaje wystarczać, wręcz jest nudno tak się wlec bez wysiłku, odruchowo noga sama chce mocniej depnąć, robienie z siebie "robocopa" jest przyjemne, bo wiesz, że masz coraz mocniejsze i sprawniejsze ciało, które pozwala ci się poruszać sprawniej, szybciej, jesteś dużo zdrowszy od kanapowców i tu jest sedno, wydolność i siła wytrenowana na rowerze przydaje się po prostu praktycznie, ja choćby jeżdżę do kobiety rowerem niecałe 15 km w jedną stronę, i mam satysfakcję, że pokonuję ten dystans w czasie dwudziestu kilku minut, porównywalnie do kursującego też na tej trasie autobusu, autobus kilka minut szybszy zaledwie :) jakbym miał się wlec 15 na godzinę, no to właśnie godzinę bym się wlókł, a rower to jednak też jest środkiem lokomocji, więc dlaczego na nim nie jechać tak szybko jak się potrafi z punktu A do B? No i po prostu jest to sport, i własne osiągi przyjemnie się poprawia :) mam też dziką satysfakcję, bo ostatnio na trasie byłem z kobietą, i trzej młodzi chłopaki na rowerach jechali, i słyszę jak jeden do drugiego wkurzał się, że jest górka, i trzeba podjechać, drugi mówi że zejdzie i będzie prowadził, kobieta się uśmiechnęła i mówi pokaż im jak się kroi górkę, no ale chłopaki zmusili się jednak do podjechania, a młodsi ode mnie z 15 lat... To ja stary koń uśmiechnąłem się pod nosem, że u mnie problem jest inny: nie czy wjadę pod tą górkę, jak i inne wszystkie hopki w mojej okolicy, a jak szybko danego dnia wjadę niezależnie od typu roweru, tego dnia z kobietą byłem na wyprawie nie na szosówce, a cięższym trekkingu, i to jest piękne :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kolarstwie piękne jest to, że nic nie trzeba. Można sobie śmigać 30+ lub spacerkiem podziwiać okolicę.

 

Równia pochyła działa zawsze, bez względu na areodynamikę. Może być tylko mniej lżej...

No właśnie, pomijając opory powietrza szybkość spadania nie zależy od masy. Równia pochyła modyfikuje jedynie przyśpieszenie, tak samo dla każdego ciała.

Masa jest właśnie kluczowa dla oporów powietrza.

 

Jak masz inne zdanie i wytłumaczenie, to zapraszam na PW, żeby nie robić tu za dużego off topa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest nowa fizyka, większa masa - większa inercja, mi łatwiej było jechać pod wiatr gdy nie raz wiozłem torbę ze sprzętem optycznym jakieś 8 kg dodatkowe na plecach, wiatr mnie wolniej spowalniał przy tej samej prędkości co nie powinno być dziwne... Zresztą od dawna wiadomo, że lekcy goście mają gorzej pod wiatr, a lepiej pod podjazd... Pod wiatr istotny jest stosunek masy do powierzchni czołowej, ktoś ciężki a wąski po złożeniu się na kierownicy będzie się łatwiej przedzierał pod wiatr... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...