Skocz do zawartości

[organizacja czasu] czyli kiedy na rower?


Rekomendowane odpowiedzi

Hej,

 

Jeżeli powielam temat to proszę o zamknięcie.

 

Zastanawia mnie jak sobie organizujecie czas, tak aby pojeździć na rowerze. Patrząc na przeloty niektórych forumowiczów (100km co kilka dni), zastanawia mnie co ja robię nie tak :)

 

W moim przypadku:

1. Praca w korporacji 5x w tyg, min 10 godzin dziennie

2. Maałe dziecko + drugie w drodze

3. Obczyzna czyli brak pomocy dziadków, cioci itp.

 

Na rower pozostaje bardzo mało - bardzo wczesne ranki w soboty/niedziele i bardzo późne wieczory (22-23) w tygodniu.

 

Jak wygląda to u Was? Macie jakieś złoty środek na wygospodarowanie czasu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakładając że:

- nie będziesz się zwalniał z pracy by jeździć

- nie będziesz zmieniał pracy

- nie weźmiesz połowy etatu

- lubisz i chcesz spędzać czas z żoną/dzieckiem

to znasz odpowiedź na własne pytanie. 

 

Znajdziesz czas realizując któryś z powyższych punktów, bo doba się nie wydłuży, dzień również. 

Nie patrz na kilometraż tylko zapytaj ich jakie mają życie prywatne i zawodowe, jakie mają priorytety i jak ich pasję traktują osoby bliskie. 

Są ludzie którzy wychodzą z założenia że np żona albo dzieci to jedynie dodatek do ich Wielkiego Życia - wtedy jednak trzeba mieć obok siebie kogoś kto zaakceptuje taką sytuację. 

 

Stosunkowo prostym rozwiązaniem jest dojeżdżanie rowerem do pracy. Opcji jest kilka:

- dojeżdżanie codziennie

- dojeżdżanie co któryś dzień

- przy większych odległościach dojazd samochodem do jakiegoś punktu i kontynuowanie jazdy rowerem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@tobo

 

No tak, słuszne punkty. Ja spełniam wszystkie powyższe, czyli ciężki przypadek :) Do pracy mam 5 min piechotą, więc dojazd odpada.

 

Mam świadomość, że dużo uczestników tego forum to studenci, ludzie bez rodziny (jeszcze) więc tego czasu na przyjemność jest znacznie więcej. Jednak na pewno jest tu część osób w podobnej do mnie sytuacji. Widać to choćby po zdjęciach.

 

Może to kwestia dobrej organizacji czasu, np wstawanie 3x w tyg o 4:30 i wyjazd od 5-8 rano a potem praca?

 

Ciekawi mnie jak czas na kolarstwo wygląda u innych...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli jesteś w stanie obudzić się o tej porze to pewnie, czemu nie.

Czas który potrzebny jest na rowerowanie MUSIAŁBYŚ pozyskać z czasu przeznaczone na resztę spraw poza pracą. 

 

Mógłbyś nie zajmować się żadnymi sprawami domowymi, żoną ani dzieckiem - i jest to możliwe jeśli żona taki układ zaakceptuje. Ale wątpię jeśli jest normalna a Ty masz normalne podejście :)

 

Powiem Ci jak u mnie wygląda pewien aspekt aktywności - korzystanie z siłowni. 

Mieszkam w Norwegii, korzystam z usług jednej z takich miejscówek. Przychodzą dosyć często ludzie z dziećmi, lub rodzice solo z dziećmi - siłownia zapewnia opiekę nad dzieckiem na czas pobytu rodzica. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Albo namówić żonę na wspólną jazdę :-) a jak ktoś stoi jeszcze przed wyborem drugiej połówki to szukać takiej która też uprawia ten sport, choć o to jest dosyć ciężko :)

 

Mnie temat nie dotyczy, bo chodzę do ostatniej klasy liceum, więc wolnego czasu mam dużo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem na myśli ogólnie rowerzystów, którzy mają żony. W przypadku Thomasza o wolny czas nie może być łatwo i co tutaj poradzić - nie każdy potrafi wstawać bardzo wcześnie żeby pojeździć na rowerze, bo do tego potrzeba wielkiej determinacji i motywacji, a czy trzeba tak się poświęcać jak nie jest się zawodowcem? Rodzina jest chyba najważniejsza :)

 

W ogóle taki paradoks, że jak się jest młodym, to z reguły ma się słabszy sprzęt i z reguły mnóstwo czasu, a kiedy jest się już starszym, to ma się też więcej funduszy na dobry sprzęt, ale za to czasu brakuje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Mój przypadek:

- korporacja ( dalekowschodnia, więc lekko nie jest)

- dwójka szkodników

- Najlepsza Połowa ( też pracuje)

- gospodarka na utrzymaniu ( czuli dom i takie tam)

 

Gdzieś tak od marca do października w dni robocze ( jeśli Skośnooki Nadzorca nie wymyśli czegoś szalonego 5 minut przed wyjściem) staram się wyjechać przynajmniej na 1h, łikendy - od 2 do 4 h.

 

W Twoim przypadku ( jak i w moim) są konieczne do spełnienia dwa warunki:

- aprobata i zrozumienie Najlepszej Połowy

- chęci ,coby po codziennej katordze wsiąść na rower.

 

Pewną przerwą jest okres tuż przed i trochę po pojawieniu się Nowego Obcego w stadzie.

Enyłej, mając rodzinę i pracę, często główną przyczyną braku czasu na rower jest tłumaczenie samemu sobie ,że nie mam czasu na rower. Takie zamknięte koło.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ ja mam tak samo ciężki wybór,jak famila zgodzi się wypuścić mnie samego nigdy nie wiem czy lepiej poleżeć czy jeździc.Tak,tak ... małżonka,dwóch szkodników(ten młodszy wali po 40 km)ale tempo nie to.Myslę że teraz to jak ich obu sie pozbędę....będę jeździł do woli ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Borykam się z tym samym problemem co wy, kiedy zobaczyłem tytuł tematu myślałem, że znajdzie się tutaj jakiś złoty środek. Niestety takowego chyba nie ma, pozostaje nam dobre gospodarowanie wolnym czasem i dużo zrozumienia dla naszej pasji ze strony naszej drugiej połówki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam podobna sytuacje do autora tematu w tygodniu jedynym rozwiazaniem jest wstawanie przed praca, krotkie intensywne krecenie. W tej chwili najwiekszym problemem jest to ,ze jest poprostu ciemno. Czekam na cieplejsze miesiace i bedzie mozna troche szybciej wstac i dluzej pokrecic. W weekendy to tez ranki i powrot na sniadanie. Nie jest latwo i czasami poprostu sie niechce, ale nie jestem zawodowce i jest to poprostu hobby/pasja dodatke do zycia a nie samo zycie wiec trzeba jakos to wkomponowac.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Na rower pozostaje bardzo mało - bardzo wczesne ranki w soboty/niedziele i bardzo późne wieczory (22-23) w tygodniu.

 

Jak wygląda to u Was? Macie jakieś złoty środek na wygospodarowanie czasu?

 

Złotego środka nie ma, doby nie wydłużysz. Jak robiłem aplikację to przez 3 lata rower głównie stał na balkonie. Raz w roku wyjazd w góry z kumplami (tzw. majówka), totalnie bez nawet udawania formy (od siedzenia nad kodeksem czy komentarzem łyda nie rośnie niestety), i to było całe jeżdzenie. Teraz jest lepiej, ale jak się zrobiło więcej czasu to wróciłem do wspinaczki (mojej drugiej pasji - gdzie tez miałem przerwę), a przy rowerze póki co dłubię w domu po nocach :)

 

Z takim kalendarzem jeździłbym w weeekend. 3 godziny w sob. i 3 w niedziele i masz jeszcze kupę czasu dla rodziny.

 

A z magicznych trików znam jeden, który zwiększa ilość czasu, odłączenie neta na kilka dni. Naprawde działa ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Borykam się z tym samym problemem co wy, kiedy zobaczyłem tytuł tematu myślałem, że znajdzie się tutaj jakiś złoty środek. Niestety takowego chyba nie ma, pozostaje nam dobre gospodarowanie wolnym czasem i dużo zrozumienia dla naszej pasji ze strony naszej drugiej połówki.

Ale jaki złoty środek? Jest realizm - nie ma złotego środka :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

W ogóle taki paradoks, że jak się jest młodym, to z reguły ma się słabszy sprzęt i z reguły mnóstwo czasu, a kiedy jest się już starszym, to ma się też więcej funduszy na dobry sprzęt, ale za to czasu brakuje.
I to jest najprawdziwsza prawda.....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydłuż sobie drogę do i z pracy.

 

Skoro masz 5 min. piechotą to opracuj sobie jakąś przyjemną trasę, 8-10 kilometrów, i wychodź o te 40 min wcześniej. Rano przejedziesz dystans, po południu powtórzysz i już masz w tygodniu te 100km a jeśli byłaby taka potrzeba to jesteś w domu w przeciągu 10 min..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma złotego środka - w sensie uniwersalnego planu dnia - bo każdy ma inaczej ustawione życie.

 

Ja żyję w klasycznym układzie pt. robota (długo), dzieci (cza ogarnąć) i żona (antycykloza).

 

Jeżdżę więc wtedy, gdy mam czas. Czyli wieczorami w tygodniu i porankami w weekendy. 

 

To wymaga samozaparcia, bo nie zawsze się chce drałować po ciemku albo wyłazić z ciepłego łóżeczka. Bywa że częściej się nie chce niż chce i wtedy złotym środkiem jest solidny kop we własne cztery litery.  Pomaga;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cieszą liczne odpowiedzi w temacie. Widać że nie jestem sam :)

 

Jak do tej pory to dla mnie sprawdza sie jedynie kręcenie wczesnym ranem. Środy, sobotę i niedziele. W sezonie zimowym, tygodniowo ok 100km. Gdy tylko doba sie wydłuży to planuje wstawać co drugi dzień. Mniej szykowawania i ubierania chyba pomaga. Może uda sie zwiekszyć dystans do 150-200km tygodniowo.

 

Szosa/przelaj to mniej grzebania=czyszczenia wiec więcej czasu dla rodziny. Z tego powodu dochodzę do wniosku, ze w moim przypadku prawdziwe mtb nie da rady.

 

Tak jak durnykot napisał, przerwa tuż przed i po przybyciem nowego na świat jest konieczna, wiec to juz nie długo...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...