fender75 Napisano 14 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 14 Lipca 2008 Musiałby mieć świadków tego wypadku. Wg mnie ciężko to udowodnić. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Biera Napisano 14 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 14 Lipca 2008 a wg mnie warto spróbować znajomy tak robił z samochodem coś tam urwał, zrobił zdjęcie na drodze (która notabene naprawdę jest w tragicznym stanie i lepiej wygląda droga przez las, niż tam po tych dziurach) i dostał kasę. szczegółów nie znam, to było pare lat temu Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Kubus18 Napisano 14 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 14 Lipca 2008 No to dzisiaj chyba bede musiał odstawić rowerek na jakieś 2 tyg :/ Mam nadzieję, że tylko na 2. W sumie głupia sprawa, jazda z kierunku kopca Kościuczki asfaltową alejką, zjazd w dół ścieżką, przecinam ulicę no i dalej wąwozikiem w kierunku ZOO. Pierwszy ostry podjazd, lekkie błotko po deszczu, niestety w pewnym momencie trzebabyło stanąć na pedałach - tylne koło się odciążyło, zaboksowąło, pełen nacisk na pedały, chwila ich bezwładności i w jednej chwili dosłownie zaku....em kolanem (częścią dokładnie nad łąkotką trochę od wewnątrz) w mostek kierownicy - co za ból, aż miałem gwazdki przed oczyma. Teraz sobie siedzę z żelowym lodowym okładem na nodze, ale chyba zaraz kopsnę się na jakieś prześwietlenie bo jak zginam kolano to coś tak dziwnie zaczyna wystawać - mam nadzieję, że to tylko opuchlizna... No a miało być tak pięknie :////// PS. Chyba sobie sprawię ochraniacze (nagolenniki + nakolanniki). Czy jest ktoś kto jeździ XC w takich ochraniaczach? Mam nadzieję, że nie będzie to dziwne ;-) Hehe, w Lasku Wolskim nigdy nie stawaj na pedałach! Ja się tego oduczyłem z jakieś dwa lata temu, choć szczerze powiem że metodą prób i błędów. Po prostu, oprzyj się na rogach, cała masa na przód, ale nie ściągaj tyłka z siodła i pedałujemy Po pierwsze szybciej, po drugie bezpieczniej. Pozdrawiam P.S.Ja ostatnio jadąc właśnie z kopca Kościuszki w stronę zoo, odbiłem na tej asfaltowej alejce w prawo(jeszcze przed tym wielkim podjazdem, co po nim następuje zjazd i przecięcie ulicy w stronę zoo). Zjeżdżasz tamtędy do takiego wąwozu, a potem ostro drałujesz co by pod niego wyjechać. Pod sam koniec jest bardzo stromo. Jeszcze gdy o tym nie wiedziałem, chciałem go zaatakować i efekt tego był taki, że koła przednie mimo dociążenia straciło przyczepność, a ja plecami z rowerem w spd do tyłu Na szczęście nic mi się nie stało. Co najlepsze, jest to trudna technicznie trasa, ale wyjeżdża się dokładnie na ten asfalt kończący podjazd i tam też zaczyna się ten zjazd po kamykach, a później czerwonej kostce. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
tobo Napisano 14 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 14 Lipca 2008 Jechałem sobie w niedzielę do Kampinosu z Rembertowa, przejechałem trzy-czwarte W-wy ulicami i coś mnie podkusiło żeby pojechać dalej nad Wisła ścieżką rowerową bo tak i sympatyczniej i bezpieczniej i odbić do lasu w Łomiankach. Wjechałem w kałużę i pamiętam tylko tyle ze zaczyna targać kierę, staram się ją utrzymać - po czym lecę i całuję asfalt ścieżki rowerowej. W kałuży była dziura. Otarcia, krwiaki, wybity palec, liczne (jak to ujął lekarz) stłuczenia-podsumowując-nie jestem w stanie podnieść dłoni powyżej pasa (stłuczone stawy ramion-OBYDWA!!! ;) ), do wstania z pozycji leżącej potrzebuję pomocy-sam się nie podniosę , ludzie-nawet się nie ubiorę sam!!! Że o umyciu nie wspomnę... Cholera-podniesienie się z fotela zajmuje mi 3minuty!!! A przecież nie jechałem szybko-najwyżej 36km/h Ogólnie masakra straszna-zwłaszcza że wczoraj-chyba pierwszy raz w życiu zetknąłem się z jodyną-niefajna sprawa Lekarz powiedział że może za trzy tygodnie wsiądę na rower-już nie mogę się doczekać i że miałem dużo szczęścia-żadnych złamań,i co najważniejsze-odruchowo trzymałem głowę w górze więc mózg i okolice-całe Czekam na wyzdrowienie Pozdro jak dla mnie - to nic ci nie jest. skoro masz siłę przy obu skancerowanych rękach klepac w klawisze... ja po ostatnim strzale pstrykałem w klawiaturę lewą łapą. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Kubus18 Napisano 14 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 14 Lipca 2008 jak dla mnie - to nic ci nie jest. skoro masz siłę przy obu skancerowanych rękach klepac w klawisze... ja po ostatnim strzale pstrykałem w klawiaturę lewą łapą. Może pisał stukając nosem ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
QWEY564 Napisano 14 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 14 Lipca 2008 a polskie znaki wklepywał przy pomocy oka.... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
tomczysko Napisano 15 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2008 Nie masz może jakiś dokumentów potwierdzających miejsce wypadku i obrażenia? Jeśli tak ja bym pociągnał zarządcę ścieżki rowerowej do odpowiedzialności (odszkodowania). Tak samo jak z dziurami na drodze. Ścieżka rowerowa również wymaga odpowiedniego utrzymania, a jak ktoś tego nie dopilnował powinien za to odpowiedzieć! Bez szans, nie pomyślałem o tym i nie wziąłem żadnych danych od ludzi więc nic z tego, zresztą nie chciałoby mi się ciągać po sądach-mam na nie alergie-następnym razem objadę kałużę z daleka :/ tobo-i tak i nie "poważnego" ale ubieranie i mycie przez kogoś nie jest fajne, a najbardziej mnie boli że nie potrafię sam wstać z wyrka więc rano kiedy kobieta idzie do pracy musi mnie podnieść i ze spania nici-chyba że na siedzący że o tym że piszę posta 10minut nie wspomnę Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gvs Napisano 15 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2008 Wczoraj miałem wypadek. Przy powrocie do domu z gór (byliśmy z kumplem na Sowie 1015mnpm) ostatni stromy zjazd + dużo kamieni, na liczniku ponad 50 i leże. Poleciałem bo wpadłem w kamienie i dodatkowo rynne do odprowadzania wody. Z rowerem nic sie praktycznie nie stało, róg sie wykrzywił na dół. Ja mam zdarty pośladek, ramiona, brodę, ręce, i rozcięte koło oka. Mieli złapać to na 1 szwa ale nie szyli tylko jakoś na plasty połapali. W sumie to moja wina bo rano siłownia i potem góry i byłem zmęczony jak wracaliśmy i powinienem jechać troszkę wolniej... Ale sami wiecie jak działa adrenalina . Jakby nie kask to miałbym lipe. http://www.wbv.pl/images/4jqzuqgmw5g43j2ynmkn.jpg Daszek odleciał na kilka metrów z okularów szkiełka tak samo. Będzie trzeba zainwestować w nowy. Pozdro i życzę bezwypadkowych jazd;) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mati_wrc Napisano 15 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2008 Gvs wrzuć fotę rozwalonego kasku do tematu o tym że kask jest OK Działa bardzo dobrze na wyobraźnie. Pozdro i życzę powrotu do zdrowia Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rychlapl Napisano 24 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 24 Lipca 2008 Ja zaliczyłem pierwszą poważną glebę od zeszłego sezonu. Wszytko miało miejsce na trasie BM w Zawoji. Jechałem lewą częścią trasy, aż w pewnym momencie zahaczył mnie (w zasadzie mój róg na kierownicy) rogiem inny zawodnik, usiłujący wyprzedzić na siłę w sytuacji gdzie w zasadzie nie było takiej możliwości. Oczywiście przelecieliśmy przez kierownice...Myślałem, że mam połamane żebra... Całe szczęście okazało się, że są silnie stłuczone, a skóra jedynie obtarta. Było trochę sine i opuchnięte, ale w ciągu 3 dni opuchlizna zeszła. Na udzie mam krwiaka o średnicy około 8 cm. Podejrzewam , że "mięśniaka" dostałem od "roga". Kilka innych otarć na ciele, ale one już nie miały większego znaczenia. Potrzebowałem około 3 minut aby dojść do siebie (tak abym był w stanie wsiąść na rower) i ruszyć dalej. Straty w sprzęcie: Wygięta manetka amortyzatora Wygięty hak ramy i przerzutki (Trochę to naprostowałem, dało się jechać, ale w efekcie końcowym i tak się wszystko zerwało). Jest jeden plus tego wszystkiego: Tak gromkie brawa na mecie (podczas biegu z rowerem) otrzymałem chyba tylko w Nałęczowie, gdzie byłem cały zakrwawiony:P Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Kamiill Napisano 25 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 25 Lipca 2008 Zrobiłem sobie dziś wycieczkę po płn. Jurze, dystans ok. 80 km (dokładnie nie wiadomo, ulewa po drodze mnie złapała tudzież licznik chwilowo zamókł ;/ ) i nagle dziura na środku polnej drogi! Była na tyle duża że przeleciałem przez kierownik. Nieźle mnie ta sytuacja zaskoczyła, pewnie dlatego że to był mój pierwszy upadek w tym roku. Obyło się bez strat, bo prędkość stosunkowo niska, ok. 20 km/h Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
cyklista Napisano 28 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 28 Lipca 2008 Do tej pory myślałem, że wrodzony zmysł równowgi ratuje mnie przed glebami. Przez trzy lata nic mi się nie przytrafiało, aż do tego lata, gdzie w ciągu dwóch tygodni zaliczyłem trzy gleby. Dwie pierwsze miały ten sam scenariusz: polna droga z głębokimi kałużami o wysokich brzegach, które postanowiłem objechać. Niestety brzegi kałuż były na tyle rozmiękłe, że za każdym razem koło usilizgiwało się, a ja traciłem równowagę i zaliczałem glebe. Druga wywrotka okazała sie dość pechowa, ponieważ wygiąłem hak ramy. Trzecia gleba była dość kuriozalna. Miejsce: szeroka asfaltowa droga, przede mną jakies 20 metrów jedzie starszy pan na holendrze typowy widok w okolicznych wsiach. Cóż za raz go wyprzedzę i zapomnę. Jeszcze przed manewrem postanowiłem sprawdzić sobie licznik, kiedy podnosiłem głowe jego rower nagle znalazł się pól metra ode mnie. Nie miałem czasu na reakcje i łup, ja na asfalt rower dzidka poleciał do pobliskiego rowu. Okazało się, że starszy pan zatrzymal się, ponieważ chciał pozbierac gałęzie z drogi, które spadły po burzy. W jego rowerze zbiłem lampke i zgialem błotnik na tyle mocno, ze zablokowal koło, ale wspólnymi siłami je odblokowaliśmy. Umnie o dziwo nawet koło się nie zcentrowało, tylko kierownica lekko się porysowała. Morał z tego taki, że nawet w błahych sytuacjach należy zachować należytą ostrożność. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
pudeleQ Napisano 29 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 29 Lipca 2008 To i ja się "pochwalę" swoimi umiejętnościami. Wczoraj jadąc skrótem musiałem odbić mocno w lewo, z tym, że lewy pedał był na dole, a nie na górze jak powinno być i aż mi rower obróciło jak zahaczyłem o podłoże, wstałem, niby nic się nie stało, tylko kolano zdarte. Przychodzę do domu, patrzę na prawą noge, a skarpeta czerwona, nie czułem żadnego bólu, ale któryś z blatów wbił mi się w nogę, podejrzewam największy. Taka głupia gleba, nawet przy najłatwiejszych manewrach trzeba uważać. Dla chętnych: mogę wstawić fotkę to co zrobił blat z moją nogą Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
ender Napisano 29 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 29 Lipca 2008 dawaj fotke Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
pudeleQ Napisano 29 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 29 Lipca 2008 Wedle życzenia: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
jasiu32 Napisano 30 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 30 Lipca 2008 Ja we wtorek byłem bardzo bliski gleby. Jadę drogą asfaltową (20-25km/h) i widzę przed sobą dwóch dzieciaków na rowerach. Doganiałem ich. Chciałem jeszcze przedtem sprawdzić jaką miałeś śr. prędkość, więc patrze i patrze w ten licznik, a tu nagle takie uderzenie jakieś rączki od poweru w nogę. Okazało się, że dzieciaki się zatrzymały, przejechałem między nimi zupełnie nieświadomie, na szczęście nikt się nie wywalił. Co by było gdybym lekko skręcił w prawo lub lewo Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
jurasek Napisano 30 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 30 Lipca 2008 kilka dni temu wyjechałem do dźwirzyńskiego lasu jakiś taki niezdecydowany czy chce jechać spacerem , czy na speedzie kiedy dojechałem do piaszczystego parkingu przy wejsciu na plaże, gdzie trzeba pocisnąć, by jak przystało na kołach , a nie na nogach przez łachę piachu sie przedostać - zgłupiałem już do takiego stopnia że droga prosto, ja chciałem w lewo, rower w prawo , a w efekcie obaj legliśmy w miękki piach ku uciesze przechodniów potem było jeszcze lepiej niezdecydowanie nie ustąpiło czy jechać nieskomplikowanym szlakiem spacerowym , czy też wielce przyjemnym singletrackiem kiedy niezdecydownie zdecydowało na singletrack ruszyłem na drobnym przełożeniu na przełaj ku onej ścieżce kiedy już już podjechałem na jej krawędź, zarzuciło na korzeniu i cały niezdecydowaniec wykonał salto w tył było miękko tylko rower wqrzony postawą swego wodziciela kopnął rogiem w klate piersiową a pedałem wierzgnął w noge napędową zostawiając bolesną rysę teraz pielęgnuję piękną rybę siną farbą na piersi kłutą Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gość R3surrection Napisano 30 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 30 Lipca 2008 mnie tir w nocy oślepił i do rowu z błotem się koziołkiem wpakowałem xDDD ale miałem ubaw Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
ender Napisano 30 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 30 Lipca 2008 Wedle życzenia: awsome Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
pokerzysta90 Napisano 31 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 31 Lipca 2008 Ja zjeżdżałem z górki w Myślęcinku w Bydgoszczy tej największej. Oczywiście nie używając hamulców. Odwróciłem się na chwilę i jak z powrotem spojrzałem na drogą zobaczyłem przed sobą kopiec kreta. Nie zdążyłem już wykręcić i wjechałem na niego. Nie pamiętam, ale możliwe, że nacisnąłem jeszcze przedni hamulec. Efektem tego wyrzuciło mnie do przodu przez kierownice. Nieźle mnie później klata bolała przez kilka dni. Mój kolega kilka dni wcześniej złamał na tej górce rękę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
luk8 Napisano 31 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 31 Lipca 2008 Hmm... jak byłem dziesięciolatkiem to jechałem (okolo 15km/h) swoim BMX po drodze z betonowych płyt. Wpadłem na (jak się potem okazało) głupi pomysł. Mianowicie puściłem kierownicę, a nogi dałem na ramę. Przez jakieś 3 metry pion był nawet w normie. Lecz później poleciał na łeb na szyję. Szybko się pozbierałem, oszacowałem procent zdartej skóry i lakieru z ramy, krew z kolana i łokcia wytarłem w koszulkę. Szczęście, że nikt nie widział. Obolały dojechałem do domu i pierwsze co to słyszę słowa matki "A gdzieś ty się tak ubrudził?" dopiero potem się zorientowała, ze miałem zbyt bliski kontakt z betonem i piaskiem. Jakiś rok później doświadczyłem kolejnej gleby. Tzw 'gleby niewiadomej'. Jechałem dośc wolno około metra od skraju nasypu drogi. No i do dziś nie wiem (zapewnie Archiwum X tez nie wie) jak się znalazłem w pokrzywach na dole. No przecież celowo nie skręciłem a hamowanie kontrą tylko pogorszyło sprawę. Skutki: ogólne, prawie całopowierzchniowe poparzenie tym zielskiem, siniak od kierownicy na kolanie i okrutna złość jedenastolatka na wszystko, szczególnie pokrzywy. Jakoś później jechałem w kuzynem taką osiedlową asfaltową drogą. Nasze kierownice się jakoś zintegrowały skutkiem czego było nagłe zastrzymanie się na płocie. Tak mnie ręka bolała, że szok. Ogólnie krwi było mało, ale wstydu- masa (jakieś ludzie miały grill 20m od tego płotu). No jak to wygladalo...omujborze... Musieliśmy się szybko zwijać. Wieczorem z ręką juz wszystko ok. Od dłuższego czasu wypadków nie miałem jakiś większych. Kiedyś dojeżdżałem sobie spokojnie do świateł. Chciałem się oprzeć lewą stopą o asfalt i ... zatrzymałem się na samochodzie obok, a rower na asfalcie. Szybko wróciłem z k... i sku... i chu... na niewiadomo kogo do pionu, bo wstyd jak cholera. Najechałem na 'koronę' koleiny wielkości wału p.powodziowego na Wiśle no i do ziemi już nie sięgłem (siodełko dośc wysoko miałem, ale na równym jest ok). Przeprosiłem kierownika z auta obok (szkód nie było) i na zielonym szybko znikłem. Jakoś 2 miesiące temu jechałem taką kamienistą dróżką w rejonie osadników kopalnianych. Równolegle z nią był kanał z wodą (jakieś 2m szeroki i 20... 30cm glęboki). Pomyślalalem, że przejadę na drugą stronę dla skrócenia drogi. No i kierownica w lewo a ja... po pas w błocie i wodzie... Wygramoliłem się z tego no i wyglądałem jak pomnik z betonu (taki kolor mialo to błoto) Szybko się trochę umyłem w kałuży i do domu (szczeście nikogo nie spotkałem). Rower dwa dni czyscilem. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mesmerize Napisano 31 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 31 Lipca 2008 Ja raczej w dziecinstwie jezdzilam ostroznie.. do czasu :/ Pamietam, ze kupiłam częsci zeby zlozyc sobie rower, wydałam naprawde duzo kasy, ale chciałam miec dobry rower.. bo jezdzilam po lesie (zjazdy) na jakims tam zwyklym góralu, tak więc.. serwis zlozyl mi wszystko do kupy, elegancko pieknie.. ale przy odbiorze jeszcze poprosilam o lekkie wyciagniecie kiery bo za nisko była w stosunku do siodełka.. no i git. Tak wiec wyruszyłam sobie w trasę gdzieś tam za wioche.. przez las Niestety ja mam niepohamowany zwyczaj zjezdzania na dziko z górek utkanych korzeniami.. Pamietam, ze zjezdzalismy dość szybko. Pierwszy moj kumpel a ja za nim.. Dosc spory kawałek przejechalismy takiego zjazdu z korzeniami, ale nie byl stromy, taki ot zwykły.. no i przez ten zjazd musiała się kierownica deko rozluznic, bo pozniej, trafilismy na super zjazd dośc stromy, którego nie ukonczylam na rowerze przeleciałam przez kierę (razem z kierą ) i przejechałąm sie po korzeniach i skałkach. Efekt taki, że miałam pół szyi zdartej, krew się lała, ale przeżyłam. Fajne przeżycie, ale nie powtórzyłabym.. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
wiktor0410 Napisano 31 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 31 Lipca 2008 ja miałem ostatnio świetną glebe na rowerze jade sobie jade szybką, szutrową drogą, a w przedniej kasecie coś mi piszczało. a że rower miał 50km całkowitego przebiegu (nówka) wkurzyłem sie troche i postanowiłem zahamować i sprawdzić co to tylko, że przyhamowałem troche za ostro przednią tarczówką i znalazłem się na ziemi - przeleciałem przez kiere :lol: robotnicy z budowy mieli niezły ubaw pomachałem im ręką i pojechałem dalej. niedawno, z tydzień temu pojechałem na działke, a że nie miałem jak roweru wziąć, wieć jeździłem na dziadkowym MTB z carrefoura wyciągnąłem siodlo na max., jade sobie już bodajże 10kilometr a tu czuje pod dupskiem, że mi siodełko się rusza. okazało się, że podniosłem za wysoko tak czy siak jechałem bez i 10KM przedygałem na stojaka najgorsza gleba była kiedyś, za czasów dzieciństwa. dostałem nowy rower na komunię i od razu pojechałem poszaleć po podwórku. ale chłopaki grali w piłkę i im za boisko wypadła. ja oczywiście musiałem na nią najechać. no i efekt taki, że kolano, łokieć, pół klatki piersiowej, cyngiel od przerzutki i koło było do wymiany Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
luk8 Napisano 2 Sierpnia 2008 Udostępnij Napisano 2 Sierpnia 2008 Wczoraj to chyba pecho-szczęście miałem. Na odcinku z roboty do domu (koło 12km) dwa razy bym leżał na asfalcie. Jadę z górki około 35km/h taką średnio uczęszczaną drogą, gdy nagle z bocznej drogi (prawej) podjeżdża srebrne Mondeo. Przejechał linię stopu i patrząc się na mnie zatrzymał się. Ja profilaktycznie łapki na klamki. A kierownik Mondeo co robi? Poczekał, aż podjadę bliżej i jakby nigdy nic wyjeżdza mi przed koła i nic nie przyspiesza... No to ja oba hamulce i myślę gdzie tu zjechać. Szczęście obie tarcze zatrzymały mnie dosłownie centymetry przed jego tylnym zderzakiem. A kierownik nadal w tempie może 5km/h jedzie drogą. No to podjechałem mu pod jego drzwi, a on zagadany przez telefon... Rzuciłem mu parę wiadomo jakich słów i skręciłem w lewo. Jakieś 5km dalej jadę koło 30km/h podobną drogą jak wcześniej tylko bez górki. Nagle dosłownie 5m przed moim kołem wyjechała jakaś kobita z prawej strony chyba szybciej niż ja jechałem. Oczywiście ponownie oba hamulce w ruch. Dosłownie jakbym 2m był dalej, albo kobieta by odrobinę później mi na droge wyjechała to wypadek murowany. I gdy jechałem na równi a tą kobietą, ona mnie przepraszała gorąco. Mówiła, że czasami jej hamulec nie działa dobrze etc. Powiedziałem jej by lepiej był sprawny, bo z autem szans by nie miała wielkich (jeżdżą tam duuzo więcej niż '50'). Bezpiecznej Wam drogi życzę! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cyrd Napisano 16 Sierpnia 2008 Udostępnij Napisano 16 Sierpnia 2008 Jakiś czas temu po raz pierwszy spróbowałem skoczyć z pewnej leśnej hopki, dość stromej. Niestety strach wziął górę - nie poderwałem przedniego koła i poleciałem wprost na nie . Na szczęście rowerkowi nic się nie stało, a ja miałem sporo szczęścia - akurat w kolana nic mi się nie stało, choć nie miałem na nich ochraniaczy. A w kasku i jednym z ochraniaczy na łokcie odrobina ziemi została... Kilkanaście metrów dalej tym samym zjazdem wybudowaliśmy z kolegami podwójną z częściowym stolikiem. Lądowało się bardzo mięciutko, ale lądowanie zrobiliśmy trochę za blisko i czasem zdarzało się wylądować już poza nim. No więc szpadle w dłoń i z jednej strony około 20 cm ucięliśmy, a z drugiej kawałek dorobiliśmy. Po tym zabiegu kolega na Konie Scrap obawiał się, że nie doleci do lądowania, więc mocno się wybił i wysoko podniósł przednie koło. Wylądował (na samym końcu lądowania ) na tylnym kole i... przejechał ze trzy metry na manualu, po czym bardzo miękko wywrócił się na plecy Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.