Skocz do zawartości

[wypadki] Wasze gleby


Mieciu

Rekomendowane odpowiedzi

jak na razie mój licznik gleb nie wynosi wiele, bo 1 :-)

 

parę dni temu pojechaliśmy z kumplem na nowo budowaną drogę (po bokach usypane takie 5 metrowe góry piasku) pierwszy zjeżdżałem ja ;) a że było ciemno, lampa ustawiona pod innym kątem niż by wypadało, to nie zauważyłem dosyć dużego uskoku i poleciałem do przodu :blush:

spadłem, UWAGA! centralnie na głowę, nie wiem czemu sie rękami nie podparłem, jakaś siła wyższa ;]

druga sprawa to rama, bo uderzyła mnie jakieś 2cm od klejnocików i strachu sie najadłem hehe

tak to luzik :wink:

z rowerowych to skrzywiłem łańcuch i 5 ogniw poszło do wywalenia

 

aha, jeszcze jedno

jak wracaliśmy juz do domu, kumpel zobaczyl dwie laski - chciał sie popisać

wjechał debil między nie (chciał zachamować przednim - widowiskowo podnieść tylnie koło hehehe)

efekt: przeleciał przez kierownicę, baby śmieją jak głupie, ja oddychać nie mogę (ze śmiechu of course), a ten szybko kaptur na głowę i w długą ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
Gdzieś w jego połowie stały 2 kobiety i wózek z dzieckiem.
Przeżyłyśmy. Ja i mój rower.

Jejku ale to straszliwie zabrzmiało :033: A co z tymi stojącymi na środku górki? :)

Piterpak po Twojej opowieści przypomniała mi się gleba kuzyna. Śmigaliśmy kiedyś po mieście. Jechaliśmy sobie przez most chodnikiem i kuzyn zagapił się na jakąś laskę. Kierownicą zakleszczył się w poręczy mostu i poleciał na chodnik.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

daleka jakiegoś smarkacza (...) coś kombinuje. Jak dojeżdżałem to przebiegł przez ścieżkę i widzę, że szykuje się do oplucia mnie

 

Taka smarkateria jest najgorsza...

Przykładowa i niestety dość popularna sytuacja:

 

jedziesz sobie jakimś odludziem i nagle z lasu wyjeżdżasz do jakiejś wioski... po PGRowskie zabudowania no i pełno dzieciaków na makrokeszach...

 

jedziesz sobie na rowerze w "jakimś dziwnym" wdzianku, masz plecak i jakiś kabel w ustach, jesteś brudny, okularki rękawiczki etc typowy biker na wycieczce. Gówniarze patrzą na ciebie, co jakiś czas ścigają się no i podniecają że wygrywaja na tych kilku metrach z utrudzonym bikerem i nagle jakiś rzuca ci kij pomiędzy szprychy a później ucieka do domu, chowa po jakiś zabudowaniach, stodołach...

 

A ty 20km od większej bardziej cywilizowanej wsi no i masz rozwalone koło i zakrwawioną twarz bo kij katapultował ciebie 2m przed rower...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim wypadku najlepsza sprawa bedzie pofatygowanie sie do takiego goscia lub do jego rodzicow i poprosic mile o odszkodowanie za straty poniesione. A jak nie to przejechac sie do tej wsi wieksza grupka i poprosic niegrzecznie:)

Oby nic takiego mi sie nie przytrafilo :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja dzisiaj miałem pierwszą glebę na Krossie. ;)

 

Chodznik, po lewej od chodnika polanka (ubity piach, mooocno się kurzy jak jest sucho) jakiś metr niżej. Krótki zjeździk w stylu podjazdu dla wózków inwalidzkich tylko że po piachu. :)

 

Chciałem pojechać na manualu, ale wystający krawężnik trochę mocniej podbił mi przednie koło, rower wyleciał mi spod (_!_) a ja poleciałem na kolanka.

 

Wcześniej zrobiłem to samo, tylko z mniejszą prędkością i zdołałem ustać na nogach z kierownicą w rękach. Wyszedł taki "manual to superman" :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja wczoraj koło 23 jechałem sobie do kumpla na rowerku, jak juz byłem koło 100 m od jego bloku miałem krakse. skręcając w prawo chodnikiem z prędkością 25-30km/h wpadło mi w poślizg na piasku przednie koło (oponki to slicki kenda kwest 1.50) i zrobiłem takie coś jakby OTB ale opierając cały mój ciężar i roweru na lewym rogu kierownicy(akurat trzymałem kiere tak ze kciuki na całej długości opierały sie o rogi)

nawet sie wybroniłem żepo tym salcie wylądowałem na stojąco . W pierwszym momencie myśle sobi: ale fart nic mi nie jest wziąłem rowerem i jade dalej, wnosze rower na czwarte piętro do kuumpla i dopiero sie skapnołem że z lewego kciuka ciurkiem leci krew

uszkodzenia ciała to zmiażdzony kciuk poza tym absolutnie nic

a w biku to mocno zjechany róg kierownicy

obraz0015iu.th.jpg

 

Ja skończyłem podobbnie. Minimalna prędkość na ścieżce, kiedy zwracałem uwagę chamowi, że tu się nie spaceruje - po niespodziewanym ataku dziadka gleba = pęknięta kość i zerwane ścięgno. Uważajcie na cholerne manetki !! I ...synów !!

Nie znoszę chołoty, nie znoszę ścieżek miejskich... F**k the violence...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałem soie troche przychamować i nacisnołem lewą ręką na hamulec ( w prawej miałem loda). Trzymałem tylko jedną ręką kieownice i przy hamowaniu skręcila mi się kierownica. Zrobiłem OTB i przy okazji nabiłem się na kierownice.
No a co z lodem...?

Do kasacji ?? B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

odrazu mówie że wiem ze to moja wina... i że jestem pała... ale co tam :excl:

mamuśka mnie poprosiła bym pojechał do sklepu i kupił jej baterie do komórki. No to wsiadłem i pojechałem. W drodze powrotnej pomyślałem sobie że fajnie będzie zjechać sobie z górki (takiej jak na sankach się zjezdza). No to podjechałem, poczekałem aż wszyscy na chodniku przejdą i zacząłem zjeżdzac. Gdy już byłem na dole, niedaleko chodnika zauważyłem jadącego rowerzyste... no to po hamulcach... A że jeżdze na semi-slickach to przednie koło zablokowało się, wpadło w poślizg (jeszcze na trawie) i zahaczyło o jakąś dziurę tak że przeleciałem przez kiere na beton (chodnik). Jak ostatni raz patrzyłem na prędkość, wynosiła ona... 50km/h :|

Najzabawniejsze jest to, że pierwsze co pomyślałem po otrząśnieńciu się to "co z rowerem?"... dopiero później... "ała moje żebra i ała moja noga" :)

Rowerkowi większej krzywdy nie zrobiłem oprócz złamanej podkładki pod licznik (zapewne jak uderzyłem zebrami o kierownice) ale to myśle że da się skleić. Gorzej ze mną... Żebra mnie bolą... nogi nie moge zginać... ehhh... no ale za głupote trzeba płacić... co mnie do jasnej ciasnej podkusiło żeby z tamtąd zjeżdzac na tych oponach :|

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe a ja miałem taki upadek... Jeżdziłem z kumplem po lesie i wpadliśmy pojeżdzic po takim dużym wgłębieniu (u nas nazywamy go wilcze doły) są w nim małe pagórki, wielkia dziura, góreczki, itp. ja raz wyskoczyłem na jednej z góreczek i w powietrzu nieutrzymałem równowagi i zniosło mnie z powietrza na tą dosyć głęboką dziure i spadłem praktycznie na pionowa na głowę w nią, cos mialem z kręgami szyjnymi, nosiłem gorset 2tyg. i miałem nawet mocno podrachaną bużkę :):D:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzis mialem okazje spotkac sie z drzewem :P, dobrze ze jechalem wolno,

tylko niestety opony Kellys Cobra (jakis model Kendy) ciezko hamuja na lisciach i niezdazylem wychamowac lub ominac drzewa :|

dobrze ze felga nie wtrafilem :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mialem dość dziwną sytuacje 10 LAT temu: Zamienilem się z qmplem rowerami (to byly takie skladaki wigry czy cos w tym stylu) i jechalismy chodnikiem. Nagle lewy chwyt zsunął się z kierownicy, stracilem równowage i... dostalem bokiem kierownicy w czoło. Obecnie mam blizne w kształcie półksięzyca;)

 

Wniosek: nie ufajcie nie swoim rowerom! ;)

 

To moze jeszcze drugą "glebe" zjeżdzalem z jednego osiedla na drugie (dla mieszkańców: Słoneczne > Bocianek) i ze mialem nowy rower to wyprolem ile sie da i nie wychamowalem - wlecialem w jakies drzewo. Gdy otworzylem oczy okazalo się ze brakowalo ok. 10 cm od głowy do gałęzii. Absolutnie zadnych obrażen !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja wczoraj miałem moj pierwszy OTB :D

 

mała hopka, 20 parę km/h, wyskok, lot, lądowanie wszystko cacy. aż tu patrzę: lecę na drzewo :) za póżno na skręcanie- daję po hamulcach. tylne koło ostrzegawczo się podniosło, ale co tam drzewo coraz bliżej. klamki do oporu i wylatuję przez kierę :( .

 

nawet sie nie zadrapałem, oczywiście jechałem w kasku B)

 

pozdro

 

p.s. ta hopka naprawdę jest mała, ok. 1,5m lotu na wysokości 20 cm :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaliczyłem dziś glebę i nie należała ona do zabawnych.

Asfalt. Przy 32km/h spadł mi łańcuch z największego blatu. W zasadzie nic nie powinno sie stać - tylko że stałem na pedałach i byłem w trakcie przyspieszania.

Wszystko trwało 3-4 sekundy. Leżę naszczęście cały, zdarte kolano, tyłek, łokieć i 3 palce ręki. Myślę sobie "spoko, jestem cały. Rower???" Patrzę: otarcia na prawym, nowiutkim SPD, i tylnej deorce. F..k. O spodenkach i koszulce nie wspomnę.

Kumple jechali za mną i ledwo mnie wyminęli, byli w większym szoku niż ja. W zasadzie to się tylko cholernie wk......em.

Zaczyna mnie denerwować napęd. Wszystko ma 550 km i nie działa jak należy. Źle wyregulowane?? Do serwisu już nie jadę. Kasę biorą i gówno robią, a ja przestaję ufać swojemu bike'owi.

Najgorsze jest to, że jutro mam służbę i 24 godziny siedzenia w fotelu. Nie dam rady. Tyłek mnie boli jak diabli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wczoraj miałem głupi (przezemnie) jade se po takiej ścieżce zdrowotnej ( u siebie w Austrii) i widze taką górke hmm ze 15-30 cm wysokości i chyba z lisci czy z czegoś takiego nie wiem(ale twarde było więc kolo sie nie zakopał) rozpędziłem się do około 20km/h (nie mialem licznika wtedy) i jade se podskoczylem lekko ale dalej po garach i chciałem zjechać zjechałem i nie wiem dlaczego ale sie wy****em przed drzewem sie zatrzymałem ale nie dotchnełem go nawet rowerem... Myśle se jakoś bedzie wsiadam na rower jeżdże jeszcze troche (z 15 minut) wracam do domu zdejmuje buty skarpetki a tam 4 palce jak bąble pojechałem do spzitala jeden złamany (jak ktoś miał naciagany złamany palec to wie co to za ból) reszta lekko zgnieciona, ale za cholere nie wiem od czego to przecież nie walnełem sie w nic :glare: cuda jakieś czy co :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja wielkich i krwawych wypadków (jak dotąt) nie miałem... pamiętam 2 średnie :P :

1. Złapałem się kiedyś jadącej, bądź co bądź, dość szybko cięzarówki i troche odpoczywałem podczepiony do kipy... oczywiście nie mogłem widzieć wad drogi po której jechałem, bo zasłaniało mi ją kilka ładnych kilogramów złomu przede mną :glare: ... Chyba to był STAR - wpadł w jakąś zdrową dziure, bo wyrwało mi ręke od metalowej części kipy, którą trzymałem - siła szarpnięcia była na tyle duża, że wystrzeliłem tyłkiem z siodełka i poleciałem pempkiem na kierownice :/ w tym momencie pozostało mi tylko czekac na nieunikniony kontakt z glebą... na szczęście nic sobie nie złamałem i nic za mną nie jechało bo mogło być gożej niż pare ładnych obtarć i podarta koszulka :030:

2. Jechałem kiedyś z kuzynem między blokami po tragicznej drodze z masą kamiennych występów... ale to nie one przypomniały mi siłę grawitacj :D po kilku minutowej jeździe zdałem sobie sprawę, że mam kompletnie obluzowaną kierownicę i końcowe metry przed upadkiem jechałem juz w zasadzie bez trzymanki :)

Oczywiście te kamienne występy nie pomagały mi utrzymac równowagi, a w takiej sytuacji bałem się nawet dotknąć hamulców... miałem nadzieję że naturalnie się poprostu zatrzymam, ale właśnie wtedy najechałem na nieprzyjemny występ i zaryłem ciężko w beton :glare: Kuzyn miał niezłą polewke, ale jeszcze większą dzieciaki grające obok a piłke :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie wróciłem z wieczornej eskapady po osiedlu...obdrapany na obu rękach ooostrooo :) hehe. Cały czas uczę się wheeliego...no i w pewnym momencie przesadziłem (zapomniałem o tylnym hamulcu...) i gleba na plecy. Jakieś małżeństwo szło z przodu (taka spacerowa szutrowa droga) i tylko słyszeli "nosz kur**" :lol: coś mnie kciuk jeszcze lekko boli...ale, prędzej czy później minie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem bardzo głupi wypadek a raczej stłuczke :D grzałem z górki przez wioske jakieś 30 km prostą drogą a na poboczu drogi stał samochud i po chwili pacze a tu gościu wychodziz tego auta noi ja oczywiście przy..ebałem w jego drzwi i to od strony srodkowej oczywiście przeleciałem przez te dzrwi i wyladowałme na twardziutkim asfalcie z 10m leciałem no jak juz wylądowałem to nie mogłem sie pozbierać do okoła było mase wiary i mieli zemnie niezłego łacha :) odziwo nic mi nie było tylko pocharatany wruciłem na chate :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj jakiś koleś wymusił na mnie pierwszeństwo na rondzie - wyjechał, a potem zatrzymał się, bo jakieś auto przed nim pieszych przepuszczało. Zahamowałem ale poleciałem jakoś na bok przed jego bagażnikiem. Dość niemiłe uczucie leżej na rondzie :( Pozbierałem się i dogoniłem go na następnym skrzyżowaniu - zapukałem przez szybkę, ochrzaniłem a koleś na szczęście przeprosił. Gdyby to był jakiś gbur, który jeszcze by się na mnie wydarł i mówił, że to nie jego wina to zarobiłby pięścią w twarz, bo byłem wkurzony.

Niestety ale takie wymuszanie na rondzie jest strasznie wkurzające i nagminne!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Pod koniec października rok temu zaliczyłem niesamowitą glebę, no w sumie to asfald. U mnie w mieście jest wiadukt nad trasą wawa-katowice po którym autobusy strasznie sie wleczą i już na podjeździe je wyprzedzam. Tamtego dnia również tak było. Później skręcam w prawo z wiaduktu praktycznie 90 stopni na kilku metrach(zawsze ścinam) z prędk. ok 40 km/h co dla qmpli było szaleństwem (ma się micheliny:-). Jednak tamtego dnia było mokro.Niosło mnie chyba z 5 metrów. Zanim zdążyłem oprzytomnieć przypomniało mi się o AUTOBUSIE który nie zdążyłby mnie wyminąć o hamowaniu nie mówiąc. Na szczeście po całym zdarzeniu poza rozwaloną rekawiczką i korkiem od kiery pozostał tylko siniak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja "najfajniej" przywitałem matkę zięmię na podchalu (wieś Mizerna => 30 km od Nowego Targu) wieś ta wygląda jak jedna uliczka (dłuuuga i stroma) i domki stojące wzdłuż niej...

zjeżdżałem sobie z samej góry z tartaku, zazwyczaj miałem tam na liczniku koło 50 km/h (lajtowo) ale tym razem se pociągłem troche mocniej i wiem że miałem już 58 km/h, w pewnym momencie był lekki łuk w lewo i zaraz za nim taki sam w prawo (to był mostek pod którym potok krzyżował się z drogą) więc lekko przychamowałem (jak ostatni raz spojżałem na licznik było 54 km/h) patrze dzieci (około 7 sztuk) no to krzyk... UWAGA SPIER...AĆ Z DROGI!!!! składam sie w lewy łuk, patrze dzieci sie ładnie odsunęły na prawo (no to ja ustawiam sie po lewej żeby wziąć prawy łuk po zewnętrznej...) i byłoby wszystko super gdyby nie jeden głupi (trza mu przyznać) dzieciak który widząc że pakuje się na zewnętrzną wpieprza sie centralnie na mnie... no to hebli nie zdążyłem nawet użyć, dzieciak dostał moją prawą storną kiery, mnie druga strona kiery pociągła i zrobiłem przerzut przez kierownice... prosto na piasek naniesiony na asfalt po deszczu.. przytarłem w niego lewym łokciem i biodrem i prawym nadgarstkiem (w powietrzu nie wieżyłem że uda mi sie wyjść z tego lotu cało-byłem pewny że sie mocno połamie) wpierdzieliłem sie do rowu (z wodą - błotem) i zaraz stałem na nogach... ciekło z łokcia solidnie, z biodra to samo (mam blizny konkretne, a biodro do teraz czuje - po 3 czy 4 latach) rower zrobił na oko 10 fikołków zanim sie zatrzymał (wygladał kiepsko) dzieciak miał na 90 % połamane żebra i to solidnie a ja miałem szczęście że to nie było 5 metrów dalej bo tam był wjazd do posesji czyli betonowy mostek i stalowa barierka...

 

na tej samej drodze rok później pobiłem swój rekord Vmax (72km/h) MTB oczywiście. aha. na mokrym świeżo po deszczu :]

 

pozdro!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość BarteX88

Ja tam dobrze pamiętam swój pierwszy wypadek :) Tydzień po zakupie swojego pierwszego MTB (AUTHOR DALLAS) jeździłem w kółko wokoło placu zabaw. Jadę i (to był dosłownie moment) nagle z naprzeciwka zza krzaków wyłonił się inny rowerzysta (w moim wieku- 9 lat). Zrobiłem tylko :eek: i ŁUUUP. Ja przeleciałem do przodu na trawnik, tamten drugi na klate na beton :/ Wstałem otrzepałem się (ten drugi się drze, cała morda we krwi :/ ), wsiadłem na rower i pojechałem dalej :) . Miałem ostro scentrowane koło, ale dało się jechać. Natomiast tamten drugi rower miał połamane koło, powypadane szprychy icoś jeszcze ale pamiętam że był praktycznie do kosza. Najgorzej było rozplątać rowery :) Potem wszystkim zachwalałem że mam dobry rower :D A co do prędkości to jechałem chyba z 20km/h, ten drugi podobnie :/. Więc zderzenie równało się 40 km/h !!!

 

Nigdy tego nie zapomnę :D:P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...