Skocz do zawartości

[wypadki] Wasze gleby


Mieciu

Rekomendowane odpowiedzi

Szybki wyjazd z parku pod górkę która jest też wałem rzeczki. Droga szutrowa wpadająca w asfalt. Rozpędzony około 25 km/h. Przednie koło wpadło w poślizg na jakiś liściach i piasku. Wyrzuciło mnie na wał w trawę, po czym ślizgałem razem z rowerem na boku jakieś 2m. Wstałem otrzepałem się i jadę dalej. Łup i gruchło coś w nadgarstku. Stłuczenie. Kapnąłem się po chwili że

odpiął mi się szybkozamykacz w tylnym kole. Dziwne ..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj:

Krawężnik ze 25cm na wojewódzkiej we wsi, za bardzo się zbliżyłem przez samochód...

Pedał starty (nie tylko ramka), hak przerzutki zmasakrowany, porwany grip...

U mnie rozwalona kostka, piszczel, ramię, łokieć i nadgarstek

Co za cholerne ku##sy te j##ane te drogi robią...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tydzień temu: jechałem z kolegą po chodniku z powodu braku ścieżki (po przeciwnej stronie ulicy najkrótsza ścieżka w Polsce :D) aż nagle zaczął ostro hamować, a ja z nim. Stanąłem na przednim kole, myślę sobie że spokojnie dam radę usiąść dupą z powrotem. I tu pojawił się problem :D. na chodniku bym taki nadlany asfalt o wysokości porządnego krawężnika i jadę sobie na tym jednym kole i pach przeleciałem porządnie przez kierownice. Ofiary: Mocno zbity lewy nadgarstek i trochę prawy. Rower o dziwno nawet rysy nie ma. Co lepsze kilka sekund później po moim upadku gościu nadjeżdżał z naprzeciwka po prawej stronie i zahaczył pedałem o kosz na śmieci. Pogubił trochę części i uważam, że bardziej oberwał niż ja :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponad 10 lat wstecz jak jeszcze jeździłem... Rozpędzony, najazd na dość strome wzniesienie i wybicie do góry... Nie myślałem, że tak wysoko mnie wybije. Upadłem kierownicą w dół i kaskiem uderzyłem o glebę. Nie byłem sam na szczęście. Dojechałem do domu (ok 2km) i nie pamiętam jak i którędy jechałem. Dopiero kumpel, z którym byłem uświadomił mnie, że kilka chwil po upadku chodziłem w koło roweru i coś tam mówiłem. Dobrze, że do domu dojechaliśmy. Miałem chwilowy zanik pamięci. Dobrze, że tylko raz tak miałem przez 5 lat jazdy w terenie :thumbsup:

Kask obowiązkowo :verymad: Nie wiem co by było jak bym go nie miał :bye2: Oczywiście pęknięty był po tym upadku :verymad: Dobrze, że był porządny i firmowy :thumbsup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po wymianie opon na nowe Kendy, wjechałem na rondo przy pełnej prędkości i ujechało mi przednie koło. Pierwsza reakcja była – spieprzać z ronda. Druga – pozbierać rower. A dopiero po chwili zauważyłem, że droga jest pusta. Dziwne te reakcje w szoku.

Tą trasą jeździłem nieraz, w podobny sposób, na starych oponach i nie było problemu, więc wniosek jest oczywisty, ze opony do kitu. Jeszcze w trasie chciałem je zdjąć i wyp… W domu zauważyłem, że na bokach mają na całym obwodzie 5mm wąsy - pozostałości wlewek gumy i te wałeczki mogły być powodem, że koło nie przytrzymało. Oberwałem je, ale trochę boję się testować, czy teraz opona działa. Hamuje przed zakrętem, bo życia szkoda. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://barney.bikest...yczne-GOPR.html

 

i temat rowerowy na pare miesiecy zamkniety...

 

Szybkiego powrotu do zdrowia! :)

 

 

O prawdziwym szczęściu, a właściwie zbiegu okoliczności ze szczęśliwym zakończeniem mógłby napisać mój braciak.

 

Środek dnia, uliczki, kamienice i bramy do jakiś hurtowni czy coś takiego. Ruch raczej niewielki, braciszek jedzie wzdłuż krawężnika, do sklepu. Jakieś 15 m przed nim, przy krawężniku stoi ładne, duże i osobowe. Kierowca ma już włączony silnik i szykuje się do odjazdu. Brat widząc to, wskakuje rowerkiem na krawężnik i robi wywrotkę. Upada z rowerem (całkiem delikatnie, bo prędkość ślimacza) na plecy, ale tak, że rama leży na nim i kierownica całkowicie skręcona w jedną stronę krępuje mu ręce... dodatkowo upadł górną częścią ciała na podjazd w bramę. Gościu w samochodzie co robi? Wrzuca wsteczny i kręci w podjazd. Brat ruszyć się nie może i widzę, że jego głowa znika na wysokości tylnego koła cofającego auta... Na nic się zdał mój krzyk... Gościu zatrzymał auto, bo zawracał po prostu i ruszył do przodu w drugą mańkę... jeszcze się do mnie uśmiechnął. Na ziemi leży rodzony, całkiem blady i mamrocze, że koło zatrzymało się tuż przy jego poliku. Kierowca, w ogóle nieświadomy tego co prawie zrobił, już gdzieś zniknął. Najlepsze z tego wszystkiego jest tempo tego zdarzenia... brat wolniutko, przewraca się też w takim tempie, jakby siadał na chodniku i sam sobie, nie wiadomo dlaczego krępował ręce kierownicą, kierowca całkiem spokojnie wycofuje, staje i odjeżdża. :)

 

Brat to takie szczęście ma całe życie. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja ostatnio zaliczyłem czołowe zderzenie z innym rowerzystą. Spotkaliśmy się na środku zakrętu.... każdy z nas jechał środkiem drogi.

Po wszystkim (kiedy normalnie poszkodowany wydziera się na winnego) w naszym przypadku nastała głupia cisza bo każdy wiedział że to jego wina.... ;p

 

Skutki... zdjęcie w załączniku. Dodam że ucierpiała tylko (aż) rama. Pozostały osprzęt (nawet koła) jest OK.

post-145918-0-21406000-1336600037_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja ostatnio miałem dość ciekawą sytuacje z mojej głupoty. Byłem na rynku i kiedy kolega mnie zawołał siedząc akurat z dwoma damami , ja chciałem dosyć szybko podjechać i przejechać na przednim kole obok ławki . Sytuacja skończyła się tak że kiedy jechałem na tym przednim , tylnym trójkątem ramy zahaczyłem o ławkę , efekt był taki że spora część ludzi parskła śmiechem , a ja dobrze że byłem w spd i mnie nie wyrzuciło przez kierownice. Straty zerowe jedynie ławka trochę wgnieciona :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja się zastanawiam nad SPD - uratowała mnie zapasowa opona zimowa :whistling: która amortyzowała sporo energii na kierownicy. No jakoś nie wiem, skąd na drodze biorą się słupki :whistling:. A chciałem tylko być widocznym bo jakaś taka nijaka pogoda była nad ranem że mimo widoczności coś tak jeszcze szarawo było. By włączyć czerwone z tyłu ładnie się zatrzymałem, a pozycyjne z przodu przez głupotę zapalałem w ruchu i jeszcze zachciało mi się sprawdzać na wąskim łączniku pomiędzy dwoma drogami. Straty to tylko kolano i zniszczone overtrausers. Teraz na biegu muszę kombinować nowe bo bezdeszczowy dzień w tym tygodniu wypada w sobotę, a później deszczu ciąg dalszy. No i suport momentalnie zaczął mi trzeszczeć w momencie pedałowania. Trochę to dziwne bo mimo tysiąca km łańcuch i tryby w jak najlepszej kondycji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mógłbym ktoś mnie oświecić co to jest to "SPD", bo jestem w tym kompletnie zielony? ;d

 

Ogólnie wypadki, a raczej upadki to u mnie normalka, bo uprawiam stunt na rowerze ; ) ale przypomina mi się akcja jeszcze za małolata, jak to się robiło skocznie i skakaliśmy, no to zjechałem z górki i miałem wykonać skok, niestety była za mała prędkość i zahaczyłem przednim kołem ( bo za skocznią kopaliśmy dziurę ) i przeleciałem ostroooo, rower nademną i dostałem rantem kierownicy nad okiem (cieszę się do teraz, że nie w oko), wypuklinę miałem bardzo wielką, jakby wrzucić pod skórę piłkę do golfa. Gorzej wyszedłem na tym niż wypadek na motocyklu w zeszłym sezonie :D

 

Jeszcze pamiętam jak miałem ze 4 latka to przypierdzieliłem w słupek taki parkingowy : ) Oj co ja bym dał, żeby wrócić do tamtych czasów i przeżyć jeszcze wszystko od nowa.

 

 

No i niemiło wspominam glebę przy zjeździe z wału Wisły (dziura i przelecenie przez kierę) :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze pamiętam jak miałem ze 4 latka to przypierdzieliłem w słupek taki parkingowy : ) Oj co ja bym dał, żeby wrócić do tamtych czasów i przeżyć jeszcze wszystko od nowa.

 

Hmm.... no właśnie...

 

Jako szczyl (7 lat), na parkingu za blokiem bawiliśmy się w żużel. Parking trochę w piachu (???), żadnych samochodów, zakręty porobione i jazda. I przydarzyło mi się coś co pamiętam do dzisiaj...

 

Nie wiedzieć czemu, nie usunęliśmy ceglówek, które walały się po całej powierzchni parkingowej. Zapierdzielam na rowerku, co ciekawe rowerek fixed, i w zakręt. Tylne koło śliznęło się na piachu i uderzyło w ceglówkę. Widocznie byłem jakiś lekki bo wyrzuciło mnie z roweru z dużą łatwością. I najśmieszniejsze/najdziwniejsze było to jak leciałem. Pamiętam, że było wysoko (ale jak się ma 1.2m w kapeluszu, to zawsze jest wysoko) i daleko. Lecąc jakoś tak się ułożyłem, że wylądowałem na prostych nogach bardzo delikatnie. Szczerze? To miałem wrażenie, że mnie ktoś złapał pod pachy, przeniósł i postawił delikatnie na parkingu. Pamiętam wzrok ludzi, którzy akurat tamtędy przechodzili. O_o

 

Wtedy myślałem, że czuwa nade mną jakiś anioł albo co? (uwierzcie, że sprawdzałem jak bardzo będzie mnie chronił, (i chyba ochronił, bo poza wybitą łąkotką nigdy nic nie miałem) ;)), jeszcze jak dodać historie mojego brata to już w ogóle...

Teraz myślę, że przez przypadek udał mi się mój pierwszy trick w życiu! ... hmmm... myślałem o zainwestowaniu w rower downhill'owy, ale może warto w jakiś fixed?? (wróciłbym do korzeni) ;)

 

Na tym świecie jest wiele DZIWÓW! UuuuU! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

A ja się zastanawiam nad SPD ...

To się nie zastanawiaj za dużo tylko zamawiaj jakieś pd-m540 i organizuj buty :)

Tu niema się co uczyć, 15min treningu na sucho a potem jazda, pewnie ze 2-3 razy i tak się zapomnisz i polecisz na bok przy prędkości 0km/h.

Spd są bezpieczniejsze niż np noski bo z nich sie nie wyrwiesz jak robisz otb a przy spd podczas kraksy wypinasz sie nawet nie wiedząc kiedy, dodatkowy plus że noga przypadkiem nie spadnie z pedałów.

Ja wczoraj właśnie mało tak zębów nie straciłem, wracałem z uczelni zwykłym rowerkiem, chyba stanąłem gdzieś na światłach stopą w oleju. Stopa mi się ześlizgnęła jak wjeżdżałem na wał przy rzece, oczywiście drugą nogą cofnąłem korbę i jak sobie przyfranzoliłem to dziś mam 2 piękne sine miejsca z paroma dziurami w skórze :) jak jakiś dyletant normalnie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no ja również już wsiadam na SPD. Wczoraj przy ostrym zjeździe obsunął mi się but. Mało brakowało... i naśladowałbym Ikara...

Co do wspominków z dzieciństwa. W czasach kiedy jednoślad o dumnej nazwie Wigry 3 rządził, ów rzadki okaz dostałem. Oczywiście nie potrafiłem jeździć normalnie. Były ślizgi, buksowanie tylnego koła na piachu (co nie ukrywam lubiłem). Jednego razu nacisk był zbyt duży.

Przy gwałtownym ruszaniu Jeeeeeeeebut urwałem korbowód. Rower leży, ja obok w ciężkim szoku. Z ojcem oglądaliśmy i była jakaś wada fabryczna odlewu. Luudzie co my się najeździliśmy co by to ścierwo dostać.... spawane w międzyczasie rozlatywało się ponownie. Teraz to jest pełny lajt. Idziesz - kupujesz. Wtedy na części się czekało (sklep rowerowy Rometu na pl. Wilsona), wydzwaniało i prosiło.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam w parku taką trase pomiędzy drzewami gdzieś ze 2km długości. Normalnie jak tor, same zakręty, szykany itp. No i do rzeczy. Lecimy z kolegą a pod sam koniec jest tak że jest zakręt w lewo (korzenie na nim) w prawo, kawałek prosto i w lewo jest wyjazd na asfalt a prosto są krzaki... no i lecimy i własnie na tym ostatnim zakręcie w lewo jechała w kierunku przeciwnym do naszego czyli na nas pięęękna blondynka no i jak to ja musiałem trafić tak że jechałem pierwszy... koło tej blondynki nie było miejsca żeby się wbić a obok niej było drzewo... Miejsca na hamowanie zero to nic.. Rura przed siebie, a tam 1,5m krzaki i ze 4 metry długości, akurat tak trafiło że sie w nie wpieprzyliśmy i przeszliśmy na wylot. Rowery pod pache i z powrotem przez te krzaki ciśniemy (tak, do blondyneczki :D ). Gdy przeszliśmy na drugą strone były tylko takie dwie piekne dziury w owych krzakach. Ona tam obgryza paluchy i modli się żeby nic nam się nie stało. Ja się śmieje i za razem płacze, kolega gdzieś tam walczy z krzakiem... Gdy poznaliśmy blondynkę która miała na imię Kasia (a przynajmniej ja tak zapamiętałem :D ) jeździliśmy jeszcze z nią ze 2h po parku i wspólnie śmialiśmy się ze zdarzenia. :D

 

Czasem potrafi jednak coś miłego spotkać człowieka w nieszczęściu, a nie tylko frajerstwo i jeszcze obelgi że jak to jeżdzą dzisiejsi młodzieńcy na rowerze...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...