Skocz do zawartości

[Rower] Jaki rower do XCO


Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. Większe koła i rowery do enduro zaburzyły światem MTB. Każdy buduje taki rower jaki mu się podoba. Wciąż jednak istnieje grupa ludzi, która chce czuć tylko prędkość i rywalizację. Jaki wg was powinien być idealny rower do XC (konkretnie do wyścigu)? Wygodny, czy szybki, nastawiony na podjazd, czy też na zjazd, zwrotny, czy stabilny, tyłek nad suportem, czy za suportem i czym powinien się różnić od naszych (zwykłych śmiertelników) rowerów do maratonów? Zapraszam do dyskusji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 

 

Jaki wg was powinien być idealny rower do XC (konkretnie do wyścigu)? Wygodny, czy szybki, nastawiony na podjazd, czy też na zjazd, zwrotny, czy stabilny, tyłek nad suportem, czy za suportem i czym powinien się różnić od naszych (zwykłych śmiertelników) rowerów do maratonów?

Odpowiem banalnie, rower do ścigania powinien być ponad wszystko szybki.

Inna sprawa co na tą szybkość się składa. Najczęściej ideałem jest doskonały kompromis wszystkich czynników i to jak ta kombinacja pasuje do nas samych. Bo nie ważne jaki jest rower, najważniejsze jest jak my sami się na nim czujemy i co potrafimy nim zrobić.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat rzeka. Rower powinien być taki żeby pomagać jeźdźcowi w jego słabych stronach i nie przeszkadzać w mocnych. Na 26calowym XtC o kanonicznej geometrii jeździło mi się źle - rower był zbyt nerwowy, przez co bardzo niepewnie czułem się na zjazdach ze swoją dość słabą techniką i bardzo dużo traciłem, niezłe podjazdy nie były w stanie pomóc, jak na każdym zjeździe wszyscy mi odchodzili. Zmiana na Canyona AL SLX o dość specyficznej geometrii radykalnie zmieniła sytuację - wielkie koła, płaski kąt główki ramy i szeroka kiera na tyle poprawiły stabilność, że zacząłem na giga u Golonki obcinać ponad godzinę z czasu przejazdu - prawie wszystko na zjazdach! A jednocześnie krótkie tylne widły i dość pionowa podsiodłówka zostawiły na tyle zwrotności, że lekkie braki odczuwałem nie na XC, a wyłącznie na maratonie w Karpaczu, gdzie trzeba było czasem zawinąć między głazami. W każdym razie z powodu braku zwrotności nie traciłem czasu, podjazdy zostały jak były, na zjazdach poprawiłem się diametralnie. Rezultat - dramatyczna poprawa wyników.

To czy to jest XC, czy XCM nie ma większego znaczenia, jeśli geometria pasuje.

 

Jedyne co zmieniam geometrycznie to wyciągam sztycę centymetr do góry jak jeżdżę po płaskim, a chowam ten centymetr, jak jadę w góry. Niby nic, a zmienia to bardzo wiele.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Nie jesteś jedynym któremu geometria xtc nie pasowała, przerobiłem jej kilka wersji, starych i nowych i wszystkie te ramy jak dla mnie prowadzą się wręcz tragicznie. Osobiście uważam że można się na tym zabić. 

Jednym z krytycznych czynników łatwych do dostosowania pod trasę są opony, warto o to dbać bo często decydują o naszym być albo nie być.

Zawsze przed startem staram się wybrać optymalne gumki żeby potem nie kląć że się ślizgam albo rozwalam oponę bo wybrałem zbyt wylajtowaną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyny wg mnie element roweru który znacząco różni rowery do xc od rowerów maratońskich to obecność zawieszenia obu kół - w xc rozwiązanie to nadal - mimo zwycięstw na takich rowerach przez czołowych zawodników - praktycznie się nie przyjęło.

Pełne zawieszenie dla zawodnika startującego w xc to - na dystansach na jakich odbywają się wyścigi - zbędny gadżet, natomiast maratony, szczególnie te "pełnokrwiste", czyli na długich dystansach, mogą być męczące i przez to upośledzać efektywność. Stąd rowery maratońskie częściej są w pełni amortyzowane. Oczywiście nie jest to warunek bycia w czołówce czy wygrywania, czego dowodem są starty na sztywnych rowerach enduro i wygrane w kategorii seniorskiej na "Lawinie". 

Dla przeciętnego startującego może być to jednak kryterium wyboru. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Polsce nie ma maratonów, na których full dawałby jakąś zdecydowaną przewagę. Inna sprawa we Włoszech czy krajach alpejskich, gdzie bywają trasy, na których full daje naprawdę wiele. Podobno, bo nie zdarzyło mi się niestety jeździć.

U nas trudne i wyboiste zjazdy, nawet u Golonki, są na tyle krótkie, że full nie nadrobi tyle, żeby nie stracić tego na następnym podjeździe. U nas wygrywa się na podjazdach, na zjazdach wystarcza nadążać za poprzednikiem ;). Dlatego najbardziej efektywny na polskie maratony, przynajmniej dla mnie, jest 29er na szerokich laczkach z niskim ciśnieniem. Komfort jest zupełnie wystarczający, na zjazdach daje radę, a na podjeździe radzi sobie lepiej od fulla.

Choć fakt, że wśród zawodników z zagranicy, przyjeżdżających na np Sudety MTB Challenge, fulle są na porządku dziennym. Nie wiem na ile oni są reprezentatywni, ale styl jeżdżenia też mają zupełnie inny, taki wykorzystujący zalety właśnie fulla, a nie HT. U nas np jak jest dużo przeszkód na krótkim kawałku trasy, np jakiś rockgarden, to każdy stara się przez to przejechać, a oni przeskakują całość i lądują za przeszkodą ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

U nas wygrywa się na podjazdach, na zjazdach wystarcza nadążać za poprzednikiem ;).

 

Nie tylko u w Polsce i nie tylko w Mtb :) Widziałem ostatnio kilka filmów w Megavalanche, czyli DH i zauważyłem, że tam jest w zasadzie identycznie (z wyjątkiem startu na śniegu to zawsze rzeźnia!)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Polsce nie ma maratonów, na których full dawałby jakąś zdecydowaną przewagę. Inna sprawa we Włoszech czy krajach alpejskich, gdzie bywają trasy, na których full daje naprawdę wiele. Podobno, bo nie zdarzyło mi się niestety jeździć.

U nas trudne i wyboiste zjazdy, nawet u Golonki, są na tyle krótkie, że full nie nadrobi tyle, żeby nie stracić tego na następnym podjeździe. U nas wygrywa się na podjazdach, na zjazdach wystarcza nadążać za poprzednikiem ;). Dlatego najbardziej efektywny na polskie maratony, przynajmniej dla mnie, jest 29er na szerokich laczkach z niskim ciśnieniem. Komfort jest zupełnie wystarczający, na zjazdach daje radę, a na podjeździe radzi sobie lepiej od fulla.

Choć fakt, że wśród zawodników z zagranicy, przyjeżdżających na np Sudety MTB Challenge, fulle są na porządku dziennym. Nie wiem na ile oni są reprezentatywni, ale styl jeżdżenia też mają zupełnie inny, taki wykorzystujący zalety właśnie fulla, a nie HT. U nas np jak jest dużo przeszkód na krótkim kawałku trasy, np jakiś rockgarden, to każdy stara się przez to przejechać, a oni przeskakują całość i lądują za przeszkodą ;).

Ja nie analizuję efektywności bo ona się okazuje dla wielu bardzo względna, chodzi mi o komfort i zmęczenie, które tak czy inaczej w przypadku przeciętnego człowieka, nawet trenującego będzie większe na dystansie 80 km niż 40. 

Jechałem w sumie w około 30 maratonach i nawet jeśli nie były to trzepaczki - masakry zdecydowanie cieszyłem się że mam miękki przód i tył, który w razie potrzeby mogłem uspokoić.

Dawno temu gdy nie było jeszcze inteligentnych zawieszeń niemiecki Mountain Bike przetestował trzy rowery, sztywniaka do xc, fulla do xc i fulla do enduro na tej samej trasie. Testerem był Lado Fumic, pojechał zapięty do sprzętu pomiarowego (nie pamiętam jakiego). 

Dla niego przejechanie testowej trasy na sztywniaku nie stanowiło problemu, w owym czasie były to rowery o statystycznym skoku 63/80 mm. Pokonał wyznaczoną pętlę na pozostałych dwóch rowerach i okazało się że całość trasy przejechał najszybciej na fullu xc, potem na sztywnym xc, na ostatnim miejscu był rower enduro. Fumic twierdził że odczuwał jazdę na fullu xc jako mniej efektywną, liczby jednak temu przeczyły. 

Dlatego uważam że rower fs na maratony szczególnie te długie MOŻE być lepszym rozwiązaniem od sztywniaka. 

Mam pewne, może niewielkie ale jednak, doświadczenie ze sztywnym 29erem, takim samym fullem oraz fat bikiem i wbrew temu co się pisze na ich temat w moim odczuciu duże koło i duża opona nie amortyzuje nawet w niewielkiej części tak jak zawieszenie fulla; full na dużym kole o małym skoku nie pracuje tak jak full na małym z trochę większym skokiem, ja odczuwam różnicę na niekorzyść tego co twierdzi się na temat właściwości wymienionych rowerów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja uważam, że na zjazdach bardziej pomoże sztyca regulowana niż zawieszenie,a nie będzie strat na podjeździe. Sztywniak bez wylajtowanych opon i z myk-mykiem to moim zdaniem wszystko czego potrzeba na polskie maratony. Nie da się zaprzeczyć, że full będzie bardziej komfortowy, ale nie ma takiego systemu zawieszenia, który na podjazdach będzie tak efektywny pod względem sztywności jak ht. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszę o moich doświadczeniach z punktu widzenia przeciętnego rowerzysty i maratończyka.

Przez kilkadziesiąt maratonów ani razu nie odczułem potrzeby opuszczenia sztycy (a kulawy ze mnie technik i tchórz), za to praktycznie ani razu nie zapragnąłem jechać na sztywniaku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Większe koła i rowery do enduro zaburzyły światem MTB. Każdy buduje taki rower jaki mu się podoba. Wciąż jednak istnieje grupa ludzi, która chce czuć tylko prędkość i rywalizację. Jaki wg was powinien być idealny rower do XC (konkretnie do wyścigu)? Wygodny, czy szybki, nastawiony na podjazd, czy też na zjazd, zwrotny, czy stabilny, tyłek nad suportem, czy za suportem i czym powinien się różnić od naszych (zwykłych śmiertelników) rowerów do maratonów? Zapraszam do dyskusji.

Przeczytaj pierwszy post autora.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja jeszcze dodam, że w moim XC'ku (startowałem tylko w maratonach) założyłem krótszy mostek niż powinienem mieć i uważam, że rower jest idealnie zbalansowany i nawet na zjeździe z korzeniami czy z kamieniami przy dużej prędkości jak nie wysunę się za siodło nie czuję, że ciągnie mnie kierownica, a przy niektórych stromych odcinkach w dół jak nie ma korzeni, a czuję że mnie ciągnie do przodu to blokuję amortyzację.

 

Czytałem, że rower Schurtera ma łagodniejszy kąt główki niż w wersji seryjnej (a Scott scale 700 ma normalnie bardzo ostry kąt) i łagodniejszy kąt sztycy. Jak uważacie, to kwestia idealnej budowy ramy pod zawodnika, czy zmiana stylu prowadzenia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...