Skocz do zawartości

[Wyprawa] Dookoła Polski ( pomoc, organizacja itd.)


RychPL

Rekomendowane odpowiedzi

Toć i ja dorzucę kilka groszy na temat przygotowania i przebiegu wyprawy. Na początku zaznaczę, iż z sakwami nie jeździłem, moje jedyne wyprawy dotyczą szlaków górskich, które stanowią 99% moich tras.

Jednak, do rzeczy.

Jeśli chodzi o nocleg w namiocie - ja z moim kompanem mamy od lat małą dwójkę, najtańszy model z Tesco czy Caerfura (wsio radno, gdzie kupisz) za 50zł. Możecie się z tego śmiać, ale namiot jest bardzo lekki(1,4kg), a przy umiejętnym korzystaniu (np. układaniu pod drzewami na deszcz) gwarantuje wodoodporność. Jeśli chodzi o ilość noclegów, które da się wytrzymać - dwa lata temu jak robiłem GSB, to właściwie cały czas spaliśmy pod namiotem (tj.11dni), ale oczywiście bywa tak, jak pisał Robertrobert1, że nas zleje, trzeba wysuszyć ciuchy, a nocą też prawdopodobnie będzie padać - wtedy lepiej znaleźć jakąś kwaterkę i się wysuszyć. 

Odnośnie higieny - bzdurą jest twierdzenie, iż gdy śpi się w namiocie, można utrzymać wzorową higienę przez całą wyprawę. Podczas dotychczasowych przygód, gdzie zawsze śpimy pod namiotem (i zawsze stawiamy go tak, żeby się wymyć w strumieniu), mimo codziennego dokładnego mycia, pod koniec i tak już się śmierdzi i każdy patrzy na nas krzywo. Może gdyby codziennie spać na kwaterce uniknęłoby się tego, ale nie jestem w stanie się wypowiedzieć.

Jeśli chodzi o wieczorne posiłki - według mnie wożenie kuchenki gazowej jest średnio dobrym pomysłem. Ja zawsze rozpalam ognisko (nie musisz nawet wozić gazety, kora brzozowa nadaje się do tego sto razy lepiej), drewna w lasach jest pod dostatkiem, a dużo przyjemniej się siedzi. No i wody nie zawsze trzeba brać dużo na nocleg - mi 1,5l wystarczało z powodzeniem. 0,5l na umycie wystarczy, na umycie zębów to kilka ml, a na jedzenie to już kto ile potrzebuje, ja zawsze używałem ok.0,5l, ale do kubka wrzucałem masę smakołyków (kuskus,parówki,sos pomidorowy etc).

Jeśli chodzi o dzienne etapy, to jest to pomysł i dobry i zły. Wg mnie najlepszym sposobem jest jazda od świtu do zmierzchu(no, może do chwili przed zmierzchem, jeśli mamy jeszcze się umyć, zebrać drewno i potem je rozpalić). Wydaje mi się, iż każdy podróżnik to potwierdzi. 

I mapa (czy to papierkowa czy komórkowa), to rzecz konieczna. Jechanie "na janusza" przed siebie nie zawsze może być dobrym rozwiązaniem. Jeśli już nie chcecie brać mapy, to zabierzcie chociaż kompas.

Trasę proponuje wcześniej ułożyć - siedzenie nad mapami na pewno przyniesie Wam wiele frajdy, a w razie potrzeby przecież trasę można w każdej chwili zmienić.

I jeśli zamierzacie wybrać wariant oszczędnościowy (czytaj: żywienie się konserwami etc), to raz na czas obowiązkowo zatrzymajcie się na porządny obiad. Wasz organizm Wam potem podziękuje. Polecam też jeść rzadziej, a bardziej obficie. Dobrze mieć przy sobie jakąś multiwitaminę, która będzie swoistym "koksem" do jazdy. Szczególnie nada się po południu, kiedy organizm ma już mniej siły, a pedałować jakoś trzeba. Cukier polepszy Wam wtedy humory i doda tych brakujących sił :)

Co warto wziąć, to będziemy rozważać potem. Wariant minimalistyczny w każdym razie musi być dobrany ;)

 

Trzymam kciuki za Was, Chłopaki, a rozumiem Was jak nikt inny!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam! Nie chciałem już zakładać nowego tematu więc chciałem się do niego przyłączyć. Też planowałem taką wyprawę, jestem już na etapie treningów - i czytania jak największych ilości informacji. Mam 21 lat i wziąłem sprawę dość poważnie nie jestem w gorącej wodzie kompany i zdaje sobie sprawę, że to tylko ładnie się mówi jeżeli chodzi o kurs ok. 100km/dziennie przez okres 30 dni. Różne warunki pogodowe oraz wszelkie wypadki - uszkodzenie roweru, przebita opona, problemy z higieną itd. - dodam, że planuje sam przebyć tą trasę ponieważ nie mam na to chętnych znajomych a nie chciałbym kogoś brać w ciemno jeżeli sam nie jestem w stanie zagwarantować swojego sukcesu jak i nie jestem w stanie przewidzieć zachowań takiego partnera... więc zdecydowałem się zdobyć samodzielne doświadczenie. Niestety pojawiają się pytania.

 

- Pierwsze kieruje do chłopaków z tego wątku - skąd wzięliście trasę aż 4 tysięcy? Ja układając plan dookoła Polski ledwo ułożyłem 2850 km. Wiem, że można dosłownie brać "trasę dookoła polski" przy samych granicach, ale wydaje mi się, że nie do końca o to w tym chodzi? Ja np:. skupiłem się na miastach po drodzę... np:.  startując ze Słupska starałem się zachaczać tylko większe miasta jak: Szczecin, Gorzów Wlkp, Zielona Góra, Wrocław, Katowice, Kraków, Rzeszów, Zamość itd. - pomyślałem, że warto zobaczyć niektóre miasta w których nigdy nie byłem. Czytałem np:., że Zamość to jedno z lepiej zachowanych średniowiecznych miast. No, ale sam fakt, że też mam Kraków po drodze a nawet jadąc potem mogę zahaczyć Marlbork.

 

Ze względu na to, że interesuje mnie tylko spanie na dziko nie wyobrażam sobie rozpalania ogniska co wieczór. Raz, że to trochę problematyczne to też jestem wtedy dość widoczny... mogę przypadkiem rozpalić ogień w miejscu gdzie nie jest do pożądane. Dlaczego mam więc nie skupić się na kuchence turystycznej? Ciężko znaleźć informacje z doświadczeń takiego gotowania. Jak to się sprawuje, czy ten gaz szybko się kończy, wiadomo warunki pogodowe też jakoś na to wpływają.

 

Ostatnia sprawa jaka mnie aktualnie najbardziej interesuje. Niestety nie jestem bogaczem, ale jestem w stanie postawić sobie cel i zarobić określoną kwotę. Powoli rozpisuje sobie plan organizacyjny rzeczy niezbędnych oraz wszelkiego potrzebnego sprzętu. Ciężko mi znaleźć takie dane ile mniej więcej ustala się dzienny budżet dziennie na pożywienie? Na początku myślałem, że 50zł jednak przemyślałem sprawę... to jest to sporo bo codziennie bym mógł jeść ciepły posiłek + zakupy biedronka/lidl i tak by mi zostało. No, ale z drugiej strony nie chcę ustalić zbyt małego budżetu. Może ktoś mi rzucić jakimiś realnymi liczbami abym mógł spojrzeć na to?

 

Ahh i dodatkowo chciałbym się dowiedzieć czy zdobędę mapę - tylko i wyłącznie do planowania trasy jeżeli chodzi o ciekawe obiekty. Nie chcę zrobić trasy dla samej trasy, ale zwiedzić jak najwięcej. Prawdopodobnie nie znajdę map żadnych zamków ani opuszczonych obiektów... no, ale może ktoś coś wie gdzie tego mogę szukać wszelkiej Polskiej kulturalnej spuścizny tej masowej turystycznie i zapomnianej. Chcę coś zobaczyć i zrobić sobie z tego solidną relacje...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyprawa wśród cywilizacji i dostępność sklepów sportowych/turystycznych/hipermarketów i to wspomniane biwakowanie na dziko i chowanie się przed postronnymi osobami - chyba najlepsza opcja to kuchenka na kartusze gazowe. Sam dopiero w lecie planuję dokupić ją do wyposażenia sakwy ale z relacji które czytałem wynikało że kilka dni można na takim kartuszu gotować. To wiadomo kwestia względna zależna od ilości zużytego dziennie gazu ale to wcale nie tak drogie rozwiązanie a bardzo wygodne i szybkie.

 

Mapa mapą ale jednak nawigacja (nawet w komórce) przydaje mi się bardzo podczas przejeżdżania przez duże miasta. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie ogniska, ja zawsze robiłem ognisko, woziłem taki mały stelażyk i tyla. Ale znalazłem coś takiego, ciekawe jak to sie sprawdza: http://www.youtube.com/watch?v=aWRbuW4CHfI

Z tą puszką to niezły patent! Ciekawe tylko, jak się sprawdzi w terenie, gdzie czasem wiatr zawieje itp. Wygląda obiecująco w każdym razie.

I pomysł z ogniskiem wg. mnie nie jest taki zły, zawsze znajdziesz jakiś lasek, gdzie spokojnie możesz ogień rozpalić. Ewentualnie możesz zrobić mały murek z kamieni i zasłonić ogień w kierunku, który może wydawać się niebezpieczny. Sam jeżdżę po szlakach, więc tam nikt nawet nie zobaczy, że ognisko się pali, ale miałem wiele sytuacji, że biwakowaliśmy niemalże Vis-a-Vis domów i nikt nigdy nas nie ochrzanił. Raz nawet paliliśmy ognisko na stacji wyciągu narciarskiego (no, tak z 1,5m od wyciągu, bo na drewnianych deskach stacji rozpalanie ognia to średni pomysł). Zawsze będę bronił tego typu sposobu odgrzewania posiłków, bo:

1.Jest właściwie darmowe (jedyny koszt to zapalniczka czy zapałki)

2.Nie trzeba wozić ze sobą zbędnych kilogramów (pamiętajcie, iż ja cały ładunek biorę na plecy, nie do sakw)

3.Dostępność surowca jest bardzo powszechna

 

Polecam ten sposób także ze względu na to, iż wieczorem jest po prostu bardzo przyjemnie posiedzieć przy ognisku, pogawędzić chwilę i potem położyć się spać.

Co do map atrakcji turystycznych - wydaje mi się, że map jako takich nie ma. Wszelakie zamki, jaskinie i inne ciekawostki są zaznaczane na mapach turystycznych o skali max 1:75000 (głowy sobie uciąć nie dam,nie posiadam map o mniejszych skalach) a i nieraz ciężko je na mapach dostrzec. Wydaje mi się, że najlepszą opcją będzie poszukanie po różnego rodzaju atlasach, przewodnikach po danych regionach (czy nawet województwach). Takie przewodniki to kosztowna sprawa, ale myślę, że w bibliotece spokojnie możesz takie pożyczyć lub w najgorszym wypadku zobaczyć na miejscu.

 

A na jedzenie 30zł to cena w sam raz. Sam nauczyłem się, że na jedzeniu nie wolno oszczędzać, inaczej siły bardzo szybko Cię opuszczą (co prawda przejechałem cały Beskidzki na chlebie z pasztetem i zupką chińską, ale nie polecam nikomu takiej "diety").

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kuchenka z puszek na denaturat jest fajna i łatwa do zrobienia ale to prawda, trzeba mieć dodatkowy parawan w razie wiatrów. Do gotowania wody na herbatę okej ale przy dłuższym gotowaniu uzupełnianie paliwa jest kłopotliwe. Do tego płomień strasznie brudzi naczynia takim czarnym osadem ale słyszałem że to zależy od rodzaju denaturatu i "przemysłowy bezbarwny" jest lepszy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupujesz czarny worek z kranikiem w sklepie typu np. Militaria. Lejesz wodę, wieszasz na słońcu i masz ciepełko.Co do map - mapa papierowa bądź drukujesz mapę w odcinkach za pomocą strony Michelin. Zasadniczo trasy są dobrze oznaczone. W miastach masz hot-spoty więc w razie wątpliwości można sprawdzić. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 jeżeli chodzi o kurs ok. 100km/dziennie przez okres 30 dni. Różne warunki pogodowe oraz wszelkie wypadki - uszkodzenie roweru, przebita opona,

 

100 km dziennie nie jest długim dystansem. Jeżeli masz średnią 20 km/h, chociaż przeważnie jest średnia niższa, to taki dystans pokonasz w 5 godzin. Jednak jazda 5 godzin non-stop jest zarówno wyczerpująca ja i nużąca. Dlatego polecam stosować inną metodę. Jedziesz 1 h lub mniej i robisz 10-15 minut odpoczynku lub 30 minut na jedzenie albo nawet 1 h na zwiedzanie. Kolejną 1 h jedziesz i ponownie przerwa. W ten sposób w ciągu 10 h przejeżdzasz swobodnie 100 km a przy tym masz ponad 5 godzin odpoczynku, jesteś najedzony i masz za sobą mnóstwo zwiedzonych miejsc.

 

- Pierwsze kieruje do chłopaków z tego wątku - skąd wzięliście trasę aż 4 tysięcy? Ja układając plan dookoła Polski ledwo ułożyłem 2850 km. Wiem, że można dosłownie brać "trasę dookoła polski" przy samych granicach, ale wydaje mi się, że nie do końca o to w tym chodzi?

 

Jadąc głównymi trasami ilość km jest mała. Jednak trasy główne są nudne. Zdecydowanie lepiej zjechać na boczne drogi, które kluczą a jak jeszcze będziesz odbijać w ciekawe miejsca to sam zobaczysz jak szybko dystans będzie się wydłużać.

 

Ja np:. skupiłem się na miastach po drodzę... np:.  startując ze Słupska starałem się zachaczać tylko większe miasta jak: Szczecin, Gorzów Wlkp, Zielona Góra, Wrocław, Katowice, Kraków, Rzeszów, Zamość itd. - pomyślałem, że warto zobaczyć niektóre miasta w których nigdy nie byłem. Czytałem np:., że Zamość to jedno z lepiej zachowanych średniowiecznych miast. No, ale sam fakt, że też mam Kraków po drodze a nawet jadąc potem mogę zahaczyć Marlbork.

 

Jesteś z małego miasta i rozumiem to, że ciągnie aby zobaczyć większe miasta. Jednak jazda na rowerze po większych miastach jest koszmarem jeśli nie znasz dróg wjazdowych o niskim nasileniu ruchu. Wrocław, Katowice czy Kraków to są właśnie takie rowerowe koszmarki. Jeśli chcesz je beztresowo przejechać to polecam wynająć przewodnika. Ja mogę ci słuzyć za przewodnika po Warszawie a dokładniej za przewodnika, który ci pokaże drogi wjazdowe do tego miasta jakże bardzo niegościnnego dla rowerzystów.

Jeśli nie znajdziesz przewodnika ani nie znajdziesz sprawdzonej trasy rowerowej to polecam do dużego miasta wjechać kolejką podmiejską i tak samo z niego wyjechać. W przypadku Warszawy Strefa Śmierci to 30 km.

 

Ze względu na to, że interesuje mnie tylko spanie na dziko nie wyobrażam sobie rozpalania ogniska co wieczór. Raz, że to trochę problematyczne to też jestem wtedy dość widoczny... mogę przypadkiem rozpalić ogień w miejscu gdzie nie jest do pożądane. Dlaczego mam więc nie skupić się na kuchence turystycznej? Ciężko znaleźć informacje z doświadczeń takiego gotowania. Jak to się sprawuje, czy ten gaz szybko się kończy, wiadomo warunki pogodowe też jakoś na to wpływają.

 

Dokładnie. Rozpalanie ogniska jest fajne ale jest problematyczne. O wiele sensowniejsza i szybsza jest kuchenka. Ognisko jest fajne a nawet konieczne zimą albo w niskich temperaturach gdyz dostarcza ci ciepła z zewnątrz.

Gotując na gazie posiłek poranny i wieczorny duża butla starczy ci na 2 tygodnie.

 

Ciężko mi znaleźć takie dane ile mniej więcej ustala się dzienny budżet dziennie na pożywienie? Na początku myślałem, że 50zł jednak przemyślałem sprawę... to jest to sporo bo codziennie bym mógł jeść ciepły posiłek + zakupy biedronka/lidl i tak by mi zostało.

 

Wszystko zależy od tego jak chcesz gospodarować nimi na trasie. Założenie 50 pln na dzień jest dobrym założeniem. Śmiało w to możesz wliczyć codzienne zakupy, żywienie w restauracjach, zwiedzanie, części zapasowe a takze przejazdy komunikacją zbiorową lub nieprzewidziane płatne noclegi, które najwięcej kosztują. Jednak będą dni, że śmiało się zmieścisz w kwocie o 10 pln nizszej.

 

Ahh i dodatkowo chciałbym się dowiedzieć czy zdobędę mapę - tylko i wyłącznie do planowania trasy jeżeli chodzi o ciekawe obiekty. Nie chcę zrobić trasy dla samej trasy, ale zwiedzić jak najwięcej. Prawdopodobnie nie znajdę map żadnych zamków ani opuszczonych obiektów... no, ale może ktoś coś wie gdzie tego mogę szukać wszelkiej Polskiej kulturalnej spuścizny tej masowej turystycznie i zapomnianej. Chcę coś zobaczyć i zrobić sobie z tego solidną relacje...

W przewodniku Pascala zdobędziesz większość tych informacji.

 

Ze znalezieniem odpowiedniej mapy jest dużo trudniej gdyż mapa w skali 1 do 100 000 idealnie pokazuje wszelkie drogi, dróżki, domy i wszelkie atrakcje.

 

Ja od lat używam map

 

http://www.ksiegarniamapnik.pl/mapnik/shop/-706-23-Bagrationowsk--mapa-topograficzna-Polski-1-100-000-wydanie-turystyczne-.html

 

ale na dystansie dookoła Polski potrzebowałbyś ich ponad 50 sztuk. Opcją jest znalezienie atlasu samochodowego w skali 1 do 300 000 ale szczegółowo pokazującego drogi lokalne.

Kupujesz czarny worek z kranikiem w sklepie typu np. Militaria. Lejesz wodę, wieszasz na słońcu i masz ciepełko.

Dokładnie z tym, że ciepłą wodę masz po około 2-3 godzinach wystawiania na intensywne słońce. Sam takowy prysznic mam i takowego używałem.

Kuchenka z puszek na denaturat jest fajna i łatwa do zrobienia ale to prawda, trzeba mieć dodatkowy parawan w razie wiatrów. Do gotowania wody na herbatę okej ale przy dłuższym gotowaniu uzupełnianie paliwa jest kłopotliwe. Do tego płomień strasznie brudzi naczynia takim czarnym osadem ale słyszałem że to zależy od rodzaju denaturatu i "przemysłowy bezbarwny" jest lepszy. 

Potwierdzam. W dodatku w terenie taka puszka jest bardzo niestabilna ale jako kuchenka awaryjna... :thumbsup:

. Ale znalazłem coś takiego, ciekawe jak to sie sprawdza: http://www.youtube.com/watch?v=aWRbuW4CHfI

Zaintrygowało mnie to cudo i pokusiłem się o wykonanie. W końcu to żadne koszty a czas do wykonania śmieszny. Efekt szczerze mówiąc jest mizerny. Owszem uzyskałem buchający gejzer ale zaraz przygasał po postawieniu garnka. Zrobiłem dodatkowe otwory i płomień zaczął się nimi wydobywać ale przy tym kubek momentalnie był okopcony. Mój wniosek jest taki....aby uzyskać efekt widoczny na zdjęciu trzeba by zużyć wiele puszek wykonując przy tym kopie różniące się minimalnymi detalami. Jako maszynka awaryjna to pomysł jest ok ale do codziennego użytkowania to odpada. W dodatku zysk wagowy jest niewielki bo przecież trzeba jeszcze taszczyć ze soba butlę z paliwem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro już mowa jest o kuchenkach - korzystałem z podobnej konstrukcji ale zamkniętej i zrobionej z dwóch denek z dołożonym stelażem pod kubek. 

Efekt? Woda całkiem szybko zagotowana na niewielkiej ilości denaturatu który zawsze można nosić w małej buteleczce  a jak wyglądał kubek oceńcie sami. 

 

Jako rozwiązanie awaryjne i surwiwalowe - czemu nie ale na dłuższą metę kłopotliwe, zwłaszcza przy gotowaniu dla kilku osób. 

 

DSC01237_zpsaebdb45c.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w kwestii ładowania to ja używam piasty ALFINE i lampy AXA z wyjściem USB. Bardzo fajna sprawa chociaż telefon z dużą baterią jak np. galaxy s3 ładuje się dość długo ale  za to przez całą drogę. Być może też w podobnym terminie będę robił tą samą trasę z kolegą. Mam dość duże doświadczenie w wyjazdach 4-5 dniowych, ale dłużej jeszcze nie jechałem. Chętnie się dołączymy jeżeli zgramy termin. Większą grupą będzie raźniej.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamiast denaturatu lepiej zainwestować w paliwo do kominków - nie kopci i nie gaśnie. Gotowania na kuchenkach spirytusowych próbowałem, jak ktoś chce zalać kawę czy zupkę, to spoko, ale jak się robi chłodniej, trochę wieje i do obsłużenia jest więcej osób, to zaczyna się problem. Ciężary mi nie straszne i wożę kuchenkę wielopaliwową, zazwyczaj palę benzyną. Sposób grzania wydajny i względnie tani, więc można sobie pozwolić na ugotowanie pyrów, fasoli czy kaszy, usmażenie bakłażanów i mięsa, zrobienie bigosu albo pesto :) Do tego kisiele, budynie, kawka...

Jeśli ktoś obawia się spania na dziko, to jest wiele innych możliwości. Są pola biwakowe, można zapytać posiadaczy sadów czy ogrodów, można zapytać na plebani, u sołtysa czy innych autochtonów pod sklepem, ale nie należy się zrażać pierwszymi odmowami.

W ubiegłym roku nie korzystałem z prysznica przez 19 dni, na diecie z naturalnych produktów i po wypoceniu różnych syfonów w pierwszych dniach nie pachniałem jakoś szczególnie intensywnie czy uciążliwie. Myłem się w strumieniach albo w wodzie ze studni, doszedłem do tego, że potrafię się odświeżyć przy pomocy pół litra wody.

GPS nie używam do nawigacji, wystarczają mi mapy, osobiście najbardziej lubię w skali 1:200 000.

Mój aparat na jednej baterii może zrobić około 400 fotek, na trzy tygodnie wystarczą mi trzy baterie, więc mogę się obyć bez dostępu do prądu :) Jeśli chodzi o telefon - jak ktoś nie potrzebuje wodotrysków, to solid e2370 przy moich 2-3 sms i jednej kilkuminutowej rozmowie na dzień to aż nadto ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wojtasin

Napisano wczoraj, 09:54 AM Ciężary mi nie straszne i wożę kuchenkę wielopaliwową, zazwyczaj palę benzyną. Sposób grzania wydajny i względnie tani, więc można sobie pozwolić na ugotowanie pyrów, fasoli czy kaszy, usmażenie bakłażanów i mięsa, zrobienie bigosu albo pesto :) Do tego kisiele, budynie, kawka...

 

Mogę potwierdzić. Maszynka wielopaliwowa jest najbardziej ekonomiczną kuchenką turystyczną gdyż za około 0,5 l benzyny możemy gotować posiłki przez tydzień czasu dla 4 osób. Polecam ją wszędzie tam gdzie nie ma dostępu do sklep turystycznych i zawsze jeśli chcemy dużo gotować.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o higienę to ja po wyczerpującym dniu preferuję ciepły prysznic, a to zwykle wiąże się z nocowaniem na kempingach. Oczywiście noclegi na dziko,  zwłaszcza wtedy, gdy uda się znaleźć urokliwe miejsce, mają swój urok ale kąpiele w butelce wody przez kilka dni z rzędu jakoś mnie nie przekonują, podejrzewam jednak że znajdą się i tacy co umyją się do czysta nawilżoną chusteczką i to łącznie z myciem zębów ;). W rzece, jeziorze czy strumyku można się czasem wykąpać, może nie tyle umyć bo jakoś nie wypada się namydlić i wskoczyć do jeziora, ale ogólnie efekt po takiej kąpieli jest dość dobry.

 

Dla zachowania higieny warto wspomnieć o praniu, aby nie było ono zbyt uciążliwe myślę że warto zabrać ze sobą ciuchy, które starczą na 5-7 dni i tak sobie to rozplanować aby przynajmniej co 5-7 dni znaleźć się na kempingu i spokojnie zrobić pranie choć można też inaczej 2 kpl ciuchów i prać na zmianę jak się komuś chce...

 

Co do gotowania z puszkami pomysł ciekawy ale podzielam opinię że raczej awaryjny. Z racji względnie swobodnego dostępu do cywilizacji na wyprawach używam palnika gazowego CADAC (http://allegro.pl/kuchenka-gazowa-na-kartusze-cadac-proton-nowa-i3815845676.html) na butlę z zaworem gwintowanym dzięki czemu w łatwy sposób można rozłączyć zestaw po użyciu. Do palnika można dokupić adapter na butle przebijane. Myślę, że taka duża butla 500g powinna swobodnie wystarczyć przynajmniej na tydzień. Dla lepszego rozkładu masy możecie kupić dwie mniejsze butle albo nawet jedną małą bo z dostępnością teoretycznie nie powinno być problemu.

 

Do  gotowania używamy garnków stalowych z dnem miedziowanym, mam wrażenie że dużo szybciej daje się w nich ugotować wodę niż w aluminiowych poza tym stalowe są bardziej wytrzymałe. Na wyposażeniu mamy też mały czajnik aluminiowy (został ze starego, aluminiowego zestawu), który mieści się w garnkach. Na takim zestawie (mały garnek + duży garnek + przykrywka/patelnia) można ugotować nie tylko zupkę chińską czy wodę na herbatę. Jednym z naszych koronnych dań jest tortellini z sosem Knorr/Winiary np tortellini ze szpinakiem + sos Carbonara :)

 

Co do dziennych kosztów myślę że coś na poziomie 30-50 zł/dzień powinno wystarczyć. Jeśli będziecie chcieli pozwiedzać to koszty te trzeba uwzględnić w planie finansowym, warto też od czasu do czasu się odchamić i zjeść coś na mieście. Dobrze mieć też coś na czarną godzinę chyba że będziesz miał ze sobą kartę z debetem ;).

 

Jazda po linii wzdłuż granicy faktycznie nie ma za bardzo sensu. Najlepiej wyszukać miejsc, które warto odwiedzić i ułożyć je sobie tak aby trasa przez nie przebiegała. Na wybrzeżu nie ma specjalnie problemu, można powiedzieć że trasa wiedzie po linii, na ścianie zachodniej jest fajna trasa wzdłuż Odry ale ona chyba w większości wije się po stronie Niemieckiej więc nie wiem czy z patriotycznego punktu widzenie nie będzie to problem ;)  Trasa rowerowa wzdłuż Odry i Nysy

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z kompletem ciuchów na 5-6 dni raczej ciężko, podejrzewam że mało osób ma po tyle kompletów koszulka rowerowe + spodenki z pampersem. A jazda w innych ciuchach? W sumie co kto lubi, ja sobie nie wyobrażam rezygnować z tych udogodnień, jadę sobie spokojnie cały dzień nie zwracając uwagi na to że tyłek boli i że coś uwiera czy gniecie. Koszulkę wystarczy przepłukać a spodenki lekko przeprać nawet jak ma się zapasowe bo zwyczajnie się zaśmierdzą. Ja od kolejnego sezonu letniego planuję dwa komplety  - w jednym jechać jak drugi będzie suszył się na bagażniku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No fakt z typowymi kompletami rowerowymi na 5-6 dni faktycznie może być problem... sam tyle nie mam... hehe

 

A tak ogólnie to ja używam nie tylko ciuchów stricte rowerowych. Koszulki oczywiście poliester ale nie typowo rowerowe ale zwykłe z gatunku adidas, nike etc. Zabieram zwykle 5 szt., gorzej ze spodenkami, typowo rowerowe mam 2 pary więc biorę dodatkowo ze 2-3 pary zwykłe poliestrowe, miejsca wiele nie zajmuje a i wagi też specjalnie nie robi. Co do prania ciuchów poliestrowych to rzeczywiście nie jest wielki problem nie trzeba długo moczyć a i szybko schnie ale w sumie to jakoś mi się nie chce robić tego regularnie i wolę jedno duże pranie w automacie na kampingu :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że zeszliśmy na wątek ciuchów i prania. Jeśli chodzi o ciuchy to można zabrać dowolną ilość tylko jest problem gdzie to wszystko pomieścić? :whistling: Kiedyś oglądałem relację z wyprawy młodej pary po w miarę łatwych krajach czyli Litwy, Łotwy i Estonii. Oprócz sakw ciągnęli ze soba jeszcze przyczepkę rowerową. Profesjonalnie? Tak też sądziłem. Ale na nie znalazłem ani jednego zdjęcia namiotu. :whistling: ??? Nocowali w hotelach!  Więc po co im była taka ilość bagażu? :whistling: Im dalej zagłębiałem się w zdjęcia tym sytuacja przyczepki się rozwiązywała się. Otóż oni po przybyciu do hotelu przebierali się z ciuchów rowerowych w ciuchy wieczorowe...Tak wieczorowe, bo naliczyłem u panienki tyle sukienek ile dni byli w trasie i tyleż samo bucików :blink: Szok. Oni ciągnęli w przyczepce szafę i zarazem kosz na brudną bieliznę !?!? :down:

Czy zatem tak właśnie powinna wyglądać wyprawa turystyczna? Moim zdaniem nie. Należy ilość ciuchów zredukować do co najwyżej 3 kompletów z czego przynajmniej jeden komplet powinien być kompletem uniwersalnym czyli zarówno na rower jak i do chodzenia czy do restauracji.

Pojawia się pytanie jak takimi ciuchami zarządzać? Proste.

  • pierwszy komplet mamy na sobie.
  • drugi komplet mamy brudny i czeka na pranie albo jest po praniu i się aktualnie suszy.
  • a trzeci komplet mamy zapasowy

Teraz tylko trzeba nauczyć się zarządzać czyli należy się przyzwyczaić do codziennego prania co zajmuje nie więcej niż 15 minut lub prania co drugi dzień. Polecam pranie codzienne gdyż komplet składający się ze 4-5 sztuk odzieży można śmiało wysuszyć na sakwach. Jeśli będziemy prali co drugi dzień to ilość bielizny zwiększa się do 9 sztuk i to już jest niemały problem jak to wszystko rozmieścić na rowerze. Wówczas pozostaje suszenie na raty albo przymusowa przerwa techniczna. Co kto lubi :bye2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie taki system stosuję. Podwójny komplet kolarski (póki co jedne spodenki mam z gorszą wkładką więc są tylko do czasu wyschnięcia pierwszych) a do tego krótkie i cienkie spodenki które prawie nic nie ważą. Chyba najlepsze rozwiązanie jakie może być.

 

A odwołując się do tej przyczepki i ciuchów wieczorowych myślę że to przychodzi z czasem i kolejnymi wyprawami, a mianowicie dojście do wniosku że na cykloeskapadzie nie można mieć wszystkiego i trzeba pójść na różne kompromisy czy całkowicie zrezygnować z części bagażu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To kolejny dowód na to, że życie jest sztuką kompromisów, a każdy ten kompromis pojmie pewnie odrobinę inaczej. Po odrzuceniu skrajności w stylu rower załadowany sakwami + przyczepka czyli "z szafą na rowerze" to mam wrażenie, że poruszamy się we względnie dobrych ramach a czy będzie to 5 zestawów czy 2 zestawy ciuchów nie jest już aż tak istotne choć to ponad 2x więcej ;) poliestry dobrze się pakują i niewiele ważą, gorzej gdyby było to 2x więcej polarów, 2x więcej kurtek ... apropo kurtki kupiłem sobie ostatnio gore-tex pac-lite i po kilku przejażdżkach w deszczu przyznam, że dobrze trzyma i nieźle oddaje chociaż po dłuższej jeździe i tak masz trochę uczucie, że kisisz się od środka ale po zdjęciu okazuje się że pod spodem w sumie całkiem sucho.

 

Do ciuchów, ich prania i higieny nie ma co na siłę nikogo przekonywać bo w gruncie rzeczy można powiedzieć że są to też swego rodzaju formy odpoczynku od cywilizacji wszystko zależy od tego kto jak daleko chce się posunąć .... kto co lubi ... dokładnie jak mówisz.

 

Ogółem to pracuję nad obniżeniem wagi bagażu, z ciuchami nie mam większych problemów, trochę więcej w kwestii narzędzi i ewentualnych części zapasowych. Na kilku wyprawach miałem ze sobą np. zapasowy łańcuch i nigdy się nie przydał a ostatnio nie wziąłem i co się okazało ... akurat był potrzebny bo stary się rozciągnął przez jazdę na niewłaściwych przełożeniach (awaria) .. złośliwość rzeczy martwych :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na kilku wyprawach miałem ze sobą np. zapasowy łańcuch i nigdy się nie przydał a ostatnio nie wziąłem i co się okazało ... akurat był potrzebny bo stary się rozciągnął przez jazdę na niewłaściwych przełożeniach (awaria) .. złośliwość rzeczy martwych :)

Ja bym powiedział inaczej, nie "złośliwość rzeczy martwych" - a ZANIEDBANIE.  Nie robisz przeglądu przed wyprawą ? Dogorywający łańcuch powinien w tym przypadku zniknąć na rzecz nowego. Nie byłoby problemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za rzeczowe odpowiedzi. Dzięki nim stwierdziłem, że warto skupić się na dokładnym zaplanowaniu trasy o właśnie jakieś ciekawy punkty nie opierać tego tylko na większych miastach... stwierdziłem, że trochę to za łatwe będzie a druga sprawa w samych miastach i przy ich wlotowych/wylotowych trasach jest mało ciekawie i niebezpiecznie. Na pewno czekają mnie godziny przy analizie trasy, z jednej strony to jest na pewno ciekawa zabawa w ramach wolnego czasu czytam relacje wypraw wyłapując ciekawe pozycje. Na pewno po skompletowaniu trasy podzielę się nią na forum być może się przyda komuś lub ktoś dorzuci coś do tej bazy - bardzo fajnie by było skompletować naprawdę bogatą trasę. Jadę sam i chcę chociaż jakoś odbić sobie tą samotność podziwianiem jakichś ciekawych miejsc... wpadłem też na ciekawy pomysł, że zawsze mogę sobie rezerwować te 10km trasy gdybym po drodze napotkał coś ciekawego. Nie chcę robić z tego sztywnej wyprawy, bardzo też chciałbym właśnie jeść dość zróżnicowanie bo jedzenie szybko mnie nudzi więc to kolejne wyzwanie jeżeli chodzi o dietę - kompletnie nie interesuje mnie stykanie się co chwila z cywilizacją, jadę odpocząć a nie walać się po knajpach. <- wiem, że te 'odpocząć' brzmi trochę surrealistycznie :D Cóż postaram się aktualnie też powoli robić mały rachunek jaki mnie czeka dlatego, że nie mam jeszcze sprzętu, ubrań, czy takiego namiotu 1os. Na pewno przed wyprawą pojadę na kilka mniejszych testowych wypraw 2-5 dniowych... moje aktualne trasy to zaledwie 40km dziennie, robi się dość zimno więc przyniosę się na trenażer.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasem warto mieć wieczorowe ciuchy :)

W ubiegłoroczne wakacje kończyliśmy trzytygodniowy wypad w dużym mieście. Jechaliśmy do hostelu, gdzie mieliśmy przenocować przed odlotem do Polski; na światłach zatrzymała się obok nas ogromna fura z dyplomatycznymi tablicami, uchyliło się okno. Sympatyczny pan zapytał się skąd i dokąd jedziemy, jak długo byliśmy i co robimy wieczorem. Nie mieliśmy planów, więc zaprosił nas na przyjęcie w ambasadzie, zostawił bilecik i odjechał. No i jakoś głupio tak było iść na imprezę, gdzie obowiązywały stroje wieczorowe niezobowiązujące, w szortach czy bojówkach i spłowiałych koszulach :)

 

Jakiś czas temu odpuściłem sobie jazdę z pampersem, wolę zwykłe majciochy bezszwowe, z wygodnym siodełkiem daję radę wysiedzieć bezboleśnie 10 godzin, trzy zmiany ciuchów wystarczą, byle prać regularnie, do tego dobra kurtka przeciwdeszczowa i coś na chłodne wieczory.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Nie chcę robić z tego sztywnej wyprawy, bardzo też chciałbym właśnie jeść dość zróżnicowanie bo jedzenie szybko mnie nudzi więc to kolejne wyzwanie jeżeli chodzi o dietę - kompletnie nie interesuje mnie stykanie się co chwila z cywilizacją, jadę odpocząć a nie walać się po knajpach. <- wiem, że te 'odpocząć' brzmi trochę surrealistycznie :D

Brawo! Podoba mi sie Twoje myślenie. :thumbsup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...