kuczy Napisano 27 Stycznia 2008 Udostępnij Napisano 27 Stycznia 2008 1. U mnie najgłupsza to była 2 lata temu. Facet od wuefu co kiedyś jeździł chyba jakoś ambitniej robił wspólne wyjazdy ze szkoły w niedzielę i akurat jednego razu jakoś dużo ludzi się zebrało. Po 10km trzech czy czterech zostało cofniętych do domu, bo już czerwoni byli a z pozostałej szóstki to ja i dwóch kumpli coś jeździliśmy, reszta rasowi niedzielni No i jeden gość jechał zawsze zygzakiem i jeszcze robiąc dziwne nagłe hamowania. Aż wyjeżdżając z nałęczowa główną drogą (wojewódzka albo i wyżej - b. duży tam ruch) siadłem mu na koło, bo po co wystawiać się na wiatr. No i sobie przyhamował... Ja prosto w koło trafiłem, wykręciło i kierę a, że świeżo po zamontowaniu nosków byłem to zanim się spostrzegłem, że trzeba nogę wyjąć, leżałem na asfalcie. Nie muszę mówić, że w momencie mojego zawahania cała pozostała czwórka uziemiła mnie. I wtedy się zaczął cyrk pt. "jak tu się podnieść". Tu ruch na ulicy wielki a my się wygrzebujemy powoli Szczęście, że nic wtedy za nami nie jechało, bo byłby klops :| 2. Druga głupia gleba ostatnio w grudniu. Pierwszy raz na nowym kokpicie - pusta szosa w środku lasu, samochód się widzi co pół godziny we trzech całą szerokością jechaliśmy. I jako, że ja przy poboczu byłem to wciągnąłem jakimś cudem gałązkę w tylne koło. Jako, że wcześniej widziałem mniej więcej w tym miejscu solidną gałąź to szybka paniczna myśl, że coś rozwalę. Z powodu węższej kiery, klamki pasujące na 2 palce i tak nacisnąłem... Ocknąłem się przed rowerem Po wymianie kokpitu ciężar poszedł bardziej na przód + dobrze wyregulowane hample i proszę - pierwszy lot nad kierą Całe szczęście, że ostatecznie tylko rogi porysowane. A! Gałąź wlazła taka cieniutka, że żadnych szkód by nie narobiła Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mlody_x Napisano 11 Lutego 2008 Udostępnij Napisano 11 Lutego 2008 Klaniam. Wczoraj razem z kolega wybralismy sie w pobliskie gory, w sumie to wzgorza, najwyzszy punkt 400m n.p.m. wracajac do tematu, wczoraj poczulem sie jak ten ptak. Wiec zjezdzalismy z waskiej sciezki, kolega spoko, przejechal, no ale mi tylne kolo zalapalo krawedz i niestety lekko wybilo mnie to z rytmu, przez co przednie kolo zlapalo dziure, nawet 120mm amor nie pomogl, poprostu caly dobil, wznioslem sie razem z rowerem, w locie puscilem kiere, rower w lewo ja w prawo, pamietam tylko, ze katem oka obserwowalem gdzie leci maszynu;PP no i to, ze zlozylem sie w skorupke. Roznica wzniesien 1,5m, dlugosc lotu, ponad 3m(Ivan mierzyl), predkosc... zjazdowa. Efekt: pekniety kask(dzis ide po nowy:D) obtarte czolo, dzieki temu iz mialem kask, gdyby nie to banka bylaby obita obite zebra, szczegolnie prawe bo wbilem sobie lokiec... obity prawy bark... no i do wczoraj straszne bole karku... zdarte prawe udo W sumie to moj pierwszy powazny wypadek, bo po zdarzeniu mialem problemy z oddychaniem, ale luzik, pozniej nakrecilismy jeszcze pare mil w terenie:D Ba nawet i mamy fotki, jezeli ktos chce zobaczyc to prosze poszukac konta: mlodymtbx, na fotosik.pl Szczerze, gdyby nie kask... nie byloby mi tak wesolo dzisiaj jak ogladam te zdjecia... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
S1HEINA Napisano 1 Marca 2008 Udostępnij Napisano 1 Marca 2008 Ja miałem dwie spektakularne 1. Jechałem ścieżką rowerową lasem, zjazd, zakręt podłoże jakieś takie żwirowe... no i pociągnęło mnie bokiem... pech chciał że getry mi się podarły i pedałowałem 23 km z gołym tyłkiem z pod Katowic do Rsl. 2. A co tam... z fasonem, skończyła się wycieczką pogotowiem, 7 szwami na łuku, pękniętym kaskiem i niedopraną koszulką rzeźnika Jechałem sobie koło stawu... moją standardową trasą... zakręcik... a z górki 12 latka pędziła na składaczku nad staw... i nie wykręciła, dostałem nią w bok I zdecydowanie mogę powiedzieć, że KASK JEST OK Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
popcio18 Napisano 9 Marca 2008 Udostępnij Napisano 9 Marca 2008 Jak wczoraj sobie skakałem ze schodów to jakiś pajac mi wyskoczył a ja miałem rękę na przednim hamulcu i przez nieuwagę zahamowałem przednim hamulcem no i oczywiście przeleciałem przez kierownice a do tego wskoczyłem centralnie w nimi furtkę i gdybym jechał w krótkim rękawku to bym sobie żebra połamał bo teraz to aby mam ostro poździeraną skórę na nogach i mnie żebro boli bo gdy bym miał zbroje to tym nic nie miał najwyżej poździerane kolana Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
bert Napisano 18 Marca 2008 Udostępnij Napisano 18 Marca 2008 W sobotę ponad tydzień temu niestety zaliczyłem poważną glebę terenowy zjazd przechodził w asfalt było tam naniesione błoto jak wjechałem na asfalt rower poleciał na tym błocie ja za to poleciałem do przodu i upadłem bokiem na beton przy dość sporej prędkości. W szoku wróciłem do domu a potem pojechałem do szpitala tam okazało się najgorsze złamałem szyjkę kości udowej złamanie to musiało być zoperowane mam w kości 3 śruby przez najbliższe 8 tygodni nie mogę obciążać nogi a potem bardzo na nią uważać jednym słowem ponad pół roku uważania na nogę. Ten sezon mam już z głowy, a zaczynał się ładnie miałem od stycznia nabite 530 km no ale co poradzić chciałem tylko przestrzec innych rowerzystów pamiętajcie trzeba zawsze uważać gdyż każdy upadek może mieć poważne konsekwencje pozdrawiam. PS oczywiście kask posiadałem (ale mimo wszystko poleciałem automatycznie na ręce które też swoje oberwały) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
johny89 Napisano 15 Czerwca 2008 Udostępnij Napisano 15 Czerwca 2008 Dziś wieczorkiem wybrałem sie na rower. Na stawiony na max 20km i wolne tępo. Wszystko fajnie ale końcówka była nie ciekawa. Jechałem sobie boczną drogą jakieś 20km/h i widziałem ze stoją 4 osoby. Psów na początku nie widziałem. Nagle psy wyskoczyły do mnie a jeden wbiegł prosto pod koło. Nie zdążyłem nic zrobić i zaliczyłem glebę na prawą stronę. Noga ubita dosyć mocno, ręka też. Naszczepcie głowa cała. W kieszeni miałem telefon i wylał sie wyświetlacz Na kierownicy zadarta owijka i rysa na manetce. Po raz drugi ucierpiała klamra w bucie ale działa dalej. Pani, właścicielka psa początkowo strasznie przejęta. Ja po wstaniu pierwsze co zrobiłem to oglądałem rower. Nawet ode pchałem te babsko od siebie i patrzyłem co z rowerem. Później zobaczyłem, że telefon ucierpiał. Pani obiecywała, że za telefon kasę odda, ale jak przyszło co do czego to już nie była chętna do rozmowy. Telefon to Nokia 6230i. Uszkodzony wyświetlacz i obudowa. Ciekawe jak będzie działał po naprawie. Dostałem 150zł od właścicielki psa. Sama naprawa telefonu to jakieś 100-120zł. Jakbym chciał żeby części były jak wcześniej to musiałaby dać jakieś 500zl. Nie mogłem się z nią dogadać bo porostu nie była w temacie. Dla niej rower to porostu jak każdy rower i cały czas powtarzała swoje że to moja wina bo jechałem za szybko. Psy chyba nie powinny sobie tak bez niczego siedzieć i biegać po ulicy?? Czy dobrze zrobiłem?? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Biera Napisano 15 Czerwca 2008 Udostępnij Napisano 15 Czerwca 2008 pies nie może biegać bez smyczy, a tym bardziej po ulicy. wina jest właściciela i powinieneś domagać się od niej pokrycia strat. szkoda ze nie zadzwoniles po policje albo nie spisales oswiadczenia. wiem, brzmi śmiesznie ale mialbys pewnosc ze kasa wroci Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
johny89 Napisano 15 Czerwca 2008 Udostępnij Napisano 15 Czerwca 2008 Nie wiedziałem jak się zachować. Miałem dzwonić już po policje, ale jakoś dogadaliśmy do tych 150zł. Babka stała z jakimiś znajomymi z Włoch. Ona i ta włoszka były w szoku. Gość zresztą też. Najbardziej podobało mi sie jak wstawałem i ode pchałem od siebie ta #@%$!^@$%@^! babke i zacząłem oglądać rower. Baba podbiegła do mnie patrzy na rower i takie coś: "O Boże gdzie są pedały, gdzie są pedały" heh A ten Włoch powiedział, że Polaki to twarde sztuki Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
korzyniak Napisano 15 Czerwca 2008 Udostępnij Napisano 15 Czerwca 2008 Więc było to tak....Wakacje, skwar i mój ukochany rowerek.Wybrałem się z kumplami na żwirownie.Górka zaje****** stroma.Jakoś się na nią wgramoliłem.Słysze z dołu odgłosy..."Czekaj korżyniak my Ci skocznie na dole zrobimy...Będziesz daleko leciał..".No to ja pod jarany se myślę...ale będzie jazda fajna.Po 20 min słyszę z dołu jedz i leć.Pytam się ich"Ubite"??,"Tak ubite jedz".No to ja sunę w dół, oczy wbijają mi się w czaszkę,skóra faluje robi się coraz bliżej hopy nagle świat mi zaczął wirować,wszystko było przez ułamki sekund do góry nogami.Rower szybował razem ze mną bo go twardo trzymałem.Pod koniec mojego wspaniałego lotu puściłem bika i ###### krzyżem w ubitą ziemię.Następnie poleżałem sobie sztywno na plecach przez jakieś 45min.Tylko szkoda że nie mogłem podziwiać chmur no bo niestety po drodze zawadziłem buzką o kierownice i byłem zalany krwią ) A pytałem się ######* czy ubite Teraz już wiem że nigdy nic nie zrobie na niku zanim tego sam ni sprawdze No to tyle pzdr Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
tobo Napisano 16 Czerwca 2008 Udostępnij Napisano 16 Czerwca 2008 wczorajszy powrot do domu odbyl sie ciut inaczej niz planowalem. mimio wyraznych i uzasadnionych wezwan do domu zrobiem mala rundkę ktora miala sie zakonczyc wyjazdem z lasu starym dziurawym asfaltem. droga ta jest zamknieta szlabanem by samochody nie wjezdzaly w tereny lesne. zupelnie zapomnialem ze tam jest... przy predkosci 40 km/h zorientowalem sie 20 m przed ze wpoprzek drogi jest metalowa belka o grubosci 10 cm - na wysokosci mojego brzucha tuz nad kierownica... heble, hamowanie, proba skrętu w prawo.... nie zabardzo pamietam szczegoly. gdy zaczalem sie zbierac z ziemi polapalem sie ze wyhamowalem przed szlabanem. skasowany bark, łokiec, reka, kolano, w kasku pare dziur po kamieniach. szlaban w kolorze zielono-bialym, w przeswitujacym sloncu nie widzialem go... nie wiem jak to mozilwe bo znam tą droge ale naprawde go nie widzialem.... siedze w domu, prawa łapa z lopatką włacznie wyłączona z uzytku na 2 tygodnie. na pewno uratował mnie kask. gdybym zapakowal sie w ten szlaban to mysle ze nie byloby mnie juz.... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Amok Napisano 16 Czerwca 2008 Udostępnij Napisano 16 Czerwca 2008 No to ja tez sie dopisze. Kiedys wybralem sie z kumplem na wycieczke w gory (Sudety), sciezka rowerowa typowa pod mtb. Dlugosc trasy cos kolo 35km (po drodze bodajrze 3 gory o wysokosci powyzej 1000m, troche asfaltu, ale glownie sciezka lesna, bloto, zwir, jagodziny ), rejony granicy polsko-czeskiej. Co prawda przez cala dlugosc trasy nie bylo ani jednej gleby nie liczac przebitej opony, detki i pokrzywionej obreczy w przednim kole (jeszcze w starym rowerze, poniewaz po tym zdarzeniu kupilem Krossa A2). Moznaby pomyslec: niby nic strasznego... ale nic bardziej mylnego. Podczas zjazdu uslyszalem maly huk, ale nie zmartwilo mnie to jakos strasznie, dopiero podczas kolejnego podjazdu (a w zasadzie podejscia bo jechac tam sie nie dalo) zauwazylem, ze nie mam powietrza z przodu... Warto wspomniec, ze nie mialem ze soba zadnych narzedzi ani nic w tym stylu (kumpel tak samo). Kapcia zlapalem okolo 15km przed moja miejscowoscia. Opona byla na tyle szeroka, ze w momencie gdy z detki zeszlo cale powietrze po prostu zablokowala kolo i nie dalo sie go toczyc dalej... Pierwsze 5km nioslem rower praktycznie na ramieniu w taki sposob, ze tylko tylne kolo jechalo po ziemi, ale temperatura powietrza okolo 25stopni i silne slonce sprawilo, ze dosyc szybko opadlem z sil. W dodatku ciagle pod gore, najwyzszy szczyt jaki zdobylismy mial okolo 1300m a woda skonczyla sie bardzo szybko... Zdenerwowany (lekko mowiac) wykrzywilem opone w taki sposob, ze powiesilem ja na kierownicy (wygladalo to mocarnie ) i toczylem rower na samej obreczy (czasami kolo hamowalo i stawialo opor). Po wielu godzinach wedrowki przez las (sporo po stronie czeskiej) dotarlem do domu. Byla godzina 23 a planowalem powrot na 18 takze wiecie... Rower wygladal tragicznie. Poczatkowo chcialem go zostawic w lesie, ale troche mi go bylo szkoda pomijajac fakt, ze byl to taki troche lepszy makrokesz (wracac by mi sie po niego nie chcialo bo samochodem nie mozna bylo tam dojechac a na nogach 15km pod gorke to lekka przesada). Ostatecznie rower wyladowal w garazu na stercie zlomu a ja kilka dni pozniej zamowilem Levela A2. Wydaje mi sie, ze wypadzik mozna zaliczyc do dzialu hardcore. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Hexmatek Napisano 24 Czerwca 2008 Udostępnij Napisano 24 Czerwca 2008 To i ja opowiem co mnie spotkało:) To mój pierwszy post więc proszę o wyrozumiałość Byłem na wycieczce/ treningu po lasku i mieście- zrobiłem już 35 km więc myślę wrócę do domu- pora na obiad. No i wracam, jakoś zmęczenia nie czułem więc na pedały mocniej zacząłem naciskać i jadę tak 40, przejechałem skrzyżowanie zbliża się pierwszy zakręt, jestem już prawie pod blokiem, więc zwolniłem, jadę tak 25 km/h. Standardowo pokonałem pierwszy zakręt bez problemów, teraz drugi. Zakręt i jestem pod blokiem. I tu był mały problem. Nie zauważyłem żwiru na asfalcie+ miałem zjechaną oponę, zrobił się slick( zupełny brak bieżnika;P) i tylne koło straciło przyczepność, zaczęło mną majtać no i bach. Ostra gleba- ale w sumie nie stało się nic poważniejszego w stosunku do tego jak to wyglądało:D Posunęłem po asfalcie z 5m wstałem, patrze co z rowerem, co ze mną. Miałem tylko całą lewą nogę czarną plus cała we krwi i co ciekawe prawą rękę w podobnym stanie. a W rowerze na szczęście tylko mostek obdrapany:) Tydzień kuracji i dziś znów mogłem poszaleć:DD Pozdrawiam Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gość R3surrection Napisano 25 Czerwca 2008 Udostępnij Napisano 25 Czerwca 2008 Ja ostatnio miałem fajny lot przez kierownicę w lesie w nocy... amor pogięty, ośka w mavicu crosslandzie do wymiany(3tygodnie nowa!!!!!) ehh życie, ale rs duke już dotarł, zawze jakaś odmiana od marcoka ^^ Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Kubus18 Napisano 26 Czerwca 2008 Udostępnij Napisano 26 Czerwca 2008 Który to Marzocchi był? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gość R3surrection Napisano 26 Czerwca 2008 Udostępnij Napisano 26 Czerwca 2008 gran fondo 3.... nie jest tragicznie po prostu ok 2cm jest rozstępu na widełkach na dole. Musi być więcej powierza żeby nie mulił bo lekki skos jest założysz koło. Mam go na sprzedaż ew ojcu założę, i tak jest 100x lepszy od jakiegoś rst . Cena atrakcyjna!! jak co to gg 6027836 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
berexxx Napisano 9 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 9 Lipca 2008 heheh ja najgorszy wypadek jaki miałem to na kolegi rowerze . jadąc z górki mniej więcej 45 km/h musiałem wyhamować przed ostrym zakrętem.Ale nie zwróciłem uwagi na to że w kolegi rowerze hamulce są na odwrót ... tzn tylny był po lewej a przedni po prawej ... więc z przyzwyczajenia zahamowałem tym po prawej aż tu nagle czas stanął mi w miejscu i wyleciałem w przestworza ... hehe. szczęście w nieszczęściu to to że nie wylądowałem na asfalcie tylko w przydrożnych krzakach a mój rower na drzewie gdzieś 20 m dalej.Na szczęście skończyło się na zadrapaniach i zwichniętym łokciu u ręki ... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Elo78 Napisano 10 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 10 Lipca 2008 Mój najgorszy a zarazem najbardziej idiotyczny wypadek jaki miałem zdarzył się dosłownie pod moją szkołą , juz po lekcjach więc wsiadłem i zaczĄłem jechać a miałem worek z wf-em przewieszony przez kierownice i w pewnym momencie (wtedy nie wiedziałem czemu) tył zaczĄł mi "rosnąć" chwile później leżałem na ziemi a mój rowerek sobie jeszcze koziołkował i zatrzymał sie przy aucie którego o dziwo nie dotknĄł. Z racji tego że była zima (grUbe ubranie) miałem tylko obdrapane rece bo nie miałem rękawiczek a w rowerze powiem szczerze że nie wiem co sie stało bo to była jego 2 gleba więc oberwało mu się pewnie w tych samych miejscach. Teraz jak sobie to przypomne nie moge uwierzyć że byłem taki głupi i od tak chciałem z workiem przewieszonym przez kierownice jechać... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
krash Napisano 10 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 10 Lipca 2008 Przewróciłem się stojąc w miejscu na rowerze przed własnym domem Złamałem rękę Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gucio112 Napisano 10 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 10 Lipca 2008 Brawo dla krash'a za posiadanie tak wielkich umiejętności Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Kubus18 Napisano 10 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 10 Lipca 2008 Od razu umiejętności, czasami upadek jest tak niefortunny i całkowicie przypadkowy, że nie trudno złamać rękę. Ja przykładowo złamałem raz na dyskotece, podczas"...Jedzie pociąg z daleka", a drugi raz grając w Ping-Ponga. Na rowerze miałem bardzo dużo wiele groźniejszych wypadków, a ręki nie złamałem Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Con Napisano 10 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 10 Lipca 2008 Mój najbardziej idiotyczny wypadek wydarzył się kilka dni temu. Jechałem sobie rowerkiem elegancko w dół ,drogą polną (był piasek) a drugą stroną jechali "niedzielni" rowerzyści. Jadę sobie spokojnie i myślami jestem zupełnie gdzie indziej, a tu gość z przeciwka do mnie wypala pytanie o drogę. Ja totalnie wybity z jazdy ani myśląc nacisnąłem na hamulce, tak się tylko niefortunnie złożyło że zacząłem od przedniego...do tego ten piasek. Przeleciałem przez kierownicę ale na szczęście było miękko. Ale drogę gościowi wskazałem, tylko że do końca treningu tak mi głupio było... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
fx57 Napisano 11 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 11 Lipca 2008 Jadę dosyć szybko po chodniku rowerem (ok 30-35km/h) w pozycji z podniesionym tyłkiem ale nie w pozycji stojącej. Idą dwie młode dziewczyny w tym samym kierunku w którym ja jadę. Jestem coraz bliżej już chce wykonać manewr wyminięcia ich z lewej strony gdy tu nagle ze sklepu który znajdował sie kilka metrów przed tymi dziewczętami ktoś wychodzi. Odruchowo zacisnąłem hamulec, tak się trafiło że przedni i jazda na przednim kole... (myślę tylko nie w je du..) puszczam hampel naciskam ponownie znowu jazda na przednim kole... stop. Zatrzymałem się a rączki sobie latały swobodnie w każdą stronę. Nie wiem ile metrów przejechałem na przednim kółku za pierwszym zaciągnięciem hampla, ale sądzę ze jakieś 2 m Finalnie zatrzymałem się niecałe pół metra przed nimi Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mati_wrc Napisano 13 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 13 Lipca 2008 No to dzisiaj chyba bede musiał odstawić rowerek na jakieś 2 tyg :/ Mam nadzieję, że tylko na 2. W sumie głupia sprawa, jazda z kierunku kopca Kościuczki asfaltową alejką, zjazd w dół ścieżką, przecinam ulicę no i dalej wąwozikiem w kierunku ZOO. Pierwszy ostry podjazd, lekkie błotko po deszczu, niestety w pewnym momencie trzebabyło stanąć na pedałach - tylne koło się odciążyło, zaboksowąło, pełen nacisk na pedały, chwila ich bezwładności i w jednej chwili dosłownie zaku....em kolanem (częścią dokładnie nad łąkotką trochę od wewnątrz) w mostek kierownicy - co za ból, aż miałem gwazdki przed oczyma. Teraz sobie siedzę z żelowym lodowym okładem na nodze, ale chyba zaraz kopsnę się na jakieś prześwietlenie bo jak zginam kolano to coś tak dziwnie zaczyna wystawać - mam nadzieję, że to tylko opuchlizna... No a miało być tak pięknie :////// PS. Chyba sobie sprawię ochraniacze (nagolenniki + nakolanniki). Czy jest ktoś kto jeździ XC w takich ochraniaczach? Mam nadzieję, że nie będzie to dziwne ;-) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
tomczysko Napisano 14 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 14 Lipca 2008 Jechałem sobie w niedzielę do Kampinosu z Rembertowa, przejechałem trzy-czwarte W-wy ulicami i coś mnie podkusiło żeby pojechać dalej nad Wisła ścieżką rowerową bo tak i sympatyczniej i bezpieczniej i odbić do lasu w Łomiankach. Wjechałem w kałużę i pamiętam tylko tyle ze zaczyna targać kierę, staram się ją utrzymać - po czym lecę i całuję asfalt ścieżki rowerowej. W kałuży była dziura. Otarcia, krwiaki, wybity palec, liczne (jak to ujął lekarz) stłuczenia-podsumowując-nie jestem w stanie podnieść dłoni powyżej pasa (stłuczone stawy ramion-OBYDWA!!! ;) ), do wstania z pozycji leżącej potrzebuję pomocy-sam się nie podniosę , ludzie-nawet się nie ubiorę sam!!! Że o umyciu nie wspomnę... Cholera-podniesienie się z fotela zajmuje mi 3minuty!!! A przecież nie jechałem szybko-najwyżej 36km/h Ogólnie masakra straszna-zwłaszcza że wczoraj-chyba pierwszy raz w życiu zetknąłem się z jodyną-niefajna sprawa Lekarz powiedział że może za trzy tygodnie wsiądę na rower-już nie mogę się doczekać i że miałem dużo szczęścia-żadnych złamań,i co najważniejsze-odruchowo trzymałem głowę w górze więc mózg i okolice-całe Czekam na wyzdrowienie Pozdro Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mati_wrc Napisano 14 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 14 Lipca 2008 Nie masz może jakiś dokumentów potwierdzających miejsce wypadku i obrażenia? Jeśli tak ja bym pociągnał zarządcę ścieżki rowerowej do odpowiedzialności (odszkodowania). Tak samo jak z dziurami na drodze. Ścieżka rowerowa również wymaga odpowiedniego utrzymania, a jak ktoś tego nie dopilnował powinien za to odpowiedzieć! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.