Skocz do zawartości

[relacja] Rajd południową górską granicą Polski


Sputnik

Rekomendowane odpowiedzi

No i udało się! Mimo deszczu, mrozu, śniegu (!) i kłopotów ze sprzętem –  ukończyliśmy wyprawę! A była to nie lada przygoda. Teraz zasiądźcie bracia do ogniska, posłuchajcie, jak to było. (lub jak kto woli : „Hello, my friend. Stay for a while and listen”)

 

Trasa wyprawy w wielkim uproszczeniu wiodła od granicy z Niemcami aż po granicę z Ukrainą, czyli od Świeradowa Zdroju po Przemyśl. W większym zaś zbliżeniu można dostrzec, iż często pokrywała się z dwoma głównymi szlakami Polski – Sudeckim i Beskidzkim. Wiadomo, iż nie na całym dystansie, jednak na sporej części – tak.

 

Wszystko zaczęło się 6 Września, kiedy to wyruszyliśmy o 4:30 na pociąg z Zebrzydowic (wyjazd pociągu 5:30). Dotarliśmy na chwilę przed odjazdem, dzięki czemu troszkę zmarzliśmy. (Aha, warto to dodać już na wstępie – podczas właściwie całej wyprawy było przeraźliwie zimno. Na tyle, iż jazda w stroju, polarze i kurtce na podjazdach wcale nie zapewniała choćby minimalnego komfortu cieplnego).Skład przyjechał punktualnie, dzięki czemu wyruszyliśmy najpierw w kierunku Czechowic, potem Katowic, Wrocławia, by finalnie kierować się na Jelenią górę (z 70minutowym opóźnieniem…). W Jeleniej byliśmy koło 19.

DSCN0758.JPG

Troszkę zrujnowało to nasze plany dojechania tego dnia do Świeradowa, gdyż już pół godziny później było całkowicie ciemno, a trzeba było jeszcze rozbić obóz, rozpalić ognisko. Tym sposobem zatrzymujemy się obok kamieniołomu, pół godziny pedałowania przed Świeradowem. Niebo było przecudne tej nocy, droga mleczna na wyciągnięcie ręki!

 

Dzień kolejny, pobudka godz.5:00. Zimno jak jasny pieron, na polu jeszcze ciemno. Widno zaczyna się robić dopiero koło 5:40. Zostajemy chwilkę dłużej w śpiworach, izolując tyle ciepła, ile tylko się da. Wcinamy zimny mleczny start(przyrządzony na śniadanie jeszcze wieczorem), zbieramy namiot i jedziemy dalej. W Świeradowie jesteśmy przed 8, tu tez spożywamy nieco obfitsze śniadanie.

DSCN0769.JPG

 DSCN0772.JPG

Znajdujemy szybko szlak czerwony i lecimy na Stóg Izerski.DSCN0796.JPG

Tam kilka zdjęć, kaszka kuskus z sosem pomidorowym i grzejemy dalej. DSCN0805.JPG

Jedziemy cały czas szlakiem czerwonym aż do Szklarskiej Poręby. Stąd zielonym chwilkę (piękny wodospad po drodze), dalej drzemy drogą pożarową i szlakami żółtym czarnym i zielonym aż do czerwonego.DSCN0831.JPG

Dojeżdżamy nieco za Kowary, gdzie rozbijamy obóz. Drewno już spowite wieczorną rosą, nie bardzo chce się palić, a gazety zamokły. Ratuje nas kora brzozowa, która rozpala ognisko w mig. Nie mieliśmy jeszcze pojęcia, jak zimno będzie w nocy i jakim błędem było postawienie namiotu obok strumienia…W ciągu dnia na niebie zaczęły pojawiać się Cirrusy i Altrostatusy, co wróżyło załamanie się pogody za kilka dni i długotrwałe opady. No i nadchodzący niż…

 

Pobudka jak zwykle nieco się przesunęła z powodu zimna i ciemności zalegającej dookoła.DSCN0837.JPG

 

DSCN0843.JPG

Ale jak już ruszyliśmy, tak dotoczyliśmy się do Lubawki, dalej cały czas czerwonym przez Górę Św.Anny, na której to spotkaliśmy bardzo życzliwego pana, który opowiedział nam wiele ciekawostek na temat pobliskiego klasztoru i okolicy.

DSCN0854.JPG

Ciśniemy dalej, Wielka Lesista, schronisko Andrzejówka – myślę, że te nazwy wiele mówią tym, którzy jechali szlak Sudecki.

DSCN0874.JPG

Zjeżdżamy do miejscowości i zaraz wbijamy się na kolejne pasmo. Po drodze znajdujemy świetne miejsce na nocleg – jest wiata, a niedaleko niej także strumyk. Nadchodząca noc wyjątkowo ciepła, ale strasznie wiało. Czyli niż faktycznie nadchodzi. Każdy podróżnik wie, że zwiastuje to jedynie zmianę pogody. Spodziewając się więc deszczu idziemy spać….

 

 

…I nie myliliśmy się. Cały następny dzień miało padać. Hmm..w sumie to padało już do końca wyprawy. Ubieramy wszystko, co mamy, bo zjazd szykuje się dość długi.

DSCN0884.JPG

Początkowo teren, który następnie przechodzi w asfalt, prowadzący aż do podejścia na Sowę. W schronisku zatrzymujemy się na chwilę gawędząc sobie z właścicielką o lokalnych grzybach gigantach, Wojsku Polskim, które miało okazję tam odbywać szkolenia, o tem i owem… Nie ma czasu, ruszamy dalej, ale…wychodzimy ze schroniska, a tu brak powietrza w tylnej oponie! Szybka wymiana dętki i prujemy dalej. Zdobywamy Sowę w deszczu i ruszamy czerwonym na południowy wschód.

DSCN0889.JPG

Mijamy Zygmuntówkę, gdzie wbijamy tylko pieczątkę i kierujemy się na południe, na Srebrną Górę. Przemokliśmy jak jasny pieron, tu zatrzymujemy się na chwilę na ciepłą herbatkę, grzejemy się i jedziemy dalej, drogami pożarowymi w kierunku Barda, skąd żółtym (na mapie. W praktyce jest to szlak zielony) kierujemy się do Złotego Stoku, gdzie robimy potężne zakupy, odjeżdżamy kawałek czerwonym w las i nieopodal stawu, miedzy świerkami rozbijamy obóz.

DSCN0893.JPG

 

DSCN0901.JPG

Ognisko było całkiem niezłe tego dnia, zjedliśmy porządnie, więc można było wreszcie komfortowo położyć się spać.

 

…Rano obudziły nas odgłosy zrywki drzew. Trzeba było cichcem składać namiot i spadać co prędzej. Szlak tego dnia mocno nas zawiódł – wiódł bowiem właściwie cały czas asfaltami.

DSCN0917.JPG

W Paczkowie dodatkowo spowodował zamęt, bo pojawiły się właściwie dwa szlaki czerwone. Dojechaliśmy jednym na dworzec pkp, ale cóż to? Koniec szlaku? Aaa, chyba ty, ja tu na pewno nie skończę! Znajdujemy więc ten prawidłowy i lecimy na Głuchołazy.

DSCN0923.JPG

Nie wiem, czy jakiemuś piechurowi chciało się tędy dreptać…rowerem jest przyjemnie, ale pieszo nudą wiałoby na wiele kilometrów. Nie mówiąc już o tym, iż jest beznadziejnie oznaczony, wiedzie właściwie randomowo. Zniechęceni więc, nie jedziemy z Głuchołaz do Prudnika terenem, ale drogą główną. Trochę do bani, ale jak mamy 100 lat szukać szlaku po górach to ja dziękuję.

DSCN0938.JPG

A dalej z Prudnika do Jastrzębia Zdroju musimy dopchać się już asfaltem. Problem był tylko jeden – po drodze wypadł nam jeszcze jeden nocleg. Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie to, że pierwszy raz mieliśmy problem ze znalezieniem lasu! Dookoła bowiem wszędzie pola, łąki, ale ani jednego drzewa! Po długich poszukiwaniach udaje się w końcu znaleźć kawałek zalesionego terenu.

DSCN0954.JPG

Tam rozbijamy namiot, jeszcze nieświadomi tego, co miało nadejść w nocy. Idziemy spać spokojnie.

 

Budzimy się po godzinie, huk niesamowity! Wieje tak, jakby miało wydrzeć te drzewa razem z korzeniami. Leje tak, jakby miał zaraz powstać potop. Leżymy przestraszeni, nie wiadomo, kiedy jakiś konar spadnie nam na głowy…Szczesliwie nic się nie stało i przeżyliśmy tą noc komety. Ale za dnia miał być znowu ognistych meteorów deszcz. Takiego syfu dawno nie było, lało bardzo mocno cały dzień, ale pedałować trzeba było… Dobiliśmy się do Raciborza, gdzie w McDonaldzie kupujemy jedną dużą herbatę na spółkę.

DSCN0960.JPG

Dodajemy doń 14 torebek cukru, no, teraz to smakuje! O godz.12 jesteśmy już w Jastrzębiu, tu możemy wreszcie się wysuszyć i chwilę odpocząć. Na najbliższe trzy dni zapowiadane są niesamowite deszcze, decydujemy się przeczekać.

DSCN0974.JPG

 

…czas płynie, trzy dni minęły. Wstajemy rano i o dziwo – niebo jest czyste.

DSCN0976.JPG

Szybko się pakujemy i ruszamy w kierunku Ochab, skąd szlakiem wiślanym kierujemy się do Ustronia, by wbić się na Trzy Kopce, a dalej na Salmopol, Baranią Górę, do Milówki.

DSCN0991.JPG

Wydawało się, iż pogoda się utrzyma. Nic bardziej mylnego, popołudniu znów deszcz i syf.

DSCN1000.JPG

 

DSCN1024.JPG

Przed halą Boraczą znajdujemy wiatę, gdzie rozbijamy obóz. Nocą jakieś większe zwierzę chodziło koło namiotu, ciekawe, co to mogło być.

 

Ranek nas nie zaskoczył – padało. Znowu.

DSCN1034.JPG

Ale trudno, dziś tylko do Zawoi, więc jakoś damy radę. Twardo napinamy muskuły i niedługo dojeżdżamy na Halę Boraczą, podbijamy pieczątkę i ciśniemy dalej.

DSCN1038.JPG

Redykalna zdobyta w minutę pięć. Podczas jazdy rok temu była tu wspaniała pogoda, widoki powalały. Teraz było widać jedynie krople wody gromadzące się na czubku nosa.. Schronisko na Hali Lipowskiej ku naszemu zaskoczeniu zamknięte. Na szczęście Rysianka jak zwykle nie zawodzi – tu ładujemy akumulatory kuskusem z sosem pomidorowym, grzejemy się i jedziemy dalej, na Mizową, gdzie planujemy kolejne grzanie, bowiem zimno jak jasny pieron tego dnia. Cali mokrzy dojeżdżamy do tymczasowego celu. Schronisko nic się nie zmieniło – jak klimatu nie miało, tak dalej go nie zyskało Zjedliśmy porządnie i wyruszamy dalej, w deszczu przed siebie.

DSCN1043.JPG

Syf na szlaku niesamowity, błota po kostki, miejscami kompletnie nieprzejezdny. Decydujemy się minąć pasmo Mędralowej czeskimi drogami pożarowymi, troszkę na wschód od pasma granicznego. Zjeżdżamy tam więc i żółtym szlakiem dobijamy się do czarnego, skąd kierujemy się na Zawoję, gdzie czeka na nas ciepły kemping u rodziny Szymona. Tu musimy także przeczekać jeden dzień – zapowiadane są bowiem opady rzędu 28 litrów na metr kwadrat. To będzie widowisko.

 

Przeczekaliśmy, wyruszamy skoro świt.

DSCN1051.JPG

Szlakiem zielonym na Śmietankę, stąd na Policę już czerwonym. Na szlaku strumień, błoto i syf, ale jakoś się pchamy.. Podchodząc pod Śmietanową zaczęło robić się dziwnie zimno.

DSCN1058.JPG

Nie bez przyczyny – na szycie czekało na nas ok. 5cm śniegu. No, tego to w telewizji jeszcze nie grali. Jest tak zimno, że nie możemy nawet na chwilę stawać, drzemy bez przerwy do schroniska.

DSCN1063.JPG

 

DSCN1076.JPG

Tam ciepła zupka chińska, chwila na ogrzanie i jedziemy dalej szlakiem czarnym, pod Okrąglikiem w dół. Stąd dobijamy z 200m asfaltem do niebieskiego i już delektujemy się świetną jazdą pasmem Podhalańskim.

DSCN1085.JPG

Szlak oznakowany beznadziejnie, błota po kolana, ale trzeba jakoś jechać. Chwilkę nie wytrzymujemy dziadostwa i omijamy kilka szczytów asfaltem.

DSCN1092.JPG

Dalej jedziemy czerwonym aż do złączenia się z zielonym, by potem razem z nim kontynuować podróż. Widoki na Tatry – niesamowite.

DSCN1111.JPG

Mijamy nieprzejezdne całkowicie pasmo Żaru i w miejscowości Falsztyn znajdujemy kwaterkę za 15zł osoba. Robimy to z bólem serca, ale na namiot jest już zdecydowanie za zimno. Nawet nowe śpiwory, zapewniające komfort przy 6 stopniach wysiadają w takich warunkach. Choć w ciągu dnia pogoda była w miarę dobra, było przeraźliwie zimno.

 

Dzień kolejny. Chyba Was nie zdziwię, jak powiem, iż znów leje. Mijamy Niedzicę i niedługo wbijamy się na szlak Czerwony mijający Pieniny od południa.

DSCN1121.JPG

Szlak świetny, wiedzie brzegiem Dunajca i prezentuje się naprawdę przebojowo.

DSCN1145.JPG

Dalej na Przełęcz Gromadzką i czerwonym do Piwnicznej.

DSCN1162.JPG

 

DSCN1183.JPG

Tu podejmujemy bardzo bolesną decyzję, której żałuję do teraz - jedziemy do Tylicza, ale nie przez góry, a przez asfalt. Za tym argumentem przemawiały szlaki przykryte całkowicie błotem, prawie że nieprzejezdne, ale z drugiej serce mówiło  - mimo to, jeździe, jedźcie…-. Niestety, pojechaliśmy asfaltem.

DSCN1197.JPG

 

DSCN1206.JPG

Od Tylicza jedziemy rowerowym do Izb, skąd czerwonym kierujemy się do Hańczowej, gdzie nocleg łapiemy w stadninie koni (10zł). Serdecznie polecamy, mili gospodarze!

 

Następny dzień o dziwo nie przywitał nas deszczem.

DSCN1230.JPG

Zaczęło padać dopiero po południu, co nieco podniosło nam morale.

DSCN1233.JPG

Jedziemy przez Magurski Park Narodowy szlakiem żółtym. Szlak wiedzie tu bardzo przyjemnie.

DSCN1251.JPG

Przeskakujemy na kamieniach potoku, mijamy ruiny wysiedlonej wsi Nieznajowej (ruiny w znaczeniu cerkwisko), mijamy chatkę w Nieznajowej i kierujemy się na Krempmną, skąd drogami gruntowymi przez Olchowiec do Tylawy.

DSCN1258.JPG

 

DSCN1282.JPG

Stąd chwilę asfaltami, potem drogami pożarowymi pchamy się na szczyt Smokowiska, a dalej na Tokarnię.

DSCN1294.JPG

 

DSCN1314.JPG

Zjeżdżamy czerwonym do stacji narciarskiej i dróżką kierujemy się do Karlikowa.

DSCN1338.JPG

Tu dowiadujemy się, że niecały tydzień przed nami na przełęczy pod Tokarnią niedźwiedzica z młodymi przegoniła kilku turystów. To dopiero nowina!

 

Kolejnego dnia kierujemy się drogami pożarowymi w kierunku Leska. Mijamy po drodze popadające już w ruinę stare budynki PGRów, ciekawy widok.

DSCN1345.JPG

W Lesku robimy zapasy jedzenia i ciśniemy dalej. Wbijamy na niebieski, który zaprowadzi nas prosto na Połoninki Arłamowskie i Kalwaryjskie. W tych okolicach panuje niezwykły klimat.

DSCN1371.JPG

 

DSCN1386.JPG

Domostw jest jak na lekarstwo, a dookoła tylko łąki, pola i lasy. Widoki z połoninek – przebojowe.

DSCN1404.JPG

Odwiedzamy także sanktuarium w Kalwarii Pacławskiej i zjeżdżamy do Humnisk, gdzie przemarznięci i mokrzy znajdujemy znów nocleg za dyszkę. Aha, zapomniałem dodać, iż cały dzień lało.

DSCN1431.JPG

 

DSCN1438.JPG

 

 

Kolejny dzień – ostatni tej wyprawy – okazał się pogodowo bardzo sprzyjający. Było już tylko zimno, deszcz został przegnany, a nawet słoneczko pokazało się kilka razy.

DSCN1450.JPG

Kierujemy się na Fredropol, gdzie wstępujemy także na Mszę (w końcu niedziela). Organista jednak ostro dawał w gaz, wzbudzając przy tym sporo śmiechu nawet wśród lokalnej ludności. A widok nas idących przez kościół do Komunii w ubłoconych strojach chyba wzbudził największe zaciekawienie. Nic to, prujemy dalej szlakiem fortów - szlak czarny, a dalej wbijamy na czerwony i kierujemy się nim prosto do Przemyśla.

DSCN1458.JPG

 

DSCN1465.JPG

Po drodze odwiedzamy kilka fortów, robimy zdjęcia i delektujemy się ostatnimi minutami jazdy na szlaku. W mieście robimy pokaźne zakupy do pociągu. Na miejscu piwo i kebab zwycięstwa.I w drogę, do domu…

 

 

Licznik pokazał troszkę ponad 1000km. Wyprawa udana, choć niesamowite zimno i deszcz dały się ostro we znaki na tyle, że od połowy musieliśmy zrezygnować ze spania w namiocie. Pierwszy raz tak się zdarzyło.

Straty w sprzęcie?

Największą był padnięty amorek. Tłumik przestał działać, stał się niesamowicie twardy i nic już nie mogło go uratować. Dla zainteresowanych – to RST Gila. Proszę się nie śmiać, wytrzymał ze mną ponad 5 lat i całą masę wypraw. Zastąpił go Suntour Epicon, spisuje się świetnie.

Poza tym trzy dziurawe dętki i jedna szprycha zerwana w przedostatni dzień w Szymonowym kole

Prowiant:

Mój:

Kaszka kuskus, sos pomidorowy w proszku, dwa chinole(zawsze w rezerwie, nigdy jako normalny pokarm), chleb, pasztet, dwie czekolady, 6 batonów musli z biedry. Wieczorami - o ile była możliwość – jadałem rybkę, serek wiejski lub konserwy mięsne. Taka ilość jedzenia starczała na co najmniej dwa dni

Szymon:

Prawie to samo, tylko zamiast kuskusu był makaron z sosem pomidorowym i przecierem.

Narzędzia: multitool, ściągacz do opon, klej, łatki zrobione ze starych dętek, opaski zaciskowe (szybkozłączki)

Higiena: mydło, pasta do zębów, szczoteczki do zębów, ręcznik szybkoschnący Fjord Nansen no i srajtaśma

Inne: latarka, scyzoryk, łyżeczki, talk, kubeczek stalowy, zapalniczka, kilka stron gazet na rozpałkę.

Apteczka: Bandaż elastyczny, altacet, fiolet, waciki,gripex, magnez

Odzież: Dwa stroje kolarskie (jeden z nich na sobie), polar, kurtka wiartówka, getry, trzy pary skarpet

Śpiwory: Fjord Nansen Finmark, Outhorn Microslim 200

No i oczywiście koks w postaci multiwitaminy ;)

Wyjechaliśmy 6 Września, a wróciliśmy 22, co daje 16 dni. Faktycznej jazdy było 13 dni (3 dni postoju z powodu zbyt wielkich opadów deszczu).

 

Cała galeria zdjęć jest do obejrzenia https://picasaweb.google.com/110709975032581134838/Zdjecia02

Chciałbym podziękowac Detonatorowi i Patryke za udzelenie informacji o trasie, pozdrawiam, chłopaki!

 

...Ciekawe, gdzie następnym razem poniosą nas nogi ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękować ;)

Sakwy w terenie się za bardzo nie spisują, lepiej wozić wszystko na garbie. Plecaki były dość duże ~35-45 litrów, więc na spokojnie wszystko dało się wsadzić. Dość dobrym pomysłem było ulokowanie śpiwora przy kierownicy. Do pokrowca wsadziliśmy także rzeczy, które używane są wieczorem albo bardzo rzadko - np. latarka,zapalniczka etc. Ten system spisał się na medal!

 

Edit!

Zapomniałem do spisu rzeczy dopisać mapy! Było ich trochę:

Sudety środkowe(1:70000), Sudety wschodnie(1:40000), Ziemia Kłodzka, Góry Złote i Rychlebskie(1:40000), Okolice Prudnika, Beskid Śląski, Beskid Żywiecki, Podhale Tatry Spisz Orawa (pod tymi czterema słowami kryje się jedna mapa), Beskid Sądecki, Beskid Niski, Bieszczady, Pogórze Przemyskie i Góry Sanocko Turczańskie (to też jedna mapa). Mapy, które nie zostały opisane przez skalę, mają ją taką samą - 1:50000. Korzystaliśmy z map Galileosa i Compassa.

Mapy Sudetów pozostawiały wiele do życzenia, były dość niedokładne(i błędne - m.in oznaczenie szlaku zielonego jako żółty), poziomice były co 20m a nie co 10, co nieco utrudniało nieco ocenę, czy wjazd się powiedzie, czy nie. Muszę pochwalić za to mapy Beskidów (wyd.Compass) - są szczegółowe, w wypadku zgubienia dość łatwo jest określić w przybliżeniu swoją pozycję za pomocą wielu punktów charakterystycznych w okolicy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękować ;)

Sakwy w terenie się za bardzo nie spisują, lepiej wozić wszystko na garbie. Plecaki były dość duże ~35-45 litrów, więc na spokojnie wszystko dało się wsadzić. Dość dobrym pomysłem było ulokowanie śpiwora przy kierownicy. Do pokrowca wsadziliśmy także rzeczy, które używane są wieczorem albo bardzo rzadko - np. latarka,zapalniczka etc. Ten system spisał się na medal!

 

Edit!

Zapomniałem do spisu rzeczy dopisać mapy! Było ich trochę:

Sudety środkowe(1:70000), Sudety wschodnie(1:40000), Ziemia Kłodzka, Góry Złote i Rychlebskie(1:40000), Okolice Prudnika, Beskid Śląski, Beskid Żywiecki, Podhale Tatry Spisz Orawa (pod tymi czterema słowami kryje się jedna mapa), Beskid Sądecki, Beskid Niski, Bieszczady, Pogórze Przemyskie i Góry Sanocko Turczańskie (to też jedna mapa). Mapy, które nie zostały opisane przez skalę, mają ją taką samą - 1:50000. Korzystaliśmy z map Galileosa i Compassa.

Mapy Sudetów pozostawiały wiele do życzenia, były dość niedokładne(i błędne - m.in oznaczenie szlaku zielonego jako żółty), poziomice były co 20m a nie co 10, co nieco utrudniało nieco ocenę, czy wjazd się powiedzie, czy nie. Muszę pochwalić za to mapy Beskidów (wyd.Compass) - są szczegółowe, w wypadku zgubienia dość łatwo jest określić w przybliżeniu swoją pozycję za pomocą wielu punktów charakterystycznych w okolicy.

Gratulowac pomyslu i wykonania. Mala poprawka panowie -jechaliscie po Slowackiej NIE czeskiej stronie Medralowej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoko wyprawa. Na przyszły rok planuję coś podobnego. Mam parę pytań o lokalzację widoków zdjęcia nr 5, 24 i 34. Szkoda, że nie macie podpisanych zdjęć w picasa web. Gratuluje, zwłaszca za przetrwanie złych warunków pogodowych. :thumbsup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech panowie szkoda tak du..ej pogody choć ten widok któregoś z was w krótkich do tego gatkach na śniegu w Masywie Policy rozwala system. Praktycznie nie spotykana sytuacja aby w połowie września na tej wysokości sypnęło śniegiem. Tym bardziej gratulacje za wytrwałość :thumbsup:
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę super, że udało się doprowadzić wyprawę do końca i jeszcze w takich warunkach, to jest coś!

Też mi miło, że mogłem Wam jakoś pomóc, ogólnie nie ma problemu :)

Naprawdę mimo wszystko cała trasa bardzo sprawnie Wam poszła, a deszcz w terenie to chyba największy wróg - ciężko jechać, sprzęt też ostro dostaje i strasznie zimno.

Relację też się super czytało, aby tylko tak dalej!

 

Jeśli chodzi o ten długi asfaltowy odcinek do Paczkowa to na końcu szlaku spotkałem ludzi co go cały pieszo przeszli - też szacunek.

W Paczkowie szlak się rozwidla ponieważ pierwotnie kończył się właśnie na stacji w Paczkowie, a dopiero później został przedłużony do Głuchołaz.

 

 

Wysłane za pomocą Tapatalk.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I też    +    ode mnie ;)

 

PS. Za to, że potwierdziliście, że nie trzeba zapuszczać się w odległe kraje, aby zaliczyć fajną wyprawę :D

Staramy się to potwierdzić każdą dotychczasową wyprawą. Mały Szlak Beskidzki, Główny Szlak Beskidzki, Szlak Orlich Gniazd czy Główny Szlak Podkarpacki (wymyślony specjalnie na rzecz eksploracji pogórz) to szlaki unikalne, wspaniałe, które z całego serca polecamy. W naszym kraju jest wiele fantastycznych miejsc, które warto - ba! - które trzeba odwiedzić.

Dlatego - Panowie i Panie - odkrywajcie Polskę. Docenicie Jej piękno w trudzie wyprawy.

 

PS Jeszcze raz dziękujemy za miłe komentarze. Niebawem gotowy będzie film z wyprawy. Jak tylko skończę, to zaraz wrzucę linka ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Staramy się to potwierdzić każdą dotychczasową wyprawą. Mały Szlak Beskidzki, Główny Szlak Beskidzki, Szlak Orlich Gniazd czy Główny Szlak Podkarpacki (wymyślony specjalnie na rzecz eksploracji pogórz) to szlaki unikalne, wspaniałe, które z całego serca polecamy.  ;)

 

W naszym kraju jest wiele fantastycznych miejsc, które warto - ba! - które trzeba odwiedzić.

 

Tak, to prawda - ja na razie katuję Polskę. Jeszcze bym chciał zaliczyć Beskidy + 'ścianę wschodnią', Bory Tucholskie, no i Mazury ;)

Szkoda, że do pracy trzeba chodzić... :P

 

A i w takim razie czekam na filmik, bo to jak dla mnie esencja z wyprawy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obejrzałem filmik i naprawdę dobrze się oglądało tylko czasami ciężko było Was zrozumieć co mówicie :)

Widzę, że też przed Głuchołazami zgubiliście szlak? To chyba normalnie szlak widmo który prowadzi gdzie tylko on wie :)

 

To teraz tylko wrzucajcie drugą część, jestem ciekaw jak wyglądała Wasza trasa w Beskidach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie nam kiepską jakość dźwięku - filmy były nagrywane aparatem, a mikrofon był umiejscowiony w nieco niefortunnym miejscu.

 

Bzyko - Oczywiście nic do kolana nie było wstrzykiwane :) Mamy to do siebie, że niektóre rzeczy są mówione po prostu na jaja, cytuje opis filmu na youtube  " Nie wszytsko, co mówimy w filmie jest "na poważnie", proszę o tym pamiętać ;)". Podobnie jak wzmianka o tym, iż nocowaliśmy na wyspie, że jeszcze przed Świeradowem sypali nam kamienie na namiot w kamieniołomie, czy że mieliśmy spać w kopalni uranu. Taki turystyczny humor ;)

 

 

Patryke - dokładnie, szlak zgubiliśmy jeszcze przed Głuchołazami. Zaginął w momencie, gdy wbił się w pola. Potem od czasu do czasu się pojawiał w całkowicie losowych miejscach

Cieszę się, iż film i relacja przypadły Wam do gustu.

Relacja z części Beskidzkiej ukaże się już niebawem. W weekend niestety nie udało się nic zrobić, gdyż piękna pogoda zaprosiła nas w Tatry ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Sputnik
Chylę nisko czoła bo wyczyn nie lada.


ps: Kiedyś tam rozważcie więcej na rowerze mniej na plecach (da się!), sam przeszedłem przez 35 litrowy garb więc wiem co to znaczy na długiej trasie ze słabym spaniem. Teraz wożę tylko matę i prowiant na plecach, a żona 8l dakina. Jest dużo, dużo lepiej, łatwiej, przyjemniej i .. bezpieczniej (tylko rower nosi się na plecach gorzej)
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...