Skocz do zawartości

[wypadki] Wasze gleby


Mieciu

Rekomendowane odpowiedzi

wiecie co jest najgorsze :?: Bylem w szpitalu na badaniach w piatek wieczorem. Stwierdzili co stwierdzili i kazali zalozyc kołnierz ortopedyczny. Oczywiscie samemu miałem go kupić a w weekend takie sklepy są zamkniete wiec głowa kiwała się do poniedziałku nie mowiąc o bólu jaki przy tym odczówałem. PARANOIA

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja opiszę moje niedawne przygody:

 

Trasa prowadziła przez las, po lewej ręce błoto w dużych ilościach, jechałem prawą stroną ścieżki, po korzeniach. Należy dodać że korzenie były mokre, śliskie i w dodatku nachylone w lewo. I było ich sporo na odcinku jakiś 200m. Jadę prosto, wjechałem na pierwszy korzeń, poślizgnąłem się, zjechałem do błota. Jakimś cudem utrzymałem równowagę, wyjeżdżam z powrotem na prawą stronę ścieżki, kolejny korzeń wrzucił mnie do błota. Tm razem - utrata równowagi, lewy but po kostkę w błocie. Nie poddaję się jednak. Uparcie trzymam się prawej strony ścieżki. Widzę kolejny korzeń - wjeżdżam na niego, on mnie wrzuca do błota - nie zdążyłem się wypiąć z SPD...

OK, podnoszę się, twarz w błocie, ręce podobnie, ale czas jechać dalej. Przede mną jeszcze jakieś 100 m korzeni. Przy najbliższym postanowiłem zastosować jak najlepszą strategię - podrzuciłem nad nim przednie koło. Tylnego nie... Wpadłem tyłem do błota niemal po przerzutkę. Postanowiłem przy następnym podrzucić oba koła.podrzuciłem przednie, pechowo wylądowałem na kawałku ziemi który nad błotem wisiał tylko na słowo honoru. Wpadłem do błota - zdążyłem się podeprzeć.

Przede mną ostatni korzeń, za plecami oddech kumpla. Ja w ciężkiej desperacji myślę gorączkowo jak przejechać tą ostatnią bestię - postanowiłem go przechytrzyć i dobrowolnie zjechać do błota i ominąć go od lewej - błoto okazało się "nieco" głębsze niz się spodziewałem. Gdy przednia tarcza zanurzyła się w lepkiej mazi zorientowałem się że nie wszystko obliczyłem do końca. Gorączkowe próby wypięcia się zakończyły się niepowodzeniem - prawdopodobnie z powodu dużej ilości błotka na pedałach po poprzedniej glebie - efekt - kąpiel w błocie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to ja wam opowiem jak wyglądała moja PIERWSZA kraksa. Otóż miałem wtedy lat 4, jeździłem sobie jeszcze wtedy na malusieńkim rowerku z doczepianymi kółkami. Pojechałem z dwoma ziomalami zobaczyć, jak wygląda autobus z bliska. No i ja go zobaczyłem z BAARDZO bliska. Staneliśmy sobie we troje przy płocie, przyparliśmy się my i nasze super rowerki do niego i czekaliśmy na przyjazd haftobusu. No i nadjechał, taki długi, przegubowy, piękny czerwony. I sobie wykręcał. I tak wykręcał, że tyłem zahaczył o mnie, biednego małego gluta stojącego przy płocie. Zdjął mnie z tego płotu i mnie wciągło pod koła. Razem z rowerem. Na szczęście byłem tak mały, ze mnie nie rozjechał, ulokowałem się między kołami, niestety tego szczęścia nie miał już mój rowerek. To co z niego zostało na pewno nie przypominało roweru. Na szczęście mi nie stało się nic, poza tym, ze byłem w szoku i w żałobie po rowerku :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jak a horroru No to miałeś cholerne szczęście

 

 

No niby miałem szczęście, ale dziwnym trafem koledzy bikerzy mówią na mnie......Pan Nieszczęście :)) Już mówię czemu :) Otóż w mojej okolicy (woj. mazowieckie - wyszków, a dokładnie sieczychy - to tam, gdzie pielgrzymują wszyscy harcerze z całej Polski, na grób Zośki :-)) ) jest około 10 - kilometrowy pas wzniesienia. Jest to jakiś teren, gdzie lodowiec się zatrzymał, czy coś takiego. No i kiedyś w końcu dorosłem do tego, żeby się tam wybrać. (w mojej okolicy to jest etap w życiu każdego dzieciaka :)) - nazywaliśmy to camel trophy :D Zjeżdżało się tam na wszystkim, nawet na ukrainach :D ) Wybrałem sobie całkiem ciekawy zjazd, rozpędziłem się z górki, grzałem ponad 55 km/h. Na samym dole była droga w poprzek, a przed nią był metrowy dół. Oczywiście skoro był dół, to musiałem w niego wjechać. Przedni widelec tak się zgiął (ale nie złamał, hehe), że wlazł aż pod korbę :) A ja....no cóż, wspomnianą drogę oglądałem z lotu ptaka. Na szczęście skończyło się tylko na potłuczeniach i widelcem do wymiany :) Było to.......hmmm, 9 lat temu, jechałem na jakiejś włoskiej Nevadzie, nie wiem co to, ale mam to do dziś, matka spokojnie na tym jeździ :D

 

Oczywiście ten za######..... teren eksploruję systematycznie, dziś ofkoz z większą rozwagą i na lepszym sprzęcie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak w ogóle, jako dzieciak mniej kontuzji się odnosiło niż dziś. Te stare kości, hehe :) Najdłużej jeździłem na składaczku Salto - to taka miniatura Wigry3 :) Raz zostałem puknięty w tylne koło przez Kamaza załadowanego pustakami, a innym razem pieprznęła we mnie praga (to taki długi samochód ciężarowy - jak tir, tyle że bez naczepy, służący do przewożenia ściętych drzew). Na szczęście wolno jechała i podczas skrętu zepchnęła mnie wystającymi balami do rowu. Wtedy troszkę ucierpiałem. W końcu moje Salto uległo złamaniu na pół, gdy podrzuciłem przednie koło i sobie swobodnie opadłem :) A dziś? Mam zaledwie 21 lat, a byle upadek i tu boli, tam coś strzyka............

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

po prostu hardcore ;)

 

Wcześniej wspomniałeś coś, że w Twojej okolicy nie ma fajnych tras. Hmm, co prawda nie jest to blisko od Białego - ok 70 km, ale warto się tam przejechać. Okolice Hajnówki - dokładnie Narewka, a jeszcze dokładniej - Świnoroje. Są tam fantastyczne trasy po Puszczy Białowieskiej. Są to wyznaczone ścieżki, zaznaczone na mapach turystycznych. Za######....się tam śmiga, a jeszcze fajniej, jak się spotka po drodze stado dzików, tak ze 20 sztuk (cała familija) przebiegające ci właśnie przez ścieżkę. Uczucie, jakbyś się ledwo zatrzymał na przejeździe kolejowym przed przejeżdżającym pociągiem towarowym :D)

 

A propos, mój znajomy w lesie przywalił kiedyś w jelenia. A ze strachu mało nie zesrałem się ja, bo jechałem za nim i widziałem wszystko, natomiast on nie wiedział co się działo i stało :D

 

A po samym Białym..........Nie za fajnie, jedna ścieżka rowerowa i w dodatku beznadziejna. I pełno drechów na niej, szczególnie wieczorami, czających się na dobre rowerki. Podobno za Dojlidami jest ciekawy teren, ale jeszcze nie wiem, bo nie sprawdzałem osobiście...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no może przesadziłem trochę z tym że tras nie ma, otóż są, tylko trzeba było trochę po lasach pojeździć i poszukać ;)

najlepiej się właśnie jeździ po takich ścieżkach przez ludzi wydeptanych, bo są dość zakręcone, miejscami strome, wąske

albo wyżłobionymi przez spływającą wodę:D

nie wiem na ile znasz białystok, ale w lesie pietrasze jest bardzo dużo ciekawych miejsc, na osiedlu wyżyny, na krywlanach :P

mówisz dojlidy ... jak nie będzie jutro padało to podskoczę :D

 

ps.

jeżeli chodzi o ścieżki to jest ich więcej niż jedna, ale tylko jedna jest w miarę sensownie skonstruowana

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no może przesadziłem trochę z tym że tras nie ma, otóż są, tylko trzeba było trochę po lasach pojeździć i poszukać :P

najlepiej się właśnie jeździ po takich ścieżkach przez ludzi wydeptanych, bo są dość zakręcone, miejscami strome, wąske

albo wyżłobionymi przez spływającą wodę:P

nie wiem na ile znasz białystok, ale w lesie pietrasze jest bardzo dużo ciekawych miejsc, na osiedlu wyżyny, na krywlanach :P

mówisz dojlidy ... jak nie będzie jutro padało to podskoczę :D

 

ps.

jeżeli chodzi o ścieżki to jest ich więcej niż jedna, ale tylko jedna jest w miarę sensownie skonstruowana

 

O, właśnie, o pietraszach słyszałem co nieco od kolegi bikera z roku ;) Niedługo planuję rowerek do Białego przeteleportować i co nieco poszaleć :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiek i hardcore hmm... , no to wam opiszę. :D

15-letni kiedyś Żaba prubował pewnego numerku zręcznościowego na rowerku bez hamulców.Już wtedy nieźle śmigałem. 8) Murek tworzący okrąg wys.na 70 cm i szeroki na 30 cm.Zamykam już prawie koło, atu szczerba w murku.Przednie kółko spada z przeszkody,ja z roweru na prawą witkę.Efekt : złamanie kości przedramienia,złamanie otwarte kości strzałkowej i wyrwany nadgarstek ze stawów.To wszystko nastawiane na żywca,bo zanim matka dostarczyła mnie do szpitala to serdelka z lodówy chyciłem i pożarłem i przez to z narkozy nici.

Jest maj tego roku.Żaba właśnie złożył nowy rowerk i jedzie razem z Kijanką go sprawdzić.Przypadkowo trafia w TO! miejsce.Pojawiają się wspomnienia i myśl-"a może teraz się uda".Krnąbrny ze mnie facet-nie??? Udało się,tym razem miałem breki. Ale pietra miałem,nie że trudny numer,ale uraz psychiczny.A zmianę pogody w tej łapie od tamtej pory czuję.

THE END

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...