Skocz do zawartości

[wypadki] Wasze gleby


Mieciu

Rekomendowane odpowiedzi

Ja pamietam 2 moje gleby w sumie to jedna druga to nieco inna historia.

 

Skaklismy w zeszlym roku chyba to bylo z kumplem no i ladowania na tylnim kole , wszystko ok ale to byl teren ze spadkiem i ... dolek maly i lece na plery , 10 minut kwiczalem , oddech ciezko bylo zlapac , mialem FF ochraniacze nogi i rece ale na kregoslup nic :/ na szczesci nic sie nie stalo i jest ok.

 

A druga historia to juz laaadnych lat temu , moj pierwsyz rower bylem maly to byla damka , to bylo na dzialce , droga boczna wychodzaca na taka no glowna rozpedzilem sie z bocznej i chcialel ladnie " zarzucic " ... opoznialem do ostatniej chwili az w koncu prawie wyladowalem na tej glownej drodze , wyhamowalem tuz przed pedzacym maluchem :/ doslownie minal mnie na cm , jednoczesnie ja wpadlem na droga a od przedemna przemknal , gdybym nie zahamowal to bylo by po mnie :/ ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam jestem tu nowy :D I chcę opowiedzieć o mojej glebie.

To było ok. 3 lata temu. Jechałem sobie z górki ok.40km/h Była wiosna, piasek na chodniku i nagle jadąc wylatuje mi psiak... Więc hamuje (miałem bardzo zdarte opony) ale był piasek i się slizgałem, skręcałem a piesek biegł tuż przed moim kołem w końcu na niego wjechałem. Przeleciałem przez kierownicę i prosto na szczenę ;) straciłem jednego zęba i miałem poobdzieraną twarz.

 

Innym razem wiosną tego roku pojechałem na tor DH (mam rower cross country :D ) i skakałem tam na najmniejszej hopce było nawet fajnie, nie rozpędzałem się zbytnio (ok. 20km/h) skakałem na 3m w dal. Ale raz chciałem skoczyć dalej. Wzięłem większy rozbieg i jadą 45km/h najeżdżałe na hope ale przed tą małą hopą była taka duża, którą omijałem bo nie mam jeszcze takich umiejętności i sprzętu do takich wyczynów omijając ją zrobiłem zbyt duży łuk i bokiem najechałem na moją hopkę. Wyskoczyłem na 6 m w dal i 2m w zwysz i walnąłem kierownicą w drzewo, przekręciło mnie, walnąłem głową w to drzewo (całe szczęście że miałem kask, bo innaczej to nie wiem czy mółbym dzisiaj pisać na tym forum :) ) zrobiłem salto i wylądowałem na plecach uderzając w korzeń. Przez tydzień strasznie bolały mnie plecy. Rowerowi nic wiekszego się nie stało tylko kilka rysek.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jade sobie moja Merida przez miasto 40 km/h na blacie .. a tu nagle Cinquecento pojawia się na drodze (babka wymusiła pierwszeństwo), na lewym pasie jechały auta więc nie było szans odbic ... więc pozostało zacisnąć heble ... przez ok 5 metrów rower dosłownie jechał bokiem ... wynikiem było spotkanie z tylem Cinquecenta ... babka nawet tego nie zauważyła :034: (albo nie chciała zauważyć ) - efekt kolizji zdarty naskórek na dłoni :) ... ogólnie fajne przeżycie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ministerstwie obrony,w dziale uprawniajacym do wydawania broni osobom prywatnym,powinni dopisac jedną pozycje,która to osoba powinna starac sie o pozwolenie na broń.

 

-rowerzysta

 

Kolizyjnosć na naszych drogach spadła by o jakies 15% :)

niestety uzycie jej musiałoby być uzasadnione.

 

żart :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Mam rower od 350km. Czyli od miecha. Łącznie spędzone około 20 h na bike'u. Miałem nadzieje, że nie będę musiał się wpisywać w tym topicu ;). Ale dziś miałem glebę. Gdyby nie opatrzność boska to mogłoby to się skończyć marnie ;). Jade sobię chodnikiem o dojeżdżam do przejścia dla pieszych. Patrzę , nic nie jedzie więc nie zatrzymywałem się. Jadę , przedemną spory krawężnik , wybiłem się i przechyliło mnie na bok , bok opony złapał przyczepność , amor sie wbił i OTB.Odrazu się pozbierałem i zszedłem z jezdni. Nic nie jechało więc z samochodem nie było problemu. Stray wyceniłem na chodniku. Cały łokieć zdarty , zdarte kolano , bolacy nadgarstek , obite udo. Na szczęscie mam dużo pary w łapach i nie połamałem sobie nadgarstka i nie poleciałem na twarz. Przed chhwilą wróciłem z testowej przejażdzki. Po opatrzeniu łokcia , pojechałem się przejechac spokojnie , aby sprawdzić rower i siebie. Na szczęście nic mnie nie boli. Rower cały. Amor się nie połamał. Wszystko działa. Ale mogło się skończyć gorzej (dla mnie). Pojechałem też dlatego , aby uraz psychiczny mi się nie zrobił. Jakbym sobie zrobił przerwę to mógłbym miec opory przed wsiąściem na 2 koła. Ale jest w porządku.

Pozdrawiam i życzę zerowej ilości gleb

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Orion50 na przejciu powinienes zejsc z roweru i przeprowadzic go na 2 strone mimo ,ze nic nie jechalo. Wtedy bys nie mial zadnych strat ,a gdyby widziala to policja to pewnie by sie przyczepili do rowerzysty ,bo z czegos zyc musza i mogli by Cie pokarac mandatem. A swoja droga to dobrze ,ze nic wiecej sie nie stalo :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hyh ta gleba się stała z mojej głupoty, tzn pędzę ile sil w nogach bo z górki było. wjeżdzam pod most kolejowy (wąski, ledwie jeden samochód się zmieści, ale to nie każdy - niektóre muszą złożyć jedno lusterko), wszystko oka, wyjeżdzam, wiedziałem że nie uda mi się normalnie wejść w zakręt tylko muszę nacisnąć tylny hebel. nacisnąłem a że zapomniałem że był żwirek to się wyłożyłem na nim, rower poleciał w krzaki. nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie szły tam dwie kolezanki z klasy. obciach na max. no to już myślę "chłopie ale gafa" i do nich "siemka" a one na to "myślałyśmy że tobie się nie zdarzają gleby ale pomyliłyśmy się co do ciebie" potem cały dzień się czułem przygnębiony

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, a ja chyba łapię mega doła. To już tydzień minął od mojej gleby, a kolano nadal boli. Opuchlizna prawie zeszła, ale cały czas mam problemy z chodzeniem, zwłaszcza po schodach. O mocniejszym (bezbolesnym) zgięciu nogi nie ma nawet mowy - boli i piecze. Czekają mnie różne badania, pewnie rtg, usg itp. Nie mam pojęcia kiedy wrócę na rower i ...wszystko co związane z rowerem wprawia mnie w smutek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie martw się, może po prostu jest mocno stłuczone i nadwyrężone, fachowe badania nie zaszkodzą.

 

Witam.

 

[]

 

Jakbym sobie zrobił przerwę to mógłbym miec opory przed wsiąściem na 2 koła. Ale jest w porządku.

Pozdrawiam i życzę zerowej ilości gleb

 

Nie przesadzaj, takie opory można mieć jak się zderzy z samochodem, a nie z krawężnikiem!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wczoraj 2 gleby. najlepsze jest to ze w 3 minuty ;] zaliczylem 2 hopy na trasce, 3cia juz sie nie poddala i mnie gdzies na bok wynioslo, przednie kolo na dol a ja OTB, pozbieralem sie szybko ale moja uwage przykula klamka tylnego hamulca bo jakos mi jej ustawienie nie pasowalo ale kolego powiedzial ze pewnie jestem w szoku i cos mi sie wydaje ;p szybko ruszylem i zaatakowalem drabinke z dropem, wyladowalem ale przy probie zatrzymania sie przypomniala o sobie klamka ;] no i wyfrunalem z rowerem do gory, w locie zdazylem jeszcze krzyknac "o! k..wa" po czym bajk umilil sobie ladowanie ladujac na mnie. odziwo mam tylko wybitego palca u nogi, troche odrapan i siniakow. zawsze skacze w kasku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem tylko jedną poważną glebę w moim cyklozowym życiu. Otóż był to mój pierwszy poważna skok na moim Grand'zie. Teren : Skok z zakończenia piaszczystej drogi. Na końcu był lekko wysunięty krawężnik. Skok na pochyłe po skosie na żużel. Jakieś 80 cm-1 m. A jak wyglądał skok : szybki rozpęd na małym rozbiegu. Podbiło mi amorek, dobiło go i nagle rower zaczął lecieć na przednie koło. Na szczęście zdążyłem Skutecznie podnieść ten nieszczęśny przód i wylądował najpier na przednim, póżniej na tylnym kole ale i tak mnie wyrzuciło na bok. Nie byłem poobijany, ale ten żużel - byłem z lekka ładnie usyfiony .... Od tamtego czasu nie zaliczyłem tam jeszcze kilka skoków, ale już żadnej gleby. Po prostu jestem szczęściarzem, i miałem tylko jedną glebę. A jżdzę bardzo szybko i bardzo mocno kładę się na zakrętach. I żyję .... Pozdrawiam !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś ćwiczylem Le Parkour byłem dobry (salta itp) postanowaliśmy z kolegami ze wciagniemy rowery na jaki 2 m dach ,to weszlismy i jezdzimy sobie dymnie po dachu,po chwili pokazalem kumplom wehila(czy jakos tak) jeden z nich tez chcial tak zrobic no iz robil-jechal jakies 2m ii przewrucil sie w bok w strone lekkego spadu dachu i poturlal sie i spadl jak ciota i idiota na ziemnie i zaczol drzeć ry a my niemoglismy wytrzymac ze smiechu!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj miałem wątpliwą przyjemność bliskiego spotkania z asfaltem. Niestety już powoli zbliża się jesień i drogi już nie takie. Zaczął padać siąpisty deszcz - raczej mrzawka. Ja wyruszałem na trening. Jestem już prawie za miastem i szykowałem się do pokonania zakrętu na skrzyżowaniu. Wszystko było cacy dopóki nie najechałem na pasy przejścia dla pieszych. Niestety w zwykłych warunkach pokonuję ten zakręt na luzie z prd. ~28 km/h.

Tym razem jechałem ciut szybciej. Przednie koło straciło przyczepność i w pięknym stylu wykonałem lot ślizgowy do krawężnika. Na szczęście (nawet nie pamiętam kiedy) zdążyłem się wypiąć ze SPD i rower pofrunął sam trochę dalej.

Na początku poczułem ziąb, bo było strasznie zimno. Wstałem, zabrałem pompkę, która odpadła, sprawdziłem czy spodenki całe i ruszyłem dalej. Po 500 m poczułem ból. Odrazu wróciłem do domu.

 

Bilans uszkodzeń (wszystko po lewej stronie :)):

- zdarta kostka u stopy (sh*t!)

- zdarte kolano

- zdarty bok uda (do mięska :036: ) z siniakiem

- zdarty łokieć

- zdarta rękawiczka - została ostatnia warstwa

- porysowany kask

 

Rower w stanie nietkniętym B)

 

I tyle po treningu. Teraz chodzę zabandażowany :029: Nie wiem kiedy następnym razem wsiądę na bika.

 

Wierzcie mi - minimum ochrony to podstawa! Rękawiczka prawdopodobnie uratowała mi dłoń, a kask ... wiadomo co :D Bez tego mogłoby być znacznie gorzej :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tez mialem nieprzyjemna glebe... Jezdzilem kiedys z kolegami po parku w tarnowskich gorach :P no i zauwazylismy calkiem ladny zjazd i piekna hope. No to mowie ze jade pierwszy. No to staje na poczatku rozbiegu i wyciskam co sie da z mojej korby. Zblizam sie juz do hopy a tu patrze pod nia jest uskok na dobre 2 m w dol. Nawet nie probowalem hamowac... (mam v-ki za 2.50 zl klocek made in tesco :/) no to pozostalo mi krzyknac paniczne "ku*****AAAAAAAAA" po chwili zauwazylem ze skonczylem orac ziemie swoim cielskiem. Troche bolalo ale rower spodobal mi sie jeszcze bardziej ;) Straty: zajechane naklejki z ramy 20 cm blizna pod pacha i potargane spodnie ;) Koledzy maja ze mnie powod do smiechu do konca zywota :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja się podziele bo juz 3 dzień mnie boli :) heheh

 

Przedwczoraj wybraliśmy sie z kumplami na wydawać by sie mogło spokojną wycieczke do wschodniej grnicy naszej IV RP :) Od domu to było 30 km. Chcieliśmy tak wypróbować na trasie nasze nowe sprzęty:)

 

Niestety 20 km od domu zaczął padać nieprzyjemny deszcz więc kolega z tyłu się wypulił: "Pierwszy zjazd do lasu". Jak zobaczyłem tak zrobiłem- ostre hamowanie (32km/h na budziku) i BUM!

Okazało sie ze jeden z naszych kompanów nie usłyszał a, że jechaliśmy dosyć zwarym szykiem(1,5m odstepu) powstałą kraksa...

Ułamek sekundy- zostałem zrzucony z roweru lewą stroną nad kierownicąprzez kolegę z tyłu lecącego przez swoja kierownice. Gleba niestety byla na asfalt kościa ogonową.

Otworzyłem oczy- żyje- poruszałem nogami- kręgosłup cały. Ale d****boliiiiii niemiłosiernie :P Do tego obtarcie na łokciu.

Troche bardziej ucierpiał niestety rower- szczęka Avida 5 została wciśnieta do wewnątrz obręczy tak, że klocek dotknął szprychy. Naprawiając usterke zauważyłem ze siłą była na tyle duża, że oderwała część gumową klocka od jego uchwytu. Na szczescie tylko w srodkowej jego części, więć wrzuce tam troche super glue i bedzie dyl :)

 

U kumpla niestety nie obeszło sie bez ran a dokładniej utraty 4 cm kwadratowych skóry na kolanie. Rower- cały.

 

Podejrzewam, że obeszłoby się bez kraksy, gdyby hamulce kolegi posiadały jakąkolwiek modulacje i przy dotknieciu na przednia klamke przednie koło nie stawało w miejscu. Stalismy sie ofiarami goownianego osprzętu makrokesza... Dobrze, że nikomu nie stało sie nic poważnego.

Pozdrawiam i przestrzegam.

Odstepy też zachowujcie ludzie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moja najpowazniejsza gleba to jak mialem okolo 10 lat jade sobie starym skladakiem z gorki no i przedni hampelek i lot przez kierownice :angry2:, nagle budze sie w domu ojciec kolo mnie, twarz cala we krwi oblozona lodem, kolana pozdzierane, reka tak samo ( do dzisiaj blizny ), dobrze ze kumple mnie do domu zaniesli :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzis jadąc sobie spacerowym tempem z kumplem jedziemy po piasku i nagle sie zakopalem. Wyrywając noge z pedału przywalilem z całej siły kolanem w mostek.. efekt ? boli przy chodznieu nie moge naciskac na pedał.. no ale.. zyje :] i jutro na rower mam nadzieje :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moja pierwsza powazna gleba na nowym rowerze - jade sobie ulica z kolega, jakies 40kph on po lewej ja po prawej, nagle on stwierdza ze skrecamy w prawo i zajezdza mi droge. nie mogac wiele innego zrobic zacisnalem tylny hamulec, niestety bylo mokro wiec nie przewidzialem ze asfalt bedzie sliski, kolo momentalnie sie zablokowalo, chwile pozniej rower jechal juz bokiem (asfalt byl pochyly) a ja sunalem po asfalcie jak po lodzie, kiedy nagle zaczela mna obracac i tak chyba 3 czy 4 mlynki zrobilem zanim sie zatrzymalem... troche odarc i obic, dobrze ze w dzinsach jechalem bo byloby duzo gorzej jesli chodzi o otarcia :) przekonalem sie bardzo dobrze ze predkosc bardzo duzo zmienia. Ale bylo calkiem fajnie jak mnie tak po tym asfalcie poniewieralo rzucacaj jak szmaciana lalka :):D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...