Skocz do zawartości

[wypadki] Wasze gleby


Mieciu

Rekomendowane odpowiedzi

Wrzesień 2009, zawody XC Książ, Wałbrzych, stromy zjazd, slalom między drzewami, korzenie, wystające ostre kamienie itp, sucho jak pieprz więc ziemia miała konstystencje piasku, scigałem się o pierwsze miejsce , goniłem kolesia, był 10 m przedemną , oczywiscie na speed w takiej sytuacji się nie zwraca uwagi , jak zaczął sie bardzie stromy odcinek zjazdu zauważyłem ze tylne hamulec blokuje koło a ono nie hamuje tylko sie slizga na piachu, wiec dałem palce na klamke od przedniego, i nagle na korzeniu wyrzuciło mi przód do góry i w odruchu chcialem mocniej złapać kierownice.... jak przednie koło dotarło do ziemi było zablokowane.... małysz z 3 m twarzą w przód, na 10% lewej nogi nie miałem w ogóle skóry, caly łokiec rozwalony, udo, plecy i cos tam jeszcze, oczywiscie adrenalina zrobila swoje i nic bólu nie czułem tylko się troche zszokowałem , podniosłem rower, troche mostek był krzywo i jechałem dalej, 2 -gi byłem jakimś cudem, dopiero na mecie zobaczyłem (i poczułem) rany

 

straty sprzętu :

urwane końcówki rogów,skrzwiona manetka amora , troche scentrowane przednie koło

 

ps jak leżałem na ziemi twarzą w dól stoku zobaczyłem jak rower londuje 50 cm przedemną, fart,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze 2-3 lata temu bardzo popularne było "driftowanie". Sam też się w to parę razy bawiłam do czasu. Rozpędziłem się dość mocno ... tak 45 km/h. Wszystko szło zgodnie z planem. Do czasu... W pewnym momencie gdy już kończyłem trafiłem na głęboka dziurę... Wyrzuciło mnie do góry. Po obrocie o 720 stopni i przejechaniu kilka metrów do tyłu wyczyn zakończył się upadkiem. Ja miałem tylko kilka zadrapań a rower porysowany lakier.Dobrze, że na tym się skończyło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kiedyś się w zakręt nie wyrobiłem a doginałem prawie 50 na godzinę hamowałem ale tak zahaczyłem o krawężnik no i gleba. wylądowałem na chodniku nic mi nie było tylko się ubrudziłem a rower trochę ma starty lakier na rogu ale co tam:) przynajmniej pamiątkę jakąś mam:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja na weekendzie majowym wjechałem w gościa , który szedł na piechote.Była to jego wina ! wjechalem w niego bo mi sie pod koła wpitolił.Przez tydzień lała mi sie ropa z kolana :rolleyes: i nie mogłem zginać ehh , ja sie poturlałem rower też , tylko że on mi wszedł pod koła.Nigdy nie zapomne tej gleby i tego gościa miny hahahahahah.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja najgorsza gleba.. miała miejsce wczoraj, jadąc po ulicy w mieście mialem przed sobą samochód w dość bezpiecznej odległości. Nagle ów samochód nie wiem z jakiej przyczyny zahamował:| Mało mysląc, będąc tuż za nim, około 30km/h przedni hamulec no i lądowanie na asfalcie twarzą.. Bez kasku i rękawic. Efekt: oba kolana ropa cieknie, lewa zewnętrzna cześć dłoni i bark to samo. Lewy policzek cały zjechany, jeden ząb ułamany. Twarz spuchła tak że, lewe oko mam praktycznie zamknięte. Generalnie wyglądam jak jakieś zombie....Od tej pory bez kasku i rekawic sie nie ruszam, chociaż pewnie teraz zalicze długa przerwe. A taka była ładna pogoda, żal było nie wykorzystać..:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja parę lat temu jadąc po ulicy wpadłem w dziurę w asfalcie, która była jeszcze po zimie. Wyleciałem przez przednie koło padając na glebę prawym barkiem i głową, karetka zbierała mnie z pobocza do szpotala. Miałem orwarte zwichnięcie stawu obojczylowo-barkiwego (powatawiane druty i gips na 2 miesiące)góz na głowie, zbite biodro i krwiak na lewej dłoni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 kwietnia - Wałbrzych, pierwsza edycja gorali na start:D jako ze jakis miesiac przed tym dopiero zaczalem jezdzic tak ostrzej:D zmienilem naped zwykly z tesco, na naped do jazdy agresywnej:D dopiero zaczynajac zabawe z xc, nie majac techniki ani kondycji, bez odpowiednich umiejetnosci na najgorszym zjezdzie przypedalowalem zamiast przyhamowac, skutkiem tego na osttnim spadzie, wcisnalem przedni hamulec za mocno kolo sie zablokowalo:D a ja ladnie wylecialem doslownie jak katapulta, przelatujac ok 4m ( 2m w powietrzu 2m po ziemi) zatrzymalem sie na drzewie z bardzo obolalym krwawiacym kolanem:D teraz, gdy juz mam jakies umiejetnosci jak stamtad zjezdzam to sie smieje i zastanawiam jak ja to moglem zrobic;p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja ostatnią wywrotkę miałem 16 maja w niedzielę. Pojechałem do parku pokonać zjazdy, które budzą mój lęk. Poszedłem na ten bardziej stromy. I wiecie co? Zjechałem bardzo pewnie! Potem jeszcze kilka razy go zjechałem. Przyszedł ten ostatni raz i powrót do domu. I niestety.

Efekt: piszę teraz tylko lewą ręką, gdyż prawa tkwi w gipsie z powodu złamanego obojczyka. Rower chyba cały, nie oglądałem go jeszcze.

A było tak: górka naprawdę stroma już na początku nabrałem jak zawsze sporej prędkości, docisnąłem tylny hamulec, koło się zablokowało i ślizgało po ziemi, wówczas zaczynam operować przednim, jedna sytuacja mnie przeraziła, kiedy to tylne koło uniosło się nad ziemię. Wtedy jeszcze przytomnie odchyliłem się bardziej w tył i wróciło na swoje miejsce. Pomyślałem: ale czad i fuks. Było to na samym końcu zjazdu, gdzie trzeba było skręcić o 90st w lewo. Miałem jednak trochę zbyt dużą prędkość, zatem docisnąłem przednią klamkę. No i poleciałem. Upadłem było git, do czasu kiedy nie spadł na mnie rower. Rama trafiła w obojczyk. Na początku myślałem, że będzie siniak. Siniak był, a co.

Od wtedy zaczynam dbać o zdrowie. To takie moje postanowienie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przedstawiam moją nominację na najgłupszą glebę roku 2010 ;)

 

Jechałem z pracy do rodziców ulicą Kilińskiego w Łodzi. Dojeżdżałem do Poznańskiej, w którą miałem skręcić w lewo i z przeciwka jechały dwa samochody. Jeden przejechał a drugi chciałem przepuścić i spokojnie skręcić. Zahamowałem i następną rzeczą było zderzenie z asfaltem - klasyczne OTB. No ale jak się hamuje przednim hamulcem stojąc na pedałach i jeszcze wychylając się do przodu to tak musi się skończyć. Debilizm w czystej postaci.

Efekt? Pozdzierana skóra na łokciu i kolanie, zdarty lakier na klamce przedniego hamulca, zdarty plastik na dźwigni przedniej przerzutki i... skrzywiona lewa część kierownicy. Z powodu jednej chwili głupoty jutro czeka mnie wizyta w serwisie i zmiana kiery :thumbsup:

Idę napisać 100 razy na tablicy "Będę hamował przednim hamulcem z wyczuciem i przesuwał dupsko do tyłu".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj miałem egzamin na 8:20, ostatnie autobusy, którymi zdążyłbym na uczelnie w panujących w Opolu korkach, odjechały zanim wstałem, więc został rower. Zjeżdżałem z mostu (lewa strona po chodniku) w stronę ronda, w końcowym odcinku było ok. 27km/h i tam właśnie rośnie taka wierzba totalnie zasłaniająca lewoskręt, na którym z przeciwnej strony kończy się ścieżka rowerowa. Żeby było niebezpieczniej, po prawej stronie chodnika, na wysokości tej wierzby jest znak drogowy.

 

Zbliżając się do tego zwężenia nieznacznie wyhamowałem, a tu nagle zza drzewa wyjeżdża rowerzystka i w ciągu paru sekund leżeliśmy już oboje na ziemi. Wnioskując z obrażeń roweru, dźwięku przy zderzeniu i naszego położenia, musieliśmy się zahaczyć rogami. Następną rzeczą jaką pamiętam to kaskaderski obrót na plecaku, po którym wstałem, sprawdziłem kończyny i podbiegłem do poszkodowanej sprawdzając jej stan. Na szczęście ani mi, ani jej nie stało się nic poważnego, z uśmiechem na twarzy się przeprosiliśmy i odjechałem. Mam tylko wyrzuty sumienia, że w pośpiechu na egzamin nie sprawdziłem czy z jej maszyną wszystko w porządku :<

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dałem się kumplowi karnąć, ten zrobił kółko wokół parku i przyjechał. Chciałem pojechać do domu, wpiąłem lewą nogę, naciskam na pedal, a tu nagle nie jedzie :) Wywaliłem się i zdarłem kolano. Okazało się, że ostatnim przełożeniem kolegi było 3 - 9 :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakiś tydzień temu. Wyjeżdżając z podwórka dość ostro przyspieszałem na szutrowej drodze. "Skoczyło się" przełożenie więc zmiana na blat z przodu, niestety jak to bywa przy ostrym przyspieszaniu - na stojąco pod obciążeniem. Łańcuch spadł na prawe ramię korby. Można się domyślić co się stało gdy moja noga spodziewała się obciążenia pod postacią przełożenia 3x7 a tu nagle obciążenia brakło :/ Rozwalone spodnie i przy okazji kolano. Oczywiście odruchowo wystawiłem przed siebie ręce ale na szczęście miałem rękawiczki.

 

Ale nie poddałem się, pojechałem do apteki, kupiłem bandaż i z opatrzoną nogą zrobiłem tego samego dnia jakieś 30km :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj w nocy - ok 1, wracaliśmy z koncertu 4 osobobą grupką. Potworna ulewa błyska się dookoła, jedziemy przez jakąs wioskę i widzę, że idzie 3 łebków środkiem drogi. Na liczniku ze 30 km/h, jechaliśmy gesiego, ja prowadziłem. Podczas wymijania, jeden z tych s#######$%#$% z całej siły mnie uderzył/popchnął, jak upadłem podbiegł i zaczął mnie kopać.. Na szczescie udało nam się opanować sytuacje, jedna z tych ciot pare strzałów przyjeła, udawany telefon na policje załatwił sprawę, poprostu uciekli.. Efektem tej mocno streszczonej przygody jest dosyć mocno rozwalone kolano, pocharatany łokieć, starte i zbite biodro, porwana kurtka, i zgubiona zatyczka do rogu, której jadę chyba zaraz szukać... Takie ######* rozjeżdzałbym walcem!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie ######* rozjeżdzałbym walcem!!!

 

To są podludzie po prostu. Może nasze społeczeństwo nie funkcjonuje już oficjalnie w oparciu na podział klasowy, ale w sposobie myślenia, zachowania i różnicach w wartościach został on do tej pory.

Są jednostki gorsze i trzeba je traktować tak jak się o to proszą: do ramy przyczepić gaz łzawiący, w piwnicy zabezpieczenia roweru z paraliżująco wysokim napięciem (odpowiednio oznakowane ofc.), nie oszczędzać im wzywania policji.

BTW widzę, że śmigasz na Kelly's Axis. Mi dokładnie taki rower rąbnął sąsiad menel po spieniężeniu wymieniając go zapewne na karton tanich winiaczy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniała mi się jeszcze jedna akcja;co prawda wpadka nie wypadek ale po części komunikacyjna.

Parę dni temu jadąc rowerem po średnio ruchliwej ulicy Warszawy drogę przecięła mi para popalająca ze stolikiem i krzesłami na sam jej środek. Tuż za nimi leciał koleś z wielką lustrzanką. Jak się okazało chcieli sobie zrobić sweet focię sącząc koktajl na środku jezdni. Ostateczny efekt był o tyle ciekawszy, że zdążył się na nią w ostatniej chwili załapać wyjeżdżający zza rogu radiowóz :) Ciekawe jaki wyciągnęli na to paragraf

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś jadąc chodnikiem bardzo szybko dojechałem do przejścia dla pieszych na którym migało juz zielone światło, więc jescze dopedałowałem, żeby zdążyć przed czerwonym. Na ulicy był duzy korek, samochody stały zarówno przed jak i za przejściem dla pieszych. Gdy byłem w połowie drogi na drugą strone ulicy nagle wyleciałem w powietrze z roweru i wylądowałem na plecy na chodniku po drugiej stronie. Okazało się, że zapatrzony na mrugające zielone światło nie zauważyłem, że samochód przed przejściem holował na linie samochód znajdujący się za przejściem (czyt. przywaliłem w napiętą linę). Trochę krwi i siniaków, nic poważnego. Rower - wygięte szczęki V`ek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś jadąc chodnikiem bardzo szybko dojechałem do przejścia dla pieszych na którym migało juz zielone światło, więc jescze dopedałowałem, żeby zdążyć przed czerwonym. Na ulicy był duzy korek, samochody stały zarówno przed jak i za przejściem dla pieszych. Gdy byłem w połowie drogi na drugą strone ulicy nagle wyleciałem w powietrze z roweru i wylądowałem na plecy na chodniku po drugiej stronie. Okazało się, że zapatrzony na mrugające zielone światło nie zauważyłem, że samochód przed przejściem holował na linie samochód znajdujący się za przejściem (czyt. przywaliłem w napiętą linę). Trochę krwi i siniaków, nic poważnego. Rower - wygięte szczęki V`ek.

Morał z tego taki: Na przejściu dla pieszych rower prowadzimy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Morał też płynie taki, że nie stajemy samochodem na przejściu dla pieszych, tym bardziej holując inny samochód :(

Z tego co ja przeczytałem nie było autka na przejsciu tylko była lina holownicza, przeważnie jest ona w jaskrawe kolory, owszem nie powinna się tam znaleźć, ale pieszy na pewno prędzej by ją zauważył, niż rowerzysta :D , zresztą migające zielone już nie upoważnia na wejście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio wracałem do domciu z Lasu Łagiewnickiego (to była niedziela). Jadąc sobie po ścieżce rowerowej pod górkę, spokojnie jakieś 15km/h dostrzegam dwóch gości jadących naprzeciwko mnie rozpędzonych jakieś 25-30km/h. Zbliżali się szybko tylko nie patrzyli na drogę! Obaj odwróceni w bok na coś się gapili. Ten pierwszy w ostatniej chwili się zorientował i o mały włos się nie zderzyliśmy a ten drugi jakiś 1m przede mną się dopiero spojrzał i bum! Chciałem jakoś go ominąć, wjechać na trawę ale wszystko jakoś tak szybko się stało :icon_mrgreen: Zderzyliśmy się kierownicami no i co mogło się stać? Oboje na ziemi, cali pozdzierani. Dopiero jakieś 10km dalej zorientowałem się że mam koło zusemkowane aż mnie zarzucało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To było nie dawno jade sobie swoim sprzętem starym z supermarketu jakies 20/25km/h po drodze rowerowej i ku mojemu niezaskoczeniu lezie niby rodzinka <babcia.tato.mama.dziecko> po drodze dla rowerow i chyba uczy dziecko smigac na rowerze ja w hamulce , a jak to sprzet z supermarketu musialo cos sie stac i pierdykneła linka od hamulca przywalilem w faceta który jeszcze sie czepiał co ja robie to chyba ja powinienem zadac te pytanie co on robi nie dosc ze porwałem sobie ubrania i cały sie pokaleczyłem to połamałem sobie palca i rower rozpad sie do konca dlatego zakladam te tematy na temat nowego roweru . Ale dziś jade kupić meride matts 40v więc juz mysle ze nie bede mial takich wypadków .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzisiaj poszedlem sobie zrobic ostatni trening przed niedzielnym maratonem, juz wlasciwie po, kiedy robilismy sobie rozjazd miejscowymi bulwarami, chcialem sobie jeszcze przez 60 sek przycisnac poniewaz uksztaltowanie terenu zrobilo sie dosc egzotyczne. Na drewnianym moscie i bardzo, ale to bardzo delikatnym zakrecie, przy 40 chcialem jeszcze ciut dokrecic. Tylne kolo stracilo przyczepnosc, predkosc za duza byla zeby zapanowac i znalazlem sie tylko 8m dalej z czego 5 to byl szlif (sunalem na prawej stronie). Na szczescie bez powazniejszych obrazen, po powrocie do domu zobaczylem, ze nie mam skory na kostce, mam nadzieje, ze w starcie nie przeszkodzi mi to :F

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, czasami warto się zatrzymać. Zjeżdżałem ok. 20km/h z górki bez trzymanki bo chciałem zdjąć bluzę. Kiedy ją przerzucałem przez biodro rękaw wkręcił się w tylne koło. Tak się poczaskałem, że już mi się nie chciało wracać do domu. 

 

mysle ze wkrecenie koszuli w kolo ma szanse na zwyciestwo ;)

 

lotow nad kierownica mialem mnostwo, jeden z dziwniejszych mial miejsce rok temu podczas dosc stromego zjazdu kolo moraska, wbilem w koleine przy ponad 40km/h koleina robila sie coraz glebsza i w pewnym momencie juz nie bylo wyjscia i stanalem centralnie w miejscu zawadzajac pedalami o brzegi. jakos cudownie udalo mi sie wypiac z blokow ze z trudem udalo mi sie wyladowac na nogach z ciagle duza predkoscia, udalo mi sie zrobic jeszcze kilka krokow po czym przeturlalem sie po ziemi wytracajac ostatecznie predkosc, wszytko dzialo sie na oczach dwoch kolesi ktorzy akurat sobie biegli, mijajac ich powiedzialem ze zrobilem to specjalnie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...