Skocz do zawartości

[wypadki] Wasze gleby


Mieciu

Rekomendowane odpowiedzi

Ja miałem dość banalny wypadek z opłakanymi (rowerowo) skutkami. Mianowicie zjeżdżałem trasą do dh koło Rzeszowa, wiadomo kilka hopek itd, wszystko poszło sprawnie, zjechałem na dół i chciałem wracać do domu. Żeby to uczynić należało zjechać asfaltem (ok.1km). więc jadę ja sobie tymże asfaltem i nagle głupi, zapragnąłem wskoczyć sobie bokiem na krawężnik, celem jazdy chodnikiem. Więc nastawiony, drobny bunny hop, a co tam że bokiem. I nie wiem jak to się stało, ale tylne koło wylądowało na krawężniku, a przednie zostało pod dość ostrym kątem na drodze.uszłyszałem tylko tarcie opony przedniej o krawężnik a chwilę później leciałem już przez kierowonicę na bruk. wylądowałem na chodniku po czym odbiłem się w żywopłot z tui. Uderzyłem dłonią ( na szczęście nie głową, wstyd przyznać ale bez kasku, wisiał na kierownicy;/), przetoczyłem się na ręce i ten żywopłot. Efekty? Obdarte całe ręce, złamany nadgarstek i obite kolana. Rower na szczęście pancerny, więc jakoś szczęśliwie nic mu nie było. Ale nie polecam takich tricków, dh bezpieczniejsze!:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesli mowa o banalnych wypadkach...jadac z kolega z dosc pokazna predkoscia po kamienistym plaskim asfalcie, pokazywalem jedna reka krajobrazy east london, kiedy mala nierownosc i ....to co pamietam ladowanie na glowie...... Nie wspomne o odrapaniach niemalze wszedzie :) ale jedno co dalo mi wiele do myslenia, po tym wszystkim jak poziom adrenaliny sie nieco obnizyl, zdjalem kask i zaczalem wydlubywac z niego male kamyczki!!!! Moglbym to samo robic ale z moja glowa. Czasami zanim dojechalem do gorek mialem w zwyczaju wozic kask na plecach. I tak oto samoistnie nasuwa sie konkluzja: jezdzijta siostry i bracia w kaskach bez wzgledu na to gdzie to robicie, bo jak to mowia starzy polacy na emigracji ' you never know'. Ale tak miedzy nami, to najbardziej bylem wkurzony z tego ze na biku przybylo niespodziewanie duzo zadrapan!!!! Stara historia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
więc jadę ja sobie tymże asfaltem i nagle głupi, zapragnąłem wskoczyć sobie bokiem na krawężnik, celem jazdy chodnikiem. Więc nastawiony, drobny bunny hop, a co tam że bokiem.

hehe, ja miałem to samo, tylko efekt był taki że przy okazji przeszlifowałem po chodniku i zdarłem sobie rękę i kolano, na szczęście rękawiczka uratowała dłoń :|

w rowerze pokrzywiłem tylko delikatnie łańcuch, reszta to kosmetyka.

Sama przyczyna upadku to trochę niewiadoma, albo przez przypadek zawadziłem o manetkę przerzutki, albo ta sama przeskoczyła, czego skutkiem było stracenie równowagi, spadnięcie nogi z pedału i sama gleba :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja kilka lat temu nie wiele myśląc poszedlem sobie z kumplami ,,na górki'' i tam doswiadczylem najgorszego upadku mojego zycia - pol twarzy mialem zdarte, do tego lokiec kawalek i stluczony bok. a jechalem na Maximie City ;) ktorego pozostalosci do dzis stoją sobie gdzies w garażu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Ja kiedyś, a było to lat temu ze 4, kiedy człowiek był głupi i nie myslał zadobrze z kumplami jechalismy na miejsce gdzie jeździlismy w sumie codziennie sie spotkac pogadac i takie tam.

 

Prowadziła tam droga asfaltowa, głowna w sumie, z dosc niezłej gorki (teraz jej to przebudowane i postawione rondo na samej gorze) z ktorej sie dało rozpedzic dość niezle ... predkość była chyba w moim szacunku ok 45-50km/h. Na koncu, gdzie sie zaczynała "płaska" droga była krzyzówka gdzie skrecalismy w lewo. Upewniwszy sie ze z tyłu i s przodu było wolne zaczynamy brac zakret z pełna predkoscia...Nagle widze ze jade za szybko i nie wyrobie, no to hamowanie - wiadomo 80% przod co zostao tył ... Niestety juz prawie w koncowej fazie zakrety zablokowało mi sie tylne koło, niewiem czy był piasek czy za silno klamke złapałem, w kazdym badź razie zacząłem sie sunąć prościutno na chodnik ktory miałdobre 20-25cm wysokości...

 

Moje szczescie, ze udezyłem w chodnik oboma kołami naraz, czyli bokiem i zostałem wystrzelony jak z procy na trawnik ... po przeleceniu ok 3 metrow, wstałem pierwsze co to rower...nic sie nie stało, kumple...jeden lezy na srodku i srednio sie rusza drugi pomyslał lepiej i nie brał zakretu tylko pojechal prosto i spokojnie wychamował...Mi sie nic ogolnie nie stało troche sie potłukłem, ten co lezał to w sumie tez nic ale pozdzierał sie strasznie...

 

Jakiez ogarneło mnie zdziwienie, gdy przegladając rower nie stwierdzilem nawet lekkiej centry kół przy takim bocznym uderzeniu ... Niema to jak wielokomorowe :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na dzisiejszych zawodach MTB w Polanicy - Zdrój, które kończyły cykl Mio Fuji Bike Maraton, miałem wypadek na szybkim zjeździe. Przednie koło połamane, lewa klamka wykrzywiona, ramy i amorka nie oglądałem dokładnie, ale chyba są całe, a ja cały poobijany i kto wie czy coś mi nie pękło, bo nadgarstek lekko spuchł, na łokciu wielki sinior, ale najgorsze jest lewe udo, nie moge chodzić praktycznie na tą nogę mam olbrzymie stłuczenie, głowa też oberwała, kilka sporych zadrapań. Ogólnie dzisiaj było kilka poważnych wypadków, jednego gościa widziałem jak go wieźli na quadzie z zabandażowaną połową głowy (później sie dowiedziałem, że sporych obrażeń doznał), potem niedaleko jak czekałem na trasie na transport to na zjeździe kolo złamał obojczyk (prawdopodobnie), ale twardy gość, chciał ukończyć zawody, ale go nie puścili :)

 

Fotki powiny być, bo jak po wypadku schodzielm z rowerem z 5-6km, to na trasie było fotograf i trzasnął kilka fotek, potem przy miejscu startu (nie ukończyłem, bo nie miałem czym), ludzie też walili foty bo chyba pierwszy raz widzieli taki zniszczony rower :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Heloo a mi w niedziele przytrafił sie wypadek.Jadąc sobie ładnie wymalowanym pasem wydzielonym dla nas rowerzystów w WPKIW CHORZÓW jakies 60 metrów za kapeluszem wyskoczył mi z krzaków prosto przed koło piesek jakaś miniaturka boksera.Hmm nie jechałem za szybko max35.nie wiecej niestety było za późno uderzyłem w pieska przeleciałem przez kierownice i znalazłem sie za nim jakies3metry.hmm ja wyszedłem z wypadku bez jakiś większego szwanku zwichnołem sobie kostke wypinając sie w locie z spdków ale piesek raczej poszedł do uspania, jak go właściciele postawili na łapkach to szedł bokiem ;) przykry wypadek ale głupota ludzi którzy nie dość że mają wydzielone miejsce do spacerowania to chodzą po ścieżkach przeznaczonych dla rowerzystów a w dodatku puszczają tam jeszcze psy bez smyczy. a swoją drogą ciekaw jestem czy po wypadku gdyby wezwac policje właściciele psa zostali by ukarani?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak dobrze, że nie trafiłeś na ludzi traktujących psa jak własne dziecko, bo mógłbyś się jeszcze nasłuchać wywodów, jak to Ty nie powinieneś, chociaż miałeś prawo.

Kiedyś na ścieżkę wypadł mi mały chłopiec, ze 4 lata na karku. Jedyne co zdążyłem zrobić to wcisnąć klamki do oporu - minęliśmy się jak najwięksi szczęściarze na skrzyżowaniu, gdybym jechał odrobinę szybciej to nie zdążyłby i uderzyłbym w niego. Zerknąłem tylko do tyłu czy na pewno jest cały i pojechałem dalej, bo konfrontacja z jego matką wyglądałaby tak samo, niezależnie od tego czy wszyscy są cali, czy tez ktoś zginął.

Poza tym chyba tylko raz zdarzyło mi się z kimś zderzyć - za zakrętem na środku ścieżki pojawiła się bliżej niezidentyfikowana wiekowo kobieta, zaczepiłem ją kierownicą więc naturalnie sam wyleciałem w losowym kierunku. Na szczęście wszyscy wyszli bez większego szwanku, ale mogło być gorzej jeśli wjechałbym prosto w nią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no właściciele psiaka najpierw podbiegli zobaczyć czy ja cały jestem :D a potem dopiero do psa, s co do tego kagańca to już sie dowiedziałem w parku jest bezwzgledny przepis prowadzenia psów na smyczy gdybym sie uparł mógłbym nawet od właścicieli psa ubiegać sie o odszkodowanie za noge...no ale dobra niema co przeciągac tematu czas sie podleczyc i wiooo na rowerek pozdrowionka dla Was.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyszła i kolej na mój pierwszy dzwon. Niedawno w bliżej nie określonych okolicznościach doznałem porażenia nerwu promieniowego co skutkowało odstawieniem roweru ponieważ nie mogę za bardzo nadwyrężać nadgarstka. Niestety, ciekawość i chęć pooddychania świeżym powietrzem wzięła górę. Wskoczyłem na rower i lightowym tempem ruszyłem sobie utwardzoną leśną drogą za miasto.

 

107wdwk.jpg

 

Zrobiłem ok 5km, porobiłem parę fotek, po obcowałem z przyrodą i postanowiłem wracać tą samą trasą. Gdy wracałem dobiłem do jadącej przede mną terenówki - ojciec trzymał dzieciaka na kolanach i jechali sobie ok 20km/h. :icon_mrgreen: Jechałem za nimi ok 1.5km i gdy zbliżały się zabudowania, asfalt terenówka zjechała lekko na lewo przepuszczając mnie. Przycisnąłem troszkę i wyprzedziłem autko, zaraz potem był lekki zakręt, a po mojej prawej stronie posesja... Motor wyjechał zza zakrętu i w tym momencie wybiegł dosyć spory psiak z posesji... Wyhamowałem do ok 30 km/h i dzwon. Nie wiem jak to zrobiłem, ale wyleciałem z roweru nad kierownicą i jakimś cudem nie poleciałem na facjatę tylko wielkimi skokami wydostałem się z opresji... Efekt:

 

653h9f.jpg

 

Pozdrawiam, szerokości! :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Dziś podczas leśnego szaleństwa, na moim torze jazdy, ukazało się niespodziewanie... drzewo. Odbiłem lekko żeby się w nie wpakować, a że mokrych liści masa wpadłem w poślizg. A jak to z poślizgami przedniego koła bywa, zaliczyłem niezbyt mocną glebę. Wylądowałem pod rowerem, więc szkód powinno nie być, ale jednak...

 

clipboard01pp7.th.jpg

 

a tu widać miejsce mocowania kiery z mostkiem

dscf0187pj9.th.jpg

 

Kiera to Ritchey Logic 2008, biorąc pod uwagę "moc tej gleby", stanowczo odradzam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta ludzie są straszy i za wszelką cenę chcą udowodnić że ty pomimo że możesz robiłeś źle. Miałem we wrześniu taką sytuację w sumie śmieszną :)

Jadę sobie ścieżką rowerową(w lesie dokładnie na małej polance) prędkość ok 35-38km/h Wyprzedzam ze sporym luzem ponad 1,5m dwoje starszych ludzi. Wszystko było by ok gdybym w tym momencie nie usłyszał za sobą wyzwisk ze strony kobiety, więc postanowiłem sobie z nią podyskutować.

Babcia zaczęła mnie opier*dalać że co ja to robię. Ja do niej spokojniem łagodnie że jadę po ścieżce rowerowej i to ona jak już łamie przepisy bo znajduje się na ścieżce gdzie jak sama nazwa wskazuje poruszają się rowery i że ma przestać po mnie wrzeszczeć. Babcia jednak twardo się trzymała więc jakieś 3min dyskusji kto ma racje aż w końcu się odzywa dziadek i się pyta gdzie jest lampka i odblaski więc kolejne 5 min gadanie że to sprzęt wyścigowy i mam w dupie lampki i odblaski (2 Blinxy w plecaku żeby do domu wrócić). Potem straszenie policją i znajomościami w komendzie. Na co ja już wkręcony w rozmowę postanowiłem się pobawić i powiedziałem że znam komendanta wojewódzkiego. Ze dziadek mistrzem ciętej riposty nie był rzucił tekstem że on jest podchorążym i coś tam. Ja postanowiłem nie być dłużnym a że akurat nieogolony byłem więc koleś za bardzo nie mógł stwierdzić czy mam 18 czy 28 lat to poinformowałem go iż mój stopień to major dywizji. Musielibyście widzieć tą panikę w oczach... bezcenne :icon_wink: Potem mu wydałem rozkaz że ma się zamknąć na co odezwała się babcia z tekstem jak to mnie rodzice wychowali. To przemiłą panią poinformowałem że jeszcze raz coś powie na temat moich rodziców to się spotkamy w sądzie..

Babcia mnie tam coś jeszcze od sukinsynów wyzywała ale pozdrowiłem ją tekstem "###### stara ku*wo" i pojechałem.

Zwykle nie przepadał kłótniami ale postanowiłem się w tym dniu rozerwać, tak się jakoś dziwnie złożyło że na tej polance była tez kumpela z klasy ze swoim chłopakiem i wszystko widzieli i słyszeli przez co jestem teraz w szkole nazywany majorem dywizji :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(..)

No ja po części podobną glebę zaliczyłem niedawno, tylko efekty różne. Tradycyjna pętla po lesie, już liści naleciało. Prosty odcinek w delikatnymi muldami takimi, że kręcąc przy normalnej tam prędkości 30kmh+ tył wyrzuca trochę. No i w pewnym momencie droga się rozwidla - część idzie prosto, część łukiem odchodzi w lewo. To miejsce przejeżdżane wielkorotnie, aczkolwiek pierwszy raz na tych liściach postanowiłem ostrzej pójść w zakręt. No i moją glebę odczułem... Oj i to jeszcze przez tydzień dawała o sobie przypomnieć :D Muldy, prędkość + liście i wystarczył delikatny przechył, że rower szlifem pojechał prosto a ja w stylu amerykańskich filmów akcji 4 razy się przeturlałem... Oba koła w jednym momencie straciły przyczepność. Rower cały, ubranie brudne :) a ja ostro stłukłem sobie biodro i bark. Kask był więc głowa nie ucierpiała, ale w uszach to mi zadzwoniło :P

No i kiera Ritchey Pro 2008 cała... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za całe wakacje, wywaliłem sie dwa razy. I to na jednym zjeździe w drodze z Hali Łabowskiej. Najpierw koło zjechało mi do koleiny wyżłobionej przez terenówki, quady, czy inne "cholerstwa". Tylne koło w dół, i mnie ścina, dół był doś spory. Wyladowałem bokiem, nic się nei stało. Drugi był 100 metrów dalej. Zjeżdżałem bardziej ostrożnie żeby zowu nie wpaśc. Chyba za ostrożnie. Wjechałem wprost na kamień, spory kamień. Przeleciałem przez kierownice, i wylądowałem w borówkach. później strasznie mnie ręka piekła. Na szczęście nic poważniejszego mi się nie przytrafiło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Dziś całkiem urazowy dzień, spowodowany przymrozkiem we Wrocku.

Najpierw kolega Tomekol zaliczył klasyczną glebę na oblodzonej ścieżce rowerowej na Legnickiej, później udało mi się niespodziewanie zerwać przyczepność przyspieszając, skutkiem dość bolesne spotkanie kolana z mostkiem kiery. No i finalnie również na Legnickiej wracając z rynku, kiedy próbowałem lekko przyhamowawać przed idącymi ścieżką ludkami, nastąpiło błyskawiczne wyprzedzenie koła przedniego przez tylne i gleba. To się dziś ludzie we wrocku naoglądali :mellow:

Pozdro dla dwóch forumowiczów z ktorymi śmigałem i dla tej miłej parki bikerów, z której to pani zaliczyła glebę zaraz za mną :)

Pozdrower

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja pamiętam swoją sytuację na rowerze firmy Magnum. Jechałem asfaltem i chciałem zjechać w boczną, polną drogę. Skręciłem w nią, ale okazało się, że asfalt jest wyższy niż ta polna droga. Nie wiem jak, ale przednie koło ustawiło się w poprzek roweru i tak wylądowałem... Wyleciałem z niego i przejechałem się trochę całym ciałem po kamyczkach, a rower zrobił dwa "salta" i wpadł w krzaczki. Gdy się pozbierałem zobaczyłem, że w jednym miejscu rama się dość mocno wgięła i połamały się szprychy w przednim kole. Po powrocie do domu przejrzałem dokładniej rower i niestety musiał wylądować na złomie. Dlaczego? Okazało się, że w jednym miejscu pękła obręcz przednia i trochę się widełki skrzywiły... Nie licząc wielu zadrapań na lakierze i potargane siodełko...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja opisze moja jazde na SPD.

Otoz nie obrazcie sie, ale wszyscy mowili ze po zmianie platformowek na SPD nie bede chcial juz zwyklych pedalow...

Jak bardzo sie mylili...

Otoz, zdazylem sie juz wyglebac z 3 (2 z mojej winy) razy i mam cale rekawiczki zniszczone... Pierwszy raz to oczywiscie zapomnialem sie wypiac, i pech chcial ze sie przechylilem w strone rowu... :devil: Drugi raz z wlasnej winy glebnalem sie po tym, jak przy zatrzymywaniu wypialem sie z prawego buta i nie wiem jakim cudem przechylilo mnie w lewo, proba podparcia sie lewa noga i... juz leze na glebie bezsennsownie proboja wyrwac noge z pedala :/

Dzis wieczorem zjezdzam z gory, ciemno, nic nie widac. Nagle sru mnie obrocilo o 90 stopni i gleba znow gleba na bok... Okazalo sie, ze przejezdzalem przez dziure w drodze w ktorej byl zamarzniety lod -.- Normalnie bym sie podparl noga... Juz mam dolna rure tylnego trojkata cala porysowana :/ Da sie cos z tym zrobic?

Wogole nie czuje sie pewnie w tych spd...

Czuje sie taki przykuty do tego roweru :/

Zero swobody :/

A wogole boje sie podjezdzac pod krawezniki i jakiekolwiek stromsze gorki i zjazdy (OTB), bo nie moge sie po prostu podeprzec. Czesto wjezdzam na na trawniki zeby np ludzi minac (przewaznie gdy na liczniku stuka powyzej 20km/h), ale czasami sie tak zdarzy, ze przednie kolo wejdzie, a tylnym zaczne szorowac po krawezniku. Pare razy juz tak mialem, ale ani razu sie nie wyglebalem, bo zawsze sie zdarzylem podeprzec... Az strach pomyslec jak bedzie teraz...

Jednym z moich ulubionych zajec bylo dotychczas podjezdzanie pod takie na maxa strome male gorki, przewanie konczylo sie to tym, ze zeskakiwalem z roweru :icon_mrgreen: , a teraz albo obejde sie smakiem, albo musze liczyc sie z gleba... ;)

Nie moge tez stawac na tych pedalach, zeby podjechac pod jakas wieksza gorke, bo boje sie o lozyska, ktore moglbym uszkodzic pod moim ciezarem...

Bo na platformach to mi nie specjalnie zalezalo, wiec nie robilem sobie wyrzutow :P

 

Fakt, podchodze do tematu troche sceptycznie, niezapominam tez, ze jest zima i to tez jest roznica w jezdzie... Zobacze jak bedzie wiosna/lato, moze sie przekonam do SPD, a jak nie... to w garazu trzymam caly czas platformowki :) No i to wkurzajace wpinanie, wypinanie, i znow wpinanie... Strasznie mi to duzo czasu zajmuje :/

 

Dodam tylko ze pedaly to Crank Brothers Egg Beatter C (wypiecie ustawione na 15 st.), buty Shimano m085.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od jak dawna jeździsz w SPD?

Nie obraź się, ale naturalnie nie jest to wina SPD, lecz Twoja. Z tego co piszesz wynika, że nie posiadasz odpowiednio wypracowanej techniki jazdy i nie masz pewności panowania nad rowerem. Niestety, ale jest to bardzo ważny czynnik, który wiele polepsza lub pogarsza w czasie jazdy. Zupełnie inaczej zachowujesz się, kiedy w duchu sobie mówisz, że podjedziesz, wybronisz się, bądź zdążysz w razie czego się wypiąć, niż wtedy, kiedy sądzisz, że na pewno się nie uda i gleba jest nieunikniona. Polecam się jakoś przełamać, naprawdę wiele na tym zyskasz.

A to, że wpinanie zajmuje Ci dużo czasu, to tylko kwestia kolejnych jazd. Ja podczas pierwszej jazdy wpinałem się przez jakieś 30-60s, a w tym momencie, kiedy ruszam spod świateł, jak tylko moja stopa dotknie pedału, już jestem wpięty. Trening czyni mistrza :icon_mrgreen: Nie zrażaj się do SPD, bo to naprawdę wyśmienity wynalazek :devil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Boisz się o łożyska? :icon_mrgreen: Przecież są one przewidziane do większych obciążeń niż Twoja waga, nic się nie stanie.

Co do SPD, to pojeździj trochę, na początku po łatwych ścieżkach, na pewno się nauczysz i nic już Cię nie rozłączy z pedałami zatrzaskowymi. :devil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czuje sie taki przykuty do tego roweru :/

Zero swobody :/

A co myślałeś, że będziesz nogami machał na boki? :icon_mrgreen: Dokładnie jak piszą Gucio i Fifi. Musisz się wczuć i zobaczysz jakie to fajne. I musisz kręcić pewnie, a nie się czaisz. Powodzenia :devil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...