Skocz do zawartości

[wypadki] Wasze gleby


Mieciu

Rekomendowane odpowiedzi

Wprawdzie nie jest to mój wypadek, tylko kolegi, ale wypadałoby o tym napomknąć.

Dziś mija dokładnie rok, od dnia, kiedy mój kolega zjeżdżał z góry w lesie bez kasku - nie używał hamulców, jeszcze pedałował, chcąc nabrać jeszcze większej prędkości (z 50km/h to miał 'na lajcie'). Nagle wyleciał w powietrze (kamień? korzeń?), zrobił dwa pełne obroty w powietrzu i spadł na ziemię, tuż obok drzewa (!). Był nieprzytomny, oprócz pogotowia została wezwana Straż Pożarna, która pomogła go dostarczyć do karetki pogotowia (przeszło 1km nieśli go na noszach). Kilka tygodni leżał w szpitalu z pękniętą czaszką (nastąpił wylew płynu mózgowego) oraz innymi obrażeniami (nie znam się na tym, więc nie będę wprowadzać w błąd). Z pobytu w szpitalu nie pamięta prawie nic, po wyjściu sezon miał całkowicie zmarnowany, nawet idąc ulicą miewał nagłe zamroczenia i zaburzenia świadomości.

Obecnie jeździ w kasku, lecz patrząc na jego zachowanie, wypadek pozostawił pewne ślady :P

 

Niech to wydarzenie będzie przestrogą dla tych, którzy bez odpowiedniego przygotowania i doświadczenia chcą pokazać innym, czego to oni nie potrafią. Czasem wystarczy najmniejszy błąd, aby być o krok od śmierci...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas na moja glebe.

Pojechałem z kolegą pojeżdzic sobie. Pojechaliśmy sobie pod taki fajny most i jest tam taki zakręt w kształcie ''U'' Więc tak: Powiedziałem kumplowi, że jadę się przejechać i pojechałem wziąłem rozpęd (zapomniałem, że jest tam piasek na srodku tego zakrętu ''U'' na samym dole na takiej jakby ''prostej) Jechałem dosyć rozpędzony i wjechałem w ten zakręt na początku utrzymałem jakoś równowagę, ale potem było już gorzej... Rower poślizgnąl się na piasku, a ja wylądowałem na ulicy z rozwalonymi łokciamy, kolanami brodą oraz troche na prawej dłoni :blush:. Straty w rowerze były bardzo małe (naszczęście) tylko porysowana rama ;) oraz troche pocharatane rogi. Teraz wiem, żeby nigy nie jechać na takim zakrećie tak szybko...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Michi23

No to może kilka dobrych rad na uniknięcie wypadków?

Oto sprawdzone przeze mnie:

- ZAWSZE (!!!) jeżdżę w kasku (obecnie używam full-face... IMHO nadaje się nawet do enduro w upalne dni... z tym ciepłem to bzdura... jeździłem i wiem, że udaru nie dostanę - kask jest przewiewny)

- ZAZWYCZAJ nie przekraczam prędkości 30km/h (i mocno się tego trzymam... a jeśli jadę nieco szybciej, to tam, gdzie jest to faktycznie bezpieczne)

- nie szarżuję ze skokami: 1m w górę to rozsądna wysokość

- jak mam gdzieś skoczyć, to NAJPIERW rozsądnie oceniam przeszkodę (nie oznacza to, że jak jadę enduro po lasku, to sprawdzam każdy korzeń i podskok, ale patrzę DO PRZODU na tyle analitycznie, że mogę ocenić przeszkodę pod kątem sposobu jej pokonania bez szwanku)

- piłem browca - NIE JADĘ !!!

- na zjazdach używam ochraniaczy na nogi i ręce (normalnie wyjmuję z plecaka i ubieram - zajmuje to minutkę)

- używam markowego, aktywnego oświetlenia rowerowego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

najwieksza glebe jaka mi sie przytrafila to byla jakies moze 10 lat temu:

jechalem skladakiem :) rozpedzilem sie wzielem ostro zakret i wlecialem na kraweznik

przelecialem przez kierownice i walnelem sie klamka w udo przy czym byl to taki "fart" ze jakies 1-2 cm dalej i bym mial po jajkach wisialy by na kierownicy

siniaka mialem na ponad pol uda pozniej przez jakis czas mialem uraz do roweru :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakieś 7 lat temu przeleciałem pięknie przez kierownice (dobił do mnie brat na rowerze) i spadłem na prawą strone twarzy na szlake (taki rodzaj nawierzchni) efekt - zdarta skóra po prawej stronie oka na długości od brwii do policzka i szerokości 2,5 cm =/ do tego miałem pełno odłamków w tej ranie, które w domu musiała mi mamusia powyciągać, dość troche bolało ;(. Miałem później przez cheba 2 miechy strópa na mordce =d. Obecnie nie mam żadnej blizny po tej kraksie, sam sie dziwie =], bo wyglądało to nieciekawie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

W sumie z takich śmieszniejszych to zaliczyłem raz.Pędziłem drogą,niedaleko domu i zauważyłem że mój rozporek jest rozpięty,no to puścilem kierownice i zaczęłem zapinać aż w pewnym momencie zatrzymałem się na maluchu który stał pod blokiem;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ze 2 lata temu jak nie wiecej jechalismy z kumplem po sciezce rowerowej. one jechal przede mna. cos mi muliło w przedniej przerzutce, wiec patrzac katem oka na jego tylna opone patrzymel i nasluchiwalem co jest nie tak. nagle on odbija w prawo a ja sie nie zorientowalem i wyladowalem na znaku. boczne OTB i mieciutko w krzaczki poleciałem. kolega miał niezly ubaw, naszczesnie nikogo wiecej tam nie bylo;) szybko na rower i dalej w droge/ potem sie z tego lalismy caly czas:) a przerzutki same sie naprawimy po przylorzeniu w znak:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

u mnie była nieciekawa gleba na asfalcie. Opony slicki. Wchodzę w zakręt pochyliłem rower .. pech chciał, że leżał tam piasek i przednie koło uciekło mi momentalnie na bok.. rower uciekł spod tyłka i pociągnął nogi w blokach, a ja twarzą przywaliłem w asfalt... lekko zamortyzowałem ręką..

 

efekt skruszony przedni ząb, blizna na kolanie i dłoni.. zdarty cały bok miałem.

 

Na drugi dzień w bandażach już jeździłem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

u mnie była nieciekawa gleba na asfalcie. Opony slicki. Wchodzę w zakręt pochyliłem rower .. pech chciał, że leżał tam piasek i przednie koło uciekło mi momentalnie na bok.. rower uciekł spod tyłka i pociągnął nogi w blokach, a ja twarzą przywaliłem w asfalt... lekko zamortyzowałem ręką..

 

efekt skruszony przedni ząb, blizna na kolanie i dłoni.. zdarty cały bok miałem.

 

Na drugi dzień w bandażach już jeździłem B)

 

może najwyższy czas kask założyć ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przerzutki same sie naprawimy po przylorzeniu w znak:D

Hmm mi własnie cos nie tak z tylnią przerzutką, no ale juz wiem jak to naprawić musze walnąć w znak poprostu :D

 

A wracając do tematu to ja tylko raz chyba miałem jakis delikatny wypadek :P zjezdzalem z gorki i na samym koncu był mały i nawet nie ostry zakręt i jakos tak wyszło ze nie wykierowałem i w krawęznik tylnim kołem, potem przednie też udeżyło, a więć co sie z tym równa na chodnik poleciałem :P Ręka i kolano obtarte dosc mocno było ale zaraz wsiadłem na rower i pojechałem dalej B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj zaliczyłem pierwszą w tym sezonie glebe.. Zjeżdżając z górki w lesie wpadłem w "kałuże" piachu, no i straciłem panowanie nad rowerem, zarzuciło mnie na lewo w pokrzywy :P Od dziś reumatyzm mi nie straszny :( Poza obrażeniami po pokrzywach mam zdarte kolano.

 

Trzeba być twardym nie miętkim :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj zaliczylem dwie gleby (no nie do końca :)) jak wracalem z pracy, od wczoraj mam noski i oczywiscie przed przejsciem dla pieszych wyjmuje prawą noge a rower w lewo :) smiesznie bylo. Lepiej natomiast mój kumpel ostatnio glebę zaliczył : jedziemy sobie ścieżką rowerową, przejeżdzamy przez ulice na zielonym a on bach prosto w słupek od sterowania światlami, groźnie wyglądało ale skończyło się na potłuczeniach i otarciach :D pozdro Mardoc B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jadąc sobie sciezynka dla rowerzystów, troszke mi sie przyspieszyło...ekhem.. naprzeciw sunęła leniwie kobita, zamyślona, środeczkiem... no wiecie: ja w prawo -ona w prawo , ja w lewo -ona w lewo, zgłupiałam i stopuje ale było troszke za póżno - piękny buziak rowerowy:))) NIe wiem czy bolało... kobicie gacie pekły na dupeczce-hihihi ( na szczescie nie zauwazyła) i nic wiecej, czujac sie winna za speed -rower jej poskładałam do kupy, posadziłam, pomachałam i odetchnęłam i.... zapłakałam moje cudeńko kochane nadawało sie na złom, nie mówiac o kolanach rozbitych....rower na plecy i domu... I wiecie co dalej zapinam szybko po ulicach - bo to lubie !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj zaliczyłem glebę gdzieś na obrzeżach Wrocka. Wracałem do domu i spotkałem koreczek i jak to robię zazwyczaj rura i poboczem. Rozpędziłem się do około 30 i nagle tuż przede mną jakiś dół i ut w rów, taki 1,5m :P Nie wiem jak upadłem ale się przeturlałem i oberwałem rowerem a sekundę potem już wstałem :P Poza ogólnymi podrapaniami i śliwką z bonusem na łydce po spotkaniu z pedałem na szczęście nic mi się nie stało (kiedy będę miał w końcu kasę na kask! :D). Potem kolejny problem: wydobycie roweru z owego rowu, jak tylko chwyciłem za ramę to aż odskoczyłem :D Trzeba było powyciągać jakieś małe kolce z ręki i można brać się do wyciągania bajka. Poza takimi pierdołami jak podrapane klamki i korba nic się nie stało, nawet kółeczka proste (tak wstępnie :P) a wnerwiłbym się jakby było inaczej, wczoraj 30zł zapłaciłem za centrowanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sobote zaliczyłem najgroźniejszą glebe odkąd na rowerze śmigam. Przy prędkości 45 km\h na zakręcie z górki do tego asfalt był mokry :/ Przednie koło straciło przyczepność i wpadłem w poślizg. Skutkiem poślizgu są rozległe obtarcia na całym ciele (dosłownie, ran nie mam tylko na lewej nodze i prawej ręce...), nawet nos mam obtarty. Do tego mam lewą dłoń spuchniętą. Gdybym miał troche mniej szczęścia i byłbym bez kasku to mógłbym już nigdy nie wsiąść na rower. Miałem szczęście bo było to pośród domów (wieś Rychwałd koło Żywca) więc odrazu została mi udzielona pomoc, zostałem zalany litrami wody utlenionej, umyty, po czym obolały pojechałem do domu. To było najgorsze 13 km jakie pamiętam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To było najgorsze 13 km jakie pamiętam...

 

współczuje ci :D

 

kiedyś taki szlif zaliczyłem po poslizgu w kałuży wypełnionej liśćmi :029:

kolesie pchali mnie do domu bo skrzepy nie pozwalały na ruszanie nogami i rękami :035:

 

pokrzywy jak zaliczyłem to babcia okładała mnie ścierkami maczanymi w serwatce

a ja jeczałem

"babciu , ja cie za wszystko przepraszam , wybacz mi ja umieram "

 

a babcia sie tylko smiała i o odporności na reumatyzm mówiła :P:D

 

jak kobiela mówił : jak sie nie przewrócisz to sie nie nauczysz :lol:

 

szybkiego łatania ran i powrotu na rower :P

i uważajcie na siebie

:033::D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adamos05 - miałem identyczną sytuacje w maju. Jechalem jakies 30-40 km\h i zakręcalem w lewo.. na asfalcie byl chyba jakis piach, a ja skrecalem pochylony i wiadomo co sie stalo: gleba+jakies 2 fikołki. Skutki: poobdzierane oba łokcie, prawa reka zdarta pomiędzy lokciem i dlonią i stłuczony lewy nadgarstek (wizyta w szpitalu w celu przeswietlenia). Obecnie widac tylko nową skore (ale juz opaloną :033:). A następnego dnia mialem wycieczke szkolną ;/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja dzisiaj zaliczylem piekny urodzinowy OTB i troche mi twarz zdarlo, siedze i sie pukam w glowe dlaczego bez kasku... ale czlowiek uczy sie na bledach, kask juz zamowilem. a mordzie trzeba dac troche czasu bo na razie wygladam jak freddy kruger, pozdro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam ten "wypadek" w kwietniu...byłam marna pogoda, ale i tak pojechaliśmy na zjazd...no i oczywiście ja na koniec... wszyscy zjechali wszystko ok .. no to wchodzimy na góre drugi raz(wtedy zaczeło lać) , tak mi sie spodobało że chiałam pierwsza... oczywiście zjechałam wszystko ok ,ale mi się rozwalił tylni hamulec i zatrzymałam się na takim duuuużum drzewie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj jechalem sobie z qmplem po trasie Cedzyna-Kielce (głowna). Qmpel mnie wyprzedzal obok, predkosc jakies 18km\h i wjechalem w niewielki dolek w asflacie: stracilem panowanie, nadodatek qmpel niezdarzyl mnie wyprzedzic i reka weszla mi pomiedzy opone a rame (u góry).Jakim cudem sie zmiescila ? nie wiem..

Skutki: zdarty z dwoch stron łokiec, obite kolano, porysowana reka (od opony) i jakas gółka na rece (wczesniej tam byl dolek).

 

PS: nie zdarzylem do domu dojechac bo zlapalem snake`a :confused:;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kwietniu tego roku wybrałem się wraz z grupą znajomych na wyprawę rowerową.Śmigaliśmy w Szczecińskich lasach w okolicach kapieliska "Głębokie"

No i dotarliśmy do pewnego zjazdu...dosyć długiego z sporą ilością hopek.Pokonując ten zjazd z prędkością ok 35km/h zaczołem hamować....i w pewnej chwili przednie koło zablokowało się!!No i co się stało..??na pewno się domyślacie co się stało :angry2: Tak,tak....wyleciałem do przodu jak z katapulty!!Po upadku wstałem..byłem w szoku...ale wiedziałem,że coś jest nie tak!!Nie miałem siły juz na nic....musiało mnie zabrać Pogotowie.

Rozpoznanie w szpitalu: 12 zdjęć rentgenowskich całego ciała.Na szczęście w nieszczęściu nic sobie nie połamałem.Poobijane całe ciało (klatka piersiowa,ból kręgów szyjnych,zbity lewy mięsień czworogłowy no i wybity lewy staw barkowo obojczykowy)

Cieszę się,że "tylko" to mnie spotkało bo mogło się skonczyc o wiele gorzej!!

Pozdrawiam i zycze bezpiecznej jazdy:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...