Skocz do zawartości

[Bezpieczeństwo] kierowcy nas nie widzą


Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio naszła mnie taka refleksja, mianowicie tyle się mówi w mediach i i w ogóle o konieczności i nakazie jeżdżenia drogą dla rowerów oraz DDRIP , przyświęcają temu hasła droga jest dla samochodów , chodniki dla pieszych. Zgoda ale zastanówcie się i powiedźcie drodzy rowerzyści że skoro droga dla rowerów powinna spełniać takie warunki i możliwości jak droga dla samochodów to dlaczego nie można na niej poruszać się szybko i sprawnie?

Otóż tutaj jest sedno sprawy bo skoro chcę szybko jechać DDR i szybko dotrzeć do celu to nie mogę, bo co się dzieje?

Co chwila muszę zwalniać na każdej krzyżówce z drogą podporządkowaną z której wyjeżdża kierowca ćmok który mnie nie widzi i ma pretensje że jadę za szybko i nie daję mu szansy na zauważenie mnie.

Co chwila muszę na prostej zwalniać bo trzeba lawirować pomiędzy babciami (nie znają przepisów), paniusiami z dziećmi (nieodpowiedzialne) oraz grupami lal i zakochanych (mają w trąbie DDR) .

Czy auto jadąc normalną drogą musi co chwilę zwalniać i jeździ zygzakiem jak porąbany?

Właśnie nie, są jasne zasady jak wylezie taki pieszy na ulicę to będzie z niego marmolada i już jak samochód wyjeżdża z podporządkowanej bacznie uważa bo szkoda skasować auto.

Dlatego wielu z nas wybiera ulicę bo paradoksalnie jest mniej zagrożeń i uczciwe zasady, jeśli każdy że tak powiem umie "płynąć z falą" nie przeszkadza samochodom tak gdzie jest strefa uspokojonego ruchu, bo ma mniej sytuacji zagrażających bezpieczeństwu, jak zawini i się zdekoncentruje to najwyżej skończy na cmentarzu.

Jakie macie w tej kwestii przemyślenia, chodzi mi głownie że wszyscy nas przekonują o bezpieczeństwie na DDR i DDRiP a mam odczucia że jest bezpieczniej na ulicy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

 

Może nie jestem w stanie powiedzieć, że na drodze czuje sie bezpieczniej, bo jeżdze głownie chodnikami i drogami rowerowymi.

 

Ale w kwestii pieszych na drogach rowerowych, oraz biegaczy a nawet rolkarzy sie zgodze, tak samo jak '' kierowcami którzy nas nie widzą '' fakt faktem, jeżdze dość ostrożnie , oczy szeroko otwarte , lampy mocne ( nigdy nie mialem wypadku na rowerze z udzialem innej osoby, pojazdu czy rowerzysty ) ale denerwuje mnie , jak jakiś .. no zwykly idiota , widacy na 100%  ze jade i zblizam sie do przejazdu, na ktorym mam pierwszenstwo, to jak na złość skreca mi prosto pod koła , myslac że jest królem dróg. Brak słów mi na takich kierowców, czasem mam ochote sie w takiego po prostu wpieprzyc. ( jednak szkoda zdrowia i sprzetu ) tak samo jak na pieszych , którzy idą sobie scieżką rowerową mimo, że jakoś metr dalej jest normalny chodnik, a jeszcze bardziej denerwujący jest fakt, jesli takie osoby maja czesto do takiego rowerzysty pretesje. Jednak piesi na drodze rowerowej nie są dla mnie jakims wielkim problemem, nietrudno takiego wyminac, zawsze mozna wyprzedzic ich chodnikiem i opieprzyc na przyszlość ;)
Jednak wiedz, że z głupotą niestety nie wygrasz nigdy. Nie wazne ilu kierowców i pieszych jest rozważnych i '' fair '' wobec innych uczestników ruchu, zawsze znajdzie sie jakis za przeproszeniem '' kretyn '' który stanie na Twojej drodze , a Ty bedziesz musial sobie z nim jakoś poradzić ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś też byłem za DDRami i CPRami ale brak ciągłości DDRow, przeszkody i niebezpieczeństwo na przejazdach sprawiło, że teraz wjeżdżam na DDRy  tylko wtedy kiedy muszę. Jeśli mam wybór to wybieram jazdę jezdnią zwłaszcza na drogach uspokojonego ruchu a na DDRy wjeżdżam jak już na jeżdni jest ograniczenie do 70-80 km/h.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Co chwila muszę zwalniać na każdej krzyżówce z drogą podporządkowaną z której wyjeżdża kierowca ćmok który mnie nie widzi i ma pretensje że jadę za szybko i nie daję mu szansy na zauważenie mnie.

 

 

 

Czy auto jadąc normalną drogą musi co chwilę zwalniać i jeździ zygzakiem jak porąbany?

 

Co chwila muszę zwalniać na każdej krzyżówce z drogą podporządkowaną z której wyjeżdża kierowca albo rowerzysta ćmok który mnie nie widzi i ma pretensje że jadę za szybko :)

 

 

Pomimo że w dużej mierze się z tobą zgadzam bo ddry to jakiś ponury żart to sorry...

Widzisz drogi to nie tor wyścigowy.

 

Jadąc musisz myśleć o innych i o tym czy cię widzą. Takie drogi.

Trzeba też trochę odpuścić i nie jechać po rekordy bo będziesz ciągle się z kimś "spinał" na drodze a oni wszyscy na ciebie polują ;)

 

Owszem jest matołów na drogach jeszcze sporo ale jednak wielu to normalni ludzie tylko trzeba dać im szansę ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 DDRy są u nas budowane głównie dla wygody - kierowców, a nie rowerzystów.

 Dostarczają kierowcom kolejnych wygodnych argumentów przeciwko rowerzystom - "tyle im ścieżek pobudowali a ten się pcha na jezdnię", "no jak się mogłem spodziewać roweru na ulicy, przecież ścieżki są!", itp.

 

 Dlatego uważam, że budowa DDRów - separacja ruchu - powinna być traktowana jako ostateczność, a priorytetem powinna być integracja ruchu na wspólnej jezdni.

 Obecność większej ilości rowerzystów na jezdniach sprzyja bezpieczeństwu (nie tylko samych rowerzystów) na rozmaite sposoby - m.in. powoduje większą świadomość obecności rowerzystów w ruchu wśród kierowców, wpływa na uspokojenie ruchu.

 

 Wydzielone drogi dla rowerów powinny być budowane jedynie przy dużych drogach przelotowych czy wylotowych, a nie przy każdej ulicy w mieście.

 Na przykładzie Warszawy - wybudowano ostatnio DDR w Alei Szucha (nieduża ulica w Centrum), a nie ma nawet planów żeby zbudować DDR wzdłuż Modlińskiej albo Puławskiej (duże, 3-pasmowe wylotówki).

 

 A co do jeżdżenia po chodnikach - nikt nas nie będzie traktował poważnie dopóki sami nie będziemy się zachowywać poważnie. Miejsce roweru zasadniczo jest na jezdni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio naszła mnie taka refleksja, mianowicie tyle się mówi w mediach i i w ogóle o konieczności i nakazie jeżdżenia drogą dla rowerów oraz DDRIP , przyświęcają temu hasła droga jest dla samochodów , chodniki dla pieszych. Zgoda ale zastanówcie się i powiedźcie drodzy rowerzyści że skoro droga dla rowerów powinna spełniać takie warunki i możliwości jak droga dla samochodów to dlaczego nie można na niej poruszać się szybko i sprawnie?

Otóż tutaj jest sedno sprawy bo skoro chcę szybko jechać DDR i szybko dotrzeć do celu to nie mogę, bo co się dzieje?

Co chwila muszę zwalniać na każdej krzyżówce z drogą podporządkowaną z której wyjeżdża kierowca ćmok który mnie nie widzi i ma pretensje że jadę za szybko i nie daję mu szansy na zauważenie mnie.

Co chwila muszę na prostej zwalniać bo trzeba lawirować pomiędzy babciami (nie znają przepisów), paniusiami z dziećmi (nieodpowiedzialne) oraz grupami lal i zakochanych (mają w trąbie DDR) .

Czy auto jadąc normalną drogą musi co chwilę zwalniać i jeździ zygzakiem jak porąbany?

Właśnie nie, są jasne zasady jak wylezie taki pieszy na ulicę to będzie z niego marmolada i już jak samochód wyjeżdża z podporządkowanej bacznie uważa bo szkoda skasować auto.

Dlatego wielu z nas wybiera ulicę bo paradoksalnie jest mniej zagrożeń i uczciwe zasady, jeśli każdy że tak powiem umie "płynąć z falą" nie przeszkadza samochodom tak gdzie jest strefa uspokojonego ruchu, bo ma mniej sytuacji zagrażających bezpieczeństwu, jak zawini i się zdekoncentruje to najwyżej skończy na cmentarzu.

Jakie macie w tej kwestii przemyślenia, chodzi mi głownie że wszyscy nas przekonują o bezpieczeństwie na DDR i DDRiP a mam odczucia że jest bezpieczniej na ulicy.

Mam u siebie masę dróg rowerowych, praktycznie rowerzysta jeśli nie chce nie musi wyjeżdżać na drogę dla samochodów.

Drogi rowerowe biegną często równolegle z pasami oznaczonymi dla pieszych, lub są łączone dla pieszych i rowerzystów jednocześnie. 

Świadomość ludzi tu jest bardzo duża, bardzo wiele osób jeździ rowerami, rekreacyjnie i do pracy, co nie zmienia faktu że i tak masa z nich łazi jak śnięte cielaki, lub staje na środku wszystkich pasów ruchu i ucina sobie pogawędkę.

Co z tym robić? Ano nic. Zwolnić, poczekać aż się ruszą, zadzwonić albo rzucić hasło żeby się ruszyli. Od tego mam hamulce żeby zwalniać albo się zatrzymywać a kierownicę żeby manewrować rowerem. Taki już urok życia z ludźmi w społeczeństwie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda mi tylko szosowców, bo widziałem w sieci wiele filmików niesłusznie psującym opinie środowisku rowerowemu, a wynika to ze zwykłej nieznajomości tematu.

Wiadomo że jeżeli ktoś kupuje rower szosowy warty połowę ceny średniej jakości autka i ma wąskie opony, brak amortyzacji i przeznaczenie roweru typowo do jazdy na asfalcie nie będzie się mordował na kostce fazowanej poprzedzielanej wysokimi krawężnikami.Ale autorzy i komentatorzy takich eseji o tym nie wiedzą, dla nich rower to rower, i nadal połowa społeczeństwa ma takie wyobrażenie o rowerze jako środku do rekreacji wkoło bloku niż środku komunikacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Mam u siebie masę dróg rowerowych, praktycznie rowerzysta jeśli nie chce nie musi wyjeżdżać na drogę dla samochodów.

Drogi rowerowe biegną często równolegle z pasami oznaczonymi dla pieszych, lub są łączone dla pieszych i rowerzystów jednocześnie. 

Świadomość ludzi tu jest bardzo duża, bardzo wiele osób jeździ rowerami, rekreacyjnie i do pracy, co nie zmienia faktu że i tak masa z nich łazi jak śnięte cielaki, lub staje na środku wszystkich pasów ruchu i ucina sobie pogawędkę.

Co z tym robić? Ano nic. Zwolnić, poczekać aż się ruszą, zadzwonić albo rzucić hasło żeby się ruszyli. Od tego mam hamulce żeby zwalniać albo się zatrzymywać a kierownicę żeby manewrować rowerem. Taki już urok życia z ludźmi w społeczeństwie.

Rozumiem, że jak w Norwegii się na dało kwesti rozwiązać, to w ogóle się nie da? Bo co to by było, gdyby to w Polsce było pod jakimś względem najlepiej i jeszcze sami wymyślilibyśmy roziwązanie. No nie do wiary  :teehee: 

 

Kwestia jest taka, że nikt nie stoi i nie ucina pogawędek na przejściach dla pieszych, nawet na mało uczęszczanych drogach. Dlaczego? Bo w świadomości większości udało się wryć, że to niebezpieczne. Bo od podstawówki słyszymy, że nie wolno, że trzeba uważać. Bo jesteśmy karani za lekceważenie tego typu norm.

 

A ścieżka? Widział ktoś kiedyś, żeby ktoś dostał mandat za chodzenie po ścieżce? Przecież ludzie nawet nie schodzą ze ścieżki widząc policję, więc mechanizm jest całkiem inny niż np. przechodzenia na czerwonym świetle - większość nie widzi w tym wykroczenia, nie zdaje sobie sprawy z tego co robi. Co z tym zrobić? Ano spożytkować straż miejską, policję. Niech w końcu zaczną pilnować przestrzegania wszystkich przepisów, a nie tylko wybranych. Wystarczy porozdawać trochę tych mandatów i stanie się cud uświadomienia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Absolutnie się zgodzę najgorzej jest gdy babcia idzie sobie bokiem DDR a piasek po drugiej stronie i przez cała długość ścieżki jest smycz no kurde...... Zwrócisz uwagę to ci powiem że ona wie lepiej bo jest starsza. Dyskusja nie ma sensu. Druga sprawa ludzie którzy zgubili narty. :D Chodzą tempem jak zwykli ludzie,ale nie oni musza iść ścieżką bo sportowcy! On sportowiec i on musi iść ścieżką, powiem szczerze że raz miałem taką sytuacje że szła grupka 4 osób po pełnej długości! I nie miała zamiaru zrobić miejsca dzwonek nie pomógł okrzyk również tylko się obejrzeli i szli dalej. I w myśl zasady chamstwo zwalczaj chamstwem poprostu osobie z boku wymijając ją po trawniku... Kopnąłem kijek może się nauczą. Po trzecie do tego nie mogę mieć pretensji bo ścieżka jest dla wszystkich ale małe dzieci jadące od lewej do prawej ok uczą się rozumiem ale ciężko się przez takich jedzie. Dlatego zdecydowanie wolę sobie jechać ulicą razem z samochodami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Dlatego uważam, że budowa DDRów - separacja ruchu - powinna być traktowana jako ostateczność, a priorytetem powinna być integracja ruchu na wspólnej jezdni.  Obecność większej ilości rowerzystów na jezdniach sprzyja bezpieczeństwu (nie tylko samych rowerzystów) na rozmaite sposoby - m.in. powoduje większą świadomość obecności rowerzystów w ruchu wśród kierowców, wpływa na uspokojenie ruchu.    Wydzielone drogi dla rowerów powinny być budowane jedynie przy dużych drogach przelotowych czy wylotowych, a nie przy każdej ulicy w mieście.

 

 

Widzisz, budowanie świadomości w społeczeństwie, etc. jest jakimś lewackim wymysłem, albo, w innej opcji politycznej, zwykłą brednią. :)

Problem z integracją ruchu leży w róznicy prędkości różnych pojazdów. Pieszy porusza się wolniej niż rower, a ten z kolei wolniej niż samochód. Świetnie to widać na drogach krajowych, ekspresowych i autostradach: problemem okrzyknięto TIRy, bo to wiekie, nieruchawe i jak zrobi bum, to zwykle się trupy zbiera. Sprowadzając Twoje twierdzenie do absurdu, czemu nie poprzesz jeżdżenia chodnikami? toć się z pieszymi zintegrujesz prima sort. 

 

Ale, żeby nie było, że popieram idiotyczne DDR w Polsce, i odpowiadając jeszcze tobo: 

 

 

Mam u siebie masę dróg rowerowych, praktycznie rowerzysta jeśli nie chce nie musi wyjeżdżać na drogę dla samochodów.

Drogi rowerowe biegną często równolegle z pasami oznaczonymi dla pieszych, lub są łączone dla pieszych i rowerzystów jednocześnie. Świadomość ludzi tu jest bardzo duża, bardzo wiele osób jeździ rowerami, rekreacyjnie i do pracy, co nie zmienia faktu że i tak masa z nich łazi jak śnięte cielaki, lub staje na środku wszystkich pasów ruchu i ucina sobie pogawędkę.

 

I to jest właśnie problem dróg łaczonych, zintegrowanych z chodnikiem, itp. Ludzie nie czują, że znajdują się tam, gdzie ich nie trzeba.

Jak już powiedziano wyżej, to że w Norwegii tego nie rozwiązano, nie znaczy, że się nie da. Tutaj akurat polecam Holandię: 

http://bicycledutch.files.wordpress.com/2012/02/dutch-style-junction.jpg

 

TAK IMHO powinna wyglądać ścieżka dla rowerów. Osobny pas ruchu, bardziej na jezdni niż na chodniku. U nas zwykle jest na odwrót. Tam jako pieszy od razu czujesz, że idąc po DDR nie jest to zbytnio twoje miejsce.

Ale jest tutaj jeden myk: trzeba egzekwować od wszystkich stron (auta, rowerzyści i piesi) by to było całkowicie nienaruszalne. 

 

 

Co z tym robić? Ano nic. Zwolnić, poczekać aż się ruszą, zadzwonić albo rzucić hasło żeby się ruszyli. Od tego mam hamulce żeby zwalniać albo się zatrzymywać a kierownicę żeby manewrować rowerem. Taki już urok życia z ludźmi w społeczeństwie.

 

A z tym się zgadzam w 100%. Życie w społeczeństwie wymaga pewnych poświęceń. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

he he raj utracony, w Poznaniu w niektórych miejscach jest już "prawie" idealnie jeżeli chodzi o eksponowanie drogi rowerowej, chociażby na al.Solidarności i ul.Bukowskiej.

A dlaczego ? Już mówię.

Przeważnie chodniki są kładzione kostką fazową, pieszy idąc swoim chodnikiem przyzwyczaja się do takiej nawierzchni, natomiast jak obok położymy DDR i zalejmy asfaltem albo inną masą byleby nie kostką to pieszy "włażąc na taką "autostradę" od razu czuje że coś jest nie tak , uczucie takie jakby się znalazł na ulicy i za chwilę coś śmignie niebezpiecznie obok niego.

Dobre zabezpieczenie kiedy znaki pionowe i poziome zostają przez pieszego przeoczone albo zignorowane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest jeszcze jedna kwestia.

 

Ja, Ty, Wy i pewnie większość ludzi z grona forumowego jest w stanie sprawnie, bez sprawiania zagrożenia poruszać się po szosie, teraz pytanie jak by miały wyglądać przepisy regulujące kto może się poruszać po szosie bo nie sprawia zagrożenia ani nie utrudnia ruchu a kto jest osłem i ma obowiązek jechania po drodze rowerowej? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie raz już to mówiłem i powiem po raz kolejny. Nie należy dzielić świata ulicznego, na rowerzystów i resztę. Losowo wybrany rowerzysta, dziś jedzie rowerem, jutro rano wsiądzie w samochód, a w wieczorem pójdzie pieszo do baru na piwo. Generalnie u nas nie ma czegoś takiego jak kultura ruchu ulicznego, czy to piesza, rowerowa czy samochodowa. U nas zawsze się z czymś walczyło, najpierw z zaborcą, potem z okupantem, a przez ostatnie 50 lat 20-tego wieku z komuną. Dlatego mamy awersję do wszelkich zasad, które ktoś (vide aparat państwa) próbuje narzucić. Jeszcze nie ma czegoś takiego, że łamanie przepisów jest passe i wieje sandałem, tylko wciąż jest to powód do "sławy bohaterom". Dużo jeszcze wody w Wiśle upłynie, zanim to się zmieni. Pewne oznaki już są, ale postępuje to bardzo powoli.

A dodatkowo nawiazując do @realkrzysiek, za komuny rower jako środek transportu był symbolem statusu społecznego (niskiego), stąd nie był powszechnie spotykany i nie jesteśmy do niego przyzwyczajeni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://www.youtube.com/watch?v=p55nEbXHecY&feature=youtube_gdata_player

 

Sytuacja znana i nielubiana przez większość kierowców.

Na każdych światłach "biedny" kierowca musi na nowo męczyć się z wyprzedzaniem rowerzysty, ten go dogania na każdych światłach ustawia się na "pool position" i zabawa zaczyna się na nowo.

Mimo iż kolarz klei się do pobocza samochodziarz ma ogromny problem i nerwy z plasteliny.

Mam tylko dwie zasady: nie pcham się przed ciężarówki gdy dojeżdżam do krzyżówki , i pcham się środkiem pasa jeśli wiem że utrzymam prędkość auta poprzedzającego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego ja nigdy nie pcham się do przodu, tylko ustawiam się za samochodem. Trzeba przewidywać, że niektórzy kierowcy jeżdżą jakby wygrali prawko na jakiejś loterii, a wyprzedzenie rowerzysty to dla nich wielki problem (nawet wtedy, gdy jest wystarczająco miejsca nawet dla tira, który może wyprzedzić bez zwalniania)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Sytuacja znana i nielubiana przez większość kierowców.

 

Zobacz to: https://www.youtube.com/watch?v=-mufRmo0GS0 

 

 

Ad ciężarówki to gdzie tam była ciężarówka?

 

Nie każdy powinien mieć prawo jazdy, a na pewno nie nadaje się na ten papier delikwent z filmu w samochodzie! Ktoś nie ma nerwów niech jeździ komunikacją miejską.

Przejechałem ponad pół miliona kilometrów samochodami, więc mam jakieś doświadczenie i mnie rowerzyści nie przeszkadzają, nie spowalniają itd. Sytuacja z filmu jest niedopuszczalna, a rowerzysta ma dla mnie pierwszeństwo zawsze, bo jest słabszy.

 

 

 

za komuny rower

 

Za komuny to nic nie było, a kupno roweru w sklepie to czasem nie było taką prostą sprawą, ale zgadzam się, że ludzie do roweru odnoszą się z pogardą, co z resztą widać na naszych ulicach, ale ta nienawiść jest wszędzie i jest do wszystkiego, co inne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Na każdych światłach "biedny" kierowca musi na nowo męczyć się z wyprzedzaniem rowerzysty, ten go dogania na każdych światłach ustawia się na "pool position" i zabawa zaczyna się na nowo.
 

Świat nie jest czarno-biały, nie ma tylko złych kierowców i dobrych rowerzystów.

Po każdych światłach "biedny" rowerzysta musi na nowo męczyć się z byciem wyprzedzanym przez samochód, gdyż doganiał go przed każdymi światłami i ustawiał się na pole position, i zaczynał zabawę od nowa. Najwyraźniej lubi czuć na plecach oddech filtra powietrza ewentualnie wspomaganego turbiną. Gdyby rowerzysta nie miał nerwów z plasteliny i potrafił stanąć jako ten 3. czy 5. w kolejce, a przeciskać się tylko gdy ma to sens, to nie musiałby kleić się co chwilę do pobocza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie wiadomo jak się zachować żeby uszczęśliwić wszystkich bowiem jak kolarz będzie jechał tempem spacerowym wszyscy go obtrąbią bo spowalnia ruch, jak depnie z ikrą wszyscy z tyłu odbiorą to ambicjonalnie i też depną bo to przecież "dyshonor i obciach "jechać grzecznie za rowerem, dlatego osobiście jak wiem że nie dam rady pociągnąć wtedy kiedy jest to możliwe robie miejsce do wyprzedzenia ale z głową

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

 

 

Po każdych światłach "biedny" rowerzysta musi na nowo męczyć się z byciem wyprzedzanym przez samochód, gdyż doganiał go przed każdymi światłami i ustawiał się na pole position, i zaczynał zabawę od nowa. Najwyraźniej lubi czuć na plecach oddech filtra powietrza ewentualnie wspomaganego turbiną. Gdyby rowerzysta nie miał nerwów z plasteliny i potrafił stanąć jako ten 3. czy 5. w kolejce, a przeciskać się tylko gdy ma to sens, to nie musiałby kleić się co chwilę do pobocza.

 

Właśnie na tym polega jazda komunikacyjna. Ten kto wybiera komunikacyjną jazdę po mieście czyni to głownie z oszczędności czasu czyli szybkiej jeżdzie w korkach. Gdyby stosował jazdę za tylnym zderzakiem to wówczas poruszałby się znacznie wolniej niż samochody a wówczas taka jazda komunikacyjna nie byłaby ani sensowna ani przyjemna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...