Skocz do zawartości

[SkandiaMaraton] Dąbrowa


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

235 na 425 w MINI i 30 w swojej kategorii. Jak na na pierwszy maraton oceniam ten start na dobry. Zobaczyłem jak to jest itp. :) Jednak czuje niedosyt co do tego miejsca, ale startowałem z ostatniego, 12 sektora. Maraton jak najbardziej na + :)

Pozdro :)

Napisano

Dla mnie start z ostatniej linii jednoznacznie oznacza że nie biję się o miejsce tylko "chcę przejechać dystans"

No to po mojej wypowiedzi nie powinno to być dla Ciebie aż tak jednoznaczne ;)

 

Jak tak, to co się dziwisz, że musisz się przeciskać? :icon_question:

 

Ja się nie dziwię. Ja po prostu stwierdzam fakt. I godzę się z nim. Wolę się przeciskać na trasie i stracić trochę miejsc niż startować w 300 osobowej grupie, w której są znacznie mocniejsi, jak i znacznie słabsi, jest ciasno i nerwowo a przód ostatniego sektora trzeba wystać - z tego co widziałem na wyścigach - nie koniecznie w miłej atmosferze. Uważam że jak wystartuję z tyłu to mam większe szanse na bezpieczne wyprzedzenie słabszej części stawki. 

 

Odbywa się to kosztem wyniku, ale w przypadku środka stawki 15 miejsc w tę czy w drugą nie robi dużej róznicy. Rzućcie okiem na blog @lka. On ma znacznie lepsze wyniki ode mnie i wcale mu się nie dziwię, że wyścig na zasadzie "ciekawe jak daleko się przecisnę przed metą" go nie interesował. Taki start mógł niewiele powiedzieć o jego formie, a więcej o szczęściu w przeciskaniu się.

 

Ten jeden raz, gdy startowałem z sektora, tj. w Krakowie w ostatnim sektorze było ponad 300 osób. Bardzo się cieszyłem, że ruszałem przed nimi. Musiałem oczywiście oddać miejsce napinaczom bez sektora, gdy mnie doszli - ale to już dobrzy kolarze, więc śmigali mnie bezpiecznie. A z osobami z sektora mogłem się normalnie ścigać. Jest to ciekawsze i bezpieczniejsze. Bo rozróżnijmy: czym innym jest ścigać się w grupie, a czym innym przeciskać przez grupę wyraźnie słabszych.

Napisano

To był mój pierwszy w niemal 34 letnim życiu maraton, więc nie bardzo byłem ogarnięty co i jak z tymi sektorami (trzeba było czytać forum ;). Pojawiłem się w moim ostatnim, siódmym sektorze medio jakieś 10 minut przed startem i ku mojemu zdziwieniu nie było dla mnie miejsca - tłum się wylewał poza bramkę sektora. Z początku myślałem że najpierw ruszą wszyscy łącznie z ustawionymi dalej sektorami mini i dopiero wtedy my potulnie się wkulamy na start i ruszymy do boju. Okazało się jednak że tak nie będzie, bo po starcie wymiataczy z pierwszych sektorów jest odstęp czasu i kolejne się przesuwają na ich miejsce :) Pewnie dla wszystkich to taka oczywista oczywistość, ale ja naprawdę myślałem że będę się włączał do ruchu po starcie ;)

W ogóle ludki z ostatniego sektora wyraźnie różniły się od tych psów wyścigowych z początku. Jakoś mniej wycieniowani, brzuszki zaokrąglone, jakby mniej skupienia a więcej wyluzowania i uśmiechu na twarzy:) Kiedy podzieliłem się z nimi swoją obawą że tamci z przodu wystrzelą a my jeszcze będziemy się dopychać do bramki sektora, uspokoili: "spokojnie, dogonimy ich" ;) 

Po starcie minęło jakieś kilkanaście sekund aż powoli ruszyliśmy z końca, "brzuszkowcy" sobie jechali spokojnie wymieniając ze sobą różne spostrzeżenia i żartując. Zorientowałem się że nie są skupieni na gonieniu czołówki, a że noga świeża to zacząłem co jakiś czas wyprzedzać po kilka osób. Fajne doznanie, nieosiągalne pewnie z innych sektorów.

Za Pogorią II zaczęły pojawiać się pierwsze wycinaki z czoła MINI. Puściłem się za nimi, bo sprawnie załatwiali za mnie czarną robotę w rodzaju "lewa moja", "prawa wolna", zdecydowanie byli w tym lepiej wyćwiczeni ode mnie. Po kilku kilometrach jednak stwierdziłem że tempo nie dla mnie, mam przecież do przejechania jeszcze kilkadziesiąt kilometrów i nie chciałbym za wcześnie doznać zaniku fazy. Ale swoje pomogli mi zrobić jak się okazało, na międzyczasie byłem już 108 czyli ok. 1/3 stawki. Dalej już fajnie, mało asfaltu, przyjemne tereny, co jakiś czas wymiana kilku zdań z towarzyszami wędrówki, czasem mocniejsze pociśnięcie pod górę, czasem odpoczynek na zjeździe, zdarzyło się też kogoś poratować batonem, potem trochę deszczu na ochłodę. Wracając wzdłuż Pogorii IV dospawałem do małej grupki chyba 5 osobowej i tak sobie jechaliśmy, głównioe jakaś dziewczyna nadawała tempo którego sam bym raczej nie utrzymał. W pewnym momencie ktoś w grupce zahamował, pozostali zrobili to samo. Ja byłem przedostatni, usłyszałem tylko z tyłu "kur...". Obejrzałem się i człowiek za mną który jechał w ostatnim wagonie naszego pociągu właśnie zrobił fikołka na asfalcie przy jakiś 36 kph. Zobaczyłem że żyje - podnosi się, wstaje i... nie zaczekałem żeby zapytać czy wszystko oka, a może i pomóc dociągnąć do pociągu, a przecież zapas sił jeszcze był. Decyzja chwili, przeważyła rywalizacja. Potem pomyślałem że to nie było ok zdecydowanie, pasowało mi raczej pod tych skupionych zaprzęgowców z przodu, bo jestem pewien że większość z brzuchaczy by się zatrzymała. Cóż, może następnym razem powinienem wystartować z "sektora". Do mety dojechałem 73 po 2:53 min, pozytywnie zmęczony. Wiem że za rok w Dąbrowie też mnie tam zobaczą.

 

pozdro,

S.

  • 4 tygodnie później...
Napisano

Jest w ogóle na Skandii coś pokroju BikeLife ?. 

 

wejdź sobie na maratomania.pl ,znajdziesz tam zdjęcia z wszystkich edycji Skandi Maraton

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...