Skocz do zawartości

[wypadki] Wasze gleby


Mieciu

Rekomendowane odpowiedzi

Ciekawy temat, a i ja mam coś od siebie do dodania ^_^ To już dość dawno było, ale takie rzeczy pamięta się przez większość życia, jak i nie przez całe B) Pamiętam... byłem wtedy u dziadka, coś naprawialiśmy. Zabrakło nam jednego klucza, aby coś odkręcić. Miałem takowy w domu, więc dziadek udostępnił mi swój nowy rower (typowo szosowy, wąskie, bardzo duże koła), żebym po ten klucz pojechał. Dodam tylko, że rower ten dziadek miał od paru dni - przysłał go wujek z Niemiec :D Dojechałem do domu - wziąłem klucz i zacząłęm podróż powrotną. Mieszkałem wtedy na osiedlu, które znajdowało się na niewielkim wzniesieniu. Dojazd wyglądał w ten sposób, że wjeżdżało się na nie pod górke, która w połowie rozwidlała się - w prawo można było wjechać na osiedle, natomiast jadąc prosto wjeżdżało się na teren zakładu meblarskiego. Mam nadzieję, że macie mniej-więcej zarys tego przed oczyma :sweat: Był to okres kiedy kładziono tam nowy asfalt, a prace były na etapie wyłożenia wyściółki pod nowy asfalt (takie białe kamyczki). No i wracając do tej drogi powrotnej... Dojeżdżałem już do tej górki, pedałowałem wtedy ile sił w nogach miałem :icon_mrgreen: No i w połowie zakrętu zauważyłem jadący do zakładu samochód (maluszek)... Miałem na oko koło 30-35 km/h... :rolleyes: Wiedziałem, że nie zdąrzę wyhamować, więc kwestią było tylko przygotowanie się do jak najbardziej "wygodnego" uderzenia w maluszka :closedeyes: Oczywiście hamować zacząłęm od razu, żeby prędkość zmniejszyć, ale wąskie koła i nieubita nawierzchnia z drobych kamyszków nie dają dobrej bazy do zatrzymania roweru haha :icon_confused: Zostawiłem za sobą z 7m rowek po hamowaniu i walnąłem bokiem w malucha... Miałem przy udeżeniu może 10km/h mniej, ale to nie wiele zmieniło... Uderzenie było na tyle silne, że ocknąłem się 5m od malucha bez butów... Rower leżał jeszcze dalej... Kiedy próbowałem wstać upadłem od razu na ziemię i dopiero wtedy zobaczyłem moją kostkę... Była wielkości bardzo dużego jabłka :laugh: Rower też musiał swoje wycierpieć, tak mocno udeżyłem, że lewa pedała dotykała łańcucha między ramą, a tylnim błotnikiem :woot: W maluszku w drzwiach pozostawiłęm zolidne wgniecenie z dziurą po pedale :002: Było to pod koniec wakacji parę lat temu, 2 miesiące miałem zwolnienie z WF-u :sick: Ogólnie to strasznego pecha miałem do rowerów do tej pory... Mam jeszcze jedne zdarzenie, ale to na inny wieczór :icon_cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hehe dobry topic,

trochę tego było...

jechałem z kolegą gdzieś na Warszawską Pragę, trochę się nam śpieszyło, więc pedałowaliśmy (bez skojarzeń) ile tylko nam sił starczało, w pewnym momencie wjechaliśmy na dość wąski chodnik (około 1 metra szerokości) z jednej strony był długi budynek z niewielkimi sklepikami, do ktorych wchodzilo się po małych schodkach (okolo trzech schodkow w dół), z drugiej stały samochody, w zasadzię mieścił się sam rower, minąć sięz kimś byłoby ciężko.., no ale co to dla nas wąski chodnik, z naprzeciwka nikogo nie widać, czas nas goni, więc zapierdzielamy dalej.., naglę z jednego z tych sklepików wyskoczył jakiś typ! hehe znalazł się jakiś metr przede mną.., zdążyłem tylko nacisnąć przedni hamulec, wystrzeliło mnie jak z procy.., trafiłem typa czołem w klatę albo w bark, nie pamiętam dokladnie, koleś nabrał mojej prędkości i poleciał jak Adam Małysz na rekord, zostawiając w miejscu torby z zakupami. Ja odbijając się od gościa z powrotem trafiem na rower, tyle że już nie jechałem, a stałem w miejscu z trochę obitą głową. Jakaś babcia podleciała do mnie, zaczęła mnie szarpać i wyzywać " Ty bandyto!!, Ty łobuzie..!" Odwróciłęm się za siebie żeby zobaczyć co się stało z kumplem, ale ten wisiał w pół zgięty na swoim rowerku i płakał ze śmiechu. Gościu z którym się zderzyłem był tak zdezoriętowany, w ogóle nie wiedział co się stało, upewniłem się że nic mu nie jest, pomogłem wstać, grzecznie przeprosiłem i pojechałem dalej, nim całkowicie odzyskał "świadomość". Od tamtej pory zwracam większą uwagę na sklepy i wejścia do klatek, niech to też będzie dla was przestrogą, bo w moim przypadku na szczęście nikomu nic się nie stało, ale takie zderzenia mogą zakończyć się poważniejszą kontuzją...

 

Jak to mawia kolega, z którym wtedy podróżowalem "Dla takich gleb się jeździ na rowerku"

 

pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja gleba: Dziś krótka przejażdżka rowerkiem po wsi w której mieszkam. Szklanka na drodze niesamowita, no i o wywrotke nie cieżko. Wszystko byłoby normalne gdyby nie wślizg w psie odchody leżące na śniegu :] Pozdrawiam i nie polecam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Glebę zaliczyłem zaraz (jak na razie jedyną) na drugi dzień gdy zakupiłem rower.

Jadąc dość energicznie ścieżką rowerową w lesie zauważyłem kątem oka, że z lewej mojej strony zjeżdża gościu z górki jeszcze bardziej energicznie niż JA :)

Gościu leciał dość szybko i w ogóle mnie nie widział. W ostatniej chwili jednak zaczął hamować. Nic by się nie stało jednak przy tej prędkości jego tylne koło zaczęło go wyprzedzać. Jedynym wyjściem było dociśnięcie pedałów i już, już byśmy się minęli ale zahaczył mnie jednak tylnym kołem :(

Efekt - piękny lot z już ustalonym miejscem lądowania w kupie liści........jednak towarzysz zamieszania miał inne zamiary co do mnie. W powietrzu przepchnął mnie (bez skojarzeń proszę) sobą na ścieżkę rowerową - asfaltową. Ludki którzy jechali za mną, po zatrzymaniu się i sprawdzeniu czy z nami wszystko OK, stwierdzili że dwa trupy będą bo takie zamieszanie było. Oczywiście zaraz po podniesieniu się na nogi pierwsze co, to oblukanie czy z rowerem wsio ok. Ostało się tylko na zdartym pedale i delkatnie przerysowanym rogu. Gorzej ze mną

 

28204422943575375790510.jpg

 

To tylko wygląda niewinnie :sick:

Po przyjechaniu do domu i dokładnych oględzinach, okazało się że mam ogromnego siniako-krwiaka w prawej pachwinie i na biodrze.

Następnego ranka nie mogłem się podnieść z łóżka. Skończyło tygodniowym zwolnieniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja gleba jest przestrogą aby zawsze patrzeć przed siebie i się nie ogladać. Wracając z poszukiwania geocachy odwróciłem się zobaczyć gdzie jest kolega. Gdy zerknąłem w przód zobaczyłem słup. Ominąć nie zdążyłem. Efektem rozbite czoło i połamany nos :) Na szczęście rower cały poza drobnymi rysami na kierownicy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Z takich ciekawszych:

 

Uliczka osiedlowa, co jakiś czas progi zwalniąjące. Miałem wtedy z 11lat i chciałem się popisać przy kolegach. Dogoniłem jakiegoś malucha czerwonego :)) no i zamiast trzymac odpowiedniej odległosci to siedziałem dosłowanie na zderzaku (20cm ). No i niestety okazało się, że za 10m jest kolejny "śpiący policjant". Skończyło się na połamanym przednim pseudo amortyzatorze :). Jak tylko wstałem nie zorientowałem się, że przednie koło wzasadzie odpadło . Tak więc zaliczyłem drugą glebe wsiadając na rower :). Śmiech kolegów bezcenny. Potem jeszcze z 3lat w szkole ze śmiechem to wspominaliśmy.

 

Druga gleba na parkingu podziemnym, było ciemno i z górki :). Myślałem ze pusto w miarę jest więc sobie "skosiłem" zakręt. No i niestety Mercedes mi wyskoczył tuż zza rogu. z 1.5m miałem na hamowanie. W sumie to nie pamiętam co było dalej, wiem tylko że Pani w Mercedesie miała piękny ślad mojej tylnej opony na bocznej szybie heheh. a ja leżałem z 5m obok. Tym razem skończyło się bez strat :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha, przypomnialo mi sie jak ja mialem 11 lat i na osiedlu na swiezo polozonym chodniku zrobilismy sobie hopke - pustak, na nim decha i w gore! Oczywiscie nieco piachu pozostalo z ukladania plyt chodnikowych, a w bmx'ie opony byly wyjechane i wygladaly niczym wielkie slicki(efekt bicia rekordu w zostawianiu najdluzszego sladu hamowania;) Po ktoryms ze skokow chcialem zrobic szybki nawrot i wciac sie w kolejke - pokaralo mnie sromotnie bo jak hamowalem tylnym to mi wymylo kolo i zaje.ch.alem tak ryjem w chodnik ze nagle sie zacmienie zrobilo...gwiazdy w srodku dnia...niezla sprawa! Zakrecony jak balerina pocisnalem na chate i jak mi matula przemyla mordke to okazalo sie ze jedynki sa pieknie pekniete po dlugosci - mialem je krocej niz wczesniejsze mleczaki $%^*&!!! A po miesiacu rama w ixie pekla przy glowce ramy, jako ze byla stalowa to fajnie sie najpierw wyginala(ostrzegala - zlaz z roweru malolat bo tym razem moze byc grozniej!) no i jak zdolowany parlem na chate to na ostatnim krawezniku zrobila BEC! a ja znowu wyladowalem na glebie - tym razem tylko otarcia. To byl moj pierwszy i ostatni bmx w zyciu :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

śmieszne są te Wasze gleby :) Zawsze jak je czytam, to mi się banan na buzi pojawia :)

Czytając dwa ostatnie posty, tak mi się przypomniała gleba z wieku młodzieńczego, kiedy to wybrałem się ze znajomymi rowerami na pobliską plaże. Wtedy jeszcze pociskałem na czerwonym Jubilacie, to były czasy ! :D Jako że zawsze lubiałem szybką jazdę, to nawet tym jubilatem pociskałem na maksa gdzie popadło. To i tak wjechaliśmy ekipą do lasu, a że było lekko z górki, to depnąłem na pedał i się rozpędziłem dosyć dosyć. A że podłoże było całkiem piaszczyste, a opony jak to opony w takim rowerze raczej nie dostosowane to takich warunków, jak mi nagle kierownica niekontrolowanie skręciła na tym piachu, to normalnie w miejscu się zatrzymałem :D Efekt, zdarte pół twarzy (oczywiście kaski wtenczas ludzie nawet na motorach rzadko zakładali :) ) Chłopaki brechtali potem ze mnie, żartując sobie, że zaciąłem sie przy goleniu ;D Miłe wspomnienia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm za wielu gleb nie miałem, bo i przerwę od jazdy rowerem miałem kilka lat... to się wydarzyło dwa lata temu kilka mc po zakupie roweru...

Jechałem sobie z moim 3 letnim synem (on swym rowerkiem ze wsparciem jeszcze 2 dodatkowych kółek) i tak sobie podskakuje na moim rowerku patrząc jak to amortyzatorki pracują... takie tam małe wygłupy co by sobie trochę przypomnieć jak to się jeździ i co jeszcze staruszek potrafi....obok chodnika ciągnie się taki kanał ciepłowniczy ogólnie przykryty też chodnikiem ale co ileś tam metrów jest jakiś węzeł - taka betonowa konstrukcja z płaskim dachem. Młody mnie podkusił, coś w stylu tata a na to wjedziesz... no ba oczywiście, że wjechałem... z jednej strony zaledwie jakieś 20 cm wyżej niż grunt... to spoko i podskoczyłem, no ale wypadało by tez pięknie zeskoczyć... młody już wskazał w którym miejscu mam to zrobić... oczywiście było znacznie wyżej ale co tam nie dam rady? Dam.... hmm nie dałem, znaczy w sumie znalazłem się na ziemi zaraz po przeleceniu przez kierownik ;) trochę byłem posiniaczony, pościerany najgorzej, że ponaciągałem jakoś mięśnie, ze czułem to jeszcze 3 mc....

 

Inny wypadek, to miałem kiedyś jak jechałem ojca kolarzówką z kumplami i jechaliśmy na ognisko, wiec różnymi trasami... i nagle sypki, grząski piasek.... oni mieli "górale" przejechali, a ja ponoć lądowałem jak skoczek spadochronowy - z obrotem/turlaniem się po ziemi ;)

 

A ostatnia to w tym roku... dzień wcześniej przesmarowałem rower i chyba nieco smaru dostało się na przedni hamulec... ogólnie zawsze po wyjechaniu z pod klatki sprawdzam jak przyczepność itp, zresztą wyjazd wymaga przyhamowania w jednym miejscu... tego ranka zauważyłem, że przód coś mi nie bierze...zazwyczaj hamuje oboma hamulcami, tak lubię ... no ale co tam śniegu sporo, oblodzenie to sienie przyda... pod samą pracą na najbardziej oblodzonym pochyłym odcinku dostałem jakiegoś zaćmienia umysłu... nie dość , że szklanka, pochyłość i jeszcze skręcam...obejrzałem się tylko czy pusto i chciałem sprawdzić, czy już przód łapie... złapał, a ja znów prawie przez kierownik i gleba... najgorzej, że jak się później okazało wszystko widziała kierowniczka ale był wstyd, przez taki głupi błąd :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja jakieś szczęście miałem - za dzieciaka to ani razu gleby nie zaliczyłem na rowerze. Ale po dwudziestu paru latach to w pierwszym dniu się nauczyłem że pod krawężnik to tylko pod kątem prostym. W sumie to zmyliło mnie oznakowanie, które jednoznacznie nie określiło czy mam jechać ulicą czy chodnikiem. Druga gleba po półtora tygodnia. Wycieczka do McDonalda podczas przerwy w pracy. Jechałem za kolegą który niezdecydowanie zatrzymał się przed rondem i tym samym zmusił mnie do wyboru: wyhamować, albo wymusić pierwszeństwo. Gdyby przyspieszył i jechał dalej, to znaleźli byśmy się obydwaj na rondzie zanim na sąsiedniej drodze samochód by dojechał do ronda, a tak sytuacja się odwróciła i teraz siedzę trzeci tydzień na zwolnieniu z powodu pękniętego łokcia. Co ciekawe nawet nie uderzyłem łokciem w asfalt tylko podparłem się ręką po tym jak zeskoczyłem z roweru. To że się hamuje przednim hamulcem trzeba włożyć między bajki. Najpierw próbowałem modulować tylnym hamulcem aż go nie zblokowało i wpadłem tyłem w poślizg. Odblokowałem i powtórzyłem manewr, ale znów powtórzyła się sytuacja, to dołożyłem przód, a dalej to zdążyłem zeskoczyć z roweru i zobaczyć jak rower robi salto przez przednie koło. Gdyby ktoś mi powiedział że można zeskoczyć z roweru i patrzeć na to jak powoli (pewnie to było moje subiektywne odczucie) podnosi się tył to bym w to nie uwierzył. Nawet nie wiem jak to możliwe, bo stałem obok i nikt już nie trzymał przedniego hamulca więc rower: a) powinien przynajmniej się położyć (bo zeskoczyłem z roweru) i sunąć na boku ramy; B) rower zachował pozycję pionową więc powinien jechać do przodu aż nie wytraci momentu pędu i się nie przewróci, tymczasem wyglądało jak by miał zaciągnięty hamulec; c) tylko Chuck Norris był by tak szybki żeby zeskoczyć z ramy, nie złapać równowagi, upaść na kolano i podeprzeć się ręką, wstać, obrócić się, zobaczyć jak rower hamuje przednim kołem. To powinno trafić do tematu z absurdami, gdyby nie fakt, że zwolnienie lekarskie jest prawdziwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To że się hamuje przednim hamulcem trzeba włożyć między bajki. Najpierw próbowałem modulować tylnym hamulcem aż go nie zblokowało i wpadłem tyłem w poślizg. Odblokowałem i powtórzyłem manewr, ale znów powtórzyła się sytuacja, to dołożyłem przód, a dalej to zdążyłem zeskoczyć z roweru i zobaczyć jak rower robi salto przez przednie koło

 

Wniosek z tego jeden. Poćwicz technikę hamowania i hamowania przodem nie wkładaj między bajki, to może w przyszłości uda Ci się uniknąć takiej sytuacji :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to jeszcze kwestia pozycji przy mocnym hamowaniu przodem ja balansuję ciałem - bardziej na tył wiadomo jak pochyle się do przodu to i potrafię kawałek pojechać na przednim kole - coś jak robią chłopaki na motorach ale trzeba wyczucia bo trochę za mocno i lecisz na pysk... niestety też nie ważą 60 kg ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to nie gleba, ale pierwsza próba hamulców na tym rowerze zakończyła się przydzwonieniem "dzwonkiem" w ramę - hamulce ustawione jak kosa, a ja się tego nie spodziewałem i w ułamku sekundy siedziałem zamiast na siodełku to prawie na kierownicy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak pochyle się do przodu to i potrafię kawałek pojechać na przednim kole - coś jak robią chłopaki na motorach

To się nazywa stoppie i na rowerze też daje rade to zrobić ;)

Ja ostatnio mało znowu u dentysty nie lądowałem bo mi coś łańcuch nie złapał zębów w korbie :F

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Użytkownik Airsofter dnia 10 marzec 2012 - 14:04 napisał To się nazywa stoppie i na rowerze też daje rade to zrobić Ten "trik" na rowerze nosi nazwę - nose wheelie

 

...to sie rowniez nazywa nose manual albo endo...wiec prosze sobie wybrac ;) i wziac rower i probowac :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tydzień temu miałem też ciekawą glebę ... Aby wjechać na lokalną trasę dh trzeba pojechać kawałek po stoku narciarskim. Jedziemy sobie z kumplem tym stokiem, przyczepność jest ok, a nagle śnieg zmienia się w lód. OD razu się wyłożyłem na bok, rower wbił się pedałem w ziemię i wyhamował, ja sunąłem sie jeszcze z 10 metrów zanim się zatrzymałem :D Nic mi się oczywiście nie stało, ale ciężko mi było dojść do roweru po tym lodzie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowiem o dwóch moich glebach... Jednej śmiesznej drugiej nie zbyt. :D Wiadomo co robią nastolatkowie w piątki po lekcjach... Trzeba jak najszybciej dostać się do domu i iść poszaleć gdzieś na rowerach czy coś. Był to piątek... Jedziemy z kolegą po szkole do domu i idzie przed nami babunia. Ja wyprzedzam ją a kolega mnie i jakoś tak dziwnie poszło, że wszyscy się nagle zrównaliśmy z tym że ja i kolega się "spieliśmy" rowerami i taka gleba na środku chodnika. Musiało to śmiesznie wyglądać bo powstała taka piramida: kolega, rower, ja i rower. Nic nam się nie stało oprócz napadu śmiechu, ale żeby było lepiej nagle podchodzi ta babunia, wyciąga telefon (tak telefon) i robi nam zdjęcie ze śmiechem i jakiś tam tekst "Pokaże wnuczkowi" czy coś :D Druga sytuacja trochę dziwna... Jade sobie w moim zielonym parku w stronę takiego tam stawu. Przedemną idzie małżeństwo (chyba) i ich dziecko. Dziecko wydawało się spokojne w odległości, ale jak dojechałem 2 metry do nich... Dziecko które później okazało się dzieczynką zrobiło krok w bok tak że stanęła idealnie na moim torze jazdy, to ja tam unik w prawo i mnie zarzuciło i gleba... Wszystko mi powylatywało... telefon, słuchawki, portfel i w ogóle... Wstałem, patrze na tych ludzi, a oni jakieś tam bunty "Mało nie zabiłeś mi córki", "Do domu a nie rozbijać się po parkach"... Chamstwo musi być.

 

Dobrze że nie mam takich sytuacji jak ta druga codziennie tylko raz na rok. :D Ale przynajmniej mam co wspominać. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawno temu:

 

Mokry drewniany mostek , a ja z za zakrętu ląduję na nim wyskokiem i wprost w drewnianą barierkę ;p

 

Wywaliłem się w miejscu i rozciąłem kolano, że było kość widać ;p

 

2 razy rozciąłem łydkę pinami w platformach ( byłem już znany w izbie przyjęć :P )

 

Niedawno:

 

Stare racing ralphy + mokry zakręt przy 35km/h= turlanie po ścieżce :P

 

Noc+ Próg zwalniający+ jazda 1 ręką= starte plecy do kości, pogięty marzocchi oraz mavici :)

 

Wjechałem specem na liście, pod którymi była dziura, super otb :)

 

A tak to staram się nie wywracać ;p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...