Panika Napisano 22 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 22 Listopada 2006 Ja bym dzisiaj glebe wyłapał Jechałem sobie drogą, dosyc szybko koło 30 km/h i wziałem sobie zakręt taki 90 stopni no i pedał od strony skrętu miałem maksymalnie opuszczony(90* do asfaltu), a że zakręt przycięłem to pedałem zahaczyłem o asfalt. Sypneły sie iskry i dwa piny z pedała, na szczęście nie miałem bliskiego kontaktu z asfaltem żal tylko platformy bo sie troche "zpiłowała" :sad: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
KuLa2030 Napisano 23 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 23 Listopada 2006 kurna ludzie myślenie nie boli! Wjazd w taką rynnę to ewidentna głupota i brak wyobraźni. Ech, aż mi się agresor włączył, ide spać. Biera masz racje tylko kiedy to było Jeszcze na starym rowerze no ale fakt nie przemyślałem co się może stać ALe przeciez człowiek uczy się na błedach nie ;p teraz juz na pewno bym nie wjechał do takiej rynny joł Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Raptor Napisano 23 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 23 Listopada 2006 Samochód wymusił na mnie pierwszeństwo. Nic nie mogłem zrobić i zablokowałem koła, zrobiłem cudowne otb. Tak znalazłem się w szpitalu z wyrwanym barkiem. Tydzień leżenia na ortopedii, 2 miechy w gipsie(jeszcze tylko1,5 tyg)i nic tylko cieszyć się życiem Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Publius Napisano 23 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 23 Listopada 2006 Tak, ja ostatnio kilka dni temu zrobiłem OTB zeby nie poturbować głupiej baby, która dosłownie WYSKOCZYŁA zza przystanku na ściezke prosto pod koła... I jeszcze mnie od kretynów wyzwała ;/ Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
RafalB Napisano 23 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 23 Listopada 2006 Hehe troche czasu juz minelo od mojej "malej" gleby jednak dopiero teraz rzucil mi sie w oczy ten temat 28 pazdziernika w WPN'ie na znanym mi zjezdzie polecialem dosc konkretnie(rower polecial jeszcze dalej) Upadlem na prawy bok, w kieszonce komorka a pod komorka nereczka. LCD poszedl sie pasc, siniak wielkosci cegly, prawa lydka cala sina. Uszkodzony kreciolek od blokady w sid'zie, scentrowany crossmax. Ogolnie wszystko czulem dopiero po ok 2 dniach. Siniaczek na wysokosci nerki zszedl dopiero w ostatnich dniach Foto jeszcze z przed pelnego "wylania" hehe http://www.members.lycos.co.uk/rafalb1/bike/siniaczek.JPG Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Raptor Napisano 23 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 23 Listopada 2006 Niestety muszę stwierdzić, że straty w sprzęcie są bardziej dotkliwe niż urazy Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Autor Napisano 24 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 24 Listopada 2006 no to tak ja jak jeszcze miałem makro to sie nudziłem i koło mojej szkoły sa murki wysokiosc około pół metra no i ja z nudów chciałem skoczyc z niego. to tak ustawiłem sie na nim i podjeżdzam i za mały bieg miałem i nie udało sie poderwac i bum OTB Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Marker Napisano 26 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 26 Listopada 2006 tydzień temu wybrałem się z ojciem na wycieczke za miasto Jeździliśmy jeździliśmy aż w końcu znaleźliśmy się przy hmmm... nie wiem jak to nazwać. Gruzowisko ze skarpą? chyba tak. W każdym razie był tam fajny i dość długi zjazd. No to mówie to ojca że zobacze co tam jest a on niech pojedzie górą. Jak zjeżdzałem to zobaczyłem zakręt w lewo za którym jest jeszcze fajniejszy zjazd. No to skręciłem. Jade, jade, strasznie ślisko, kamienie mokre, troche błota... Przesadziłęm troche z prędkością (20-25km) i nie zauważyłem kiedy to troche błota zamieniło się w wielkie bagno. Zaliczyłem piękne OTB prosto w błocko Przednie koło ugrzęzło w błocku, ja zresztą też. Ponoć fajnie wyglądałem wracając do domu a ojciec jaki miał ubaw xD 15 minut zajęło mi wygrzebanie się z tego bagna a następne 10 czyszczenie (liściami bo nie było nic innego) łańcucha i obręczy żeby dało się jechać. 2 dni zajęło mi doprowadzenie bika do stanu używalności... Ale fajnie było Co prawda rower cały był w błocku które troche ważyło, ale i tak doceniam dość niską wage mojego roweru bo większość drogi pod góre niosłem go na plecach. Gdybym miał 20 kilowego makrokesza to w życiu bym się nie wygrzebał... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
bilskij Napisano 29 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 29 Listopada 2006 A więć dzis czyli dnia 29.11.06 caly dzien byla mgla ;)Kilka dni temu zamawialem na allegro oswietlenie do mojego bika i dzis wlasnie bylem je odebrac na poczcie:) Odebralem, zalozylem i jade na miasto zobaczyc jak swieci:)Przypominam, ze caly czas byla dosyc gesta mgla.Mam predkosc jakies 35km/h wchodze w lekki luk i nagle ######, zaliczylem glebe ;(;(;( poniewaz nawierzchnia byla lekko mokra i opony niestety juz tak dobrze sie drogi nie trzymaly ;(;(;( obrazenia: wygiety pedal, troszke rys na manetkach, siodelku i kierownicy.Ja caly poobijany rozwlaony palec, noga i kurtka ;P Z tego wszystkiego pozadna lekcja dla mnie...Jak jest nawierzchnia choc lekko mokra, to zwlonij przed kazdym zakretem ))) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
wiruq Napisano 3 Grudnia 2006 Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2006 ja jadę i jest obok nie wiem jak to sie nazywa to cos na rowery... gdzie kolo wjezdza... lol i tak mnie zarzucilo w strone tego przednie kolo ominelo a tylnim pie.... i gleba naszczescie nic sie nie stalo... i dobrze ze ludzi nie bylo ;p Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Biera Napisano 3 Grudnia 2006 Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2006 jak mniemam chodzi o stojak na rowery? pisz jakoś wyraźniej, bo naprawdę trudno zrozumieć o co ci chodzi... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
scołka Napisano 3 Grudnia 2006 Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2006 Pamiętam jak któregoś dnia "wyszłam na rower". Miała być to 'przejażdżka' za miasto, gdzie zaczynają się tereny znacznie górzyste. Jak to górki - raz zjazd raz podjazd, można poszaleć. I podczas jednego ze zjazdów, który stromo opadał w dół zaginając się w ładny, zgrabny łuk... Wszystko było by cacy gdyby nie to, że na połowie asfaltu wysypany był żwirek. Dreszczyk emocji dodawał stary płot, który zaczynał się niefortunnie na łuku ulicy. ...jak się okazało - żwir przy stosownej prędkości stanowi znaczne utrudnienie. Nie minęła chwila, jak wpadłam niespodziewanie w poślizg i już sunęłam zgrabnie na płot...udało mi się wymanewrować na tyle by wyrżnąć pod nim... ...jak już opadły tumany kurzu, wstałam z elegancko rozwalonym kolanem poharatanymi rękoma, ze łzami w oczach [no cóż, kobiety mają swoje prawa ], biegłam do mojego roweru sprawdzić czy mu nic nie jest... Z tego wszystkiego pozadna lekcja dla mnie...Jak jest nawierzchnia choc lekko mokra, to zwlonij przed kazdym zakretem smile.gif))) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dimek Napisano 6 Lutego 2007 Udostępnij Napisano 6 Lutego 2007 Może to nie była aż taka gleba, ale spaliłem się ze wstydu... Jeździmy z kumplem po parku i skaczemy z okolicznej góreczki... Nagle tu patrze, a dwie fajne klijentki na ławce siedzą i się patrzą no to narada pod hopką... Już podjeżdżamy...kumpel się na chwile zatrzymal...to ja też. Stoimy gadamy co powiedzieć (jego pomysł) Ok ruszamy...i podczas startu zachaczylem przednim kołem o krawężnik i bach na glebe... Jak mnie nie wybrechały (nawet mój kumpel się brechał) I tak zakończyłem dzień (Ale to było już dawno[wakajce]) ;D Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Kacper1c Napisano 4 Kwietnia 2007 Udostępnij Napisano 4 Kwietnia 2007 No to ja może opowiem historyjke z dzieciństwa, której nie zapomne do końca życia... Miałem wtedy około 6 lat i śmigałem na białym składaku zwanym "pelikan". Przed moim domem jest spora górka z której bez przerwy zjeżdżałem... i tak coraz szybciej, człowiek nabiera pewności. Postanowiłem zjechać ostatni raz i isc do domku na kolacyjke, a wiec zjeżdżam(postanawiam zjechać jak najszybciej jak sie da), zaraz przed domem źle ustawilem pedaly( wiecie kontra ) i nie wyhamowalem przed sciana mojego domu, przed scianą stała jeszcze taka duża drewniana doniczka, w która wjechałem. Wybiło mnie z roweru i z impetem uderzyłem głową w dom... efekt - pęknięta czaszka i taka śliwa, że obwód głowy zwiększył mi sie o jakieś 8 cm..., zdarta skóra pod nosem ( do dzisiaj niewiem jak to sie stalo, bo nie zlamalem nosa). Ale to nie wszystko, nie był nikogo w domu więc moj brat oblozyl mi glowe zimnym ręcznikiem a rodzice wrocili duzo pozniej, wiec nie pojechalem do szpitala. 2 dni pozniej juz jezdzilem na bajku, o peknietej czasce dowidzialem sie ok. 8 lat pozniej na przeswietleniu... Najgorsze jest to, że skutki tego wypadku mogą pojawic sie w kazdej chwili. -.- :029: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
canar Napisano 5 Kwietnia 2007 Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2007 łojoj :/ wspolczuje.. co do tematu, tez zaliczylem kiedys glebe w podobnym wieku co kolega wyzej, choc moze nie az tak groźną. Miałem wtedy "reksia" i nie powiem, małym pirat byłem No i pewnego dnia wjezdzałem sobie w zakrecik 90 stopni, na wyjsciu był krawężnik, zle obliczylem zakręt i rozpedzony wyrżnąłem w ten krawężnik, i tutaj OTB, zmienia troche swoje znaczenie, bo nie poleciałem 'over the bar' tylko 'on the bar' 2 górne jedynki-jedna poszła do przodu tak ze zamknac ust nie mogłem, a tylnia w głąb chyba nawet bardziej uciekła. Całe szczescie ze mleczaki, pani dentystka juz im pomogła pamietam ze pół osiedla wyszło z okien jak ryczałem, a potem i moja siostra sie poplakala, jak mnie zobaczyła Pozdrawiam Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sixer Napisano 5 Kwietnia 2007 Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2007 Niezłe gleby mieliście, to może teraz ja. Jedziemy sobie z kolegą w Częstochowie n Aleji Najświętszej Maryji Panny przed nami jedzie Seat Ibiza podajże jedzie troche jak wariat, ale cóż jedziemy. Kolega z Seata sachamował na szlak, więc ja naciskam klamke tylnego hampla, nic prawie nie hamuje normalnie w szoku byłem i nacisnąłem lewą klamkę i leeeeeeeeeeeece przez kierownice i centralnie w tył Seata kolega za mną nie umiał wychmować więc się wrąbał we mnie i mnie dobił pod samochód. Leże pod autem i wychodzi koleś patrzy sie na mnie i banan na twarzy (smieje się) pomaga mi wstać, pyta się czy ok i pojechał cham! Pamiętam jak leciałem, przez kiere to naprawde aż mnie wszytsko boli Straty we mnie: Znów zrobiłem coś z kostką, obdrapane plecy, twarz, cały stłuczony. Straty w sprzęcie: Baaaardzo poważna i głęboka rysa w ramie, pęknięty kask, większe luzy na pedałach, centra na kołąch (lekka) i obdarte siodełko nowe Starty w koledze: Cały obdarty, bół nogi. Straty w rowerze kolegi (LVL A6): Rozwalona manetka blokady skoku amorka, coś tam z klamkomanetkami LX DC. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
KuLa2030 Napisano 5 Kwietnia 2007 Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2007 Gdyby było lepiej z Toba na twoim miejscu wstał bym i wylutował mu za beszczelny uśmieszek Nic to i tacy się trafiają... A ja dziś też sobie pofruwałem... Mianowicie jade sobie bardzo fajną ścieżka na początku podjazd i zaraz drugi... zadzwonił telefon wiec zatrzymałem się i zaraz długa w dół... Nie jechałem za szybko ani za wolno ale widocznie to wystarczyło by wylecieć z zakrętu gdzie były krzaczki...Jak mówiłem był zakręt i sam już nie pamiętam czy wyleciałem z zakrętu i ręka mi spadła z kierownicy czy tylko wyleciałem ale wydaje mi się ze ta pierwsza opcja...Próbowałem jeszcze wyjśc jakoś z tej sytuacji i hamowałem przednim i w końcu pięknie zablokowało mi koło i sruuu w krzaczory...Najgorsze w tym wszystkim jest to że rower upadł tak ze kierownica się zablokowała na górnej rurze od ramy i gdy odczepiałem zobaczyłem przepiękną ryse http://img403.imageshack.us/my.php?image=teren002ds4.jpg ... Ja nic szczegolnego sobie nie zrobiłem poza tym ze dziwnie spadłem na noge + sznyty na ręce... Postanowienia: Pokonanie tej pechowej scieżki z wiekszą prędkością pzdr. P.S gdyby nie zadzwonił telefon nie zatrzymał bym sie i nie odpoczął bym i nie wybiło by mnie to z rytmu ;] Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sixer Napisano 5 Kwietnia 2007 Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2007 Gdyby było lepiej z Toba na twoim miejscu wstał bym i wylutował mu za beszczelny uśmieszek Nic to i tacy się trafiają... @! Kula, wiesz chciałem to zrobić bo koleś takie chucherko był, ale wiesz ja w szoku byłem i przez chwile nie wiedziałem gdzie jestem Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
jurasek Napisano 5 Kwietnia 2007 Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2007 KULA 2030 a sztyca ? sztyca czy cała ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
KuLa2030 Napisano 5 Kwietnia 2007 Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2007 Całe szczęscie sztyca sie uratowała , fakt faktem to zoom nie promax :) :P Nie no Sixer wiadomo... Ale moze spotkasz sympatycznego pana z ,,bananem" Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marcin92 Napisano 5 Kwietnia 2007 Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2007 A ja sobie w sobote chyba z kumplami pojechałem do lasku i gdy do niego wjeżdżaliśmy byl taki zjazd leśny i ja sobie jadę bez trzymanki aby poprawić sobie kask a tu nagle koleiny no i ostro poleciałem na łączkę przez kerownice, ale najlepsze wtym wszystkim jest to ze lecialem z kaskiem w ręku, upadlem na bark ale naszczescie ani mi ani rowerkowi sie nic nie stalo ;D Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
jerry1234 Napisano 25 Kwietnia 2007 Udostępnij Napisano 25 Kwietnia 2007 hym 2 tygodnie temu wybralem sie z dziewczyna i jej bratem na przejazdzke, nietety odwaliło mi i milem wypadek, a ze smigalem ponad 40 na liczniku upadek byl bolesny i 15 minut nie pamietam.. przez 2 tygodnie L4, twarz jak z dobrego horroru klasy b:. czyli zombie attak teraz juz dochodze do siebie i wygladam jak czlowiek wiem tez ,ze byla to całkowicie moja winna, ponioslo mnie i zapacilem kare... oczywiscie bylem na tyle glupi, ze kasku nie bylo a na tym rowerze smigalem 2 dzien bo dopiero co kupiony .. no niestety .. teraz na sie rozumiec kask kupuje i tylko siezastanawiam na full face czy typowy mtb bo mialem podejrzenie polamania szczeki.. przestrzegam innchy "pro", ze lepiej nie testowac na sobie jak sie jest dobrym bez kasku.. ps .czy mieliscie jakies strachy po takim ostrzejszym wypadku? ps.na gojenie sie blizn i ran polecam bionect krem super działa temat połączony. Pozdrawiam - Biera Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Publius Napisano 25 Kwietnia 2007 Udostępnij Napisano 25 Kwietnia 2007 No i syzbka sytuacja dzisiaj, pisze ku przestrodze bo wina była byc moze nie do konca moja, ale popełniłem duzy błąd - zapomniałem o zasadzie ograniczonego zaufania. Przy ulicy Belwederskiej (jechałem w górę, wiec na szczescie predkosc była niska) juz na samym szczycie do przejazdu śmieszki przez ulice podjechało czarne BMW. Za kierownicą jak później sie okazało - tleniona blondynka, ok 25 lat, spieczona na solarium, w oczo######nym rózowym wdzianku. Dojechała do przejazdu i zatrzymala się. W takim razie ja na przejazd wjezdzam. Pech chciał ze w tym momencie blondynie zachcialo sie ruszyc. W mgnieniu oka prawie znalazłem sie na jej masce. Prawie, bo jechałem powoli a i ona w pore zahamowała, wiec tylko przejechałem pedałem po jej zderzaku i oparłem się ręką o maske. Słówa, które tam padły nie nadają siędo publikacji, ale jak tylko usunąłem sie sprzed jej maski to dała gazu i zniknęła. Bała sie? W kazdym razie sądząc po dźwięku zderzak ma do lakierowania... U mnie strat zadnych w rowerze ani obrazen. Na szczescie. Ale co sie strachu najadłem to moje... Konkluzja jest taka - trzeba ZAWSZE nawiązywać kontakt wzrokowy z innym kierowcą, wtedy mamy pewność ze nas widzi, bo inaczej mogą wyniknąć takie oto sytuacje... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
GZA20 Napisano 25 Kwietnia 2007 Udostępnij Napisano 25 Kwietnia 2007 Konkluzja jest taka - trzeba ZAWSZE nawiązywać kontakt wzrokowy z innym kierowcą, wtedy mamy pewność ze nas widzi, bo inaczej mogą wyniknąć takie oto sytuacje... To że nawiążesz kontakt wzrokowy nie oznacza że się coś takiego znów nie przytrafi . Kilka razy miałem sytuacje jadąc rowerem że taki kontakt nawiązałem a mimo to ktoś wymusił pierwszeństwo. Tak samo jadąc samochodem kiedyś wyprzedzałem na trasie kolumnę aut. Jakiś dziad w ciężarowym samochodzie cały czas gapił się w lusterko i widział mnie na 1000% a mimo to wyjechał na lewy pas zmuszając do gwałtownego hamowania . Głupota ludzka nie zna granic. Także zamiast utrzymywać kontakt wzrokowy lepiej przeczekać, bo jadąc rowerem ma się marne szanse z samochodem i jadąc osobówką ma sięmarne szanse z tirem Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
vaderus Napisano 25 Kwietnia 2007 Udostępnij Napisano 25 Kwietnia 2007 Po wypadku podobnym do twojego (gleba przez kiere, 10 dni szpiatal i twarz zszywana z kawałków skóry) miałem stracha przed staniem na rowerze!! bałem się ruszyć z miejsca, ale po 2 tygodniach minęło, długo natomiast miałem defekt taki, że strasznie bałem się mieć głowę niżej niż reszta ciała, np. przy zwykłym fikołku na WFie czy podczas robienia gwiazdy itp. I może tośmiesznie zabrzmi ale czułem się niesmiertelny i żadne hopki nie były mi strszne później.. przez pewien czas Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.