Skocz do zawartości

[masa krytyczna] Masa Krytyczna a postrzeganie jej przez kierowców


Rekomendowane odpowiedzi

Piszesz, że świata, to jak odpiszę, że te wyimaginowane kłopoty Holendrzy mieli 40 lat temu, w momencie, gdy im się miasta zapchały coś im się zmieniło. Pod autostrady poszerzali drogi, burzyli kamienice, ale nic z tego nie wyszło, bo utknęli na dobre, zgodnie z zasadą czym więcej dróg, tym większe korki. Dziś nie mają takich problemów, ciekawe dlaczego?

Wiesz ile ja o tej Holandii słyszałem dobrego i o tym Amsterdamie, że w ogóle wszędzie rowerem jeżdżą, nie ma samochodów, nie ma korków w centrum? I wierzyłem w to dopóki nie pojechałem do tej mitycznej krainy rowerem płynącej. Obraz był skrajnie inny niż cyklooszołomy wmawiały tłumowi na masach i w mediach. Mają piękne autostrady w środku miasta i po obwodzie, że człowiek nawet nie ma chęci jechać przez centrum i stać w ogromnych korkach, tak tak w korkach bo samochodów w centrum jest tyle co w Warszawie i średnia prędkość w ścisłym centrum to ~5-10km/h. Różnica między Warszawą a Amsterdamem polega na tym, że w tym pierwszym przypadku do centrum wjeżdża się po to żeby przejechać do jej drugi koniec, bo innej drogi nie ma, a w przypadku drugim jedzie się autostradą. U nas jest problem żeby przedostać się do sąsiadującej dzielnicy, chociażby z Wilanowa na Ursynów albo z Ursusa na Bemowo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się Twoim szczęściem, ale zdajesz sobie sprawę, że to nic nie wnosi do tematu?

 

Ano Kolego po wykreowaniu wizerunku kierowcy-dżentelmena w białych rękawiczkach terroryzowanego przez złych cyklistów, szczególnie tych organizujących się raz na jakiś czas chciałem ukazać Koledze drugą stronę medalu - tę niezbyt dżentelmeńską. Choć to że Kolega nie zrozumiał tego przekazu jakoś specjalnie mnie nie dziwi... Może to kwestia pojemności intelektualnej...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Piszesz, że świata, to jak odpiszę, że te wyimaginowane kłopoty Holendrzy mieli 40 lat temu, w momencie, gdy im się miasta zapchały coś im się zmieniło. Pod autostrady poszerzali drogi, burzyli kamienice, ale nic z tego nie wyszło, bo utknęli na dobre, zgodnie z zasadą czym więcej dróg, tym większe korki. Dziś nie mają takich problemów, ciekawe dlaczego?

 

 

Przywoływanie Holandii jest klasycznym i kanonicznym przykładem który niestety nieco się zdewaluował. Nie mają problemów z korkami samochodowymi, ale padli ofiarą własnego sukcesu i mają korki rowerowe.

 

Polecam poszukać na Tubie "cyclig rush hour Amsterdam"

 

Wyglada to dość hmmm... interesujaco...

 

Szacunek...

I.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe jest to co piszecie na temat ostrokołowców, że to oni trzęsą masami w mieście. U nas w Rzeszowie na ostrym kole widuję czasem jednego czy dwóch oszołomów którzy na siłę gdy nawet mają wolny pas osob lawirują między samochodami, jakiegoś hipstera który jeździ na samych obręczach bo opony są passe ale na masie póki co ich nie widać. Trafia się może dwie czy trzy osoby na singlu i podobnych rowerach ale żaden spośród osób które działały by cokolwiek na rzecz ruchu rowerowego w mieście. W sumie ciężko mi sobie wyobrazić aby tacy lanserzy robili coś bezinteresownie dla innych. Bo niestety ale taki typ rowerów przynajmniej u nas został przejęty przez osoby które za bardzo nie wiedzą do czego służy ale póki jest na fali to trzeba jeździć :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patryke, ja także jeżdżę ulicami i to od 15lat więc mam doskonały przegląd zachowania na drodze i występków każdej ze stron od pieszych, przez rowerzystów po kierowców. O ile występki pieszych są przewidywalne i mało kolizyjne to występki kierowców to absolutnie zawsze szok i zagrożenie życia a częstość ich jest porażajàca. Właśnie w tym celu kkupiłem kamerę. Owszem bywały dni, źe żadnego zdarzenia nie było ale zdecydowanie było dni z incydentami nawet do kilku dziennie. Nie wiem jak jeździsz, źe owych zdarzeń masz tak mało? Może po prostu PORDu nie znasz lub wykroczenia bagatelizujesz?

Nie zamiaru się licytować kto ile jeździ, kto co wie, bo o to nie tutaj chodzi. Zakładam pewne minimum co każdy powinien wiedzieć poruszając się po drogach, jak nie wie to szkoda.

Jak jeżdżę... Po prostu dla mnie słowo klucz - przewidywalność.

Na drodze trzeba być przede wszystkim przewidywalnym i do tego przy każdym manewrze się rozglądać, a jak coś się stanie to żadna kamerka nie przywróci zdrowia.

Dlatego właśnie staram się bardzo uważać i nie zawsze wszystko zwalać na złych kierowców - czasem możemy nie zdawać sobie sprawy z własnych błędów. A ryzykować tylko po to aby pokazać, że ja mam pierwszeństwo to tym bardziej.

Fakt, że wariatów na drogach trochę jest no i tego się nie uniknie, nie mówię, też że wszyscy kierowcy są dobrzy itp. Po prostu jak przeczyta się ten temat czy inny to strach wychodzić z domu bo ktoś nas zaraz przyjedzie.

Przede wszystkim zdrowy rozsądek - tego właśnie według mnie powinna obecnie uczyć masa krytyczna.

 

Wysłane za pomocą Tapatalk.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie mam do końca pojęcia co to jest ten cały PORD a i część przewinień takich czy innych delikatnie mówiąc olewam więc może to jest klucz do sukcesu.  

 

A tak całkiem serio to to zdanie powinno być mottem wszystkich, którzy nie chcą mieć kłopotów na drodze;

 

Dlatego właśnie staram się bardzo uważać i nie zawsze wszystko zwalać na złych kierowców - czasem możemy nie zdawać sobie sprawy z własnych błędów. A ryzykować tylko po to aby pokazać, że ja mam pierwszeństwo to tym bardziej.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiedziałem, że do komentowania sytuacji w Holandii dojdzie... Proszę tylko nie powtarzajcie mitów i stereotypów na temat tego kraju.

1. Korki rowerowe nie istnieją. Nie w Holandii (może w Azji, nie wiem, nigdy nie byłem). Korki rowerowe w holenderskich miastach to taka sama prawda jak to, że w Polsce jest zimno i niedźwiedzie po ulicach chodzą.

2. W Holandii są korki samochodowe. Gigantyczne, nieporównywalne z niczym w Polsce. Ruch rowerowy w żaden sposób nie zastępuje ruchu samochodowego. Zwiększony ruch rowerowy nie powoduje zmniejszenia ruchu samochodowego.

 

Wracając do Masy Krytycznej. Masa Krytyczna to demonstracja/manifestacja. Każda demonstracja to w pewnym sensie zło konieczne. Zło, bo każda demonstracja (obojętnie w jakim celu) zakłóca życie mieszkańcom miasta. Zło, bo każda demonstracja pokazuje, że "władza" swoimi działaniami lub ich brakiem rozmija się z potrzebami demonstrujących. Konieczne, bo ludzie chcą pokazać jak dużo ich jest (tych niezadowonlonych).

Moim zdaniem demonstracje rowerzystów zmieniły jednak postrzeganie postrzeganie rowerów i rowerzystów wśród osób zajmujących się problematyką transportową w miastach. Kiedyś w Warszawie urzędnik miejski mówił słynne słowa, że Warszawa to nie wieś..., dzisiaj ta sama Warszawa ma największy w Polsce system rowerów publicznych. Zadaniem organizatorów tych demonstracji jest organizować je w taki sposób, aby wywrzeć jak największe wrażenie na władzach, a jednocześnie minimalizować niedogodności mieszkańcom miast.

Życzę Wam tego i pozdrawiam z Holandii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie podałeś nazwiska Autora tych historycznych słów: Warszawa to nie wieś, żeby po niej rowerem jeździć. A nie może zaginąć pamięć o takim umyśle. To Pan Marek Woś, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich w stolicy. Szczere, proste, piękne słowa ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano Kolego po wykreowaniu wizerunku kierowcy-dżentelmena w białych rękawiczkach terroryzowanego przez złych cyklistów, szczególnie tych organizujących się raz na jakiś czas chciałem ukazać Koledze drugą stronę medalu - tę niezbyt dżentelmeńską. Choć to że Kolega nie zrozumiał tego przekazu jakoś specjalnie mnie nie dziwi... Może to kwestia pojemności intelektualnej...

Po wykreowaniu? W sensie po tym, że wykreowałeś sobie, żeby móc tworzyć bezsensowne argumenty gdy jakkolwiek sensownych już zabraknie? Nikt tu nie kreuje mitów o idealnych kierowcach, no może poza cyklooszołomami, którzy gdy nie mają się do czego odnieść to zaczynają wymyślać...

Ale pewnie nie zdajesz sobie sprawy, że burak z filmu będzie burakiem niezależnie czy wsiądzie do samochodu, czy na rower, czy będzie szedł piechotą. Tak samo jak normalny człowiek nie staje się burakiem po zmianie środka transporu. Ale cóż... kwestia pojemności intelektualnej...

 

Zaczynają mi się przypominać czasy aktywności Łukasza78 na forum  :laugh: 

 

Ruch rowerowy w żaden sposób nie zastępuje ruchu samochodowego. Zwiększony ruch rowerowy nie powoduje zmniejszenia ruchu samochodowego.

Czyli jednak? :) Dobrze przeczytać, że napisał to ktoś rezydujący w Holandii. Ciekawi mnie tylko jak odniosą się do tego osoby, które 1 czy 2 strony temu nalegały żeby dziękować tej garstce rowerzystów w Warszawie, dzięki którym korki są ponoć mniejsze...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po wykreowaniu? W sensie po tym, że wykreowałeś sobie, żeby móc tworzyć bezsensowne argumenty gdy jakkolwiek sensownych już zabraknie? Nikt tu nie kreuje mitów o idealnych kierowcach, no może poza cyklooszołomami, którzy gdy nie mają się do czego odnieść to zaczynają wymyślać... Ale pewnie nie zdajesz sobie sprawy, że burak z filmu będzie burakiem niezależnie czy wsiądzie do samochodu, czy na rower, czy będzie szedł piechotą. Tak samo jak normalny człowiek nie staje się burakiem po zmianie środka transporu. Ale cóż... kwestia pojemności intelektualnej...

 

Wiesz, nie sposób nie zauważyć że z Twoich wypowiedzi przebija pogarda dla innych ludzi, rowerzystów czy nie... Także rzeczywiście burak pozostanie burakiem. Co do "cyklooszołomów" -  to dzięki ludziom którzy mieli pasję jeździsz rowerem górskim (w latach 60tych kiedy ta idea się wykluła jazdę górską rozpoczęli hipisi "cyklooszołomi"), a do lasu zmierzasz zapewne po ścieżce rowerowej wybudowanej między innymi dzięki naciskom tak pogardzanej przez wielu grupy "cyklooszołomów".

 

Nie podałeś nazwiska Autora tych historycznych słów: Warszawa to nie wieś, żeby po niej rowerem jeździć. A nie może zaginąć pamięć o takim umyśle. To Pan Marek Woś, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich w stolicy. Szczere, proste, piękne słowa ;)

 

Dobre. Jest jeszcze:

"Nie przesadzajmy z budową ścieżek rowerowych"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krisk, nie oszukujmy się. Temat nie jest zbyt dobrze poruszony na tych lekcjach. W moim mieście nie słyszałem żeby SM czy inne towarzystwo rowerowe bywało w szkole i wygłaszało pogadanki. Przykład czerpie się z najbliższego otoczenia tj. Rodzice, dziadkowie.

 

Wysłane z mojej Iconia A1

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

do lasu zmierzasz zapewne po ścieżce rowerowej wybudowanej między innymi dzięki naciskom tak pogardzanej przez wielu grupy "cyklooszołomów".

 

Z pewnością w kręgach MK znajda się ludzie, którzy robią sporo dobrego, jeżeli chodzi o infrastrukturę. Problem polega na tym, że ci sami ludzie wyjeżdżaja co miesiąc blokować miasto i "skakać ludziom po bolących odciskach". "Nie spełniacie naszych postulatów - więc wychodzimy na ulicę". To nie są naciski, tylko zwykły terroryzm. Świadczy to m. in. braku zdolności negocjacji z drugą stroną. Fanatyczne jednostki są dobre jako żołnierze na pierwszej linii frontu. Ale kiedy trzeba negocjować i coś budować, to należy trzymać je z dala od stołu.

Na chwilę obecną MK jest skostniałą - niczym mamut - organizacją, która przestała odpowiadać na bieżące potrzeby i problemy rowerowego świata. Takim zachowaniem nie zdziałają nic więcej, poza comiesięcznym wzbudzaniem negatywnych emocji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie przesadzajmy, przejazd pojedynczej grupy raz w miesiącu ciężko jest nazwać terroryzmem, jak w takim razie nazwać zamach bombowy :ermm:  Zresztą bez jakiejś formy wywierania nacisku żadne postulaty nie byłyby spełniane, biorąc pod uwagę że wymagają wydania pieniędzy (infrastruktura) a o wydawaniu tychże pieniędzy decydują politycy. A prędzej piekło zamarznie niż polityk wyda racjonalnie fundusze publiczne z własnej inicjatywy :)

 

Negocjacje z "drugą stroną" brzmi nieźle - ale jak by to miało wyglądać? Do ratusza miasta X (niech będzie Warszawa) przychodzi trzech cyklistów w garniturach, przez 15 minut pogawędzą z drugim zastępcą wiceprezydenta lub starszym referentem d/s mniejszej wagi - słowem strukturą biurokratyczną. Przedstawiciele tejże struktury przedstawią swoją wizję rozwoju - dodatkowe 100km dróg rowerowych już za trzy lata. I wszyscy są zadowoleni - cykliści mają nadzieję na drogi rowerowe których nigdy nie zobaczą, starszy referent d/s mniejszej wagi bo spławił trzech gości i może wznowić przerwę na kawę.

 

Nie ma nacisku - nie będzie rezultatów, taka jest brutalna prawda. A rowerzysta nie górnik - nie zjedzie z resztą załogi kopalni ze styliskami od kilofów "prosić" o swoje. Nie widziałem jakoś cyklistów wymachujących korbami i rzucających zębatkami w ratusz z postulatem "dajcie ddr a jak nie to łańcuchem ubiję"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do "cyklooszołomów" - to dzięki ludziom którzy mieli pasję jeździsz rowerem górskim (w latach 60tych kiedy ta idea się wykluła jazdę górską rozpoczęli hipisi "cyklooszołomi"), a do lasu zmierzasz zapewne po ścieżce rowerowej wybudowanej między innymi dzięki naciskom tak pogardzanej przez wielu grupy "cyklooszołomów".

Nie mieszaj cyklooszołomów z ludźmi z pasją, bo to obelga dla tych drugich. Cyklooszołomy nie mają żadnej pasji tylko wrodzoną bądź nabytą nienawiść do pieszych, kierowców i motocyklistów. Gdyby przyjąć założenia cyklooszołomów to byśmy cofnęli się w rozwoju (także rowerowym) do początków XX wieku. Im wystarczy byle holender czy ostre, im prostsze tylko lepiej.

Do lasu dojeżdżam DDRem zrobionym jeszcze za czasów PRLu, a HGW i cyklooszołomom z masy "zawdzięczam" zniszczenie pierwotnej asfaltowej nawierzchni i położenie kostki, która już w pierwszym roku pokrzywiła się tak, że jazda szosą to sama przyjemność dla masochisty.

 

No nie przesadzajmy, przejazd pojedynczej grupy raz w miesiącu ciężko jest nazwać terroryzmem, jak w takim razie nazwać zamach bombowy :ermm:

W Puławach macie zamachy bombowe częściej niż raz w miesiącu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale zwolennicy MK robią z siebie męczenników. Jedyni sprawiedliwi, odważni aby stanąć w walce z Panami (tj samochodziarzami) w nierówny bój o wolność, prawa, kobietę. Ale w rzeczywistości patrzę na nich i na was koledzy zwolennicy jak na rozwydrzonych bachorów którzy na siłę chcą głupotą uszczęśliwiać wszystkich i w dupach się poprzewracało od tej lewicowej ideologii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie przesadzajmy, przejazd pojedynczej grupy raz w miesiącu ciężko jest nazwać terroryzmem, jak w takim razie nazwać zamach bombowy :ermm:

Widać nie rozumiesz czym jest terroryzm. Jedni używają do tego bomb, inni palonych opon i kostki brukowej, a MK wychodzi na ulicę i mówi: "Ty, ty i ty dzisiaj nie wrócisz do domu na kolację, bo ktoś w ratuszu nie chce nam zbudować ścieżki". To jest terroryzm w czystej postaci, czyli pociąganie do odpowiedzialności niewinnych ludzi.

 

Nie należy porównywać także MK z małych miast z masami w dużych i tak już zatłoczonych miastach typu Warszawa. Jeżeli nie potrafisz sobie wyobrazić jak wygląda centrum warszawy w piątkowe popołudnie (i ile trwa rozładowanie pomasowych korków), gdy na ulice wyrusza około 2000-3000 osób, to zapraszam do stolicy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężko jest pojąć sposób myślenia przeciwników masy. Przecież masa to niecteroryzm tylko pokazanie się publicznie. Pokazanie zarówno postronnym ludziom jak i decydentom że taka grupa istnieje i ma specyficzne problemy i specyficzne potrzeby.

Ale po chwili zastanowienia i przeczytaniu ich wypowiedzi pełnych pogardy i nienawiści do " cyklooszolomow" dochodzę do wniosku że osoby ziejace sądem to niby rowerzyści. Ale to niby znaczy że rower oni traktują jako hobby i to drogie hobby (wpisy typu "nie będę jeździł po mieście rowerem za XXtys. zł") z nalecialosciami snobizmu. A problemy codziennie napotykają nie ci co latają pp górach, lasach, czy szosach ale ci co dzień w dzień przebijają się przez miasto. I fakt są to właśnie głównie ostrokolowcy i hipsterzy ;)

Skąd ta wyższość i pogarda?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Warszawie jest terror co piątek. Czy jest masa czy nie ma. Korki są ogromne, do każdej wylotówki jadę mniej więcej godzinę z centrum, nieważne czy jadę na A2, czy na Gdańśk czy na Lublin. Stoi wszystko.

 

Czyli jak jedni używają bomb, inni rowerów to inni jeszcze samochodów. Więc też jestem terrorystą, a żona drugim, bo musi jeździć swoim autem. Ale to półżartem.

 

Jeśli w mieście będącym stolicą prawie czterdziestomilionowego państwa nadal nie ma ścieżek rowerowych na dwóch głównych ulicach w mieście (Marszałkowska-Jerozolimska), a remont mostu Poniatowskiego za grube miliony kończy się tym, że nie ma tam ani ścieżek na chodniku, ani pasa rowerowego na jezdni - to znaczy, że masy są konieczne, żeby uświadomić to rządzącym. Bo właśnie efektem braku tej świadomości jest potem to, że kilku rowerzystów jadących prawidłowo blokuje cały pas, bo jest za wąsko.

 

 

 

Ale w rzeczywistości patrzę na nich i na was koledzy zwolennicy jak na rozwydrzonych bachorów którzy na siłę chcą głupotą uszczęśliwiać wszystkich i w dupach się poprzewracało od tej lewicowej ideologii.

 

Upraszczasz sobie świat. Za bardzo. Lewactwa nie znoszę, jestem raczej konserwatystą, więcej jeżdżę samochodem niż rowerem (m.in. z braku infrastruktury w miejscu pracy, prysznica, itd)., a na masy nie jeżdżę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie się czyta jak piszecie o ostrokołowcach czy hipsterach jeżdżących na masy. Muszę przyznać że na żadnej innej niż mojej rzeszowskiej nie byłem ale już wspomniałem że u nas ostre koła czy hipsterzy na masie to garstka a nawet jednostki.

 

W większości są na niej ludzie którzy po mieście jeżdżą na co dzień i czysto komunikacyjnie, na rowerach typowo miejskich czyli byle jakich do jazdy do przodu. Sporo rodzin z dziećmi, seniorów itd.

Jest sporo osób zarażonych cyklozą ale i tak wpadają na jakiś tanich mieszczuchach. Owszem, zdarzają się osoby na fullach które są tak piękne że chyba nigdy terenu nie widziały ale to też jednostki. Także mam wrażenie że lans do nas jeszcze nie dotarł :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cyklooszołomy nie mają żadnej pasji tylko wrodzoną bądź nabytą nienawiść do pieszych, kierowców i motocyklistów. Gdyby przyjąć założenia cyklooszołomów to byśmy cofnęli się w rozwoju (także rowerowym) do początków XX wieku. Im wystarczy byle holender czy ostre, im prostsze tylko lepiej.

 

A widzisz, jak tak definiujesz słowo "cyklooszołom" to... mogę Tobie tylko przyklasnąć :yes: Osobiście sympatyzuję z dwoma postulatami masy - infrastruktura i bezpieczeństwo. Dalsze radykalne postulaty nie obchodzą mnie.

 

Do lasu dojeżdżam DDRem zrobionym jeszcze za czasów PRLu, a HGW i cyklooszołomom z masy "zawdzięczam" zniszczenie pierwotnej asfaltowej nawierzchni i położenie kostki, która już w pierwszym roku pokrzywiła się tak, że jazda szosą to sama przyjemność dla masochisty.

 

Tu już dla odmiany nie przyklasnę, bardziej winni są chyba ci którzy kostkę tę kładli, następnie dokonali odbioru i nie wykryli bubli oraz ci którzy nie zadbali o naprawę nawierzchni w ramach gwarancji lub tej gwarancji nie zapewnili.

 

Widać nie rozumiesz czym jest terroryzm. Jedni używają do tego bomb, inni palonych opon i kostki brukowej, a MK wychodzi na ulicę i mówi: "Ty, ty i ty dzisiaj nie wrócisz do domu na kolację, bo ktoś w ratuszu nie chce nam zbudować ścieżki". To jest terroryzm w czystej postaci, czyli pociąganie do odpowiedzialności niewinnych ludzi.

 

Definicja terroryzmu jest w miarę jasna, za Encyklopedią PWN:

http://encyklopedia.pwn.pl/haslo.php?id=3986796

terroryzm [łac.], różnie umotywowane, najczęściej ideologicznie, planowane i zorganizowane działania pojedynczych osób lub grup, podejmowane z naruszeniem istniejącego prawa w celu wymuszenia od władz państwowych i społeczeństwa określonych zachowań i świadczeń, często naruszające dobra osób postronnych; działania te są realizowane z całą bezwzględnością, za pomocą różnych środków (nacisk psychiczny, przemoc fizyczna, użycie broni i ładunków wybuchowych), w warunkach specjalnie nadanego im rozgłosu i celowo wytworzonego w społeczeństwie lęku.

 

Doszło do naruszenia prawa? Nie? Jeśli nie to nie jest to terroryzm.

 

Nie należy porównywać także MK z małych miast z masami w dużych i tak już zatłoczonych miastach typu Warszawa. Jeżeli nie potrafisz sobie wyobrazić jak wygląda centrum warszawy w piątkowe popołudnie (i ile trwa rozładowanie pomasowych korków), gdy na ulice wyrusza około 2000-3000 osób, to zapraszam do stolicy.

 

Za zaproszenie dziękuję, niepotrzebne, studiowałem kilka lat i bywam regularnie. Także wiem jak wyglądają warszawskie korki, w piątek czy w niepiątek.

 

W Warszawie jest terror co piątek. Czy jest masa czy nie ma. Korki są ogromne, do każdej wylotówki jadę mniej więcej godzinę z centrum, nieważne czy jadę na A2, czy na Gdańśk czy na Lublin. Stoi wszystko.

 

Dokładnie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Osobiście sympatyzuję z dwoma postulatami masy - infrastruktura i bezpieczeństwo.

 

I o to właśnie chodzi. Większość Masonów ma cholernie daleko do ekstremum i są zwykłymi rowerzystami, którzy chcieliby nowych ścieżek, ale np. tam, gdzie mają one sens, przy okazji przebudowy/remontów skrzyżowań. Oszołomów, którzy chcieliby zabronić wjazdu samochodem do miasta jest garstka, ale z racji tego, że krzyczą najgłośniej, są najbardziej widocznym.

 

 

 

Ale po chwili zastanowienia i przeczytaniu ich wypowiedzi pełnych pogardy i nienawiści do " cyklooszolomow" dochodzę do wniosku że osoby ziejace sądem to niby rowerzyści. Ale to niby znaczy że rower oni traktują jako hobby i to drogie hobby (wpisy typu "nie będę jeździł po mieście rowerem za XXtys. zł") z nalecialosciami snobizmu.

 

A oprócz tego ciągle śmierdzą moczem, mają problemy z wzwodem i nikt ich nie lubi. Dorośnij.

 

Swoją drogą strasznie bawi mnie wyszukiwanie jakichś zależności pomiędzy wartością sprzętu rowerowego, a byciem "bardziej rowerowym", cokolwiek by to nie znaczyło.

 

Wasz uniżony, używający zdezelowanego rupiecia do codziennego przemieszczania się po mieście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli ktoś śmierdzi moczem to niech się wykapie, nikogo też nie szereguje na podstawie sprzętu tylko na podstawie jego podejścia do rowerowania, a przede wszystkim na podstawie jak traktują innych. Dorastać też nie potrzebuję.

 

Tak ciężko zrozumieć że ktoś może walczyć o bezpieczna drogę do pracy czy też szkoły po bezpiecznych ścieżkach, pasach rowerowych? Że w większości przypadków to że masa coś wywalczyli nie znaczy że innemu zabierze (kierowcom i pieszym - a padły takie argumenty).

Nie, trzeba ich obrazić, wzywać od terrorystów i oszolomow.

 

5 lat temu przez kraków nie miałem drogi do pracy po ścieżkach. Teraz połowa z 15km drogi przebiega po ścieżkach. Czy to zbyt wiele bym chciał całą droge tak odbyć? Bezpiecznie i niezależnie od korków? Tym bardziej że w wielu miejscach stworzenie ścieżki nic nikomu nie zabiera.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...