Skocz do zawartości

[wypadki] Wasze gleby


Mieciu

Rekomendowane odpowiedzi

Ja dziś zaliczyłem pierwszą glebę w tym sezonie....

To było tak ... Pojechałem sobie jak zazwyczaj poszaleć w pobliskim lesie w Tyczynie ponad godzinę jeździłem lasem z drobnymi poślizgami ale bez gleby... po wyjechaniu z lasu na polanę miałem troszeczkę z górki no to się bujnąłem bo na dole polany była droga znam ten teren doskonale więc nie martwiłem się niczym tylko mknąłem około minuty polaną aż tu nagle... Jakiś K***** DEBIL wykopał dół na środku polany ;/ !! nic nie dałem rady zrobić wpadłem rowerem w dół rower się zatrzymał a ja poleciałem jakieś 3 metry dalej trochę się poobijałem przy tym, nie miałem kasku (jeszcze nie kupiłem z braku funduszy) więc rękami chroniłem głowę skutkiem tego mam olbrzymiego krwiaka na lewej ręce boli jak nie powiem co (bo i tak zedytują :P) Uszczerbkowi uległa jeszcze lewa noga mam rozciętą skórę przez odcinek około 10 cm

Najzabawniejszym z całej tej sytuacji było to że pierwsze co zrobiłem to pobiegłem ratować rower :P

Wyjąłem go z doła i zacząłem szacować straty uszkodzeniu uległ jedynie wspornik kierownicy, tzn. poluzował się tak że stery latały jak głupie ;/ podprowadziłem rower do najbliższego domu i poprosiłem o użyczenie klucza (bo nie zabrałem ich ze sobą, bo ten las jest 3 minuty drogi od mojego domu) "sąsiad" pożyczył klucz dokręciłem i wróciłem do domu szczęśliwy że rowerowi nic się nie stało ... bo jutro Niedzielny wypad :D:P :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak przeczytałem o glebie Rowerzystki, przypomniało mi się że kiedyś też z kolega złączyłem rogami. Nie wiem czy da się potem wyprowadzić rower z takiego złączenia bez gleby. Ja upadłem.. wpadłem do rowu na trawe więc było miękko. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponad rok temu zaliczyłem przelot przez kierownice na moście autostradowym pod Toruniem, niby to przejście dla pieszych ale bardzo wąskie, ledwo da sie tam przejechać, zahaczyłem kierownicą o zewnętrzną, barierkę koło skręciło 90 stopni w lewo wjechało pomiędzy pionowe płaskowniki barierki, spadłem na wewnętrzną barierkę zabezpieczającą pojazdy przed "opuszczeniem" mostu. Leciałem powyżej barierek, później zdałem sobie sprawę że mogłem wpaść do Wisły, a był wtedy przekroczony stan alarmowy i prąd wody był bardzo silny, nie miał bym żadnych szans na ratunek pomimo tego że dobrze pływam. Miałem niezłą rysę na twarzy i na klatce piersiowej mimo ubrań, a kasku wtedy nie miałem fuks cholerny...ech... Oczywiście przednie koło zcentrowane ale dało się jechać dalej, musiałem odpiąć hamulce. Na górnej rórce ramy bliżej siodła wgniecenie 6 cm długości i 5mm głębokości(uderzenie o ostry kant metalowej barierki), zaszpachlowałem zamalowałem i jeżdżę tak do dzisiaj i jest ok, jak na ramę która ma 10 lat.

Mój błąd polegał na tym, że nie szedłem prowadząc rower, a jechałem na nim i że nie zdałem sobie sprawy z niebezpieczeństwa tym bardziej że była noc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak przeczytałem o glebie Rowerzystki, przypomniało mi się że kiedyś też z kolega złączyłem rogami. Nie wiem czy da się potem wyprowadzić rower z takiego złączenia bez gleby.

 

Da się, ja sie sczepiłem z kumplem i rozczepiłem bez upadku. Nawet z SPD sie zdązyłęm wypiąć ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hm.a moja pierwsza gleba a w zasadzie wypadek w sezonie wyglądał bardzo widowiskowo.

jadę sobie spokojnie i pomału (...) a tu nagle PŁOT!nie byle jaki płot lecz metalowe ogrodzenie.lewy chwyt mi wpadł weń,porysowane mam klamkomanetki,byłby OTB bo zatrzymało rower w miejscu ale jakoś się utrzymałem.

brak większych obrażeń cielesnych lecz niewyjaśniona siła odkręciła mi tylne (!) koło i przestawiła klocki w hamulcach.

Na szczęście miałem ok.200 metrów do serwisu,gdzie pracuje pan wuefista ze szkoły razem z tatą i tam mi bezpłatnie udzielono pierwszej pomocy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Ja wczoraj zaliczyłem nawet to widowiskową glebę. Powoli najechałem na małą rampę i na samym progu mocno poderwałem przód(aby zrobić wheelie na zeskoku usypanym za progiem) nacisnąłem mocno w platforme i ja poleciałem do tyły a rower lekko wybił się w górę. W ostateczności rower wylądował na moim kolanie które boli mnie do dziś :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio moja ciotka miala dosc ciezki wypadek gdy wiozla w jednej rece(prawej) kawe na styropianowej tacy(taka specjalna na kawe :) ) jedzie z gorki i nagle wyskakuja z ulicy(podporzadkowanej) dzieci. Ciotka majac tylko lewy hamulec(przedni) przeleciala przez kierownice z predkoscia ok.35km/h i kilka metrow po asfalcie na szczescie glowe mniej wiecej ochronila ta styropianowa taca i skonczylo sie na zlamaniu reki+znacznym uszkodzeniom brody.

 

 

Ja z kolei jezdzac z kolega na podkrakowskich"lisich dolach"(formacja zjazdow i podjazdow gdzie nie trzeba pedalowac...zjezdza sie z gorki i sila rozpedu wyjezdza na kolejna gorke i tak z 3 razy) po prostu zabraklo mi tej sily(rozpedu) i zamiast zeskoczyc z roweru wcislem tylni hamulec. rower razem ze mna odskoczyl do tylu i poturlikal sie)rowniez ze mna) w dól. na szczescie oprocz ziemi nie ma tam nic wiec tylko kilka otawrc na ciele a rower caly :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znalazłem na swoim dysku twardym fajne zdjęcie.

(na fotografii nie ma mojego udziału:)

 

 

Kto tak potrafi?

 

 

 

Jednak mój najgorszy upadek miał miejsce w Chorwacji. Miałem wtedy chyba 13, może 12 lat. Nieopodal naszych apartamentów była solidna górka na którą co wieczór wjeżdżaliśmy. Wiadomo podczas zjazdu sunęło się czasem naprawdę szybko a na dohamowaniach czuć było zapach palonej gumy z klocków. Najszybsza była ostatnia , powiedzmy "prosta" z leciutkimi esami. Droga wąska, rzadko uczęszczana przez samochody, po bokach szuter i różne krzewy. Jechałem około 65 km/h, spojrzałem na licznik, a tu nagle wyłania sie samochód-około 50m ode mnie. Brak doświadczenia zaowocował zablokowaniem tylniego koła (przedni hamulec nie został użyty), tył roweru zatańczył, wyniosło go na szuter i zacząłem ciągnąć bokiem po asfalcie... Zdarta łydka,udo,biodro i łokieć. Blizny do dzisiaj. Nie rozumiem jednego, dlaczego do samego końca trzymałem rower....

 

W zasadzie dało sie ominąć pojazd nawet bez hamowania ale młody wiek, brak doświadczenia, panika...

 

Przepraszam za 2 post ale poprzedni pierwszy raz źle wyedytowałem a drugi raz już nie idzie/nie potrafię.

post-105054-1184970595_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój upadek miał miejsce rok temu. Jechałem sobie asfaltem z Siewierza do Myszkowa, zaraz za jest taka fajna prosta i lasek. Wszystko było by dobrze, ale jechałem sobie z 30 litrowym plecaczkiem, pełen na maxa bo na weekend się wybierałem. Pusta droga, super pogoda iten jeden wielki POTWÓR, tak pewnie się domyślacie TIR. Gość też był nieźle wyładowany bo wiózł sporo świeżo pociętych belek, przyczepą mu nieźle bujało jak zobaczyłem obracając się. No nic stwierdziłem ze troszke zabuja mnie jak będzie przejeżdżał obok. No i stało się, gość chyba nie używa lusterek bo gdyby nie rów to bym był pod naczepą. Zjechał sobie przede mnie i przyczepa zapchneła mnie do tego "ratunkowego" rowu (miałem kask). Wyglądało to doś komicznie wbrew pozorom bo wjeżdzając do rowu poczułem się jak bym wjechał w ruchome piaski, nie przewrócułem się nawet tylko wiechałem i zatrzymałem w gąszczu traw. Ogólnie polecam zachować wielką ostrozność jak będziecie w zasięgu takiego POTWORA.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Witam wszystkich blisko kontaktujących się z ziemią.

 

Wczoraj jak i dzisiaj moje nowe przednie hample (avid bb5 203mm) udowodniły swą skuteczność. Wczoraj przy prubie stójki. Efekt wiadomy, no i starte kolano. Dziś w lesie na jednej ze ścieżek gdzie usytuowane są dwie rampy gdy z jednej zeskoczyłem zleciał mi łańcuch. Bałem się zeskoczyć bez łańcucha z drugiej tym bardziej że przeskakiwało się na niej rów. Odruchowo ze strachu zacisnąłem oba hample. Na szczęście rowerowi nic się nie stało. Ja tylko poruszyłem wczorajsze otarcie na kolanie. Rowerek lekko przeleciał nade mną :)

 

podro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zupełnie niedawno mieliśmy zawody szosowe w Pleszewie. Dystans ok. 45 km. 2 km przed metą kolega z druzyny wywalił połowe peletonu a ja cudem ocalałem jadąc po trawce. Ale do rzeczy. Jade w drugiej linii i za zakrętem ma być meta, finisz. A tu nagle buch i gleba. Cała lewa strona zjechana. Koleś który jechał za mną miał 1cm dziure w nodze!!! 500m przed metą GLEBA :) Jak ja tego nie mogłem przeżyć!!! Ale trudno.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh kiedyś jechaliśmy z kolegą po nawierzchni szturowej ~30km/h i nagle odpadła mi lampka z tyłu :) On za mną jechał i po hamulcach oczywiście przednim i jeszcze skrecił żeby jej nie rozjechać :P I przez to że ją źle założyłem wy****lił się i po jego kole przejechał jeszcze jeden rowerzysta :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj pierwsza gleba w tym roku,piękne 360* w powietrzu.

Pojechałem nad jezioro po "niemieckiej stronie".Trawiasty trochę stromy zjazd do brzegu.

Prędkość ok 20 km.i prawie 50 cm dziura zarośnięta trawą.Pełne 360* w powietrzu.Na plaży zrobiło sie cicho,ja leże i boje sie ruszyć. :)

Po 1-2 minutach podeszło kilku ludzi pytając jak się czuje itp.Pierwsza myśl ,co z rowerem ? Wstałem ,sprawdziłem rower ,wszystko ok.

Bark mnie trochę boli ale śmiesznie to musiało z boku wyglądać,dobrze że nikt się nie śmiał. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrrr... z czego oni te znaki poziome malują??!! :) Już druga zabawa z nimi. Jest taki odcinek śmieszki gdzie przejście dla pieszych namalowane jest na łuku. Wracałem dzisiaj w deszczu i na tym łuku uślizgnęło mi się przednie kolo. Pięknego orła wywinąłem, obtarłem rękę i nogę. Na środku górnej rury odprysnął mi lakier i zrobiła się dziura o śrendicy 2cm :D + porysowałem róg...

 

Zmoczona farba znaków poziomych zamienia drogę w lodowisko ;f

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj zaliczyłem OTB. Postanowiłem zjechać z nasypu drogowego na szuter położony około 2 metrów poniżej jezdni. Owy zjazd był porośnięty trawą., wyglądał na w miarę równy.

 

Oczywiście okazało sie ,że przy samym szutrze był zarośnięty całkiem spory rów. Mimo tyłka za siodełkiem przeleciałem przez kierownicę. Całe szczęście jechałem powoli. Pedały nie wypięły się.Straty w sprzęcie żadne, ja mam jedynie trochę pozdzieraną skórę na biodrze i łokciach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Ja zaliczyłem niezłą glebę na początku mojej przygody ze skakaniem.

Z moim kumplem zrobiliśmy mini NS'a (wtedy to była skocznia :D ),lądowaniem była dawna droga zjazdowa.Dobra czas na pierwszy skok-mały speed,trochę cykor: lotu może z metr więc następny skok trzeba bardziej kozacko wykonać-

jadąc w dół ok 30km/h najeżdzam na "skocznie",hop,ląduje a tu mi się nie wiem jakim cudem lewa noga ześlizgnęła się z pedała a miałem platformy z metalowymi pinami-piny wbiły mi się w łydkę i przerysowały ja prawie na całej długości(obyło się bez szycia),przelatują przez kierownicę zawaliłem miednica w mostek a następnie poleciałem ryjem na igły i szyszki które tam były......

Bilans strat:

-ryło porysowane od brody po czoło przez igły i szyszki (niezapomniane doznananie :D )

-pięknie podrapany nos

-ściółka lasu iglastego w nosie i ustach

-obita miednica

-ślad po pinach do końca życia (blizny)

-połamana klamka hamulca

 

tego nie zapomnę nigdy.......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie OTB można by nazwać "Mucha w sieci"

W sobotę 01.09.07 mimo deszczowej pogody wybrałem się pośmigać po puszczy. Ostatnio wyszukuję w niej ciekawe leśne dukty i właśnie taką drogą jadąc sobie ok. 25-28 km/h i wkładając bidon do koszyka zauważam, że droga w odległości około 5m ode mnie jest przegrodzona bramą wykonaną z siatki z drutu o oczkach około 30 na 15 cm (taka do grodzenia rezerwatów przyrody, DOBRZE że to nie był drut kolczasty). Trochę przez bidon, trochę przez słabą widoczność (deszcz) zagapiłem się. Jedyne co zdążyłem zrobić to wcisnąć hamulce. A że podłoże było piaskowe to przednie koło wryło się w glebę, a ja pofrunąłem (lot oceniam na 3 m) wprost w objęcia sieci. Zerwałem całą bramę z zamocowań !

 

Efekt:

- obite dwa żebra,

- obdrapane kolano,

- i siniak na biodrze spowodowany upadkiem na komórkę którą miałem w bocznej kieszeni kurtki.

 

Kask na głowie uratował mnie przed oskalpowaniem :)

 

Całe szczęście rower cały (do domu miałem 30 km przez lasy), komórka też cała (metalowa obudowa :) )

 

WNIOSEK i nauczka jedna.

NIE wozić żadnych twardych przedmiotów w bocznych kieszeniach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Sixer teraz to jest śmieszne bo wiesz nic sie nie stało wiec mozna sie pośmiać gorzej gdyby cos nie tak było ;]

Ze sprzetem raczej wszystko okey, być moze nowe rysy doszły - wszystko wyjdzie podczas czyszczenia ;] Aha ja tam mam kilka rysek i mnóstwo piachu miałem we włosach zresztą gdzie nie miałem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...