rozwell Napisano 11 Października 2006 Udostępnij Napisano 11 Października 2006 Szczere wyrazy wspólczucia... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
miciu22 Napisano 11 Października 2006 Udostępnij Napisano 11 Października 2006 A więc: -gleba z niedzieli: zjazd z Chryszczatej po kamieniach, korzeniach, liściach, itp. Koło wpadło między korzonki i pięknie się poobdzierałem po lewej stronie-bark i noga w kilku miejscach+kostka, rower "prawie " nie ucierpiał,podarte spodenki -gleba dzisiejsza i tak się zastanawiam, czy ja jestem taki goopi od urodzenia, czy dopiero teraz mi na mózg coś padło: dojechałem do Zimnego Działu ze Straszydla i skręciłem w prawo do lasu. Lekki zjazd, ale, że zrobiło się chłodno spuściłem jeden rękaw bluzy, a następnie usiłowałem spuścić drugi, jadąc jedną ręką- i to był mega błąd, bo zjazd był coraz bardziej stromy. Takiej gleby jeszcze nie miałem-poleciałem jakoś przez kiere obrywając na koniec rowerem po nogach. Straty w ludziach: zdarty kciuk+paznokieć, krwiak(chyba) na prawej goleni, stłuczony mocno mięsień tuż nad lewym kolanem i walnięta goleń u tej samej nogi, no i stłuczona dłoń od spodu. Straty w sprzęcie - rozwalone rogi, rozwalona piasta z przodu-amorek musi być skręcony ok.2 cm w prawo, żeby koło szło prosto, no i niezła centra, a co jeszcze, to się okaże. Myslę, że będzie dobrze jak po niedzieli wsiąde na rower Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
rozwell Napisano 11 Października 2006 Udostępnij Napisano 11 Października 2006 Mały OT Wiecie co, ja zawsze po pewnych bardziej extremalnych zjazdach, jak siąde w domu na spokojnie i odpoczywam, myślę sobie że chyba jestem pierrr**** zeby zjezdzac po takich terenach Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
rowerzystka Napisano 12 Października 2006 Udostępnij Napisano 12 Października 2006 miciu22, współczuję wypadku. U mnie było podobnie, też przez chwilę jechałam z jedną ręką na kierze, drugą coś poprawiając i to wystarczyło. Wczoraj wykonałam badanie usg nogi. Okazało się, że krwiaki są 2. Jeden, ten wielki, którego mi ściągali w szpitalu bezpośrednio po wypadku - nie uszkodził on mięśnia i jest rozlany zaraz pod skórą. Drugi jest mały, ale za to znajduje się głęboko w mięśniu blisko kości udowej. Mięsień jest bardzo stłuczony, ale na szczęście żadne z uszkodzeń nie jest trwałe. Ból i niestabilność ustąpią, pozostanie nauka na przyszłość, by jeździć ostrożniej. Dobrze, że skończyło się na strachu. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mzewa Napisano 12 Października 2006 Udostępnij Napisano 12 Października 2006 Podczas wakacji uczyłam mojego, teraz 11 miesięcznego, psa biegać przy rowerze. Powoli, nieźle nam szło, ale pies młody i krew w nim gorąca więc startował jak mały perszing. Gdy nauczył się traski prowadzącej do lasu, to nie musiałam pedałować , tylko mnie lisek (mieszaniec lisa z przedłużaczem) ciagnął. Niestety zanim dojedziemy do lasu, mamy do przejechania ok 1km zwykłymi miejskimi uliczkami + skrzyżowanie, gdzie skręcamy w lewo. I tu przydażył nam się wypadek. Pies spieszył się do lasu jak zwykle, a ja musiałam jeszcze luknąć do tyłu czy coś nie jedzie, minutę później leżałam :rolleyes2: , siebie nawet nie drasnełam, ale gdybym nie miała kasku trzebaby było zdrapywać mnie z ulicy :034: , z taką siłą trzepnełam głową w asfalt, że az mną zatrzęsło. Gorzej było z psem, bo przejechałam go przednim kołem "wpół" , biedaczek jeszcze teraz ma łyse placki na obydwu tylnich nózkach :025: . Ale chyba ja się bardziej przejełam niż pies, bo 2 dni później, jak wyciagałam rower, juz czekał żeby go zabrac na wycieczkę. Nie wiem co by to było, gdybym 2 tygodnie wcześniej nie kupiła tego hełmidła. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
gravitygirl Napisano 12 Października 2006 Udostępnij Napisano 12 Października 2006 Czasami nie chce mi się biegać z psem więc przywiązuje go kierownicy i jedziemy... no oczywiscie po mieście , ale czasami tak jak statnio jade z nim do lasu . Przejachalam juz z 6 km wiec wracamy ... jedziemy sobie spokojnie i nagle z zarogu jakaś baba z psem... oczywiście można się domyślac... nacisnelam hamulce no i wyladawalam w krzakach a pies się urwal i musialam go ganiać przez 2 godziny... nie mówiąc, o tym że miałam kolano całe zakrwawione.... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mzewa Napisano 12 Października 2006 Udostępnij Napisano 12 Października 2006 Czasami nie chce mi się biegać z psem więc przywiązuje go kierownicy i jedziemy... Ja mojego nie przywiązuję, za bardzo wyrywny jest zawsze trzymam smycz w dwóch palcach prawej reki, jak coś to puszczam Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Author roadbiker Napisano 12 Października 2006 Udostępnij Napisano 12 Października 2006 Dzisiaj o mało nie dobprowadziłem do katastrofy. Jechałem Cometem Superiorem (jakieś czeskie "komfortowe" coś) i akurat miałę na ramieniu torbę z lustrzanką i kompletem obiektywów. Idiota chciałem hamować przodem i prawą reką chwyciłem lewej strony kierownicy. Koło rzecz jasna stanęło w poprzek i przedewszystkim wystraszyłem się że sprzęt za 1,5 patyka pójdzie w cholerę (aparat, nie rower) Jakoś w ostatniej chili stanąłem na nogach i oparłem się na prawej ręce podczas gdy lewa pilnowała torby. Na szczęście sprzęt optyczny przerwał bez uszkodzeń. Pepik też. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
qba888 Napisano 13 Października 2006 Udostępnij Napisano 13 Października 2006 Ja miałem dzisiaj taką sytuację: jechałem sobie (ze słuchawkami na uszach) jakieś 30/h po chodniku (chyba nawet droga rowerowa tam była dokładnie). Podczas jazdy gdy słucham mp3 zawsze się rozglądam dwa razy w każdą stronę przed przejechaniem przez ulicę, więc to samo zrobiłem i tym razem (dokładnie to to był taki mały wiazd, uliczka przecinająco chodnik). Wszyscy na 2pasmówce równoległej do chodnika jechali szybko i nie wyglądało na to, że ktokolwiek będzie skręcać. Więc jadę sobie dalej do przodu w ogóle nie zwalniając, aż tu nagle słyszę trąbienie i drogę przecina mi samochód (musiał zwolnić i skręcić dosłownie w ostatniej chwili i ze sporej szybkości). Jakimś cudem zdążyłem na tyle zwolnić, że nie wjechałem w niego - jakieś 3 metry chodnika oraz całe pasy przejechałem na przednim kole (dobrze, że mam wyczucie w używaniu przedniego hamulca :wink: ). Natomiast druga kryzysowa sytuacja dzisiejszego dnia to przelecenie do tyłu podczas trenowania wheelie. Na szczęście udało mi się tak szczęśliwie upaść, że się nawet nie drasnąłem (a kierownicę dalej trzymałem lewą ręką, więc rowerowi też się nic nie stało ). W sumie to ten wypadek wydarzył się jak na ironię losu, chyba z 2 godziny ćwiczyłem to głupie wheelie, czasami przy naprawdę dużych prędkościach i nic się nie stało, zawsze kontrolowałem wszystko hamulcem tylnim... A tu pod samym blokiem jak już wracałem do domu takie coś :wink: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Author roadbiker Napisano 14 Października 2006 Udostępnij Napisano 14 Października 2006 Kiedyś miałem taki wypadek że kolega urzyczył mi pseudo-enduro i powiedział aby sobie skoczył. Rzadko jeżdzę w terenie ,a nigdy nie skakałem. Wylądowałem ponoć dobrze tylko że zawias odbił do góry i poleciałem w lewo, po czym prześlizgałem się przez trawnik na ramieniu ,a rower pojechał dalej. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
carcrusher Napisano 14 Października 2006 Udostępnij Napisano 14 Października 2006 zjezdzalem sobie z gory na Morasku, po zjezdzie jest kawalek prostej a potem hopa. tak sobie zjezdzalismy z kolega z coraz wieksza pewnoscia siebie, az w koncu zaczalem nie wyhamowywac przed hopka i przeholowalem (zamiast zwolnic to do konca napieralem na pedaly)... jak juz mnie wyrzucalo to zobaczylem ze kieruje sie prosto na pieniek ktory sobie tam sterczy na drodze. probowalem jakos go ominac ale jako ze skacze tak samo dobrze jak spiewam to skonczylo sie to tylko tym ze rower przechylil sie w powietrzu (prawie jak xvert hehhe) a przy ladowaniu zachaczylem noga o ten cholerny pieniek. Robilem co w mojej mocy zeby nie zachaczyc go jajami. szczescie ze rower polecial na bok i nic mu sie nie stalo straty: - fotka mojej nogi (ale ostrzegam - nic pieknego {i to nie tylko ze wzgledu na siniaka }, ale jak ktos ciekawy... ) -ogolne poobijanie, plecy, bark, reka -co dziwne na drugi dzien zaczela bolec mnie noga ktora nie oberwala (pozornie), srodstopie bolalo tak ze nie moglem stapac. do tego kolano, troche staw pomiedzy miednica i udem no i caly miesien wzdluz piszczeli. przeszlo po 2 dniach... a zaczelo sie od delikatnego bolu w kostce... -czuje ze bardziej odpuszczam w niektorych sytuacjach Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rysiek Napisano 15 Października 2006 Udostępnij Napisano 15 Października 2006 Ja mialem rowniez fajna glebe najazd z gorki na hope wybicie i .... ladowanie ze skreconom kierownica twrza w ziemie i strata przednich zebow na szczescie mojemu rowerkowi nic sie nie stalo ale matka juz mnie na hopy nie puszcza muse sobie kupic Full Face co polecacie ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
szakq Napisano 15 Października 2006 Udostępnij Napisano 15 Października 2006 a i ja glebilem ostatnio chyba najmocniej od 2 moze 3 sezonow bardzo stromy zjazd pokonalem go 2 razy i to byl 3 po okolo miesiacu przerwy niestety zbyt duzo lisci naspadalo miedzy czasie i hamowalo sie duzo gorzej(i tak byl z gatunku tych ze hamujesz na maks a i tak przyspieszasz)nio i nie wyrobilem jedno drzewo barkiem drugie juz rogiem wyrwalo kiere z rak i piekny lot byl centralnie kaskiem o ziemie pierwsze udezenie potem fikolek do przodu w powietrzu obrot ladowanie na plecach fikolek i ladowanie barkiem fikolek i zatrzymanie rower zostal o drzewo oparty nic mu sie nie stalo poza mala rysa na rogu(bardzo dziwne-wracajac o niego balem sie conajmniej o kiere a nawet rame czy kolo albo amorek)ja w sumie wyszedlem baaardzo fartownie z tego po 2 dniach boli mnie jeszcze troche bark i mocno szyja oraz kark mam slad na loksiu wiekszy i na kolanie mniejszy koszulka ma mala dodatkowa dziurk na plecach kask ma popekana warstwe zewnetrzna na powierzchni o srednicy okolo 3cm i wgniecenie na pol cm w tymze miejscu....kolega ktory jechal za mna mowil ze naprawde sie bal o mnie i ze nie wstane ale w sumie spoko dopierow domu mnie zaczelo wszystko bolec i jeszcze troche pojezdzilismy. Dla bikerow z krakowa lasek wolski asfaltem pod brame klasztoru kamedolow mijamy brame po lewej stronie i jedziemy prosto sciezka wzdloz muru Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
rurokura Napisano 16 Października 2006 Udostępnij Napisano 16 Października 2006 ja piernicze ,ale wy jestescie biedni ludzie .. ja miałem pierwsza powazna glebe odpukać jakoś od roku? 2 lat? jechałem na rowerku po chodniku z górki .. na ostrym kole .. i chciałem sobie pobrykac stojac na jednym pedale .. niestety spadł łancuch .. nie wiem jak leciałem , ani jak wyje@#$em o chodnik > rower lezał na mnie .. wstałem natychmiast , niemiłosiernie wqrzony , nabiłem sobie sporego guza na głowie , lekko obiłem łokieć i wbiłem sobie 2/3 zeby z korby w udo ..ale generalnie wszystko to drobnostki , mimo wszystko nakląłem sie cała droge do domu ,, niech wasze aniołki beda z wami Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
loser Napisano 16 Października 2006 Udostępnij Napisano 16 Października 2006 ha pewnie juz to bylo juz to bylo kilka razy ale nie myslalem ze wydazy sie to wlasnie mi.. standartowa sytuacja, wczoraj wczesnym rankem mega zimno bylo wiec zalozyle sobie na rece windstoptery (jeszce sie normalnych kolarskich rekawiczek nie dorobilem), klnolem na zimno az milo, zjezdzalem sobie bialym zwirem na cytadeli (troche szybciej niz myslalem) wtem komorka (bo na wazny tel czekalem) wiec probowalem ja odebrac (wiecie jak to w rekawicach) i potem juz bylo normalnie lewa klamka zamiast prawej i lot..................Lup!!!! ale kom trzymalem do konca szkoda tylko ze nikt tego nie widzial..... nowe rekawiczki (na te zime) to juz historia (ale dzieki nim moge jeszcze pisac) pozatym kolana tylko ucierpialy jeszcze do dzis je czuje no i prawy nadgarstek.. hmm a ostatnio mialem sobie wyregulowac moj przedni hamulec bo mial za duzy luz pozdro dla wszystkich kaskaderów Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Boo Napisano 20 Października 2006 Udostępnij Napisano 20 Października 2006 Witam, jako że to mój pierwszy post na waszym forum. Ja miałem fajną sytuację, bo glebą tego nazwać nie można - wylądowałem na nogach. Kumpel zorganizował taką małą imprezka, ognisko, na Dębinie. Jak to bywa, skończyło się piwko. No to deklaruję się, że pożycze rower od kolegi i zaraz jestem z piwem. Droga do sklepu spokojna, ze sklepu też, aż do chwili wjazdu na Dębinę. Jadę sobie prędkością rejsową, a tu nagle z ciemności wyłaniają się dwa kształty - kolo z koleżanką na roweruch - nocna przejażdżka. Zajmują całą drogę. Ja się nie przejmuję, nie jadą za szybko, więc daję do przodu. Widziałem, że i oni mnie widzą, lecz zastanawia mnie fakt, dlaczego pomimo tego on, bo to on jechał po lewej, nie ustąpił mi drogi. Nawet zjechałem na trawkę, ale to nic nie pomogło. Efekt - "twarzowe" zderzenie - takie małe puci - puci, ale z krwią zamiast szminki. Chyba nadwyrężyłem mu za bardzo nos. Mi nic się nie stało. Zapytałem czy wszystko ok, było ok, odjechałem. Zabawa była przednia. Na tym skończyły sie rowerowe perturbacje, ale nie atrakcje, choć dalsza część nadaje sie raczej na inne forum lub na scenariusz krótkometrażowego filmu grozy . Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Streetowiec Napisano 21 Października 2006 Udostępnij Napisano 21 Października 2006 Ja jechałem na rowerku jak padał bardzo deszcz i zaczołem ostro szaleć skoczyłem ze schodów (wysokich i dlugich) i nie doleciałem do nastepnych schodow bo na srodku byla prosta:/ walłem tylnim kólkiem i zlamalem sobie rame,kólko,korbe urwałem a przy okazji całym ciężarem ciala spadlem na kolano miałem wtedy wody w kolanie przykra sprawa:/ i troche zdarta głowe i ręce:D,kiedyś przejechałem nie chcący psa:/ jamnika,kólko mi odpadło kiedyś przodnie<lol2>,i głupi taksówkarz przejchał mi po mym pięknym rowerku autem po ramie:/ nie nawidze go do dźiś i jak jeżdże na nowym rowerku to z daleka go omijam bo on ma żle w głowie<lol2> Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
bendus Napisano 21 Października 2006 Udostępnij Napisano 21 Października 2006 Ja dzisiaj uznałem, że na uczelnię wybiorę się rowerkiem - miło i przyjemnie, a na dodatek szybciej niż komunikacją miejską. No i skracając sobie drogę i przeprawiając się przez przejście podziemne zaliczyłem coś w rodzaju OTB na schodach. Udało mi się co prawda zeskoczyć z roweru zanim fiknął i wylądowałem na dole schodów na dwóch nogach, ale jakoś tak nieszczęśliwie, że uszkodziłem sobie stopę. Cały dzień przemęczyłęm się na uczelni, ale noga boli, chodzić nie mogę, a do tego spuchła jak kowadło. Zaraz jadę na pogotowie rentgena zaliczyć. Mam nadzieję, że to tylko stłuczenia, bo jeśli coś połamałem, to pewnie będzie koniec sezonu rowerowego w tym roku Trzymajcie za mnie kciuki. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Publius Napisano 17 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 17 Listopada 2006 Wiecie co to są pasy bezpieczeństwa? Ano to jest przejscie dla pieszych przez sciezke tuz przed przejazdem sciezki przez jezdnie. Wygląda to tak jak na schemaciku: Jak to działa? Dojezdzam do przejazdy przez jezdnie i hamuje powoli przednim heblem. Gdy wjezdzam na owe pasy okazuje sie ze są śliskie i przednie koło momentalnie się blokuje. Mało brakowało a wyjechałbym przez to na jezdnie przy czerwonym Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
szakq Napisano 17 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 17 Listopada 2006 prosty acz bezsensowny przepis niedostosowanie predkosci do warunkow panujacych na jezdni czyli 100% twojej winy:-( Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
KuLa2030 Napisano 17 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 17 Listopada 2006 Widocznie jechałeś o te 5km/h za szybko , i taka mała prędkośc a może zrobić taką tragedie . Ja miałem jeszcze głupszy incydent , jechałem drogą i po prawej stronie była taka jakby rynna na wode i odprowadzało to do kanalizacji. I jechałem sobie ulica , chodnika nie było ścieżki tym bardziej wiec została mi ulica jade i tak sobie myśle a pojade przez tą rynne bedą miały samochody wiecej miejsca . No i wszystko fajnie bo była to prosta droga ale zaraz ukazał się zakręt wiec nawet nie przypuszczałem że coś sie moze stać . I skręcając wywaliłem się tak ze przewróciłem sie prosto na ulice . I dosłownie kilka centymetrów od mojej głowy przejechał samochód .... serce waliło jak dzwon brzuch ze strachu bolał ... I od tamtego czasu takie rzeczy omija szerokim łukiem :| joł Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kamykyo Napisano 17 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 17 Listopada 2006 może zaczołeś hamować na farbie która jest śliska. np na asfalcie pasy są bardziej śliskie niż sam asfalt, a gdybyś zahamował na zwykłej powierzchni wyhamowałbyś pewnie bez problemu Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Publius Napisano 17 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 17 Listopada 2006 Wyhamowałem. Chodzi o to ze hamowałem juz wczesniej. Na kostce z tą siłą hamowania koło się toczyło, jak wjechałem na farbe to dopiero się zablokowało. Gdybym jechał troche szybciej, albo pozniej zaczął hamować to dopiero by było niedostosowanie prędkosci do warunków, bo juz bym nie wyhamował. W kazdym razie pasy bezpieczenstwa sa niezle Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
cookiesrulez Napisano 17 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 17 Listopada 2006 No niestety mamy takich mądrych urzędników i inżynierów że wszystkie pasy na przejściach dla pieszych są malowane farbą, która w czasie i po deszczu staje się dość śliska... Motocykliści też nie mają z tym łatwo... :glare: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Biera Napisano 17 Listopada 2006 Udostępnij Napisano 17 Listopada 2006 I skręcając wywaliłem się tak ze przewróciłem sie prosto na ulice . I dosłownie kilka centymetrów od mojej głowy przejechał samochód kurna ludzie myślenie nie boli! Wjazd w taką rynnę to ewidentna głupota i brak wyobraźni. Ech, aż mi się agresor włączył, ide spać. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.