Skocz do zawartości

[wypadek] ciężka kontuzja na płaskiej równej drodze


Arnold777

Rekomendowane odpowiedzi

30 czerwca tego roku jechałem na niedzielną przejażdżkę moją gazellką. Swoją drogą do sprzedania,http://tablica.pl/oferta/gazelle-champion-mondial-80-rok-sprawna-oryginal-dla-kolekcjonera-ID41Ws5.html .

 

Kiedy wyjeżdżałem było dość zimno więc miałem na sobie kurtkę. Wracając zdjąłem ją i trzymałem w ręce zwiniętą, jednak rękaw wywinął się z kłębu i wkręcił w szprychy. Wyleciałem przez kierownice na głowę zasłaniając się rękami(miałem nogi wpięte w noskach, prawie do kąta prostego leciałem w pozycji jazdy). Udzeżyłem w asfalt z całym impetem prawym barkiem. Wstałem, na początku nic mi nie było, tylko miałem dziwnie "luźną" ręke. po chwili zauważyłem że obojczyk mam wyżej niż normalnie. Poczułem drętwienie i nie mogłem już ruszać ręką. Potem karetka, szpital, RTG i cała reszta. Diagnoza? Zwichnięcie i przemieszczenie osi stawu barkowo-obojczykowego 3 st. Następnego dnia operacja, szycie wiązadeł i 6 tyg. w dessaulcie(ten gips na cały korpus z ręką na brzuchu). Gips rozpadł się po 4 tygodniach, następne 2 w ortezie. Pełnej sprawności raczej już nie odzyskam, na rower wróciłem w połowie września, choć nadal ręka jest słaba. Obojczyk znajduje się już na stałe jakies 1,5-2cm wyżej.

Jaka z tego nauka? 
NIGDY nie trzymaj w czasie jazdy czegoś, co może ci się bezwładnie obijać o koło, ani niczego co może wpaść w szprychy. Wcale nie jechalem szybko, może 25-30 km/h! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykro, ze cos takiego Ci sie przydazylo. Mam nadzieje, ze szybko wrocisz do pelnej sprawnosci.

Dla pocieszenia, mialem w skutach podobna przygode. Nie pamietam ktory to byl stopien ale nie zdecydowalem sie na operacje.

Co prawda symetrie stracilem ale sprawnosc powrocila w pelni, przynajmniej tak mi sie wydaje. Byl to wypadek spowodowany moja glupota. W miedzyczasie mialem kilka innych zdarzen ale rowery sprzedawalem tylko daltego, ze pojawialy sie nowe :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżdżę już w miarę normalnie, a rwr sprzedaję z racji potrzeb finansowych. W zamian składam ostre! W końcu co cię nie zabije to cię wzmocni ;D
 

Co do operacji, to ja nie miałem wyboru. Jeśli nie zszyli by mi wiązadeł, ręka wisiała by tylko na paru mięśniach i skórze nawet po nastawieniu. Lekarz w Kędzierzynie-Koźlu na izbie przyjęc powiedział, że ręka mi po prostu "odpadła". Sądząc po RTG to jeśli ktoś by mnie złapał na nią, zaparł się nogą o moją klatę to mógł by mi ją sukcesywnie oderwać ;D
Oczywiście do K-K musiał mnie ojciec dowieźć bo w WOJEWÓDZKIM SZPITALU W OPOLU przy ul.witosa na cały szpital przez 2 tyg. był JEDEN anestezjolog! Zostając tam, złożyli by mnie najwcześniej za 5-6 dni. W koźlu na następny dzień...Polska służba zdrowia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilkanaście razy przelatywałem przez kierownicę z różnych powodów lądując w rózny dziwny sposób ale za każdym razem podnosiłem się nawet bez obcierki. Co więcej...zawsze wówczas byłem bez kasku. Jestem ciekaw dlaczego ludzie przy byle wywrotce doznają ciężkich obrażeń a innym czyli mnie nic sie nie dzieje... Myślę, że w moim przypadku dochodziło doświadczenie związane z długotrwałym uprawianiem sztuki walki i permanentnym ćwiczeniu sztuki upadania.

 

PS. Ja także jestem połamańcem. Skomplikowane złamanie kości piszczelowej. Obecnie odczuwam pełny powrót do sprawności rowerowej mimo, że w piszczelu ma pręt tytanowy zamocowany za pomocą 4 śrub tytanowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam, a raczej miałem tak samo.

Nigdy nie jeździłem w kasku a nigdy się nie połamałem. Co najwyżej skręcone kostki ale to jeszcze na streetówce więc norma. Upadać też się jako tako nauczyłem, zawsze zasłaniam głowę rękami i próbuje upaśc tak, aby się przetoczyć. W tym felernym wypadku zrobiłem to samo, tyle że z pedałów wypadłem dopiero kiedy rower stał już pionowo na przednim kole, więc miałem mniej czasu. Mimo tego po upadku według opowiadania znajomego, który jechał ze mną toczyłem się jeszcze jakieś 2-3m "jak parówka"(określenie przez niego użyte).
Jestem prawie pewien że gdyby nie to, że nie miałem czasu się obrócić, skończyło by się na paru otarciach i bólem pleców na następny dzień.

Ale teraz przynajmniej jeżdżę bardziej z wyobraźnią. Teraz bez kasku i jakichkolwiek ochraniaczy nie powtórzyłbym na pewno zjazdu z Góry św. Anny kiedy to leciałem z ledwo sprawnymi hamulcami i lekkimi luzami na przedniej piaście miejscami ponad 80km/h według wskazań licznika rowerowego.


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Kilkanaście razy przelatywałem przez kierownicę z różnych powodów lądując w rózny dziwny sposób ale za każdym razem podnosiłem się nawet bez obcierki. Co więcej...zawsze wówczas byłem bez kasku. Jestem ciekaw dlaczego ludzie przy byle wywrotce doznają ciężkich obrażeń a innym czyli mnie nic sie nie dzieje... Myślę, że w moim przypadku dochodziło doświadczenie związane z długotrwałym uprawianiem sztuki walki i permanentnym ćwiczeniu sztuki upadania.

 

PS. Ja także jestem połamańcem. Skomplikowane złamanie kości piszczelowej. Obecnie odczuwam pełny powrót do sprawności rowerowej mimo, że w piszczelu ma pręt tytanowy zamocowany za pomocą 4 śrub tytanowych.

Proste, zepnij wszystkie mięśnie przy upadku i masz kontuzję nawet przy 10km/h

Też często latam przez kierę i bez szwanku wychodzę nawet pędząc 40~50km/h w dół, zawsze staram się rozluźnić w czasie upadku i w sumie mi to wychodzi.

Najgorzej jest spiąć np nogę lub rękę na której opiera się w danym przypadku cały ciężar ciała, raz tak zrobiłem i potem 10 min walczyłem ze skurczem mięśnia, kontunowanie treningu musiałem sobie darować, nie mogłem już mocno pedałować.

W Twoim przypadku sztuki walki i umiejętność upadania Ci pomaga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym luzowaniem to prawda, nawet lekarze tak mówią.

Żadko widzi się dzieci połamane raczej. Ponoć to przez to, że jeszcze instynktownie kulą się i nie spinają próbując uniknąć upadku. Po prostu lecą jak kłoda, po czym wstają, otrzepują się i biegną dalej ;D

W przeciwności do ludzi w pełnijuż rozwiniętych, którzy chronią się jak tylko się da przed uderzeniem, najczęsciej wystawiając kończyny, co kończy się złamaniami itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Upadaki dzieci kompletnie nie mozna porównywać z upadkami dorosłych. Dlaczego? Bo dzieci są lżejsze i upadają ze znacznie mniejszych wysokości.

 

W sztuce upadania dorosłego rozluźnienie nie zawsze jest wskazane. Podczas upadku w przód należy właśnie napiąć całe ciało aby stało się jednym klocem a dalej cały impet jest wytracany przez przedramiona.

 

Podczas upadku w tył impet upadku przejmuje jedna ręka przy czym pozostała część ciała jest w miarę luźna.

 

To tak pokrótce. Aby dokładnie poznać sztukę upadania trzeba kilka lat potrenować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może zabrzmi to troche offtopowo, ale w takim razie wytłumacz mi, jakim cudem ludzie spici do nieprzytomności nigdy się nie łamią, a co najwyżej obijają albo obcierają?
Ale mam wrażenie, że ten dział został założony z tą samą myślą co mój post : KU PRZESTRODZE
Więc proponuje nie kontunuować tej dyskusji nt. bezurazowego upadania, bo w wielu tematach cały czas przewijają się te same schematy.

####

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...