Skocz do zawartości

[Gwarancja] O Mbike'ach kupowanych w internecie


Tadeus

Rekomendowane odpowiedzi

"Nie wierzę, by w Holandii było tak, że sprzedawca naprawia/wymienia/sprawdza oddany na gwarancje sprzęt na własnym zapleczu - jest normalna odpowiedzialność producenta, którą on w twoim imieniu realizuje."

Nie bądź niedowiarkiem... :-)

Każdy (z wyjątkiem supermarketów i tym podobnych) sprzedawca rowerów, ma własne zaplecze serwisowe. To właśnie tam wykonuje się naprawy serwisowe. Fabryka Batavua mieści się 30km od mojego domu. Jest tam fabryka i żadnego serwisu. Serwis dokonuje się w na zapleczu w sklepie. Wysyłanie całego roweru jest nieopłacalne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znaczy co? Batavus dał do roweru przerzutkę z usterką, to sprzedawca po prostu montuje na zapleczu nową ze swojego zapasu i koniec? Nie wysyła roszczenia o nią, bądź równowartość pieniężną do producenta?

 

A jak rama roweru pękła, mimo że była użytkowana zgodnie z przeznaczeniem, to po prostu sprzedawca kupuje klientowi nową z własnych funduszy, mimo że to Batavus zwalił sprawę?

 

Wydaje mi się mimo wszystko, że działa to dokładnie tak jak u nas, tylko inaczej wygląda na zewnątrz. Nie chodzi mi tu konkretnie o to, w którym miejscu dochodzi do naprawy, ale o to, że tak naprawdę za naprawę finansowo odpowiada producent - czyli gwarancja producenta jest.

 

No i skoro nie istnieje tam coś takiego jak gwarancja producenta, to co w przypadku, gdy kupimy rower w naszym zaufanym sklepie na rogu, a parę miesięcy później ten sklep przestanie istnieć?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co mnie to obchodzi co sprzedawca robi z Batavusem. Niech piją razem wódkę, jeśli chcą.

 

Z życia wzięte: Wsiadam rano na rower, jadę do pracy. Trach, dzwoni coś w pieście z tyłu (wielobiegowa). Zamiast do pracy, jadę (powoli jak się da) dzwoniącym rowerem do sklepu. Mam niedaleko. Zostawiam rower (niepotrzebny paragon, papierki, nic, wystarczy "dzień dobry"). Biorą rower i mówią, że muszą części sprowadzić, a ja że muszę do pracy dojechać. Dają mi inny rower (jeden z używanych, który mają na sklepie na sprzedaż), jadę do pracy. Na drugi dzień po południu dzwonią, że rower gotowy. Po pracy jadę odebrać. Mam nową piastę w rowerze.

Po co komu gwarancja producenta? Co ma z tego sklep? Chyba to, że następny rower (dla córki tym razem) kupię u nich. Bo nie mam zamiaru bawić się w jakieś wysyłki gwarancyjne... Proste, prawda.

 

Jestem przekonany, że wszystko odbyło się według warunków gwarancji, czyli że sklep dostał piastę od Batavusa, ale dla mnie jako klienta sklepu nie ma to żadnego znaczenia.

Jest jeszcze druga sprawa. Sklep jako bardziej związany ze mną jako klientem, jest dużo bardziej skłonny pójść mi na rękę, niż producent. Przecież to właśnie w tym sklepie mam zamiar kupić następny rower...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A u nas niby tego nie ma? Oddajesz rower lub daną część do sprzedawcy, on wymienia ją lub naprawia i reklamacja jest zrealizowana. Różnica jest tak, ze nie ma tu mowy o gwarancji, lecz niezgodności towaru z umową. I szczerze mówiąc jest to lepsza opcja niż durna gwarancją producenta.

 

A Spec nie tyle nie daje gwarancji na rowery zakupione przez Internet, tykło nie ma mowy o wysyłce. Choćby ktoś miał 500km do najbliższego sklepu, i tak musi po rower pojechać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co mnie to obchodzi co sprzedawca robi z Batavusem.

 

Przecież to jest sedno sprawy w tej dyskusji! To że dla ciebie jako ostatecznego odbiorcy sprawa kończy się na sklepie, nie oznacza, że sklep jest jedynym i ostatecznym gwarantem i tylko on ponosi koszty gwarancyjnej wymiany komponentów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o to, że nie byłoby takiej sielanki, gdyby producent nie zwracał im kasy/nie wysyłał im za darmo części na miejsce tych felernych w twoim rowerze. Żaden sklep rowerowy nie kupowałby raczej rowerów od producenta, który w przypadku stwierdzenia wady fabrycznej wypinałby się na ten sklep i kazał mu za te części/nowy rower płacić z własnej kieszeni.

 

A co do tego, że działa to świetnie, to może i działa - podejrzewam, że w Polsce są też sklepy, z którymi można się świetnie dogadać, ale nie o tym jest dyskusja. Imho, nawet w Holandii gwarancja producenta musi być, bo co jak zamkną sklep, albo ty się przeprowadzisz? Podejrzewam też, że nawet jeśli sklepy internetowe z rowerami nie są tam tak popularne, jak u nas, to nadal może pojawiać się taki sam problem.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta dyskusja zaczęłą się właśnie od tego, że jest w Polsce jakiś sklep, na którego producent "wypina się" nie uznając gwarancji. I mimo tego, ten sklep rowery kupuje i sprzedaje klientom pisząc, że obowiązuje gwarancja, która wg producenta nie obowiązuje.

 

 

Oddajesz rower lub daną część do sprzedawcy, on wymienia ją lub naprawia i reklamacja jest zrealizowana. Różnica jest tak, ze nie ma tu mowy o gwarancji, lecz niezgodności towaru z umową. I szczerze mówiąc jest to lepsza opcja niż durna gwarancją producenta.

I tu jest sedno sprawy. Uderzajmy najpierw do sklepu, a będzie lepiej... (dlatego nie rozumiem tej wielkiej krytyki jednego z producentów).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta dyskusja zaczęłą się właśnie od tego, że jest w Polsce jakiś sklep, na którego producent "wypina się" nie uznając gwarancji. I mimo tego, ten sklep rowery kupuje i sprzedaje klientom pisząc, że obowiązuje gwarancja, która wg producenta nie obowiązuje.

 

 

I tu jest sedno sprawy. Uderzajmy najpierw do sklepu, a będzie lepiej... (dlatego nie rozumiem tej wielkiej krytyki jednego z producentów).

 

Chodzi raczej o to, że tak robią wszyscy sprzedający te rowery na Allegro - włącznie z sklepem Airbike - renomowanym salonem partnerskim tej marki. Najwyraźniej sprzedawcy myślą, że te śmiesznawe opisy w aukcjach, mówiące o tym jaki to rower jest złożony i przeserwisowany (mimo że do końca nie jest) zapewniają kupującemu gwarancję producenta - producent, z tego co obecnie wiemy, twierdzi, że nie zapewniają. A klient kupując te rowery w internecie nie ma pojęcia o tym, że producent przy takim zakupie nie poczuwa się do odpowiedzialności za wady fabryczne.

 

No ale może przyjdzie odpowiedź z mbike'a i to jeszcze trochę wyklarują. Może faktycznie sprzedawca dał wtopę, nie opisując w aukcji, że rower jest złożony i wyregulowany (mimo że taki przysłał)?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi raczej o to, że tak robią wszyscy sprzedający te rowery na Allegro - włącznie z sklepem Airbike - renomowanym salonem partnerskim tej marki. Najwyraźniej sprzedawcy myślą, że te śmiesznawe opisy w aukcjach, mówiące o tym jaki to rower jest złożony i przeserwisowany (mimo że do końca nie jest) zapewniają kupującemu gwarancję producenta - producent, z tego co obecnie wiemy, twierdzi, że nie zapewniają. A klient kupując te rowery w internecie nie ma pojęcia o tym, że producent przy takim zakupie nie poczuwa się do odpowiedzialności za wady fabryczne.

 

No ale może przyjdzie odpowiedź z mbike'a i to jeszcze trochę wyklarują. Może faktycznie sprzedawca dał wtopę, nie opisując w aukcji, że rower jest złożony i wyregulowany (mimo że taki przysłał)?

 

Poza tym obrywa im się nie tylko za bezsensowne zapisy gwarancyjne, ale też za skandalicznie słaby kontakt z nimi. Sami są sobie winni, bo lawina niezadowolonych ruszyła, a oni nic sobie z tego nie robią (najłatwiej się obrazić, olać temat i nie odpisywać). Kontakt telefoniczny prawie nie istnieje, posty z Facebooka znikają; to ma być PR? Nie popisali się i teraz "smród" będzie się za nimi ciągnął przez jakiś czas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą, podejrzewam, że zanim zaczęliśmy robić szum, to załatwiane było po prostu na cwaniaka.

 

1. Producent sprzedaje rower hurtowni/sprzedawcy, o nic więcej nie pytając.

2. Rower trafia do sprzedawcy internetowego i wystawiany jest na aukcję z dowolnym opisem

3. Klient przy zakupie dostaje paragon i pustą kartę gwarancyjną

4. Występuje usterka i rower wraca do sprzedawcy z kartą i dowodem zakupu.

5. Sprzedawca wpisuje do karty co tam chce, nie wspominając w ogóle o tym, że rower był sprzedawany w necie, na paragonie tego przecież nie ma - jest tylko data zakupu.

6. Mbike normalnie rozpatruje gwarancje o ile od momentu zakupu nie upłynął okres oferowanej gwarancji.

 

Nie widzę powodu, by sprzedawcy nie mieliby tego robić właśnie w ten sposób. Z całą pewnością nie biorą pod uwagę opcji, że w przypadku wady fabrycznej oni sami będą za to bulić.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, Tad :)

 

Właśnie dostałem książeczkę gwarancyjną. Tak jak wymaga tego producent wybieram się na przegląd gwarancyjny "po pierwszym miesiącu eksploatacji od daty nabycia" (zdaje się że 23. miesiąc eksploatacji również spełnia to kryterium ;) ) co uprawnia mnie do skorzystania z dobrodziejstwa jakim jest 2-letnia gwarancja producenta. Oczywiście mam nadzieję, że nie będę musiał z niej korzystać.

 

Do poczytania :)

 

ehum.jpg

 

2vt5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest szczególnie dobre:

 

"7. Gwarancja traci swą ważność w przypadku: - używania roweru niezgodnie z jego przeznaczeniem, np. nie używania roweru na zawodach sportowych (np. maratony)."

 

No to kto swojego mbike'a nie ujeżdzał nigdy na maratonie ten ma nie ważną gwarancję? :D

 

No i jaki piękny ten ostatni akapit. Nic tylko ich kochać za podejście do klienta :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nie widzę powodu, by sprzedawcy nie mieliby tego robić właśnie w ten sposób.

 

A ja widzę... Załóżmy hipotetyczną (ale całkiem realną) sytuację, że użytkownik niewłaściwie skręca stery i dochodzi do poważnego wypadku. Producent nie chce brać odpowiedzialności za takie przypadki, kiedy rower sprzedawany wysyłkowo trafia do kompletnie kompetentnej osoby w kwestii jego złożenia. Czy to takie dziwne? Dla mnie nie. Ba! Dzięki takiemu zapisowi odcina się także od ewentualnych roszczeń na drodze producent<->sprzedawca. W takiej sytuacji można mieć jedynie pretensję do sprzedawcy, że nabija klienta w butelkę i nie dopełnia swoich obowiązków, gdyż faktem niezaprzeczalnym jest, że rower, któremu trzeba przykręcić pedały i wyprostować kierownicę nie nadaje się do natychmiastowej jazdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie powyższego - ja bym chętnie zobaczył dalszą część tej książeczki mbike'a - tam gdzie jest mowa o samodzielnej regulacji kierownicy czy "naprawach z którymi RACZEJ (czyli nie koniecznie - co to za stwierdzenie w instrukcji?) powinno się udać do serwisu" czy aby przypadkiem nie jest napisane o zmianach położenia mostka co może spowodować wypadek o jakim piszesz (bo samo złe skręcenie sterów to może zagwarantować luzy ale przecież widelec od tego nie wypadnie). To wszystko oczywiście sztuka dla sztuki bo jak pisałem wyżej te karty gwarancyjne to sobie można głęboko schować albo jak tu widać nieźle się ubawić czytając je :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz kupować rowery przez internet bo ufasz marce i producentowi rowerów, to proszę podaj przykład producenta rowerów, który ma w Polsce dobrze rowinięty system gwarancji producenta. Taki, że możesz kupić gdzie chcesz (w internecie), a producent Ci zapewni bezpłatne świadczenia gwarancyjne niezależnie od miejsca zakupu.

 

Decathlon ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@mrlukz, Dawno dawno temu instrukcja obsługi mojego roweru podawała momenty dokręcenia wszystkich śrub (ważnych) oraz sposoby konserwacji wszystkich łożysk. Była to prawie instrukcja serwisowa, bo brakowało jedynie rysunków złożeniowych. Pytanie ile osób by się potrafiło nią posłużyć i poprawnie wykonać czynności dokręcenia sterów... Niewiele. Zatem zakładanie, że losowo wybrany klient jest w stanie przeprowadzić podstawowe czynności przygotowujące rower do jazdy, jest założeniem bardzo ryzykownym.

Zgadzam się, że gwarancję i kartę gwarancyjną można sobie użyć zamiast chusteczki do nosa... Jednak ja mam odpowiednią wiedzę, doświadczenie i narzędzia, aby złożyć sobie rower praktycznie od zera. I to jest różnica...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

A ja widzę... Załóżmy hipotetyczną (ale całkiem realną) sytuację, że użytkownik niewłaściwie skręca stery i dochodzi do poważnego wypadku.

 

Sugerujesz więc, że obecny sposób sprzedaży internetowej rowerów (w którym w 99% przypadków coś trzeba do-/przekręcić) jest w każdym przypadku niedopuszczalny?

 

Odpowiedzialność cywilna producenta jest czymś zupełnie innym, niż gwarancja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Producent nie ponosi odpowiedzialności za używanie roweru wbrew postanowieniom instrukcji obsługi, od gwarancji począwszy, na odpowiedzialności cywilnej (ewentualne odszkodowania) skończywszy. Rower to nie telefon komórkowy. Jak się źle go złoży, to najwyżej nie zadziała i będzie można usiąść w kącie i cicho zapłakać. Natomiast niewłaściwe złożenie roweru nie dość, że może pogorszyć jego właściwości użytkowe (np luzy w sterach), doprowadzić do uszkodzenia elementów (np przez próbę wkręcenie lewego gwintu w prawy), to na końcu być niebezpiecznym dla zdrowia i życia użytkownika i osób trzecich. Dla mnie nie ma to żadnego znaczenia, bo ja sobie poradzę. Natomiast na tym forum widziałem już takie pytania, że nie dziwię się, że producenci nie chcą, by ich rowery były "zrób to sam". Mają na względzie bezpieczeństwo swoje, jak i użytkownika. Ty jako kupujący, dostajesz rower w pełni sprawny, gotowy do jazdy i co dalej z nim zrobisz - Twój problem, aby było to zgodne z instrukcją. Nie należy patrzeć z własnej perspektywy na temat, gdyż każdy z nas potrafi zrobić coś tak trywialnego jak przykręcenie pedałów, czy regulacja sterów. Jednak proszę postawić się w roli osoby, która na temat roweru i zupełnie nic nie wie i nie jest zaznajomiona z absolutnymi podstawami mechaniki. Pod tym względem ma to jak najbardziej sens.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, czyli uważasz, że rower w przypadku wysyłki powinien być w pełni złożony, wyregulowany i gotowy do jazdy. Nie jest to niemożliwe, choć wymagało znacznie grubszych pudełek, no i zapewne wzmocnionych miejsc przy bokach kierownicy i pedałach, które w normalnym pudełku mogłyby ucierpieć/mogłoby tam dojść do przebicia opakowania. Myślę, że przy lepszych promocjach znacznie wyższe koszty wysyłki wynikające z tych wymagań jeszcze by się jakoś zwróciły, ale dużo ofert granicznych stałoby się po prostu nieopłacalnych.

 

Ja tam uważam, że jeśli sprzedawca w opisie aukcji piszę, że w rowerze po otrzymaniu paczki trzeba będzie przykręcić pedały, to kupujący z momentem zakupu wyraża na to zgodę. Jeśli nie jest w stanie znaleźć osoby, która to potrafi dobrze zrobić/poczytać o tym/ zanieść do serwisu, to sam jest sobie winny i wątpię, by taka sprawa w sądzie przy ewentualnej sprawie o odszkodowanie była tak oczywista, za jaką ją uważasz. Szczególnie, że taka forma wysyłki internetowej roweru jest powszechną, przyjętą na rynku praktyką.

 

Oczywiście, klienci powinni być chronieni przed własną głupotą, ale tylko do pewnej granicy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

No, czyli uważasz, że rower w przypadku wysyłki powinien być w pełni złożony, wyregulowany i gotowy do jazdy.

 

Skoro producent nie dopuszcza (brak instrukcji) składania roweru przez użytkownika, to jakie inne wnioski należy wyciągnąć? Można ale z przymrożeniem oka? W instrukcji MBike napisane jest jasno. Rower ma być gotowy do natychmiastowej jazdy i klient ma się pod tym podpisać, że taki odebrał. Jeżeli ani klient, ani sprzedawca nie stosują się do zapisów instrukcji/gwarancji, to nie jest problem producenta.

 

 

Oczywiście, klienci powinni być chronieni przed własną głupotą, ale tylko do pewnej granicy.

 

Założenie, że przeciętny Kowalski nie jest sobie w stanie przygotować rower do jazdy, z pewnością jest dobrym założeniem i nie jest przekroczeniem tej granicy. Ponowię. Nie patrz na temat z własnej perspektywy.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety u nas wszyscy się na wszystkim znają, każdy jest najlepszym mechanikiem i składa rower w 5min. Nie dziwię się, że producent nie chce wziąć odpowiedzialności za rower, który złożony jest przez typowego Kowalskiego. Ilość błędów jakie można popełnić jest ogromna, poza tym rowery które przychodzą prosto od producenta są daaaalekie od ideału.

 

Sprawa jest jasna:

Chcesz zaoszczędzić kupując przez neta? -> dostajesz rower i idziesz do serwisu żeby kompetentny mechanik go złożył i bujasz się z ew. obsługą po sprzedażową. Płacisz za kuriera, złożenie roweru i paliwo bo jakoś do tego serwisu trzeba dojechać. Ale jesteś szczęśliwy bo kupiłeś go o stówę taniej niż sąsiad :teehee:

 

Kupujesz rower w sklepie stacjonarnym? -> niby drożej ale pogadasz, ktoś ogarnięty dobierze Ci rower a jak się ładnie uśmiechniesz dostaniesz gratisy. Brak problemów z gwarą, 1 przegląd często za darmo. Stówka się zwróciła, kupujesz 2, 3 rower; sprzedawca daje fajny rabat. I co, można wszystko zrobić po ludzku? :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To kwestia preferencji.

 

Dla mnie wygląda to tak:

 

Idziesz do sklepu, gdzie (jeśli już ktoś się tobą łaskawie zajmie) wkręcą ci cokolwiek, by tylko zarobić i nakłamią jak tylko mogą, rzucając jakimiś bzdurami, byle tylko nakłonić cię do marki, którą prowadzą i zniechęcić do wszystkich innych. A jak zauważą, że się nie znasz, to dostaniesz co najmniej cenę katalogową i parę dodatkowy kłamstw na temat akcesoriów, które musisz natychmiast zakupić.

 

Zakup w internecie to spokój, okazja do obiektywnego porównania specyfikacji i cen, a do tego możliwość szybkiej konsultacji z szerokim gronem forumowiczów poprzez przesłanie linków do oferty.

 

Oczywiście - ten pierwszy przypadek to nie jest reguła, ale doświadczyłem tego już parę razy na żywo i ciągle widzę to w tematach forumowiczów. W wielu salonach po prostu wciska się kit i osoba nieobeznana nie ma tam szans na obiektywne doradztwo i korzystny zakup.

 

A co do rowerów przychodzących od producentów - rowery z aukcji Allegro, to nie są rowery prosto od producenta, są wyregulowane i w większości złożone (na tyle, na ile pozwala pudełko do wysyłki).

 

Ja, gdy dostałem mój pierwszy kupiony w internecie rower nie miałem o składaniu zielonego pojęcia, więc nie sądzę, bym był niereprezentatywnym przykładem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Idziesz do sklepu, gdzie ..., by tylko zarobić nakłamią jak tylko mogą..."

Wystrzegać się takich sklepów jak ognia. Wiem, że z dobrymi sklepami jeszcze w Polsce krucho, ale skoro mój tata, mieszkający w mały miasteczku znalazł dwa dobre sklepy (i kilka byle jakich) w promieniu 50km od miejsca zamieszkania, to pewnie inni też mogą.

 

"Zakup w internecie to spokój, okazja do obiektywnego porównania specyfikacji i cen..."

Zakup w internecie to też brak możliwości przymiarki, problemy z pierwszym serwisem gwarancyjnym i w zasadzie brak gwarancji (lub jej niopłacalność) na drobne usterki (przykładowo: pęknięta szprycha, zerwany łańcuch). Konkurencja w internecie polega tylko i wyłącznie na zaproponowaniu najniższej ceny. To psuje rynek i na końcu okazuje się dla klienta niekorzystne.

Nie jestem przeciwnikiem handlu internetowego (mówimy tylko i wyłącznie o rowerach). W ciągu ostatnich pięciu lat sam kupiłem 3 rowery i przyczepkę przez internet oraz 5 w normalnym sklepie więc mam jakieś porównanie. Jakość obsługi w dobrym sklepie stacjonarnym jest o niebo lepsza od nawet najlepszego sklepu interetowego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...