orlenplock Napisano 29 Marca 2006 Udostępnij Napisano 29 Marca 2006 Jeszcze jeździłem na Wigry 4 Siedziały na ławce jakieś głupie małolaty, obok biegał pies - taki do pół łydki średnio wyrośniętego szympansa Jechałem sobie alejką - ze sporą prędkością (tak w zasadzie to na składaku dużo więcej już się nie dało) i jak miałem 10-15 metrów do tej ławki to szanowna panienka rzuciła pieskowi patyczek. niestety przez chodnik. Psa dziabnąłem wpół, a sam przez kierwnicę wylądowałem na asfalcie. Pies w długą (przeżył ), usłyszałem jeszcze parę k.... Skończyło się na szczęście poharatanej ręce (u mnie oczywiście). Drugie OTB zaliczyłem tuż po tym jak kupiłem rower. Jechałem w noskach. Chciałem zdążyć na zielonym świetle. Przeskoczyłem nad wysepką między dwoma pasami, niestety nie udało mi się wskoczyć na dość wysoki krawężnik po drugiej stronie, a że mialem sztywny widelec to poleciałem przez kierownicę. Rower wylądował na mnie. Całe szczęscie, że dostałem siodełkiem, a nie ramą bo kasku oczywiście nie miałem. Goście w samochodzie, który stal na czerwonym wyskoczyli. Myśleli chyba, że nie będzie co zbierać, a ja wstałem, otrzepałem spodenki, wyprostowałem kieronicę i pojechałem dalej Noski wywaliłem od razu - zbyt niebezpieczne. Do dzisiaj na szczęście więcej wypadków nie miałem i mam nadzieje, że mieć nie będę. Kask już mam no ijeżdżę oczywiście na tym samym bike'u - po upgrade AAAAA byłbym zapomniał. Było jeszcze jedno OTB. Także na Wigrach 4. Ścigałem się z jakimś gościem, dobry był. Na moje nieszczęście byłem lepszy Gnojek podjechał mi pod koło i podciął rower. Oczywiście looooot przez kierę i złamany nos. Do dziś jest garbaty. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gmyru Napisano 9 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 9 Kwietnia 2006 No to moja historia... 12 lat mialem i w ogole zero doswiadczenia... Zebralo mi sie na zjechanie z kieleckiego stoku narciarskiego w czasie lata! Bez kasku, bez zadnych ochraniaczy... GŁUPOTA Nie wiem co sie stało bo nie pamietam... obudzilem sie w szpitalu! Ktos mnie widzial i sie mna zajal i zadzwonil po AMBULANS i po mojego ojca... Obrażenia? : - Szyty jezyk (6 szwow) !! - Szyte kolano (12 szwow) !! - Wybity bark - Wstrzas mozgu - Pęknieta kość w palcu u lewej reki - Ogólne zdarcia.... Sprawdzalem potem na liczniku predkosc max. = 65 km/h Cudem sie nie zabilem... 2 tyg. spedzilem w szpitalu i przez pol rokui nie moglem zgiac kolana... Mam nadzieje ze jezeli ktos to przeczyta to nauczy sie ze zawsze nalezy zakladac kask i ochraniacze i nigdy nie nalezy dobierac sobie tras, na ktore sie nie ma jeszcze umiejetnosci!! Obecnie juz 2 lata preferuje downhill i dalej boje sie i uwazam ze za malo umiem aby zjechac jeszcze raz z tego stoku!!! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gość Gość Napisano 10 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 10 Kwietnia 2006 oj, ale tu hardcory ja mialem jak na razie jedna powazna glebe. 2 tygodnie po zakupie roweru nabralem juz pewnosci siebie troszke wiec zaczalem nieco szalec. oczywiscie jako, ze braklo kasy na kask wiec jezdzilem bez niego. w okolicy byla taka fajna gorka z malym uskokiem na dole (ok 30-40cm) no to sobie zjezdzam (ok 30km/h) i mysle, ze niziutko to se skocze. tylko, ze nie wzialem poprawki na amortyzator (moj pierwszy rower z amorem). dobilem amorka, zrobilem klasyczny OTB i zarylem twarza w ziemie (dobrze ze trawa a nie asfalt). jako ze glupi ma szczescie skonczylo sie na odartej twarzy, pogietych okularkach i obitym barku, ze ledwo moglem reke podniesc przez 2 tygodnie. teraz kupuje SPD i boje sie, ze znow jakas glebe odstawie :> Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Majkel Napisano 10 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 10 Kwietnia 2006 ten post wyzej to ja jakby cos :] Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Puma [JFK] Napisano 10 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 10 Kwietnia 2006 Obecnie juz 2 lata preferuje downhill Sprzęt: MeridaMATTSslickRock Nie wiedziałem że ten rower służy do DH... :rolleyes2: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Onio Napisano 10 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 10 Kwietnia 2006 ' date='10.04.2006, 12:50' post='185939']Nie wiedziałem że ten rower służy do DH... :rolleyes2: bo to takie "DH"... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gmyru Napisano 10 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 10 Kwietnia 2006 Tzn. ja to jestem bardziej streetowcem (po ramie ) Ale znacznie wole DH, dlatego mam zamiar kupic teraz Kone Stinky, a wczesniej chcialem Kross FR2 (w sumie to FR, ale mozna by poprobowac) na razie na takim rowerze jaki mam staram sie poszalec a ze naleze do grupy ludzi, ktorzy kochaja adrenaline to co sie tam bede przejmowac ze moj rower moze tego nie wytrzymac Jezdze wszedzie, gdzie tylko uda mi sie przezyc ^^ http://rapidshare.de/files/17669900/Myjnia.wmv.html <--- jak ktos sie chce posmiac to niech sobie to sciagnie <lol2> wykonanie - I klasa prze zrzut Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Pioe Napisano 13 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 13 Kwietnia 2006 Heh przypomniała mi się taka ciekawa gleba na skrzyżowaniu Byłem na treningu na pewnej drodze praktycznie nie uczęszczanej przez auta. Po prostu asfalt na środku pola, na dodatek gładziutki jak jedwab Później był nieco szorski, ale o tym później Podjeżdżając do skrzyżowania chciałem skręcić w lewo. Jako że jechałem z wiatrem i nie chciało mi się zwalniać zbytnio, więc ustawiłem się no i wykonałem przechył w bok. Czułem jak siła odśrodkowa wzrasta.... Potem poczułem jak opony straciły przyczepność Potem był tylko piękny ślizg bokiem przez asfalt i lądowanie w rowie i uderzenie od roweru Ałłłć! Jak sobie teraz to przypomnę to aż mi ciarki przechodzą - ten piękny szlif na miednicy i przetarty łokieć :034: No ale cóż! Przynajmniej miałem miękkie lądowanie, tak jak rower Aha! Jakoś mnie to nie zniechęciło do ostrych przechyłów. Najbardziej lubię ronda :lol: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gmyru Napisano 14 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 14 Kwietnia 2006 No ja mialem podobna akcje tylko na glowej ulicy Kielc (sienkiewicza - sklepy, restaruacje itp.) wczesniej padal deszcz ale nie wiedzialem ze jest az tak slisko ^^ Skrecalem z bocznej uliczki wlasnie na Sienkiewicza... Najgorsze bylo to ze kolo tego miejsca jakis teatrzyk przedstawial jakas sztuke na ulicy i troche ludzi bylo... Na szczescie mialem full face'a wiec moze nikt mnie nie poznal ^^ Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cybuch Napisano 14 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 14 Kwietnia 2006 Moja ostania poważniejsza gleba miała miejsce na torze w Osowie, jechałem sobie po kładce, wjechałem na górę i brakowało jednego szczebelka w którym utknałem:-) chciałem zeskoczyć z kładki na bok ale zamiast spaść na oba koła poleciałem za przednim kołem prosto twarzą na glebe i jeszce fikołka po drodze zaliczyłem X-( cała lewa strona pyska była zdarta, do domu miałem jakieś 15km dobrze że przez las, bo w mieście to by ludzie pouciekali na mój widok :-)) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Stary Napisano 15 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 15 Kwietnia 2006 W sumie jedyną poważną glebę zaliczyłem kilka latek temu - w 3 klasie gimnazjum. Pech chciał, że rozwaliłem się w niedzielę, a we wtorek był ..... test gimnazjalny do LICEUM! Spieszyłem się dość mocno do domu czego skutkiem było .... wylądowanie na pogotowiu. Z samej gleby niewiele pamiętam, ale było to mniej więcej tak: jechałem pod górke dość szybko (ponad 40km/h), oczywiście nie siedziałem na dupie tylko całym ciałem naciskałem na pedały, a że miały ponad 7000km przebiegu i były wątpliwej jakości zrobiły się .... śliskie ... dalej to nawet nie ma co pisać :/ Noga mi zeszła z gnoja zaliczyłem haka o gruboziarnisty asfalt i wykonałem przecudny ślizg :/ .... 400 metrów od domu. Wstałem, podniosłem rower, usiadłem (nic nie czułem! szok totalny). Zacząłem jechać, sprawdzać przerzutki. Nic nie skrzypiało, hamulce działały .... po 100 metrach poczułem, że mnie cholernie boli kolano .... no i zaczeło się ... :/ Zanim dojechałem do domu od kolana do skarpetki miałem juz pięknie zakrwawioną nogę. Żeby nie przedłużać - pojechałem z ojcem na pogotowie, gdzie wyczekałem kolejne 20 minut (przede mną była matka z dzieckiem potrącona przez samochód - niemiła sprawa :/), dość szybko mnie poskładali, nic nie trzeba było szyć, obeszło się bez złamań, ale stłuczenia były dość ostre. Skóre od kręgosłupa w lewo miałem dość mocno zdartą, a o lewej nodze nawet nie wspominam .... kolano goiło się z 6 miechów (aż zszedł strup z rzepki). Test do liceum średnio mi się pisało (wtorek) bo ni cholery się nie wyspałem - wszystko bolało nie było się jak przekręcić nawet na prawy nieobtarty bok. Ale kij z tym We wtorek test, a w piątek bo zdjęciu opatrunków z pleców jeździłem już na biku :twisted: Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Ciastkorz Napisano 23 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2006 Jade sobie po polnej drodze i bylem pewien ze zadne auto mi nie wyjedzie ..... przeliczylem sie na zakrecie scialem zakret i ......... walnalem wprost w tylni bok auta przelecialem przez nie i spadlem na ziemie. Zdarlem sobie kolano troszke krwi było a rower mial przednie koło cale do wymiany Raz jade na bmxie od brata i mialem szerokie spodnie gdzies sie zahaczyly i rower pojechal dalej a jedna cześć spodni mi urwalo i mialem krotkie z jednej strony To były moje dwa wypadki miałem jeszcze pare innych ale to nic ciekawego Pozdrower Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Ka$a Napisano 24 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 24 Kwietnia 2006 No to czas i na moją opowieść W we wtorek (tuż po wielkanocy) uczyłem sie do sprawdzianu z histy (beznadzieja ), kiedy już głowa zaczęła mnie boleć od przypływu wiedzy postanowiłem, że przejade sie przeluftować (tzn. przewietrzyć) na moim rowerku (no i żeby się troche rozruszać po kanapowych świętach). Nigdy nie planuje wycieczek, więc jechałem sobie wszytko fajnie i przyjemnie. Zrobiłem jakieś 32km, byłem na dolinie 3Stawów i postanowiłem już wracać do domu (douczyć się historii ). W przejeździe przez las (miejscowi może wiedzą, tam gdzie takie hopki i skocznie pobudowane są ) postanowiłem sobie troche poskakać z tych mniejszych hopek. Przeskoczyłem jedną, rozpędziłem się na drugą, ale chyba nie dostatecznie za hopą była dziura, zablokowało mi się przednie koło, i zaliczyłem niezłe OTB spadając na głowe i lewy bark (oczywiście kask leżał w domu zamiast być na mojej głowie). Efekt: Wizyta na pogotowiu i w szpitalu: zerwanie ściegien lewego barku (oj bólo, nieźle ). Wizyta u ortopedy: podejrzenie złamania obojczyka z niewielkim przesunieciem. Złamanie raczej mało prawdopodobne bo aż tak nie boli, ale musze jeszcze zrobić dodatkowe zdjęcia. Rowerek niestety jak na razie w odstawe poszedł . A szkoda bo jak teraz tak fajna pogoda to aż mie sciska ;/ Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
edir Napisano 28 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 28 Kwietnia 2006 Dzisiaj postanowiłem sprawdzic jak się jeździ na slickach. Miałem je założone przez jakąś godzinę i pewnie już nigdy więcej nie założę. Jechałem ścieżkami wzdłóż autostrady A4 koło Gliwic. Rozwaliłem się na asfalcie przy kładce prowadzącej przez drogę, nie wiedzieć czemu jest tam sporo piachu nasypanego... Efekt: złamały mi się okulary, złamałem daszek od kasku, kilka zadrapań i stłuczeń. Gdyby nie kask byłoby znacznie gorzej bo solidnie przywaliłem głową w asfalt. Można dokupić do authora aero daszek? Ten na velo.pl nie wygląda żeby do niego pasował. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Nestor Napisano 29 Kwietnia 2006 Udostępnij Napisano 29 Kwietnia 2006 Oto moja skromna historia: No to dawno temu jak jeszcze bylem wzglednie maly jechalem sobie do domu... Zostalo mi jakies 50m... Licznik wskazywal kolo 26km/h o ile pamietam... A tu nagle trach! Urwal mi sie przedni blotnik Rezultat: natychmiastowe zatrzymanie sie przedniego kola. Przelecialem przez kierownice i wylazdowalem na niezbyt przyjemnej drodze na lokciach. Niestety rower tez wybilo i zanim zdazylem sie zorientowac oberwalem kierownica w potylice (albo lekko ponad nia). Nie mialem kasku :/ Skonczylo sie to potluczeniami i paroma szwami na glowie. Od tej pory mam fobie na blotniki Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Bartheck Napisano 1 Maja 2006 Udostępnij Napisano 1 Maja 2006 Może nie bły yo gleby ale mam dwa ciekawsze zdarzenia.. jedno miało miejsce gdy skakaliśmy z kupmlami z takich niskich schodów, qmpel co skoczył przede mną zajechał mi drogę, ja nie mając gdzie skręcić zaryłem przy v = 25km/h w murek, przeleciałem przez kierownice w krzki i super ! Wstaje, otrzepuje się z pyłu, wsiadam na rower a tu niespodzianka - widelec się "troszeczkę" skrzywił :/ to jest pierwsze - drugi to karambol. Jedziemy z kumplami tak - jeden z przodu, ja za nim a za mną dwie osoby. Jechaliśmy uliczką na której w ogóle nie było ruchu bo to była uliczka dojazdowa do domku pod lasem. Ja puściłem kierownicę i jechałem bez trzymanki. Nagle kolega bez żadnego uzasadnienia zaczął hamować. Zanim ja się zorientowałem co jest grane, i złapałem kierownicę już leżałem na koledze i czułem jak diwe osoby na nas wjeżdżają. W obu wypadkach skończyło sie tylko na otarciach roweru [ja wyszedłem bez szwanku] i w obu wypadkach winę ponoszą moi koledzy którzy albo się zatrzymywali w niewłaściwym miejscu albo im się wymyśliło zahamować. Na rowerze trzeba MYŚLEĆ co się robi, z resztą w aucie też i na nartach też. Wszędzie trzeba myśleć - tylko, że wielu ludzi o tym nie wie albo ma mózg zepsuty Aha ! jeszcze jeden dzwon fajny miałem. Jak miałem ok. 5-6 lat i jeżdziłem na składaku miałem ciekawą przygodę. Pod blokiem moim pod trzepakiem jest wybetonowane. Pewnego razu jechałem w stronę trzepaka ok. 15km/h chcą efektownie zahamować przed samym trzepakiem. Niestety - nie udało się. Klatką piersiową zatrzymałem się na na trzepaku, rower pojechał a ja spadłem na kość ogonową przez kilka minut nie mogąc się podnieść. Byłem troch poobdzierany a siodełko w rowerze się rozwaliło na części Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
orlenplock Napisano 2 Maja 2006 Udostępnij Napisano 2 Maja 2006 Wczoraj zaliczyłem kolejną glebę. Jadę 26km/h ścieżką rowerową i widzę z daleka jakiegoś smarkacza (chyba z 6 lat miał). Widać od razu, że coś kombinuje. Jak dojeżdżałem to przebiegł przez ścieżkę i widzę, że szykuje się do oplucia mnie. Po hamulcach , niestety obróciłem się w lewo - wtedy tylne koło poszło w prawo i leeeeecę. Dobrze, że zamortyzowałem upadek prawą nogą. Kolano zdarte, biodro stłuczone i cholera podarty polar. Chłopak się wystraszył - musiało to zajedwabiście wyglądać, jeszcze na niego się wydarłem. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wilku89 Napisano 2 Maja 2006 Udostępnij Napisano 2 Maja 2006 Wczoraj zaliczyłem kolejną glebę. Jadę 26km/h ścieżką rowerową i widzę z daleka jakiegoś smarkacza (chyba z 6 lat miał). Młodzi gniewni :twisted: Szybkiego powrotu do zdrowia noi szkoda polarka Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
orlenplock Napisano 2 Maja 2006 Udostępnij Napisano 2 Maja 2006 Dzięki Wilku89. Dopiero dziś czuję co mi dolega. Mam naciągnięte ścięgno w lewej kostce. Ciekawe czy jutro dam radę pojeździć. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
GZA20 Napisano 7 Maja 2006 Udostępnij Napisano 7 Maja 2006 Hmmm....najgorsza kraksa.. Jakieś 2 latka temu w sopockich lasach. Niestety wybrałem sobie dość póżną porę bo odzina 20 kiedy juz się ciemno mocno robiło. Jadąc sporą prędkością (nie wiem ile bo ciemno było ;p) wjechałem w taki betonowy słupek co w lasach czasami mozna spotkac ( nie wiem po kiego czorta stawiają je w lesie ;p). No i prędkość plus taki słupek równa się spoora kraksa. Pamiętam tylko ze siła była tak duza ze jak upadłem to ręce nie wytrzymały i poleciałem na twarz ;/. Po tym od razu na pogotowie gdzie mnie pozszywali. Naszczęscie tylko na wargach dzieki czemu prawie nic nie widac. No ale skutek był taki ze przez tydzien musiałem jescc przez słomke a kiedy opuchlizna zeszla poszedlem do dentysty zeby wstawił mi nowego zęba..bo moj prawdziwy gdzies sie rozsypal <lol>. A sprzęt..hmmm musiałem kupic nowy bo rama troche się pokrzywiła. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
zygi Napisano 7 Maja 2006 Udostępnij Napisano 7 Maja 2006 A ja miałem dziśaj chyba najbardziej głupią glebe w życiu. Jeden łebek z 12 lat wyciągnął mnie na rower. Jeździliśmy tak troche po mieście w, tempie spacerowym i w pewnym momencie młody poszedł do sklepu kupić sobie loda. Mnie też postawił i jedziemy jakieś 10 km/h po chodniku. Chciałem soie troche przyhamować i nacisnąłem lewą ręką na hamulec ( w prawej miałem loda). Trzymałem tylko jedną ręką kieownice i przy hamowaniu skręcila mi się kierownica. Zrobiłem OTB i przy okazji nabiłem się na kierownice. Niby nic takiego, troche się tylko ukurzyłem, ale jakbym miał bie ręce na kierownicy, w ogóle bym się nie wywylił, więc prosze, nie jedzcie lodów na rowerze. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
lis Napisano 7 Maja 2006 Udostępnij Napisano 7 Maja 2006 ja wczoraj koło 23 jechałem sobie do kumpla na rowerku, jak juz byłem koło 100 m od jego bloku miałem krakse. skręcając w prawo chodnikiem z prędkością 25-30km/h wpadło mi w poślizg na piasku przednie koło (oponki to slicki kenda kwest 1.50) i zrobiłem takie coś jakby OTB ale opierając cały mój ciężar i roweru na lewym rogu kierownicy(akurat trzymałem kiere tak ze kciuki na całej długości opierały sie o rogi) nawet sie wybroniłem żepo tym salcie wylądowałem na stojąco . W pierwszym momencie myśle sobi: ale fart nic mi nie jest wziąłem rowerem i jade dalej, wnosze rower na czwarte piętro do kuumpla i dopiero sie skapnołem że z lewego kciuka ciurkiem leci krew uszkodzenia ciała to zmiażdzony kciuk poza tym absolutnie nic a w biku to mocno zjechany róg kierownicy Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
rowerzystka Napisano 8 Maja 2006 Udostępnij Napisano 8 Maja 2006 Gleby zdarzają mi się nieczęsto, bo jeżdżę rozważnie. Wczoraj jednak się zdarzyło. Pod koniec wycieczki był sobie piaszczysty zjazd. Gdzieś w jego połowie stały 2 kobiety i wózek z dzieckiem. Nie przewidziałam, że piachu jest aż tyle i gdy zrobiłam manewr kierownicą, by wyminąć towarzystwo, zaliczyłam glebę. Daszkiem kasku spotkałam się z matką ziemią. Bilans strat, to kilka małych siniaków i jeden większy krwiak. Przeżyłyśmy. Ja i mój rower. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
fioor Napisano 8 Maja 2006 Udostępnij Napisano 8 Maja 2006 Co do gleb... szczerze mówiąc nie miły temacik, chociaż czasem wesoły jeśli nie stało się nic poważnego co do moich dwóch gleb wyglądały identycznie. Za pierwszym razem wyjeżdzałem z ulicy na której mieszkam i niestety z poprzecznej ulicy wyjechał drugi rowerzysta. Zostało mi niestety tylko jedno wyjście aby nie uszkodzić starszego kolarza czyli uzycie przedniego hamulca co łączyło się z "z podwójnym saltem" przez rower Po całej akcji pojechałem dalej bo byłem ustawiony z przyjaciółmi wydawało mi się że jestem tylko troche pobrudzony no ale niestety nie mam oczu do okoła głowy :angry: Kiedy dojechałem na miejsce i kumple mnie zobaczyli parskneli śmiechem okazało się że oprócz tego że się ubrudziłem podczas "akrobacij" na rowerze to rozerwałem sobie spodnie na tyłku Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
ukaniex Napisano 8 Maja 2006 Udostępnij Napisano 8 Maja 2006 Ja miałem kilka jedna dwie z nich miały miejsce rok temu jedna w lasku bielańskim. . . wjechałem na chopke swoim zajefajnym unibike trawers gdy już zejżdżałem z tej pokazźnej hopy przednie koło zatrzymało się na jakimś sporawym korzeniu a ja przeleciałem przez kierę i wpadłem na coś trwardego chyba to był kamień. . . jedyną osobą która miała wycia to wujaszek bo on to widzał z profilu. . . do tej pory mam bliznę po kamieniu na grzbiecie . Kolejny zonk jaki mnie spotkał był w parku moczydło na bielanach warszawkich. Jak zwyklę z wujaszkiem . W parku owym jest dość ładna i duża górka na którą nie miałem oporów aby wjechać a następnie z hukiem zjechać. . . tak też uczyniłem . . do połowy trasy zjazdu było nie najgorzej pomimo sztywniaka na przedzie. . . gdy byłem już przy końcu trasy zorientowałem się,że moje hamulce coś słabo działają i nie wyrobie się z zatrezymaniem tej machiny. . .[na samym dole jest mała przepaść i stawik] więc zeskoczyłem z tego badziewia nie słabo się poobijałem a rower pojecahł do przodu. . . zatrzymał się na skarpie bo zachaczył pedałem o coś . Było miło w każdym bądź razie ;]. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.