Skocz do zawartości

[oczy otwarte!] patrz przed siebie


Gość Green

Rekomendowane odpowiedzi

Wczoraj pot trasie 70 kilometrów, Toruń - Ciechocinek - Toruń, już tylko 3 kilometry do domu, i... zderzyłem się ze słupem znaku drogowego:-/... bo się zagapiłem, upadłem na plecy. Po krótkiej chwili wstaje i moja pierwsza reakcja - czy bikowi nic nie jest, aż nie mogłem uwierzyć że nic mu się nie stało, przeanalizowałem sobie na spokojnie, i doszedłem sobie do wniosku, że cały impet poszedł na prawy bark i prawe ramię. Mam teraz w tym miejscu niezłego siniaka. Mogło być gorzej, gdybym głowy nie odchylił, a właściwie odchyliłem się z całym rowerem w ostatniej chwili, no i nadal jeżdżę bez kasku, szczęściem w pewnym sensie było to, że słup był w miarę cienki, stalowy, a co z tym idzie elastyczny, co pochłonęło impet.

 

Tak więc dobry to temat jest, bo faktycznie po przez głupie zagapienie się można stracić co najmniej zdrowie i do tego sprzęt zniszczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepsze jest to jak się zapatrzy na Dziewczyne/y biggrin.gif

Normalnie idzie się zabić tongue.gif

heh:) Jadę sobie diś droga rowerowa i patrze na bok a tam jakieś fajne laski se stoją kolo kościoła no i sie zgapiłem... Obracam głowę a tam latarnia na środku drogi rowerowej O.o ;/ Momentalny ścisk 2 klamek (OTB nie było bo wolno jechałem) i wyhamowałem sie 25-40cm przed lampą smile.gif
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Też będąc małym chłopcem jadąc na BMX tak się na coś zapatrzyłem że nie zauważułem metalowej kratki/zabezpieczenia żeby samochody nie wjeżdżały w daną ulicę miejsce niestety było już za późno na hamowanie wbiłem się w nią z całym impetem i dość poważnie poturbowałem. Pamiętam po tymfakcie miałem awersje do jeżdżenia na rowerze.

Teraz raczej nie ma systuacji w której by doszło u mnie do zagapienia się na coś. Dlatego też często jak przychodzę na uczelnie lub dawniej do szkoły, to znajomi się mnie pytają dlaczego się nie zatrzymałem by porozmawiać przejeżdżając zaledwie kilka metrów od nich

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. pierwszy raz wpadlem glowa na tablice "parking" ktora wisiala na wysokosci glowy jadącego rowerzysty. rozmawialem z kolega i jechalem tak przez chwile. trzepnąlem lbem w tablice - mialem szczescie bo poddala sie inaczej by mnie zdjelo heh.

2. drugi raz zderzylem sie z gołębiem. wyjechalem zza sciany budynku a on sobie frunął. jezuu ale bolalo (mimo kasku)

3. trzeci raz zderzylem sie z gałęxią wiszącą poprzecznie do toru jazdy (chodnik wzdłuż czteropasmowej drogi) ktora wyrastala z drzewa rosnaczego z blisko lezącego lasu. wieki huk sporo bolu (niech mi ktos powie ze uderzenie w kasku nie boli heh) pękniety kask.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja pierwszy raz zagapiłem się jak byłem bardzo mały - koło 6-7 latek jacyś faceci łazili po dachu mojej szkoły, ja jechałem na bmxie a po chwili miałem spotkanie ze słupkiem do siatkówki:D

a kobiety... no cóż to jest odwieczne przekleństwo bikerów:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś na moim małym składaczku jak miałem jakieś 7 lat wjechałem w tył stojącego malucha i nie mogłem wyszarpnąć koła bo utknęło między ziemią a zderzakiem. Na szczęście jakiś miły pan mi pomógł :)

 

Innym razem na tej samej osiedlowej dróżce jakiś citroen na mnie trąbił bo jechałem na niego i gapiłem się do tyłu krzycząc do kogoś z pytaniem o co mu chodzi (koleżanka, kolega czy ktośtam, nie pamiętam). W końcu zaczął cofać kiedy się zorientowałem że oni krzyczą żebym popatrzył przed siebie :D

 

W tym roku na maratonie w Poznaniu też niewiele brakło zebym snake złapał pięknego bo się zapatrzyłem na sworksa jednej dziewczyny i tak jechałem gapiąc się w bok jak debil aż krawężnik uświadomił mi gdzie jestem :D A może to nie na sworsksa patrzyłem? Nie wiem, ale jego pamiętam :D

 

W tym roku też rozjechałem jedną panią bo gadałem z kumplem a ona wyszła przede mnie ze sklepu.

 

Raz przez to że się zagapiłem zaliczyłem dżampa ze schodów (na szczęscie odwróciłem się zanim na nie wjechałem to chociaż prosto poleciałem, fakt że 3 schodki ale mogło być śmiesznie :P)

 

 

Uważać trzeba :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja jak mialem 5 lat bodajze, to wyjechalem z mojej uliczki i oczywiscie spojrzalem sie tylko w lewo, a w prawo juz nie, a tu jakis pan jechal na kolarce i uderzyl w mnie i w bok mojego bike'a :D polecialem ze dwa metry na asfalt i zlamalem obojczyk :) a teraz to chyba jakos niedawno wjechalem w jakas pania bo jak przyhamowalem zeby w nia nie wjechac to sie tak biedaczka przestraszyla tego odglosu ze wskoczyla mi prosto pod kolo :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a kobiety... no cóż to jest odwieczne przekleństwo bikerów:)

 

Sam nie wiem, jechałem kiedyś z kolegą wąską jdnokierunkową uliczką i kolega zobaczył jakąś dziewczynę na ławce i mówi do mnie "patrz jaka fajna panna tam siedzi" no to ja się popatrzyłem a on zahamował efektem czego było to, że wjechałem w niego, dostał kierą w plecy i spadł mu łańcuch, więc szukaliśmy jakiegoś papierka by nie ubrudzić rąk przy zakładaniu i znalazłem 10zł :D czasem się opłaca ogłądać za kobietami :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
a kobiety... no cóż to jest odwieczne przekleństwo bikerów:)

Jakoś od kiedy jestem z Mą :wub: :wub: :wub: to oglądam się mniej. I to tak sam z siebie! :P

 

Mnie si zdarzyło kiedyś "zawinąć" dokoła... słupa oświetleniowego. A znajomy jadąc ze mną zahaczył o znak drogowy. Szczęście to dawno było, teraz jakoś szczęściem nie spotykają mnie aż takie "atrakcje". :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba przesadziłem z długością mych wynurzeń, ale coś mię wzięło...

Tak czytam i wydaje mi się, że przynajmniej jak dotąd farta mam. Żadna sytuacja nie doszła u mnie do skutku. Ostatni przypadek z miesiąc temu miałem, że jechałem ścieżką rowerową w pobliżu przystanku i zagapiwszy się w łańcuch zjechałem na kurs kolizyjny z wiatą przystankową. Nie wiem dlaczego w odpowiednim momencie, na 1,5 odległości roweru od wiaty jadąc ze 20km/h wróciłem spojrzeniem na drogę (bynajmniej nie dostrzegłem niczego kątem oka) i zanim zdążyłem pomyśleć, odbiłem na bok.

Ale to nic, bywały gorsze przypadki. Zwykle nie zauważałem innych rowerzystów nawet, jak miałem ich przed nosem. I nieraz się dziwię, że centymetry mnie ratowały przed ewidentnym połamaniem. Ot np. na prostej choć wąskiej ścieżce rowerowej, pustej jak okiem sięgnąć, jadę sobie i zagapiam się naprzeciwną stronę ulicy. W momencie gdy wracam wzrokiem na właściwy tor, akurat po lewej mam gościa, który z dość dużą szybkością mnie wymija. To były centymetry, gdyby mnie zahaczył, gleba murowana.

Albo inna sprawa, chyba poważniejsza. Wychodzi sam nie wiem co, może brak podstawowych umiejętności matematycznych. Ścieżka rowerowa przecina zjazd z drogi krajowej i usytuowany jest przejazd dokładnie na skręcie gdzie samochody z trasy jadą najszybciej. Dojeżdżam, przyhamowuję i widzę na pasie skrętu trzy auta. Staję, czekam. Patrze: jedno, drugie, Nagle nie oglądając się ruszam przekonany, że to już wszystkie. Przelatuje mi przed nosem to trzecie którego nie uwzględniłem, zaraz się zatrzymuje i gościu z o######em wyskakuje (skądinąd słusznym, choć nie bardzo wiedziałem wtedy co się dzieje...) a na szczęście bez rękoczynów. Nie mam pojęcia co to było... szczególnych powodów do takiej nieprzytomności nie miałem. A tu takie... pewnie parę cm zabrakło, a byłoby cienko. Widać tak miało być. Nadmienię, iż w tamtym miejscu na trawniku od paru tygodni pali się znicz. Widać ktoś ostatnio nie miał tyle szczęścia...

Ale przegiąłem z długością wywodu. Tak to jest, przez własną głupotę się można załatwić na dobre...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...