Skocz do zawartości

[mandaty] Taryfikator mandatów dla rowerzysty na rok 2014


Rekomendowane odpowiedzi

Wiesz co Kolego?

Jeśli gdziekolwiek szukać wyjątków od tych w Twoim mniemaniu hasełek to właśnie jesteś nim Ty.

Kupił stryjek rowerek miejski i jeździ nim na wycieczki po asfalcie, a za cele transportowe uważa 1,4 km które chodził normalnie z buta.

Już nawet nie pytam co robisz z tym rowerem jak wsiadasz do tramwajki i co on Ci zrobił. ze tak go traktujesz :)

 

Skoro tak lubisz przejawiać sarkazm w stosunku do innych to proszę bardzo - napisz więcej podobnych hasełek o sobie - będę miał większy ubaw czytając.

 

PS. Samochód posiadam na własność od hoho.... czytaj bardzo długo i dopiero w ostatnich latach coraz mniej nim jeżdżę.

I nie dlatego, że mnie nie stać na PB ani kwartalny tylko po prostu rower mi się spodobał i codzienne dojazdy do pracy, które dają taka energię na resztę dnia, której Tobie brakuje.

I kijem ani swoją elokwencją nie zrobisz krzywdy tym wszystkim, którzy po prostu pokochali rower transportowy.

 

Pozdrowerek hyhy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

które dają taka energię na resztę dnia, której Tobie brakuje

Ogień. A jak będziesz dojeżdzał 60 km do roboty to też będziesz miał energię do końca dnia? Przecież jak ktoś śmiga po buły na rowerze za dziesięć kafli to jego brocha :D a każda wypowiedź w stylu: "Ej, mała, codziennie dojeżdżam 10 km do pracy na moim rowerze. JESTEM TAKI TWARDY" to jest pomyłka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

A co do lustrzycy to na forum, w temacie o odchudzaniu już nie jeden mówił, że takie sobie kręcenie do pracy i z powrotem nie wystarcza, trzeba się ostro zabrać na siebie, żeby były efekty.

No fakt, udział w maratonach (biegowych i rowerowych), iron menach i na krótszych dystansach też trochę pomaga ;) Zapomniałem Ci dopisać, że jest jeszcze kilku którzy około 10km przybiegają do pracy (też w okolicy 40).

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech i znowu nawalanka się zaczęła. Tak o tych dojazdach do pracy na dwóch kółkach same ochy i achy. I mamy taki dzionek jak dzisiaj gdzie pół Krakowa i tyle samo z okolicznych wsi powyciągało blachosmrody i zatkało całe miasto. Jednak miło grzać dupkę otoczony szkłem i blachą :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wypraszam sobie - ja pedałuję niezależnie od pogody... a i wspominana kiedyś babciowinka też pedałuje w każdą pogodę :P

 

Fajnie się jeździ jak szyby nie parują, korki bokiem się omija itp... ;)

 

Ale przecież nie o to chodzi. Jeden woli tyłek w samochodzie wozić, inny w autobusie a inny telepać na siodełku.

Ja napiszę tylko o sobie - nie wyobrażam sobie siebie w komunikacji miejskiej. W lecie gniecenie się w ukropie, zimą stanie na mrozie na przystankach. Jeśli mam wybierać rower vs MPK krakowskie z trasami o średniej długości 5 przystanków to wiadomo co wybieram.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy ma swój wybór i swoje preferencje.

Nie lubię jak moje zwykłe podejście ktoś inny szufladkuje jako cyklooszołoma jak @Niedźwiedź.

Ja nie dorabiam polityki ani wielkich haseł do tego.

Po prostu jeżdżenie jest zdrowe, jest tanie jest przyjemne i przynosi korzyści dla osoby i społeczności.

No, ale niektórzy wolą politykować tudzież wymyślać przeszkody zamiast przyznać się - nie chce mi się jeździć do pracy, nie chce mi się jeździć w deszczu itd.

@marian600

A czy ja piszę o takich odległościach? Przeciętny kilkukilometrowy lub kilkunastokilometrowy dojazd w jedną stronę jest w zasięgu praktycznie każdego i takie codzienne dojazdy dają pozytywną energię.

Znam też osoby również płci przeciwnej, które dojeżdżały i po 30 km w jedną stronę.

W gorsze pogodowo dni posiłkując się koleją czy innym zbiorkomem.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zekker: Tu się z Tobą nie zgadzam. Ten zapis ułatwia nagonki typu "pilnujemy bezpieczeństwa rowerzystów wlepiając im mandaty". Dwa rowery obok siebie zajmują tyle samo miejsca co mały samochód, a ten może jechać po ulicy - nawet powoli. Celowe blokowanie drogi można karać z innych przepisów i powinno dotyczyć wszystkich, nie tylko rowerzystów.

Kwestia spojrzenia na problem.

Do nagonki nie potrzeba, żadnych nowych przepisów: brak dzwonka, oświetlenia, jazda po chodniku. Stajesz przy drodze i trzepiesz kasę na jakichś 60-70% przejeżdżających.

 

Wcześniej nie była dozwolona jazda obok siebie. Pozwolenie bez żadnych zastrzeżeń byłoby błędem, bo większość rozumiałaby to jako bezwarunkowe przyzwolenie. Jest warunkowe zezwolenie, jest punkt w taryfikatorze - proste i przejrzyste.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie tu jest sedno sprawy, że nawet Ty uważasz, pozwolenie bezwarunkowe byłoby błędem. Dlaczego? W Holandii jest bezwarunkowe pozwolenie w terenie zabudowanym (są jakieś wyjątki, np. rower z przyczepą). Sęk w tym, że w polskiej świadomości rower to zawalidroga, który blokuje ruch, i to wpisano w ten przepis.

 

Tak dla wyjaśnienia. Nie jestem za zmianą przepisów(!). To nic nie da (albo da tak mało, że szkoda czasu na zmiany). Chciałem tylko zwrócić uwagę, że właśnie ten przepis jest takim zwierciadłem, które pokazuje jak postrzegany jest rowerzysta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej nie była dozwolona jazda obok siebie. Pozwolenie bez żadnych zastrzeżeń byłoby błędem, bo większość rozumiałaby to jako bezwarunkowe przyzwolenie. Jest warunkowe zezwolenie, jest punkt w taryfikatorze - proste i przejrzyste

Jak jadę sam i tak jadę co najmniej 1m od pobocza, a często 1.5 m ...a dlaczego?

1) zwykle zniszczony asfalt przy krawędzi

2) nikt mnie wtedy nie wyprzedza na trzeciego, gdy z przeciwka jedzie samochód - jeżdżę tak odkąd mnie MPK umyślnie w czasie wyprzedzania spychał na pobocze właśnie wyprzedzając na 3go - burtę autobusu miałem 10cm od końca kierownicy

 

i co z tego , że nie jadę we 2 rowery obok siebie? efekt jest ten sam - muszą mnie wyprzedzić w odpowiedniej odległości

i żeby nie było,że coś tam... kiedy uznaję, że wyprzedzanie będzie dla mnie bezpieczne, zjeżdżam do krawędzi jezdni, żeby ułatwić wyprzedzanie mnie.

Kiedy uważam, że nie - jadę środkiem pasa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... Sęk w tym, że w polskiej świadomości rower to zawalidroga, który blokuje ruch, i to wpisano w ten przepis.

 

Nie w żadnej polskiej świadomości, to jest po prostu fakt. Jak inaczej nazwiesz coś jadącego z prędkością ~20km/h środkiem pasa, gdzie dozwolona prędkość to co najmniej 2,5x tyle?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jak inaczej nazwiesz coś jadącego z prędkością ~20km/h środkiem pasa, gdzie dozwolona prędkość to co najmniej 2,5x tyle?

Jest drobna różnica między prędkością dozwoloną, a prędkością nakazaną? Czy nie ma? Nawet na autostradzie nikt nie każe jechać więcej niż 50km/h mimo, że nie wolno poruszać się pojazdami nie mogącymi takich prędkości osiągać.

 

Ja interpretuję zapis o jeździe obok siebie w ten sposób, że do czasu kiedy nie stworzymy sznurka samochodów za sobą to nie jest utrudnianie.

Jak jadę z dzieckiem droga wojewódzką to jadę za nim na godzinie siódmej czyli z tyłu i z boku i nic mnie nie zmusi od zmiany takiej jazdy.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jest drobna różnica między prędkością dozwoloną, a prędkością nakazaną? Czy nie ma? Nawet na autostradzie nikt nie każe jechać więcej niż 50km/h mimo, że nie wolno poruszać się pojazdami nie mogącymi takich prędkości osiągać.

 

A co to ma do rzeczy? Nie zmienia to faktu, że zarówno jadący 20km/h środkiem pasa rowerzysta, jak i 50km/h po autostradzie samochód to zawalidrogi utrudniające ruch.

 

Jak ktoś chce traktować swój pojazd (rower, deskorolka, rolki, cokolwiek) jako równoprawny środek transportu do jazdy po ulicy, to niech dostosuje się do warunków tam panujących, a nie zmusza wszystkich wkoło, aby to oni dostosowali się do niego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Swój świat to mają różnej maści cyklooszołomy, jednym z częstych przejawów posiadania swojego uniwersum równoległego jest uważanie, że samochód nie służy innym do jeżdżenia tylko do udowadniania czegoś sobie lub sąsiadom. Względnie wpajanie do bólu, ze jak razem z nimi nie jest się cyklooszołomem to na pewno jest się wyznawcą bożka cztero-felgowca.

 

Zyjemy w takim kraju, ze pewnie niewiele ponizej polowy aut jest w takim celu. Zastaw sie a postaw sie jest dalej modne w tym kraju. Niestety.

Cykloterrorysta nie jestem a jednak widze taki przypadki. Najblizej to w moim bloku, okolicy, w innym miastach tez (choc wiekszosc to relacje znajomych).

 

Efekty takiego myslenia sa pozniej takie, ze na osiedlach trzeba zabierac chodnik pieszym, niszczyc trawnik bo nie ma gdzie stanac, przez auta, ktore tak naprawde sa niepotrzebne wlascicielom...ale je na nie stac. I powiem szczerze, ze grono tych normalnych uzytkownikow 4 kolek coraz rzadziej mowi "jak go stac to niech ma"

 

Co do jazdy obok siebie. W moim gronie jak juz jedziemy obok a cos sie z tylu zbliza:

- jak nic nie jedzie z naprzeciwka to nie zjezdzamy

- jak jedzie to zjezdzamy

 

Oczywiscie nie zawsze sie slyszy, ze z tylu ktos jedzie a i nie ogladamy sie co 5 sek. Jak chwile poczeka nic mu sie nie stanie a i przepraszamy od nas uswiadczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Qaroll A czy 120km/h po niemieckiej autostradzie na odcinku gdzie nie ma ograniczenia to mogę jechać, czy też jestem zawalidrogą? Przyznaję się, że często mi się zdarza... Jazda parami rowerami po ulicy też mi się często zdarza (ale u mnie można, mieszkam w Holandii).

"Wchodnia mentalność" niestety wychodzi na każdym kroku (z drogi śledzie bo Pan jedzie!). Naprawdę szkoda, że została wpisana w przepisy (tylko tyle z mojej strony).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Burak, Ty tego poważnie nie ogarniasz, czy tylko trolujesz? Jeśli średnia prędkość pojazdów poruszających się po danej drodze to dajmy na to 90km/h, to pojazd, który jedzie 30km/h będzie bardzo ograniczał płynność ruchu (zakładając oczywiście, że infrastruktura nie jest przystosowana do ruchu takich pojazdów).

 

Drażnią mnie ludzie, którzy używają sformułowań typu "wschodnia mentalność", "ciemnogród" itp. Przeważnie podbudowują tym sposobem swoje ego, czując się tace "europejscy" i "postępowi". W tym przypadku chodzi po prostu o zdrowy rozsądek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś chce traktować swój pojazd (rower, deskorolka, rolki, cokolwiek) jako równoprawny środek transportu do jazdy po ulicy, to niech dostosuje się do warunków tam panujących, a nie zmusza wszystkich wkoło, aby to oni dostosowali się do niego.

z tego co wymieniłeś TYLKO rower JEST RÓWNOPRAWNYM POJAZDEM w rozumieniu przepisów. Reszta to pieszy z różnymi dodatkami więc suma-summarum głupoty piszesz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie tu jest sedno sprawy, że nawet Ty uważasz, pozwolenie bezwarunkowe byłoby błędem. Dlaczego? W Holandii jest bezwarunkowe pozwolenie w terenie zabudowanym (są jakieś wyjątki, np. rower z przyczepą). Sęk w tym, że w polskiej świadomości rower to zawalidroga, który blokuje ruch, i to wpisano w ten przepis.

 

Tak dla wyjaśnienia. Nie jestem za zmianą przepisów(!). To nic nie da (albo da tak mało, że szkoda czasu na zmiany). Chciałem tylko zwrócić uwagę, że właśnie ten przepis jest takim zwierciadłem, które pokazuje jak postrzegany jest rowerzysta.

Bo niestety na takim poziomie świadomości ustawodawców i użytkowników dróg jesteśmy. Nauczymy się lepiej współistnieć, to i przepisy się zmienią. Ale wola musi być po obu stronach.

 

Jak jadę sam i tak jadę co najmniej 1m od pobocza, a często 1.5 m ...a dlaczego?

1) zwykle zniszczony asfalt przy krawędzi

2) nikt mnie wtedy nie wyprzedza na trzeciego, gdy z przeciwka jedzie samochód - jeżdżę tak odkąd mnie MPK umyślnie w czasie wyprzedzania spychał na pobocze właśnie wyprzedzając na 3go - burtę autobusu miałem 10cm od końca kierownicy

 

i co z tego , że nie jadę we 2 rowery obok siebie? efekt jest ten sam - muszą mnie wyprzedzić w odpowiedniej odległości

i żeby nie było,że coś tam... kiedy uznaję, że wyprzedzanie będzie dla mnie bezpieczne, zjeżdżam do krawędzi jezdni, żeby ułatwić wyprzedzanie mnie.

Kiedy uważam, że nie - jadę środkiem pasa

Problemem są sami rowerzyści i to jak jeżdżą. Czasami to aż bloczek z mandatami się w kieszeni otwiera (czasami aż żałuję, że nie jestem z policji i nie mogę debilowi mandatu wlepić).

Tylko nawet jadąc te 1,5m od krawędzi zostaje jeszcze ze 2m pasa. Są jednostki, które w dwie osoby zajmują cały pas. Bez przesady nie jesteśmy sami na drodze, po grzyba utrudniać jazdę innym i utwierdzać w przekonaniu, że rowerzyści to banda debili? Chcemy być traktowani z szacunkiem, to tak samo traktujmy innych.

 

Nieprzyklejanie się do krawędzi doskonale znam i stosuję, tak samo robienie miejsca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Kupił stryjek rowerek miejski i jeździ nim na wycieczki po asfalcie

Kupił stryjek rower miejski i używa go w celach transportowych, jeśli tego dotychczas nie zrozumiałeś, to chyba trzeba porzucić wszelkie nadzieje na zrozumienie problemu z Twojej strony. A do wycieczek po asfalcie jest rower przeznaczony do wycieczek po asfalcie, który nie ma żadnego związku z rowerem miejskim.

 

 

 

za cele transportowe uważa 1,4 km które chodził normalnie z buta

Czyli jakbym 1,4km miał nie na przystanek tylko do pracy i powiedziałbym, że jeżdżę rowerem bo samochodu nie opłaca się odpalać na taki dystans (z tym to się akurat zgodzę), a na tramwaj trzeba zbyt długo czekać, to byłbym błogosławionym rowerzystą działającym dla dobra społeczeństwa, ale skoro, jak w cywilizowanej zachodniej Europie, dojeżdżam rowerem tylko do przystanku (również nie powodując korków) to już prawię wyjątki, hasełka i jestem antycyklistą i pewnie fanem czterech kółek? Relatywizm godny podziwu... 

 

 

 

Już nawet nie pytam co robisz z tym rowerem jak wsiadasz do tramwajki i co on Ci zrobił. ze tak go traktujesz

Dał się kupić tanio i przyjechał kurierem, nic więcej nie zrobił, może poza drobną złośliwością z jego strony pod postacią pustej dętki któregoś poranka rozpoczynającego dzień pracy. A to co z nim robię przed wejściem do tramwaju nie powinno być raczej zaskakujące - przy pomocy U-kształtnej kłódki przypinam do do również U-kształtnego stojaka. Coś w tym dziwnego? Obstawiam (jest tu jakiś bukmacher? czuję wygraną!), że powiesz, że tak, bo powinienem nim jechać do celu. Otóż nie, system Bike + Ride sprawdza się bardzo dobrze w Europie Zachodniej, a w wielbionej Holandii jest rozbudowany znacznie bardziej niż myślą o tym rodzimi rowerzyści-za-wszelką-cenę. Trzymaj linka, uświadomisz sobie, że wcale nie jestem wyjątkiem i nie prawię hasełek :) (nie dziękuj, to z dobrego serca)

Możesz też zerknąć, że w Polce również się rozwija, nawet redaktorzy z rowerrystycznej organizacji są zadowoleni.

 

 

 

napisz więcej podobnych hasełek o sobie - będę miał większy ubaw czytając

Proszę bardzo, nie dziękuj, mam nadzieję, że się dobrze sprawiłem. (I vice versa, mam nadzieję, że nie spuścisz z tonu, w końcu czytam te wywody głównie dla rozrywki) :)

 

 

 

 

codzienne dojazdy do pracy, które dają taka energię na resztę dnia, której Tobie brakuje

Argumentów zabrakło? :D

 

 

I kijem ani swoją elokwencją nie zrobisz krzywdy tym wszystkim, którzy po prostu pokochali rower transportowy.

Ale nie mierz wszystkich Swoją miarą. To że chcesz pokazać (kijem?), że jak ktoś nie pokochał roweru transportowego, to na pewno jest tym złym i niedobrym samochodziarzem, to nie oznacza, że inni chcą robić krzywdę cyklistom transportowym. (Wybitne inaczej jednostki z tej grupy uprawiają tak idealnie czarny PR, że naprawdę nikt z zewnątrz środowiska nie musi tego robić)

 

 

 

Nie lubię jak moje zwykłe podejście ktoś inny szufladkuje jako cyklooszołoma jak @Niedźwiedź.

Tylko stwierdziłem, że pewnie stwierdzenie dotyczące transportu rowerowego jest mocno przesadzone. Szufladkowanie jako cyklooszołoma dośpiewałeś sobie sam. Mniemam, że miałeś jakiś ku temu powód. :P A następnie sam wystrzeliłeś o zostawieniu samochodu i używaniu roweru do celów transportowych do osoby, która... dojeżdża rowerem do komunikacji zbiorowej... :teehee:

 

 

 

zamiast przyznać się - nie chce mi się jeździć do pracy, nie chce mi się jeździć w deszczu itd.

Nie chce mi się jeździć do pracy rowerem. Nie chce mi się jeździć w deszczu. Nie chce mi się marznąć zimą i pluskać w brei solno-błotnej. Nie chce mi się pocić latem. Nie chce mi się walczyć z wiatrem. Nie chce mi się jechać rowerem z rana bo przyjemniej jeździ się po południu.

Zadowolony? :D

Jedni za wszelką cenę chcą rowerem, inni nie lubią erzacu i wolą wygodnie dojechać do pracy, a po pracy zrobić sobie ładną trasę rowerem za miastem.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niech każdy jeździ na rowerze tak jak chce byleby zgodnie z przepisami.

 

Sa rowerzyści których bym wysłał na jakis kurs ale sa tez kierowcy aut którzy nigdy nie powinni jeździć.

 

Najlepiej patrzeć na siebie...samemu przestrzegać przepisów i nie wytykac tego innym. Od wytykania jest drogówka. ;)

 

 

Sent from my iPhone using Tapatalk

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

"Mimo tego rowerzyści powinni pamiętać, że jazda ulicą to celowe utrudnianie ruchu i narażanie siebie na niebezpieczeństwo." 

Ło, Matulu! 

1 primo: Jak wjeżdżam na ulicę, to moim celem nie są praktyki masochistyczne (narażanie siebie na niebezpieczeństwo :D ), a co najwyżej przestrzeganie pord
2 primo: Są sytuacje (noc), kiedy bezpieczniej jest jechać ulicą. Znaleźć nocą samochód bez świateł jest ciężko, a rowerów jest od...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No chyba, że ktoś należy do sekty wierzącej, że rower to równie wydajny jak samochód środek transportu.

 

O rany, człowieku, poważnie...? Sekty...?

 

Na moim przykładzie:

Droga do pracy ok. 3 km, centrum Warszawy.

Samochodem - przejazd 5-7 minut, szukanie miejsca do parkowania minimum 20 minut. + koszt benzyny i parkometru

Tramwajem - dojście na przystanek ok. 5 minut, czekanie na tramwaj ok. 3 minut, przejazd ok. 7 minut, dojście do pracy ok. 5 minut. + koszt biletu.

Rowerem - przejazd 10-15 minut, szukanie miejsca parkingowego - 0 minut.

 

Czy ta sytuacja czyni ze mnie sekciarza...?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...