Skocz do zawartości

[wypadki] Wasze gleby


Mieciu

Rekomendowane odpowiedzi

Hmm. Ja się wywaliłem na zakręcie 90° przy prędkości ok 27-30km/h.

Pogoda- bardzo mocny deszcz, powrót do domu.

Skręcałem w prawo na skrzyżowaniu a wyszło tak, że wylądowałem na wprost pod samochodem, dobrze, że wyhamował bo byłoby krucho.

Starty cały bok, trochę kask- dobrze, że miąłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja się pochwalę nie tyle poważną to śmieszną glebą . Pewnego wieczoru po skończeniu montażu nowego widelca do mojego OK postanowiłem się wybrać na przejażdżkę po mieście . Wszystko przebiegało fajnie , cieszyłem się ale postanowiłem że zajadę do carrefoura , z tego względu że jechałem ulicą pojechałem na podziemny parking i tam zostawiłem rower. Kupiłem co chciałem i do wyjazdu . A że jest pod górkę to trochę przyśpieszyłem , zaraz za podjazdem jest zakręt około 90 stopni wyłożony odwróconą kostką , było po lekkim deszczu , kostka mokra . Skręcam i tylko poczułem jak mój już znacząco dojechany michelin lithion przestaje podlegać sile tarcia i przedni koło robi co chce :D efekt - nie zdążyłem wyciągnąć nóg z nosków i ślizgnąłem się razem z rowerem . Ja nie miałem żadnego śladu , odzież również . Rower tylko zgubił kapselek i przytarł siodło :D Jak na tą chwilę nie miałem poważnych gleb i takich nie planuje , oby się nie zdarzyły ; ) Pozdrostro!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótki lajtowy przypadek na rozluźnienie atmosfery;

 

Rok temu podczas luźnego wypadu szosowego z kolegą pogubiliśmy się w terenie, w wyniku błądzenia wyszło że musimy przejechać 3-4km leśną, piaszczystą drogą, podłoże było suche, ubite, dwa ślady po kołach przedzielone wzdłuż pasem trawy. Lecimy obok siebie, ja po prawej, kumpel lewą stroną. Niespodziewanie poziom utwardzenia drogi diametralnie zmienił parametry. Grząski piasek, kółka poszły jak w masełko, wyhamowało nas do zera a że nie było czasu na wypięcie nóg to polecieliśmy na trawę, każdy na swoją stronę. Brak obrażeń poza urażoną dumą, na szczęście wylegliśmy oboje więc żaden nie mógł ponabijać się z drugiego. Kupa śmiechu, pozbieraliśmy manatki, oberek o 180' i powrót do asfaltu :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

HELLo-:

 

Kiedyś w lasku była dosyć zdradziecka "hopka" - z górki, zakręt w lewo w lekki dołek, a na końcu mała hopka...jeśli się nie "wypionowało" po zakręcie to można było ładnie na bok frunąć...a dodam że tam znajdował się element ścieżki zdrowia - jakaś długa kłoda! No i byliśmy szczęśliwi latając dwa, trzy metry w dal z tej hopy na naszych niedoinwestowanych hardtailach...aż kolesie na fullach do FR i DH odkryli tą miejscówkę i wymyślili że można hopę z 20cm(plus wcześniejszy dołek a więc ok. 80cm) usypać do 80cm plus dołek!!! Razem dało to mieszankę dosyć wybuchową, ale lęku w sercu nie nosząc ani o głupocie nie myśląc chciałem dać nowej hopie radę! Pierwszy najazd: piękny manual na tylnym kole, wiadomo, trzeba nową przeszkodę "objechać". Podejście numer dwa: kolo oderwało się od hopy, lot niewielki a niedosyt ogromny...więc jak pizdnąłem trzecim razem z buta w pedały i nie wyprostowałem się z tego wszystkiego na hopie do skoku to okazało się że jestem jakieś dobre dwa, trzy metry nad glebą i lecę na spotkanie ze wspomnianą wcześniej kłodą. Nie spodobała mi się taka perspektywa bez "happy end'u" więc postanowiłem opuścić rower...w locie! I wtedy po raz pierwszy i ostatni w życiu zrobiłem supermana - nogi zejść z bajka chciały ale ręce nadal miło otulały gripy! Zanim zorientowałem się WTF, wylądowałem na glebie kilka centów od kłody, rower już po drugiej stronie, ja odbite płuco(fajna sprawa jak nie możesz złapać oddechu, polecam na Halloween), kilka zadrapań i burdel w głowie...W tym miejscu chciałem pozdrowić Czarnucha i Maćka bez których wkładu w infrastrukturę leśną nie miałbym czym się z Wami dzielić!

Aha, na tą hopę wjechałem następnym razem dopiero w nowym sezonie :D Nie popełniać takiego błędu: jak się przydzwoniło to szybkie ogarnięcie i od nowa szaleć...potem już strach zwieracze ściska i nie można dać czadu tak, jak by się chciało i uczucie pokonania przez teren jest okrutnie niesmaczne

 

POZDRo-:ver

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Moja pierwsza i jak na razie ostatnia gleba zdarzyla sie w "hamsterley forest"na odcinku transmission.To bylo piekne OTB.Mam zerowe doswiadczenie w skokach i na mojej carrerce za wiele zrobic nie moge.Popuscilem troche wodze fantazji podczas kolejnego juz zjazdu no i niestety za szybko wjechalem na hopke.wybilo mnie w gore i wyladowalem na przednim kole na nastepnej hopce (podejrzewam ze mozna wyskoczyc z jednej a wyladowac na drugiej).Podczas przelotu na kierownica zawadzilem udami o kierak i zlamalem jednym udem manetke SRAM X4.Tak wygladaly moje uda po 2 tygodniach http://i190.photobucket.com/albums/z225/Artur2111/19102011185.jpg .

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Moją już spory czas temu popełnioną glebą zawdzięczam piaskowi na asfalcie i moim jakże "nowym" oponom w ukochanej Motobecane, skrzyżowanie, skręt w lewo - uślizg przedniego koła - krótki szlif i dziura w ulubionych levisach (epickie słowo po ogarnięciu że przejechałem 2 metry na kolanie), najlepsza w tej sytuacji była reakcja osób w pobliżu... żadna :D . Druga sytuacja miała miejsce na przejściu dla pieszych: przed wjazdem na rondo ciężarówka (l-ka) jest przede mną, z racji że Pan/Pani dopiero się uczy i tempo ślimacze przy zjeździe postanawiam wyprzedzać z prawej strony (trochę głupi pomysł przy zjeździe w prawo ale wolnego miałem minimum 3 metry asfaltu), po prawej na przejściu jedna osoba stoi z rowerem, po lewej no niestety przez rozmiar ciężarówki nie widzę. Ocena miejsca wypadła pozytywnie ale tylko po prawej stronie, dojeżdżając do przejścia zrównałem się z przodem ciężarówki i ta nagle zaczyna hamować, gość z rowerem (ten z prawej strony) nagle zaczyna mi wychodzić na przejście bo przecież ciężarówka specjalnie się zatrzymuje, no to ja hop i z nim na ulicy bo jak tu wyhamować na odcinku 3 metrów, nic mi się nie stało bo wylądowałem na kliencie z bajkiem. Podnieśliśmy się, przeprosiliśmy i dalej heja :-) Nie miałem sytuacji żeby się stało coś bardziej poważnego niż poobdzierane ubrania no i ja. Tyle na razie szczęścia.

Pozdrawiam kolegów kolarzy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Glebą się nie pochwalę, ale na świeżo chciałem zapytać, czy ktoś z forum wjechał w pieszego batmana, bo mnie się to dziś zdarzyło...

 

Jadę stałą trasę treningową, późny wieczór pomiędzy dwoma wioskami, ciemno jak u afropolaka w okrężnicy. Pobocze szerokie, elegancko, sięgałem właśnie po bidon, aż tu coś czarnego w tej czerni się porusza. Z przodu mam tylko czołówkę, bardziej żeby mnie było widać. Zdążyłem odbić w lewo, ale s######iel się na mnie zatoczył i doszło do kontaktu. Dobrze, że w SPD nie jechałem. Zatrzymałem się i pytam, czemu nawet latarki nie ma. Aleosochodzi, koleś wyglądał jakby z sylwestra wracał. W chacie się lekko wkurzyłem bo noga jednak się omsknęła i koronką przy korbie zrobiłem sobie dziurkę w długich gorebikach.

A koleś, żeby to stary niereformowalny kartofel, ale miał naście lat. Nie kumam pewnych rzeczy :down:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to i aj dodam moją najbardziej spektakularną glebe: :whistling:

jakieś 3 lata temu rower wheller 600 sztywny widelec :woot: zjeżdzamy z górki samobójców (warszawa agrykola zjazd przy trasie łazienkowskiej - dwa małe zakręty a potem pionowo w dół potem chodniczek i schodki a potem dalszy ciag górki o zanikającej stromości :thumbsup: ) no więc sama nazwa powinna dać mi do myślenia ale co tam ja nie zjade :teehee: no to siup dwa zakręty z a mną i nagle tylny hamulec odmawia posłuszeństwa ( czytaj linka od v brake wypina sie z wypasionego promaxa :bye2: ) jak straciłem jeden hampel to se pomyślałem a co mi tam i depcze w pedały ile fabryka dała :laugh: przeskakuje przez chodniczek i shody i....... przednie koło ląduje w dziurze po drugiej stronie chodniczka :bye2: wale mostkiem w kiere następnie przelatuje nad nią i twrzą brne w zieloność :sick: nagle łup i dostaje rowerem w plecy :bye2: . Kumpel paatrzy czy wstaje z wyciągniętym telefonem i wduszonym 112 :thanks: para siedząca na ławeczce troche dalej siedzi nadal ale z roździawionymi japami :w00t: :w00t: a kolejny kumpel sie brechta zjeźdzając powolutku z górki.

Ja twardziel wstaje i szybko do roweru patrze czy nie ma szkód.

bilans :)

- rower ma kilka drobnych rys i troszke zgiętą kiere i jedej pręt od siodełka - kilka drobnych rególacji i można śmigać dalej :teehee:

- ja obdrapana japa, podbite oko i siniak na klacie wielkośći kasku :icon_confused:

obolałość byłą większa następnego dnia

kumple zawsze potem chcieli ze mną jeździć bo śmiesznie jest jak sie wyglebie:)

miałem jeszcze kilka niezklych ale ta jest najleprza. :thanks:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i może ja opowiem swoją glebę :icon_cool: pewnego dnia wybraliśmy się po śmigać po terenie był to wyschnięty staw na którym były porobione rampy i oczywiści sprzęt nie był do tego zbytnio przeznaczony ale co ta :laugh: zaczęliśmy zabawę pierwszy kumpel ja drugi :whistling: a więc rozpęd z górki i wyskok jemu się udało a ja poderwałem za wysoko przednie koło oczywiście gleba na plecy rower przede mną ja tworzą po ziemi :laugh: wszyscy w śmiech ja się podnoszę szybko co z rowerem a tam kiera ze 3 razy obkręcona linki ponapinane :woot: ale mi i rowerowi zbytnio nic na szczęście się nie stało tylko parę zadrapań i obtarć :thumbsup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może nie moje gleba ale napisać można :F Wczoraj kolega zjeżdzał pewnym miejscem w którym obok płynie strumyk który przeradza się w bagno zaraz.Zapomniałem mu o tym powiedzieć i zjechał chłopaczyna tak że wbił się w środek tego bagienka, efekt ? Musiałem mu buta wyciągać bo mu go wciągło wciągnęło, oraz cały mokry.Wcześniej tego nie było widać bo śniegiem przykryte a wychamować wyhamować nie dało by rady bo pędził jak szalony i do tego jeszcze zaliczył ładny lot :F

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem troszeczkę gleb ale opiszę tę najgłupszą :thumbsup: Jadąc z kolegą w góry na dojazdówce asfaltowej (fajny odcinek prostej w dół) postanowiliśmy się założyć, który z nas dalej zajedzie z zamkniętymi oczami! Niestety przegrałem :sick: po otwożeniu oczęt niemogłem się ruszyć. Wylądowałem w głębokim rowie z rękami wciśnietymi prawie po barki w jakimś szlamie śmierdzącym leżąc na brzuchu, nogi dalej wpiete w pedały i wykrzywione do pleców z rowerem na nich i siodełkiem przy głowie, dociskającym głowe do szlamiastego podłoza. Kolega zamiast mnie ratować (skurcz w nogach w sekunde się pojawił) stał (a raczej lezał) zwijając się ze śmiechu. Wypiął mi nogi z pedałów ściągnął ze mnie bajka , ja siłą wyszarpałem ręce z breji, wyplułem błoto z ust i udrożniłem nozdrza :sweat: poczym udaliśmy się do najbliższego sklepiku po papier toaletowy by mnie wytrzeć. Wypad oczywiście nie udany z szybkim powrotem do domu z nieprzyjemnymi zapachami, przegranym zakładem, powykręcanymi nogami i kumplem, który popłakany ze śmiechu jechał ze mną> :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja miałem z kumplem też ciekawą sytuacje. Zjeżdżamy droga z prędkością około 40km/h i mieliśmy jechać do znajomych na placyk zabaw (nasze miejsce wypadowe skąd wychodzimy w teren się napić piwka przy ładnej pogodzie) ja 14 piw w plecaku z czego 2 butelkowe w momencie gdy mieliśmy skręcać w prawo jest przyjemny i dość szeroki łuk żeby można było się w niego dość sensownie "złożyć". Przed wyjazdem ze sklepu powiedziałem kumplowi co chcę zrobić i że, jedziemy w pierwsza w prawo zrozumiał że w drugą ;/ i się zaczęło. Wyjeżdżam do środka jezdni z tylu nic na łuku nic obok kolega z naprzeciwka czysto składam się w zakręt i nagle widzę mojego kumpla pędzącego prosto zdążyłem krzyknąć: "W prawo ku^wa, w prawo" i wtedy moje koło zahaczyło już o jego tylne, stomp prawą noga na ziemie i lot przez kierownice na asfalt z plecakiem wypełnionym browarami.

 

Teraz straty:

Kumpel wyrwane 4 szprychy z obręczy i w miejscu gdzie wchodzą do obręczy, obręcz pęknięta obite nogi jak dostał rama przy uderzeniu.

Ja rozcięta lekko opona na tyle że dało się jeszcze powoli jechać, 2-3 szprychy skrzywione i 2 zerwane, obdarty łokieć, koszulka potargana, kolano jak fontanna którą zatamowało się potarganą koszulką, gdyby to było wszystko bym się cieszył niestety butelkowe piwa a raczej kapsle po wstrząsie nie wytrzymały ciśnienia i wystrzeliły zalewając cały plecak moje plecy i gacie ;/ eh i 5 za piwa w plecy :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam Szanownych Forumowiczów ! :)

Szkoda, że dopiero dzisiaj odnalazłem taki wątek na Forum, bo już wcześniej bym się pochwalił moimi glebami :D a sporo ich było w ostatnim czasie :laugh:

Jednak ta wczorajsza mimo swojej efektywności należała do niebezpiecznych.

Gleba miała miejsce na Osiedlu Bukowym w Szczecinie. Wybrałem się wczoraj z kolegą na szybkę przejadżkę na prawobrzeże i zjeżdżając z góry na wspomnianym osiedlu wpadłem pod samochód. Co prawda mieliśmy pierwszeństwo, aczkolwiek oświetlenie mojego roweru z przodu pozostawiało wiele do życzenia :icon_confused: do tego doszły bardzo słabe hamulce. Jak to stwierdził mój kolega zaraz po zdarzeniu, "ale Ty już nie masz klocków z przodu" :D na szczęście jeżdżąc jezdnią mam ograniczone zaufanie do kierowców, co również w dniu wczorajszym dało o sobie znać. Zjeżdżając ze wzniesieina i widząc samochody stojące na skrzyżowaniu wyprostowałem sylwetkę i trochę przychamowałem przyhamowałem, dzięki czemu zamiast prawie 50 km/h miałem nieco ponad 30. Ta przezorność też mi trochę podratowała tyłek. Tak czy siak uderzenie w maskę samochodu a następnie przejechanie paru metrów po asfalcie bokiem było nieuniknione i nie należało do przyjemnych doświadczeń. Na szczęscie skończyło się na obtarciach kolana, biodra i przedramienia i niestety rozerwanej garderobie. Przestroga dla mnie i dla innych, żeby zaopatrzyć się w naprawdę solidne oświetlenie, a przy tym w sprawne hamulce, co może zaoszczędzić strat w sprzęcie a przede wszystkim na zdrowiu :confused:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I znowu gleba u nas. Pierwszy zjazd kolegi: jechał wolno a my zapomnieliśmy powiedzieć że na końcu jest drop(czy jak sie to tam nazywa, nigdy nie mogę tego spamiętać) i wyrżnął lekkiego dziobaka. Straty: jeden plastikowy pedał :F . To było coś https://lh3.googleusercontent.com/-pwHy2zIzRYI/Txq6tmJukyI/AAAAAAAAAfk/d4P-WklUSNU/s640/P1101764.JPG takiego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja gleba była strasznie frajerska. Wracając podniecony z przyszłego miejsca pracy jakoś dziwnie podniosłem przednie koło przed krawężnikiem. Efekt był taki, że koło zablokowało się na owym krawężniku, a rower razem ze mną poleciał dalej. W ułamku sekundy leżałem na plecach. Szybko wstałem rozglądając się czy nikt nie widział, bo wstyd straszny. Klamka nieznacznie zgięta i poobcierana.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym opowiedział trochę więcej o swojej dzisiejszej glebie, ale nawet się nie obejrzałem, jak zacząłem sunąć po asfalcie w poziomie... :) Wjazd ze skrętem 90o z parkingu na drogę, niestety pokrytą cieniutką (i niewidoczną) warstwą lodu... Całe szczęście, że nic akurat nie jechało żadnym z pasów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

siema, w wakacje jadac na zakupy zapomnialem plecaka wiec zakupy zapakowalem w relamowke.byla piekna sloneczna pogoda, asfalt rowny i suchy. trzymajac zwisajaca z kierownicy reklamowke zachcialo mi sie nabrac predkosci.gdy bylem rozpedzony na maxa w pewnym momencie uslyszalem dziwny szelest, zanim zdazylem spojrzec co sie dzieje przelecialem przez kierownice przy ponad 45km/h. reklamowka wkrecila sie w kolo :o. moje kolana wygladaly... w ogóle nie wygladaly. a co do roweru to ...http://imageshack.us/photo/my-images/27/bullsz.jpg/ ,jesli chodzi o przednie kolo to nie bylo czego fotografowac.Pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gleba z czasów jak jeszcze jeździłem street,

 

wyjazd z kolegą po przysłowiowe bułki do sklepu, więc nie ubrałem ochraniaczy, a pedały miałem z pinami. Podczas przeskakiwani "OGROMNEGO" (10cm :laugh: ) krawężnika zjechała mi noga z pedału. Zamiast wizyty w sklepie maiłem wizytę w szpitalu gdzie założyli mi 18 szwów, (widok pości piszczelowej bezcenny )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem też przeżycia jak poprzednicy (z małyszem ;d) Chciałem skoczyć z hopy który była przeznaczona dla crossów . Wybijała ona pionowo w górę (oczywiście lądowanie też było ) . No to spróbowałem swoich sił pierwszy drugi raz nic piękny skok i czysty ;) , ale jak zawsze musiałęm polecieć jak najwyżej i się zaczęło . Wziąłem większy rozpęd miałem spokojnie ponad 20 km ;) . Zamiast wylecieć w górę jakoś się tak wybiłem że poleciałem na odległość a nie na wysokość . W locie spanikowałem (wtedy dopiero zaczynałem przygodę z rowerkiem :) ) nie opanowałem roweru i przechyliło mnie na przód . Nie zdąrzyłem skontrować i poleciałem całym ciężarem na przód . Amor wybił mnie od rowca i rower poleciał swoją drogą a ja swoją . Kiedy się ocknąłem szybko podbiegł do mnie kumpel spytać się czy żyje .

Okazało się że przed upadkiem walnąłem biodrem w ramę i miałem siniaka na biodrze i na całe kolano (wszystkie odcienie tęczy xD) . Rower jakimś cudem przeżył lecz piasta tył do wymiany obręcz przód 8 napinacz i przerzutka wykrzywione :( , ale wszystko naprawione i się trochę polatało sezon bez gleby sezon z######any ;d

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...