Skocz do zawartości

[dla poczatkujacych] Maratony - Co powinien wiedziec poczatkujacy?


naiLo

Rekomendowane odpowiedzi

witam, jako swiezak na forum i w maratonach ;)

 

ja podobnie jak przedmowca mam za soba dopiero 4 maratony, pierwszym byla krynica, wiec swiezak jestem konkretny choc juz dosc wiekowy (m3) :) i powiem wam ze choc dobre 2-3 lata przymirzalem sie do maratonu zaluje ze tak dlugo to trwalo - bo teraz zassalo mnie niesamowicie, mtb stalo sie moim prawdziwym hobby, a nie od swieta jak do tej pory :)

 

[...]

 

 

 

No to tylko tak dalej !!!, ja tez w tym roku dopiero zacząłem starty ale też mnie wciągnęło, choć bez takich sukcesów jak kolega. Tylko kusi podpytać jak trenujesz, jak sie przygotowujesz do sezonu - choć pewnie to Twoja słodka tajemnica :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no wlasnie przygotowanie do sezonu brak, w zasadzie do tej pory rower byl sposobem na zrzucenie zimowego tluszczyku :) a trening ? coz, najzwyklejszy z mozliwych - 2-4 razy w tygodniu trasa 30-60 km. nie poznalem jeszcze niuansw trenowania ale znajomy 'wycinak' juz mi mowi ze za malo robie tlenu a za duzo silowki :) ale lubie ta silowke a na maratonach przydaje sie ona jak cholera :) zreszta juz w gluszycy byl taki dlugasny podjazd kolo 30 km (lokalne przewyzszenie po ktorym byl z kolei taki asfaltowy kiler) gdzie nawet w moim zakresie maratonczykow wiekszosc prowadzila a ja sobie poradzilem z podjazdem :P

 

ps: jedyne moje doswiadczenie ktore moge polecic innym (ale tylko na mega, na giga to raczej bylaby marna porada jak sadze) - cisnac na poczatku ile fabryka dala. bo potem tak czy siak jest walka o przetrwanie i jesli na poczatku nie ustawie sie dobrze w stawce to potem nie bedzie sily ni motywacji zeby wyprzedzac ;) w gluszycy dzieki wlasnie takiej jezdzie pojechalem jak pojechalem, caly asfalt mijalem dziesiatki ludzi, potem do 10-15km jeszcze pojedynczych kolarzy a potem juz w zasadzie do konca rotowalem sie z ta sama ekipa :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no wlasnie przygotowanie do sezonu brak, w zasadzie do tej pory rower byl sposobem na zrzucenie zimowego tluszczyku :) a trening ? coz, najzwyklejszy z mozliwych - 2-4 razy w tygodniu trasa 30-60 km. nie poznalem jeszcze niuansw trenowania ale znajomy 'wycinak' juz mi mowi ze za malo robie tlenu a za duzo silowki :) ale lubie ta silowke a na maratonach przydaje sie ona jak cholera :) zreszta juz w gluszycy byl taki dlugasny podjazd kolo 30 km (lokalne przewyzszenie po ktorym byl z kolei taki asfaltowy kiler) gdzie nawet w moim zakresie maratonczykow wiekszosc prowadzila a ja sobie poradzilem z podjazdem :P

 

ps: jedyne moje doswiadczenie ktore moge polecic innym (ale tylko na mega, na giga to raczej bylaby marna porada jak sadze) - cisnac na poczatku ile fabryka dala. bo potem tak czy siak jest walka o przetrwanie i jesli na poczatku nie ustawie sie dobrze w stawce to potem nie bedzie sily ni motywacji zeby wyprzedzac ;) w gluszycy dzieki wlasnie takiej jezdzie pojechalem jak pojechalem, caly asfalt mijalem dziesiatki ludzi, potem do 10-15km jeszcze pojedynczych kolarzy a potem juz w zasadzie do konca rotowalem sie z ta sama ekipa :)

 

Z tym ciśnięciem na początku to racja, warto zapamiętać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy mówiąc znajomy wycinak masz na myśli Alberta Głowę lub Mirka Soboła?

Byłeś na Kellysie podhalańskim?

 

Kraków to będzie mój 5 maraton w tym roku.

Tak jak koledzy wyżej - maraton to poezja - potrafisz wyciągnąć więcej z siebie niż na jakimkolwiek treningu (w Krynicy miałem tętno 212:D). Do zobaczenia do Krakowa:D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mam na mysli michala sikore - ale to ta sama paczka <_<

 

tak bylem na kellysie ale tylko dogrywce. jechalem za kolega pirogiem (ktory mial defekt przerzutki i byl do lykniecia :voodoo: czyli tak na ok 5-7 open, ale na ok 30 km za lubaniem pofaczylem trase i zjechalem nie tam gdzie trzeba :( troche mi tego szkoda bo w zasadzie nie widze opcji nie zalapania sie na pudlo w m3, a to jedyna taka okazja, bo do przyszlej edycji nic takiego nie ma szans sie zdarzyc ;)

 

http://www.kellys-team.pl/kellys_events/events.html/14/ZDJECIA-Z-TRASY-DOGRYWKI-SUPERMARATONU-MTB-KELLYS-PODHALANSKI/

1-wszy w 4-rzedzie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja cienko wypadłem - rozwaliłem kolano.

Na starcie stałem obok Romka Kosakowskiego - może znasz - byłem w koszulce CSC.

 

img1472y.th.jpg

hmm ? <_<

 

edit: trasa jest (byla) oznaczona strzalkai namalowanymi sprayem po drzewach i 'choragiewkami' zrobionymi z tasmy powieszanej na galeziach. jak sie jedzie w grupie to problemu nie ma, jak sie jedzie samemu 30-40kmh w dol po ciezkiej kamienistej drodze to naprawde nie jest sztuka pomylic tak oznaczona trase.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Witajcież

A więc i na mnie przyszedł czas i mam za sobą już ten pierwszy raz:)

Właśnie wczoraj zaliczyłem swój pierwszy maraton MTB. Był to III 64-sto MTB maraton w Osiecznej k/Leszna. Powiem tak: Dzięki temu wątkowi oraz opowieścią kolegów którzy juz kilka(naście) maratonów przejechali dałem radę się psychicznie nie załamać tuż po starcie:) Stanąłem sobie mniej wiecej w połowie stawki, tak na oko 120-150 / 320. Im bliżej do startu tym tworzył się większy ścisk, ale wytrwałem:) Ruszyliśmy dojazd do asfaltu po trawie ścisk, troche obijania się jeden o drugiego ale daję rade, nawet przez chwilę sobie pomyślałem "nie jest tak źle jak to opisywali, bo wyprzedziło mnie może 2-3 zawodników" ... dojazd na asfalt, 40-45 na budziku i szok ja nie jestem w stanie nikogo dogonić a mnie wyprzedzaja i to o jakies 10-15km/h... ale nic zaciskam żęby i jade dalej, po jakichs 1.5 km wjazd w las... na samym dojezdzie w koncu udaje mi sie wyprzedzic moze z 10 osob jednak nadal wyprzedzaja mnie inni:). Zaczyna sie las dość ciasno ale daje się jechac ktos tam z tylu co jakis czas krzyczy prawa lewa, srodek ale sa to glosy na tyle odlegle ze nie dotycza mnie, jede dalej, pierwszy w miare delikatny podjazd wjezdzam, raz na jakis czas zerkam za siebie czy nie blokuje po jakims czasie czuję ze ktos mi siedzi na kole, na samej gorze doganiamy 2-3 osoby i objezdzamy je, kawalek w dol i znowu podjazd zaczyna sie zamieszanie, co chwile ktos zsiada i prowadzi, jakos bokiem udaje sie podjechac na gore jedziemy dalej pierwsza wieksza kałuża mozna ja objechac z prawej z lewej i... srodkiem:) widze ze z prawej jest wolne wiec objezdzam ta stroną z lewej robi sie jakies zamieszanie, kilka osob "ginie z tyłu" jade dalej <_< kawałek zjazdu i wylot na głatką leśną scieżkę wiem że za chwilę będzie najdłuższy najbardziej stromy podjazd, oszczedzam siły...niepotrzebnie:) wjeżdżamy na K2 ...po jakichś 50 metrach ...korek wszyscy z rowerów i na piechotę... Teraz długi zjazd na nim udaje mi się wyprzedzic kilka osob ...kawałek równej, utwardzonej trasy dojazd do kamienistego podjazdu... zaczyna się mordęga dla ciała:) ale staram się nie starcić miejsca, na poczatku wyprzedzam 3-5 osób, jednak po połowie podjazdu wyprzedza mnie grupa 5-7 innych...ale udaje się dojechac na górę i nie starcic wiecej pozycji...zjazd drogą szutrową, pora na łyk isostara, trace 2 pozycje ...Zjazd z szutrowej drogi na odcinek dośc długiego, łagodnego ale męczocego bo piaskowego podjazdu, po nim 2km rownej ubitej drogi przez las, skręt w prawo i zaczynamy najtrudniejszy odcinek na MEGA delikatny podjazd, zmienia się w bardziej nachylony singielek zjazd podjazd zjazd troche kamieni zjazd podjazd zjazd troche trawy podjazd i szybki zjazd, skręt w lewo i dzięki temu, że już kiedyś tamtendy jechałem mieszczę się w trasie:P kilka osob miało z tym problemy ...tocze walkę z samym sobą ale tez z 2 zawodnikami, udaje się wyprzedzić jednego, trochę więcej luźnego piachu wjeżdżamy na szybki odcinek zakończony piaszczystym podjazdem, zyskuję 2 pozycje kolejny piaszczysty podjazd...niestety popełniam błąd, zbyt ambitnie podchodzę do drugiego podjazdu i te 2 wyprzedzone przed chwilą osoby uciekają mi do przodu... Dojeżdżamy do „Killera” udaje się na tyle zregenerować siły, że podjeżdzam na samą górę. Zjazd... „czuję na plecach ” że kolejni nadciągają... udaje się utrzymać pozycję przez cały zjazd i przejazd przez chaszcze, jednak na kamienistej drodze oddaję kolejne 2 pozycje dojeżdzamy do bufetu, tutaj nadrabiam 3 pozycje i tak przez kolejne 3 km, podjazd pod wieże widokową Jagoda i tutaj nadrabiam 2 pozycję tracę 1. Zjazd z Jagody to owiany już legendą odcinek trasy, jest to piaszczysty dość stromny odcinek który po przejechaniu kilkudziesieciu zawodników zamienił się w rozjechane luźne grzezawisko...na szczescie w miare suche:) Mam przed sobą miejsce podjeżdżam do zjazdu, tylne koło zblokowane i dawaaaaj:) doganiam zawodnika który właśnie robi piękne OTB, udaje się go ominąć i sunę dalej cały czas ze zblokowanym tylnym kołem, kolejny zbiegający prawie w niego wjeżdżam na szczęście moje „Lewa !” przynosi efekt, dziękując wyprzedzam go oraz 2 stojących i dochodzących do siebie na poboczu innych uczestników, teraz szybki przejazd pomiędzy akacjami , mały zeskok na piach i przejazd przez asfalt 2-3 km szuterek a następnie polna droga i dojazd do asfaltowego podjazdu... Tutaj niestety ci których udało się wyprzedzić wcześniej wyprzedają mnie...Dopada mnie kryzys, jem snikersa...za późno jakoś udaje się przejechać przez odcinek w lesie potem szybki zjazd i znowu las, ale trace kontakt z grupką która mnie wyprzedziła i jadę sam, a to nie jest najlepsze co mogło mnie spotkać, na dodatek czuję za zaczyna łapać mnie kolka... Mijam rozjazd mega/giga. Kawałek asfaltu wyprzedza mnie jeszcze jedna osoba, droga polna, potem trawiasta przez łąkę i tutaj kolka staje się na tyle uciążliwa, że tempo spada do jakichś 12-15km/h zwalniam i liczę że przejdzie... Przechodzi ale tracę kolejne 4 pozycje na ostatnim odcinku do mety (asfalt, podjazd jakies 2-3 km) nie udaje mi się dogonic zawodników których mam w zasięgu wzroku i niestety tracę do nich dystans... dojeżdżam do mety pewien, ze może nie jestem ostatni ale na pewno nie będzie to dobry wynik, chciałbym być w pierwszej setce, ale wątpię żeby się udało...

A jednak...:yucky:

Okazuje się ze jestem w OPEN 57/220 w M3-15/65

Wiem jedno w przyszłym roku na pewno pojadę znowu, a jeśli będzie taka możliwość to planuję również zaliczyć jakieś inne maratony:)

Najbardziej cieszy mnie to, że po 15 latach palenia papierosów (paczka dziennie) po 12 latach nie jeżdzenia na rowerze, nie uprawiania żadnych sportów, praktycznie cały dzień za biurkiem przed kompem, 2 mce wstecz dystans 12km prostej drogi przez las przerywałem 2-3 przystankami... w ciągu 2 miesięcy jazdy dałem radę nie dość, że przejechać ten maraton to jeszcze osiągnąć wynik który na pewno można w moim przypadku uznać za dobry.

Ale się rozpisałem:) ciekawe czy ktoś dotarł do końca mojego elaboratu:)

Pozdrawiam serdecznie

 

*

...a jednak okazuje się że: w OPEN 48/195 w M3-14/58

;P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hehe przeczytalem calosc :) Fajnie widac ze sprawilo Ci to niezla frajde :D Ja juz sie nie moge doczekac maratonu za rok - bedzie moj pierwszy :] Mozesz jeszcze napisac jaka miales srednia predkosc,maksymalna i minimalna? :)

 

Srednia prędkość to wg licznika 21,8 a wg. organizatora 20,5 różnica bierze się stąd, że wg mojego licznika trasa miała długość 34.3 km a wg. organizatora 32km:)

Prędkość max nie pamiętam ale chyba coś kolo 44 i co ciekawe był to prosty odcinek asfaltowy, zjazdy były w większości bezpośrednio po podjazdach więc nie za bardzo były siły na przyduszenie ponad 50km/h, ponieważ bardziej zależało mi na chwili wytchnienia po podjeździe, ale i tak z taką prędkością doganiałem innych zjeżdżając. Czołówka raczej podchodziła pod 60km/h.

Co do minimalnej prędkości to nie wiem ale w 2 miejscach jechało się na najniższym przełożeniu:) tak więc pewno koło 3-5km/h:)

 

bugz jak się czyta takie relacje to aż się chce znów gdzieś wystartować :) Choć ja podziwiam, że tak dobrze pamiętasz swój start, ja z wrażenia mało co pamiętam z mojego pierwszego maratonu, może tylko start i końcówkę kiedy zaliczałem powolny zgon :)

 

:)

Co do tego, że tak dobrze pamiętam swój start myślę, że to po pierwsze dzięki temu, że pisałem to w miarę "na świeżo" a po drugie trasę znam więc tylko wydarzenia/osoby dopasowałem do miejsca:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

też się przymierzam do swojego pierwszego maratonu :) skutecznie mnie do tego zachęciliście... 11.10.09 łomianki Mazovia MTB Marathon...

Mam dosyć blisko więc od jutra zaczynam poznawanie trasy :) :) :)

ktoś z forum się tam wybiera??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no i po zawodach, fajnie bylo :P kurde, tylko dowiedzialem sie ze boje sie jazdy w peletonie :rolleyes: nie znam tych ludzi, i wydaje mi sie ze ktos moze gwaltownie zahamowac, a leciec w 100 osob po kocich lbach 40km/h scisnieci jak sardynki to tez nie jest prosta sprawa :P no ale doswiadczenia nowe zdobyte :P na wyniki musze czekac :D najbardziej zadowolony jestem z tego ze moj rower sie sprawdzil :D (wczesniej pozyczalem od kolegi rowerek miazgun) :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 tygodni później...

Witam

 

Mój znajomy w zeszłym roku i w tym wybierał się na rowerku na "wyścig" ;-)

co i jak nie miałem pojęcia ale szybko pogoglowałem i dowiedziałem

się wszystkiego dlatego pomyślałem sobie - a może by tak...

Impreza wydała się ciekawa i postanowiłem spróbować swoich sił.

Tutaj zaczęły się schody, otóż biję się w pierś, nigdy mnie

jazda poza asfaltem szczególnie nie pasjonowała nawet pomimo,

że mam kolegę, który jest typowym fanem w temacie od dawna.

Od trzech lat tylko praca przy kompie. Praktycznie zero sportu

nawet spacer rzadko, słowem kondycja zeszła na psy i pomyślałem

że może coś w tym temacie uda się zrobić no więc spróbuję.

Niestety na kilka dni przed tematem brat wpadł i zabrał swojego

fulla (ok 20 kg lata 90te) którego trzymał u mnie w garażu bo się przeprowadził

w miejsce gdzie można pojeździć. Roweru nie ma. (Siadałem na niego

może parę razy w sezonie tak na parę km pojeździć).

Ponieważ opcji nie miałem pożyczyłem od znajomego

rower "komunijny" i świadom moich możliwości,

sprzętu o rozmiarze na wzrost o 10-15cm niższy,

poturlałem się na start MTB Powerade najdelikatniej jak się dało.

W ostatniej chwili wniosłem opłaty przypiąłem numerek i ustawiłem

się na samym końcu już za barierkami.

Pojechałem mini i była zabawa przednia, jak się tylko

dało łapałem jakieś koło i tak się wiozłem ile się

da a że na rowerze siedziałem w sezonie dziewiąty raz tak

więc jazda było na opór. Oczywiście nie miałem nic, tzn. ani bidonu,

ani pompki, dętki itp, tylko klucze rowerowe ale jak to się mówi

szczęście nowicjusza i nic mi się nie przydarzyło,

ba nawet jechałem z myślą, że staram się ale ze świadomością

że będzie końcówka a w domu jak zobaczyłem, że połowa stawki to :-)

Po imprezie przez kilka tygodni temat nie schodził mi z myśli

ale mówię sobie - spokój - nakręciłeś się poczekaj zobaczymy

pewnie jak wszystko inne Ci przejdzie.

Niestety patrzcie ile czasu upłynęło a nic nie przechodzi.

Tak więc muszę kupić jakiś rower w teren bo nie ma innego wyjścia.

Dylemat jest wielki tak więc w poszukiwaniach zabrnąłem

na forum i czytam.

 

 

Jacek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość R3surrection

ja mam lepszą radę, po prostu nie dajcie się wyprzedzać xD

 

No i bądźmy szczerzy....... bez dobrego roweru nie licz na dobre miejsca.........

żeby powalczyć o pudło to takie 10kg to absolutny max... a lepiej 7-9kg ;)

Mijałem na trasie sporo ludzi na słabych rowerach a widać było że pary mają więcej ode mnie...ale cóż miejsce jest miejsce xD

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu bym, jednak dyskutował, dlaczego ? otóż uważam,

że jeśli przejechałem maraton na rowerze za grosze

to naprawdę można przejechać na każdym a co do czasu przejazdu

to dużo się teraz mówi o masie roweru ale to kondycja

jest podstawowa. Jeśli to był mój dziesiąty raz na rowerze

w sezonie a licząc razem może z 200-300km zrobiłem

to jest jasne, że żaden rower by mi nie pomógł nawet

jakby się z przeproszeniem sam unosił w powietrzu ;-)

 

Najwięcej czasu traci się na podjazdach i nie licząc

wywrotki, gumy, innej awarii czy bufetu to czas stracony

na podjeździe żaden zjazd nie skompensuje na trasie zamkniętej

a o czasie podjazdu decyduje praca/masa.

Ale popatrzcie na coś takiego: co to jest 4kg w masie ciała?

a już szczególnie jak ktoś sam ma masę >80-90kg,

coś tam w poprzednim tygodniu więcej ruchu, lekki ciuch i już jest

a te same 4 kg w masie roweru mniej ..... majątek.

Łatwiej zrobić trochę lepszą kondycję i trochę poprawić masę

będąc na zupełnie lajtowym amatorskim poziomie niż wyjąć kasę

i zmienić opcję roweru z 1500-2500zł na >6-8 tys zł

bo skoro tak mało jeżdżę to chociaż podoba mi się jak nie wiem co

spark to sobie go nie kupię bo jak na te kilka razy w sezonie

to dla mnie za dobry rower.

 

 

Ale to takie moje luźne przemyślenia

 

Jacek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z punktu widzenia amatora lepiej pracować nad swoją wagą, szczególnie jak się ma duże rezerwy.

To nic nie kosztuje, a kondycja i zdrowie rośnie.

 

Za szybkie zainteresowanie odchudzaniem sprzętu często zauważyłem wywołuje u początkujących przekonanie o ogromnej wartości sprzętu, jego wagi itp w rezultatach jakie osiąga, a to nie prawda.

Własna forma i kondycja ponad wszystko!

 

Pamiętaj też że swoją masą też musisz wdrapać pod górę a nie tylko rower podczas pchania.

Rower warto odchudzać kiedy już samemu dojdzie się do optymalnej wagi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie to samo chciałem użyć jako konkluzję mojej wypowiedzi

należy popracować nad sobą a ja dojdziemy do momentu gdzie

już widać, że dalej nie pójdzie już tak łatwo i że wyniki

to konieczność wysiłku na jaki sobie choćby czasowo nie damy

rady pozwolić, praca, rodzina, obowiązki to dopiero wtedy

można pomyśleć co poprawić w rowerze, oczywiście jeśli faktycznie

trzeba coś w nim poprawiać bo może wszystko jest ok

w przeciwnym przypadku drogi rowerek będzie kolejnym

gadżetem a to brzydko.

 

Myślę, że następnym razem spróbuję swoich sił w jakimś odcinku

mega, nieco mniej żywiołowo, bez tego ognia jak w mini

i zobaczymy co wyniknie, w sumie każdy dystans można przejechać

byle tylko podejść spokojnie do sprawy i nie zamęczyć się na starcie.

Fajnie by było też móc pojechać jakieś trudniejsze trasy tzn.

więcej bardziej stromych podjazdów i zjazdów i móc się porównać

przy tym do innych ludzi. Super mi się czyta jak tu wcześniej ktoś pisał,

że wybadał kto w jakiej grupie wiekowej i masie jedzie i patrzył

pod tym kątem, trzeba mierzyć do swoich też tak sądzę.

 

Dziwne np. było to, że jak był start to miałem wrażenie,

że stoję gdzieś na końcu a potem, że mnie mnóstwo ludzi wyprzedza

a ja mało kogo ale to właśnie był ten żywioł a kątem oka widziałem ludzi

co sobie spokojnie jechali wesoło z sąsiadem rozmawiając.

Tak chyba trzeba podejść do sprawy a wyniki przyjdą z kondycją.

No i wielka szkoda, że już po sezonie bo teraz właśnie gdzieś

bym się chętnie przejechał.

 

 

Jacek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...